Zobacz pełną wersję : Wyprawa tropem starożytności i folkloru przez Pilio do lwa
Zimna, szaro-deszczowa wiosna A.D. 2013 podsunęła nam pomysł na słoneczne wakacje na Bałkanach. W połowie lipca ładujemy sprzęt biwakowy, fotograficzny, mapy, przewodniki i nasze torby z odzieżą górsko-plażową do auta. Kufer jak zwykle z początku odmawia zamknięcia się ale ostatecznie akceptuje po trzeciej próbie. Panoplia « reportera » też są gotowe : afisz reklamowy Voyageforum, wizytówka i badge, w podróży otwierają wiele drzwi … i butelek …
http://pixiland.info/w13/panoplie.jpg
W myśl zasady, że wakacje zaczynają się już po przekroczeniu progu domu a nie przyjazdu na « miejsce » jadąc niespiesznie, po paru dniach wczesnym popołudniem okrętujemy się w Anconie na 7-ym pokładzie « Eurolinka », tuż pod szalupami i koło składu kapoków. Z włoskimi statkami różnie bywa ….
Czytamy, spacerujemy, obserwujemy kolory morza. Nudno. Wieczorem przygotowujemy sałatkę grecką z włoską mozzarellą. Dyskutujemy z sąsiadami Turkami z Lyonu.
http://pixiland.info/w13/carte-grece-2013.gif
linia czerwona - dojazd
linia niebieska - powrot
Grecki port docelowy –Igumenitsa, przypływamy szybciej niż spodziewaliśmy się i w pośpiechu zwijamy śpiwory i materace. Sprawny wyjazd z garażowych czeluści statku, opuszczamy port, z radia leci zaraz typowa grecka piosenka, której słowa z końcówkami na –sis, -kis, -psis nadają egzotyczne brzemienie. Trasa na dziś jest krótka, 12 km do Platarii na plażę. Kocie zgromadzenie w porcie rybackim, prawie tuzin różnokolorowych futrzaków, podsuwa przypuszczenie że rybacy właśnie wrócili z połowu. Kupujemy dwie dorodne ryby o dziwnej nazwie, za dość dorodną cenę, greckie ryby nie są tanie. Będą na obiad, poranny posiłek to tiropyta i caffé frappé.
Turystów mało, pewnie wystraszyły ich informacje o strajkach a tu tymczasem życie płynie spokojnie i leniwie jak zwykle, kryzysu nie widać chyba że spojrzy się na ceny paliwa.
Zadomowiamy się na plaży między szeregiem niskich palm a szpalerem wielkich eukaliptusów. Zasypiamy przy delikatnym plusku fal obserwując zwierciadlane, drgające odbicia kolorowych świateł miasta.
http://pixiland.info/w13/w13gr001.jpg
zasiadam w czytelni :loveeyes: - reklamując działalność niezdentyfikowanego krawca :wink: , którego dziełem padła mapka Bułgarii :-)
Mapka Bulgarii nie ma nic do roboty w Grecji. Pojawi sie tam gdzie bedzie mowa o Bulgarii i w swoim czasie.
Na następnie parę dni przewidzieliśmy dogłębne poznanie okolic Igumenitsy. Najpierw nowoczesne muzeum archeologiczne, które posiada działy przedstawiające nie tylko suchą chronologię regionu ale bardzo interesujące ekspozycje tematyczne: obrzędy religijne, wyposażenie starożytnej łazienki, kuchni, przybliżające nam życie mieszkańców regionu sprzed 25 wieków.
Muzeum mieści się na północy miasta, otwarte latem codziennie od rana do wieczora (poza sezonem tylko do godz. 15), wejście za 2 € od osoby, multum darmowych prospektów.
Strożytne gliniaki i karafki
http://pixiland.info/w13/w13gr004.jpg
Po prostu - dzbanek
http://pixiland.info/w13/w13gr003.jpg
*** i zabawki
http://pixiland.info/w13/w13gr005.jpg
Amfory - zbiorniki
http://pixiland.info/w13/w13gr006.jpg
Wyposażenie łazienki - jest miednica, siedząca wanna...
http://pixiland.info/w13/w13gr008.jpg
Wyposażenie kuchenne - chochle i patalnia jak dzisiejsze
http://pixiland.info/w13/w13gr007.jpg
Złote listki z koron wkładanych zmarłym do grobowców i złote płatki dla Charona
http://pixiland.info/w13/w13gr009.jpg
Grób rodzinny z urnami na popioły - praktykowano całopalenie
http://pixiland.info/w13/w13gr010.jpg
Plaża w zatoce wzdłuż półwyspu Drepano jest długa i piaszczysta i okropnie zatłoczona, wszak dziś jest niedziela, uciekamy na stożkowe wzgórze 85 m (wysokości), na jego szczycie sterczy wysoka wieża fortecy Pyrgos Ragiou z okresu panowania tureckiego ale fortyfikacje na wzgórzu pochodzą z okresu o wiele starszego, z V w. p.n.e.
http://pixiland.info/w13/w13gr011.jpg
Świetnie zachowane mury z równo ociosanych głazów w stylu « mur cyklopów » broniły dostępu od morza do starożytnej koloni Toroni założowej przez przybyszow z pobliskiej wyspy Corfou.
http://pixiland.info/w13/w13gr013.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr015.jpg
Doskonałe miejsce na strażnicę – widok rozległy wokół na wiele kilometrów.
http://pixiland.info/w13/w13gr012.jpg
Skromne tablice prowadzą do bramy otwartej jedynie od wtorku do niedzieli włącznie i tylko od godz. 8.30 - 14.30, wejście po 2 € od osoby (z oprowadzaniem). Zwiedzamy długo i dokładnie a strażnik-przewodnik wyraźnie niecierpliwi się nie mogąc zamknać bramy na czas.
Dookoła rozciągają się pomarańczowe gaje
http://pixiland.info/w13/w13gr014.jpg
Co to strażnik-przewodnik może zrobic z nudów oczekując turystów
http://pixiland.info/w13/w13gr016.jpg
Wąskimi drogami poprzez pomarańczowe gaje oddzielone od morza rozległym, podmokłym, bagnistym terenem stanowiącym raj dla wodnego ptactwa (są tu pdobno pelikany, żurawie, flemingi ? nam nie pokazały ani czubka dzioba), gubiąc się czesto dojeżdżamy do Sagiada, blisko granicy albańskiej. Skromny port rybacki, kilka tawern na nadbrzeżu, mały, zwyczajowy « supermarket ».
http://pixiland.info/w13/w13gr020.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr017.jpg
Kiedyś był tu ośrodek leczenia błotnistą, słoną mazią z jeziorka, pozostały pomosty i kioski teraz zaniedbane. Na jeziorku cumują malutkie, płaskie łódeczki jak drewniane tratwy, do połowu czego ? Może do zbioru raków i żab?
http://pixiland.info/w13/w13gr019.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr018.jpg
Nocujemy nad morzem w dawnym, pustym dziś ośrodku kolonijnym po prostu na trawie pod okrągłą tarczą księżyca w pełni.
Już w starożytnosci region wokół Igumenitsy sięgający po Prewezę na południu i prawie Ioaninę na wschodzie nazywano Thesprotią, wtedy jednym z jej najważniejszych miast była Gitana. Właśnie tam jedziemy, to zaledwie kilkanaście kilometrów.
http://pixiland.info/w13/w13gr021.jpg
Przy tamie z mostem na rzece Kalamos już są drogowskazy, skręcamy w boczną, zwirkową drogę, po 1,5 km jest brama, otwarta choć kasa nieczynna.
Nie szkodzi, wchodzimy, droga pod górkę, są tablice informacyjne po grecku i angielsku, teren bardzo rozległy, mamy spacerek zapewniony na conajmniej godzinę choć ruiny ledwo wystają z ziemi a południowe słońce przypieka.
Makieta Gitana
http://pixiland.info/w13/w13gr002.jpg
Gitanę założono w IV w. p.n.e. w głębokim zakolu rzeki Kalamos, w miejscu naturalnie obronnym. Całe wzgórze otoczone było murami o długosci 2,5 km z dokładnie dopasowanych kamieni, wzmocnionymi 9 wieżami ale samo miasto, oddzielone wewnętrznym murem zajmowało tylko zach. część wzgórza, wejście umożliwiały trzy masywne bramy. Na próżno wypatrujemy wysmukłych, greckich, kolum mierzących w niebo, widzimy jedynie « cyklopowe » masywne mury i precyzyjnie brukowane ulice ale uznajemy je za warte dokładniejszego obejrzenia.
http://pixiland.info/w13/w13gr022.jpg
Rozpoznajemy geometryczny plan miasta zadziwiający swoją prostotą i modernizmem; szerokie na 4-6 m ulice krzyżujące się pod kątem prostym z węższymi. Wzdłuż nich pozostały zarysy budynków mieszkalnych, małej świątyni i budynków użyteczności publicznej.
Tu była brama miejska
http://pixiland.info/w13/w13gr024.jpg
Brukowana ulica
http://pixiland.info/w13/w13gr025.jpg
Najciekawszy jest budynek rady z archiwum, składami żywnosci i salą, w której odbywały się również tzw « kolokwia » czyli spotkania w gronie męskim, urozmaicone obficie jadłem i piciem… A więc już starożytni Grecy… czyli nic nowego odtąd nie wymyślono.
http://pixiland.info/w13/w13gr026.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr027.jpg
Poza głównymi murami miejskimi znajdowała się długa agora z widocznym zarysem szeregu sklepów i warsztatów oraz usytuowany nad rzeką teatr mogący pomieścić 5 tysiecy widzów. Byliśmy tu jedynymi zwiedzającymi. Częściowo zachowane mozaiki oraz wiele znalezionych przedmiotów codziennego użytku wykonanych z dużym artyzmem świadczącym o wysokim poziomie życia mieszkanców Gitany obejrzeliśmy już w muzeum archeologicznym w Igumenitsy.
