PDA

Zobacz pełną wersję : Nasze niesamowite przygody w podróżach



Marko
13-03-2011, 13:19
Podróżując spotykamy się z różnymi sytuacjami;
-czy to lot odwołany
-spóźnienie pociągu
-wpadka na radar
-zagubienie się na drodze
-zgubienie bagaży
-dojechanie do innego miejsca
- itp
Opisujmy je tu,teraz po fakcie inaczej na to patrzymy

Marko
13-03-2011, 13:39
Jak przystało, na początek ja opisze swoją(naszą) pomyłkę jadąc do Delf (Grecja)
Podróż rozpoczęta w Atenach ,prowadziła przez Delfy
Tam zamierzaliśmy odpocząć i pozwiedzać
Wszystko układało się poprawnie-do czasu, gdy nie spojrzawszy dokładnie na znaki skierowaliśmy się do Delf
Wiedząc czego mamy się tam spodziewać-co najmniej sporej ilości turystów,co innego ujrzeliśmy
Stanęliśmy opodal rynku i pieszą udaliśmy się dalej
Było naprawdę dość dziwnie-spokój panował niesamowity
Przy kawiarnianych stolikach siedzieli miejscowi i bacznie nas obserwowali
Coś było nie tak,ale jeszcze o tym nie wiedzieliśmy
Trudno,znajdziemy sobie jakiś nocleg i odpoczniemy
Ale z tym było gorzej
Okazuje się że nie ma tam żadnych miejsc noclegowych.Oczy nam się szeroko otworzyły :scared: ,bo nasza wiedza była o tej miejscowości odmienne
Co jest grane:scared:? Ale niebawem dowiedzieliśmy się jaki popełniliśmy błąd
Okazuje się że jesteśmy nie w Delfach lecz w Delfinie
Teraz wiem że na znaki trzeba patrzyć dokładnie ,by uniknąć podobnych zdarzeń
Tak jak wtedy,tak i teraz człek się z pomyłki śmieje

Jedno doświadczenie więcej:wink:

Natasza
13-03-2011, 13:53
Lata temu, na wycieczce zorganizowanej na trasie: Lvów-Odessa-Kijów, z nieistniejącym juz biurem Kalinka.
Trafiamy najpierw do lwowskiego hotelu. Żaden Hilton, ale da się przeżyć. Z kolacji nici bo co chwilę, w celach handlowych wali drzwiami i oknami obsługa hotelu. Wreszcie, po dobiciu targu, schodzimy na kolację. Po kolacji włączają nam Kaszpirowskiego, nie wiedząc czemu.
Ale nasza grupa o spaniu nie myśli, chcemy się bawić. W sąsiedniej sali jest ukraińskie wesele. Ktoś podzedł na zwiady i za chwilę całą naszą grupę zaprosili sami nowożeńcy. Był bal, do rana. A rano, ledwo żywi jedziemy dalej...

Natasza
13-03-2011, 13:57
Ta sama wycieczka, tym razem po zwiedzeniu Oddessy, jedziemy nocnym pociągiem do Kijowa. Dostaliśmy cały wagon, pamiętam kuszetki i na początku obsługę pociągu, która serwowała nam gorący caj. Miała też dokładać do pieca abyśmy po drodze nie zamarzli.
Spać nie idziemy, z tych samych powodów, co we Lwowie. A tu coraz zimniej, po obsłudze ani śladu. Piec, na końcu wagonu prawie przygasa. Ustaliliśmy dyżury "palacza", tak o to każda kuszetka, o określonej godzinie dokładała do pieca.

Na tej trasie poznałam wspaniałego policjanta ze Lwowa, który znacznie później przesyłał mi towar zarekwirowany przez celników, przy powrocie do Polski. Chwała mu za to.

Natasza
13-03-2011, 14:06
Podczas tej wycieczki, poznaję na kijowskim bazarze przemiłą Ukrainkę Walę, spod Kijowa.
Pół roku później, na jej zaproszenie wracamy już do niej, pod Kijów. Czeka na nas cała wieś /wcześniej zaopatrzyliśmy się w wyroby jeansowe i elektronikę prosto z Wiednia/.
Goszczeniu nie ma końca, a ponieważ ojciec Wali jest dość trunkowy, do naszego pokoju wkładają samogon. Przez te parę dni miałam wrażenie, ze kładę się i wstaję pijana.
Pokój zamykaliśmy na klucz, właśnie ze względu na ten samogon. Ale dieduszka obmyślił przewrotny plan, że wychodziliśmy na spacer po okolicy, a tam dziwnym trafem, co kawałek zbierał się kolejny znajomy. Pierwszy raz w życiu piłam na cmentarzu, na przystanku i na lotnisku pod Kijowem! I do tego z gwinta!

