PDA

Zobacz pełną wersję : W śniegu i po trawie, czyli wszystkimi drogami do Murowańca



alboomosia
05-05-2012, 13:24
W poniedziałek o 15- tej decydujemy się jechać w góry, o 17:20 mamy pociąg. Trzeba jeszcze pozałatwiać kilka spraw – kupić soczewki, pojechać do rodziców po kijki, mały plecak, przewodnik, dobre skarpety.
Na Centralnym dziki tłum, boimy się, że już nie zdążymy kupić biletów i nici z wyjazdu, ale – skąd my to znamy – niesamowity fart który zawsze mieliśmy na wyprawach z tatą jest ze mną i tutaj. Po prawej stronie od szerokich schodów do hali głównej w oszklonej sali z wygodnymi kanapami kolejka liczy tylko 10 osób – pobieram numerek i już po 10 minutach zaopatrzona w dwa bilety IC do Krakowa biegnę na peron, gdzie dołącza Stefan ze sprawunkami, które w międzyczasie poczynił.
W Krakowie przeskakujemy do autobusu, o 23-ciej jesteśmy w Zakopanem.
Powietrze. Sucho-wilgotne, ciepło-rześkie. Miękkie. Idziemy na Krupówki coś zjeść, potem już prosto na Piłsudskiego do dawnej Mirabelki, teraz pensjonatu pod nazwą Skalnica. Śpi się fatalnie. Twarde przykrótkie łóżka, poduszka ze sztucznego włókna szybko się nagrzewa, źle układa pod głową. Ale to nie ma żadnego znaczenia, nie spodziewam się dobrego, a nawet żadnego snu przez najbliższe parę dni. Chcę się tylko jak najszybciej obudzić, wyjrzeć przez okno, zobaczyć Giewont i Czerwone Wierchy – widok niby banalny, ale Tatry to Tatry. A dla człowieka wyrwanego od pracy przy biurku – sen, o którym nawet nie odważył się śnić. Góry wczesną wiosną. Marzenie…

alboomosia
05-05-2012, 13:38
Nie miałam żadnych poważnych planów co do tego wyjazdu. Chciałam tylko:
1) poważnie się spocić i naoddychać,
2) popatrzeć na inny krajobraz i poczuć inne powietrze,
3) zobaczyć wysokie góry, chociażby z doliny.
Nie byłam nigdy o tej porze w Tatrach, nie wiedziałam więc, czego się spodziewać. Z Beskidów tata nadawał, że na wysokości 1200 m jest jeszcze śnieg. Więc co, pewnie pójdziemy nad Morskie Oko? Trudno. Gdziekolwiek, byle blisko gór. Ale Stefan nalega, abyśmy wchodzili na jakiś normalny szlak, nie asfaltem. Więc jednak do Kuźnic i do Murowańca.

jacky
05-05-2012, 21:29
Nie miałam żadnych poważnych planów co do tego wyjazdu. Chciałam tylko: ...

klasyka polskiej improwizacji ....
z niecierpliwością czekamy na c.d.

alboomosia
05-05-2012, 22:51
Zanim to wszystko się stanie zatrzymujemy się w restauracji Watra na śniadaniu. Bierzemy zestaw śniadaniowy: jajecznica na spyrce, pasztet, salceson, ser biały, ser żółty, ogórek, pomidor, kawa, sok, pieczywo. Stefan zjada jajecznicę, ja salceson – którego on nawet bałby się dotknąć, ale ja jestem wielbicielką wszelkich podrobów i podrobopodobnych.

