PDA

Zobacz pełną wersję : Musała po raz pierwszy A.D. 1972, ale nie ostatni



pixi
13-03-2013, 15:18
Fragment ze starej kroniki pisanej w tamtych czasach przez klubowego kronikarza, czyli mnie.
Myślę, że niektórym przypomni dawne czasy pierwszych, nieśmiałych i niedoświadczonych PRL-owskich wyjazdów samodzielnych lub organizowanych przez kluby studenckie. Nasz wyjazd był to bułgarski oboz studenckiego klubu turystycznego jednego z wydziałów Politechniki Warszawskiej, zorganizowany gdy „już było można” ale borykający się z ówczesnymi problemami walutowymi i ogromnym brakiem wszelkich informacji na temat bratniego kraju z „Demoludów”, co czyniło go prawdziwie „eksploracyjnym wyjazdem w nieznane”.

Kronikarz pisał :
To nasz pierwszy obóz zagraniczny – spędzimy tydzień w górach Riła i tydzień nad morzem koło Warny. Starannie zbieraliśmy informacje o trasie i kraju ale mimo to czeka nas wielka niewiadoma.
2 sierpnia 1972 godz. 5.50 Dworzec Centralny. Odjazd. Obóz się zaczął. Właściwie dla kierownika Marka i gospodarczego (to ja) zaczął się już parę miesięcy wcześniej. Trzeba było wysłać „pisma żebracze” do zakładów (dostaliśmy pasztet i mielonkę z „Okęcia”), załatwić rezerwacje miejsc, na parę dni przed wyjazdem zakupić żywność na cały pobyt. Mamy miejscówki, bilety (!) od razu powrotne - takie różowe książeczki. Wojtek zapomniał kociołka i mamy jeden garnek 12-litrowy na 14 osób.
Plecaki okropnie ciężkie a i tak nie wszyscy wszystko zmieścili, Hanka straszy damską torebką, ktoś dzierży w ręku słoik z pulpetami, jakieś siatki itp.

zdzicho alboom II
13-03-2013, 16:16
(dostaliśmy pasztet i mielonkę z „Okęcia”)


Nie jestem do końca pewny, ale na Okęciu to chyba była wytwórnia wód gazowanych, octu i musztardy oraz napojów alkoholowych jako produkt uboczny, Joanna Rawik śpiewała "czar Okęcia taakie wino"

zdzicho alboom II
13-03-2013, 17:03
2 sierpnia 1972 godz. 5.50 Dworzec Centralny. Odjazd.

Hmm, w Wikipedii jest napisane, że budowa Dworca Centralnego została ukończona w 1975 r.

pixi
13-03-2013, 17:58
Ja cytuje stara kronike.

Gdzie miescila sie wytwornia przetworow miesnych pod nazwa "Okecie" to juz teraz nie pamietam ani nie odnajde adresu. Czy byla duza czy mala tez nie pamietam, wazne ze dala. Na takie obozy pisalo sie kilkadziesiat "pism zebraczych" proszac aby zaklady wspomogly biednych studentow wykorzystujac swoja tzw pule reklamowa ( tak, byla takowa w socjalizmie). Przeciez wtedy nie mozna bylo swobodnie wymienic zlotych na levy aby zakupic jedzenie na miejscu. Na dodatek te obozy byly czesciowo sponsoryzowane przez uczelnie i WKFiT i z dofinansowania trzeba sie bylo rozliczyc rachunkami, w zlotowkach.

Czy dworzec Centralny byl gotowy to tez nie pamietam ale z niego odjezdzaly pociagi w tamtym kierunku.

jacky
13-03-2013, 20:34
co do Dworca Centralnego - choć "roków" już nie zakodowałem ale kojarzy mi się, że perony pod ziemią dużo wcześniej podjęły działalność nie czekając na wykończenie hali głównej, którą otwarto z znacznym opóźnieniem...
co do wspomagania wypraw studenckich i górskich to w latach 80-tych bralem udział w pracach komisji zakładowej dużej firmy spedycyjnej która podejmowała decyzje ( zazwyczaj pozytywne ) o takim sponsoringu...
i dlatego zakodowalem, że jeden z uczestników jednej z sponsorowanych wypraw himalaistycznych nie wrócił, dlatego właśnie pisałem sceptycznie o tej dziedzinie w innym wątku, ale to jak wtedy dodałem, jest to inne zagadnienie...
natomiast bardzo chętnie wysłucham wspomnień z roku 72 jako, że moja ( wieloletnia ) komitywa z Bułgarią zaczęła się trzy lata później podczas praktyki zawodowej ...