Marko
13-03-2011, 14:30
Chorwacja - Trogir

Robimy wypad do Dubrownika
Wyprawa całodniowa,przygotowani wszyscy
W połowie drogi tak z humorem pytam się wszystkich czy mają paszporty ze sobą,trzeba przekroczyć granicę-będą potrzebne
Taki cieniutki głos dobiegający z tyłu donosi - nie mam
I po wycieczce tego dnia - w miejsce tego coś innego zobaczyliśmy

Natasza
13-03-2011, 16:20
Pierwszy raz poleciałam do Tunezji z czeskim biurem podróży. Dobrze, że była część polska bo pepiczki nas nie zagadały na śmierć. W przedostatnim dniu pobytu, postanowiliśmy pojechać sami na zwiedzanie Tunisu i Kartaginy. Podróż lepsza niż naszym PKP.
Zwiedziliśmy już Kartaginę i Muzeum Bardo w Tunisie, a ostatnia godzinę poświęciliśmy na Medinę.
I nic się nie działo do momentu, gdy w oczekiwaniu na pociąg powrotny, przed dworcem kolejowym w
Tunisie zaczęłam na "do widzenia" kręcić ulicę. Tak, wiedziałam, że nie kręci się obiektów państwowych, obronnych etc i nie kręciłam. Nagle, za mną, zrobił się jakiś ruch na dworcu. Najpierw przyszedł policjant "dworcowy" i zainteresował się kamerą. Kamera była pożyczona, z podglądem, co jak poźniej się okazało, nas uratowało. Kamery za nic nie chciałam odddać, toteż za chwilę przyjechał po nas samochód policyjny i zawieźli nas do głównego posterunku.
Ale nie było komendanta, trzeba było czekać. W międzyczasie zrobili nam ksero paszportów i zamknęli w ...celi z prostytutkami. Pań było dwie plus nasza dwójka. Gdzieś po godzinie przyjechał komendant i zaczęło się przesłuchanie: co kręciłam, po co i dalczego na dworcu?
Ja po angielsku, on po francusku i nie mogliśmy się dogadać za cholerę, przeszło na gestykulacje. Komendant nie był głupi, co miał podejrzeć-podejrzał i ustalił, że to moje kręcenie było przypadkowe, niezamierzone politycznie. Najbardziej bałam się nie tego, że wrócimy do celi, tylko że mi wykasuje ujęcia z Kartaginy. Nawet nie przerażał mnie brak powrotu do Sousse. Wreszcie magiczne słowa "souvenir" i kamera wraca do moich rąk. Podpisujemy zeznania i wracamy ostatnim pociągiem na południe.

pixi
13-03-2011, 16:43
Moje bagaże chyba mnie nie lubią bo często, zbyt często, podróżują same. Zadarza mi się to nawet w locie „Lotem” Paryż –Warszawa.
Lecieliśmy kiedyś do Afryki z przesiadką w Amsterdamie. Oprócz plecaków mieliśmy wielką torbę ze sprzętem biwakowym: namiot, materace, śpiowory, kuchenka, naczynia itp, około 20 kg. W Cape Town okazało się że tej torby brak. Trzeba było poczekać, poszukać, wypełnić reklamacyjne papiery. A znajomi czekający na nas z niecierpliwością bo to była pora obiadowa, myśleli że zatrzymano nas z jakichś innych powodów.... i zaczęli się poważnie niepokoić. Po wszystkim, tylko z plecakami pojechaliśmy na obiad do zatoki Houtbay i długo dyskutowaliśmy co to będzie jak go nie będzie...
Następnego dnia, gdy już zostaliśmy sami w ich domu, przed południem przywieziono nam bagaż z wielkimi przeprosinami, przenocwał sobie w Amsterdamie.
Wracając z Afryki, znowu mieliśmy kłopot z tą torbą, przyznam że przybyło jej parę kilko z powodu zakupionych drewnianych pamiątek. Była za ciężka i trzeba było ją wysłać osobno jako cargo.
Ale w tak cywilizowanej Europie nie przywieziono nam jej do domu. Tak się złożyło że w tym czasie runęły dwie wieże w USA na skutek samolotowego ataku...
Nasz bagaż przyjechał do stolicy po miesięcznej podróży, przez Turcję, przeżył wyraźnie kilka niezbyt delikatnych kontroli i trzeba było udać się po niego do magazynów lotniskowych płacąc jeszcze słono za każdy dzień zwłoki w odbiorze.