alboomosia
05-05-2012, 23:15
Wyruszamy późno, na szlaku stajemy o 11:50. W kolejce na Kasprowy tłum ludzi.
Na szlaku trochę mniej, ale i tak mnóstwo tu rodzin z dziećmi, weekendowych turystów.
Ja każdy krok przerabiam w głowie kilka razy, kalkuluję, czy będzie śnieg i lód czy nie będzie, konsultuję z tatą, obsesyjnie obserwuję niebo i zastanawiam się, czy będzie deszcz, burza, i o której (a najlepiej to o 14-tej być już po wyprawie, wtedy szanse na burzę się minimalizują). Nie wiem, czy to brak doświadczenia (ale, na Boga łażę po górach już 19 lat!), czy moja wyjątkowa bojaźliwość, czy szukanie dziury w całym – a może po prostu próba racjonalnego panowania nad rzeczywistością. W każdym razie szlak jest pełen rodzin z dziećmi, które najwyraźniej nie przeprowadzały podobnego gruntownego rachunku, czy na wysokości 1500 m zaskoczy ich śnieg czy nie, i co się stanie jak się znajdą na oblodzonej przełęczy i zacznie mocno wiać. Chyba dobrze, że jestem ze Stefanem, bo on te moje idiosynkrazje po prostu ignoruje.

jacky
05-05-2012, 23:50
trrr... bum... bum.... tr...
budzik uruchomiony - czyli czekamy na współczesny dodatek medialny - PHOTO PLS...

zdzicho alboom II
06-05-2012, 10:25
Koko spoko.
Mam wiadomości z pierwszej ręki.
Fotki będą jeszcze dziś.

alboomosia
06-05-2012, 11:00
Idziemy do przodu, niebo jest piękne, pod nami prosta droga.
Idziemy. Przez las, z plecakiem, z kijkami, rytmicznie, jednostajnie, pod górę. Żyć nie umierać.
Wybraliśmy szlak żółty przez Dolinę Jaworzyny. Trasa piękna krajobrazowo, droga w większości czysta, choć na wysokości kosodrzewiny leżą jeszcze połacie śniegu. Dochodzimy niemalże bez problemu do Przełęczy pod Kopami, lekkie emocje były jedynie na śniegu, gdy ścieżka się zwężała i nachylała ku przepaści. Ale z perspektywy późniejszych przygód nie ma o czym mówić. Na przełęczy żółta trawa, jeszcze nie zregenerowana po zimie, ale już pachnąca, wysuszona słońcem. Tu dochodzi do nas szlak niebieski, którym początkowo wspinając się a potem drogą opadającą dochodzimy do Murowańca, 1500 m npm

https://lh3.googleusercontent.com/-D7ECGHkkh18/VxuKVu9NHPI/AAAAAAAAGBQ/U90zXjrFBNIb4_exfffJRrs2kQ4p6_P2gCCo/s720/P1110075.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-QvwsNFAYomQ/VxuKgApdK5I/AAAAAAAAGBU/NUxzXYD4cZEVUpG-WOE1F6zwJo577HNGACCo/s720/P1110081.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-USiqVaZylto/VxuKoy9MqaI/AAAAAAAAGBY/7cxqBV1rEa0SEOon-npyQTeVZaTxlFougCCo/s720/P1110082.JPG

alboomosia
06-05-2012, 11:01
https://lh3.googleusercontent.com/-4zVz_D-jYj0/VxuMAlNLjTI/AAAAAAAAGBo/dnKScPzj7IkGdU2VXQXws-kLfYmE2K3pgCCo/s720/P1110101.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-vXrLFwHhWaA/VxuMGySeNsI/AAAAAAAAGBs/ryKoB07nFCk8s8F5u99U1dAKr4GlxwC6gCCo/s720/P1110102.JPG

pixi
06-05-2012, 15:09
Milo sie czyta, zreszta traktuje jako lekcje pogladowa na...
Poprosze o identyfikacje miejsca widocznego na zdjeciu 4 w poscie 8 i 1 w poscie 9.

zdzicho alboom II
06-05-2012, 17:15
Pytanie jest już nieaktualne, bo alboomosia to zedytowała celem wyjaśnienia.

alboomosia
06-05-2012, 19:29
W schronisku tłok, do baru kolejka zawijająca się kilkakrotnie i wypełniająca całą salę.

https://lh3.googleusercontent.com/-LawaOfQ_IOE/VxuNManfaLI/AAAAAAAAGB8/rxS2YDzoJRgVuC6eMK3UtqpLCnU5YTBLwCCo/s720/P1110104.JPG