Sklepiki agory
http://pixiland.info/w13/w13gr023.jpg
Tak idziemy do teatru
http://pixiland.info/w13/w13gr028.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr029.jpg
Posuwamy się dalej na wschód starą szosą prowadzącą z Igumenitsy do Ioaniny a na noc zbaczamy na szeroką polanę przy monastyrze Moni Panagion usytuowanym w górach na końcu krętej drogi. Za nami wysoka skalna ściana niby mur, sięgająca ponad 1600 m, przed nami wspaniały widok na przepastną dolinę rzeki Kalamos i zachodzące słońce nad portykiem monastyru, wokół nas – jakieś niesamowicie intensywnie pachnące roślinki.
http://pixiland.info/w13/w13gr030.jpg
Rano obserwujemy pierzaste, kwitnące krzaczki, niby pokryte delikatnym futerkirm.
http://pixiland.info/w13/w13gr031.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr032.jpg
Szosa wspina się niezliczonymi zakosami na zbocza dominujące dolinę Kalamosu. Na przełęczy, szerokiej i nagiej sterczą dwa dawno uschnięte drzewka wybornie pozując do fotografii. Między nimi mała kapliczka z dziwną ikoną lokalnego św. Georgios z Ioaniny, przedstawionego w stroju z XIX w. z wielkim krzyżem na tle murów swojego miasta.
http://pixiland.info/w13/w13gr033.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr034.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr035.jpg
Zjeżdżamy w dawną domenę « Lwa z Ioaniny » czyli Ali Paszy. Otacza nas gęsty las, głównie liściasty, czasem odsłania się widok na wąwóz rzeki, osiedli prawie nie ma. Ta droga tak piękna krajobrazowo z licznymi parkingami ze źródełkami, kamiennymi ławami, stanowiąca niegdyś główną nitkę komunikacyjną teraz jest rzadko uczęszczana i zarasta chwastami odkąd przebito autostradę Via Egnatia.
Niespodziewanie zatrzymuje nas patrol policyjny… a pasów nie zapięliśmy, ich interesuje jednak tylko nasz kufer ? Widząc tak zapchany że mysz się nie wślizgnie ostrzegają tylko przed uzbrojonym bandytą ! Hmmm… Robi się trochę nieswojo. Takich patroli mijamy jeszcze 5, nigdy w Grecji nie zdarzyło mi się zobaczyć tylu policjantów. Dopiero na campingu w Ioaninie wyjaśniają nam że dwóch przestępców uciekło z więzienia, jednego złapali a drugi jeszcze cieszy się wolnością.
trzeba było podpowiedzieć, że to św. Georgios z Ioaniny uciekł :-)
Camping Limnopoula w Ioaninie położony jest na południowym brzegu jeziora Pamvotis, koło bazy nautycznej, prawie w mieście. Trawiasty, spokojny, ma wielkie sanitariaty - to dla sportowców, wi-fi gratis, wszędzie z niego blisko, za noc płaciliśmy 23 € to przeciętna cena greckich campingów (2 osoby, namiot, auto).
http://pixiland.info/w13/w13gr036.jpg
Najpierw zwiedzamy twierdzę na cyplu, od bramy przejście brukowanymi uuliczkami prowadzi nas obok biblioteki tureckiej pod wzgórze, zaraz po wejściu stosik kul armatnich, rozmiarami przypominających kule do bowlingu… ale nijak je podnieść, to nie ta waga.
http://pixiland.info/w13/w13gr037.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr038.jpg
Wyżej na wprost muzeum wznosi się przeszklona sylwetka meczetu Aslan Pacha z 1619 r. z muzułmańskimi płytami nagrobnymi u stóp.
http://pixiland.info/w13/w13gr040.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr039.jpg
Wnętrze kolorowo dekorowane stanowi muzeum miejskie, pokazuje sprzety, ubiory, przedmioty użytkowe różnych grup ludności w Ioaninie w XV-XIX w. Zwracam uwagę na wyrafinowane, drewniane, intarsjowane nakrem meble salonowe, które mogły być własnością Ali Paszy ? Wejście po 2 €/osoba.
http://pixiland.info/w13/w13gr041.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr042.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr043.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr044.jpg
Potem płyniemy na wyspę Nissaki. Statki odpływają z nadbrzeża pod murami twierdzy co pół godziny, bilety po 2 €/osoba w jedną stronę, kupuje się na statku, cały « rejs » trwa zaledwie 15 min.
Na Nissaki schronił się potężny niegdyś Ali Pasza, despotyczny władca regionu przed zemstą sułtana z Istambułu za nieposłuszeństwo. Na nic zdała się próba przekupstwa, wysłannik sułtana dopadł go, najpierw wypalił z pistoletów a potem skrócił o głowę (1822). W platanowym ogrodzie przy małym kościółku św.Pantelejmona z XVI w. teatrze tamtych wydarzeń jest muzeum Ali Paszy; kilka portretów, broń turecka, sprzęty z epoki. Bilet za 2 €/osoba.
http://pixiland.info/w13/w13gr045.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr046.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr047.jpg
Ali Pasza i jego dwór
http://pixiland.info/w13/w13gr051.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr048.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr049.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr050.jpg
Spacerujemy po wyspie zamieszkałej przez rybaków, unikając natrętnych właścicieli sklepików z pamiątkami i biżuterią oraz kelnerów zachwalających restauracje serwujące lokalne przysmaki; raki i żaby (te eksportowane do Francji) i odwiedzamy kilka wiekowych monastyrów.
Moni Philanthropinos (Spanos) XIII-XVI w. jest w trakcie remontu ale otwierają nam gościnie jego podwoje.
http://pixiland.info/w13/w13gr054.jpg
Gdy wykazujemy zainteresowanie i niejakie rozeznanie w domenie świętych, mamy nawet oprowadzanie po grecku z wyjaśnieniem najważniejszych fresków, a freski są wszędzie, pokrywają ściany nartexu, trójnawowego kościoła, jego kolebkowe sklepienia, w tematycznych kwadratach, piękne, kolorowe, jakby malowane wczoraj a pochodzą z 1660 r. Na środku sklepienia iluzjonistyczne malowidło wynagradza brak kopuły na bębnie. Budynek klasztoru jest niestety na wpól zrujnowany. Idziemy dalej, następny to kościół św.Nocolaos Dilios, jest jednonawowy ale najstarszy na wyspie, cały pokryty freskami z XII-XVI w. z wyjątkiem drewnianego, płaskiego sklepienia. Niestety nie rozumiemy ich skomplikowanego znaczenia a popa brak aby nam wytłumaczył. Pozostałe 3 już sobie odpuszczamy i powracamy statkiem-tramwajem.
Zabawne hydranty
http://pixiland.info/w13/w13gr052.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr053.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr055.jpg
Następnego dnia wybieramy się jeszcze popołudniową porą do twierdzy na wzgórzu Its Kale do meczetu Fethiye, widocznego z podejścia brukowaną, szeroką aleją, teraz mieści muzeum. Przed nim ażurowa metalowa krata-klatka nakrywa skromy grób Ali Paszy (korpus tylko bo głowa została wysłana sułtanowi do Istambułu), obok grób jego pierwszej żony Emini, druga – umiłowana Vasiliki była katoliczką.
U stóp twierdzy rozciąga się dzielnica bardzo turystyczna ze swoimi sklepikami, kafejkami, restauracjami, po niedoszłym do skutku targowaniu trójrurkowego pistoletu na pocieszenie udajemy się na doskonałe lody.
http://pixiland.info/w13/w13gr056.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr057.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr058.jpg
Dosyć turecczyzny, czas na starożytnósć, opuszczamy Ioaninę, jedno z najbardziej tureckich miast greckich i udajemy się 25 km na południe do antycznej Dodoni. Słowo « dodoni » jest bardzo popularne, każde prawie miasto ma ulicę o tej nazwie, tak nazywają się kawiarnie, tawerny, fabryka produkująca jogurty, firma autokarowa ale mało kto zwiedza ruiny z olbrzymim teatrem bo leżą one z dala od innych obiektów i utarych tras wycieczkowych.
http://pixiland.info/w13/w13gr059.jpg
Trafiamy mimo słabego oznakowania, zwłaszcza że nie przybywamy od strony autostrady. Przypadkiem wjeżdżamy na drogę z drgowskazami do Obserwatorium Archeologicznego, co za dziwo ? Zakrętasy drogi wiodą nas po zboczu wzgórza, mijamy domki innej wioski, wjeżdżamy prawie pod szczyt. Jest polana, ujęcie wody na 3 krany, ławy i stół pod daszkiem i świetna panorama na starożytne ruiny, brukowana ścieżka wiedzie jeszcze wyżej. Sympatyczne miejsce ale dla kogo zbudowane ? Za ile ? Za europejskie dudki ? Kryzys grecki nie wziął się z « morowego powietrza » …. To nie pierwszy przypadek rozrzutności jaki widzimy.
W ramach amortyzacji inwestycji zostajemy tu na noc. Nieco niżej jest kościół i obszerny cmentarz. Wieczorny dzwon przypomina nam że to czas kolację szykować.
W Dodoni Grecy wyraźnie wykazali manię wielkości; Obserwatorium to jeszcze nic, w wiosce jest kilka paropiętrowych hoteli, na łące olbrzymi parking już mocno porośnięty trawą z zardzewiałymi tablicami z numerami rzędów na kilkaset aut. I jest tu jeszcze jakieś centrum « przyjęcia gości » ? A przed wejściem do obiektu stoi zaledwie kilka samochodów turystów, głównie rodzimych.