Marko
14-03-2011, 17:51
Z przygodą też spotkałem się w Rzymie
Nam było już dość zwiedzania jak na pierwszy dzień i postanowiliśmy go spędzić w pokojach.
Niestety jednej osobie było mało i wybrała się do miasta
Czas mijał,a po niej ani śladu
Zgubiła się pomyśleliśmy-trzeba zadzwonić do niej
Ale jak to czasami bywa,telefon jej padł(bateria)
Czekaliśmy do przyjazdu ostatniego metra-bo gdzie szukać i w jaki sposób się skontaktować
Przyjechała ostatnim metrem,trochę przestraszona acz szczęśliwa
Dopiero następnego dnia przyznała nam że się w mieście zgubiła
Od tamtego dnia miałem na nią baczenie,by ponownego numeru nam nie wycięła

Natasza
14-03-2011, 18:00
Przygodę ze zgubieniem miałam w zeszłym roku w Liepaji, na Łotwie. Po szybkim zakwaterowaniu, poszłam na gastronomiczne łowy. Co, prawda wydawało mi się, że zapamietałam szczegóły skrętu w prawo i charakterystyczne budynki. Nie wzięłam ani telefonu ani adresu.
Zakupy zrobiłam i zaczęłam krążyć. Za każdym razem wydawało mi się, że za zakrętem zobaczę nasz apartament. Rodzina głodna czekała tam, a ja chodziłam w koło macieju. Gdzieś po 40 minutach, zdesperowana weszłam do pierwszego napotkanego hotelu i poprosiłam o pomoc. Miejsce naszego zakwaterowania było znane, pokazano mi go jeszcze na mapie. Wróciłam w 10 minut. Co, ciekawe cały czas
byłam w pobliżu, krążyłam bo wejść na ten mini rynek było kilka i wszystkie domy były do siebie podobne. Taki urok Łotwy.

Marko
16-03-2011, 18:48
To co się nam przydarzyło można by porównać do filmu - jakiego ? .To na końcu

Zimowy wyjazd w góry
Szybki powrót z pracy ,walizy do samochodu i w drogę
Wszystko się fantastycznie układało,niewielki mróz - droga dość dobra
Jedyne na co należało zwracać uwagę - to tankowanie samochodu (były kartki i na c.p.n. kolejki - w kanistry niestety brać nie można było)
Po przejechaniu znacznej ilości km. dostrzegam stacje benzynową
Mimo posiadania jeszcze paliwa,podjeżdżam-doleje jeszcze
I się zaczyna . Pieniądze do płacenia
Są ale w domu na stole - razem doszliśmy do wniosku , że żadna osoba z nas ich nie wzięła
Miny nie są radosne ,ale nie jest tragicznie
Mam w portfelu jakiś zasób gotówki- który powinien wystarczyć na skromniejszy wypoczynek

Kolejny raz nowe doświadczenie - przed wyjazdem sprawdź czy wszystko masz

Od razu mi się przypomniał film; Podróż za jeden uśmiech.
Oni też zostawili pieniądze na stle

Marko
16-03-2011, 18:53
To już nie nasz przygoda,ale kto wie czy by nie była gdyby i nam się spożyć tego chciało
Włochy-Wenecja
Rodzina,dwoje dzieci i rodzice,zasiedli do stolika na posiłek
Po wyborze z karty,poprosili kelnera o dania
I tu niespodzianka - kelner im mówi że zabrakło makaronu

Z tego to już my się uśmieliśmy,bo gdzie jak gdzie,ale we włoskiej restauracji żeby czegoś takiego zabrakło?

Marko
19-03-2011, 04:05
Kolejna przygoda w podróży
W jakimś kraju jadąc do Grecji,jechaliśmy drogą która była w budowie
Nie powiem żeby trzeba było dużo zwalniać,ale trzeba było uważać na ciężarówki które tam jeździły
W pewnym momencie spod koła takiej ciężarówki jadącej w naszym kierunku wyskoczył kamień
Jego tor wskazywał,że spotka się z przednią szybą
Jak to jest w takich sytuacjach,odruchowo nacisnąłem na hamulec,wyobrażałem sobie że mam już po przedniej szybie i trzeba będzie coś z tym zrobić
Hamowanie powiodło się,kamień ślizgiem uderzył w maskę-a podbity w ramię wycieraczki
Szyba była uratowana i moje emocje opadły

Marko
30-03-2011, 18:06
Tym razem z powrotu wakacyjnego
Jechaliśmy z Grecji do późnych godzin nocnych
Tak ok 1 w nocy-czas się przespać.Nockę a raczej kilka godzin mieliśmy spać w samochodzie
Po przespaniu się do 3 godz. ruszyliśmy ze stacji benzynowej
Długo ta podróż nie trwała - ogarnęło mnie niesamowite spanie i na pierwszej stacji ponownie na parking
Obudziły mnie promienie słoneczne i ciepło panujące w samochodzie
Zegarek pokazywał 8
Wniosek z tego jeden - nie przeceniaj swych możliwości
Senność potrafi być zabójcza

