Natasza
10-02-2011, 20:35
Kopenhaga na rowerze!
W stolicy Danii mieszka ponad 650 tysięcy osób, jednośladów jest co najmniej tyle samo.Kopenhagę oplata 300-kilometrowa sieć rowerowych dróg.
Na dwóch kółkach jeżdżą wszyscy: kobiety i mężczyźni, dzieci i nastolatki. Jazda na rowerze to w Kopenhadze nie konieczność czy przyjemność, ale styl, naturalna potrzeba, której ulegają wszyscy. Tak masowy ruch sprawia, że władze miejskie nie mogą tego zjawiska zlekceważyć. Zresztą dlaczego miałyby to robić, skoro niemal wszyscy, łącznie z burmistrzem panią Ritt Bjerregaard, do pracy dojeżdżają na rowerze. Zwykły jest obrazek pedałującego z zapałem, udającego się do parlamentu członka rządu czy deputowanego.
Co roku miasto wydaje na zbudowanie nowych i utrzymanie istniejących już dróg rowerowych ponad 15 milionów koron (około 7,5 miliona złotych), co stanowi 25 proc. całegobudżetu przeznaczonego na drogi i komunikację w mieście. Dla porównania, Warszawa wydaje na ten cel nie więcej niż 0,2 proc. pieniędzy przeznaczonych na drogi miejskie. Taka polityka władz kopenhaskich przynosi rezultaty. W ciągu czterech lat ruch rowerowy w stolicy wzrósł o 31 proc., a ponad 34 proc. zatrudnionych dojeżdża rowerem do pracy. A jeżeli na ulicach widać korki, to są to zwykle korki rowerowe.
Najważniejszym wyzwaniem dla władz miasta jest bezpieczeństwo. Wciąż trzeba pamiętać, że z rowerów korzystają tu nie tylko - zwykle bardzo sprawni - ludzie w średnim wieku, ale też małe dzieci i osoby starsze. Dlatego nie buduje się ścieżek rowerowych, lecz rowerowe drogi - jednokierunkowe, nie węższe niż dwa metry. Na skrzyżowaniach pomalowane na jaskrawy niebieski kolor ostrzegający kierowców, że może pojawić się rowerzysta, któremu należy udzielić pierwszeństwa przejazdu.
Sprawa zresztą jest o tyle prosta, że kierowcy mają pełną świadomość, że za moment wysiądą z aut i przesiądą się na swoje ulubione pojazdy. Zrozumienie obu grup jest więc całkowite. Ruch na drogach regulują także specjalnie dla rowerzystów przeznaczone sygnalizatory świetlne rozmieszczone niemal na całej ponad 300-kilometrowej sieci rowerowych dróg w Kopenhadze.
Komunikacja rowerowa jest oczkiem w głowie władz miasta bez względu na to, z jakiej opcji politycznej się wywodzą. Co roku do publicznej wiadomości podawany jest raport prezentujący wyniki badań statystycznych komfortu i bezpieczeństwa jazdy, stanu dróg czy ich długości. Na potrzeby tego raportusprawdza się raz w roku gładkość nawierzchni, zaznacza się drogi, które należy natychmiast naprawić, i te, które mogą być reperowane dopiero za jakiś czas. Powstał bardzo precyzyjny plan, który zakłada m.in., że do 2012 roku liczba wypadków z udziałem rowerzystów spadnie o połowę, a liczba osób dojeżdżających do pracy na rowerze wzrośnie do 40 proc. zatrudnionych.
Kilka lat temu Kopenhaga wydała 175 tysięcy dolarów na kupno 1300 miejskich rowerów. Przeznaczone są przede wszystkim dla mieszkańców, ale oczywiście korzystają z nich także turyści. Proste, bez zbędnych bajerów, dobrze oznakowane - stoją we wszystkich głównych miejscach stolicy. Zasada korzystania z nich jest prosta: komunalne rowery pojawiają się w mieście 1 maja, sezon trwa do 15 grudnia - można wziąć rower stojący na jednym ze 125 parkingów, wpłacając 20 koron depozytu. Dostajemy go z powrotem, gdy odstawimy pojazd w dowolnym przeznaczonym do tego miejscu. Rowermożemy znaleźć lub odstawić bez trudu. Parkingi umieszczone są w ważnych punktach centrum miasta: przy stacjach kolejki, węzłach komunikacji miejskiej, szkołach, centrach handlowych. Poradzono sobie również z naprawą uszkodzonych bicykli. Zajmują się tym, ponoć z przyjemnością, rezydenci zakładów karnych. System skuteczny, a koszty z nim związane minimalne.
Bardzo popularne są też taksówki rowerowe, których jest w Kopenhadze kilkaset. Tanie i wygodne, pozwalają bez trudu dotrzeć w miejsca, gdzie ruch samochodowy jest zabroniony.
Trudno z całą pewnością stwierdzić, że Kopenhaga należy do najczystszych stolic Europy właśnie dlatego, że jej mieszkańcy wybrali rower jako jeden z najpopularniejszych środków lokomocji. Można jednak zaryzykować twierdzenie, że mieszkańcy stolicy Danii są przez to zdrowsi i mniej nerwowi. Rzadko denerwują się na korki czy spóźniony środek komunikacji miejskiej. Mają czym dojechać.