Wejście tylko w godz 8-15 po 2 €/osoba (bez poniedziałków), wszędzie są tablice z planami i opisem po grecku i angielsku. Największe wrażenie robi teatr z III w. p.n.e. , jego wysokie mury podporowe z równiutko ociosanych kamieni wydają się niebotyczne.
http://pixiland.info/w13/w13gr060.jpg
A tak wygląda w super szerokokątnym obiektywwie
http://pixiland.info/w13/w13gr061.jpg
Po zachwyceniu się teatrem idziemy aleją obok dalej.
http://pixiland.info/w13/w13gr063.jpg
W Dodoni u stóp góry Tomaros była najstarsza w Grecji wyrocznia i sanktuarium, początkowo bogini płodności i obfitości, z czasem utożsamiono ją z kultem Zeusa i jego żony Diony. Przybywali do niej liczni pielgrzymi z pytaniami grawerowanymi na ołowianych tabliczkach i oczekiwali porady jak postępować w życiowych sprawach a odpowiedź Zeusa wyczytywano z szumu liści poświęconego mu dębu.
Po zachwyceniu się teatrem idziemy aleją obok pomieszczenia rady (bouleterion), świątyni Temis, Afrodyty do najważniejszej świątyni Zeusa. Dawnego świętego dębu już nie ma ale zastąpił go młodszy, dość rozłożysty posadzony przez archeologów.
http://pixiland.info/w13/w13gr065.jpg
A może to tak widzieli świątynię odpowiednio "przygotowani" pielgrzymi ?
http://pixiland.info/w13/w13gr062.jpg
Przechodzimy koło słabo rozpoznawalnych ruin starej i nowej świątyni Diony, aż do lepiej widocznych ruin bazyliki chrześcijańskiej wybudowanej na pozostałościach świątyni Heraclesa. Sanktuarium zrujnowali Rzymianie w II w.p.n.e. i nigdy już wlaściwie nie odżyło, ostatecznie po ścięciu świętego dla pogan dębu zamieniono go w IV w. w ośrodek kultu chrześcijańskiego.
http://pixiland.info/w13/w13gr064.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr066.jpg
Gdy zwiedzamy przelatuje bocian – wróżymy sobie sami że to dobry znak na dalszą podróż. Wychodząc przyglądamy się wykopkopm archeologów na terenie obszernego budynku władz miasta (prytanie) oraz pomieszczeń służących przyjęciu pielgrzymów.
Gdy zwiedzamy przelatuje bocian – wróżymy sobie sami że to dobry znak na dalszą podróż.
różnie boćki wróżą...
czyżby greckie inaczej niż polskie ?
:scared: ...:smile: ....:loveeyes:
różnie boćki wróżą...
Bociany, Pytia, wyrocznia, wrozby..., ano wlasnie.
Mysle ze to lecial polski bociek, ale jak dotad nowego kocurka z bialymi lapkami mi nie przyniosl.
Powracamy do Ioaniny i okrążając jezioro podążamy dawną drogą, bardzo krajobrazową, wijącą się poprzez wysokie góry do Metsova.
Widok na Nissaki
http://pixiland.info/w13/w13gr067.jpg
i na gory
http://pixiland.info/w13/w13gr068.jpg
Spacerujemy po mieście, sklepów z pamiątkami i regionalnymi wiktuałami na pęczki a turystów ledwie garstka, ceny bardzo wysokie i mało kto coś kupuje, my też tylko « na prigladku ».
http://pixiland.info/w13/w13gr072.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr070.jpg
Nawet nie sprawdzając cen miejscowych hoteli i kwater szukamy miejsca pod namiot na bezludnym obrzeżu jeziora Aoos, 15 km dalej. Jedziemy wschodnio-północnym brzegiem, najpierw jest łysy z łąkami okupowanymi przez stada baranów a potem zadrzewiony, stromy i niedostępny. Znajdujemy miejsce na lekko pochyłej łączce, poniżej szosy na jęzorze lądu wcinającego się w wodę ale auto musi zostać na górze. Przygotowanie legowiska wymaga jednak małej pracy, musimy usunąć z trawy to co stanowiłoby nieoceniony skarb dla beduinów koczujących na pustyni – czyli liczne wysuszone krowie placki.
Rano wizytę składa nam pies a za nim goni właściciel, rzuca nam radosne « kalimera » bez cienia zdziwienia, właściciel nie pies, pies patrzy pytająco na kostki z wieczornego posiłku – a naści piesku, zjadaj !
Objeżdżamy jezioro dookoła, woda mieni się różnymi kolorami, sina, zielona, niebieska, kilku rybaków moczy kije, wracamy.
http://pixiland.info/w13/w13gr073.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr074.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr075.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr076.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr077.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr078.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr079.jpg
Tuż przed miastem jeszcze rzut oka na ośrodek narciarski; wyciąg krzesełkowy, wyrwiłapka, drewniane kioski wynajmujące narty i restauracja w remoncie w oczekiwaniu na zimowy sezon. Próbuję wyobrazić sobie tę okolicę pod kilkumetrowym śniegiem… jakoś nie idzie pod piekącym słońcem.
http://pixiland.info/w13/w13gr080.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr081.jpg
Objeżdżamy jezioro dookoła,kilku rybaków moczy kije, wracamy.
cie choroba, to ci moczymordy ...
:w00t::w00t:
W Metsovo dziś wielki dzień, 26 lipca to kościelne święto Agia Paraskevi. Już z daleka słychać muzykę a auta parkują gdzie się da. Długi pochód mieszkańców i przybyłych gości z popem na czele maszerując główną ulicą kieruje się do kościoła, wszyscy noszą piękne, tradycyjne stroje ludowe, wieloczęściowe, haftowane. Niektóre widać że od kilkuset lat przechodzą z pokolenia na pokolenie skrywane w głębi drewnianej skrzyni. Tradycyjna kawalkada jeźdźców na kolorowo przybranych koniach galopuje przez miasto. Przed kościołem, w cieniu rozrosłych, kilkusetletnich platanów taneczny krąg kobiet i mężczyzn w różnym wieku porusza się powoli, muzykanci przygrywają, są też i dzieci. Na plac wystawiono ikonę Agia Paraskevi (świętej zamęczonej w II w.) do zwyczajowego całowania i wielki zapas świec do tradycyjnego ofiarnego zapalania. Przyglądam się ciekawie postaciom z tanecznego kręgu.
http://pixiland.info/w13/w13gr082.jpg
Kilkusetletni potrójny platan - świadek corocznych obrzędów
http://pixiland.info/w13/w13gr147.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr083.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr091.jpg
Tutejszy tradycyjny kostium damski składa się z długiej, barwnej sukni z szerokim szlaczkiem na dole fałdzistej spódnicy, 2 bluzek, haftowanego staniczka, długiego wyszywanego fartuszka, czarnego długiego kaftana z czerwoną lamówką i paru innych części, na głowach chusty.
http://pixiland.info/w13/w13gr085.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr084.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr086.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr088.jpg
Panowie noszą czarne koszule z szerokimi rękawami, czarne tuniki z obficie marszczonymi w fałdki spódniczkami, skórzane pasy, białe rajstopy, białe skarpety z frędzlem lub gietry i niskie buty z wielkimi pomponami na nosku (to aby zimą strząsać śnieg przy kaźdym kroku coby nie wpadał do buta), na głowach czarne czako. Niektórzy mają jeszcze czarne kaftany haftowane złotem na plecach. Nawet mali chłopcy i kilkuletnie dziewczynki noszą takie stroje.
http://pixiland.info/w13/w13gr087.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr090.jpg
Ubiory niektórych uczestników różnią się nieco gdyż przybyli tu z innych górskich regionów. Również starsze wdowy ubierają się skromniej, w ubiory z przewagą czerni ale z kolorowym haftem. Tu folklor napewno nie zaniknie pod wpływem chińskich ciuchów.
http://pixiland.info/w13/w13gr092.jpg
my teraz tylko oglądamy a Ty jeszcze miałaś podkład muzyczny i opary aromatów ...
:-)
Po południu zwiedzamy muzeum Tossizza-Averoff usytuowane w pięknym, tradycyjnym domu bogatej lokalnej rodziny. Wejście stromą, wąska uliczką pod górkę, wstęp po 2 €/osoba. Trzypiętrowy, solidny budynek z lokalnego kamienia z drewnianym, nadwieszonym i przeszklonym ostatnim piętrem. W zeszłym wieku jeszcze był zamieszkały.
http://pixiland.info/w13/w13gr071.jpg
Na dole mieści sie kuchnia
http://pixiland.info/w13/w13gr098.jpg
i warszatat tkacki
http://pixiland.info/w13/w13gr097.jpg
Dawny kinkiet na ... naftę
http://pixiland.info/w13/w13gr096.jpg
Wyżej są pomieszczenia mieszkalne.
http://pixiland.info/w13/w13gr095.jpg
Budzą zachwyt drewniane boazerie, sprytne, przepastne szafy ścienne, tkane ręcznie kolorowe makaty i poszwy poduszek o geometrycznych wzorach w oszałamiajacych zestawach kolorów. Wszędzie drewniane dekoracyjne sufity, stare sprzęty i wielka kolekcja cennych ikon i przedmiotów ze srebra.
http://pixiland.info/w13/w13gr099.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr104.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr105.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr106.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr107.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr103.jpg
Na ławach pełno kolorowych poduszek
http://pixiland.info/w13/w13gr100.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr101.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr102.jpg
W korytarzach - ekspozycja broni
http://pixiland.info/w13/w13gr093.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr094.jpg
Z żalem opuszczamy Metsovo, « skok » przez góry i już po 60 km podziwiany zbliżającą się panoramę wulkanicznych skał w Kalambaka czyli słynne klasztory naskalne « Meteory ». Znamy, widzieliśmy, zwiedzaliśmy kilka razy a jednak miejsce ma taką siłę przyciągania że nie możemy odmowić sobie rundki pomiędzy dziwacznymi skałami z klasztorami, przypominającymi dziewiętnastowieczne « głowy cukru ». Są tak zaskakujące, magiczne, trudno uwierzyć że naprawdę istnieją.
http://pixiland.info/w13/w13gr108.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr109.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr110.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr111.jpg
Nie możemy nacieszyć oczu widokiem tak unikalnym na świecie, zwłaszcza że w zachodzącym słońcu prezentują się wspaniale. Niezrozumiałe jest, że nie wspomina o tych skałach żaden z antycznych historyków ani że nie zbudowano na nich ani jedej antycznej światyni greckiej. Może budziły strach, który dopiero Bizancjum potrafiło pokonać ?