Marko
30-03-2011, 18:11
Przygoda-spotkanie
Widzę znak informujący o fotoradarze - zwalniam
Jeden zakręt,drugi i suszara miśków
Lizaczek i mnie do boku
Pytanko czy wiem za co?
Odpowiedź tak
Policjant pokazuje i mówi 78km/h
Ja do niego na 70 to i tak niedużo
Na to on - tu jest 50
Ups to ładnie,ale już pomyślałem
Jak się zakończyło-nie napiszę - ale nie było źle

pixi
03-06-2011, 11:30
Zdarzyło się dawno temu...
Pierwszy wyjazd do Egiptu w grupie studenckiej tzw eksploracyjnej. Rano spacerujemy po Kairze wokół tak znanego obecnie placu. Pan w dżelabie na ulicznym, improwizowanym straganie sprzedaje piękne kiście winogron, jest kartonik z ceną napisaną po arabsku. Pytamy po ile te winogrona, przecież nauczyliśmy się kilku najpotrzebniejszych zwrotów w tym języku. Pan podaje cenę 10 razy wyższą, choć dla nas to i tak bardzo tanio. Jeden z naszych kolegów wskazuje kartonik – że tu napisane tylko tyle. Zaskoczony Egipcjanin wybucha śmiechem i w nagrodę dostajemy winogrona za darmo.

nomadka
08-09-2011, 09:55
Oby niespodziewane wydarzenia w podróży były śmieszne i niegroźne, bycie spontanicznym i ciekawym innych ludzi powinno mieć swoje granice. Również trzeba być ostrożnym z wakacyjnymi flirtami.

Natasza
11-02-2012, 19:48
To nie był piątek 13, tylko czwartek 9 lutego. Zaczęło się źle już rano, przy wykwaterowaniu z austriackiego hotelu bo właścicielka zażądała od nas zapłaty za pobyt. Tłumaczyłam jej, że już raz za pobyt zapłaciłam, w Polsce. Dobrze, że w odsieczy przyszedł jej mąż, który nas kwaterował bo inaczej spóźnilibyśmy się na autobus.

Kierowca autobusu gadał do nas po rosyjsku choć powiedziałam mu, że my z Krakowa a nie z Moskwy. Jechał jak szalony abyśmy mogli zdążyć na pociąg do Garmisch-Partenkirchen.

Zdążyliśmy, ale ok. 30 minut przed celem podróży okazało się, że tory zasypane i musimu przesiąść się do autobusu. 7 km przed Garmisch popsuł się zastępczy autobus i 40 minut czekaliśmy na następny. Tym samym czas zwiedzania skrócił nam się o połowę.

Potem jechaliśmy pociągiem do Monachium i w połowie drogi wysiadło ogrzewanie. Jakoś przeżyliśmy.

Nocleg mieliśmy w H.Ibis w Augsburgu. Hotel ekonomiczny jak to Ibis. Ok. 17:00 chcieliśmy zagotować wodę na kawę i herbatę w małym czajniku, w efekcie wywaliło korki na całym piętrze. Zlokalizowano nas po 5 minutach i zadano magiczne pytanie: z czego korzystaliśmy? Na jeden dzień miałam dosyć, zwłaszcza że godzinę wcześniej do niemożliwie małego pokoju, jak to w Ibisie, wsadzono nam łóżko polowe jako dostawkę!

Nazajutrz był piątek, też nie "13" i myślałam, że to już koniec niespodzianek w podróży.
Z Ausburga, prawie cały dzień, jechaliśmy do Gorlitz, gdzie miałam zarezerwowany ostatni nocleg.
W pół godziny dotarliśmy pod wskazany adres, gdzie okazało się, że pensjonat jest nieczynny, a właściciel w szpitalu. O nas zapomniano. Dobrze, że piętro wyżej mieszkała starsza pani, która się nad nami zlitowała i ściągnęła współpracownika, który nas zakwaterował. O całą godzinę później niż można było.

Dzień póżniej czyli dzisiaj wsiadamy do punktualnego pociągu relacji Drezno-Wrocław. Jedzie co do minuty aż do Miękinii, gdzie stajemy na ponad godzinę bo zerwana jest trakcja. Przed nami jeszcze trzy pociągi i zimno wewnątrz. Dzięki temu postojowi cały plan powrotu zburzony bo po rozkopanym wrocławskim dworcu miotamy się między peronami 1, 4 i 6 szukając czegokolwiek, co pojedzie w stronę Katowic i Krakowa. Głównie widzimy komunikaty, że opóźnienie wynosi 160 minut!!!
Dojechałam, wróciłam i mam nadzieję, że feralny czwartek skończył się wraz z dojazdem do domu.:laugh:

bulinka
07-03-2012, 10:52
Ja lubię jeść i próbować nowych potraw (http://internetowe-przepisy.pl). Najgorsze są doświadczenia, w których jem coś w regionalnych knajpach i okazuje się że jest to jakiś móżdżek lub szczur, albo jeszcze cos innego

zdzicho alboom II
07-03-2012, 15:41
Ale co, dawaj przykłady, których knajp unikać, a nie tak napiszesz coś i ja teraz boję się coś zjeść.

