PDA

Zobacz pełną wersję : Sensacje Minionych Epok



Natasza
11-02-2011, 23:04
Rachunek Hitlera za pobyt w sopockim Kasino-Hotel

Miłośnicy historii Sopotu dostali z Bundesarchiv w Berlinie kopię rachunku Hitlera z 1939 r. z Kasino-Hotel, czyli obecnego Grand Hotelu.
Sekcja Historyczno-Eksploracyjna Towarzystwa Przyjaciół Sopotu odkryła, że w jednym z działów Bundesarchiv znajdują się cenne dokumenty z pobytu Adolfa Hitlera w Sopocie. Hitler przebywał w kurorcie w dniach od 21 do 23 września 1939 r., a Kasino-Hotel należał do tzw. ruchomych kwater Hitlera. Przyjechał on tu w czasie kampanii.

Zbigniew Okuniewski z Sekcji Historyczno-Eksploracyjnej Towarzystwa Przyjaciół Sopotu wyjaśnił - Z okresu wojny jest bardzo mało dokumentów dotyczących Sopotu. Dlatego tak bardzo się ucieszyliśmy, kiedy dostaliśmy z Bundesarchiv tę wglądówkę. To nie jest oryginalny dokument, żeby taki dostać, trzeba niestety zapłacić, ale myślę, że warto. To może być nie tylko wartościowy dokument dla muzeum miasta, ale przede wszystkim to jest potrzebne do opracowań historycznych na temat kurortu. W tym archiwum dokumentów dotyczących wizyty Hitlera jest więcej. Na początek trzeba by było zrobić kwerendę wszystkiego.

Czy dojdzie do zakupu dokumentu? Zdaniem wiceprezydenta kurortu Wojciech Fułek najpierw muzealnicy i historycy powinni ocenić na ile jest on wartościowy i do jakich materiałów może służyć.

Natasza
11-02-2011, 23:05
Zmartwychwstanie Jezusa; sensacyjne odkrycie naukowca

Naukowiec Ray Downing zajmujący się badaniem Całunu Turyńskiego twierdzi, że zawiera on dowody na zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Jak podkreśla, wiadomość "zakodowana" w Całunie dostarcza dowodów zarówno na to jak wyglądała twarz Chrystusa, jak i jego "przejście ze śmierci w życie".
- Ludzie nie zapomną tej Wielkanocy o twarzy Chrystusa – mówi Ray Downing, twórca trójwymiarowej technologii komputerowej, dzięki której, opierając się na badaniach Całunu Turyńskiego, odtworzono twarz Jezusa. Odkrycie naukowców zostało zaprezentowane w programie emitowanym przez kanał History Channel.

- Jezus był czymś więcej niż tylko duchowym doświadczeniem – twierdzi Downing. – Badając Całun Turyński w celu odtworzenia twarzy Jezusa w trójwymiarze trafiliśmy na naukowe dowody, z których wynika, że zmartwychwstanie było prawdziwym fizycznym wydarzeniem, do którego doszło dwa tysiące lat temu – podkreśla.
Naukowiec twierdzi, że Całun ma w sobie zakodowaną wiadomość, którą można było odczytać dopiero teraz dzięki zaawansowanej technologii. Jak dodaje, Całun Turyński "zapamiętał moment zmartwychwstania".

- Patrząc na Całun Turyński przez "szkiełko nauki" odnaleźliśmy kod, który potwierdza, że zmartwychwstanie Jezusa było wydarzeniem historycznym – mówi Downing.

Pracownicy History Channel podkreślają, że postanowili "rozwinąć tę część historii, o której wiele osób sądzi, że już została dogłębnie wyjaśniona". – Film dokumentalny "Prawdziwa Twarz" to niewiarygodnie inspirujący film, który przedstawia "pochowane dawno temu" informacje – mówi rzeczniczka telewizji Vicky Kahn.

Pracownicy History Channel pracowali z Downingiem nad stworzeniem obrazu twarzy Jezusa na podstawie włókien Całunu. Uzyskany obraz przypominał negatyw w kolorach brązowo-czerwonych. – Obecność informacji trójwymiarowych zakodowanych w dwuwymiarowym obrazie jest niezwykle unikalna – ocenił Downing. – Te informacje są instrukcją, jak na podstawie obrazu stworzyć rzeźbę - dodał.

Według naukowca, Całun zawiera w sobie dwie historie. – Po pierwsze, zawiera on w sobie artystyczną i naukową historię przejścia z dwóch wymiarów w trzy wymiary. Po drugie, Całun opowiada historię człowieka i upamiętnia jego transformację "ze śmierci do życia" – mówi Downing.

Program opisujący odkrycia Downinga wyemitowano we wtorek. W związku z ogromną popularnością zostanie on powtórzony w sobotę. O odkryciu naukowca informowały inne amerykańskie telewizje, a także media w innych krajach – czytamy w serwisie wnd.com.
.onet-ad-main2-box { display: none }

Natasza
11-02-2011, 23:05
Hitler próbował ukraść Całun Turyński
Lider III Rzeszy uznany za jednego z największych zbrodniarzy wszech czasów miał jedną wielką słabość - obsesyjnie pragnął wejść w posiadanie przedmiotów, które stanowiły obiekt kultu chrześcijan. Swoje spojrzenie kierował przede wszystkim w kierunku Włóczni Przeznaczenia - legendarnej broni, którą Chrystus został przebity na krzyżu. Ponad wszystko pragnął jednak przywłaszczyć sobie Całun Turyński - płótno, w które Jezus miał zostać owinięty po śmierci. O tym sensacyjnym epizodzie przypomniał ojciec Andrea Davide Cardin z klasztoru Montevergine.
Zaraz po wizycie we Włoszech w 1938 r. Hitler postanowił wdrożyć w życie swój szaleńczy plan. Utworzył specjalną komórkę operacyjną, która miała zająć się przejęciem relikwii. Już podczas pobytu w Italii w 1938 r. współpracownicy dyktatora oraz sam Fuhrer wyrażali niezdrowe zainteresowanie kawałkiem płótna wzbudzając w ten sposób zaniepokojenie samego Watykanu. Wkrótce zapadła decyzja o przeniesieniu materiału z Turynu i ukryciu go w klasztorze Montevergine w Kampanii.