Ironią losu jest, że mnisi wybrali to miejsce aby żyć spokojnie, z dala od ludzi i oddawać się kontemplacji duchowej i czytaniu świętych ksiąg a stało się miejscem najtłumniej odwiedzanym w Grecji.
http://pixiland.info/w13/w13gr112.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr113.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr115.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr114.jpg
Robimy zakupy w supermakrecie Galaxias i nabywamy 1 (słownie : jedną) kiełbaskę u rzeźnika. Dla niego to niepojęte, 1 kiełbasa na dwoje, podczas gdy tu kupuje się na kilogramy. Chyba będzie o tym opowiadał całej rodzinie i wszystkim znajomym w stylu : przyszło dwoje po kiełbasę i kupili, ile ? 1 kilo, nie ! 1 sztukę ! – doskonały kawał grecki.
my tam 10 lat temu kupiliśmy po raz pierwszy tza-tzyki...
Na noc jedziemy aż do Monastyru żeńskiego Moni Vitouma i śpimy na parkingowej łące nad rzeczką. Przychodzi wielki, białoczarny pies, zaraz namolnie okazuje przyjaźń, sprawdza co mamy w aucie i na stole. Po kolacji rozkładamy spanie (bez namiotu), pies wielkości i wagi wypasionej, niestrzyżonej od roku owcy pakuje mi się na poduszkę, wsadza łapy pod koc, ani przesunąć bestię bo podgryza nam korki od materaca. Wreszcie zasypiamy we trójkę. Nocne wstawanie na siusiu robi się problematyczne, « skylos » nie odstępuje żadnego z nas na krok i znowu wkręca się na poduszki i pod prześcieradło. Tłumaczymy, krzyczymy, przepychamy to zżera pół rolki papieru toaletowego. A rano, nie ma go, zmył się po cichu, pewnie zmęczony nocnymi harcami poszedł spać.
http://pixiland.info/w13/w13gr116.jpg
Zaglądamy do monastyru, kilka siostrzyczek zaprasza do środka. Za murem są trzy cerkwie, najstarsza w remoncie, najnowsza w trakcie rozbudowy. Widać że kiedyś monastyr był malutki, pozostały stare freski na murach. Siostrzyczki zwyczajowo częstują lokumem i źródlaną wodą.
Przejeżdżamy drugorzędnymi drogami omijając Trikalę, Karditsę i Farsale kierując się w stronę Volos. Za Farsalą jest mała fabryczka łokumu i wszelkich słodkości z kafejką z tarasem, zatrzymujemy się tylko na kawę a wychodzimy z torbą pełną galaretek i wielosmakowych łokumów.
Brzeg morski w zatoce Pagasitikos osiągamy w miasteczku o geometrycznym planie ulic – Nea Anchialos niedaleko Volos. Zaraz idziemy na plażę z szarobrązowym drobniutkim żwirkiem. Jest malutki przypływ, jak to bywa na morzu Środziemnym i fale naganiają do brzegu ścięte gdzieś trzciny i kąpiemy się w zielonej zupie.
Nea Anchialos została założona przez emigrantów z Rumelii (dziś tereny przygraniczne Bułgarii, Grecji i Turcji) dopiero w 1906 r. w miejscu starożytnego miasta Pyrasos opisywanego obszernie przez Homera a zniszczonego przez Filipa Macedońskiego w 217 r. p.n.e. Na jego antycznych ruinach powstało w II w. n.e. następne miasto, które przetrwało do VII w.
Dziś znowu mamy folklorystyczne atrakcje – nocny przemarsz potomków założycieli miasta w strojach ludowch i pod sztandarami regionów z których pochodzili. Panowie w strojach, nazwijmy, góralskich, niektórzy noszą kierpce jak nasze zakopiańskie i białe skarpety, czarne kapoty i baranie czapy. Panie ubrane na bardzo kolorowo, w kwiecistych chustach, naszyjnikach ze złotych monet, spodnice w paski, w kwiatki, charakterystyczne wełniane fartuszki.
W niedzielę, przesyceni folklorem idziemy podziwić kamienne pozostałości antycznych budowli. Odkrywka archeologiczna zajmuje trzy ogrodzone tereny w środku miasteczka, do zwiedzana dostępny jest środkowy, najciekawszy ze względu na nawarstwienie się budowli z różnych okresów. Wejście w godz. 8.30 – 15, bez poniedziałków, po 2 € od osoby.
http://pixiland.info/w13/w13gr140.jpg
Na trawiastym, wyrudziałym teraz terenie kilka wysmuykłych kolumn przywróconych do pionu, wokół lśnią w słońcu olbrzymie ilości rzeźbionych fragmentów kamieniarskich z białego marmuru, wyższe i niższe murki, pomiędzy nimi mozaikowe, białoczerwonoczarne posadzki z wczesnochrześcijańskich, monumentalnych bazylik.
http://pixiland.info/w13/w13gr135.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr137.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr134.jpg
Niełatwo wyróżnić wśrod nich: bazyliki Demetriosa, mniejsze biskupa Elpidiusa, Piotra oraz kilka innych, baptysterium, termy, pałac biskupi, budynki publiczne.
Tak było przed wiekami...
http://pixiland.info/w13/w13gr143.jpg
Zostało...
http://pixiland.info/w13/w13gr136.jpg
Wielką przyjemność sprawia mi oglądanie poukładanych na trawie licznych fragmentów marmurowych rzeźb, gzymsów i kapiteli, zwykle umieszczonych wysoko na budowli, a tu można podziwiać je z bliska, dotknąć.
http://pixiland.info/w13/w13gr138.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr139.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr144.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr141.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr142.jpg
Wielkie miasto Volos nie ma do zaoferowania żadnych specyficznych zabytków, nie licząc nikłych ruin dawnego Demetrias. Spacerujemy wzdłuż nadmorskiego, szerokiego bulwaru zarezerwowanego dla pieszych gdzie z jednej strony popluskuje woda morska a z drugiej wabi szereg modnych kawiarenek, z puszystymi kanapami, niskimi stolikami, oferujacych najmodniejsze, najwymyślniejsze coctajle pod wysokimi parasolami.
Nas interesuje przede wszystkim drewniana replika statku « Argo », którym według mitów greckich Argonauci pod egida Jolkosa popłynęli po « złote runo » do Kolchidy, a według prawdopodobieństwa historycznego zakładać nową kolonię w Azji. Drewniana « łupina » zabawnie wygląda kołysząc się w porcie na tle dzisiejszych, wielkich, masywnych promów pasażerskich, poruszanych setkami koni mechanicznych a nie kilku dziesiątkami wioseł.
http://pixiland.info/w13/w13gr145.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr146.jpg
Krążąc po mieście przypadkiem « zaplątujemy się » o szyny kolejowe i trafiamy na stację. Dworzec to jeden z najładniejszych, starych budynków dworcowych w całej Grecji.
http://pixiland.info/w13/w13gr128.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr129.jpg
Przed nim tory wąskotorówki bo tu dawniej zaczynała swoją podróż na Pelion. Dalej, na bocznicy stoi kilka drewnianych, nieużywanych wagoników i zabytkowa drezyna.
http://pixiland.info/w13/w13gr131.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr130.jpg
W głębi za torami jest « cmentarz » starych, parowych lokomotyw pożeranych rdzą. Aż smutno patrzeć, przydałoby się kilka kubłów farby…
http://pixiland.info/w13/w13gr133.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr132.jpg
Wyjeżdżamy za Volos w poszukiwaniu śladów przeszłosci. Jedna z ulic przechodząca szybko w drugorzędną drogę prowadzi prosto na zachód i po 15 km jesteśmy w Sesklo. Odkrywka nie jest łatwa do odnalezienia, skryta na zboczu góry za wsią, z drogowskazami kiepsko, jest jednak parking, ogrodzenie domek-kasa-muzem w środku.
Wejście po 2 € od osoby, czynne codziennie w godz. 8.30 -15, bez poniedziałków.
W 7-ym tysiącleciu p.n.e. była tu osada garncarzy, wykorzystujących pokłady czerwonawej glinki na wzgórzu i lepiących garnki dla rolników i pasterzy. Pozostały podmurówki domów przy brukowanych ulicach, niektóre z nich były nawet wieloizbowe, osada otoczona była murem, też pozostały z niuch śladowe murki. Właściwie są tu same murki z równo poukładanych, polnych kamieni.
http://pixiland.info/w13/w13gr118.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr119.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr117.jpg
Dopiero wystawa pokazuje model chaty i niezliczone fragmenty figurek kobiet i naczyń dekorowanych kolorowymi wzorami geometrycznymi, tak symetrycznych, że aż trudno wyobrazić sobie że wykonano je bez użycia koła garncarskiegoo, nieznanego jeszcze wtedy. Po ponad 1000 lat Sesklo zostało opuszczone na skutek pożaru, czyżby od pieca garncarskiego ? Historia milczy…
http://pixiland.info/w13/w13gr121.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr120.jpg
Gdy już przestano lepić garnki w Sesklo zaczęła działać osada w Dimini. Cofamy się więc po tej samej drodze 5 km w stronę Volos do jej ruin ale posuwamy się w czasie, Dimini powstało w 5-tym tysiącleciu p.n.e. Osada zajmowała szczyt wzgórza, gdzie znajdował się plac centralny, wokół, przy koncentrycznych, eliptycznych murach mieściły się obszerne domy rodzinne.