pixi
24-09-2012, 22:51
Jedziemy autostradą włoską; przejazd przez bramki, pobieramy bilecik, jak zwykle wkładam go z przodu do „schowka na rękawiczki”. Wieczorem zjeżdżamy z autostrady, już jesteśmy w kolejce do bramki aby opłacić... a tu nie mogę otworzyć schowka, szarpię zamek raz, drugi i nic. Wycofujemy się z kolejki, parkujemy z boku i mocujemy się ze schowkiem. W ruch idzie nóż, śrubokręt, potem długi kij – może coś wystaje, przeszkadza i blokuje zamek, tyle tam wozimy różności. Z braku znajomości systemu zamknięcia nie wiemy gdzie tam grzebać a nie chcemy zniszczyć zamka. Wreszcie prawie po godzinie udaje się otworzyć – to sprężyna zamka siadła kompletnie. Uwalniamy bilet ale jak teraz zamknąć schowek ? Rano na campingu zmajsterkowaliśmy zamknięcie z gum z haczykami – prowizoryczne... mamy je do dziś.

ZaaaaK
06-11-2012, 21:34
Jedziemy od paru godzin przez Bośnię&Hercegowinę, co kilkanaście kilometrów patrole suszą więc człowiek z każdym kilometrem ostrożnieje:lol:. Jedne ze świateł mają tak fatalną synchronizację że przejeżdżamy na zielonym a dosłownie za 20m wjeżdżamy na następne na którym pali się już pomarańczowe i zaraz czerwone a na poboczu niebieski pan wyciąga lizak i odprawia poprzedniego delikwenta. Wysiadam cały spocony, on nic po angielsku, ja nic po bośnacku i próbujemy się dogadać...dokumenty, ubezpieczenia, tłumaczenie zielone, czerwone, wjechałem, źle zrobiłem ... Decyzja - mandat. Z potwierdzeniem czy bez? Z potwierdzeniem 50e bez potwierdzenia 30e .... cóż było robić, przystałem na korupcyjną propozycję funkcjonariusza i udałem się do auta w poszukiwaniu gotówki. Pot zimny mnie zalał jak zobaczyłem że mam kilka banknotów po 50euro ... wziąłem jeden z nich, podałem panu przez szybkę, a on jak gdyby nigdy nic wydał mi resztę - w eurasach oczywiście:unsure:

no-el
11-11-2012, 21:17
ZaaaaK ! Przeczytalem Twoj tekst trzy razy i nie wiem gdzie byl problem ?
1. Ze jechales bardzo ostroznie ?
2. Ze palilo sie swiatlo pomaranczowo-czerwone ?
3. Ze byles spocony ?
4. Ze nie miales drobnych ?
6. Ze wydal Ci reszte ?
7. Ze przystales na korupcyjna propozycje funkcjonariusza ?
Ja prywatnie nie wtracajac sie widze tylko jeden problem w tej sprawie ? Mianowicie brak targowania sie przy dawaniu w lape .

ZaaaaK
12-11-2012, 06:35
nie wiem co powiedzieć...
W polszy nigdy nie było konieczności dawania w łapę, zresztą nawet nie wiedziałbym jak sprowadzić rozmowę na ten temat.
A tam może bym się i potargował ale byłem spocony i nie miałem mniejszych nominałów, a to że funkcjonariusz wydał resztę w walucie to dla mnie po prostu szok....
ale każdy jak wiesz ocenia swoją miarką...

no-el
12-11-2012, 10:03
Ja pamietam czasy w Polsze kiedy dawanie w lape bylo "normalnoscia". Ostatnio probowalem dac w lape / szybkosc / w Polkowicach , "niestety" funkcjonariusz odmowil. Na pocieszenie z 200 PLN zjechal na 100 PLN. Potem dowiedzialem sie ze wlasnie w Polkowicach - Lubin byly afery za mandaty. Swoja droga za granica zawsze sa przydatne niskie banknoty. Co do wydania reszty to policja czeska tez wydala mi reszte z lapowy po slowach ze jeszcze obiadu nie jadlem.

pixi
12-11-2012, 11:24
Ja pamietam czasy w Polsze kiedy dawanie w lape bylo "normalnoscia"....
Swoja droga za granica zawsze sa przydatne niskie banknoty.
Takie "lapowkowe" czasy to ja tez pamietam. Ilez straconych spraw wtedy mozna bylo zalatwic....
A teraz ? Zaproponuj lapowke francuskiemu policjantowi - chyba najszybsza droga do aresztu.

no-el
12-11-2012, 12:32
Francuskiemu policjantowi nawet nie ma sensu proponowac lapowki bo jak ? Kiedys mnie na autostradzie "blysneli" ale do dzisiaj nic nie przyszlo , potem dowiedzalem sie ze nie ma wzajemnej umowy miedzy krajami.

pixi
12-11-2012, 13:28
To uwazaj bo juz jest. I mozesz z francuskiej podrozy wrocic z mandatem jako pamiatka albo nawet i bez autka bo ci go zarekwiruja za nadmierna predkosc i jeszcze mozesz prawko stracic.