Całun został przeniesiony do klasztoru na polecenie Watykanu oraz przedstawicieli dynastii sabaudzkiej. "Oficjalnie chodziło o uchronienie go przed skutkami możliwego bombardowania." - wyznał ojciec Andrea Davide Cardin - dyrektor biblioteki przy klasztorze Montevergine. "W rzeczywistości chodziło o to, by ukryć go przed Hitlerem, który miał na jego punkcie obsesję."

Ludzie Hitlera byli jednak zdeterminowani, by zdobyć Całun i szybki udało im się pozyskać cenne informacje na temat nowego miejsca, do którego przeniesiono obiekt. Do klasztoru Montevergine dotarli w 1943 r. Tam czekała na nich jednak kolejna przeszkoda w postaci grupy dzielnych mnichów, którzy mężnie otoczyli ołtarz, w którym ukryta była relikwia. Zakonnicy cały czas sprawowali przy ołtarzu modły, blokując w ten sposób dostęp do niego złodziejskim łapom nazistów, którzy nie mieli jak go przeszukać. - poinformowała włoska agencja prasowa ANSA.
Jak wiadomo, Hitlerowi nie udało się zrealizować planu przechwycenia Całunu Turyńskiego. Przedmiot przebywał w klasztorze Montevergine aż do zakończenia wojny. Dopiero w roku 1946 został przeniesiony z powrotem do katedry św. Jana Chrzciciela w Turynie.

Nad samym Całunem Turyńskim nieprzerwanie od kilkuset lat unosi się aura tajemniczości. Dla wielu chrześcijan jest to jeden z wielu dowodów na istnienie Jezusa, potwierdzający prawdziwość zapisów nt. Męki Pańskiej, które zawarte są w Ewangeliach. Sceptycy, wśród których jest wielu naukowców, a także samych wyznawców Jezusa - mówią o skrupulatnie spreparowanym falsyfikacie, który powstał setki lat po wydarzeniach opisanych w pismach chrześcijańskich.
źródło: niewiarygodne.pl

Natasza
11-02-2011, 23:06
Konflikt wawelski
Działo się to po śmierci Marszałka Piłsudskiego w 1935 roku.
W latach 30-tych XX wieku to bowiem arcybiskup krakowski Adam Sapieha sprzeciwił się pochówkowi marszałka w wawelskich kryptach. Działał zresztą z żelazną konsekwencją.
W 1916 roku odmówił Ignacemu Janowi Paderewskiemu pochowania między królami Henryka Sienkiewicza. W 1927 roku wymógł na marszałku Piłsudskim obietnicę, że ostatnim pochowanym w starych kryptach będzie Juliusz Słowacki, którego prochy sprowadzono z Paryża.


Gdy po śmierci ukochanego marszałka - będącego niewątpliwie bohaterem, który miał kluczowy udział w odzyskaniu przez Polskę w 1918 roku niepodległości - zdecydowano o pochowaniu go na Wawelu, pojawiły się wątpliwości.
Wielu miało bowiem dużo do zarzucenia jego rządom, zamachowi stanu, walce z opozycją. I choć Sapieha zgodził się na tymczasowy pochówek w krypcie św. Leonarda obok króla Jana III Sobieskiego, gdy okazało się, że władze chcą, by marszałek pozostał tam już na zawsze, biskup nakazał przenieść zwłoki wodza pod Wieżę Srebrnych Dzwonów.

Trumna, cel pielgrzymek Polaków, trafiła w 1937 roku na miejsce, gdzie przebywa do dziś.
Ale przeniesienie zwłok marszałka spotkało się z wielkim sprzeciwem tak generała Bolesława Wieniawy-Długoszewskiego, jak i prezydenta Ignacego Mościckiego oraz całego narodu, który w większości kochał Piłsudskiego. W skutek ogólnonarodowej dyskusji, która trafiła nawet do Watykanu, oskarżony o obrazę majestatu prezydenta abp Sapieha musiał publicznie przeprosić w Sejmie. Jego decyzji jednak już nie cofnięto.

Natasza
11-02-2011, 23:07
Czy ktoś słyszał o Nigeryjczyku, który brał udział w Powstaniu Warszawskim? Nie? Jego historię udało się ocalić od zapomnienia. Właśnie ukazała się książka "Afryka w Warszawie". A w niej niezwykłe, nieznane szerzej opowieści

- Ta historia jest bardzo tajemnicza - przyznaje dr Zbigniew Osiński z Muzeum Powstania Warszawskiego. - Nie ulega wątpliwości: August Agbala (lub Agboola) O'Brown brał udział w Powstaniu Warszawskim i był jego jedynym czarnoskórym uczestnikiem. Walczył w Śródmieściu, w batalionie "Iwo", jego przełożonym był kapral Aleksander Marcińczyk, ps. "Łabędź".

Muzeum Powstania Warszawskiego na ślad Nigeryjczyka trafiło dwa lata temu. Teraz można przeczytać o nim w książce wydanej przez fundację Afryka Inaczej. Są tam też inne opowieści: o afroamerykańskim aktorze Ira Aldridge'u, który w XIX w. występował na deskach Teatru Wielkiego, o losach Mokpokpo Dravi, odtwórcy roli Murzyna Jumbo w "Cafe Pod Minogą", o szczątkach biskupów z sudańskiego Faras, które spoczywają na Cmentarzu Bródnowskim czy o byłym prezydencie Mali, który studiował w Warszawie. Ale najciekawszy jest rozdział "Powstaniec z Nigerii". O Auguście Agbala O'Brown nie słyszeli nawet historycy zajmujący się Powstaniem Warszawskim.

- Przygotowując biogramy do słownika uczestników Powstania Warszawskiego, trafiliśmy w teczkach Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych na kartę zgłoszeniową Agbali do ZboWiD-u - wspomina dr. Osiński. - Wypełnił ją w 1949 roku. W Polsce panował stalinizm, a on przyznał się, że był powstańcem.

O Agbali wiadomo niewiele. - Brał udział w obronie Warszawy w 1939 roku. Wydaje się mało prawdopodobne, by działał w konspiracji ze względu na kolor jego skóry - mówi dr Osiński. - W archiwalnych dokumentach natrafiłem na relacje o tym, że ktoś słyszał o walczącym w Powstaniu Warszawskim w okolicach Śródmieścia Murzynie.