zdzicho alboom II
13-03-2013, 23:11
Jasne. Ja jeszcze chętniej wysłucham, bo moja komitywa z Bułgarią zaczęła się w roku 1961.

pixi
14-03-2013, 16:34
Przemyśl, przesiadka, kontrola paszportowa i celna, wsiadamy do radzieckiego wagonu ( te szersze tory). Tu miejscówki nie mają znaczenia, każą nam zajmować pierwsze z brzegu miejsca.
Jedziemy, znowu kontrola, podpisujemy papierek że nie wieziemy broni (a siekiera ?), złota, nasion, (podobno trzeba zjeść jabłka), zabierają wkładki paszportowe.
Jedziemy, jemy, jedziemy, jemy, trochę nudno, gdy pociąg staje biegniemy do bramy z napisem „wyjście do miasta” i wyglądamy, niby byliśmy w mieście.
Koło północy jesteśmy w Waduł Siret, przy granicy rumuńskiej, wysiadamy. Zmiana czasu, a według jakiego czasu podano w rozkładzie przesiadki ?
Zabieraja dowody i wkładki, oddają po godzinie wykrzykując na głos nazwiska. Tłok, jest grupa harcerzy, Niemcy. Zdobywamy kawałek przedziału (miejscówek już nie mamy). Jedziemy, znowu kontrola, zza okna dolatuje rumuński zapach – cebula, czosnek, papryka i coś smażone na oleju.

Rano postój „disel kaput”, zmieniają lokomotywę w tempie prawdziwie południowym. Spóźniamy się na przesiadkę do Bukaresztu.
Mamy do wieczora czas, wymieniamy pieniądze, obiad, zwiedzanie miasta, spanie w parku. Z trudem dostajemy się do pociągu, zajmujemy miejsca ale ci wstrętni harcerze mają właśnie na nie miejscówki. Okropnie gorąco, nadchodzi burza. Przy granicy robi się luźniej. Markowi każą zgolić brodę - w Bułgarii na brodę trzeba mieć pozwolenie albo być narodowym artystą.

W Sofii długo szukamy dworca autobusowego, bo właśnie go przenieśli. W autobusie pierwsze rozmowy z Bułgarami, śpiewamy.
Samokow – podstawiają specjalnie dla nas autobus. Piękna pogoda.
Borowiec – pogoda psuje się, leje deszcz, spada mgła. Do wieczora siedzimy pod daszkiem baru, potem rozbijamy namioty na kampingu (ci harcerze już tu są !) a zgodnie z planem mieliśmy założyć pierwszą bazę pod Musałą.

http://pixiland.info/bg72/bg7201.jpg

http://pixiland.info/bg72/bg7202.jpg

zdzicho alboom II
14-03-2013, 17:15
I przepuścili Marka z brodą?
Piękne toboły macie.
A ile było dziewczyn, a ilu chłopców?

pixi
14-03-2013, 17:34
W koncu przepuscili brodacza. O ile pamietam byly 4 dziewczyny i 10 chlopcow.

pixi
15-03-2013, 16:18
Następnego dnia leje i jest mgła. Siedzimy. Niektórzy zwiedzają Borowiec. Wojtek wziął ładniejszy namiot choć dziurawy (przecież to Bułgaria !) i teraz ma w nim bajoro. Rano przejaśniło się, zwijamy się, trwa to bardzo długo, samych puszek mamy ponad 100. Jedziemy wyciągiem a dalej piechotą.
Plecak kierownika nie wytrzymuje ciężaru - pierwsze szycie.
Zakładamy bazę na maleńkiej polanie tuż przy drodze wśrod morza kosówki około 2000 m npm. Zimno, woda gotuje się około godziny – i ten jeden garnek ! Czekając na drugie danie grzejemy za pazuchą rozdany już do menażek makaron.

http://pixiland.info/bg72/bg7204.jpg

http://pixiland.info/bg72/bg7203.jpg

jacky
15-03-2013, 21:49
szacun dla tak dobrze zachowanej kolekcji fotek...
a z wcześniejszego wątku spostrzeżenie - dziouszki nie mają pełnych traperek...
a co do namiotów - to jeszcze chyba wtedy tropiki ( które by zabezpieczyly przed owym niespodziewanym skromnym osadzaniem się mgły ) jeszcze chyba nie weszły do eksplotacji ...