Wodnik
12-11-2012, 13:58
Kiedyś spaliśmy nad brzegiem Eufratu w Syrii, niedaleko granicy irackiej.
Piękna noc pod gwiazdami. W oddali światła pól naftowych, zawodzenie szakali, czy innych wyjców za rzeką... Bajka.

Rano postanowiłem umyć się w rzece i ogolić. Wlazłem po kolana - rzeka sporej szerokości z wartkim nurtem. Stałem może 1,5 metra od brzegu. Twarz w piance, ręcznik na ramieniu.

Nagle czuję, że między nogami przepływa mi jakaś trzcina, ocierając się tu i ówdzie.
Sekundę później zauważam, że ta "trzcina" płynie pod prąd. Spoglądam w dół, a tu zygzakiem zasuwa mi spomiędzy nóg wąż. Miał na pewno przynajmniej metr długości i brązowy grzbiet. :w00t:

Wyskoczyłem na brzeg, wdrapałem się na ok. 2 metrową skarpę i widzę, jak ten wąż zawraca moment później i wpełza mi pod porozkładane na brzegu rzeczy.

Mogę tylko dodać, że jakoś udało mi się je odzyskać po bombardowaniu kamieniami i przy użyciu jakiegoś kija. To było 12 lat temu, a jeszcze jak sobie przypomnę, to mam dreszcze.

Wtedy o mało nie narobiłbym w portki... :48:

Potem nasz arabski kierowca pocieszał mnie, że takie węże są niejadowite i ponoć bawią się nimi dzieci. Ja jednak nie potrafię sobie wyobrazić, co bym zrobił, gdyby tamten wąż w wodzie owinął się wokół mojej nogi...

Mam jeszcze jakieś zdjęcie z tamtego miejsca:

http://i50.tinypic.com/2ebv9mh.jpg

no-el
12-11-2012, 15:03
pixi ! Nie wpadaj w panike , jak sie jezdzi to i sie kary placi. Ale bez przesady , czy wiesz ze od 1 lipca 2012 kazdy kierowca zobowiazany jest posiadac alkohol-tester ?

pixi
12-11-2012, 16:20
1° - W panike nie wpadam, mozna tak jezdzic aby kar nie placic. Nic nadzwyczajnego.
2° - Oczywiscie wiem co kierwca powinien i od kiedy. Testy w aucie od lat mamy dwa : balonik i elektroniczny do wielokrotnego uzytku.

pixi
12-11-2012, 16:23
...
Rano postanowiłem umyć się w rzece i ogolić. Wlazłem po kolana - rzeka sporej szerokości z wartkim nurtem. Stałem może 1,5 metra od brzegu. Twarz w piance, ręcznik na ramieniu.

Nagle czuję, że między nogami przepływa mi jakaś trzcina, ocierając się tu i ówdzie.
Sekundę później zauważam, że ta "trzcina" płynie pod prąd. Spoglądam w dół, a tu zygzakiem zasuwa mi spomiędzy nóg wąż.
Ja jednak nie potrafię sobie wyobrazić, co bym zrobił, gdyby tamten wąż w wodzie owinął się wokół mojej nogi...

...wokol nogi... albo wyzej...?

jacky
12-11-2012, 20:47
Francuskiemu policjantowi nawet nie ma sensu proponowac lapowki bo jak ? Kiedys mnie na autostradzie "blysneli" ale do dzisiaj nic nie przyszlo , potem dowiedzalem sie ze nie ma wzajemnej umowy miedzy krajami.

może nie przyjdzie ale jeśli mandacik wisi jako nieuregulowany w tamtejszej skarbówce połączonej z systemem smerfowym to wizyta na czterech łapach ... eee... czterech kółkach kierowcy występującego pod dwoma nickami ( ten drugi stanowi kompilację pierwszego ) na autostradach francuskich podsumowana sprawdzaniem dokumentacji może oznaczać zatrzymanie autka do czasu uregulowana należności z bajońskimi odsetkami...
wiadomo, skąd wzięło się porzekadło "bajońskie"...
pewien koleś z nieruregulowanym a zapomnianym mandatem za drobne wykroczenie na drogach RFNu ( bodajże za jeszcze jakieś 300 DM ) tak, takie stare czasy - otrzymał przy kontroli zaproszenie do zapłaty już nowe wyliczenie w kwocie €: 899,- ...
było to dość głośne swego czasu w necie...