Przeciskamy się z powrotem do wyjścia, szukamy wolnego skrawka ziemi z przyzwoitym widokiem i rozbijamy nasz mały obóz: kanapki, woda, snickers, banan. Meldujemy w Warszawie, gdzie doszliśmy, a tata każe nam iść dalej nad Czarny Staw. Mamy dużo czasu, jest piękna pogoda, a my jeszcze nie zaspokojeni marszem. Nad staw wiedzie cienka nitka po śniegu, ścieżka-gzyms, czasem niebezpiecznie pochyła ku przepaści.

https://lh3.googleusercontent.com/-PIV7QJqgugY/VxuNVCylfFI/AAAAAAAAGCA/s-qlIHbWplYhLEnIfBBpaUkwYe1Qod52ACCo/s720/P1110110.JPG

Nieprzyzwyczajone oczy od czterdziestominutowej koncentracji na białej płaszczyźnie zaczynają się buntować i wysyłać fałszywe sygnały, na przykład nie rejestrując co piątej klatki. Ale jedynym prawdziwym niebezpieczeństwem na tej trasie są ludzie. Ciągnący wężykiem krzykliwi i podchmieleni piwem turyści, nie wiadomo kiedy któryś z nich z bezmyślności się potknie i złapie Cię za kołnierz ciągnąc ze sobą w dół przepaści. Beztroska tych ludzi to jedna z mniej przyjemnych i bardziej niepojętych rzeczy w górach.
Czarny Staw całkowicie zamarznięty, nad nim ośnieżone piękne szczyty. Słońce grzeje, śnieg chłodzi, jest cudownie.

https://lh3.googleusercontent.com/-0jCfXqBgyYM/VxuNcibI41I/AAAAAAAAGCE/kAVkbReYp3A9gLRBII33SP0RVleaUKUogCCo/s720/P1110108.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-zoov1PQU3Io/VxuNkcuwqmI/AAAAAAAAGCI/bfZBik9AhRwmdoZRjPw9s7NIUIgeWwMUwCCo/s720/P1110116.JPG

Wracamy do Murowańca, a stąd w dół tym razem niebieskim szlakiem – który okazuje się łatwiejszy od żółtego, mniej ośnieżony. Choć bardziej monotonny jako droga pod górę, więc okazuje się, że szlak na dziś wybraliśmy perfekcyjnie.

alboomosia
07-05-2012, 11:22
Na następny dzień możliwości wyboru (kierujemy się zielonym przewodnikiem Tatry wyd. Bezdroża) mamy już dość ograniczone. Szukamy tras łatwych, położonych nie wyżej niż 1500 m npm, 4-6 godzinnych. Do wyboru są tylko: wejście na Sarnią Skałkę, Morskie Oko, i – trasa z Zazadni, przez Gęsią Szyję zielonym szlakiem dojście do Murowańca.
Odcinek Zazadnia - Murowaniec ma około 4 godziny, a z Murowańca to już zbiegniemy znaną drogą. Wydaje się idealnie. Zaczynamy od śniadania w Watrze, potem ruszamy do PKS-u. Wsiadamy do busów jadących do Morskiego Oka, przez Małe Ciche, na prośbę kierowca wysadza nas przy rozpoczęciu zielonego szlaku w Zazadni.

alboomosia
07-05-2012, 11:23
Kamienista ładna droga wiedzie przez las, po około 1,5 godziny (czasy podaję z pamięci, mogą nie być dokładne) dochodzimy do pierwszego przystanku – sanktuarium na Wiktorówkach. Czeka tu na pielgrzymów i turystów gorąca herbata, lekko osłodzona, za którą płaci się „co łaska”.

https://lh3.googleusercontent.com/-zvGR0Kef3JE/VxuO3o23ahI/AAAAAAAAGCY/ddesPyuQc_g7WfHbootBdURCNzj1a1osgCCo/s720/P1110142.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-tAloA3m2HwY/VxuO-WHjXDI/AAAAAAAAGCc/ElfFuIJWh1wCe_ErBN_JJWNDxOLH0e4WQCCo/s720/P1110146.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-6HkGAht42TA/VxuPEt3acUI/AAAAAAAAGCg/jtGBmkKQx2M9iHzP2FlhTcrTwjUwom3DQCCo/s720/P1110148.JPG

alboomosia
07-05-2012, 14:04
Stąd po kamieniach i drewnianych belkach wspinamy się stromo ok. 40 min. na Rusinową Polanę obsadzoną turystami, ale z przepiękną panoramą wciąż mocno ośnieżonych Tatr.