A skąd August Agbala wziął się w Warszawie? Z jego karty zgłoszeniowej do ZboWiD-u wiadomo, że urodził się w 1895 roku w Nigerii. Jako młody chłopak zaokrętował się na angielski statek. Przez jakiś czas przebywał w Wielkiej Brytanii, później w Wolnym Mieście Gdańsk. Do Warszawy trafił w 1922 roku i zamieszkał przy Złotej. Był perkusistą jazzowym, grywał w najlepszych warszawskich lokalach rozrywkowych. Ożenił się z Polką. Miał z nią dwoje dzieci - Ryszarda (ur. 1928) i Aleksandra (ur. 1929).

- Nie wiemy, co robił w czasie, gdy z Warszawy Niemcy wypędzili ludność cywilną. Nie wiemy też nic o pierwszych powojennych latach. W 1949 r., jak wynika z jego ankiety, był zatrudniony w Wydziale Kultury i Sztuki Zarządu Miejskiego w Warszawie. Pod koniec lat 40. i w latach 50. grywał znowu w warszawskich restauracjach. W 1958 roku wyjechał z dziećmi z Polski do Wielkiej Brytanii - mówi dr Osiński. - Tu ślad po nim się urywa. Rodzina jego żony mieszka najprawdopodobniej w Krakowie.
- Przez tę książkę chcemy pokazać wielokulturową przeszłość Warszawy, że Afrykanie są tu od wieków - mówi Paweł Średziński z Afryki Inaczej. Opowiada: - Pomysł wziął się stąd, że od dłuższego czasu zastanawiałem się, co stało się z odtwórcą roli Murzyna Jumbo w "Cafe Pod Minogą". Udało się go odnaleźć dzięki jego córce, która przez przypadek trafiła na tekst o ojcu na naszym portalu. Mokpokpo Dravi jest na emeryturze. Mieszka w Lome w Togo. Książkę dedykujemy jego pamięci.

Doktor Osiński rozdział o powstańcu z Nigerii kończy tak: „Życiorys Agboli to historia człowieka, który uznawał Polskę za swoją drugą ojczyznę i czuł się jej pełnoprawnym obywatelem. Wśród tysięcy ochotników w Powstaniu był też strzelec Agbola, ps. » Ali «, przybysz z Afryki”.

Książka powstała dzięki wsparciu urzędu miasta. Trafi do bibliotek publicznych i akademickich. Możną ją też za darmo ściągnąć ze strony: Afryka.org: Afryka - forum. Afryka po polsku. Afryka - Polska - Świat. Afryka - blogi. Codziennie o Afryce po polsku. (http://www.afryka.org/).
gazeta.pl

Natasza
11-02-2011, 23:07
Sfinks, który dziś cieszy turystów i pozuje wraz z nimi na wakacyjnych zdjęciach, od zawsze był tematem wielu dyskusji i badań. Przypisywano mu wiele tożsamości i snuto na jego temat wiele legend. Dziś wiemy kogo przedstawia i w jakim celu powstał.

Od lat nie ma wątpliwości co do faktu, że słynny egipski posąg ma twarz jednego z faraonów panujących w Starożytnym Egipcie. Naukowcy nie byli jednak zgodni, który władca został tak upamiętniony. Niedawno dr Mark Lehner, amerykański archeolog, dyrektor Ancient Egypt Research Associates, zdołał rozwiązać zagadkę Sfinksa. Mark Lehner od od prawie 40 lat bada Sfinksa wraz z kompleksem grobowym w Gizie i zawsze pewien był, że twarz egipskiego lwa należy do jednego z faraonów.

Historycy i archeologowie od XIX wieku starają się określić, kogo podobiznę miał przedstawiać Sfinks. Dość szybko pojawiła się propozycja mówiąca o tym, że Sfinks ma twarz faraona Chefrena, który rządził w okresie zwanym Starym Państwem między 2570 a 2540 rokiem p.n.e. Świątynia tego władcy, której ruiny wykopano w 1853 roku, znajduje się bowiem w pobliżu wielkiego posągu. Nikt jednak nie zdołał potwierdzić tej hipotezy, ponieważ brakowało przekonujących dowodów.

W ubiegłym stuleciu podejrzewano, że Sfinks jest podobizną faraona Cheopsa, ojca Chefrena. Proponowano także drugiego syna Cheopsa – Dżedefre jako właściciela twarzy lwa. Szybko jednak porzucono tę ewentualność, jako że grobowiec tego władcy znajduje się za daleko od posągu, co wyklucza jego kandydaturę.
Dr Lehner od początku swoich badań był pewien, że Sfinks w istocie ma twarz Chefrena. W celu udowodenienia swojej hipotezy, przeprowadził szczegółową analizę geologiczną skał budujących świątynie Chefrena oraz Sfinksa. Podczas badań, współpracował z niemieckim geologiem Tomem Aignerem i wspólnie ustalili, że w blokach wapiennych obu tych budowli występuje identyczny układ warstw, które kryją skamieniałe szczątki numulitów (morskie organizmy). Na tej podstawie zgodnie określili, że zarówno mityczny posąg jak i świątynia Chefrena zostały wykute z bloków skalnych, które pochodzą z tego samego miejsca – z kamieniołomu, który otacza Sfinksa. Dr Lehner dodał także, że Sfinks jest integralną częścią płaskowyżu, w którym się znajduje. Twierdzi, że został wykuty ze skały tzw.ostańca, który stanowił element krajobrazu pustyni w Gizie. Według Lehnera wykucie ogromnego lwa zajęło około 100 tys. Egipcjanom niemal 3 lata.

Lokalizacja piramidy Chefrena i Sfinksa również nie są przypadkowe. W dniu wiosennego przesilenia, cień egipskiego lwa i piramidy Chefrena idealnie się pokrywają. Według wiary Starożytnych Egipcjan oznacza to, że Sfinks pomaga władcy zejść do zaświatów i rozpocząć dalsze życie wieczne.

XIII wieku Arabowie oszpecili Sfinksa, ponieważ islam zakazywał przedstawiania ludzkich postaci. Wizerunek egipskiego posągu gwałcił zasady ich wiary, toteż pozbawili go nosa i ureusza - symbolu władzy boskiej i królewskiej, który zdobił jego czoło.