Wchodzimy (czynne codziennie bez poniedziałków w godz. 8.30 – 15), płacimy znowu po 2 € od osoby. Wokół sterczą z ziemi różne, niewysokie murki ze starannie poukładanych kamieni. Po długiej i dokładnej kontemplacji planu na tablicy zaczynamy nawet rozpoznawać te przyziemia domów, wydłużone mury. Wejść do osady można było przez 4 bramy prowadzace z głównych stron świata i ulicami na plac centralny.
http://pixiland.info/w13/w13gr123.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr124.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr125.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr126.jpg
Mieszkańcy opuścili Dimini po okolo 2000 lat. Pozostały po nich również bardzo liczne fragmenty różnorodnych wyrobów ceramicznych ze skomplikowaną, kolorową dekoracją.
http://pixiland.info/w13/w13gr127.jpg
Znacznie później, w 2-im tysiącleciu p.n.e. ludzie innej kultury zbudowali na wzgórzu (wbudowali ?) grobowiec typu “tolos”, pozbawiony dziś kopuły pozwala zajrzeć do jego wnętrza, podobny tolos znajduje się przy drodze dojazdowej.
http://pixiland.info/w13/w13gr122.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr261.jpg
A obok, za płotem, na równinie archeolodzy grzębią w ziemi bo trwają prace nad odkryciem miasta z okresu miceńskiego uważanego za historyczny Iolkos. Ale tam to już nam wejść nie wolno.
Aby wjechać na półwysep Pelion, Pilo, jak nazywają go Grecy, znowu musimy przejechać przez Volos. Jedziemy wzdłuż wybrzeża, koniec zabudowań miejskich, zaraz pokazują się jakieś obrzydliwe fabryki, zbiorniki, momentami towarzyszą szosie szyny kolejki wąskotorowej, momentami znikają pod asfaltem lub pobocznymi budynkami. Na skutek zniszczenia tego odcinka szyn pociąg odjeżdża teraz z dworca w Ano Lechonia. Robimy mały rekonesans na stacji i jedziemy na camping w Kato Gatzea, w pół godziny potem pławimy się w przejrzystej wodzie przy kamyczkowej plaży.
Camping « Hellas » wyszedł nam za 16 € za noc (2 osoby + namiot + auto) co nie jest wygórowaną ceną w Grecji.
We wtorek rano stawiamy się na stacji kolejki w Ano Lechonia, parkujemy na upatrzonym miejscu w cieniu, na stojąco połykamy tiropytę i caffé frappé – taki zestaw « take away » sprzedają w piekarni-kawiarni.
Pociąg już czeka, wielu pasażerów też. Kupujemy bilety tam i powrót, dla dorosłych kosztują 18 € (dla dzieci 10 €).
http://pixiland.info/w13/w13gr164.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr148.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr150.jpg
Ruszamy punktualnie o godz 10 z gwizdkiem, ostre szarpnięcie i toczymy się. Jesteśmy w ostatnim wagonie i na zakrętach widać lokomotywę na końcu gąsiennicy trzech zaledwie ale dość długich wagonów. Okna otwierają się i jadąc można nie tylko fotografować ale i zebrać niezły plon oliwek; rozłożyste gałęzie wpychają się do okien. Skały są tak blisko, że można sobie łepetynę roztrzaskać przy większym wychylaniu się.
http://pixiland.info/w13/w13gr151.jpg
Stacja pośrednia – Ano Gatzea – mamy postój 15-minutowy, pozwala zwiedzić małe muzeum-sklepik oleju z oliwek.
http://pixiland.info/w13/w13gr168.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr169.jpg
Kolejka wspina się dalej i wyżej, z góry widać rozległą panoramę na wybrzeże z białymi domkami pod czerwoną dachówką i morze z jednej strony a strome zadrzewione zbocze z drugiej strony.
http://pixiland.info/w13/w13gr149.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr170.jpg
Tunele, mosty, przejazdy brzegiem przepastnych koryt górskich strumieni następują szybko po sobie. Jest też metalowy, długi most – zakręt, zdaje się zawieszony w próżni.
http://pixiland.info/w13/w13gr152.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr153.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr154.jpg
Stację końcową wysoko w górach - Milies, osiągamy po 1,5 godz. Żółty budynek, mały placyk, mało tu miejsca i pociąg nie może zawrócić. Odczepiona lokomotywa wjeżdża na specjalną, obrotową platformę i kierownik pociągu, stacji i cała obsługa popycha aby ją obrócić a krąg pasażerów obserwuje z wisielczą radością takie przedstawienie.
http://pixiland.info/w13/w13gr165.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr155.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr156.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr157.jpg
Ścieżka, brukowana miejscowymi kamieniami układanymi w tradycyjny sposób prowadzi na górę, na plac centralny miasteczka (15 min).
http://pixiland.info/w13/w13gr162.jpg
Przysadzisty kościół taxiarski (Aniołów Miachała i Gabriela) trójnawowy, bez kopuły ale z wieżą- dzwonnicą, ma ściany całe pokryte freskami, najstarsze są pewnie z XVI w. Ikonostas rzeźbiony w drewnie z wieloma postaciami różnych zwierząt i roślinnych zawijasów wygląda jak ażurowa koronka, wypełniona licznymi ikonami. Podobnie ambona wsparta na cienkiej nóżce z główką człowieka i bestii.
http://pixiland.info/w13/w13gr158.jpg
Za kościołem biały, poprzedzony wysokimi schodami budynek dawnej biblioteki posiada wiele cennych, starych ksiąg z różnych dziedzin nauki, nie tylko po grecku (dostępna do zwiedzania). W XVIII w.
http://pixiland.info/w13/w13gr159.jpg
Milies było stolicą regionu, intelektualnym ośrodkiem odnowy kultury greckiej pod panowaniem tureckim, działał tu nawet uniwersytet. Milies zniszczyli niemieccy okupanci w 1943 r. paląc domy i zabijając wszystkich mężczyzn z zemsty za akcję partyzantów.
W 10 lat po wojnie trzęsienie ziemi zburzyło ledwie odbudowane domy.
Dziś miasteczko ożywia się jedynie na czas przyjazdu turystów kolejką. Wybudowano ją w 1904 r. z inicjatywy włoskiego inżyniera Chirico aby zawieźć mieszczuchów w góry. Początkowo wyruszała z dworca kolejowego w Volos, potem budowa szosy podcięła jej szyny. Lokomotywy parowe zastapił disel choć do złudzenia przypomina swoje poprzedniczki wypuszczając nawet parę z komina, są 3 wagony, rozstaw szyn wynosi zaledwie 60 cm.
Po spacerku kilkoma sennymi uliczkami miasteczka i obejrzeniu jego marmurowych fontanek powracamy na stację i fundujemy sobie w restauracji doskonałą pieczoną jagnięcinkę z prawdziwymi frytkami (nie mrożony McCain), sałatkę z arbuza na deser dostajemy gratis.
http://pixiland.info/w13/w13gr161.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr160.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr163.jpg
Na godz 15 powracamy na stację. Powrót kolejką ze zgrzytem i piskiem kół jest jeszcze powolniejszy, staczamy się przecież z górki, przechył wagonów na zakrętach jest pokaźny. Nagle świst, para bucha z komina, nagłe hamowanie, pociąg staje. Torowisko czasami wykorzystywane jest przez miejscowych automobilistów jako krótsza droga dojazdowa do domu i właśnie widać auto zaparkowane przy szynach. Kierownik pociągu idzie sprawdzić... po chwili macha ręką – da się przejechać, ruszamy.
Po takich wrażeniach kończymy dzień na plaży w Kala Nera.
http://pixiland.info/w13/w13gr166.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr171.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr167.jpg
Posuwamy się pomalutku w stronę czubka Pelionu; plaża w Marathia jest kamienista za to woda przejrzysta i z uroczym widokiem na cypel.
http://pixiland.info/w13/w13gr176.jpg
Kotes w małej zatoczce to wioska rybacka czekająca na turystów, kilka tawern udekorowanych w stylu morskim nęci jadłospisem… Trzymamy się planu i jedziemy dalej… oblizując się tylko.
http://pixiland.info/w13/w13gr183.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr181.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr182.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr177.jpg
Port rybacki w Kotes
http://pixiland.info/w13/w13gr178.jpg
Ten sam obrazek rozebrany na czynniki pierwsze
http://pixiland.info/w13/w13gr179.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr180.jpg
Agia Kyriaki, całkiem na południu czubka półwyspu to tylko parking dla kamperów przy malutkim porcie i… koniec drogi. Nawracamy do Trikeri, miasteczko rozłożyło się na zboczu wzgórza, wjechać łatwo, zaraz potem ulice robią się coraz węższe, coraz krótsze i jednokierunkowe. Zakrętów pod kątem prostym, przejazdów nad brzegiem przepaści bez liku. Mamy wrażenie że kręcimy się w kółko, że następna ulica już nas nie przepuści lecz w końcu po niezliczonej ilości zakrętów wyjeżdżamy przez sąsiednie wzgórze na drogę u stóp Trikeri. Wydaje mi się, że byłoby szybciej oblecieć plac, kościół i zrobić zakupy pieszo a najpewniej byłoby mniej nerwowo.
http://pixiland.info/w13/w13gr184.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr185.jpg
Ledwo zwinęliśmy biwak zaczął kropić deszcz, niebo zasnuło się chmurami, temperatura spadła do 23 °C, całkiem nie « grecka » pogoda, w porcie w Mavri Petra mokną kaiki i jachty na szarym morzu, wyspa Alatas zasnuła się mgłą że klasztoru Ag.Tesarakonda prawie nie widać.
