PDA

Zobacz pełną wersję : Kilka słów o Karpatach ukraińskich



zdzicho alboom II
05-02-2011, 13:46
Na terytorium Ukrainy znajdują się Karpaty Wschodnie, rozciągające się od Przełęczy Łupkowskiej w Polsce do przełęczy Predeal w Rumunii. Jest to największy w Europie Środkowo-Wschodniej łańcuch górski. Zajmowany przez nie obszar jest znacznie większy od drugich w kolejności Gór Krymskich, jednak nie przekracza on 5% całkowitej powierzchni kraju. Karpaty ukraińskie zbudowane są ze skał osadowych - piaskowca, wapienia i łupków krystalicznych.
W skład ukraińskich Karpat Wschodnich wchodzą trzy zasadnicze pasma - od północnego zachodu na południowy wschód: Bieszczady Wschodnie, Gorgany i Czornohora, różniące się wyraźnie krajobrazem. Innymi znaczniejszymi jednostkami są: Połonina Riwna, Borżawa, Połonina Krasna i Świdoweć po stronie zakarpackiej oraz Beskidy Pokucko-Bukowińskie i Połoniny Hryniawskie po stronie galicyjskiej (i bukowińskiej), a także Karpaty Marmaroskie (których grzbietem biegnie granica z Rumunią).
Główny grzbiet Karpat przebiega od Przełęczy Użockiej na granicy z Polską do wierzchołka Stoha na granicy rumuńskiej; przed I wojną światową biegła nim granica Austrii i Węgier, w latach 1920-1938 - granica polsko-czechosłowacka, a następnie (krótko) - polsko-węgierska.
Ukraińskie Karpaty przyciągają polskich turystów pięknymi krajobrazami w dużej części niezniszczone jeszcze przez cywilizację, wciąż niewielka liczba przyjezdnych, brakem szlaków i możliwością biwakowania gdzie się chce, niedostępnością map, szansą przeżycia prawdziwej przygody, o którą w Polsce coraz trudniej. A do tego życzliwość miejscowych mieszkańców i możliwość pobytu w miejscach, które jeszcze 12 lat temu były niedostępne, nawet dla przybyszów z krajów demokracji ludowej.

Krótki opis pasm

Bieszczady Wschodnie
Biegną one wzdłuż głównego grzbietu Karpat od Przeł. Użockiej do Przeł. Wyszkowskiej (Toruńskiej). Najwyższym szczytem jest Pikuj (1405). Główny grzbiet przebiega w południowej części Bieszczadów Wschodnich i dominują na nim krajobrazy połoninne. Natomiast w części północnej, gdzie dominuje pasmo Beskidów Skolskich, przeważają lasy, a w rzeźbie terenu - długie i kręte doliny (łatwo się w nich zgubić).
W Bieszczady Wschodnie można dojechać linią kolejową Lwów - Mukaczewo (przez Stryj), która przecina je mniej więcej w połowie, lub też Lwów - Użhorod (przez Użok) na ich północno-zachodnim krańcu. Ruch jest dużo większy na tej pierwszej. Pociągi podmiejskie kursują między stacjami Stryj - Skole - Ławoczne - Mukaczewo, Lwów - Sambir - Sianky i Użhorod - Wołosianka - Sianky.
Mniej więcej wzdłuż obu linii kolejowych przebiegają szosy prowadzące ze Lwowa na Zakarpacie (większy ruch na szosie do Mukaczewa - kursuje tędy większość autobusów odjeżdżających ze Lwowa). Sieć dróg uzupełniają: szosa Dolyna - Miżhirie przez Przeł. Wyszkowską oraz drogi Nyżni Worota (szosa Lwów - Mukaczewo) - Wołoweć - Miżhirie i Wołosianka Zakarpacka (szosa Lwów - Użhorod) - Pidpolozzia (szosa Lwów - Mukaczewo). Głównymi węzłami autobusowymi w podróży w Bieszczady Wschodnie są: Stryj, Skole, Dolyna, Wołoweć, Swalawa, Miżhirie i Chust.

Połonina Równa
Połonina Riwna leży na południowy wschód od głównego grzbietu Bieszczadów Wschodnich. Jest ona pasmem połoninnym, którego główną część stanowi rozległy płaskowyż z kulminacją Wysokiego (1482), od którego odchodzą ramiona Holicy i Ostrej Hory. Poza górnymi partiami, zbocza porośnięte są lasami.
Komunikację zapewniają linie kolejowe jak w przypadku Bieszczadów Wschodnich, połączone szosą Pereczyn - Polana - Swalawa (kilka autobusów dziennie). Głównymi węzłami autobusowymi, z których można się dostać w Połoninę Równą są Użhorod, Pereczyn i (w mniejszym stopniu) Swalawa. Nie należy się nastawiać na możliwość podróży szosą Pidpolozzia - Wołosianka (co najwyżej do Zdeniowej).

Borżawa
Borżawa (lub Połonina Borżawa) położona jest na południe od Bieszczadów Wschodnich, a na południowy wschód od Połoniny Riwnej. Spośród sąsiednich pasm wyróżnia ją krajobraz o charakterze częściowo wysokogórskim (w wyższych partiach), ze stożkowymi wierzchołkami. Jej najwyższy wierzchołek to Stih (Stohy, 1679). Duża część terenu jest całkowicie odkryta, natomiast niżej zbocza są zalesione.
W Borżawę można się dostać szosami Swalawa - Dowhe - Chust / Irszawa oraz Nyżni Worota - Wołoweć - Miżhirie - Chust. Najbliższe stacje kolejowe to Wołoweć, Swalawa i Chust. Główne węzły autobusowe zapewniające dojazd w Borżawę to Chust, Miżhirie, Dowhe, Swalawa i Wołoweć; kilka autobusów dociera do Bereznyków i Lysyczowa.

Gorgany
Główny grzbiet Gorganów przebiega od Przeł. Wyszkowskiej przez Popadię, Sywulę, Bratkowską do Przeł. Jabłonickiej (Tatarskiej). Na północny wschód od niego położone są pomniejsze pasma, z których najważniejsze to Arszyca i grupa Doboszanki. Do grupy Popadii natomiast zaliczane są masywy leżące między głównym grzbietem a Połoniną Krasną - z Piskonią i Strimbą. Najwyższy szczyt to Sywula (1836).
Gorgany są prawie w całości zalesione lub porośnięte kosówką, w której ścieżkę niekiedy trudno zlokalizować, a przedzieranie się przez nią bywa trudne. Odkryte są jedynie szczyty (i to nie wszystkie), a większe obszary - głównie na Arszycy, Bratkowskiej, Połoninie Długiej i w grupie Doboszanki.
Gorgany są pasmem rozległym, stąd też istnieje wiele możliwości dojazdu. Jedyna linia kolejowa to Lwów - Rachów, od której w Delatyniu odchodzi łącznik do Kołomyi na linii Lwów - Czerniowce. Pociągi podmiejskie kursują między Rachowem a Iwano-Frankowskiem i Kołomyją.
Od strony zakarpackiej głównymi drogami są: Chust - Miżhirie (- Dolyna), Chust - Synewirska Polana (z łącznikiem do Miżhiria), Tereswa - Uść-Czorna i Chust - Jasinia (- Nadwórna). Główne węzły komunikacji autobusowej to Miżhirie, Kołoczawa, Chust, Tiaczów, Uść-Czorna, Jasinia; autobusy dojeżdżają do Synewirskiej Polany i za Uść-Czorną. Do Chustu (a najdalej - do Sołotwyna) można dojechać pociągiem ze Lwowa przez Stryj lub podmiejskim.
Od strony galicyjskiej komunikacja autobusowa działa na drogach Iwano-Frankowsk - Nadwórna - Jasinia, Nadwórna - Bystrycia (Rafajłowa), Dolina - Miżhirie, Kałusz - Dolina, Kałusz - Perehinśke - Osmołoda, Iwano-Frankowsk - Maniawa / Jabluńka. Główne węzły komunikacyjne to: Iwano-Frankowsk, Nadwórna, Jaremcze, Kałusz, Dolina. Na trasie Iwano-Frankowsk - Jaremcze - Worochta kursują prywatne busy.

Połonina Krasna
Połonina Krasna leży na południe od grup Popadii i Busztuła w Gorganach. Jej krajobraz jest połoninny, ale stoki są zalesione w większym stopniu niż w sąsiednim Świdowcu. Od głównego grzbietu odchodzą na południe trzy długie ramiona. Najwyższym wierzchołkiem jest Gropa (1568).
Autobusy kursują do Kołoczawy i drogą Tereswa - Uść-Czorna - Komsomolsk (Niemiecka Mokra) , a także z Tiaczowa i Chustu do wsi u południowego podnóża pasma.

Świdowiec
Pasmo Świdowca rozciąga się z północnego zachodu na południowy wschód, na południe od Połoniny Czarnej w Gorganach, a na przedłużeniu linii Pip Iwan - Petros. Główny grzbiet prowadzi z Bliźnicy (najwyższy szczyt, 1883) przez Tatulską i Podpulę do Berliaski. Na południe odchodzą odeń długie ramiona, w dużej części odsłonięte i z wyraźnymi ścieżkami. Niższe partie są porośnięte lasem. Jest to jedno z najbardziej malowniczych pasm w ukraińskich Karpatach.
W Świdowiec możemy dojechać koleją - linią Lwów - Iwano-Frankowsk - Rachów lub Lwów - Użhorod - Sołotwyno (pociągi podmiejskie do Rachowa z Iwano-Frankowska i Kołomyi). Autobusy kursują na trasach Tiaczów - Uść-Czorna - Łopuchów (Brusturów), Chust - Rachów - Jasinia - Nadwórna - Iwano-Frankowsk, Rachów - Kobylecka Polana - Wodycia, Jasinia - Czarna Cisa, a prawdopodobnie również z Tiaczowa do Wodyci i Kobyleckiej Polany.

zdzicho alboom II
05-02-2011, 13:52
Czarnohora
Pasmo Czarnohory rozciąga się od Przełęczy Jabłonickiej (Tatarskiej) do przełęczy między Popem Iwanem a Stohem. Jest jedynym pasmem ukraińskich Karpat o charakterze typowo wysokogórskim. Główny grzbiet i boczne ramiona Pietrosa, Smotreca i Kostrzycy (w głównej części) są całkowicie odsłonięte i skaliste. Niżej zbocza są porośnięte lasami, ale w przeciwieństwie do Gorganów, ścieżki są w większości wyraźne. Kosówka i zanikające ścieżki bywają jednak problemem - np. w rejonie na południowy wschód od Smotryca. Najwyższym wierzchołkiem jest Howerla (najwyższy szczyt Ukrainy, 2058).
Główny odcinek grzbietu przebiega od Popa Iwana (niekiedy zwanego Czorną Horą lub Czornohorcem) do Howerli. Następnie główny grzbiet schodzi przez Kukul do Przełęczy Jabłonickiej, jednak znaczniejsze jest boczne ramię Pietrosa.
Zachodnim skrajem Czarnohory przebiega linia kolejowa Lwów - Rachów; pociągi podmiejskie kursują na trasie Rachów - Iwano-Frankowsk / Kołomyja. Komunikacja autobusowa działa na drogach Chust - Rachów - Jasinia - Nadwórna - Iwano-Frankowsk, Tatarów - Worochta, Kołomyja - Kosów - Werchowyna (Żabie), Worochta - Werchowyna (mniej autobusów niż na dwóch poprzednich), Rachów - Łuhy, Werchowyna - Burkut (z odgałęzieniem do Dzembroni).
Prywatne busy kursują na trasach Iwano-Frankowsk - Jaremcze - Worochta i Worochta - Foreszczenka - Zaroślak. Główne węzły komunikacyjne zapewniające dojazd w Czarnohorę to: Chust, Rachów i Jasinia (po stronie zakarpackiej) oraz Iwano-Frankowsk, Nadwórna, Jaremcze, Worochta, Werchowyna, Kosów i Kołomyja (po stronie galicyjskiej).
Część masywu Czarnohory znajduje się w parku narodowym, do którego wstęp jest płatny. Na drodze Worochta - Zaroślak posterunek parku narodowego znajduje się w Zawojeli. Opłata wynosi (VII 2001) 1,50 hrn + 33% VAT; należy się zawsze domagać paragonu (kwytánciji), w przeciwnym razie zapłacimy drugi raz przy opuszczaniu parku. Jeżeli do rezerwatu wchodzimy drogą, na której nie ma punktu poboru opłat, to zapłacimy przy opuszczaniu parku narodowego (o ile na naszej drodze będzie punkt poboru).
Tereny znajdujące się na południe od Popa Iwana znajdują się już w strefie przygranicznej. Na pobyt w niej należy mieć zezwolenie od komendanta strażnicy (zastáwy) w Bohdanie lub Szybenym (w tym drugim przypadku teoretycznie należy się uprzednio zarejestrować w placówce spraw wewnętrznych w Werchowynie, ale znamy przypadki, że bez tej rejestracji ludziom udało się przekonać strażników do przepuszczenia ich). Na drodze do Burkutu strefa przygraniczna zaczyna się we wsi Zelene, ale nie będąc niepokojonym przez nikogo można autobusem dojechać aż do Jawirnyka.

Karpaty Marmaroskie
Pasmo to rozciąga się na południe od Białej Cisy i na zachód od Czarnego Czeremoszu; również główny grzbiet Karpat między Popem Iwanem a Stohem zalicza się w części już do Karpat Marmaroskich. Krajobraz tego pasma jest typowo wysokogórski, jednak jego eksploracja utrudniona przez fakt, że głównym grzbietem przebiega granica ukraińsko-rumuńska. Zezwolenie na wycieczki można uzyskać w strażnicach w Bohdanie i Szybenem, i to praktycznie tylko na wejście i zejście tą samą trasą. Najwyższym wierzchołkiem dostępnym z Ukrainy jest Pip Iwan Marmaroski (1940), natomiast w całych Karpatach Marmaroskich najwyższy jest znajdujący się na terytorium Rumunii Farkaul na ramieniu odchodzącym z Nieneski.
Możliwości dojazdu są identyczne, jak w południową część Czarnohory, a więc drogą Rachów - Łuhy lub Wechowyna - Burkut.

Połoniny Hryniawskie
Są one usytuowane między Czarnym a Białym Czeremoszem. Krajobraz jest w dużej części połoninny, pozostała część jest zalesiona. Dojazd autobusem z Kołomyi przez Werchowynę (czasem bezpośrednio) do Burkutu, Zamahory, Krasnoiły, Hołów i Hołoszyny, a w dolinę Białego Czeremoszu również od strony bukowińskiej z Wyżnyci (miasta-bliźniaka Kut). Od przełęczy Watonarki zaczyna się strefa graniczna, pilnowana przez strażnice w Szybenym i Kalynyczach w dolinie Perkałabu.