Natasza
11-02-2011, 23:08
WG BADACZA TO SYN KRÓLA WŁADYSŁAWA III WARNEŃCZYKA

Odkrywca Ameryki to nie żaden Genueńczyk Cristoforo Colombo, tylko Polak Krzysztof Kolumbowicz - twierdzi amerykański naukowiec. Jak dowodzi w swej niedawno wydanej książce wykładowca z Uniwersytetu w Duke (Północna Karolina) Manuel Rosa, słynny podróżnik nie był synem genueńskiego tkacza i kupca, a króla Polski, Władysława III.
***** nad dziełem zajęła Amerykaninowi 20 lat badań. Na ich podstawie przekonuje, że ojcem Kolumbowicza był Władysław III Warneńczyk. I nie robi na nim wrażenia, że polski król zmarł w 1444 roku w bitwie pod Warną, a Kolumb urodził się dopiero siedem lat później.

W śmierć króla na polu bitwy niektórzy powątpiewali od samego wydarzenia. No dowód wskazywano, że nigdy przecież nie odnaleziono jego ciała ani zbroi króla. Tę wersję Manuel Rosa potwierdza tę wersję w swojej książce "Kolumb: Nieopowiedziana historia" (Columbus: The Untold Story). Stoi ona w sprzeczności z tureckimi opowieściami, że sułtan otrzymał głowę polskiego króla i przechowywał ją w garnku z miodem.

Według Rosy król miał przeżyć i uciec na Maderę. Tam rzekomo ożenił się z portugalską szlachcianką i był znany jako Henrique Alemao (Henryk Niemiec). Na wyspie nasz król miał dożyć starości w szczęściu i dostatku.
Waga dowodów jest taka, że tylko głupcy zostaną przy bajeczce o tkaczu z Genui i jego synu który stał się odkrywcą – mówi Rosa. Argumentuje też, że Kolumb (czy jak chce: Kolumbowicz) przekonał króla Hiszpanii do sponsorowania rejsu przez ocean atlantycki tylko dlatego, że sam pochodził z królewskiej rodziny.

- To kolejna głupia teoria spisku. Tak sobie pomyślałem, kiedy zacząłem lekturę książki – mówi amerykański prof. James T. McDonough. – Teraz wierzę, że Kolumb jest winny oszustwa przeciw patronom swojego rejsu – dodaje.

Przez całe swoje życie słynny odkrywca nie zdradził, że w jego żyłach płynie królewska krew.

Inny historyk, prof. Jose Carlos Calazans z Portugalii, również wątpił w te odkrycia, ale zaczął wierzyć, gdy dostał do ręki dowód w postaci pracy Rosa. - Ta książka na zawsze zmieni sposób, w jaki patrzymy na naszą historię – mówi.

Autor książki ostatecznego dowodu na potwierdzenie swych tez upatruje w badaniach DNA i chciałby zdobyć materiał genetyczny Jagiellonów. Naukowiec twierdzi, że wysłał prośbę do katedry na Wawelu o możliwość zbadania szczątków ojca króla Warneńczyka, Władysława II Jagiełły. DNA samego Kolumba oraz jego bliskich naukowcy już mają.

Natasza
21-02-2011, 19:14
Przyjaciel Adolfa Hitlera
Jako jeden z nielicznych mówił do Hitlera na „ty”. Takiego zaszczytu nie dostąpili ani Joseph Goebbels, ani Heinrich Himmler, ani Reinhard Heydrich. Oni mimo że zajmowali najwyższe stanowiska zawsze zwracali się do niego: Mój wodzu. Emil Maurice był przyjacielem Hitlera. Miłość do tej samej kobiety omal nie zakończyła tragicznie tej przyjaźni. Führer ochronił go nawet wtedy, kiedy okazało się, że jego przodkowie byli Żydami.


Więcej tu:
http://portalwiedzy.onet.pl/4869,80559,1638135,1,czasopisma.html

Natasza
04-03-2011, 13:24
Brytyjskie Ministerstwo Obrony ujawniło tajne dokumenty dotyczące UFO

W 1967 roku Brytyjczykom wydawało się, że wybuchła wojna światów. Na południu Anglii znaleziono sześć latających talerzy położonych w jednej linii.
Wojsko otrzymało wiele alarmistycznych telefonów, na miejsce wysłano saperów. Z czasem okazało się - czego dowodzą przedstawione dziś archiwa - że cała sprawa, to dowcip studentów.
O UFO dyskutowano kiedyś poważnie, nawet na forum ONZ. Dziś sceptycy mówią, że przybyszów z kosmosu nigdy na Ziemi nie było.
- Białe plamy na chmurach to odbijające się promienie światła wysyłane przez meteorologów. Nie zapominajmy też o balonach pogodowych - mówi Richard Angwin z brytyjskiego Biura Meteorologicznego.
Wielu ludzi uważa jednak, że widziało UFO na własne oczy. Brytyjskie dokumenty zawierają wiele amatorskich rysunków zarówno prymitywnych, jak i bardzo skomplikowanych latających talerzy. W archiwach są też zeznania osób, które zapewniają, że kiedyś uprowadziły je ufoludki.
IAR, aj

Natasza
10-03-2011, 10:38
Dlaczego Henryk VIII nie doczekał się syna?
http://odkrywcy.pl/kat,122994,title,Dlaczego-Henryk-VIII-nie-doczekal-sie-syna,wid,13197110,wiadomosc.html

Natasza
07-04-2011, 22:27
Terytorium Polski może się powiększyć

Z powodu błędu popełnionego w latach 50. XX wieku przy wyznaczaniu granic państwowych, Czechy mają oddać Polsce 365 hektarów terenów położonych w Sudetach Zachodnich - poinformowało czeskie radio publiczne. Według rozgłośni, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w Pradze zamierza przekazać Polsce fragment województwa libereckiego, leżący na tzw. cyplu frydlandzkim, między Świeradowem-Zdrojem a Bogatynią.