pixi
15-03-2013, 22:26
... a co do namiotów - to jeszcze chyba wtedy tropiki ( które by zabezpieczyly przed owym niespodziewanym skromnym osadzaniem się mgły ) jeszcze chyba nie weszły do eksplotacji ...
Zgadza sie, jacky - wtedy namioty nie mialy tropikow, byly z plociennego brezentu, mialy 2 grube, aluminiowe maszty ale ten przy wejsciu/wyjsciu na srodku okropnie przeszkadzal. Jak namioty namokly stawaly sie bardzo ciezkie i twarde a siedzac w srodku nie nalezalo glowa dotykac plotna bo przeciekalo, co przy ich ksztalcie i wysokosci nie bylo latwe. Namioty, z wyjatkiem tego dluuuugiego (mojego i przedluzanego domowa metoda) pochodzily z wypozyczalni studenckiej.

zdzicho alboom II
15-03-2013, 22:30
A pamiętasz może, albo masz zapisane w kronice, którym wyciągiem podjechaliście, bo chyba nie tym na Jastrebec?

pixi
15-03-2013, 22:46
Wtedy wyciag na Jastrebec jeszce nie istnial, byl jakis inny, krzeselkowy na jedna osobe i dosc krotki, niedaleko od schroniska. Byc moze bylo to owczesne schronisko "Bistrica" i ten wyciag to teraz nosi nr 1. Na mojej mapie z tamtej epoki nawet go nie ma.

zdzicho alboom II
16-03-2013, 08:11
Ja mam na aktualnej mapie wyciąg do schroniska Sitniakowo i od niego wiedzie szlak zielony, ale wy pewnie szliście czerwonym.

pixi
16-03-2013, 08:56
Szlismy napewno czerwonym szlakiem. Podjechalismy kawalek wyciagiem z okolicy schroniska Bistrica (to chyba aktuaalny Bistrica Palas), moze to byl prototyp aktualnego wyciagu na Jastrebiec. Jak pojade to sie tam rozejrze ale pewnie juz nie poznam okolicy, tyle tam teraz nabudowano.

pixi
18-03-2013, 15:47
Rano, mimo złej pogody decydujemy się wejść na Musałę 2925m npm – najwyższy szczyt w Bułgarii. Mgła, nie widać gdzie idziemy, jakieś hale, owce, schronisko, piargi. Na szczycie mgła, zostawiamy plakietkę klubową w obserwatorium, posiłek, powrót inną drogą przez schronisko Jastrzębiec.

http://pixiland.info/bg72/bg7205.jpg

Ze względu na pogodę i plan obozu (mamy 3 dni opóźnienia) przenosimy bazę do Komplexu Maljowica. Znów przejazd autokarem. W Samokowie wizyta w szpitalu, kierownikowi wpadła drzazga do oka gdy Piotr rąbał kosówkę. Pogoda wspaniała, kąpiel w schronisku poprawia humory. Są kłopoty z zakupami.

zdzicho alboom II
18-03-2013, 16:31
Zapomnieliście, albo nie zdążyliście zrobić zakupów w Samokowie. I co teraz będzie?

pixi
18-03-2013, 16:49
Mielismy ponad (jak napisane wyzej) 100 puszek i inne rzeczy, nawet modne wtedy "puré" ziemniaczane w proszku. Chodzilo o chleb i jarzyny i owoce bo ile tego mozna bylo zabrac do tych wypchanych plecakow. A sklepy wtedy i godziny otwarcia i asortyment mialy mizerny.

pixi
19-03-2013, 15:53
Robimy dwie wspaniałe wycieczki na Zlija Zab i przez Kalburę na Razdelę. Miejscami wspinaczka, prowadzą Wojtek i Piotrek, oboje robią tzw złote jajo. Rysiek kąpie się w górskim jeziorku, wychodzi czerwony jak rak i obrywa od kierownika.

http://pixiland.info/bg72/bg7206.jpg

http://pixiland.info/bg72/bg7207.jpg

Przy przejściu doliny z Maljowicy zeszła lawina kamienna – ogłaszamy alarm lawinowy, absolutna cisza, duże odstępy. Nareszcie nikt nie proponuje prowadzącemu „lepszej drogi”. Wracamy na skróty ale grzbiet na który wchodzimy to wcale nie ten koło naszej doliny, musimy wiele drogi nakładać szosą i przychodzimy o zmierzchu.
Wieczorem burzliwa dyskusja czy już jechać nad morze – Wojtek i Teresa muszą wracać a do Warny mamy zbiorowyt bilet – decydujemy że tak.

jacky
19-03-2013, 20:35
Robimy dwie wspaniałe wycieczki na Zlija Zab i przez Kalburę na Razdelę. Miejscami wspinaczka, prowadzą Wojtek i Piotrek, oboje robią tzw złote jajo. Rysiek kąpie się w górskim jeziorku, wychodzi czerwony jak rak i obrywa od kierownika.