Beskidy Pokucko-Bukowińskie
Najbardziej znana, choć i tak rzadko odwiedzana przez polskich turystów, jest część północna tego pasma, nazywana Beskidami Pokuckimi lub Huculskimi. Zajmuje ona obszar między Prutem a Czeremoszem. Jest to pasmo o stosunkowo łagodnych stokach. Grzbiety są zwykle odsłonięte, a zbocza w dużej części porośnięte lasami, jednak gęstość siedzib ludzkich i dróg powoduje, że trudno się tu zgubić.
W Beskidy Pokuckie można łatwo dojechać koleją (linie Lwów - Rachów, Lwów - Czerniowce, Delatyń - Kołomyja). Autobusy kursują po okręgu Kołomyja - Delatyn - Worochta - Wechowyna - Kosów - Kołomyja i docierają równiże do wiosek takich jak Riczka, Bereżnycia, Kosmacz czy Berezów. Najważniejszymi węzłami komunikacji autobusowej są: Kołomyja, Kosów, Werchowyna, Worochta i Jaremcze. Pociągi podmiejskie i busy na trasie Worochta - Delatyn pozwalają na jednodniowe wypady ze stałej kwatery.

zdzicho alboom II
05-02-2011, 13:55
Karpaty - informacje praktyczne
Dojazd
Z Polski w Karpaty najlepiej dojechać przez Lwów, chociaż istnieją bezpośrednie połączenia autobusowe do Kołomyi i Kałusza (jest też pociąg Przemyśl - Czerniowce, jednak dojeżdża on do Kołomyi w nocy). Na trasie tej są cztery linie kolejowe (w nawiasach liczba par pociągów dalekobieżnych dziennie):
Lwów - Sambor - Turka - Użhorod [2] (- Sołotwyno [1]),
Lwów - Stryj - Mukaczewo - Użhorod [7],
Lwów - Iwano-Frankowsk - Nadwórna - Rachów [1],
Lwów - Iwano-Frankowsk [6] - Kołomyja - Czerniowce [3] (połączona z poprzednią linią podmiejską Delatyń - Kołomyja).
Dobrym połączeniem jest wieczorny pociąg Lwów - Czerniowce (odj. ok. 21.30), docierający ok. 6.30 rano (można się więc przespać) do Kołomyi, skąd odjeżdżają autobusy do Werchowyny i pociąg podmiejski do Rachowa przez Jaremcze i Jasinię (w obu przypadkach jesteśmy na końcu trasy około południa lub wcześniej).
Alternatywą (nieco bardziej męczącą) jest transport drogowy. Główne trasy (o znaczeniu międzyobwodowym) to:
Lwów - Stryj - Mukaczewo,
Lwów - Stryj - Dolina - Kałusz - Iwano-Frankowsk - Kołomyja - Czerniowce,
Użhorod - Mukaczewo - Chust - Rachów - Jasinia - Jaremcze - Iwano-Frankowsk,
Dolina - Miżhirie - Chust (mniejsza szosa, ale z ruchem międzyobwodowym).
Autobusy ze Lwowa kursują głównie po wyżej wymienionych szlakach. Do miejscowości na nich nie położonych należy się przesiąść. Głównymi węzłami komunikacji autobusowej są:
po stronie galicyjskiej: Iwano-Frankowsk, Kołomyja, Kosów, Werchowyna (Żabie), Nadwórna, Jaremcze, Kałusz, Dolina i Stryj;
po stronie zakarpackiej: Użhorod, Wołowiec, Miżhirie, Kołoczawa, Swalawa, Mukaczewo, Chust, Tiaczów, Rachów i Jasinia.
Autobusy kursują dużo rzadziej niż w polskich górach, a jakość dróg na podrzędnych drogach jest bardzo zła. Pojazdy są często przepełnione, a miejcowi nie pozwalają otwierać okien, co nie poprawia samopoczucia. Trzeba się z tym jednak pogodzić, gdyż są one często jedynym sposobem dostania się na miejsce.
Na niektórych trasach (np. Iwano-Frankowsk - Jaremcze - Worochta) kursują prywatne busy w podobnej cenie, co autobusy państwowe. Zawsze można też próbować wynająć taksówkę - samochód osobowy, dżipa lub mikrobus, ale usługi takie są wyraźnie droższe (trzeba się zawsze targować). Zwykle nie potrzeba dużo czasu, aby znaleźć chętnego kierowcę.

zdzicho alboom II
05-02-2011, 13:56
Noclegi
Oferta noclegowa w ukraińskich Karpatach jest chyba nawet bardziej różnorodna niż w Polsce, chociaż oczywiście mniej komfortowa.

Namiot
Na Ukrainie rozbić namiot można praktycznie wszędzie. Wyjątkiem jest rezerwat wokół Howerli w Czarnohorze (w tym zaśmiecone okolice Jeziora Niesamowitego). Nie należy się obawiać miejscowych czy robotników, którzy zawsze są nastawieni przyjaźnie do turystów. Jeżeli zdarzy się nam rozbić na prywatnym gruncie, a znajdzie się właściciel, to kilka grzywien załatwia sprawę.
Latem zagrożenie ze strony dzikich zwierząt (niedźwiedzi) jest minimalne, gdyż po pierwsze nie są one liczne, po drugie najedzone, a po trzecie na połoninach jest prowadzony wypas zwierząt hodowlanych, działający na nie raczej odstraszająco. Zresztą nie słyszeliśmy do tej pory o przykrych przygodach polskich turystów z misiami.
Warto wspomnieć, że są Ukraińcy, którzy nie noszą ze sobą nawet namiotu - śpią w schronach (lub nawet nie) przykryci folią.

Bacówki
Połoninne obszary Karpat (również niższe partie Czarnohory) są intensywnie wykorzystywane dla potrzeb hodowli; prowadzony jest wypas krów, owiec i koni. Zwierzęta są własnością różnych gospodarzy, którzy wynajmują pasterzy do ich pilnowania. Pasterze są zwykle przyjaźnie usposobieni i pozwolą nam przenocować w swojej chacie, a także poczęstują jedzeniem (i samogonem). Należy się jednak przygotować na to, że wyjdziemy z niej dokumentnie uwędzeni, gdyż są to z reguły chaty kurne, zwane kolybami.
Poza okresem wypasu bacówki nie są zamykane, więc można w nich bez przeszkód przenocować. Podobnie możemy liczyć na nocleg w chatach drwali.

Kwatery prywatne
Z reguły pierwszy zapytany gospodarz z chęcią przyjmie nas do siebie na nocleg, za który zapłacimy kilka grzywien od osoby lub nawet nic nie zapłacimy. Z pewnością zaproponują nam kolację zakrapianą oczywiście wódką (jeżeli ktoś nie lubi, to po jednym kieliszku spokojnie może odmówić, tłumacząc się, że następnego dnia musi wcześnie wyruszyć w drogę).
Często możliwość noclegu oferują nadleśnictwa i leśnictwa. Standard tych budynków jest zwykle dużo lepszy niż przeciętnego wiejskiego domu, ale i opłaty mogą być wyższe.
Jest to dobra opcja, jeżeli chcemy przez kilka dni odpocząć w jednym miejscu. Szczególnie ciekawa z tego punktu widzenia jest Worochta, dobrze usytuowana na granicy Czarnohory, Gorganów i Beskidów Pokuckich miejscowość z długimi tradycjami letniskowymi.
W miasteczkach warto też popytać w sklepach lub nawet turbazach o kogoś, kto wynajmuje pokój. Bywa, że trafimy do całkiem sympatycznych miejsc z ciepłą wodą, co po kilkudniowej wędrówce nie jest bez znaczenia.

Turbazy i inne oficjalne obiekty turystyczne
Powszechnie używane słowa turbáza i prytulok pochodzą z terminologii radzieckiej. Pierwsze z nich oznacza dom wypoczynkowy czy też schronisko, drugie - schronisko lub bacówkę. Oficjalne ukraińskie określenia to: turýstśka báza i turýstśkyj prytúlok. Oczywiście między znaczeniem słów a rzeczywistością zionie przepaść. Czasem aż trudno uwierzyć, że w takich warunkach musiały spędzać wakacje masy pracujące miast i wsi. Z drugiej strony jeden obiekt drugiemu nie równy. Bywają turbazy drewniane, bez bieżącej wody i elektryczności, a także socjalistyczne, betonowe bloki - gdzieniegdzie sypiące się, ale często z odremontowanymi przynajmniej fragmentami pokojów, ciepłą wodą i prysznicem. Standard prytulków jest niższy niż turbaz, często jest to większa lub mniejsza chata z pryczami.
Również ceny bywają różne - od 5 grzywien do 20 i więcej (relacja ceny do stardardu bywa dziwna). Należy liczyć się z możliwością zajęcia całej turbazy przez wczasowiczów, sportsmenów i różnego rodzaju "spędy" pseudoturystyczne.
Na stacjach kolejowych w niektórych miejscowościach działają tzw. kimnaty widpoczynku, czyli dosłownie "pokoje odpoczynku". Są to hoteliki przydworcowe, z reguły o marnym standardzie, ale łatwo dostępne. Ceny nie są wysokie.
Warto wiedzieć, że w Dzembroni (Czarnohora) działa sezonowe schronisko w wiejskiej chałupie, prowadzone przez naszego rodaka Kubę (1$ od osoby, dodatkowy 1$ jedzenie przygotowywane przez prawdziwą huculską gospodynię). Podobno otwarte również na sylwestra. Dojście za czarnymi znakami ze Smotreca lub żółtymi z sąsiedniej wsi Bystrzec (lub z dołu wsi w kierunku na Smotreca / Popa Iwana). O innych tego typu noclegowniach nie słyszeliśmy. Zdarzają się za to bardziej komercyjne schroniska na europejskim poziomie (np. w osadzie pod Bliźnicą w Świdowcu, nad nieczynną już turbazą Drahobrat).

Zaopatrzenie
Z zaopatrzeniem we wszelkie artykuły jest obecnie całkiem dobrze. W większych miejscowościach (miasteczkach i większych wsiach położonych przy ważniejszych szlakach komunikacyjnych, np. Worochcie, Rachowie, Jasini, Werchowynie, Tiaczowie) są dobrze zaopatrzone sklepy spożywcze, drogerie i apteki, a także bazary z bogatym asortymentem. Nie ma problemów z kupnem chleba, wody mineralnej (i Coca-Coli), owoców i warzyw, słodyczy, a nawet mleka w kartonach. W niektórych sklepach można płacić kartą, pod warunkiem, że będzie się można dodzwonić do centrum autoryzacji. Nie należy natomiast liczyć na możliwość kupna mapy, w które trzeba zaopatrzyć się w Iwano-Frankowsku lub Lwowie.
W sprzedaży są również często wietnamskie zupki z makaronem, a także polskie, czeskie, słowackie lub węgierskie konserwy (sprawdzajcie datę przydatności do spożycia!) Konserwy nie zawsze są jednak dostępne lub mogą być drogie, dlatego na razie lepiej przywozić je z Polski.
W mniejszych i bardziej zapadłych wioskach (jak Bystrzec czy Jawornik w Czarnohorze) nie ma ani jednego sklepu, a chleb dowożą ciężarówki - chlibne raz na dwa dni lub rzadziej (swoją drogą - znam taką wieś również w Sudetach, mimo że dochodzi do niej szosa dziesięć razy lepsza niż do Bystrzca). Czasem chleb pieką jeszcze sami mieszkańcy, od których można również kupić warzywa i ser.

Niebezpieczeństwa i źródła trudności
Obok zachowania standardowych zasad bezpieczeństwa w górach, warto wziąć pod uwagę, że ukraińskie Karpaty różnią się nieco od Polskich. Oto o czym należy pamiętać:
Grzbiety są z reguły bardzo oddalone od najbliższych siedzib ludzkich - często o dzień drogi lub nawet więcej. To z kolei należy uwzględnić przy robieniu zakupów pieczywa.
Ogólnie w górach nie ma szlaków, gdyż za czasów ZSRR po górach chodziły głównie zorganizowane wycieczki z przewodnikami i nie było to potrzebne, zresztą być może szlaki zostały uznane za przeżytek turystyki burżuazyjnej. Trzeba więc korzystać z map i opisów dostępnych w książkowych przewodnikach i internecie.
Dostępne mapy to głównie reprinty przedwojennych polskich 1:100 000. Skala ta pozwala na przybliżoną jedynie orientację w terenie, chociaż wystarcza do ogólnego wyznaczenia trasy. Niestety od czasów przedwojennych zmieniły się już granice lasu, wiele ścieżek zarosło, a powstały inne. Ukraińskie 1:200 000 są dużo gorsze i w ogóle nie należy ich wykorzystywać do szczegółowej orientacji w terenie. Na razie wyszła jedna mapa w skali 1:50 000 - Czarnohora, dość dobrze opracowana, chociaż dla pewności lepiej wziąć również mapę WIG. Posiadanie kompasu jest obowiązkowe!
Duże obszary są porośnięte gęstymi lasami lub kosówką, co utrudnia orientację. Poza tym w niektórych rejonach ścieżki mają tendencję do zanikania, w wyniku czego nietrudno się zgubić. Ostatecznie posiadając kompas zawsze się gdzieś dojdzie, jednak w niekorzystnym przypadku może to potrwać nawet 2-3 dni, np. jeżeli będziemy musieli przedzierać się kilometrami przez kosówkę. Zawsze trzeba więc mieć ze sobą odpowiedni zapas jedzenia.
Prawdopodobieństwo zabłądzenia rośnie we mgle, kiedy to w pewnych rejonach - jak stwierdza przewodnik Gudowskiego - nawet kompas może nie wystarczyć.
Należy utrzymywać odpowiednie zapasy wody, gdyż wędruje się często grzbietami, z których do źródeł i potoków trzeba czasem schodzić kilkaset metrów w dół. Zapasy wody można bez obaw uzupełniać w strumykach, jak również - byle dłużej gotować - w stawach i jeziorkach (większość szlaków nie przecina cieków wodnych tak często jak w Polsce, więc czasem trzeba skorzystać z wód stojących).
Pogoda w górach bywa szybko zmienna. Nawet przy dobrej pogodzie nie należy się rozbijać na samym grzbiecie, gdyż w nocy w ciągu kilku godzin może nadejść burza z piorunami, które niekiedy biją niestety w zbocze. Dla uniknięcia nocnych emocji warto się trochę wysilić i zejść poniżej grzbietu.
Karpaty ukraińskie są mniej strzeżone, a korzystanie z nich mniej obwarowane zakazami niż w polskich górach. Nie oznacza to jednak przecież, że wolno nam bezkarnie śmiecić, łamać zakazy obozowania czy wycinać kosówkę na ognisko. Wręcz przeciwnie - daje to nam okazję udowodnienia, że zasłużyliśmy na miano prawdziwych turystów. To, że śmiecą niektórzy Ukraińcy, nie ma żadnego znaczenia.
Ratownictwem górskim zajmuje się Derżáwna Specjalizówana Awaríjno-Riatuwáľna Slużba Pószuku i Riatuwánnia Turýstiw (ÄŃŔĐŃŇ). Jej nieliczne posterunki mieszczą się w niektórych turbazach i leśniczówkach, a środki, jakimi dysponuje, są bardzo skromne w porównaniu ze służbami polskimi czy słowackimi. W razie wypadku nie należy więc liczyć na wiele - tym bardziej trzeba zachować ostrożność.