Z pomysłem czeskiego MSW nie zgadzają się władze regionalne i lokalne. Wojewoda liberecki Stanislav Eichler proponował odkupienie terenów błędnie przypisanych Czechom.
Jeśli chodzi o powierzchnię, jesteśmy najmniejszym województwem. Dlatego też zabiegaliśmy, by - jeśli ma dojść do jakichkolwiek reparacji - doszło do nich w kraju morawsko-śląskim albo innych, większych województwach - powiedział.
Z Polską na długości 800 km graniczy pięć czeskich województw: libereckie, hradeckie, pardubickie, ołomunieckie i morawsko-śląskie. Problem regulacji granicy dotyczy niemal wszystkich, choć nie wszędzie powodem jest pomyłka demarkacyjna, lecz tzw. dług graniczny, także z lat 1950.
Dług powstał w 1958 roku przy ostatecznym wytyczaniu granicy między Polską a ówczesną Czechosłowacją. Czesi od Polaków otrzymali 1205,9 ha, Polacy od Czechów - 837,46 ha. Różnica 368,44 - na niekorzyść Polski - do dziś nie została uregulowana.
Rozwiązaniem sprawy zajmuje się od 1992 roku Stała Polsko-Czeska Komisja Graniczna przy MSW w Warszawie.

Natasza
13-04-2011, 16:00
Ja też nie wiedziałam,że na tronie papieskim mieliśmy aż dwóch Polaków!
Oczywiste,że Jan Paweł II był Polakiem i że dla większości z nas Jego pontyfikat był sporą częścia naszego życia.
Ale był jeszcze jeden papież z polskim rodowodem: Pius X czyli Giuseppe Melchiorre Sarto,który zasiadał w Watykanie w latach 1903-1914.Ojciec przyszłego papieża-listonosz Jan Krawiec wyemigrował z Wielkopolski najpierw do Niemiec,a potem do Włoch,gdzie w 1835 roku na świat przyszedł jego syn-Józef Melchior.Ponieważ nazwisko "Krawiec" utrudniało karierę i życie we Włoszech,nasz bohater zmienił go na włoski odpowiednik krawca i od 1858 roku znamy go jako Sarto,w pełnym brzmieniu:Giuseppe Melchiorre Sarto.W tym samym roku zaczął karierę duchowną aby w 1884 roku zostać już biskupem Mantui,a w 1892-kardynałem Wenecji.11 lat później został papieżem Pisem X.
Kiedy po śmierci Leona XIII zebrało się konklawe,było dwóch faworytów:Mariano Rampolla /popierany przez sojusz francusko-rosyjski/ oraz Girolamo Maria Gotti /popierany przez Austro-Węgry,Włochy i Niemcy/.Kiedy szala "papieskiego"
zwycięstwa zaczęła się przesuwać na stronę Rampolla,sam cesarz Franciszek Józef zaczął działać.Wśród kandydatów byli jeszcze Giuseppe Melchiorre Sarto,
który dostał 5 głosów i Jan Puzyna z Krakowa /bez poparcia/.Tajną bronią arcyksięcia był nasz krakowianin-Jan Puzyna,którego cesarz zobowiązał do zgłoszenia veta,gdyby Rampolla uzyskał niebezpieczną przewagę.I tak Puzyna zrobił,a veto spowodowało,że kardynałowie odrzucili obu kandydatów:Rampolla i Gottiego i postanowili poszukać trzeciego.Za siódmym podejściem nasz zwłoszczony Melchior Krawiec otrzymał 50 głosów na 63 i został papieżem.
Dopiero trzy dni później cesarz Franciszek Józef otrzymał raport wywiadowczy,z którego wynikalo,że Pius X jest Polakiem!Zapewne pomyśłał o jakimś zrywie wolnościowym,do którego nie doszło bo nowy papież go nie zainicjował,jak się wielu spodziewało.Słowiańskie korzenie nie wystarczyły.Na terenie trzech zaborów i we Włoszech konsekwentnie zniszczono wszelkie dokumenty wskazujące na polskie pochodzenie Piusa X.Sam biskup Rzymu do końca swego pontyfikatu na temat swego pochodzenia milczał jak grób,także w obawie przed utratą Tronu
Piotrowego.Administracji watykańskiej bardzo zależało na ukryciu pochodzenia
Piusa X właśnie przed Polakami.Gdyby nie badania amerykańskiego archiwisty i byłego jezuity Malachiego Martina,pewnie świat i Polacy nie dowiedzieliby się,że Pisem X był polski duchowny Krawiec.Jezuita ten,będąc doradcą kardynała Augustina Bei i pracując w archiwach watykańskich,jako pierwszy powiadomił świat o polskości paieża piusa X w pracy pt."Klucze tej krwi".Tajemnicą pozostaje dlaczego tą historią nie zajęli się watykańscy archiwiści podczas pontyfikatu Jana Pawła II.Może nie chcieli drażnić Niemców,którzy beatyfikowanego Piusa X uznali za swojego świętego?A może przekręt dokonany w 1904 roku,podczas pamiętne-
go sierpniowego konklawe,był dla kościoła równie wstydliwy jak wspólczesne afery?

Natasza
13-04-2011, 16:02
Na Bałtyku dokonano nie lada odkrycia. Grupa płetwonurków znalazła wrak żaglowca kupieckiego z połowy XVIII wieku. Statek, który prawdopodobnie 250 lat temu pływał pod banderą angielską, zatonął 20 mil morskich na północ od Łeby. Osiadł na głębokości 40 metrów.
Na razie niewiele jeszcze wiadomo o pochodzeniu i historii znaleziska. Badania zostały powierzone Centralnemu Muzeum Morskiemu, które w niedalekiej przyszłości ma dokładnie zbadać statek. Do tej pory – na podstawie pierwszej próbki drewna – stwierdzono, że wrak może liczyć około 250 lat. Był najprawdopodobniej żaglowcem handlowym, który płynął z zachodu na wschód. Przypuszcza się, że pływał pod banderą angielską w czasach, gdy angielska flota rosła w potęgę. Niewykluczone, że pod trzema zawalonymi pokładami do dziś kryją się kosztowności, na przykład złoto lub inny ówczesny środek płatniczy. Nie wiadomo też, czy marynarze uratowali się, czy też nie.
Według płetwonurków statek
był ogromny. Pomiary wskazały,
że miał 30 metrów długości i 8 szerokości. Znaleziono na nim m.in. fragmenty ceramiki, podeszwę XVIII-wiecznego buta, szczątki przyrządów żeglarskich. Wrak
statku zachował się w doskonałym stanie.
Do odkrycia doszło przez niesamowity przypadek, a właściwie przez deskę, którą znalazł rybak łowiący na morzu dorsze. Nie ulega wątpliwości, że to jedno z największych odkryć archeologicznych w historii Bałtyku.