jestem kompletnie zielony w branży górskiej więc proszę o objaśnienie pojęć:
- złotego jaja
- przyczyny nabrania koloru czerwonego po kąpieli w górskim jeziorku ( + jaka była temperatura wody a wzduchu )....

pixi
20-03-2013, 09:18
Male wyjasnienie:
- "zlote jajo" - umowna nagroda dla autora "jaja" za zrobienie niedorzecznosci - np pojsc okrezna droga tam gdzie mozna prosto i szybko na szczyt, albo wejsc na szczyt ale nie ten co sie planowalo i nawet nie wiedziec na ktory itp. Sa zlote, srebrne, diamentowe "jaja" i inne mniej "dostojne" np z debowymi liscmi.
- woda w gorskim jeziorku miala pewnie okolo 3 - 5 stopni, a powietrze - pamietam ze slonce przeswiecalo przez chmury momentamiu ale ogolnie nie bylo zbyt goraco, przeciez to bylo na wysokosci okolo 2000 m.

zdzicho alboom II
20-03-2013, 10:22
Ja ze swej strony zacząłem szukać na mapie Riły Zlija Zab, Kałbury i Razdeły.
I Zlija Zab nie widzę, znalazłem masyw Kałbury i przełęcz Razdeła - to chyba chodzi o tę ze stalową konstrukcją dzwoneczkami bliżej hiży Sedemte Ezera, wtedy pewnie jeszcze nie było dzwoneczków.
Ale jak wyście tam zaszli - tam nie ma szlaku i trzeba przekroczyć dwie albo trzy rzeki.

pixi
20-03-2013, 11:22
Wtedy mielismy bardzo "ciekawa" mape Rily - wydana w 1969 w Sofi, w formacie okolo A2, bez skali (!) w kolorze pomaranczowobrazowocielonkawym. Szlaki i sciezki znaczone byly taka sama linia czerwona przerywana a jedynie drogi gruntowe, te szersze, dla mulow i oslow - zaznaczono czerwona linia ciagla. Mam ja teraz przed soba.
Zlija Zlab jest kolo Kupenite na wsch od Maljovicy, kolo Orlovec - na naszej mapie byla sciezka z Maljovicy - to wlezlismy.
Razdela to ta z "dzwonnica", juz chyba byly dzwoneczki aby ludzie we mgle sie nie gubili bo przez Razdele przewalaja sie czesto chmury. Na tej starej mapie od schr. Maljovica byla sciezka na grzbiet Kalbury i dalej do drugiej sciezki schodzacej dolina rzeki Urdina Reka, pewnie stamtad wlezlismy na Razdele na "skroty" pod gorke. Z Razdeli jest tez na starej mapie sciezka do Urdine Ezera - pamietam ze jedno obchodzilismy i to w nim Rysiek sie kapal. Przechodzenie przez rzeki to juz byla nasza "specjalnosc" we wszelkich gorach. Wtedy w Rile szlaki byly znakowane byle jak i czy byl szlak czy tylko zwykla sciezka to nie robilo wielkiej roznicy.

zdzicho alboom II
20-03-2013, 12:14
Niesamowite. Młodość ma swoje prawa. Jak byłem młody też robiłem "złote jaja".
Ale kompas chyba mieliście?

pixi
20-03-2013, 16:47
Kompas to ci pokaze azymut ale nie droge do niego a w gorach nie zawsze mozna ilsc "prosto do celu". A ze zla mapa to i azymut trudno wyznaczyc, nasza miala niezly % bledow i nie wszystkie szczyty i jeziorka znajdowaly sie dokladnie tam gdzie pokazywala mapa.

jacky
20-03-2013, 19:20
ponoć GPS znajduje coraz szersze zastosowanie ...
co sądzicie ?

zdzicho alboom II
20-03-2013, 20:45
Wieczorem burzliwa dyskusja czy już jechać nad morze – Wojtek i Teresa muszą wracać a do Warny mamy zbiorowyt bilet – decydujemy że tak.
Zatem czy to oznacza koniec górskiej wyprawy w Riłę tegoż roku?

pixi
20-03-2013, 22:48
Teraz to my mamy taki GPS ze mozna cala Amazonie z nim przejsc.

pixi
21-03-2013, 16:32
Jeszcze kilka migawek z wędrówek po Rile.

http://pixiland.info/bg72/bg7220.jpg

http://pixiland.info/bg72/bg7221.jpg

http://pixiland.info/bg72/bg7219.jpg

Mimo sierpniowego upału miejscami leżał śnieg.