no-el
12-11-2012, 21:24
Jak blysnelo to co mialem robic ? Zawracac i szukac wlascicieli pomiaru predkosci celem zaplacenia mandatu ? Co ciekawsze radar byl ustawiony na srodku miedzy pasami autostrady na wysokosci ca. metra. Teraz to oni moga mi "skoczyc" gdyz te blachy dawno sa wymeldowane. Nikt mnie nie spisywal bo jak ? Istnieje jeszcze obowiazek udokumentowania wykroczenia ktory do mnie nie dotarlo. Nie moge powiedziec Austryjacy sa solidniejsi i juz 2 razy przyslali mi zdjecia . Poszedlem raz do adwokata / mam ubezpieczenie / papuga zarzadal dokumentacji radarow z Austrii ktore jednak przyslali i po 6 miesiacach musialem zaplacic 94 €.
I to by bylo na tyle.:loveeyes:

zdzicho alboom II
11-12-2012, 14:04
To było dawno temu, jeszcze gdy moja córka chodziła do szkoły.
Załatwiłem jej i jej koleżance Gabrysi obóz żeglarski w Mikołajkach.
Na chyba 10 dni przed rozpoczęciem obozu mama Gabrysi dzwoni, czy byśmy mogli skrócić nasz pobyt o 2 dni bo Gabrysia jest na obozie konnym i nie zdąży.
Idę więc do biura obozu i załatwiam tak, że ta łódka wróci później specjalne do Mikołajek i zabierze dziewczyny – umawiamy się określonego dnia na 12-tą w nocy, bo tak przyjeżdża pociąg.
Tej nocy rzeczywiście stawiamy się w porcie przy łódce.
I w tym momencie Gabrysia oświadcza, że ona się rozmyśliła i nie pojedzie. Zdziwienie moje jest niebotyczne, ale przecież łódka specjalnie po nas przyjechała. Zatem córka wsiada sama, a ja z Gabrysią czekamy na dworcu na pierwszy poranny pociąg.
Rano po przyjeździe na dworzec centralny Gabrysia idzie do budki telefonicznej a ja podsłuchuję rozmowę:
- Mamo wszystko udało się tak jak zaplanowałyśmy, jestem już na dworcu, możesz mnie odebrać.

pixi
03-10-2014, 10:58
Moja przygoda ? Będzie to raczej przygoda pewnego bułgarskiego raka !
Kupiliśmy żywe raki na bazarze w Warnie. Przeleżały dzień w lodówce, wieczorem poszły do gara, zjedliśmy je ze smakiem na kolację. Rano talerz z resztkami wystawilismy kotom na podwórze. Przy śniadaniu okazało się że jeden rak zawieruszył się koło kuchenki i tak uniknął gotowania ale że nie dawał znaku życia dostały go koty. Wieczorem na kocim talerzu pozostały okruszki i... ten surowy rak. Czy koty nie lubią surowych raków ? Okazało się że rak żyje ! Przeżył noc bez wody, dzień na prażącym słońcu i choć trochę zamroczony, jeszcze porusza szczypcami !
Siła wyższa ! Skoro takie było jego przeznaczenie daliśmy go do wielkiej miski z wodą a następnego dnia wpuściliśmy do pobliskiej rzeki. Teraz pewnie opowiada swoim pobratymcom niesamowitą przygodę.

zdzicho alboom II
04-10-2014, 09:51
Wstyd powiedzieć, ale nigdy nie jadłem raków. A podobno są bardzo smaczne, stąd zresztą pochodzi powiedzenie uraczyć się.

pixi
01-11-2015, 08:16
Przypomniała mi się taka historia adekwatna do dzisiejszego święta – 1 listopada

Jedziemy przez Grecję centralną; na południe od Farsali, późny wieczór, teren górzysty, z braku lepszego miejsca stawiamy namiocik pod zamknietą bramą klasztoru na „przedpolu ” udając pielgrzymów. Rano gdy pałaszujemy śniadanie przejeżdża autem pop, pozdrawia, zaprasza do zwiedzania. Zwijamy się i idziemy obejrzeć cerkiew.
Z otwartego pomieszczenia w budynku klasztornym woła nas pop, wchodzimy i ... nie dowierzamy własnym oczom. Pop wspólnie z jedną parafianką myją w misce w occie winnym ludzkie piszczele..., potem czaszkę... drobniejsze kostki. Widząc nasze zaskoczenie wyjaśnia, że to są szczątki osoby ukrywającej się i zmarłej w w czasie wojny w klasztorze i tu przechowywane, dokładniej dziadka tej parafianki. Teraz szykują je na godny pochówek. Pomocnik popa proponuje nam kawę, nie wypada odmówić... Pijemy kawę, parafianka pochlipuje, pop śpiewa,... pewnie psalmy jakieś.
Grzecznie poczekalismy na koniec śpiewów i wycofaliśmy się z niezręcznej dla nas sytuacji, dumając nad przemijalnością ludzkiego żywota.