W niektórych miejscach przy odpowiedniej pogodzie można złapać zasięg sieci komórkowych, więc poniżej podajemy kilka numerów telefonicznych.

Posterunki DSARST w obwodzie Iwano-Frankowskim

Pododdział i siedziba lub punkt kontaktowy
Telefon służbowy
Telefon domowy kierownika


Dyrekcja regionalna w Iwano-Frankowsku
(3422) 2.35.60
(3422) 4.78.82

Werchowyna (turbaza "Werchowyna")
(3432) 2.15.71
(3432) 2.19.71

Worochta (rada gminna)
— (3434) 4.11.49, 4.16.22

Kosów (Szeszory, turbaza "Sribliasti Wodospady")
(3478) 2.85.03

Osmołoda (poczta)
(3474) 3.62.47
—

Jaremcze (turbaza "Hucuľszczyna")
(3434) 2.22.38
(3475) 4.41.65

zdzicho alboom II
05-02-2011, 13:58
Turystyka piesza w zimie
W zimie możliwości pieszych wycieczek są ograniczone. Kolej i autobusy kursują regularnie, nie licząc kilku dni po dużych opadach śniegu na bocznych drogach. W planowaniu wycieczek górskich należy jednak zachować dużą rozwagę, gdyż zagrożenie lawinowe na odkrytych stokach jest zwykle wysokie. Jak twierdzi Janusz Gudowski, czasem niebezpieczne mogą być wycieczki nawet w Beskidy Pokuckie. Tymczasem we wsiach i schroniskach nie znajdziemy komunikatów o stopniu zagrożenia ani prognozy pogody. W razie wypadku służby ratownicze będą potrzebowały dużo czasu na dotarcie na miejsce (o ile w ogóle uda nam się je wezwać przez komórkę).
Oczywiście co roku ludzie lekceważą ostrzeżenia i stają się śmiertelnymi ofiarami własnej głupoty. Szczególnie dużo wypadków zdarza się w najczęściej odwiedzanym z niebezpiecznych rejonów - masywie Howerli. Zimowe wyprawy w Czarnohorę dostarczają oczywiście niezapomnianych wrażeń, ale powinni na nie wyruszać jedynie doświadczeni turyści. Pozostałym polecamy Beskidy Wschodnie i Pokuckie, znakomicie nadające się na jednodniowe wycieczki ze stałej kwatery. W większości rejonów bez przeszkód można się tam poruszać wydeptanymi ścieżkami, podczas gdy w wyższe góry można wyruszyć tylko na nartach.

Narty
Przed wojną ukraińskie Karpaty były dość atrakcyjnym miejscem wypoczynku dla narciarzy. Liczba turystów nie była wprawdzie tak duża, jak w Tatrach, ale rozmaite stowarzyszenia starały się podnieść poziom infrastruktury, widząc w rozwoju turystyki szansę na poprawę warunków życia miejscowej ludności. Schroniska górskie budowano z myślą nie tylko o sezonie letnim, ale również zimowym.
W czasach radzieckich nie było oczywiście mowy o jakimkolwiek spontanicznym rozwoju. Jednak nawet ówczesne władze doceniły walory ukraińskich Karpat dla narciarstwa. W latach 60. i 70. wybudowano liczne ośrodki sportowe i wyciągi, a nawet skocznie. W niektórych z nich trenowała kadra olimpijska ZSRR. Oczywiście warunki były w nich straszne. Władze organizowały również noclegi na prywatnych kwaterach. W późniejszych latach obok sportsmenów, wycieczek szkolnych i zakładowych, pojawili się również turyści indywidualni.
Ogólny kryzys początku lat 90. spowodował jednak upadek turystyki zimowej, która odżyła dopiero w ostatnich latach, już na zasadach rynkowych. Większość narciarzy stanowią dzisiaj nowi Ukraińcy ze wschodnich rejonów Ukrainy, ale są też mniej zamożni zapaleńcy z większych miast Galicji. Polacy są z pewnością gorzej reprezentowani niż latem, ale liczba naszych rodaków ciągle rośnie.

Ośrodki narciarskie
Największym ukraińskim ośrodkiem narciarskim jest wieś Sławsko niedaleko Skola w Bieszczadach Wschodnich. Ze słowa "największy" nie należy wyciągać pochopnych wniosków. Sławsko jest raczej zapadłą dziurą, ale władza radziecka postawiła tu liczne ośrodki wczasowe ciągnące się na kilka kilometrów przed wsią wzdłuż szosy ze Skola. Komuniści nie byli jednak pierwsi - już w XIX w. Austriacy wybudowali kilkanaście pensjonatów, a w czasach międzywojennych powstały wyciągi i skocznie na górze Pohar.
Do Sławska można dość wygodnie dojechać, gdyż leży ono na starym szlaku ze Lwowa na Zakarpacie. Przed wojną biegła tędy międzynarodowa szosa do przejścia granicznego na przełęczy Beskid, która straciła na znaczeniu, kiedy władze radzieckie wybudowały nową szosę, omijającą Sławsko i Wołowiec. Jadąc ze Lwowa całkiem porządną szosą M06/E50 dojeżdżamy do Skola; ok. 2 km za nim obecna szosa skręca ostro w prawo, a my - zgodnie z drogowskazem - jedziemy prosto wspomnianą wyżej starą drogą. Jest ona w złym stanie, są odcinki bez asfaltu i wielkie dziury w nawierzchni. W ten sposób musimy niestety przejechać ok. 20 km. Drogą tą do Sławska docierają nieliczne autobusy ze Stryja i Lwowa.
Połączenia kolejowe Sławsko ma lepsze niż drogowe, gdyż tędy przejeżdżają prawie wszystkie pociągi jadące z całej Ukrainy na Zakarpacie i dalej na Słowację i Węgry. Stacja jest dobrze utrzymana, a zatrzymuje się na niej również większość pociągów pospiesznych. Czas podróży ze Lwowa wynosi ok. 2,5 godz., z Użhorodu - ok. 5 godz. Do Sławska można również dojechać elektryczką z przesiadką w Stryju (ze Stryja kierunek Ławoczne) - oczywiście potrwa to dłużej.
Najlepsze warunki śniegowe panują od końca grudnia do pierwszej połowy lutego. Nawet kiedy na dole we wsi jest odwilż, na stokach może być w porządku. Jako że stoki są eksploatowane bardzo intensywnie i chaotycznie, warunki znacznie się pogarszają, jeżeli przez kilka dni nie spadnie nowy śnieg.
Są 4 stoki ze zorganizowaną infrastrukturą - w kolejności od najtrudniejszego: Trościan (Trostian), Pohar, Menczuł (Menczul) i Politechnik. Najwięcej wyciągów jest na Trościanie, góra ta jest też najwyższa i najrozleglejsza. Pohar został zagospodarowany już przed wojną i oferuje najbardziej cywilizowane warunki, łącznie z oświetleniem i sztucznym naśnieżaniem. Natomiast trasy na Politechniku są przeznaczone dla mniej doświadczonych narciarzy i dzieci.
Trasy utrzymują się raczej bez interwencji człowieka. Najbardziej ekstremalne warunki panują na Trościanie, ale z tego właśnie powodu znajomi Polacy wprost uwielbiają tę górę. Przed wyruszeniem na trasę warto przestudiować lub nawet przerysować schemat tras i wyciągów, w przeciwnym razie na tym rozległym masywie można się pogubić, szczególnie w czasie mgły.
Nie należy się obawiać korzystania z wyciągów. Ponieważ technika w ZSRR stała na wiadomym poziomie, były one (i wciąż są) kupowane w Czechosłowacji i są utrzymane nie gorzej niż w PRL. Ceny przejazdów na Trościanie: długi wyciąg krzesełkowy tam i z powrotem - 4,50 hrn, orczyki 2-2,50 hrn, karnet na wjazd i zjazd krzesełkowym + 10 wjazdów orczykiem - 27 hrn.
Do większości wyciągów nie da się dojechać zwykłym samochodem. Pod Trościan kursują gaziki spod hotelu "Dynamo" (4 hrn od osoby), wielu Ukraińców zostawia samochody na hotelowym parkingu (niestrzeżonym). Gazika można zresztą "wynająć" na dowolną relację, również do ośrodków położonych z dala od centrum (portier w ośrodku powinien znać jakiś telefon).
W Sławsku działają wypożyczalnie sprzętu narciarskiego (również zachodniej produkcji). Ceny za narty i snowboard podobne: 25-40 hrn za dzień (w niektórych punktach za kolejne dni są zniżki). Niektóre lokalizacje:
przy hotelu "Dynamo", ul. Gagarina 21 (boczne wejście - prawe skrzydło)
naprzeciw hotelu "Perlyna Karpat", ul. Iwana Franki 8a (od stacji kolejowej w kierunku Politechnika)
Baza noclegowa
Państwowe i zakładowe ośrodki wczasowe chętnie przyjmują każdego, kto dysponuje odpowiednią kwotą pieniędzy. Im bliżej centrum wsi, tym drożej. Jednym z najdroższych hoteli jest "Dynamo" - od obcokrajowców (od osoby) 20$ za noc w "dwójce" (25$ z jedzeniem); dość obskurne wejście, portiernia jak za starych dobrych czasów, posiłki spożywa się w socjalistycznej stołówce bez jakiegokolwiek ogrzewania, natomiast pokoje są znakomicie wyposażone (czyste łazienki, plastikowe okna, nowe meble, telewizor). W ośrodkach położonych poza centrum (od strony Skola) ceny dla obcokrajowców wahają się od 5 do 15$ za noc.
Na usta ciśnie się wam zapewne pytanie: czemu tak drogo? Odpowiedź jest prosta - ceny windują nowi Ukraińcy i im podobni. Na szczęście dla mniej zamożnych turystów dostępne są też kwatery prywatne w cenie od 8 do 20 hrn za noc.
Jedynym, ale za to świetnym lokalem w centrum jest restauracja "Maksym" w domku obok poczty. Wnętrze jest bardzo sympatyczne, a ceny całkiem znośne: główne dania 8-14 hrn, frytki 3 hrn, herbata 1,50 hrn. Innych lokali na tym poziomie w Sławsku nie ma. Wieczorem w budkach przy ul. Gagarina działają mini-bary, a nawet dyskoteka.
Poczta znajduje się przy głównym pasażu i jest czynna do 19.00. Są kabiny telefoniczne na kartę. Sklepy i budki spożywcze mieszczą się w obszarze między stacją kolejową a przystankiem autobusowym. Przed stacją w godzinach rannych rozkładają się też straganiarze, a w niektóre dni przy torach (od stacji ulicą w stronę Skola) działa targ.
Zjeść i wypić można również na górze narciarskich tras (na pewno na Trościanie i Poharze). Okoliczni mieszkańcy oferują zimne napoje, herbatę z owocami (1-2 hrn), ciasta, kiełbaski, szaszłyki itp.

Inne miejscowości
Wyciąg narciarski znajduje się w Worochcie, jednak "na oko" warunki do jazdy nie są tam rewelacyjne, a w porównaniu ze Sławskiem Worochta wypada bardzo blado (chociaż sama miejscowość jest dużo ciekawsza).
Za to znanym ośrodkiem jest Drahobrat pod Bliźnicą w masywie Świdowca, już na Zakarpaciu. W latach 90. upadła tam stara młodzieżowa turbaza, ale wybudowano za to kilka nowych obiektów o dobrym standardzie. Ceny w okolicy 5-30$ za osobę za noc (dlaczego tak drogo - patrz wyżej). Ponieważ ośrodek jest położony wysoko i daleko od najbliższej szosy, więc dojechać doń można tylko wynajętym gazikiem z miasteczka Jasinia (50-100 hrn od samochodu).

zdzicho alboom II
05-02-2011, 14:00
Szlaki turystyczne
Wg relacji Sławomira Adamczaka z Klubu Obieżyświatów w Poznaniu. VII 1999.

Na Petrosa z Jasini płajem Łopuszanka
Szlak zaczyna się w Jasini na stacji kolejowej. Do stacji z centrum wsi główną szosą w kierunku Rachowa 20 min. (z szosy schodzimy w lewo przed kościółkiem, który znajduje się również po lewej; po prawej baza maszynowa, głębiej po lewej budynek szkoły; brukowana droga prowadzi do stacji).
Ścieżka zaczyna się za zabudowaniami stacyjnymi, kilka metrów za znakiem „Slużbowyj prochid”. Podchodzimy na grzbiet polami i łąkami, pokonując kolejne ogrodzenia (z dołu 30 min.). Na grzbiecie na lewo widoczny pomnik, kierujemy się stąd drogą na prawo i w żadnym wypadku nie schodzimy z głównej drogi (może być pokusa obejścia jakiegoś błota czy drzew inną całkiem przestronną drogą). Docieramy w ten sposób do dużej polany, na której prowadzony jest wypas bydła (od stacji 2 godz.). Przez polanę przechodzimy kierując się na zbocze w lewo, po drodze mijamy strumień z korytkiem (dobre miejsce na obóz, byle z dala od ścieżki, bo wieczorem schodzą nią owce). Droga pojawia się znów przed zboczem, skręcając w lewo w las i zaczyna podchodzić na płaj Łopuszanka, jednak grzbietu nie osiągnie. Obecnie granica lasu leży wyżej niż przed wojną, tak że droga idzie cały czas w lesie, wyłączywszy jedynie końcowe podejście na Petrosul. Po drodze kolejna rynienka z wodą (od dolnej polany 30 min.) i polanka (dobre miejsce na obóz, chociaż bardziej pochyło niż na dole).
Kiedy droga przechodzi na prawą stronę grzbietu, schodzimy z niej i kierujemy się na wierzchołek Petrosula. Należy się starać iść grzbietem, z niewielkim najwyżej odchyleniem na prawo lub lewo; na sam wierzchołek (od dolnej polany 2 godz.) najłatwiej podchodzi się środkiem grzbietu. Stąd dalej środkiem grzbietu na Petrosa ponad 1 godz. stromego podejścia. Według pasterzy, przed Petrosem, na lewo od grzbietu, pod dużym kamieniem jest źródło (pasterze planują postawić tam tyczkę, bo jest trudne do odnalezienia).