http://pixiland.info/bg72/bg7224.jpg

pixi
22-03-2013, 18:26
To pewnie górskie jeriorko w którym kąpał się Rysiek.

http://pixiland.info/bg72/bg7223.jpg

Definitywnie schodzimy z gór.

http://pixiland.info/bg72/bg7222.jpg

Chcemy jeszcze tylko zwiedzić Rylski Monastyr przed odjazdem do Warny.

pixi
23-03-2013, 08:30
C.D. Kroniki :

... chcemy zwiedzić Rylski Monastyr i znowu problem iść czy jechać. Droga ciężka mamy jeszcze dużo konserw, nikt nie chce przejść tylko ze śpiworami. Marek pozwala chętnym na przejście z obciążeniem, reszta ma jechać. Rano wszyscy jedziemy ale atmosfera jest napięta.

Widziane po drodze

http://pixiland.info/bg72/bg7215.jpg

http://pixiland.info/bg72/bg7216.jpg

http://pixiland.info/bg72/bg7217.jpg

http://pixiland.info/bg72/bg7218.jpg

zdzicho alboom II
23-03-2013, 08:42
Osiłki, arbuzy, kobiety w chustach.
Przez 30 lat nic się nie zmieniło.
Dymitrowa już nie ma, ale dalej to samo.

pixi
23-03-2013, 08:57
Przez 40 lat (1972 - 2012) nic się nie zmieniło... w każdym razie - niewiele.

pixi
24-03-2013, 13:47
Po drodze kupujemy koszulki w paski – to typowy ubiór Polaka w Bułgarii – kierowca autobusu uprzejmie czeka na nas. Pasażerowie się śmieją.
Rylski Monastyr jest czarujacy, zwiedzamy muzeum. Oprowadza nas przewodniczka w języku rosyjskim. (Panowie zawierają z nia bliższą znajomość). Panie nie są wpuszczane w krótkich spodniach ale panom, owszem, wolno – więc zamieniamy się na „pantalony”.
Wieczorem mają być śpiewy w cerkwi, postanawiamy zostać i posłuchać. Piotr jest oburzony, chce iść w góry, kłótnia.

http://pixiland.info/bg72/bg7208.jpg

http://pixiland.info/bg72/bg7209.jpg

http://pixiland.info/bg72/bg7210.jpg

http://pixiland.info/bg72/bg7211.jpg

pixi
26-03-2013, 17:48
Ze względu na Wojtka i Teresę jedziemy nad morze, przez Sofię – dzień na zwiedzanie. Nie możemy nigdzie zjeść obiadu – tu w niedzielę czynne są tylko cukiernie, ale są arbuzy ! i lody w czekoladzie.

Najbardziej znany sofijski obiekt - cerkiew Aleksandra Newskiego.

http://pixiland.info/bg72/bg7212.jpg

http://pixiland.info/bg72/bg7213.jpg

Czy ktoś dziś jeszcze wie co mieściło się w tym budynku i dlaczego stoi przed nim warta honorowa w historycznych strojach ?

http://pixiland.info/bg72/bg7214.jpg

Wieczorem na dworcu śpiewamy co wzbudza sensację, jakiś Bułgar coś nam nerwowo tlumaczy, okazuje się że nasz pociąg chce odjechać bez nas.
Z Warny jedziemy autokarem do Gałaty. Rozbijamy namioty w lasku obok namiotów bułgarskich ale to jest na tyłach jednostki wojskowej i stanowczo wyrzucają nas na kamping.
Odtąd mamy zajęcia w podgrupach. Wspólne śniadanie, potem opalanie, kąpiel w morzu – 25 °C lub wycieczki w okolice, obiad gotuje wachta w pobliskim lasku.
Przyjeżdżają Konopa i Pietro.
Jedzenie się kończy – na obiad mamy pomidory z chlebem.
21 sierpień koniec obozu. Wracamy różnymi drogami, przez ZSRR, Węgry a kierownictwo jedzie autostopem do Neseberu aby odpocząć.

Ten pierwszy zagraniczny obóz choć nie był zbyt udany; za mało byliśmy w górach, brak dokładnej trasy, zbyt wiele dyskusji, dostarczył nam wiele wrażeń i doświadczeń na przyszłość.

Koniec cytatu starej kroniki.