Skoro taka barowa pogoda to zapadamy na internetową sesję w tawernie w Lafkos przy placu centralnym, za kościołem. Dostaliśmy « cynk » od spotkanego Francuza, że tu bardzo dobrze i tanio gotują i same smakowite, niespotykane gdzie indziej dania. Zgadza się ! Opuszczamy kwaterę dopiero po południowym posiłku gdy słońce już króluje na niebie.
Zaglądamy na plażę w Platanias, sympatycznie, kilka barów, sklepów, plażowy towar, nie tłoczno, nawet można popłynąć statkiem na Skiatos na 1-dniową wycieczkę. Posuwając się na północ odwiedzamy plażę w Liri. Długa, płaska, piaszczysta ale otwarta na pełne morze i silne fale dobijają do brzegu. Pobliska Mourtias bardziej nam odpowiada, piasek, malownicze skałki wykorzystano do zabezpieczenia małego, spokojnego portu, zaledwie kilka rodzin z pobliskich « pensjonatów » wygrzewa się na piasku.
http://pixiland.info/w13/w13gr186.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr187.jpg
W Argolasti trafiamy na dzień targowy – piątek. Mały placyk pod platanami zapełnia się autami sprzedawców jarzyn, owoców z pobliskich ogrodów, są nawet świeże ryby z nocnego połowu. Argolasti to jedno z większych miasteczek półwyspu, położone w górach niczym nie przypomina nadmorskich miejscowości turystycznych, żyje codziennym rytmem rodowitych mieszkańców.
Centrum stanowi kilka ulic wokół kościoła z bizantyjską absydą i olbrzymą, wysoką, pełną kolumienek, marmurową wieżą zegarową, której konkurencję robi mała kapliczka - wszystko zależy od punktu widzenia.
http://pixiland.info/w13/w13gr172.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr173.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr174.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr175.jpg
Są tu 2 banki, supermarket i różnorodne sklepiki.
Kupujemy co potrzebujmy, najpierw pieniążki z „dziury” bankowej, potem napełniamy siaty różnym prowiantem.
Kąpiemy się na długiej, piaszczystej i nieco ludnej plaży w Mourtitsa.
Obierając kierunek ogólnie północny przecinamy bardzo strome zbocza, przeszyte licznymi wąwozami, szosa kręci niemożebnie. Roślinność jest tak gęsta, że nie widać spod niej skalistego zbocza. Rosną głównie kasztanowce, te jadalne, już mają jasnozielone, bardzo kolczaste kulki. Na brzegach głębokich, zalesionych wąwozów miejscami sterczą białe skały. Brzeg jest bardzo skalisty, malutkie plaże są rzadkie i z lądu z góry praktycznie niedostępne.
Wreszcie docieramy zawijasowatą szosą do zachwalanego Milopotamos. Ale nie na plażę, równie malowniczą co niedostępną. Od wysokiego belwederu z zatłoczonym parkingiem i szeregiem hoteli choć z pięknym widokiem na morze, trzeba jeszcze zejść kilkadziesiąt metrów w dół przez las, szczęśliwie przechodząc przez sympatyczną restaurację ze stolikami w drzewach. Plaża jest piaszczysta ale pod wysoką, skalistą ścianą, popołudniowe słońce zniżające się ku zachodowi sprawia, że już jest w cieniu. Atrakcją jest osobliwa, samotna skała w szmargdowej wodzie, niby ząb mamuta a służy jako wieża do skoków dla śmiałków. Najlepiej przyjechać tu z rana na cały dzień, wypławić się w morzu i zjeść posiłek w restauracji.
http://pixiland.info/w13/w13gr188.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr189.jpg
Powracamy na górę, piekarnię, pocztę i inne sklepy znajdujemy w miasteczku Tsagarada, hoteli też tu nie brak i jeszcze się budują nowe. Wolimy bardziej spartańskie życie i udajemy się w stronę Zagory, stale prąc na północ.
Platan posadzony w 1500 roku
http://pixiland.info/w13/w13gr190.jpg
Dzikie lasy ustąpiły miejsca sadom jabłkowym, na skraju jednego z nich znajdujemy doskonałe miejsce na biwak. Mamy tylko jednego sąsiada – ul, może jednak w ramach wzajemnej tolerancji spędzimy noc spokojnie? Z głębi sadu dochodzi dziwne postękiwanie, to para żółwi w trakcie kopulacji. Ona wielka i nie chce a on mały i ledwo może się na nią wdrapać. Nieustannie próbuje a ona w najlepsze wcina listki jakiejś roślinki nie zważając na zabiegi towarzysza. Ot, samo życie...
Rano okazuje się, że trzy ściany naszego kąta z gęstych zarośli pokrywa jerzyniak, jagody czarne, dojrzałe, olbrzymie. Opychamy się i w parę minut napełniamy słój. Pszczoły już pracują ale nas nie atakują.
W Argolasti trafiamy na dzień targowy – piątek. Mały placyk pod platanami zapełnia się autami sprzedawców jarzyn, owoców z pobliskich ogrodów, są nawet świeże ryby z nocnego połowu. Argolasti to jedno z większych miasteczek półwyspu, położone w górach niczym nie przypomina nadmorskich miejscowości turystycznych, żyje codziennym rytmem rodowitych mieszkańców.
hm - to z "czego" oni żyją ?
:w00t:
Jeszcze zjeżdżamy do miasteczka Agios Joanis, słynnego, bardzo turystycznego kurortu. Droga wije się nieustannie, zakrętów wielokrotnie więcej niż na mapie, niektóre bardzo ostre i stale jedziemy w dół, busola wariuje, mijanki z większym pojazdem są delikatne. Na dole długa plaża z grubym piaskiem albo jak kto woli, drobnym żwirkiem, wzdłuż niej urządzono przyjemną promenadę z ławkami, latarniami, schodkami.
http://pixiland.info/w13/w13gr193.jpg
Liczne hotele i pensjonaty usadowiły się od północy, campingi na południu za rzeczką, tawerny, bary i różnorodne sklepy po środku. Jest wczesne przedpołudnie a na plaży już smaży się wielu wczasowiczów z przewagą blondynek ze słowiańskich krajów.
http://pixiland.info/w13/w13gr194.jpg
Camping „Papa Nero”, usytuowany za rzeczką, dostępny z plaży przez mostek jest mocno zagęszczony; wielkie przyczepy, kampery, namioty ale wygląda na odnowiony, kosztowałby nas po 21,50 € za dobę (2 osoby+namiot+auto). Dla spacerowiczów-leniwców i uciechy dzieci jest niebieska elektryczna kolejka.
http://pixiland.info/w13/w13gr192.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr191.jpg
Powyżej Agios Joanis warto zboczyć z szosy do niewielkiej wioski aby obejrzeć widoczny z drogi, bizantyjski kosciołek o zgrabnej sylwetce.
http://pixiland.info/w13/w13gr195.jpg
Nasz objazd Pelionu dobiega końca. Wspinamy się kretą szosą bo tu wszystkie drogi są pokręcone, przez las do Chani, zimowego ośrodka narciarskiego z drewnianymi schroniskami i zjeżdżamy na zachodnią stronę półwyspu, do miasteczek o specyficznym stylu budownictwa, Portarii i Makrynitsy.
Auto trzeba zostawić przed Makrynitsą na parkingu pod ... platanami, oczywiście. Brukowaną uliczką z głowami zadartymi do góry na białe ściany kamienic z kolorowymi rysunkami powyżej okien, przechodzimy obok sklepów z pamiątkami i lokalnymi smakołykami na główny plac.
http://pixiland.info/w13/w13gr196.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr197.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr198.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr202.jpg
Zaglądamy do romańskiego kościoła tonącego w półmroku, dokonujemy ablucji w marmurowej fontannie obok i zapadamy na piwko i kawę na tarasie restauracji pod... platanami, oczywiście.
http://pixiland.info/w13/w13gr200.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr199.jpg
Z tarasu zwanego „balkonem Pelionu” mamy daleki widok na białą zabudowę Volos i błękitną zatokę w dole, za nami spiętrzone domy miasteczka siegające coraz wyżej i wyżej, nad nami korony kilkusetletnich platanów tworzące zielone sklepienie.
http://pixiland.info/w13/w13gr201.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr203.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr206.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr207.jpg
Obserwujemy tych co jedzą na stołach i tych co konsumują pod stołami.
http://pixiland.info/w13/w13gr204.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr205.jpg
Pobliska Portaria ma podobną zabudowę i już od skrzyżowania przy wjeździe wabi licznymi straganami, których półki uginają się pod różnokolorowymi słojami miodów, marmolady, owoców w syropie produkowanych według tradycji przodków.
Pelion tak nam się spodobał, że postanawiamy spędzić tu jeszcze trochę czasu. Za bazę noclegową obieramy dość niespodziewane miejsce – teatr wiejski. Poniżej budującego się nowoczesnego kościoła w tradycyjnym bizantyjskim stylu przy starym klasztorze taxiarskim górującym na zboczu nad Lechonią jest kamienny, nowy teatr, nie żaden antyczny zabytek chociaż bardzo go przypomina. Są nawet toalety, ujęcia wody brak ale mamy pełne dwa bidony po 10 l. Zasypiamy na jego koronie patrząc jak czerwona kula słońca topi się w morzu chmur zostawiając kolorowa poświatę nad zatoką.
http://pixiland.info/w13/w13gr263.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr262.jpg
Poranek jest trochę mniej radosny, o 6-ej dzwonią w kościele klasztornym, próbujemy zasnąć jeszcze, zaraz dzwonią drugi raz, potem jeszcze raz, długo, jak na sąd ostateczny, jakby czekali aż wstaniemy.