Z Pietrosa na Howerlę
Z Petrosa schodzimy na Przełęcz Harmanieską (stromo, 30 min.). Pod grzbietem z lewej uczęszczane przez Ukraińców obozowisko z wodą i masą śmieci. Droga jest bardzo wyraźna. Pod tablicą informacyjną Parku Narodowego miejsce na obóz (bez wody). Następne miejsce na obóz przed samą Howerlą (z Pitrosa 1.5 godz.), po lewej stronie drogi, a po prawej dość obfity strumyk. Podobno czasem nocujących tutaj czepiają się strażnicy (w ciągu 2 dni widzieliśmy raz w oddali dwóch). Stąd na szczyt Howerli 20 min. bez plecaków. Dalej w stronę Popa Iwana trasą X.


Z Howerli do Przełęczy Jabłonickiej [fragm.: Z Kukula do polany Prypir] (czasy bez plecaka)
Z Kukula schodzimy dawnym płajem granicznym. Ścieżka będzie niekiedy ginąć, gdyż na samej granicy rośnie teraz zagajnik; konieczne jest wówczas obejście zagajnika po trawie; poza tym wzdłuż grzbietu ciągną się cały czas okopy z I wojny światowej. W okolicy słupka 13/7 ścieżka ginie w trawie; w tym miejscu schodzimy do widocznej niżej drogi. Kawałek do tyłu drogą znajduje się rynienka z wodą. Na Hryhorynkę podchodzimy dawną granicą (około 1 godz. od Kukula); z niej (z różnych miejsc) niezłe widoki na Czarnohorę, Gorgany i Beskidy Pokuckie.
Za Hryhorynką znów schodzimy do drogi widocznej niżej po lewej. Słupki graniczne będą teraz coraz trudniejsze do odnalezienia, masy z nich po prostu już nie ma, Gudowski nie zda się więc na wiele. Za słupkiem 16/5 miejsce na obóz (raczej bez wody). Od słupka 17 (duży z lewej strony drogi, w lewo pod kątem prostym odchodzi szeroka przecinka) należy uważać. Za tym słupkiem droga graniczna zakręca w prawo i jeszcze raz w prawo, po prawej stronie drogi słupek 17/4; dalej droga rozwidla się, idziemy prawym jej ramieniem; zakręcamy w lewo; po lewej stronie słupek leśnictwa z numerem 13, po prawej taki sam, ale jeszcze bez numeru. Przed tymże słupkiem po prawej skręcamy w prawo pod kątem prostym, w słabo widoczną ścieżkę biegnącą wzdłuż widocznych okopów! (Droga w tym miejscu przestaje być drogą graniczną i idzie dalej na Wierch Debry. Słupka 17/5 (wspomnianego w Gudowskim) mimo długich i dokładnych poszukiwań nie udało mi się zlokalizować; być może został zastąpiony jednym z leśnych. W pewnym momencie ścieżka przechodzi na drugą stronę okopów, skąd wyraźne zejście na dość rozległą polanę z odnowioną chatą (poza sezonem wypasu miejsce na obóz, z pewnością gdzieś jest tu woda).
Podchodzimy na przeciwległe wzniesienie lewą krawędzią polany; na górnym skraju polany idziemy w prawo po linii okopów, a kiedy zaczyna się z nimi kicha, po prostu w dół wyraźną, całkiem szeroką przecinką. Na dole dochodzi droga z lewej (być może jest to droga, która na górnym skraju polany odeszła w lewo, wówczas można by zejść nią, zamiast na przełaj po okopach, ale nie miałem czasu tego sprawdzić). Niżej słupek 18/6 (od Hryhorynki być może 1.5 godz.), znajdujący się w rogu polany Prypir.
Dalej granica jest trudna do odnalezienia, przez ok. 20 minut szybkiego marszu nie odnalazłem żadnego słupka; marsz po grzbiecie jest bardzo uciążliwy, nawet bez plecaka (brak właściwie jakiejkolwiek ścieżki, w poprzek leżą drzewa). Koniec trasy IX nie został więc sprawdzony.

Z Worochty w stronę Jabłonicy przez Kiczerkę (czasy bez plecaka)
Ruszamy sprzed poczty w Worochcie i przechodzimy przez Prut mostem naprzeciwko. Za mostem dalej: w lewo, pod górę, a następnie zawracamy zboczem pod górę w prawo, kawałek przed ogrodzeniem, które pojawia się na drodze; po zawróceniu w stronę chaty, a przed nią znów zawracamy pod górę w lewo; po zaniknięciu drogi przez łąkę prosto do góry, gdzie trafiamy na drogę idącą wzdłuż wyciągu; w prawo, następnie wąwozem w lewo, do drogi, która prowadzi początkowo w prawo, ale później zaczyna biec w lewo do wyciągu.
Idziemy dalej tą samą drogą, przez las, następnie grzbietem nad końcową stacją wyciągu i domkami dla sportowców, znów przez las, a w końcu wychodzimy na otwartą przestrzeń (od początku 1 godz.). Stąd widoki na lesiste zbocze Magury; Chomiaka, Syniaka i Doboszankę; Petrosa i Howerlę (szczególnie ładne późnym popołudniem i wieczorem). Dalej droga prowadzi do wsi Jabłonica (ukr. Jáblunycia), zejście nie zostało jednak przetestowane. Według spotkanego gospodarza, od końca wyciągu do Jabłonicy jeszcze 1.5 godz.

Na Kukul z Worochty przez Kiczerę (czasy bez plecaka)
Z centrum Worochty szosą Tatarów-Żabie wychodzimy za pierwszą cerkiew, przechodzimy przez mostek i za nim schodzimy z szosy w prawo. Dalej z lewej strony wiaduktu, przez most na Prucie. Po jakimś czasie zawracamy w lewo do góry, a dalej przez tory kolejowe przejazdem dla samochodów; po drugiej (lewej) stronie torów idziemy wzdłuż nich dopóki się da, a następnie skręcamy wraz z drogą w lewo. Tą drogą idziemy w górę przez pola, pokonując kolejne płoty; na rozdrożu, gdzie odchodzi droga w prawo, my idziemy prosto w górę. Dochodzimy do sporej polany, przed sobą mając ścianę lasu; przez polanę w prawo do drogi, która idzie jej prawym skrajem i tą drogą w górę.
Na rozdrożu wybieramy drogę prowadzącą najbardziej pod górę (czyli skręcamy w lewo). Kiedy droga ta w końcu zanika, po prawej odszukujemy polanę z ławeczką i od tej polany idziemy znów drogą prowadzącą najbardziej pod górę (czyli środkową). Droga ta jest lekko rozjeżdżona i chwilami zanika, ale po prawej jest wyraźna ścieżka. Kiedy wyraźniejsza ścieżka odchodzi w prawo, idziemy dalej właśnie nią, obchodząc z prawej mały wzgórek. Na drodze może być błoto, ale w końcu robi się zupełnie sucho, z krótkimi tylko mokrymi odcinkami (przy strumykach); przy jednym ze strumyków, który spotykamy po długim odcinku suchego, jest rynienka. W pewnym momencie nasza, obchodząca wzgórze, droga skręca ostro w prawo, a prosto pod górę korytkiem podchodzi mniej widoczna ścieżka; być może prowadzi na wierzchołek Kiczery (ukr. Kíczera), ale nie zdążyłem tego sprawdzić. W pewnym momencie z prawej zaczyna prześwitywać płaj graniczny, a potem, za młodym lasem, wychodzimy na rozdroże, od którego zaczyna się zejście na przełęcz, a z tyłu z góry schodzi droga z wierzchołka Kiczery. Do przełęczy z Worochty ponad 2 godz.
Od przełęczy widać ślady krów; dość szeroka ścieżka podchodzi w okolicy korytka okresowego strumyka. W pewnym momencie ścieżka przecina strumyk i idzie dużym łukiem; na ostrym zakręcie ewentualnie miejsce na rozbicie namiotu, nieco niżej blisko strumyk. (a) Dalej tą ścieżką idziemy do przecięcia z korytkiem, a od tego miejsca prosto pod górę, na polanę. Stąd podchodzimy w górę w lewo, na polanę, na której stoi spory krzyż oraz chata pasterzy i szopa. Latem prowadzony jest tu wypas. (B) Innym sposobem dotarcia do krzyża jest nie skręcać prosto pod górę, ale od miejsca przecięcia ścieżki z korytkiem iść szybkim krokiem dalej około 6 min., do miejsca, gdzie przychodzi ścieżka z dołu. Skręcamy w jej węższe przedłużenie do góry i wychodzimy na polanę, po której podchodzimy w prawo do krzyża. Od chaty na grzbiet prowadzi wyraźna ścieżka, wychodzimy w okolice słupka 10/15 (jest to błąd w oznaczeniu, powinno być 11/15); niżej, po stronie zakarpackiej, widoczne rozległe osiedle pasterskie. Stąd na wierzchołek Kukula (w okolicy 11/2, żeliwny słupek) 15 min. szybkiego marszu, od początku trasy 3,5 godz. nie wchodząc na Kiczerę. Miejsce na obóz zaraz przed wierzchołkiem oraz dalej w lesie na małych polankach (są ślady ognisk)

zdzicho alboom II
05-02-2011, 14:03
Z polany Prypir do Worochty (czasy bez plecaka)
Od słupka 18/6 schodzimy prawym (patrząc na wschód) skrajem polany, do drogi, która biegnie dolnym skrajem polany. Tą drogą prosto na północ, a później w prawo w dół (po deszczu może być bardzo dużo błota), do dużej polany (zapewne jest to Lamparówka, ale obecnie zajmuje dużo większy obszar niż na mapie WIG), na której sporo domów (ludzie bardzo mili, niektórzy również bardzo biedni). Idziemy jej lewym (patrząc na północ) skrajem aż do skrzyżowania w kształcie litery „T”, na nim skręcamy w prawo w dół i tą drogą docieramy do wylotu tunelu kolejowego. W tym miejscu skręcamy wzdłuż toru w prawo, potem do góry na most, przechodzimy przez most i idziemy lewą stroną torów.
Mijamy dawną stację graniczną i (w głębi) urząd celny, należące do przejścia Woronenka-Lazeština między Polską a Czechosłowacją. Na przejeździe przechodzimy na prawą stronę toru i trzymamy się drogi przez dość długi czas, przechodząc pod długim wiaduktem, a później po prawej stronie widząc kolejny. Przy wejściu do wsi pole biwakowe „Hóstryj Hruń”. W ten sposób dochodzimy do miejsca przed wiaduktem w Worochcie, gdzie w górę zawraca szlak IX.S2.
Tutaj możemy iść dalej, pod wiaduktem, do szosy Tatarów-Żabie, lub też skorzystać z następującego szlaku. Zakręcamy drogą w lewo w dół, do ulicy; tą ulicą idziemy prosto, a następnie wraz z nią skręcamy w prawo i w lewo. Następnie skręcamy w prawo wzdłuż płotu (po jego prawej stronie), po prawej mijamy dom (jest to prywatna posesja, ale miejscowi korzystają z tego przejścia) i dochodzimy do furtki, przez którą przechodzimy i znajdujemy się nad Prutem; idziemy dalej nad rzeką w stronę centrum wsi i przez kładkę przechodzimy na drugą stronę rzeki. Po skarpie wychodzimy na szosę, do centrum w lewo przez przejazd kolejowy.

zdzicho alboom II
05-02-2011, 14:07
Czarnohora: z Howerli do Popa Iwana
Z Howerli do Popa Iwana
Z Howerli schodzimy na przełęcz pod Breskułem (jeżeli idziemy od Przełęczy Harmanieskiej, to szczyt Howerli można również obejść od południa [15-30 min.]). Kolejno zdobywamy szczyty Breskuła, Pożyżewskiej, Dancerza i Turkuła. Za Turkułem droga sprowadza do przełęczy, z której zejść można do Jeziora Niesamowitego, od którego z kolei można zejść na Zaroślak. Do Przełęczy Turkulskiej z Howerli ok. 3,5 godz.
Od przełęczy główna ścieżka trawersuje wierzchołek ze słupkiem 30, przy którym w lewo odchodzi ramię Szpyć (Szpic, na wierzchołek ok. 30 min.) Ze Szpyć prowadzą strome zejścia do kotła Gadżyny i dalej ścieżką w dół do wsi Bystrzec (Brystreć). Ciekawe są widoki na Małe i Wielkie Kozły (Malí / Welýki Kizli oraz Szpice, a także na stronę Zakarpacką i na Howerlę. Następnie szlak (czerwone kropki lub znaki biało-czerwone) wraca na grzbiet, ale wierzchołek Reber znów trawersuje; fani dwutysięczników mogą jednak zdobyć sam szczyt.
Za Rebrami ścieżka prowadzi do słupka 28, przy którym w prawo odchodzi ramię Gutin Tomnatka (na szczyt mniej niż 30 min.) W dół z tego samego miejsca stroma ścieżka sprowadza do jeziorka pod Gutin Tomnatkiem (15 min., z powrotem 30 min., w deszczu może być nieprzyjemnie). Jeziorko jest dobrym miejscem na obóz, szczególnie w czasie burz i ulewnych deszczów, jednak woda ma dziwny posmak. Do słupka 28 od Przełęczy Turkulskiej trawersem 1 godz. szybkiego marszu, po wierzchołkach 30-60 min. dłużej.
Od jeziorka po kamienistym zboczu na szczyt Gutin Tomnatka ok. 30 min. (bez plecaków); po drodze można podziwiać widoki na południową część Czarnohory z widocznym obserwatorium na Popie Iwanie. Jeziorko nosi czasem nazwę Brebeneskuł, a wzdłuż wypływającego z niego strumienia o tej samej nazwie można zejść przez klauzę Howerla do Łuhów na Zakarpaciu (trasa przez nas nie testowana, ale wiemy, że po drodze znajdują się osiedla pasterskie).
Od słupka 28 szlak podchodzi na Brebenieskuł (1 godz.). Przed ostatecznym podejściem na Brebenieskuł w prawo do tyłu odchodzi łagodniejsza ścieżka do jeziorka pod Gutin Tomnatkiem. Na Brebenieskule i następnym Munczele liczne ślady I wojny światowej - okopy, schrony, drut kolczasty. Szczyty Brebeneskuła, Munczeła, Dzembroni i 1870 można obejść trawersem. Od zwornika przy słupku 18 w lewo odchodzi ramię Smotreca (Smotrycz) - z Brebeneskuła 2-3 godz. w zależności od tego, czy korzystamy z trawersów. Stąd odchodzą szlaki do wsi Dzembronia, na Smotrec i do doliny Pohorylca. Jeżeli nie zamierzamy skręcać na Smotrec, można iść prosto w kierunku Popa Iwana trawersem zwornika z prawej strony.
Z okolic słupka 18 doskonale widać już obserwatorium, jednak na szczyt Popa Iwana (zwanego też Czorna Hora lub Czornohorec) jest jeszcze 150 m (w pionie) podejścia - ok. 1 godz., z powrotem 45 min. (bez plecaków 40 min., z powrotem 25 min.). Ze szczytu znakomite widoki na całą Czarnohorę, Karpaty Marmaroskie i Pokucie, poza tym wrażenie robi sam budynek obserwatorium - słynny Biały Słoń (dzisiaj już nie biały). W środku ślady po instalacji elektrycznej i ciepłowniczej, zachowała się też część stropów. Za Popem Iwanem zaczyna się strefa przygraniczna, stąd też na zejście do klauzy Balcatul lub doliny Pohorylca należy mieć zezwolienie.