Wyjazd w Riłę powtórzyliśmy potem w 1974, był dłuższy i bardzo udany.

jacky
26-03-2013, 19:05
Czy ktoś dziś jeszcze wie co mieściło się w tym budynku i dlaczego stoi przed nim warta honorowa w historycznych strojach ?

http://pixiland.info/bg72/bg7214.jpg



jasne, mawziolej Georgiusa Dymitrusa...
takiej bułgarskiej odmiany Włodzimierza Iljicza...

:w00t:

za każdym pobytem w Sofii przechodziłem codziennie obok - bo niedaleko mieściła się siedziba firmy spedycyjnej - moich partnerów byznesowych...

a warta ponoć stała, bo jak gminna wieść niesie - ponoć chciał dokonać połączenia z Serbią - więc na wsiaki słuczaj pilnowali, coby nie uciekł i nie zrealizował zamiaru połączenia się z faszystowską kliką marszałka Tito - to informacja z pierwszych szeregów propagandy...

:tongue:

ale dlaczego nie ma fotografii zamku - pałacu królewskiego vis a vis ?
była tam w onym czasie piękna galeria malarstwa ...
tyle, że też nie wiem czy Symeon Saksoburgotski przejął w ramach uwłaczenia carstwa ...

cóż - Bułgarzy szybciej od braci Moskali się uwinęli, wzięli i chłopa G.D. pochowali - tylko, że nie bardzo wiem gdzie, pomyślałem sobie - może łykipedzia wykrztusi się...

:rolleyes:

pixi
18-04-2013, 21:32
Musała po raz drugi A.D. 1974

Wyjazd w Riłę powtórzyliśmy w dwa lata później w częściowo podobnym składzie ale z innym kierownikiem.
Drugi fragment ze starej kroniki pisanej w tamtych czasach przez klubowego kronikarza, czyli mnie.

Cytuję :
„Jedziemy w Riłę już po raz drugi a więc mamy już pewne doświadczenia i chcemy aby ten obóz był jeszcze bardziej udany.

http://pixiland.info/bg74/bg7401.jpg

Pisma żebracze do zakładów spożywczych wysłane były wcześniej i teraz ilość zdobytej żywnosci jest imponująca. Nie odbyło się, oczywiście, bez okrzyków: „jak ja to zabiorę”, choć większość uczestników miała tarnowskie placaki. „To” było skoromne – od 12 kg na osobę. Skład uczestników był różny – osoby po I roku, starsi członkowie klubu i kilku dyplomantów. Razem 16 osób. Z tą niesforną grupą musiał dać sobie radę kierownik Rysiek „Pelikan” i gospodarczy Rysiek „Rumun”.

Zaopatrzeni w bilety na kuszetki spotkaliśmy się bardzo wcześnie na dworcu Centralnym. Kuszetki zaskoczyły nas swoim luksusem (6 osób w przedziale). Jeszcze po paru godzinach niektórzy uczestnicy nie mogli uwierzyć, że w tych warunkach dojedziemy do Sofii bez żadnych przesiadek i kłopotliwego przenoszenia bagaży.
W Przemyślu sprawnie zmieniono wózki w naszym wagonie, kontrola celna była formalnością.
We Lwowie wyskoczyliśmy na wspaniałe lody. (Te lody to była pokuta Żubra za oblanie Baśce spodni rybkami w oleju). Odwiedziliśmy w rosyjskim wagonie konduktorkę znaną nam już z poprzednich podróży, kilka razy jedliśmy i tak doczekaliśmy do wieczora.
Z nadzieją oczekiwaliśmy, że nasz pociąg się spóźni i będziemy mieli kilkanaście godzin wolnych w Bukareszcie – niestety zdążył.
Przekroczenie granicy bułgarskiej było mniej przyjemne – ta wstrętna celniczka w każdym przedziale wybebeszyła jakiś plecak (ach ten plusz !). Prezes wyzwany został od „żebrakow” i „cyganów” z racji swojej niezbyt efektownie wyglądającej garderoby a szczególnie „futerka”.

jacky
18-04-2013, 21:43
W Przemyślu sprawnie zmieniono wózki w naszym wagonie, kontrola celna była formalnością.

Z nadzieją oczekiwaliśmy, że nasz pociąg się spóźni i będziemy mieli kilkanaście godzin wolnych w Bukareszcie – niestety zdążył.


a czy na granicy ukraińsko - romkowej i romkowo - bułgarskiej nie latały po dachu wagonu jakieś cudaki ?

pixi
18-04-2013, 22:14
a czy na granicy ukraińsko - romkowej i romkowo - bułgarskiej nie latały po dachu wagonu jakieś cudaki ?