Przy śniadaniu towarzyszą nam piękne śpiewy siostrzyczek z klasztoru, przebija je basowy głos popa. Zwiedzamy klasztor, dziś niedziela, akurat msza się skończyła, tłum wiernych kłębi się na dziedzińcu. Zaraz dostajemy kawę, ciasteczka, błogosławieństwo, delegują do nas nauczyciela angielskiego na pogawędkę. Na małym straganie można kupić jaja kurze, owoce i warzywa z klasztornej uprawy.
Jako plażę upodobaliśmy sobie tę najblizszą w Platanidia; niezbyt szeroka, kamyczkowa, tawerny obok, ludzi niewiele.
http://pixiland.info/w13/w13gr208.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr209.jpg
Następna noc „w teatrze” odgrywa tragikomedię. Wieczorem obserwujemy małą, białą chmurkę szybko zmieniającą kształty; gołąbek przemienia się w zajączka, obwarzanek, dwa bambosze... Zasypiamy, w nocy zrywa się tak silny wiatr, że zawija nas w materace, zamiast spać ściskamy pościel aby nic nie pofrunęło. O wstaniu i zmianie miejsca nie ma mowy bo nie ma gdzie a wiatr porywa nawet klapki.
Z Pelionu jedziemy autostradą na północ i za Larissą zatrzymujemy się w przełomie rzeki Themby, tyle razy zdarzyło mi się śmigać w pośpiechu tą droga bez zatrzymania....
Mały parking, bardzo tu ciasno, metalowe wąskie schodki pozwalają zejść na wiszący most nad zielonkawą wodą. Na drugim brzegu, obramowanym wysokimi, prawie pionowymi skałami mieści się cekiew, kapliczka, restauracje, sale wystawowe. Sklepiki z pamiątkami, często wątpliwej jakości i chińskiej produkcji nie mającymi nic wspólnego z regionem gnieżdżą się w uliczce przy zejściu ze schodków.
http://pixiland.info/w13/w13gr210.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr212.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr211.jpg
Potem przejeżdżamy przez Litochoro u podnóża mitycznego Olimpu (2917 m) fascynującego swoim łysym masywem, przecinamy zieloną dolinę pełną sadów owocowych, plantacji kiwi, winnic aż trafiamy do ruin starożytnego Dionu. Jego nazwa pochodzi od greckiego słowa „dios” – bóg a więc - Zeus. Wejście po 4 € od osoby, odkrywka czynna codziennie w godz. 8-19 jedynie muzeum jest zamknięte w poniedziałki.
Teren olbrzymi, częściowo podmokły (co za żaby !), zaczynamy od świątyni Demeter i Isis z VI w. p.n.e., potem idziemy do świątyni Zeusa; pozostały z nich ledwo zarysy murów, kilka kolumn i rzeźb ustawionych w środku, zapewne dla ożywienia nicości. Dalej antyczne ulice brukowane wielkimi głazami, potężne mury z wielkich dopasowanych do siebie kamieni jako pozostałości z miasta powstałego przy sanktuarium i późniejszy teatr rzymski.
http://pixiland.info/w13/w13gr213.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr214.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr215.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr216.jpg
Bardziej przemawia do mnie rzymska toaleta z rzędami otworów do wiadomych celów wokół kwadratowego pomieszczenia – wtedy potrzeby intymne załatwiano w towarzystwie. Jest też pozostałość caldarium łaźni rzymskiej z charakterystycznymi słupkami z cegieł pomiędzy którymi przepływało podgrzane powietrze.
Miejscami pozostały resztki kolorowych mozaik, szczególnie w willi „Dionizosa”. Ruiny, tylko smutne ruiny, pocieszamy się pałaszując dojrzałe figi z rozrosłego figowca koło ruin wczesnochrześcijańskiej bazyliki.
http://pixiland.info/w13/w13gr217.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr218.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr220.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr219.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr221.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr222.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr224.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr223.jpg
Te otwory to oficjalne "miarki ", sluzyly do pomiaru ilosci sypkiego towaru kupcom i nabywcom.
http://pixiland.info/w13/w13gr225.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr226.jpg
Na ostatnie morskie kąpiele zatrzymujemy się na campingu „Agianis” koło Makrygialos przy piaszczystej plaży - ma basen, restaurację, sklep i nawet hotel. Luksusów nie ma ale cena niewygórowana: 17,50 € za noc (2 osoby+namiot+auto+elektryczność).
W porcie w Makrygialos na jego południowym krańcu jest nowoczesny bar coctajlowy-kafejka internetowa „Anonimo”, płacisz za to co pijesz a nie za połączenie, wi-fi free. Inaczej jest w starych tawernach wzdłuż nadbrzeża, gdzie za internet każą sobie płacić. Szczególnie trzeba omijać tawernę „Elena” gdzie właścicielka przymilnie rozwija „czerwony dywan” i pędzi serwować piwo a dopiero potem wyznaje, że nawet nie ma internetu, jedynie proponuje płatny od sąsiada – oberżysty i na jego komputerze.
Starożytność wyraźnie goni za nami, niedaleko są ruiny Pydnej, miasta portowego z IV w.p.n.e. Więcej z niego pozostało w pamięci niż na ziemi; Pydna zapisała się w historii Grecji jako miejsce bitwy (168 r. p.n.e.) w wyniku której nastąpił koniec świata greckiego a zapanowała dominacja rzymska. Wejście gratis, czynne w dni robocze w godz. 8.30 – 14.30. Ruiny na wysokim brzegu nad piaszczystą plażą pochodzą z późniejszego okresu, są to odkopane i nieco zrekonstruowane mury trójnawowej bazyliki z absydą. Obok widać pozostałości innych budowli a z boku ekspozycję fragmentów marmurowych kolumn, kapiteli, gzymsów. Osadę obrócili w ruinę Krzyżowcy w 1204 r. idący zdobywać Ziemię Świętą. Potem Frankowie wykorzystali mury budując na nich fortecę, absydę bazyliki nadmurowano zamieniając ją na wieżę strażniczą służącą za latarnię morską a wzgórze otoczono murami.
http://pixiland.info/w13/w13gr229.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr227.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr228.jpg
Po drugiej stronie szosy są jeszcze ruiny innej twierdzy. Archeologowie od dawna przekopali cały teren wokół Pydnej, znaleźli wiele bezcennych skarbów antycznych w postaci złotej biżuterii, figurek z brązu, ceramiki użytkowej. Sympatyczny przewodnik zapewnia oprowadzanie wielojęzyczne a raczej wielogestowe, pokazuje, wyjaśnia, używając podstawowych słów z każdego języka aby zadowolić turystów różnych nacji. Chętnie też pokazuje wielki album z kolorowymi ilustracjami znalezionych przedmiotów, oryginały zasiliły muzea.
http://pixiland.info/w13/w13gr231.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr230.jpg
Pożegnalna, poranna „wizyta” na plaży i mkniemy na daleką północ przez Tessaloniki i Kalkis nad jezioro Doriani.
W miejscowości o tej samej nazwie jest tylko przejście graniczne z Albanią, kafejka, stacja niefunkcjonującej lini kolejowej i parking dla TIRów. Brzegu jeziora nawet nie widać tylko błyszczy w oddali jego tafla wody. Objeżdżamy wzdłuż najbliższą brzegu drogą ale widzimy tylko drzewa liściaste i zarośla, nie ma nawet rybackiej ścieżki. Jakiś opuszczony teren kolonii dla dzieci z kolorowymi malowankami, opuszczona tawerna zamknięta od dawna, dalej trafiamy na drugą, niby działa ale chyba tylko w weekendy; są serwety na stołach ale ani śladu właściciela, czyżby samoobsługa ?
Nici z wymarzonej kawy. Tablica zapowiada tawernę w Kavalaris, to ostatnia wioska gdzieś pod granicznym pasmem gór Kerkini. Jedziemy, drogę wytyczają ładnie malowane tabliczki. Nad strumykiem jest malowana tawerna; stoły malowane, krzesła, donice, obrazki wszędzie i stos malowanych artystycznie pudełek z drewna na sprzedaż piętrzy się w sali.
http://pixiland.info/w13/w13gr232.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr233.jpg
Zamawiamy piwa i kawę, po chwili przychodzi starszy pan z psem i mówi czystą polszczyzną : Kostas jestem, idę na fuchę do sąsiada – my na to - ???
Okazuje się Grekiem wychowanym w Polsce, jego rodzina uciekła w czasie „rządów pułkowników” i otrzymała azyl w PRL. Wtedy około 100 tys Grekow ratowało się ucieczką przed prześladowaniami, uciekali całymi rodzinami, przez góry. Kostas do ojczyzny powrócił w 1978 r. Wszyscy mieszkańcy wioski to repatryjanci, niktórzy już urodzeni na obczyźnie jak pani malarka- właścicielka tawerny, urodzona w Czechach. W wiosce można porozumieć się wszystkimi językami słowiańskimi. Kostas opowiada ucieczkę rodziny, swoje polskie lata.
Jadąc w stronę granicy piknikujemy nad jeziorem Kerkini w byłym porcie Mandraki bo woda się odsunęła, pozostały zarastające mokradła i dawny pomost na końcu asfaltowej drogi z parkingiem.
Około godz. 15-ej przekraczamy granicę grecko-bułgarską w Kulacie i ... wjeżdżamy w inny świat na prawie miesiąc.
Bułgarskim przygodom poświęcam osobny rozdział tutaj :
http://voyageforum.pl/threads/4833-Przez-góry-miasta-czarnomorski-brzeg-po-trackie-skarby
Ponownie do świata kultury greckiej wracamy na początku września przez przejście graniczne w Rodopach – Zlatograd-Termes.