Natasza
13-04-2011, 16:03
W 1943 roku w Górach Sowich rozpoczęto realizację ogromnego przedsięwzięcia budowlanego, które swym ogromem, możliwościami technicznymi oraz tempem prowadzonych prac, budzi podziw do dnia dzisiejszego. Równie intrygujący jest cel, dla którego Niemcy zdecydowali się na tak potężną budowę.


W czasie drugiej wojny światowej w Górach Sowich prowadzono na dużą skalę prace górnicze i budowlane. Planowano wykonanie połączonego ze sobą systemu obiektów - kompleksów składających się z części podziemnej i naziemnej. Była to inwestycja realizowana przez Niemców. Ze względu na liczebność i wielkość obiektów, budowany kompleks otrzymał kryptonim Olbrzym (po niemiecku Riese). Składał się on z 7 małych kompleksów: Gontowa (Schindelberg), Jugowice (Hausdorf), Osówka (Säuferhöfen), Rzeczka (Dorfbach), Soboń (Ramenberg), Włodarz (Wolfsberg) i Książ (Fürstenstein). Obecnie znanych jest 30 wejść do podziemi, z czego tylko 16 jest drożnych, pozostałe są zawalone, zamurowane bądź nieukończone.

Wszystkie kompleksy tworzone były według podobnego schematu. Budowano sztolnie wejściowe biegnące w głąb gór oraz cały system chodników i komór krzyżujących się prostopadle do siebie, tworzących na planie obraz siatki. Roboty górnicze prowadzono metodami tradycyjnymi: wiercenie skał, a następnie rozsadzanie ich materiałem wybuchowym. Większe komory uzyskiwano drążąc dwa chodniki jeden nad drugim, następnie dzielącą je skałę wysadzano. Prace posuwały się bardzo powoli - w ciągu miesiąca około 100 metrów w głąb góry.

Siłę roboczą stanowili więźniowie obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, którego kilka filii powstało w Górach Sowich. Bardzo duża liczba osób przypłaciła życiem pracę w tak ciężkich warunkach i przy minimalnej racji żywnościowej. Według danych z zachowanych list obozowych przy budowie "Riese" zginęło ok. 5 tys. ludzi. Ocenia się jednak, że właściwa liczba ofiar wynosi 20 - 50 tys.

Do dziś właściwie nie wiadomo, jakie miało być przeznaczenie budowanych obiektów. Jedna z hipotez głosi, iż w podziemiach miała się mieścić Kwatera Główną Hitlera. Inna podaje, że miały tu powstać fabryki produkujące uzbrojenie. Wszystko to jednak tylko domysły, nie są one poparte żadnymi dowodami. W chwili obecnej turyści mogą zwiedzać dwa z siedmiu kompleksów: Rzeczka (przy drodze z Walimia) i Osówka. Pozostałe nie zostały dokładnie poznane i nie są na tyle bezpieczne, aby można było się w nich swobodnie poruszać.

Natasza
13-04-2011, 16:03
Złoty Pociąg wyruszył w listopadzie 1944 r. z zakładów zbrojeniowych w Petersdorfie. Lokomotywa ciągnęła 12 wagonów wyładowanych złotem i kosztownościami. Tego skarbu do dziś nie znaleziono.

Jak mówi czarna legenda hitlerowskich skarbów, Złoty Pociąg został zatrzymany, a cała obsługa - zamordowana. Niemieckich kolejarzy i żołnierzy zastąpili esesmani. Potem pociąg wjechał tajnym tunelem do podziemnego kompleksu w górze Sobiesz pod Piechowicami na Śląsku, w rejonie Jeleniej Góry. Ma tam być do dziś.
Zależnie od źródeł, w wagonach znajdowało się złoto Wrocławia, Bursztynowa Komnata, część depozytów Centralnego Banku Rzeszy, dzieła sztuki zrabowane w Polsce i Rosji, ewentualnie tajne archiwa III Rzeszy.

Wymieniane przy tej okazji Złoto Wrocławia jest wciąż nieodkrytym realnym skarbem. Był to wielki zbiór cennych przedmiotów oddanych do depozytu przez ludność Dolnego Śląska, na mocy wydanego w 1944 r. zarządzenia ministerstwa finansów III Rzeszy.

Czy złożony z 12 wagonów pociąg ze skarbami mógł zostać
ukryty w górze Sobiesz?

Niektórzy znawcy tematu twierdzą, że nie miało to sensu. Inni dowodzą, że przecież w pobliskich Piechowicach znajdowała się fabryka zbrojeniowa i część tego obiektu mogła mieć w górze wielopoziomowy schron połączony z zakładem podziemnym tunelem.

Podobno przy drodze z Piechowic na Cichą Dolinę i w okolicach Grzybowcy są wejścia do tuneli zamknięte stalowymi bramami.

Złotego Pociągu i za czasów PRL-u, i w III RP, szukało wielu polskich łowców skarbów. Bez skutku. W 1995 r. zainteresowanie tymi zrabowanymi dobrami powróciło za sprawą Władysława Podsibirskiego, persony wówczas właściwie nieznanej w środowisku polskich poszukiwaczy skarbów.
Sensacyjna jest za to mnogość śladów wskazujących, że jakiś pohitlerowski skarb
rzeczywiście wciąż czeka na swego odkrywcę. - W Górach Sowich, w podziemiach, ukryliśmy skrzynie z cenną zawartością - pisał w swym testamencie niemiecki saper, major Hans von Schreck.

A może Złoty Pociąg nie był pociągiem szynowym tylko drogowym? W marcu 1945 r. do twierdzy w Srebrnej Górze przyjechała od strony Ząbkowic Śląskich kolumna kilkudziesięciu ciężarówek. Według relacji świadków, transport ten był tak tajny, że konwojujący go esesmani nakazali mieszkańcom miasteczka - pod karą śmierci! - pozostać w domach i zasłonić okna.