https://lh3.googleusercontent.com/--2b5xwm4tiU/VxuPrLTDRLI/AAAAAAAAGCo/LxcGyVE3aQMuAPE7i1TZEihs9cxe5RrngCCo/s512/P1110155.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-OClZbzbfgq8/VxuQAREp0VI/AAAAAAAAGCw/TmcUCt-Gf7k_vkgd5CMJNK86aG2QTx47gCCo/s720/P1110156.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-ZbIAyk1gcc4/VxuQGaeQjYI/AAAAAAAAGC0/2fA1xV-4vpUfpeNhJFcZyhUPVyXWSSy7QCCo/s720/P1110158.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-vYd_ZuJDdQY/VxuQLIhfVJI/AAAAAAAAGC4/wg1JGJ4oTogiP823MQsfFib7k0wmQKHigCCo/s720/P1110159.JPG

alboomosia
07-05-2012, 14:05
Odbijamy w prawo, dalej zielonym szlakiem i pniemy się znowu mocno w górę, wpierw po trawiastym wzgórzu, potem przez kosodrzewinę i wspinamy się na piękną skalistą Gęsią Szyję, gdzie znowu raczą nas wspaniałe widoki.

https://lh3.googleusercontent.com/-Y49ONm_AiiY/VxuRA9O_LXI/AAAAAAAAGDE/Ed3UH9pPQFQX7JHfQQIRp7HxaaG4N4fmQCCo/s720/P1110160.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-nuIko3ieerw/VxuRFuxhBRI/AAAAAAAAGDI/MP6DZxhuf4c_jQsytitN-arsxIzNt5DvACCo/s720/P1110161.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-AO4F1J1GYbw/VxuRMSv5zoI/AAAAAAAAGDQ/2eTxITfZXmUOlRlctfmg-9-SKiwXg6PfwCCo/s720/P1110172.JPG

alboomosia
07-05-2012, 14:06
Schodzimy, po jakimś czasie droga prowadzi nas znowu przez las. Początkowo droga przez las nie sprawia żadnych trudności. Po około godzinie jednak pojawiają się pierwsze połacie śniegu. Na początku jest to zabawa, ścieżka po śniegu jest dość szeroka, dobrze wydeptana, szlak wyraźnie oznakowany.
https://lh3.googleusercontent.com/-RqIz_XKCPNs/VxuR7hOC6oI/AAAAAAAAGDc/KpVtRXmGlasavF3XL9xL1hXeLRohUQdpgCCo/s720/P1110189.JPG
http://img32.imageshack.us/img32/8098/p1110189u.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-MIkn0nMnQGw/VxuSAj6BoeI/AAAAAAAAGDg/NL6vdSZXsD0IiG-eYt7TESA-F65FkqrEACCo/s720/P1110191.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-Ld6UkIoWcqI/VxuSHLeAChI/AAAAAAAAGDk/F2wLK-dOQfQqSw8mEJ4OGyI5J9jynoOkQCCo/s720/P1110193.JPG