Bułgarska kontrola, przejeżdżamy bezproblemowo, zadziwia nas brak posterunku greckiego koło Termes ale przecież jesteśmy w unijnej Europie. Zjazd przez las, wąską drogą z milionem zawijasów ale bez « dupek » (dziur) ! Ani śladu obecności przedstawicieli « Astinomii » (Policji greckiej). Gdy już zawróciło nam się dobrze w głowach przecinamy pierwsze miasteczko, Echinos. Meczet, cienki minaret, cmentarz – groby stelle muzulmanskie, kościół, cmentarz – groby greckie. Tu też mieszkają Pomacy jak po drugiej stronie granicy. Stacja radiowa gada na przemian po grecku i po turecku. Za to brak zardzewiałych płotów, krzywych metalowo-drewnianych kiosków i odrapanych budynków popadających w ruinę.
Większe miasteczko, Sminti, kolorowe sklepiki, kafejki, markizy, szyldy, towar wychodzi na ulice, markiety, 4 rzeźników. Bez problemu kupujemy kawałek jagnięcego udźca (nie do zdobycia w bułgarskich Rodopach). W sklepach towary nastawione zwłaszcza na klientelę bułgarskich wczasowiczów powracających z greckiej riwiery; wielki wybór butli i puszek z olejem, samych oliwek, rodzynków. Wiele kobiet ubranych po muzułmańsku ; długie płaszcze, chusty na głowach, jak po północnej stronie granicy. Meczety sąsiadują z cerkwiami. Tu też mieszkaja bezkonfliktowo zturczeni Pomacy i ortotoksyjni Grecy.
Wreszcie zapadamy w kafejce na caffé - frappé. Moją uwagę przykuwa zieloczarnosrebrna puszka napoju w lodówce – to nowość - schłodzony « czaj tu vunu » znany niektórym jako « grecka górska herbata ». Przyznam, że gorący czy zimny jest tak samo doskonały.
Jedziemy przez Xanthi, potem Kavalę i wzdłuż brzegu morskiego na zachód. Cały czas towarzyszą nam góry po prawej a po lewej plaże; większe, mniejsze, łatwiej lub trudniej dostępne, piaszyste, prawie bezludne bo brak tu osiedli.
http://pixiland.info/w13/w13gr234.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr235.jpg
Skręcamy na północ dopiero gdy widzimy drogowskaz Amfipolis. Droga jest w przebudowie, kurz, koparki, walce drogowe, gubimy się co nieco.
Cel podróży - muzeum w Nea Amfipolis, wcale nie łatwe do « zdobycia » prezentuje nowoczesną ekspozycję głównie kawałków stelli, posągów z białego marmuru i ceramiczny « drobiazg » wykopaliskowy: gliniane dzbanki, figurki, kaganki, kilka wyrobów ze złota.
http://pixiland.info/w13/w13gr240.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr236.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr237.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr241.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr239.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr238.jpg
Jest też obszerny opis tego co tu było i co mamy sobie wyobrazić oglądając ruiny na odkrywce archeologicznej położonej na południe od muzeum. Bilety do muzeum są po 2 € od osoby, czynne w godz 8.30 – 15. Zwiedzanie terenu wykopalisk jest bezpłatne ale też dostępne tylko przed południem.
Podjeżdżamy do terenu wykopalisk, wygląda że to jakaś komisja archeologów czeka właśnie na nas. Korzystam z okazji zadając « dziwne » pytania.
Amfipolis antyczne greckie miasto położone jest w zakolu rzeki Strymon. Teren zamieszkały był od 7-tysiąclecia starej ery ale dopiero w 437 r. p.n.e. Ateńczycy założyli tu kolonię, która w 100 lat potem weszła w skład terytoruim królestwa macedońskiego i stała się ważnym ośrodkiem ekonomicznym i kulturalnym. Za panowania Rzymian (które nastąpiło na skutek bitwy pod Pydną) jego znaczenie jeszcze wzrosło gdyż tędy przebiegała « autostrada » Roma-Bizancjum : via Egnatia. Zachowane fragmenty budowli pochodzą przede wszystkim z okresu bizantyjskiego.
Odkryty, rozległy teren schodzi łagodnie w stronę morza, ruiny nikną w wysokich, żółtawych trawach.
http://pixiland.info/w13/w13gr252.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr244.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr245.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr243.jpg
Teren otoczony antycznym murem o długości 7,5 km zachowanym tu i ówgdzie zawiera przyziemia 5 bazylik bizantyjskich, w tym jedną o bardzo rzadkiej formie rotundy. Ma plan sześcioboku otoczonego kolistym ambitem, od wschodu przylega do niego pięciokątna absyda i dwa kwadratowe pomieszczenia a od zachodu obszerny dziedziniec z portykami.
http://pixiland.info/w13/w13gr249.jpg
Plan rotundy
http://pixiland.info/w13/w13gr250.jpg
Tak zapewne wyglądała
http://pixiland.info/w13/w13gr242.jpg
Niskie ruiny zaznaczają zaledwie plany bazylik, kolumny i fragmenty marmurowych ścianek leżą na ziemi. Wyobraźnia nie wystarcza aby przywrócić im formy pionowych, sklepionych budowli.
http://pixiland.info/w13/w13gr246.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr247.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr248.jpg
Są fragmenty pięknych, kolorowych mazaik.
http://pixiland.info/w13/w13gr253.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr254.jpg
Wygląda na to, że inne jeszcze czekają pod plastikiem i warstwą żwirku na zabezpieczenie i udostępnienie.
Wyraźnie widać użycie do budowy bazylik chrześcijańskich tamburów i trzonow kolumn z dawnych budowli helenistycznych. Czy w ten sposob « zniknęły » antyczne świątynie i dlatego brak ich ruin ? Dalej w stronę morza jest jeszcze inny teren wykopalisk z pozostałościami gimnazjum i willi greckiej oraz późniejszej rzymskiej ale jest zamknięty dla zwiedzających.
Potem jedziemy do Lwa, znajdującego się 3 km na południe od ruin, blisko morza i metalowego mostu, przy skrzyżowaniu dróg. Kamienny monumentalny posąg dumnie patrzy w dal z wysokiego piedestału, już tak od IV w.p.n.e. ( z małą przerwą) choć ostatnio już z nowego, mniej reprezentacyjnego postumentu.
http://pixiland.info/w13/w13gr255.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr256.jpg
Osiągneliśmy lwa i teraz trzeba już wracać, niestety. Robimy zakupy w miasteczku Asprovalta. Ma właściwie dwie liczące się ulice ; główną ze sklepami i zielony bulwar nadbrzeżny wzdłuż plaży z kafejkami, tawernami, barami itp.
Posilić się można "U Pana Kota"
http://pixiland.info/w13/w13gr264.jpg
Na skraju miasta supermarket « Mousatis » często ma promocje typu « 1 +1 doro » czyli kupując jedną butelkę wina dostaje się drugą taką samą gratis. Skwapliwie przeszukujemy półki, są 3 rodzaje « doro » (prezent) ! Potem wylegujemy się na plaży w Kardilia, gorący piasek, słońce praży, woda cieplutka choć koniec sezonu. Przeważają słowiańskie białasy i blondynki na wrześniowych, tańszych wczasach. Czarni komiwojażerowie prześcigają się w sprzedaży różnych towarów. Uderza nas cisza i względny spokoj, to brak dzieci – rok szkolny już się rozpoczął na północy Europy.
Jedziemy na zachód wzdłuż jezior Volvi i Koronia, pierwsze, to duże jest mniejsze niż na mapie za to drugie już straciło wodę, wygląda jak zielone mokradło. Przeskakujemy Tessaloniki, dojeżdżamy aż do Kozani. Nocujemy za miastem obok gościnnego kościoła na górce; ławy, źródło wody, nawet jest daszek i bardzo się przydaje bo mamy początek jesieni i choć w dzień temperatury sięgają ponad 30°C w nocy jest chłodniej i pokropuje deszczyk.
Nasza dalsza droga wiedzie najpierw środkiem równiny jakby wyprasowanej walcem drogowym a potem staje się okropnie kręta meandrując przez góry północy Grecji. Piękne widoki, zalesione szczyty, nagie skały, małe osiedla z domkami na wielu poziomach. Zdaje się że każda skała, drzewo szepcze : – zatrzymajcie się, zostańcie tu na dłużej… Chcielibyśmy … ale czas nagli… może kiedyś tu wrócimy…
Zapowiadane stacje paliwowe już nie istnieją od paru lat i w baku świecą nam pustki… Nie trzeba panikować ani dzwonić 112, wystarczy zapytać w byle jakim zagubionym w górach miasteczku i zaraz znajdzie się 5-litrowy kanister…
Robimy dłuższy postój w Konitsy, wabią nas tarasy sympatycznych barów, potrzeba małej robótki w kafejce internetowej a szczególnie chcemy obejrzeć z bliska wysoki XVIII - wieczny most kamienny na rzece Aoos, widoczny z szosy przez drzewa. Pochmurna pogoda plącze troche nasze plany, mimo to wchodzimy na most, podziwiamy, skakać nie próbujemy bo zakazane a i tak wody w rzece za mało.
http://pixiland.info/w13/w13gr258.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr257.jpg
Zbaczamy z głównej drogi do miasteczka Aristi na skraju parku narodowego Pindos w regionie Zagochoria. Niestety kościół znowu jest zamknięty i nie możemy zobaczyć fresków.
http://pixiland.info/w13/w13gr259.jpg
http://pixiland.info/w13/w13gr260.jpg
Zjeżdżamy z gór do Ioanniny, potem znaną drogą na przełęcz Pasaron z kapliczką, przez las i wzdłuż rzeki Kalamos do Igumenitsy i tak zamykamy wakacyjne kółko. Ostatną dobę spędzamy w Platarii na plaży między eukaliptusem a palmą i o północy wjeżdżamy na pokład statku w Igumenitsy, który po 16 godzinach « wysadza » nas na ziemię w Anconie.
Po kilku dniach docieramy do domu, gdzie czekają znajomi z obiadem. I dla nich i dla nas to koniec wakacji.
Powered by vBulletin™ Version 4.1.1 Copyright © 2024 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski
support vBulletin