Natasza
18-02-2011, 18:45
Wszystkie najważniejsze historyczne obiekty i miejsca w Bazylei mieszczą się w murach średniowiecznego miasta – Grosse Basel (Wielkiej Bazylei) – na lewym brzegu Renu.
Przemierzając miasto, nie sposób nie trafić na trzy place, każdy ważny z innego powodu. Przed katedrą rozciąga się Münsterplatz. Podłużny, nieregularny, chociaż otoczony eleganckimi domami i pałacami z XVII – XIX wieku. Ten zakątek tchnie spokojem. Nie ma tu ruchu samochodowego, nie ma sklepów, ani – poza jedną – kawiarni. To głównie miejsce spacerów turystów, czasem też można zobaczyć grupę przyjaciół grających w cieniu klonów przy katedrze w bule. Kule głucho uderzają o wysypaną kamykami ziemię.
Romańsko-gotycka fasada katedry z czerwonego piaskowca opowiada widzowi wiele historii z przeszłości. Cesarz Henryk II, fundator kościoła, którego figurę umieszczono w portalu głównym, dzierży w jednej ręce model katedry, w drugiej berło. Święty Marcin na koniu odcina mieczem część swego płaszcza, a święty Jerzy walczy ze smokiem. Jeszcze ciekawszy jest uśmiechnięty pogodnie młodzieniec. Z jego pleców wychodzą węże, żmije, ropuchy. Średniowieczna przenośnia, alegoria fałszu i personifikacja szatana.
Ale cenniejsze, bo o kilka wieków starsze, są rzeźby portalu bocznego (Galluspforte) z przedstawieniem Sądu Ostatecznego, a także dekorujące prezbiterium wizerunki ludzi i zwierząt, wśród których szczególnie wzruszają słonie z trąbami i uszami jak wachlarze – XI-wieczny kamieniarz stworzył wizerunek zwierząt, których zapewne nigdy nie widział.
Obok, przy Augustinerstrasse, jednej z najładniejszych dzięki swoim pałacom i kamienicom ulic Bazylei, archeolodzy wykopali wielką dziurę i badają szczątki dawnej osady.
Marktplatz rozpoznamy po stojącym przy nim dostojnym ratuszu z potężną wieżą. Gmach przybrał obecny kształt na przełomie XIX i XX wieku, po rozbudowie siedziby władz miasta, której początki sięgały XVI wieku. To prawdziwy pałac władzy – z wewnętrznym dziedzińcem okolonym arkadami, otwartą klatką schodową, symbolicznymi malowidłami i pyszną figurą Lucjusza Munatiusa Plancusa, legendarnego rzymskiego założyciela Bazylei.
Jednak chlubą miasta są zbiory malarstwa Kunstmuseum. To największa taka kolekcja w Szwajcarii, ale i na mapie Europy na pewno jedna z ważniejszych. Holendrzy z XV – XVII wieku, największy zbiór dzieł Holbeinów, Cranach, cały korytarz mrocznych symbolicznych Böcklinów. A dalej to już nazwisko goni nazwisko: van Gogh, Gauguin, Monet, Manet, Pissarro, Cezanne, Mondrian, Picasso, Klee, Dali („Płonąca żyrafa”), Kandinsky, Leger. Szkoda tylko, że obrazy powieszono stosunkowo nisko. Wysoki mężczyzna musi oglądać je ze zgiętym karkiem.
Naturalnym uzupełnieniem tego, co można zobaczyć w Kunstmuseum, jest kolekcja Beleyerów. Hilda i Ernst Beleyerowie, marszandzi sztuki, prowadzący do dzisiaj galerię w centrum Bazylei, oddali w latach 90. w ręce fundacji pokaźny zbiór prac malarzy XIX- i XX-wiecznych.<!-- google_ad_section_end -->
Przemierzając miasto, nie sposób nie trafić na trzy place, każdy ważny z innego powodu. Przed katedrą rozciąga się Münsterplatz. Podłużny, nieregularny, chociaż otoczony eleganckimi domami i pałacami z XVII – XIX wieku. Ten zakątek tchnie spokojem. Nie ma tu ruchu samochodowego, nie ma sklepów, ani – poza jedną – kawiarni. To głównie miejsce spacerów turystów, czasem też można zobaczyć grupę przyjaciół grających w cieniu klonów przy katedrze w bule. Kule głucho uderzają o wysypaną kamykami ziemię.
Romańsko-gotycka fasada katedry z czerwonego piaskowca opowiada widzowi wiele historii z przeszłości. Cesarz Henryk II, fundator kościoła, którego figurę umieszczono w portalu głównym, dzierży w jednej ręce model katedry, w drugiej berło. Święty Marcin na koniu odcina mieczem część swego płaszcza, a święty Jerzy walczy ze smokiem. Jeszcze ciekawszy jest uśmiechnięty pogodnie młodzieniec. Z jego pleców wychodzą węże, żmije, ropuchy. Średniowieczna przenośnia, alegoria fałszu i personifikacja szatana.
Ale cenniejsze, bo o kilka wieków starsze, są rzeźby portalu bocznego (Galluspforte) z przedstawieniem Sądu Ostatecznego, a także dekorujące prezbiterium wizerunki ludzi i zwierząt, wśród których szczególnie wzruszają słonie z trąbami i uszami jak wachlarze – XI-wieczny kamieniarz stworzył wizerunek zwierząt, których zapewne nigdy nie widział.
Obok, przy Augustinerstrasse, jednej z najładniejszych dzięki swoim pałacom i kamienicom ulic Bazylei, archeolodzy wykopali wielką dziurę i badają szczątki dawnej osady.
Marktplatz rozpoznamy po stojącym przy nim dostojnym ratuszu z potężną wieżą. Gmach przybrał obecny kształt na przełomie XIX i XX wieku, po rozbudowie siedziby władz miasta, której początki sięgały XVI wieku. To prawdziwy pałac władzy – z wewnętrznym dziedzińcem okolonym arkadami, otwartą klatką schodową, symbolicznymi malowidłami i pyszną figurą Lucjusza Munatiusa Plancusa, legendarnego rzymskiego założyciela Bazylei.
Jednak chlubą miasta są zbiory malarstwa Kunstmuseum. To największa taka kolekcja w Szwajcarii, ale i na mapie Europy na pewno jedna z ważniejszych. Holendrzy z XV – XVII wieku, największy zbiór dzieł Holbeinów, Cranach, cały korytarz mrocznych symbolicznych Böcklinów. A dalej to już nazwisko goni nazwisko: van Gogh, Gauguin, Monet, Manet, Pissarro, Cezanne, Mondrian, Picasso, Klee, Dali („Płonąca żyrafa”), Kandinsky, Leger. Szkoda tylko, że obrazy powieszono stosunkowo nisko. Wysoki mężczyzna musi oglądać je ze zgiętym karkiem.
Naturalnym uzupełnieniem tego, co można zobaczyć w Kunstmuseum, jest kolekcja Beleyerów. Hilda i Ernst Beleyerowie, marszandzi sztuki, prowadzący do dzisiaj galerię w centrum Bazylei, oddali w latach 90. w ręce fundacji pokaźny zbiór prac malarzy XIX- i XX-wiecznych.<!-- google_ad_section_end -->