alboomosia
07-05-2012, 21:53
Teraz będzie dużo tekstu a mało zdjęć, bo w trudnych warunkach nie było na to czasu.
Musicie mi to wybaczyć.
Tuż przed Równią Waksmundzką nitka na śniegu gubi się w trawie i kępkach jagód. Tu musimy się rozdzielić, by szukać dalszego szlaku. Po 10-ciu minutach badawczego błąkania się wychodzimy na otwartą polanę pokrytą trawą - Równia Waksmundzka. Tu już nie widać żadnej ścieżki. Sto metrów dalej dostrzegamy dwójkę turystów z mapą. Pokazują nam alternatywną drogę po prawej, czerwony szlak koło krzyża, którym pewnie warto by pójść. Zielony jest podobno niepewny, gubią się oznakowania. Chcemy jednak iść dalej szlakiem, który sobie założyliśmy. Wchodzimy znowu w las – widać oznakowania na drzewach, czujemy się więc znowu pewnie. Idziemy przez las, coraz bardziej po śniegu, idzie się dość ciężko, więc po godzinie takiego marszu liczymy, że już niedługo dojdziemy do jakiegoś rozwidlenia a potem w dół i jesteśmy w Murowańcu. W końcu przeszliśmy już dziś spory kawałek. Z naprzeciwka mijają nas grupki turystów, spotykamy takich grup około 5. Jedni idą od Murowańca, mówią, że czeka nas ‘hardcore’, po śniegu, przez strumień, przez kosodrzewiny. Ale nic to dla nas nie znaczy, myślimy że to my zrobiliśmy większy szmat drogi, czeka nas już tylko końcówka, a ‘hardcore’ to jest przed nimi.

https://lh3.googleusercontent.com/-GL3Azw57sus/VxuS_46K2wI/AAAAAAAAGD0/fgOzx7hdztgCssatBdrdnI_AXMl0FcG5wCCo/s720/P1110200.JPG

alboomosia
07-05-2012, 21:54
Suniemy do przodu, droga wychodzi z lasu na kosodrzewinę, ślady w śniegu są wyraźne, ale od jakiegoś czasu nie widzieliśmy żadnych oznakowań, niebo się chmurzy, robi się szaro, dżdżyście, trochę strasznie i nieprzyjemnie. Idziemy przed siebie, bo wydaje nam się, że nie mamy już odwrotu, dotychczasowa droga była na tyle ciężka i niewyraźna. Spotykamy parę – mówią, że wracają, bo nie wiedzą jak dalej iść i mają już tej drogi dosyć. Pytamy dokąd zdołali dojść – byli 50 metrów dalej, przedarli się przez kosodrzewinę i stanęli przed strumieniem. Stefan jednak nalega, że idziemy do przodu – ja już zaczynam być tą sytuacją zdenerwowana, nie umiem podjąć żadnej decyzji. Przyspieszam kroku, prowadzę nas dalej do przodu (mam dużo lepsze buty), przedzieramy się przez wspomnianą kosodrzewinę, pokonujemy strumień, a dalej nic – nie widać żadnej wydeptanej drogi. Przedzieram się przez kolejne kępy kosodrzewiny, coraz bardziej bojowo i nerwowo – pojawia się na śniegu jakaś wydeptana nitka. Niebo zachmurzone, wkoło śnieg, nie mamy mapy, jesteśmy w dolinie otoczonej przez wzgórza i wysokie szczyty, zmęczenie, jest już dość późno – około 16-tej – jedynym naszym ratunkiem jest wątła nitka na śniegu. W dodatku zaczyna padać i widzę jak ta nitka pod nogami topnieje. Sunę przed siebie, bez żadnego widoku, gdzie to wszystko miałoby prowadzić i jak się skończyć. Boję się, że się zgubimy całkowicie i tu utkniemy, a w śniegu i na tej wysokości jest naprawdę zimno. Wiem, że za 3 godziny zacznie się robić ciemno, a droga powrotna – gdybyśmy ją nawet teraz znaleźli zajmie dużo więcej.

alboomosia
07-05-2012, 21:54
Nagle w oddali na wzgórzu dostrzegamy dwójkę ludzi. Machają do nas – trzeba jak najszybciej podążać za nimi, zanim znikną za horyzontem. Przyspieszamy jeszcze kroku, dochodzimy do trawersu – postanawiamy (i to jest chyba błędna decyzja) zrobić skrót i wspiąć się po śniegu pionowo pod górę, żeby dogonić tę parę. Kąt nachylenia prawie 50 stopni, coś czego oczywiście nie było widać z dołu, dochodzimy do punktu krytycznego, gdzie jest już tak ślisko i stromo, że dalej pod górę nie pójdziemy. Trzeba odbić, wytyczyć trawers. Wskazuję Stefanowi, jak pójdę i dynamicznie wbijając stopy i ręce w śnieg przebijam się do kępy kosodrzewiny po prawej stronie. Jesteśmy już naprawdę potwornie zmęczeni, a na górze nie wiadomo zupełnie co nas czeka – jednak teraz jedyny cel to się wdrapać i nie ześlizgnąć w dół do przepaści.