zdzicho alboom II
05-02-2011, 14:08
Z Przełęczy Turkulskiej na Zaroślak
Z głównego grzbietu w okolicy Przełęczy Turkulskiej schodzimy do Jeziora Niesamowitego. Miejsce to jest tak zaśmiecone, a kosówka do tego stopnia przetrzebiona przez amatorów ognisk, że ostatecznie zakazano obozowania w tym miejscu. Szkoda, gdyż było to dobre schronienie na czas burzy lub deszczu - ale każdy, kto tam był, przyzna, że ewidentnie nie było innego wyjścia.
Od jeziorka idziemy kawałek dalej w stronę krawędzi kotła, a następnie skręcamy pod kątem prostym w lewo i znów w prawo, w wyniku czego powinniśmy trafić na austriacką drogę z czasów I wojny światowej, prowadzącą wzdłuż grzbietu Turkuła. Była ona w całości wyłożona kamieniami, do dzisiejszych czasów stan ten przetrwał jednak tylko fragmentarycznie.
W czasie deszczu cały ten szlak jest nie do przejścia ze względu na głębokie kałuże, błoto na wąskich odcinkach prowadzących po stromym zboczu oraz strome zejścia na samym szlaku. Dla lepszej orientacji zaznaczymy, że nie jest to niebieski szlak zaznaczony na mapie WIG, ale droga idąca wyżej, zaznaczona czarną, ciągłą linią.
Droga momentami zmienia się w wąską ścieżkę i trzeba przedzierać się przez kosówkę, jednak nie są to długie odcinki. Za Turkułem szlak przechodzi kolejno na zbocza Dancerza i Pożyżewskiej. Pod przełęczą między Pożyżewską a Breskułem gliniasta, wąska ścieżka sprowadza stromo w dół północno-zachodnim zboczem doliny Breskulca. Ostatecznie wychodzimy na łąkę, po której kierujemy się wzdłuż kosówki do przodu, a następnie w prawo wzdłuż kanału, przez strumień do drogi, którą idziemy w lewo, dochodząc do głównej drogi z Zaroślaka do stacji botanicznej. (Wg przewodnika Gudowskiego austriacka droga powinna nas doprowadzić prawie do samej stacji - a więc być może istnieje lepsze zejście, wg mapy WIG po południowo-wschodnim zboczu doliny Breskulca.) Na Zaroślak oczywiście w lewo, w sumie z głównego grzbietu 2,5 godz. szybkiego marszu.

zdzicho alboom II
05-02-2011, 14:09
Z Zaroślaka można się dostać do Worochty wyłącznie autokarem z wycieczką (2-3 hrn) albo prywatnym busem / samochodem - należy poczekać aż coś przyjedzie z dołu (ok. 50 hrn za busa). Wieczorem pozostaje tylko nocleg lub długa wędrówka drogą.

Ramię Smotreca i Stajek / Doliną Pohorylca na przełęcz między Smotrecem i głównym grzbiete.
Wędrówkę rozpoczynamy we wsi Jawornik (Jawirnyk) u podnóża Skorusznego. Miejscowość ta znajduje się wprawdzie już w strefie przygranicznej, ale posterunek straży granicznej jest dopiero w Szybenem, więc można tu dojechać bez zezwolenia, gdyż prawdopodobieństwo natrafienia na patrol w tym rejonie jest niewielkie.
Od przystanku autobusowego idziemy do przodu (w kierunku jazdy autobusu) przez wieś, aż do schodzącego z prawej strony strumienia Podorowaty, za którym (wciąż po prawej) stoi budynek leśnictwa, zaznaczony na mapie WIG. Stąd kierujemy się w górę ścieżką biegnącą po prawej stronie strumienia. Ścieżka dochodzi do drogi, która wchodzi w las i prowadzi do rozwidlenia, od którego kierujemy się wciąż w górę blisko strumienia. (Według miejscowych, po ok. 2 km [czyli równie dobrze po 0,5 km albo po 4 km] powinna odejść w prawo droga na grzbiet Skorusznego, którą jednak uczestnicy wyprawy musieli przeoczyć - dlatego kontynuujemy jak następuje. Jeżeli ktoś trafi na właściwą drogę - niech zapisze swoje obserwacje i się z nami skontaktuje. W każdym razie miejscowi nie potwierdzili takiego przebiegu ścieżki, jak na mapie WIG.)
W ten sposób dochodzimy do rozwidlenia (ze wsi 1-2 godz.), na którym można skręcić w lewo nad potok lub iść prosto. Idziemy prosto do polany po wyrębie i dalej, coraz stromiej pod górę. Drogę (chwilami przechodzącą w ścieżkę) przecina kilka strumyków, płynących fragmentami po niej. W ten sposób droga wyprowadza nas na dość rozległą polanę po bardzo starym wyrębie (maliny, porąbane pnie).
Przed nami sączy się nikły strumień, za nim i po prawej stronie powyżej zalesiony grzbiet; po lewej widać zalesione przeciwległe zbocze doliny Podorowatego. Z tego miejsca, kierując się w górę i do tyłu, wychodzimy na trawiasty garb, a następnie na kolejny, po którym wspinamy się w górę do lewego górnego rogu polany (być może łatwiej można tu dojść wzdłuż poprzedniego strumienia - patrz szkic). Tu odnajdujemy krowią ścieżkę idącą stromo pod górę, do niedalekiej już ścieżki trawersującej zbocze Skorusznego (ze wsi ok. 3 godz.).
Teraz droga jest już prosta - ścieżką kierujemy się w lewo (wzdłuż okopy), po 15 min. dochodząc do odejścia mniej wyraźnej ścieżki w lewo w dół. Możemy z niej skorzystać lub kontynuować okrążanie grzbietu, aż do kolejnej, wyraźniejszej ścieżki schodzącej w lewo w dół. Wciąż wyraźny trawers prowadzi dalej do wsi Dzembronia (kawałek dalej zza drzew widok na wierzchołek Stajek), natomiast my wybieramy zejście w lewo do małej polanki. Od niej lewą ścieżką stromo, ale niezbyt długo pod górę; ścieżka, nieco klucząc, wyprowadza nas na rozległą polanę pod Stajkami (1745), wykorzystywaną na wypas koni.
Dobre miejsce na nocleg znajduje się w pobliżu północno-zachodniego rogu polany. Na dojściu kilka strumyków (w tym jeden znaczniejszy) i niknące ścieżki. Dochodzimy w ten sposób do ścieżki wchodzącej w las (nieistniejący jeszcze na mapie WIG) w kierunku zachodnim, która przekracza strumień i po kilku minutach wyprowadza nas na kolejną, mniejszą polanę z ruinami chaty (od rozdroża na trawersie Skorusznego ok. 1-1,5 godz.). Strumień jest obfity i zaopatrzony w rynienkę, więc jego okolice są dobrym miejscem na obóz.
Dalsza droga nie jest jasna. Przewodnik Gudowskiego mówi tylko (w przeciwnym kierunku): „Ze Stajek rozpościera się piękny widok” itd., „można zejść przez Skoruszny (1551) do Zełenego”. Według mapy WIG, ścieżka powinna trawersować wierzchołek 1745 od północy i wyprowadzić nas na przełęcz między wierzchołkami 1745 i 1782; takiej ścieżki nie udało nam się zlokalizować (przez cały dzień) w lesie powyżej drugiej polany, chociaż natrafiliśmy na kamienne kopce, mający zapewne jakieś znaczenie. Innym problemem byłoby z pewnością przedzieranie się przez kosówkę, kiedy las się skończy (a kończy się, gdyż widać to wyraźnie z wierzchołka 1782). W związku z tym proponujemy dostać się na wierzchołek 1745 od południa, według następujących wskazówek.
Główną (większą) polanę opuszczamy nieopodal jej lewego górnego rogu (patrząc od Skorusznego w stronę wierzchołka Stajek 1745). Idąc od strony drugiej (mniejszej) polany na południe, musimy wejść na garb, później kolejny; za tym drugim garbem podchodzimy w górę do granicy lasu (nie ma jej na mapie WIG) i kierujemy się w lewo wdłuż niej. W ten sposób trafiamy na wyraźną ścieżkę o nieco zamaskowanym przez świerczki wejściu; ścieżka wyraźnie służy do prowadzenia koni na pastwisko. (Wyjście z polany w stronę Skorusznego można zlokalizować w następujący sposób. Należy stanąć na polanie między dwoma grupami skał na szczycie Stajek i spojrzeć na wschód. Przed sobą widzimy garb, po którego prawej stronie należy szukać ścieżki schodzącej w lewo w dół [ale nie wchodząc na kolejny garb po prawej].)
Ścieżka prowadzi początkowo po poziomicy, a następnie zaczyna podchodzić wyżej, okrążając jednocześnie Stajki i wychodząc na grzbiet przy bajorku. Według mapy WIG już wcześniej powinna zawrócić pod górę ścieżka lekko trawersująca wierzchołek 1745 z prawej, jednak wydaje nam się, że musiała ona zarosnąć (gdyby ktoś ją odnalazł, prosimy o maila). Od bajorka na południe schodzi ścieżka zapewne do Jawornika, natomiast druga ścieżka idzie górnym brzegiem bajorka i przewija się na drugą stronę grzbietu, po czym schodzi sporo w dół, do podmokłej polanki, a następnie do drugiej, suchej, z obudowanym kamieniami źródłem (od polany pod Stajkami 1-1,5 godz., dobre miejsce na obóz). Ze ścieżki pierwsze widoki na Popa Iwana z budynkiem obserwatorium.
Są tu dwie możliwości: zejść przez las do doliny Pohorylca i do trasy X.5 lub też zdobyć Stajki i zejść dopiero z nich. Aby wejść na szczyt Stajek 1745, niewyraźną ścieżką idziemy dalej pod górę, dochodzimy do bajorka i drugim z kolei kamienistym żlebem (lub lasem po jego prawej stronie) zaczynamy wspinaczkę pod górę. Jeżeli trzymamy się prawej strony żlebu, to po uciążliwej wspinaczce przez las, a następnie przedzieraniu się przez choinki i wreszcie przez kosówkę, lądujemy na przełęczy na południe od wierzchołka 1745. Stąd wąską ścieżką na szczyt 5 min. (od polany ze źródłem ok. 1 godz.). Ze szczytu widoki na południowy kraniec Czarnohory i całe ramię Smotreca. Na południe grzbietem schodzi wyraźna ścieżka, ale trudno powiedzieć, czy nie zanika po wejściu w las; widać, że prawie cały grzbiet Stajek na południe od szczytu 1745 jest porośnięty lasem, z niewielkimi jedynie plamami łąk. Natomiast na północny zachód ciągną się pola kosówki, podchodzące aż do podnóża Smotreca (samo podejście na Smotreca z przełęczy za wierzchołkiem 1782 jest prawie w całości odsłonięte); jaśniejsze plamy pojawiają się jedynie na wierzchołku 1782, niewielkie również na przełęczy niżej.
Od tego momentu towarzyszą nam okopy i zasieki z I wojny światowej (trzeba uważać na zdradliwe rowy i zwoje drutu kolczastego). Schodzimy kierując się do wierzchołka 1782, położonego nieco z boku (na prawo) od linii wierzchołek 1745 - Smotrec (Smotrycz). Należy przy tym utrzymywać taki kurs, by kosówki było jak najmniej - a więc po samym grzbiecie lub trochę na lewo od niego. Przedzieramy się w ten sposób do skałki na przełęczy, a z niej po dość krótkim podejściu wychodzimy na wierzchołek 1782, na którym znów liczne ślady I wojny, z wielkim schronem lub cysterną na czele.
Jak przewiduje trasa X.4, z wierzchołka 1782 można (teoretycznie) przedrzeć się przez kosówkę do podnóża Smotreca, skąd jeszcze co najmniej 200 m podejścia na szczyt, jak się wydaje, w większości po odkrytym terenie, co będzie z pewnością ulgą dla nóg. Szacuję, że przejście na szczyt ze Stajek 1782 zabrałoby minimum 3 godz., a może więcej.
Można również cofnąć się do skałki na przełęczy między wierzchołkami 1782 i 1745 i od niej zejść prosto w dół do doliny Pohorylca i trasy X.5, obierając azymut na Popa Iwana (co uczyniła nasza wyprawa). Zejście (opuszczamy w tym momencie trasę X.4) odbywa się początkowo przez kosówkę, później przez choinki, a na koniec przez stary las; kierując się na dość długo widoczne obserwatorium (a więc nieco w górę doliny), przekraczamy kolejne strumienie. Na dole wychodzimy na całkiem wysoką skarpę, pod którą płynie znaczny potok (jest to właśnie Pohorylec), wzdłuż przeciwległego brzegu którego idzie szeroka ścieżka (trasa X.5), a za nią - skarpa podobna do tej, na której stoimy. (Możliwe, że trafi się w inne miejsce doliny, jednak Pohorylec jest na tyle szerokim potokiem, a ścieżka na tyle wyraźna, że nie sposób pomylić właściwej doliny Pohorylca z jakąś boczną). Zejście ze Stajek zajmuje 1-1,5 godz., na skarpach dobre miejsca na obóz.
Dalej kierujemy się oczywiście w górę doliny. Po 10-30 minutach powinniśmy osiągnąć średniej wielkości polanę; tuż przy ścieżce, z prawej strony, chata z pryczami, garnkami, piecem i miejscem na ognisko, za nią ścieżka prowadzi do małej tamy na Pohorylcu (można się wykąpać). Idziemy dalej główną ścieżką, która za polaną przechodzi na prawą (w kierunku ruchu) stronę Pohorylca i zaczyna podchodzić do przełęczy, przekraczając kilka strumieni. Ścieżka jest prawie cały czas wyraźna. Po 45 min. dochodzimy do ruin schroniska AZS (miejsce na obóz z wodą), a po kolejnych 15 min. wychodzimy na przełęcz między Smotrecem a głównym grzbietem Czarnohory. Stąd do ścieżki na głównym grzbiecie (w prawo lub w lewo trawersem zwornika ze słupkiem 18) jeszcze 20 min.