Jakiego rodzaju cudaki ??? Nic nie pamietam, pewnie bedac pod wrazeniem luksusu kuszetki.

pixi
19-04-2013, 18:18
W Sofii długo szukaliśmy restauracji, bo kierownik chciał nas uraczyć gorącą kolacją. Kolacja była niezupełnie gorąca ale późna. W oczekiwaniu na nią siedzieliśmy rzędem na krawężniku ulicy przed restauracją i śpiewali piosenki podlewane czerwonym winem. Obok nas na krawężniku stały rzędem plecaki imponująco wysokie i wypchane.
Noc spędziliśmy we własnych namiotach na terenie byłego kampingu. Rano autokarem do Borowca a dalej czarterową Nyską w góry do Maricy. Pierwszą bazę umieściliśmy koło domków robotników budujących elektrownię. Przy rozstawianiu namiotów znaleźliśmy wspaniałą drwalowską siekierę – zdobycz powitano z radością.

Pierwsza wycieczka – miała być krótką przechadzką, spacerek aklimatyzacyjny. Niestety, dzięki niezupełnej zgodności mapy z terenem, powrót z wycieczki nastąpił już po zmroku a ostatnie godziny upłynęły nam na przedzieraniu się przez fantastycznie rozrośniętą kosówkę. Czuliśmy się jak małpy na linach.


http://pixiland.info/bg74/bg7411.jpg

jacky
19-04-2013, 21:09
Jakiego rodzaju cudaki ??? Nic nie pamietam, pewnie bedac pod wrazeniem luksusu kuszetki.

bylo tak aż do czasu wysłania Eleny i Nicolae w kosmos...
romkowe pograniczniki tak skakały...

PS - jako Mod możesz a nawet powinnaś zmienić tytuł wątku na "Musała dwakroć a może więcej"...

pixi
21-04-2013, 19:41
W czasie innej wycieczki zażywaliśmy kąpieli w górskim jeziorku (na wys. ok 2000 m npm) bo pogoda była wspaniała.
Któregoś wieczoru przyszli do nas Bułgarzy, siedli przy ognisku, poczęstowali słoniną, pogadali. Wreszcie wyjaśnili że jutro ma być odstrzał kamieni o godz. 6 rano i ze wzgędów ich BHP musimy wyjść z namiotów do ich murowanego budynku. Nie potraktowaliśmy tego poważnie. Ale rano przyszli po nas i z odstrzałem czekali aż wstaniemy.
Po paru dniach poszliśmy na Musale, z nami dwoje Czechów. Po długiej wspinaczce osiągnęliśmy wierzchołek. Ci, którzy byli tu dwa lata temu we mgle, mogli go nareszcie obejrzeć.
Posiłek, niespodziewane zjawisko – trąba powietrzna przynagliła do zejścia „ceprowską drogą” do schroniska. W czasie powrotu do obozu trawiaste zbocze pokonywaliśmy „dupoślizgiem”.
Dzień przenoszenia bazy – słońce świeci niemożliwie, zbuntowaliśmy się i południowe godziny przesiedzieliśmy w schronisku Zawracica. Gdy wyszliśmy na spodziewaną grań, naszym oczom ukazało się olbrzymie trawiaste lotnisko przez które prowadziła bita droga. Namioty rozbijaliśmy już po ciemku.

http://pixiland.info/bg74/bg7412.jpg

http://pixiland.info/bg74/bg7410.jpg

pixi
22-04-2013, 16:51
Rano na zaplanowaną wycieczkę poszła tylko mała grupa i wcześnie wróciła.

http://pixiland.info/bg74/bg7408.jpg

Na jednogłośne życznie następny dzień przeznaczyliśmy na opalanie się, mycie, smażenie racuchów.
I znowu niesiemy „bazę” to znaczy nasz cały dobytek dalej do Rybnych Jezior. Przechodzimy przez obrzydliwe „lotniska” bezleśne i bezwodne, droga strasznie się dłuży a pogoda wyraźnie psuje. Przed wieczorem dochodzimy. Kierownik szuka miejsca na bazę a uczestnicy odpoczywają.... grając w siatkówkę. Bułgarzy, Niemcy fotografują się z naszymi plecakami.
Wspaniała upalna pogoda, dobra nad morzem tu bardzo męczy. Coraz więcej osób zostaje w obozie. Robimy wspaniałe wycieczki po szczytach okalających dolinę. Układamy najwyższy kopczyk na Uzunicy, ślizgamy się na płatach śniegu (oczywiście potrzebna potem apteczka). A kierownik próbuje jak zwykle zaopatrzyć nas w chleb i owoce.
Gościmy na ognisku oboz pracownuiczy Bułgarów – śpiewy, zabawy do północy.