https://lh3.googleusercontent.com/-OvYOIgxM6PI/VxuT8CvesDI/AAAAAAAAGEA/QxqSyBuh6FEBr4IPGUm6EZ9gnn0BM0e7gCCo/s720/P1110198.JPG

Po odbiciu stromizna trochę łagodnieje, widzimy wydeptane ślady naszych przewodników, suniemy pod górę, jeszcze 10 minut i wychodzimy na grań. Wyszliśmy jednocześnie z chmury – w dole widać tęczę – więc słońce, które nas teraz oświetla przynosi też drobną poprawę nastroju. Jestem jednak tak wykończona, że sunę nogami dalej przed siebie, chcę jak najszybciej dotrzeć do tych ludzi, nagle ścieżka po śniegu się urywa, a z lewej, między skałkami odbiega wyraźny, oznakowany szlak żółty. Jesteśmy uratowani. Rozglądam się, szlak biegnie cały czas w dół, to nie pułapka. Patrzę daleko przed siebie – i dostrzegam zielony dach Murowańca.

https://lh3.googleusercontent.com/-19wg7FVRMiU/VxuUB-AzpXI/AAAAAAAAGEE/Xq8s9SV5o7YHKcjU_Rw7-UqbmK-VdkpiwCCo/s720/P1110197.JPG

pixi
07-05-2012, 22:59
No... ladnie....
W gorach nierzadko stajemy wobec dylematu: isc dalej "za wszelka cene" czy zawrocic, czyli zrezygnowac, odmowic sobie zdobycia celu co jest rownoznaczne z poniesieniem kleski. Le czasem to moze byc...uratowanie zycia.

zdzicho alboom II
07-05-2012, 23:12
Oj tam. Od razu poniesienie klęski czy uratowanie życia.
Wielokrotnie wracałem i odkładałem na potem.
A alboomosia znalazła najlepsze wyjście - do celu miała najbliżej.
Nie wiem tylko co by zrobiła gdyby zagrzmiało; ona się strasznie boi burzy.

pixi
07-05-2012, 23:20
No tak to tylko Tatry a nie K2 cy Anapurna ale mechanizm myslenia jest ten sam.

zdzicho alboom II
07-05-2012, 23:23
Dokładnie.
A poza wszystkim to miała farta sporego.

jacky
07-05-2012, 23:26
to miała farta sporego.

w czepku urodzona czy w "czapce" narciarskiej ?

alboomosia
09-05-2012, 08:17
Tak, to już naprawdę koniec tej dzikiej wędrówki. Teraz jeszcze godzina do schroniska, skalistą dróżką między kosodrzewiną, potem przez las. A z Murowańca jeszcze 1,5 godziny na dół.
W Kuźnicach udaje się nam być po 19-tej. Jesteśmy nasyceni górami, szczęśliwi, że doszliśmy, ale, przynajmniej ja, trochę straumatyzowani.
Już w Zakopanem „U Ratowników” dla zdrowia psychicznego zamawiam 50-tkę śliwowicy oraz przepyszne flaki.

alboomosia
10-05-2012, 09:24
Jeszcze odnośnie ryzyka i podejmowania decyzji. Jak najbardziej zgadzam się, że umiejętność wycofania się w odpowiednim momencie to jedna z podstawowych umiejętności w górskiej wędrówki. Z drugiej strony cieszę się, że przedarliśmy się tym zimowy przejściem do Murowańca :), bo teraz jest co wspominać. Problem polegał na tym, że nie było kiedy i do czego się wycofywać. Zdecyodwanie mieliśmy więc farta. Gdyby nie ci ludzie hen wysoko na szlaku, gdybyśmy ich nie zauważyli, to - jako wciąż jeszcze niedoświadczeni turyści - chyba byśmy czekali jak te dwie kostki lodu na tatrzańskich ratowników.