zdzicho alboom II
05-02-2011, 14:10
Beskidy Pokuckie: wokół doliny Prutca Czemegowskiego
Rokieta Wielka (czasy bez plecaka)


(a) Z Mikuliczyna na Rokietę Wielką przez Wipczynę*
Ruszamy ze stacji kolejowej w Mikuliczynie (ukr. Mykulyczyn) do szosy, szosą w lewo obok cerkwi, a później przystanku autobusowego (wisi rozkład jazdy) i rady wiejskiej. Z szosy skręcamy w prawo w drugą drogę za drugim mostem (licząc od cerkwi). Z asfaltu schodzimy w prawo na pierwszym rozwidleniu i trzymamy się tej drogi, mijając po lewej mały mostek na ścieżce prowadzącej ze szkoły. Na kolejnym rozwidleniu w prawo, na skrzyżowaniu w lewo i znów w lewo. Droga wyprowadza nas ponad wieś, do skrzyżowania z krzyżem; na nim w prawo pod górę.
Idziemy dość długo, a na następnym rozdrożu (nasza droga, o ile pamiętam, skręca tam ostro w prawo przechodząc po poziomicy na drugą stronę dolinki) w lewo pod górę, wychodząc z lasu na łąkę. (Droga omija wzgórze z prawej strony. Próbowałem przejść przez jego szczyt, ale musiałem zawrócić, bo początkowo wyraźna ścieżka zginęła w gęstwinie. Wydaje się więc, że trzeba je obejść.) Kierujemy się grzbietem nieco na lewo; na prawo widoczna jest Rokieta Wielka z masztem stacji przekaźnikowej. Na szczycie wzniesienia dostrzegamy na lewo w dole drogę, do której schodzimy i wychodzimy nią na grzbiet główny na Wipczynie. Tam skręcamy w prawo i idziemy drogą po grzbiecie (początkowo mało widoczna). Na samym szczycie Rokiety Wielkiej (z Mikuliczyna 3 godz.) znajduje się stacja przekaźnikowa, którą omijamy z lewej.

* Nie zapisałem sobie obserwacji terenowych, więc jest pewne (choć małe) prawdopodobieństwo, że pamięć mnie zawodzi i wchodziłem przez Kiczerę, ale wydaje mi się, że między moim płajem a Rokietą widziałem jeszcze jeden, bardziej zalesiony płaj, co zgadzałoby się z ukraińską mapą jeżeli by przyjąć, że podchodziłem płajem odchodzącym od Wipczyny.

zdzicho alboom II
05-02-2011, 14:11
(b) Z Rokiety Wielkiej do Mikuliczyna ramieniem Gorgana.
Idąc od północy, za Rokietą Wielką zawracamy kamienistą drogą Berezów-Mikuliczyn i trzymamy się jej aż do samej wsi. Prowadzi ona przez wierzchołek pierwszego wzniesienia, drugie omija z lewej, trzecie (zalesione, zapewne wierzchołek Gorgana) omija z prawej. Po drodze mijamy zaczopowany odwiert naftowy oraz trzy zadaszone ławeczki. Po wyjściu z lasu zaczynają się zabudowania wsi; na skrzyżowaniach zawsze kierujemy się po prostu w dół. Najważniejsze są dwa skrzyżowania: przed pierwszym, jeszcze przed wejściem w zwartą zabudowę, nasza droga zawraca i schodzi po zboczu w dół, do doliny chyba Prutca Czemegowskiego, gdzie łączy się z podobną drogą schodzącą z przeciwległego zbocza; dalej idziemy w dół potoku; na drugim, w kształcie litery „T”, już w obszarze zwartej zabudowy Mikuliczyna, gdzie nasza droga łączy się z asfaltową, idziemy prosto asfaltową, która doprowadza nas do szosy Nadwórna-Rachów (od Rokiety Wielkiej szybkim marszem o dziwo aż 2 godz., a przecież niby i w dół, więc szybciej, i bez odcinka po grzbiecie od Wipczyny, więc krócej).


Świdowiec

Na Bliźnicę z Rachowa Płajem Bliźnickim
Od dworca kolejowego w Rachowie idziemy przez most na Cisie w stronę kościółka rzymskokatolickiego służącemu miejscowym Węgrom. Od skrzyżowania przy kościółku - do centrum miasta na lewo, do szlaku w prawo ulicą biegnącą nad rzeką. Po kilkuset metrach skręcamy w dolinkę w lewo, jest żółty szlak. Trzymając się ciągle tej ścieżki (mimo że szlak czasem znika) dochodzimy do utwardzonej drogi, którą podążamy dalej w górę; wokół łąki. W końcu droga przechodzi przez las i wyprowadza na rozległe łąki (z Rachowa 4 godz., chociaż Gudowski podaje mniej niż 2,5); przed nami ściana lasu, natomiast droga rozwidla się. W tym miejscu dobre miejsce na obóz. Woda w rurze, należy się wrócić ok. 100-200 m, rynna znajduje się poniżej drogi, po prawej stronie patrząc w dół.
Na Bliźnicę skręcamy w prawo i idziemy dalej główną drogą, rezygnując z niej jednak tam, gdzie wiązałoby się to z dużym nadłożeniem drogi (często omija ona pagórki dość długimi łukami). Dumeń obchodzimy z lewej strony (góra z dużym masztem). Po przejściu kilku wzgórz straciliśmy nieco orientację; wzgórze ? - 1383 lub 1439 (Bielińska Ściana, 2,5 godz. od rozdroża przed Dumeniem) - można obejść drogą z lewej strony; na następne należy się wdrapać prosto do góry, a tam w prawo i znów w lewo (droga, która przed tym drugim wzgórzem skręca w lewo, za nim się już nie pojawia); trzecie (chyba) z kolei wzgórze to już Stare, które należy obejść drogą z lewej, jeżeli nie chcemy pakować się pod górę i w dół w trawie. Za Starymi możliwość noclegu z lewej strony drogi, przed zagrodą. Woda w rynience (bardzo niewielki przepływ) za zagrodą, z lewej strony drogi. Można też przenocować za strumieniem, do którego dociera się idąc główną drogą za zagrodę, okrążając wzgórze z lewej strony (1,5 godz. od Bielińskiej Ściany).
Od strumyka należy albo wrócić mniej więcej do rynienki i stamtąd uderzać pod górę, albo iść dalej, nie schodząc jednak w dół, tylko wąską ścieżynką odchodzącą w pewnym momencie w prawo do góry. Ścieżynka ta kończy się wkrótce, więc należy się kierować do góry w tył, obchodząc pagórek, aż do małego strumyka, który przekraczamy i szukamy drogi, która przychodzi od strony wzgórza 1459. Jest to droga, którą szlibyśmy w górę od rynienki. Tą drogą dalej pod górę. Wzgórze 1569 (czyli to, które jest przed nami) należy się starać obejść z lewej strony - z prawej ścieżka stopniowo znika i musimy znów pchać się po trawie pod górę na przełęcz; na tejże przełęczy wyraźnie widać ścieżkę, która jakby obchodziła 1569 z lewej strony. Kiedy staniemy już na przełęczy za 1569 (2 godz. od zagrody za Starymi), przed sobą mamy szczyt Bliźnicy 1878.
Teraz naprawdę trudno nam powiedzieć, co należy robić. Być może pakować się po trawie przed siebie na Bliźnicę-1878. Myśmy poszli wyraźną ścieżką w lewo, pod grzbietem; po zaniknięciu ścieżki - po trawie, mniej więcej po poziomicy; ścieżka znów się pojawia i prowadzi do kamienistej dolinki wyschniętego potoku. Wspinamy się nią na grzbiet Bliźnicy, wychodząc na przełęcz między szczytami 1878 a 1883, a z przełęczy na główny wierzchołek Bliźnicy (1883) (dość stromo, ale niedługo; w sumie 2,5 godz. od przełęczy za 1569).

zdzicho alboom II
05-02-2011, 14:12
Spod Tempej do Dubowego Płajem Apeckim
Szlak zaczyna się na przełęczy między Ungariaską a Małą Kurtiaską. Wyraźna droga prowadzi przez Małą i Wielką Kurtiaską pod masyw Tempej, a następnie skręca w lewo i jako wąska ścieżka zaczyna go obchodzić. W dole słychać spływające z gór strumienie dające początek Małej Szopurce. Za Tempą (2,5 godz. od początku szlaku) ścieżka schodzi w dół połoniną, a my kierujemy się po łące w lewo, na widoczny garb (możliwy obóz, woda w strumieniu po prawej stronie garbu, patrząc w stronę Apeckiej; jeżeli zejdzie się trochę niżej, to robi się on dużo bystrzejszy).
Z garbu schodzimy w dół w lewo, kierując się na widoczny grzbiet Płoskiej. Na dole trafiamy na ścieżkę, która prowadzi do góry. Na Płoskiej (1 godz. od końca grzbietu Tempej) należy szukać jakiejś ścieżki w lewo na głównym szczycie, nie schodząc z grzbietu. My na żadną nie trafiliśmy, ale może nie szukaliśmy zbyt dobrze. Jeżeli zejdzie się w dół do schronu, to trzeba od niego iść na lewo od strumyka (może być nieco w dół), aż do odnalezienia ścieżki idącej po grzbiecie (na pewno gdzieś jest). My poszliśmy prosto po prawej stronie strumyka (przez polankę), co było dużym błędem - należy się potem wspinać na drugi brzeg, który na dole jest już dość wysoki i stromy, i porośnięty jeżynami, malinami i świerczkami; tam już ścieżka jest łatwa do odnalezienia).
Podejście na Apecką jest orientacyjnie łatwe (szeroka droga), ale długie i pod koniec bardzo strome. Ze szczytu (z Płoskiej 2,5 godz. niewłaściwą drogą, dobrą drogą ok. 1,5 godz.) przy dobrej pogodzie bardzo rozległe widoki, na Rumunię i prawie całe Gorgany.
Przed Apecką (na przełęczy) skręcamy w prawo, kierując się na zachód na widoczne wzgórze, które można obejść z prawej lub przejść przez nie prosto. Za wzgórzem zagroda pasterska, a dalej, na polankach lub szerokim poboczu miejsca na nocleg, raczej bez wody (trzeba się liczyć z faktem, że ziemia ma tu prywatnych właścicieli). Dalej droga prowadzi nas do wsi (dość wysoko podchodzi nędzny asfalt, są jednak skróty). Należy uważać na dole, aby nie pogubić się w plątaninie ścieżek; w razie czego należy się pytać o drogę gospodarzy (ścieżki często przechodzą przez gospodarstwa). Tą drogą spod Apeckiej do Dubowego 2,5 godz.
Jeżeli chcemy uniknąć długiego schodzenia po asfalcie, do wsi należy schodzić poprzednim ramieniem (z przełęczy przed Apecką należy się cofnąć).

Z Bliźnicy do wsi Świdowiec
Wyraźnym szlakiem schodzimy do przełęczy między wierzchołkami 1762 i 1553, a z niej szeroką drogą do ubogiego osiedla pasterskiego. Z osiedla można iść z powrotem pod górę drogą na prawo (patrząc w górę) od tej, którą zeszliśmy z przełęczy - do prywatnych schronisk (15 hr noc). Do turbazy „Drahobrát” (nieczynnej; z Bliźnicy 1,5 godz.) natomiast dalej w dół, jest to ciemny budynek po prawej stronie drogi, wokół niego kilka szop, w jednej z nich działający piec. Przed turbazą działający hydrant, na lewo od niej polana - można się rozbić, chociaż pewnym problemem jest obecność końskich odchodów.
Droga skręcająca za turbazą w prawo (szlak niebieski) idzie do wsi Świdowiec; droga na lewo (szlak żółty) - nie wiadomo, przynajmniej sam żółty szlak schodzi w końcu do niebieskiego. Trudno cokolwiek wyrokować o właściwej drodze do Jasini. Turbaza niestety znajduje się na granicy arkuszy „Rachów” i „Rafajłowa”, co spowodowało, że jej otoczenie nie jest zbyt dobrze odwzorowane; w każdym razie droga skręcająca obok turbazy na arkuszu „Rafajłowa” nie jest tą drogą, która w rzeczywistości idzie przy turbazie i skręca zaraz za nią w prawo - ta droga jest nowsza i zaznaczona wyłącznie na arkuszu „Rachów”.
Idąc drogą skręcającą w prawo, dochodzimy do miejsca, w którym droga została zerwana przez powódź; zastępuje ją ścieżka za prowizorycznym mostkiem, mniej więcej cały czas prosto, z początku pod górę. Na końcu zastępczej ścieżki polana (40 min. od „Drahobratu”), na której znajduje się turbaza „Swidoweć” (sprawia dobre wrażenie, czynna, 4 hr za noc).
Za budynkiem kładka przez potok, za nią należy iść ścieżką w prawo i do góry, aż do całkiem szerokiej drogi. W kilku miejscach znów konieczne obejścia skarpą, nie zawsze wygodne, a w końcu należy się przeprawić wpław na drugi brzeg potoku. Przy wejściu do wsi Świdowiec leśnictwo (2,5 godz. od „Drahobratu”). Do przystanku autobusowego i sklepu - w lewo (w stronę Jasini).