http://pixiland.info/bg74/bg7409.jpg

http://pixiland.info/bg74/bg7402.jpg

http://pixiland.info/bg74/bg7404.jpg

zdzicho alboom II
22-04-2013, 18:12
Góry w czerni i bieli wyglądają bardziej groźnie.
Czy to śnieg na ostatnich zdjęciach, jaki to miesiąc był?

pixi
23-04-2013, 18:02
Oczywiscie ze to snieg na ostatnich zdjeciach a nie kaszka manna. Bylismy tam wtedy na poczatku sierpnia.

pixi
23-04-2013, 18:13
Na dwudniową wycieczkę do Rylskiego Monastyru idą wszyscy. Idziemy tylko z prowiantem, bez namiotów. Zwiedzamy muzeum z przewodnikiem oprowadzającym nas w języku rosyjskim. Kupujemy owoce. Wieczorem korzystamy z cywilizacji – bawimy się i pijemy w miejscowej restauracji.
Z noclegiem są kłopoty, w krużgankach monastyru nie wolno, kierownik nie bardzo stara się o coś więc próbują uczestnicy – bez skutku. Niektórzy nie wiadomo czemu boją się noclegu pod gołym niebem – przecież liczyliśmy się z tym. Wreszcie „Pelikan” traci cierpliwość, mówi „nie zabraliście namiotów to teraz macie”. Wśrod uczestników zawrzało. W końcu układamy się na skraju lasu na krzywej okropnie łące.
Rano zwiedzanie od zewnatrz. Po południu wracamy, pogoda psuje się, jest parno, trudno oddychać. Ledwo dochodzimy.

http://pixiland.info/bg74/bg7406.jpg

http://pixiland.info/bg74/bg7415.jpg

pixi
24-04-2013, 20:08
Następny dzień to już początek końca, przygotowywujemy się do zakończenia i powrotu. Jedni siedzą w schronisku, drudzy w obozie. „Rumun” buduje tratwę z materaca, drzwi od komórki z żaglem ze skafandra i żegluje po jeziorze.
Wieczorem zakończenie : jest pieczona papryka, grzanki z sera, czekolada, jest co zjeść i co wypić. Tylko deszcz wypłasza nas do namiotów ale jest już późna noc.

http://pixiland.info/bg74/bg7403.jpg

http://pixiland.info/bg74/bg7405.jpg

Pobudka przewidziana na godz. 6 – nic z tego – leje, mgła, że sąsiadów nie widać. Koło południa biedna wachta roznosi kanapki. Leje.
Decyzja – zwijamy się i schodzimy do schroniska. Opuszczają nas Stefan i Stasio, wracają do kraju. Godz 15 – leje, mgła, zimno i wieje wiatr, ale trzeba iść, na dodatek nie znamy tej drogi. Idziemy doliną przy minimalnej widoczności, po prostu tam gdzie teren opada. Jesteśmy przemoczeni i zmęczeni, niektórzy zwyczajnie boją się. Wieczorem przestaje padać, dochodzimy do baraków robotniczych, kupujemy prowizoryczny obiadek. Dalej do hotelu - schroniska zawożą nas ciężarówką. Nawet nie chce nam sie jeść, zdejmujemy mokre rzeczy w obskórnej łazience, niektórzy piją czerwone wino – bardzo pomaga, stawia na nogi !
Śpimy na korytarzu hotelowym.
Wypoczęci i wyspani jedziemy autokarem, potem kolejką wąskotorową przez tunele, góry, mosty, bardzo malowniczą trasą do Pazardzika, dalej zwykłym pociągiem do Płowdiwu. Czas do wieczora przeznaczamy na indywidualne zwiedzanie miasta.

http://pixiland.info/bg74/bg7416.jpg

Rano jesteśmy w Burgas. Tu dzielimy się na grupki. Największa grupa 10-cio osobowa spotyka się w Achtopolu. Ale nie ma tu opisywanego w informatorze kampingu. Po długich poszukiwaniach biwakujemy w zaroślach „na dziko” przy plaży. Po dwóch dniach jakaś bułgarska szuja poskarżyła milicji i wyganiają nas. Odtąd poszliśmy w rozsypkę, spotykamy się przypadkowo w Warnie, w Budapeszcie i w ... kraju.”

Koniec starej kroniki.

zdzicho alboom II
24-04-2013, 22:36
Żeby tak żeglować po górskim jeziorze własną tratwą to trzeba być bardzo odważnym albo bardzo .... lekkomyślnym albo bardzo młodym po prostu.