pixi
31-01-2016, 10:16
Ostra przygoda
Bułgaria, rezerwat Sinite Kamani czyli grupa górska wznosząca się nad miastem Sliven. Jest tam Mecza Polana (znaczy niedźwiedzia polana), są stoły, ławy, kręgi na ogniska, wiata, tylko źródła wody brak. Ogólnie - urocze miejsce na pikniki, biwaki, często używane przez mieszkańców miasta, szczególnie w weekendy. Przybywamy w sobotni wieczór, stoi kilka namiotów, najlepsze miejsca są już zajęte przez grupy młodzieży z gitarą, jakąś piszczałką, z auta dobiega muzyka techno. Stawiamy namiot z boku i zaraz pędzimy pościągać suche drzewo i porąbać je, odgłosy naszej siekiery słychać chyba w całym lesie. Koło północy ogień sąsiadów wygasa, łamią jakieś gałęzie i nieśmiało pytaja czy możemy im pożyczyć siekierę, ależ tak, pożyczamy, mamy doskonałą siekierę... bułgarską !

pixi
16-02-2016, 15:03
Prom

Grecja, sierpień 2015, chcemy przeprawić się przez zatokę Koryncką na Pelopnez po zwiedzaniu Delf. Jedziemy wzdłuż wybrzeża zatoki na zachód do portu w malutkiej miejscowości Agios Nikolaos, skąd od kilkunastu lat odpływały promy do Egio. Pędzimy żeby zdążyć na statek o 15.30. Przybywamy na czas ale... statku nie ma... nie ma już1 od paru lat, nie kursuje ! Linia stala się nierentowa bo jest słynny most koło Patrasu i ferry pod nim. Pocieszamy się piwem z gavros w miejscowym barze. Potem musimy już „tylko” nadrzucić prawie 50 km do Antirio, przeprawić się na drugi brzeg i dojechać z Rio te 35 km do Egio.

pixi
26-02-2016, 15:30
Wybyczyliśmy się na plaży koło Asprowalty, zjedliśmy lody, zrobiliśmy zakupy i szukamy miejsca na biwak jadąc w stronę Chalkidiki.
Wszędzie wille, pensjonaty i zagospodarowane plaże. Zapowiada się nieciekawie a wieczór blisko. Za Stavros pas gęstego lasku oddziela nas od plaży, przy szosie mały kiosk z krzywą tabliczką „midia” (omółki), przy nim wyboista żwirówka w stronę morza. Zjeżdżadzamy i nagle jesteśmy w raju: plaża z drobnych kamyczków, na brzegu wesoło popluskują maleńkie fale, jest molo dla rybaków, warzywniak, dwa klomby kwiatowe i dalej skryty w krzakach kącik latrynowy, wprawdzie bez ścian ale z drzwiczkami i haczykiem. Wyraźnie w sezonie obozowali tu ludzie w kamperach. Jeszcze zostało drewno na ognisko i słoneczne lampiony. Siedzimy długo w nocy po kolacji patrząc na morze, na ciemny kontur Thasos, na wschodzący, pomarańczowy księżyc. Na pamiątkę zostawiamy na drzewie kolorowy breloczek z wieżą...

maris
24-01-2017, 14:21
Jak na razie nie mieliśmy żadnych tego typu "wpadek". Jedyny problem to z odmową wizy co wiązało się z wyrzuceniem 1500zł w błoto. Bardzo fajny temat! :-)

________________

jacky
24-01-2017, 15:11
Okazja do niedozwolonej / nieuzgodnionej reklamy ?
Na pewno nie spodoba się Aminowi ...

Bernard
25-09-2017, 17:00
Miałem w planach podróż życia: Indie. Wszystko zaplanowane od kilku miesięcy, nawet się zaszczepiłem. Plan podróży na 3 miesiące. Dwa tygodnie przed wyjazdem myślałem, że dostałem jakiejś ostrej alergii po ostatniej dawce szczepienia. Na szczęście okazało się, że to tylko przeziębienie, ale wykluczające mnie z wyjazdu, musiałbym przesunąć lot o tydzień (przebukowanie kosztowne...). Na szczęście towarzyszka podróży podsunęła mi proste rady, jak skutecznie pozbyć się choroby: http://www.kobiety.pl/zdrowie/czujesz-ze-bierze-cie-choroba
Tylko naturalne sposoby, jestem przeciwnikiem antybiotyków i innego rodzaju leków i suplementów. W tydzień byłem zdrowy i mogłem dokończyć przygotowania do wyjazdu i uczestniczyć w podróży od samego początku, razem z całą gromadą :)

pixi
01-06-2020, 18:04
Na
http://forumbis.voyageforum.pl/index.php

też namy dział przygodowy ....

http://forumbis.voyageforum.pl/showthread.php?tid=101