Z Czarnej Cisy na Tatulską doliną potoku Stanisław
Do Czarnej Cisy można się dostać autobusem z Jasini (odjazdy rano i ok. 15-tej) lub piechotą (2 godz. do poczty). Przez wieś idziemy główną drogą, początkowo prawym (geograficznie), a następnie lewym brzegiem rzeki, aż do osiedla, które na mapie WIG nazywa się po czesku „Pod Poharským”; przy ujściu Dołżycy rozdroże i sklep (30 min. od poczty). Dalej lewą drogą; mijamy leśnictwo z tartakiem i dochodzimy do mostu przez Czarną Cisę, który prowadzi w dolinę Stanisława (ale nie jest to pierwszy, duży most). W dolinie zerwany most na lewą (patrząc w kierunku podróży) stronę w odbudowie; dalej lewą stroną potoku, znów mostem na prawo, za nim schodzimy z głównej drogi (która idzie w kierunku mniej więcej przedłużenia mostu). Stąd przez mały mostek pod górę, bardziej wzdłuż potoku (dawna droga idąca dołem w odbudowie). Całkiem szeroką ścieżką idziemy dłuższy czas, w końcu (3 godz. od Pod Poharským) schodzi ona w dół na polanę (bardzo pochyła, lepsze miejsce na nocleg raczej przy drodze nad potokiem).
Od polany starą drogą nad potokiem, na drugą stronę wpław i dalej wzdłuż potoku, przez polanę, kawałek za nią po przerzuconym drzewie wracamy na prawą stronę. Dalej kamienistą doliną w górę doliny. W pewnym momencie musimy znów skorzystać z obejścia zerwanej drogi; kiedy ścieżka prowadząca górą zanika, schodzimy w dolinę, gdzie droga już znów jest (zejście stromą skarpą). Drogą dochodzimy do przestronnej polany (dobre miejsce na obóz, od Pod Poharským 4,5 godz.). Stąd dalej drogą, która za polaną, w lesie, zaczyna się oddalać od potoku. Po godzinie droga doprowadza nas do starego osiedla pasterskiego (używane tylko dwa szałasy).
Przed osiedlem droga zaczyna skręcać w prawo, tak że w efekcie jest chyba pod kątem 70° do swojego pierwotnego kierunku. Przechodzimy nią przez osiedle, za którym skręcamy od razu ścieżką w prawo, a następnie wraz z nią zawracamy pod górę. Kierujemy się na małą, samotną chatkę, w której wciąż urzędują pasterze. Przy chatce skręcamy w górę, a za chwilę w lewo w las, przez małe potoczki. Kiedy ścieżka lekko zaniknie, idziemy w prawo, do góry. W ten sposób wychodzimy na wielką polanę. Przed nami podejście na główny grzbiet Świdowca. Na prawo wyżej kocioł, z którego brzegu widok na Howerlę z Pietrosem i Szeszulem
Z polany wspinamy się po trawie stromo w górę; wyżej uschnięta kosówka. Wychodzimy na główny grzbiet na południe od Worożeskiej. Poniżej grzbietu od strony zachodniej trochę równego miejsca na rozbicie namiotów (od osiedla pasterskiego 2 godz.). Nieco niżej idzie główna droga, zaznaczona na mapie. Jest też sporo małych strumyczków, ale są zbyt nikłe, żeby można było z nich nabrać wody, za to kawałek w dół spore oczko wodne (dno bardzo muliste, ale woda po przegotowaniu na pewno zdatna do picia).
Stąd na szczyt Tatulskiej droga jest oczywista, ok. 20 min.

zdzicho alboom II
05-02-2011, 14:22
Sywula - najwyższy szczyt Gorganów

Niewiele zostało już w Europie terenów górskich mogących nosić miano naprawdę dzikich. Na miano takich zasługują bez wątpienia Gorgany na Ukrainie. Zwane są najdzikszymi górami Europy i nie bez przyczyny. Przez wiele długich lat po wojnie Gorgany (jak też całe Karpaty Wschodnie) stanowiły dla polskich turystów przysłowiowe marzenie ściętej głowy. Wielu starych turystów z rozrzewnieniem przypominało sobie słynne przedwojenne "wyrypy", nie wierząc zapewne, aby kiedykolwiek były możliwe do powtórzenia. A jednak! Pod koniec lat osiemdziesiątych pierwsi polscy turyści zaczęli na nowo odkrywać owiane już prawie nimbem legendy góry. Początkowo bardzo rzadko i z wieloma trudnościami, później w niepodległej już Ukrainie coraz częściej i śmielej. Głównie jeżdżono w Czarnohorę, z racji tego, że była bardziej znana z różnej literatury (łatwiej było dorwać się do różnych opisów), jakoś bardziej popularna, a ponadto wyższa niż Gorgany. Nie znaczy to jednak, że piękniejsza.
W Gorgany turystów przyciąga przede wszystkim niedostępność, brak zagospodarowania i dzikość tych gór. Bez wątpienia można zaryzykować twierdzenie, że Gorgany są teraz o wiele dziksze niż za czasów, kiedy należały do Rzeczypospolitej. Kiedyś było tu 11 schronisk, teraz nie ma żadnego, nie licząc kilku turbaz, leżących jednak na obrzeżach i w praktyce nieprzydatnych dla dłuższych górskich wędrówek. Nie ma tu żadnych szlaków turystycznych, bezpiecznie i bez błądzenia doprowadzających do celu. Jest natomiast nieujarzmiona przyroda, prawdziwy "oddech przestrzeni", niczym nieskrcpowana możliwość poruszania się w terenie, możliwość palenia ognisk i przede wszystkim mało turystów, czyli wszystko to, co w większości naszych gór jest nieosiągalne.

Wędrowanie po Gorganach

Gorgany stawiają przed turystami bardzo wysokie wymagania. Turysta przywykły do chodzenia po dobrze oznakowanych szlakach tatrzańskich czy bieszczadzkich, na których właściwie nie ma jak zabłądzić i nie trzeba interesować się topografią, nie ma tu czego szukać. Nie ma tu szlaków, w związku z czym wędrowiec powinien posiadać umiejętność wyszukiwania drogi w terenie. Umiejętność tę powinien poćwiczyć wcześniej choćby w bardziej cywilizowanych polskich Beskidach. Znajomość posługiwania się mapą i kompasem to tutaj pierwsze przykazanie, a korzystanie z tych rzeczy bynajmniej nie przynosi nikomu ujmy.
Najłatwiej jest chodzić główną granią, stanowiącą jednocześnie dawną granicę polsko-czechosłowacką. W tym wypadku turystę prowadzą istniejące w większości do dzisiaj dawne słupki graniczne. Są one ponumerowane, numeracja ta jest naniesiona na przedwojenne mapy tych terenów. Dzięki temu jeżeli nawet doszło by do pobłądzenia, jeżeli znajdziemy słupek i posiadamy mapę możemy stwierdzić, w którym miejscu się znajdujemy. Główna grań Gorganów nie jest oczywista. Odchodzi od niej wiele grani bocznych, częstokroć o wiele wyższych. Ponadto spora jej część prowadzi terenem leśnym, w którym orientacja jest trudna. Jeżeli znajdziemy się w miejscu, od którego odchodzi kilka grani i nie wiadomo, w którą stronę się udać, a znajduje się obok nas słupek, sytuacja jest do uratowania. Jeżeli popatrzymy na niego z góry to zobaczymy wykucie w kształcie krzyżyka. Obok niego po przeciwnych stronach znajdują się dwie kreski-wgłębienia wskazujące kierunki, w których mają być następne słupki, czyli w tym wypadku wskazują grań główną. Jeżeli zdecydujemy się na wędrówki różnymi bocznymi graniami, musimy liczyć tylko na mapę, kompas i własne umiejętności.
Wybierając się na wędrówki po Gorganach, należy mieć odpowiednie przygotowanie kondycyjne, są to bowiem góry bardzo rozległe. Same podejścia do interesujących rejonów dolinami z miejscowości, do których można dojechać wynoszą częstokroć ponad 20 kilometrów. W praktyce każda wycieczka musi trwać co najmniej kilka dni. W wyższych partiach gór stare szlaki turystyczne, teraz niewyraźne ścieżki, często są pozarastane kosodrzewiną. Nierzadko też trzeba przedzierać się przez wiatrołomy, a niekiedy najprostszym zejściem do dolin są "drogi" na przełaj przez ostępy leśne. Cały sprzęt i wyżywienie turysta musi nosić ze sobą, po opuszczeniu wiosek nie ma bowiem możliwości zakupu czegokolwiek po drodze.
Jak już było mówione nie ma tutaj schronisk, nie można więc liczyć na wygodny i pewny nocleg. Wprawdzie od czasu do czasu spotyka się szałasy lub chaty drwali, nie można jednak na nie za bardzo liczyć. Namiot musi być więc podstawowym wyposażeniem każdego wybierającego się w Gorgany. Noszenie namiotu ma jednak i dobre strony dowolnie można sobie dobierać miejsca biwaków. Jedynym ograniczeniem jest tylko konieczność znalezienia miejsca, w którym będzie woda. Nie jest z tym jednak aż tak źle, wędrując granią główną Gorganów raczej każdego dnia napotyka się miejsca biwakowe, w pobliżu których znajduje się woda.

Najwyższym szczytem Gorganów jest Sywula 1836 m npm, leżąca w Gorganach Środkowych. Wycieczka na nią wymaga co najmniej trzech dni. Najkrótsza droga na Sywulę prowadzi z Osmołody, jednakże pod względem historycznym jak i krajoznawczym o wiele ciekawsze jest wyjście na nią z połączeniem przejścia przez grań główną Gorganów z południa na północ.

zdzicho alboom II
05-02-2011, 14:23
Z Brustur na Przełęcz Legionów

Z Brustur, dużej wsi zakarpackiej założonej przez Niemców, niegdyś należącej do Czechosłowacji, idziemy w kierunku pn.-wsch. obok potoku Brusturanka szeroką drogą używaną do zwózki drewna lub lepiej torami kolejki leśnej (w czasie deszczu rozjeżdżona droga zmienia się w rzeczkę). Przy odrobinie szczęścia możemy podjechać kolejką aż do Doliny Płajskiej niedaleko od Przełęczy Legionów. Z Brustur kolejka wyjeżdża około 9-10, po drodze wystarczy ją zatrzymać. Nie kursuje jednak każdego dnia. Po prawej stronie mamy zalesione stoki Świdowca, po lewej grzbiet oddzielający dolinę potoku Brusturanka od doliny Janowca. Po około 9,5 km (2,5 h) docieramy do dużego murowanego budynku z napisem Turbat. W tym miejscu kolejka się rozdziela, jedna jej część idzie w prawo, druga prosto w kierunku północnym, w którym się udajemy. 13 km (3,5h) osada robotników leśnych, kilka domów i tartak, możliwość noclegu w wiatach. Obok tartaku kolejka znowu się rozdziela, nasza droga wiedzie prawą odnogą, Doliną Płajską w kierunku pn.-wsch. Po drodze mijamy kilka miejsc składu drewna. Tory kolejki biegną cały czas prawą stroną potoku, droga po lewej, to po prawej stronie. Dolina staje się coraz szersza, trasa kolejki w większości prowadzi otwartą przestrzenią przez koszone w lecie łąki. 18 km (5h) następne rozgałęzienie kolejki koło leśniczówki położonej na małym wzniesieniu z prawej strony torów.
Około 300 metrów na zachód od leśniczówki pod lasem widać duży prawosławny krzyż. Obok niego znajduje się cmentarzyk II Brygady Legionów Polskich legionistów poległych w latach 1914-1915. Cmentarzyk ten został odnowiony staraniem Oddziału Łódzkiego Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w 1994 roku. Na środku znajduje się duży drewniany krzyż, pod nim wmurowane są dwie granitowe tablice w języku polskim i ukraińskim. Obok na świerku znajduje się bardzo sugestywna rzeźba Chrystusa i biało-czerwona flaga. Przy leśniczówce skręcamy w kierunku wschodnim i dalej podążamy za torami, lub idziemy drogą leśną, zwaną Drogą Legionów. Wcześniejszy leśny płaj został przebudowany na drogę jezdną w połowie października 1914 roku przez żołnierzy II Brygady Legionów Polskich. Budowa trwała 53 godziny, zużyto na nią 3600 metrów sześciennych krąglaków, wybudowano 14 mostów. Przemarsz po niej głównych sił legionowych z Rafajłowej na stronę zakarpacką nastąpił 21 października 1914 roku. Po około 2 km droga opuszcza dno doliny i zaczyna się stromo wznosić w lewo przez las (tory kolejki idą prosto). Idziemy coraz bardziej stromą, rozjeżdżoną drogą, pod koniec dwie serpentyny na Przełęcz Legionów. Z Brustur 22 km (6,5-7 h).