Świadkowie twierdzili, że ciężarówki wyjechały ze Srebrnej Góry puste, a wyjazd transportu poprzedziła seria wybuchów. Zakładano, że Niemcy ukryli coś w podziemiach twierdzy, po czym wysadzili wejścia do lochów.

Po wojnie próbowano ten rejon zbadać - do dziś niczego nie znaleziono. Pod koniec II wojny światowej wycofujące się wojska hitlerowskie ukryły wiele dóbr i archiwów, znalezionych później przez Amerykanów w sztolniach kopalni
na terenie Niemiec. Także w Polsce odkryto nie jeden nazistowski skarb pochodzący z rabunku. Poza tym jakiś Złoty Pociąg rzeczywiście istniał. Był to pociąg ze złotem zrabowanym na Węgrzech.

Węgierski Złoty Pociąg wyjechał pod koniec kwietnia 1945 r. z Budapesztu. Amerykanie odkryli go w Tunelu Tauryjskim w pobliżu Bockstein w Austrii. Skład tworzyły 24 wagony wyładowane kosztownościami zrabowanymi zamożnym Węgrom pochodzenia żydowskiego. Były tam skrzynie pełne złotych obrączek i świeczników, diamentów, biżuterii, a także ponad 1 tys. 200 cennych obrazów. 11 maja 1945 r. ten skarb przejęli amerykańscy żołnierze.

"Polskiego" Złotego Pociągu, jak dotąd, nie znaleziono. Może ukryto go w innym miejscu, niż się zakłada, możliwe też, że faktycznie jest legendą. Nie oznacza to jednak, że nie warto skarbu szukać.

Natasza
13-04-2011, 16:05
FAŁSZYWA JOANNA D’ARC

Joanna d’Arc urodziła się najprawdopodobniej w 1412 roku w wiosce Domrémy. Na terytorium francuskim od wielu dziesięcioleci toczyła się wojna zwana stuletnią. W wieku 12 lat Joanna zaczęła słyszeć głosy świętych, którzy kazali jej pomóc delfinowi Karolowi VII wypędzić Anglików z kraju. Później doświadczyła także wizji, w których pojawili się św. Michał, św. Katarzyna i św. Małgorzata. Posłuszna wewnętrznemu głosowi Joanna wyruszyła na spotkanie z delfinem. Pod wrażeniem słów dziewczyny przyszły król Karol VII wysłał ją pod oblegany przez Anglików Orlean. Religijna żarliwość i patriotyczny zapał Joanny poderwały Francuzów do walki i miasto wkrótce zostało odblokowane. Później los nie był dla niej łaskawy. Ranna podczas próby odbicia Paryża, Joanna wpadła w ręce Anglików w pobliżu Compiégne wiosną 1431 roku. Oskarżona o herezję, została skazana na śmierć. "Dziewica orleańska" spłonęła na stosie w Rouen 30 maja 1431 roku. Kilkanaście lat później Joannę zrehabilitowano, a papież Benedykt XV wyniósł ją na ołtarze w 1920 roku.

Szczątki francuskiej bohaterki narodowej przekazano do badania ekspertom medycyny sądowej, aby potwierdzić ich autentyczność. Naukowcy dostali do dyspozycji pilnie strzeżone fragmenty kości, drewna oraz tkaniny. Jednak wyniki badań szybko ostudziły ich początkowy entuzjazm. Okazało się bowiem, że materiał pochodzi z XV wieku, lecz nie nosi żadnych śladów ognia. Co więcej, naukowcy odnaleźli dowody na to, że szczątki były balsamowane. Tymczasem przekaz historyczny głosi, że po egzekucji Anglicy jeszcze dwukrotnie spalili, to co z niej zostało, a popioły wrzucili do rzeki. Wygląda więc na to, że naukowcy potwierdzą nie prawdziwość, a fałszywość relikwii.
Szczątki Joanny d'Arc okazały się egipską mumiąRzekome szczątki francuskiej bohaterki, świętej Joanny d'Arc okazały się resztkami egipskiej mumii - wynika z ekspertyz międzynarodowej grupy naukowców. Badane przez nich żebro, znalezione niegdyś wraz z kawałkiem szaty oraz kociej kości udowej, według domniemań pochodziło z resztek stosu w normandzkim Rouen, gdzie słynna Dziewica Orleańska spłonęła w 1431 roku. W 1909 roku, kiedy ją beatyfikowano, oświadczono, że 'jest wysoce prawdopodobne', że zachowane szczątki to właśnie jej kość żebrowa. (milo,pap)

Szczątki Joanny d'Arc okazały się egipską mumią.
Rzekome szczątki francuskiej bohaterki, świętej Joanny d'Arc okazały się resztkami egipskiej mumii - wynika z ekspertyz międzynarodowej grupy naukowców. Badane przez nich żebro, znalezione niegdyś wraz z kawałkiem szaty oraz kociej kości udowej, według domniemań pochodziło z resztek stosu w normandzkim Rouen, gdzie słynna Dziewica Orleańska spłonęła w 1431 roku. W 1909 roku, kiedy ją beatyfikowano, oświadczono, że 'jest wysoce prawdopodobne', że zachowane szczątki to właśnie jej kość żebrowa. (milo,pap)

Natasza
13-04-2011, 16:07
Nieprawda, że:

Do klęski Napoleona przyczyniła się nie tylko odwaga rosyjskich żołnierzy, ale zwłaszcza mroźna rosyjska zima.
Tak naprawdę temperatura wtedy była dużo wyższa niż zwykle. Podczas gdy Francuzi przekraczali granicę, temperatura wynosiła 10 stopni ciepła, a w najzimniejszą noc pod Smoleńskiem było 8 stopni poniżej zera. Na rzece Bieriezine, przez którą się przeprawiali, prawie nie było już lodu.