W stolicy Danii mieszka ponad 650 tysięcy osób, jednośladów jest co najmniej tyle samo.Kopenhagę oplata 300-kilometrowa sieć rowerowych dróg.
Na dwóch kółkach jeżdżą wszyscy: kobiety i mężczyźni, dzieci i nastolatki. Jazda na rowerze to w Kopenhadze nie konieczność czy przyjemność, ale styl, naturalna potrzeba, której ulegają wszyscy. Tak masowy ruch sprawia, że władze miejskie nie mogą tego zjawiska zlekceważyć. Zresztą dlaczego miałyby to robić, skoro niemal wszyscy, łącznie z burmistrzem panią Ritt Bjerregaard, do pracy dojeżdżają na rowerze. Zwykły jest obrazek pedałującego z zapałem, udającego się do parlamentu członka rządu czy deputowanego.
Co roku miasto wydaje na zbudowanie nowych i utrzymanie istniejących już dróg rowerowych ponad 15 milionów koron (około 7,5 miliona złotych), co stanowi 25 proc. całegobudżetu przeznaczonego na drogi i komunikację w mieście. Dla porównania, Warszawa wydaje na ten cel nie więcej niż 0,2 proc. pieniędzy przeznaczonych na drogi miejskie. Taka polityka władz kopenhaskich przynosi rezultaty. W ciągu czterech lat ruch rowerowy w stolicy wzrósł o 31 proc., a ponad 34 proc. zatrudnionych dojeżdża rowerem do pracy. A jeżeli na ulicach widać korki, to są to zwykle korki rowerowe.
Najważniejszym wyzwaniem dla władz miasta jest bezpieczeństwo. Wciąż trzeba pamiętać, że z rowerów korzystają tu nie tylko - zwykle bardzo sprawni - ludzie w średnim wieku, ale też małe dzieci i osoby starsze. Dlatego nie buduje się ścieżek rowerowych, lecz rowerowe drogi - jednokierunkowe, nie węższe niż dwa metry. Na skrzyżowaniach pomalowane na jaskrawy niebieski kolor ostrzegający kierowców, że może pojawić się rowerzysta, któremu należy udzielić pierwszeństwa przejazdu.
Sprawa zresztą jest o tyle prosta, że kierowcy mają pełną świadomość, że za moment wysiądą z aut i przesiądą się na swoje ulubione pojazdy. Zrozumienie obu grup jest więc całkowite. Ruch na drogach regulują także specjalnie dla rowerzystów przeznaczone sygnalizatory świetlne rozmieszczone niemal na całej ponad 300-kilometrowej sieci rowerowych dróg w Kopenhadze.
Komunikacja rowerowa jest oczkiem w głowie władz miasta bez względu na to, z jakiej opcji politycznej się wywodzą. Co roku do publicznej wiadomości podawany jest raport prezentujący wyniki badań statystycznych komfortu i bezpieczeństwa jazdy, stanu dróg czy ich długości. Na potrzeby tego raportusprawdza się raz w roku gładkość nawierzchni, zaznacza się drogi, które należy natychmiast naprawić, i te, które mogą być reperowane dopiero za jakiś czas. Powstał bardzo precyzyjny plan, który zakłada m.in., że do 2012 roku liczba wypadków z udziałem rowerzystów spadnie o połowę, a liczba osób dojeżdżających do pracy na rowerze wzrośnie do 40 proc. zatrudnionych.
Kilka lat temu Kopenhaga wydała 175 tysięcy dolarów na kupno 1300 miejskich rowerów. Przeznaczone są przede wszystkim dla mieszkańców, ale oczywiście korzystają z nich także turyści. Proste, bez zbędnych bajerów, dobrze oznakowane - stoją we wszystkich głównych miejscach stolicy. Zasada korzystania z nich jest prosta: komunalne rowery pojawiają się w mieście 1 maja, sezon trwa do 15 grudnia - można wziąć rower stojący na jednym ze 125 parkingów, wpłacając 20 koron depozytu. Dostajemy go z powrotem, gdy odstawimy pojazd w dowolnym przeznaczonym do tego miejscu. Rowermożemy znaleźć lub odstawić bez trudu. Parkingi umieszczone są w ważnych punktach centrum miasta: przy stacjach kolejki, węzłach komunikacji miejskiej, szkołach, centrach handlowych. Poradzono sobie również z naprawą uszkodzonych bicykli. Zajmują się tym, ponoć z przyjemnością, rezydenci zakładów karnych. System skuteczny, a koszty z nim związane minimalne.
Bardzo popularne są też taksówki rowerowe, których jest w Kopenhadze kilkaset. Tanie i wygodne, pozwalają bez trudu dotrzeć w miejsca, gdzie ruch samochodowy jest zabroniony.
Trudno z całą pewnością stwierdzić, że Kopenhaga należy do najczystszych stolic Europy właśnie dlatego, że jej mieszkańcy wybrali rower jako jeden z najpopularniejszych środków lokomocji. Można jednak zaryzykować twierdzenie, że mieszkańcy stolicy Danii są przez to zdrowsi i mniej nerwowi. Rzadko denerwują się na korki czy spóźniony środek komunikacji miejskiej. Mają czym dojechać.