Z Przełęczy Legionów na Sywulę
Przełęcz Legionów, zwana także Rogodze Wielkie, wznosi się na wysokość 1110 m. Bardzo dogodne miejsca biwakowe, zaraz za okopami od strony Rafajłowej źródełko. Z przełęczy w kierunku wschodnim odsłaniają się widoki na grupę Doboszanki, Syniaka i Chomiaka. Na południu widać Połoninę Czarną. Na przełęczy stoi upamiętniający przemarsz legionów duży metalowy krzyż z napisem:
Młodzieży polska, patrz na ten krzyż!
Legjony polskie dźwignęły go wzwyż,
Przechodząc góry, lasy i wały
Do Ciebie Polsko, i dla twej chwały.
Z przełęczy idziemy zalesionym grzbietem w kierunku północnym dawną granicą polsko-czechosłowacką. Cały czas towarzyszą nam dawne słupki graniczne i linie okopów. Ścieżka wiedzie niezbyt stromo, po przejściu około kilometra docieramy na zalesiony wierzchołek ze słupkiem nr 8. Skręcamy przy nim na wschód i stromo schodzimy na przełęcz pod Taupiszyrką, słupek nr 9. Stąd zaczyna się długie i mozolne podejście lasem w kierunku pn.-wsch. Las staje się coraz rzadszy, pojawiają się pojedyncze limby. Dochodzimy do punktu widokowego, skąd przez rozrośnięte kosodrzewiny (ścieżka zanika!) na Taupiszyrkę, słupek nr 10, 3 km (1,5 h). Główny wierzchołek (1503 m), znajduje się na pd.-wsch. od słupka. Z Taupiszyrki roztacza się wspaniały widok na pasmo Doboszanki na wschodzie, dwuwierzchołkową Sywulę, Negrową i Bojaryna na północy po Popadię, Busztuła i Berta na zachodzie.
Szeroka ścieżka prowadzi grzbietem po gorganie wśród kosodrzewiny w kierunku pn.-zach., na koniec strome zejście na zalesioną przełęcz pod Taupiszem. Z przełęczy wśród lasu na zalesiony Taupisz (1444 m), słupek nr 14, 6 km (2,5 h). Schodzimy z niego w kilka minut na połoninowe siodło, (poniżej którego od strony wschodniej znajduje się źródełko, a trochę niżej wśród rzadkich drzew szałas - możliwość noclegu), z którego idziemy w stronę oddalonego o kilka minut następnego wierzchołka. Nie dochodząc do niego skręcamy przy słupku w prawo (!), schodzimy w dół, a następnie podchodzimy na następny zalesiony wierzchołek, słupek nr 15. Stąd najpierw ścieżką stromo w dół lasem, a następnie mniej więcej poziomo wśród wiatrołomów kilka metrów od grani po stronie Doliny Salatruka. Po pewnym czasie ścieżka lekko opada wyprowadzając na szeroką niezalesioną przełęcz, słupek 16/2, 8 km (3,15 h). Stąd czeka nas kilometrowe, mozolne podejście przecinką leśną (Od czasu do czasu drogę zagradzają powywracane drzewa) na nienazwany wierzchołek (1357 m), słupek nr 17. Od niego kilka minut po otwartym terenie, a następnie na powrót lasem na połoninę Ruszczynę, zwaną także połoniną Bystrą. Od strony Doliny Salatruka malownicze urwisko skalne zwane Piekłem. Przed samym wierzchołkiem przepiękne widoki m. in. na Sywulę, a także na Howerlę w Czarnohorze. Na Ruszczynie dawna granica skręca na zachód, my udajemy się na pn.-zach. kraniec połoniny, gdzie znajdują się ruiny schroniska wybudowanego przez Oddział Lwowski Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w latach 1936-1938, 11 km (4,45 h). Na połoninie Bystrej wiele dogodnych miejsc biwakowych, źródła Bystrzycy Sołotwińskiej.
Od ruin schroniska ścieżka około 20 minut prowadzi wśród drzew stokami Małej Sywuli, a następnie przy kopczyku się rozgałęzia. Idziemy trawersem w lewo częściowo zanikającą ścieżką prowadzącą po złomiskach wśród kosodrzewin. Po drodze mijamy umocnienia z kamieni z czasów I wojny światowej. Po 20 minutach wychodzimy na przełęcz między Małą i Dużą Sywulą. Można tu też dojść idąc od rozwidlenia ścieżki przy kopczyku przez wierzchołek Małej Sywuli. Z przełęczy idziemy gorganem w lewo ku widocznemu już głównemu wierzchołkowi Sywuli (1836 m) 13 km (5,45 h). Sywula jest największym wierzchołkiem Gorganów. Widok z niej jest bardzo rozległy. Widać stąd wszystkie ważniejsze wierzchołki Gorganów, ale także Pikuja w Bieszczadach Wschodnich, pasmo Czarnohory i Góry Rodniańskie. Od Sywuli ciągnie się w kierunku pn.-wsch. ciekawy i najbardziej "wysokogórski" grzbiet Gorganów przez Łopuszną, Ihrowiec i Wysoką. Wędrując nim można dojść do Osmołody (około 8-9 h). My wracamy z Sywuli do ruin schroniska na Połoninie Bystrej.

zdzicho alboom II
05-02-2011, 14:24
Z Połoniny Bystrej do Osmołody

Od ruin schroniska schodzimy kilkanaście metrów do lasu w kierunku zachodnim. Tutaj zaczyna się ścieżka idąca trawersem w prawo stokami Małej Sywuli. Ścieżka wiedzie lasem nieznacznie się wznosząc. Od czasu do czasu można zaobserwować pojedyncze limby. W kilku miejscach drogę zagradzają zwalone drzewa. Po około 2 km (0,45 h) las się kończy i wychodzimy na duże pole Gorganów. Zaraz za nim przechodzimy przez stromy, prawdziwie "tatrzański" żleb spadający z przełęczy między Sywulą i Łopuszną. Z niezalesionych stoków tej ostatniej wspaniałe widoki na Sywulę. Trasa wiedzie dalej trawersem przez kilka ramion Łopusznej. Idziemy to gorganami, to przedzierając się poprzez gęstą kosodrzewinę, ścieżka jest jednak w miarę wyraźna i trudno ją zgubić. Cały czas towarzyszą nam widoki na Dolinę Bystryka i wznoszący się nad nią długi grzbiet noszący nazwę Gorgan. Na jego końcu widać wieżę przekaźnikową, stokami wśród kosodrzewiny wiedzie wyraźna ścieżka. Na powrót wkraczamy w las 5 km (2 h). Około 10 minut przed powtórnym wejściem do lasu ścieżka podchodzi bardzo blisko grani (można się wydostać na nią w kilka minut). Idziemy teraz stokami Borewki, z początku wolno, a potem coraz szybciej tracąc wysokość. Po drodze mijamy kilka źródełek i kamiennych murków. Jeszcze niżej ścieżka tworzy jedne, a później drugie zakosy (uwaga, aby jej nie zgubić). Za zakosami wychodzimy na dobre miejsce biwakowe obok torów kolejki leśnej 11 km (4,5 h). Zaraz poniżej za mostkiem na potoku Borewczyk znajduje się chata drwali. Idziemy torami kolejki, około 1,5 km do miejsca, w którym tory się rozgałęziają. Stąd w prawo (na północ) torami Doliną Łomnicy do Osmołody 19 km (6,5 h). W centrum Osmołody istnieje oddział służby górskiej Kontrolno-Ratuvalnyj Zahin. W jego budynku można zanocować.

zdzicho alboom II
05-02-2011, 14:26
Najwyższe szczyty Ukraińskich Karpat skoncentrowane w masywie Czarnogóry

Howerla, 2061 m.

Położona na granicy obwodów Iwano-Frankowskiego i Zakarpackiego. Ma stożko-podobną formę, zbocza pokryte alpejskimi łąkami, zaroślami, gdzieniegdzie obsypującym się rumoszem skalnym. U podnóża na jednym z dopływów Prutu znajduje się malowniczy wodospad.
Brebeneskul, 2032 m.

Położony na granicy obwodów Iwano-Frankowskiego i Zakarpackiego. Kopułopo-dobna forma, pokryty alpejską i subalpejską roślinnością. Charakterystyczne kamieniste obsuwy i zwietrzałe obrywy.
Pop-Iwan, 2022 m.

Znajduje się na południowo-wschodnim końcu pasma, na granicy obwodów Iwano-Frankowskiego i Zakarpackiego, Ma piramidalną formę, w przyszczytowej części zwietrzałe kamieniste zbocza, pokryty roślinnością subalpejską, rozległe obszary kosodrzewiny i świerkowych lasów.
Nazwa pochodzi od szczytowej skały, która przypomina popa w sutannie. Na szczycie — ruiny polskiego obserwatorium astronomicznego z lat trzydziestych XX-stulecia.
Petros, 2020 m.

Położony na północno-zachodnim końcu pasma, między górą Szeszuł a Howerlą. Zachodnie i południowo-zachodnie zbocza są strome z licznymi kamienistymi obrywami, a północna i północno-wschodnia strona pokryta skalistymi występami. Roślinność przeważnie subalpejska, szerokie pasy zarośli kosodrzewiny i świerkowego lasu.
Gutyn-Tomnatyk, 2016 m.

Położony w południowej części głównego masywu Czarnogóry w granicach obwodu Zakarpackiego. Blisko północno-wschodniego podnóża szczytu znajduje się polodowcowe jezioro Brebeneskul. Góra pokryta subalpejską i alpejską roślinnością, z dużą ilością rzadkich gatunków. Polodowcowe połoniny stanowią unikalny kompleks przyrodniczy.
Rebra, 2001 m.

Znajdują się w centralnej części grzbietu Czarnohory, na granicy obwodów Iwano-Frankowskiego i Zakarpackiego. Południowe pochyłe zbocze są porośnięte białokłosymi trawami, a niżej zbocza pokryte są krzewami i lasem. Północne zbocze to strome, mało dostępne skaliste urwiska. Rośnie tu wiele gatunków rzadkiej roślinności, która wpisana jest do Czerwonej Księgi — np. limba, żółtoziele karpackie, naskalnica leżąca i inne.
Czarnohora

Menczul, 1999 m
Turkul, 1933 m
Breskul, 1911 m
Smotrycz, 1898 m
Szpicy, 1863 m
Dzembronja, 1877 m
Danci, 1856 m
Połonina Pożyżewska, 1822 m
Szeszul, 1688 m
Masyw Marmaroski

Pop-Iwan Marmaroski, 1936 m
Nanieska (Mika-Mare), 1820 m
Zerbin, 1795 m
Petros, 1780 m
Gorgany
Sywuła, 1836 m
Igrowec, 1803 m
Bratkiwska, 1788 m
Gropa, 1758 m
Dowbuszanka, 1754 m
Grofa, 1748 m
Popadia, 1740 m
Parenki, 1735 m
Młoda, 1723 m
Strymba, 1719 m
Czarna Klywa, 1719 m
Durnia, 1704 m
Negrowiec, 1707 m
Busztul, 1691 m
Jajko-Ilemskie, 1679 m
Bert, 1666 m
Syniak, 1665 m
Jajko, 1600 m
Gorgan Ilemski, 1587 m
Swydowec

Bliźnica, 1883 m
Wielki Kocioł, 1771 m
Dogiaska, 1764 m
Tataruka, 1711 m
Ungarjaska, 1708 m
Stig, 1707 m
Tempa, 1635 m
Pidpula, 1634 m
Berljaska, 1555 m
Góry Czywczynskie

Czywczyn, 1766 m
Koman, 1723 m
Budaszewska-Wielka, 1677 m
Lostyn, 1653 m
Kernycznyj, 1588 m
Borzawa

Stij, 1677 m
Magura-Zyde, 1518 m
Wielki Wierzch, 1508 m
Gemba, 1494 m
Grab, 1374 m
Góry Hryniawskie

Baba-Ludowa, 1590 m
Skupowa, 1579 m
Tarnica, 1553 m
Roztycka, 1513 m
Karpaty Pokucko-Bukowinskie

Jarowyca, 1574 m
Rotylo, 1483 m
Bieszczady

Pikuj, 1405 m

zdzicho alboom II
05-02-2011, 14:27
Skaliste występy Karpat


Miejscowe piaskowce powstały ponad 70 milionów lat temu na dnie ciepłego morza. Przeszły one wszystkie geologiczne i biologiczne epoki, były świadkiem zdumiewających wydarzeń historycznych. Skały i groty wykorzystywali dla swoich kryjówek tak opryszkowie-zbójnicy, jak i bojownicy ruchu narodowo-wyzwoleńczego, na nich budowano skalne świątynie, klasztory i cerkwie.
Dzisiaj przynoszą nam pamięć o swej historii, owianej legendami, które zachowały się w opowieściach miejscowej ludności.
Do najznacniejszych w regionie zalicza się skały Dobosza. Potężne i legendarne - położone w okolicy Jaremczy, Bubnyszczy (Bolechów). W Bubnyszczy otrzymały nazwę "Karpacki Sfinks". Orginalny kompleksy skalny o wybitnym znaczeniu naukowym i wysokiej wartości estetycznej — Kamień Dobosza można zobaczyć w wsi Kosmacz rejonu Kosowskiego (obwód Iwano-Frankowski), we wsi Roztoki rejonu Putylskiego (obwód Czerniowiecki). Ciekawe pamiątki przyrody znajdują się w obwodzie Zakarpackim — Sokole Skały w rejonie Pereczyńskim. Swierkowy Kamień lub "Zaczarowaną Dolinę" w rejonie Irszawskim, "Kamienną Bramę" w pobliżu wsi Mała Uhołka rejonu Tiacziwskiego; "Skały Zakochanych" na końcu wsi Kostyliwka rejonu Rachowskiego, Skały z "Hieroglifami" w pobliżu wsi Serednie Wodziane rejonu Rachowskiego.
Przebywając na Iwano-Frankowszczyźnie możecie także odwiedzić Pisany Kamień, Uchaty Kamień w rejonie Wierchowińskim, górę Doboszankę w rejonie Nadworniańskim, uroczysko Ternoszory w rejonie Kosowskim.
Podróżując po Lwowszczyźnie możecie odwiedzić skałę "Trzynóg" we wsi Ponikwa, "Czortków Kamień" we wsi Podkamień rejonu Brodowskiego, a także masyw malowniczych urwistych Uryckich Skał we wsi Urycz rejonu Drohobyckiego. To swoiste wielkoblokowe wychodnie jamneżskich piaskowców (paleocen), które występuja w kilku kompleksach — Ostry Kamień na zachodzie, Kamień w centrum i Zołob na wschodzie. W centralnym kompleksie (Kamień), który wznosi się ponad dolinąę na około 51 m, uchroniły się sztuczne ściany, ponad 3500 wgłębień, śladów po montażu drewnianych konstrukcji, skalne korytarze, pieczary i studnie (średnicy 2 m i głębokości około 35 m), dwa sztuczne zbiorniki do gromadzania wody podobnie jak znana studnia na Ostrym Kamieniu. W rejonie Turkiwskim znajdują się skały Stupinczastoji we wsi Rozłucz. Czortowa Skała znajduje się na wschodnim końcu Lwowa w pobliżu jeziora Winnickiego ok. 1 km w kierunku osiedla Winniki. Dziwaczne z zwietrzałymi urwiskami u skalnego wejścia, wysokie na ok. 20 m, mają wygląd prawdziwej fortecy.
W unikalne skały bogaty jest także obwód Tarnopolski: Skały Iwana Franka we wsi Okno rejonu Husiatynskiego, Skały Słowackiego w pobliżu Krzemieńca. Równa i Monastyrska, Trawertynowa i Rukomyszskie skały w rejonie Buczackim .
Trawertynowe skały we wsi Letiacze, Drohocziwskie skały (Synomański Bohater) we wsi Wołczków i Dniestrowskie skały w uroczysku "Krzywe" rejonu Zaleszczyckiego, Babiński Mengór we wsi Babyńcy rejonu Borszcziwskiego. Czortków Kamień we wsi Leśniki, Kurianiwskie skały rejonu Bereżańskiego, Kidanieckie skały w okolicach wsi Kidańcy rejonu Zbarażskiego, "Kasperewskie sfinksy" w rejonie Zaleszczyckim.
Odpoczynek na Bukowinie można połączyć z wycieczką do skał Sokoliny na końcu wsi Wyżenka rejonu Wyżnickiego, kamienia "Żaba" we wsi Marynyczy, "Kamiennej Bogaczki" we wsi UstPutyla. "Towarnycy" i "Protiatego" kamienie można zobaczyć we wsi Roztoki, "Czarnego Dziwa" we wsi Szepid i skałę "Trzech czekistów" we wsi Dyhtyniec w rejonie Putyliwskim.