Natasza
13-04-2011, 16:08
Polak z Gliwic czołowym terrorystą Osamy bin Ladena
Znany terrorysta i przyjaciel bin Ladena Abu Ibrahim, to w rzeczywistości Krystian Ganczarski. 39-letni Polak z Gliwic. W latach 70. wyjechał do Niemiec. Tam wziął ślub z fanatyczną Arabką i przeszedł na stronę talibów. Oskarżany jest m.in. o masakrę turystów w Tunezji - donosi "Dziennik".
11 kwietnia 2002 roku przed wejściem do synagogi na wyspie Dżerba w Tunezji jak zwykle kręciły się grupki turystów. Tego dnia byli to głównie Europejczycy, wśród nich dużo Niemców, którzy przyjechali, by zwiedzić najstarszą bożnicę w Afryce. Nagle w zgromadzony tłum wjechała ciężarówka wypełniona butlami z gazem. Po chwili eksplodowała. Wokół rozległy się jęki i krzyki. Potrąceni ludzie wzywali pomocy. Wiele osób zmarło dopiero w szpitalu w wyniku odniesionych ran.

Pierwsze relacje wspominały jedynie o 5 ofiarach. Ostatecznie krwawy bilans tego zamachu wyniósł 21 osób. Prócz turystów zginął również tunezyjski policjant i kierowca ciężarówki. Z początku tunezyjskie władze zaprzeczały, że był to zamach. Oficjalny komunikat mówił o nieszczęśliwym wypadku. Jednak organa ścigania szybko zmieniły zdanie. Zresztą do dokonania zamachu przyznała się Al-Kaida W Tunezji aresztowano mężczyznę, który pomagał zorganizować akcję. Przed rokiem Belgacema Nawara skazano na 20 lat więzienia.

Na nim nie kończy się lista osób zamieszanych w zamach. Wkrótce odbędzie się proces kolejnego - Krystiana Ganczarskiego. Reporterzy „Dziennika” zrekonstruowali historię życia tego „polskiego Taliba”. Jak to się stało, że wierzący, nieśmiały młodzieniec z Gliwic przeistoczył się w krwawego Abu Ibrahima, terrorystę i przyjaciela Osamy bin Ladena? Jego rodzina i znajomi nie są w stanie wytłumaczyć tej przemiany - pisze gazeta.

Natasza
13-04-2011, 16:09
Titanic” był wadliwy
Nawet gdyby „Titanic” nie uderzył w górę lodową podczas swojego dziewiczego rejsu, to i tak zatonąłby podczas pierwszego sztormu. Tak przynajmniej uważają amerykańscy eksperci, którzy twierdzą, że odkryli konstrukcyjne wady liniowca.
Ich zdaniem, „Titanic” po uderzeniu w górę lodową przełamał się na pół i podobnie mogłoby się stać na wzburzonym morzu, przy dużych falach. Wada konstrukcyjna przyspieszyła jego pójście na dno.

Amerykańscy naukowcy są przekonani, że gdyby nie ona, liniowiec unosiłby się na wodzie przez wiele godzin - a nie zatonął po dwóch godzinach i czterdziestu minutach.

Film dokumentalny zatytułowany "Pięta Achillesowa Titanica" przedstawiający tę teorię zostanie pokazany w Ameryce w następny weekend.

„Titanic” zatonął 15 kwietnia 1912 roku, podczas swej dziewiczej podróży przez Atlantyk. W katastrofie zginęło 1500 ludzi, około 700 zdołało się uratować. Wrak kolosa spoczywa na dnie niedaleko Nowej Funlandii.
źródło:RMF Fm

Natasza
13-04-2011, 16:09
Krypta Jagiellończyka
W Polsce złą sławą cieszyła się sprawa otwarcia krypty Jagiellończyka. W 1973 r. zespół naukowców, za zgodą ówczesnego metropolity krakowskiego, Karola Wojtyły, otworzył na Wawelu grobowiec króla Kazimierza Jagiellończyka. Grobowiec otwarto w piątek, 13 kwietnia. Po roku zmarł pierwszy z naukowców, którzy otworzyli kryptę.
W ciągu kolejnych 10 lat, spośród 32 osób, które badały szczątki Kazimierza Jagiellończyka, aż 16 zmarło nagłą śmiercią. Podobno jeden z ekspertów dostał zawału, gdy czyścił miecz wyjęty z królewskiego grobu.

Sprawą domniemanej klątwy Jagiellończyka zajęli się naukowcy, kryminolodzy i dziennikarze. Szeptano o klątwie królewskiej, takiej jak ta, która dotknęła brytyjskich archeologów - odkrywców grobowca faraona Tutenchamona. I oczywiście, wszystkiemu winna była beztroska polskich naukowców, którzy dobrali się do grobowca w feralny dzień: w piątek trzynastego. W połowie lat 90. odkryto jednak, co mogło, racjonalnie rzecz biorąc, wywołać przedwczesną śmierć przynajmniej kilku z naukowców.


Analizy próbek pobranych z kości i szat Kazimierza Jagiellończyka wykazały obecność grzyba kropidlaka złocistego. Jego mikroskopijne spory, wdychane wraz z powietrzem, mogą rozwijać się w ludzkim organizmie, a następnie wpłynąć na rozwój chorób skutkujących zawałem serca lub wylewem.

Czy więc to grzyb zabił naukowców, czy raczej pech, bo kryptę Jagiellończyka otwarto 13 w piątek?

wp.pl

Natasza
13-04-2011, 16:10
Adolf Hitler słuchał żydowskiej muzyki

ZNALEZIONA KOLEKCJA PŁYT FUHRERA
W niemieckich salach koncertowych Hitler pozwalał grać tylko Aryjczykom, ale sam często słuchał nagrań Żydów i Rosjan - pisze "The Guardian".
Około 100 płyt gramofonowych, które najprawdopodobniej należały do nazistowskiego przywódcy, znaleziono na strychu domu byłego oficera radzieckiego wywiadu w Moskwie. Wiele miejsca w kolekcji zajmują nagrania dzieł Wagnera, Beethovena i innych niemieckich kompozytorów. Nikt jednak się nie spodziewał, że znajdą się w niej dzieła autorów żydowskiego i rosyjskiego pochodzenia.

W kolekcji są między innymi nagrania: Piotra Czajkowskiego, Sergiusza Rachmaninowa i Aleksandra Borodina. Jest też nagranie występu żydowskiego skrzypka Bronislawa Hubermana. Publicznie nazwiska te trudno przechodziły "fuhrerowi" przez gardło; prywatnie, najpewniej bardzo lubił ich słuchać - twierdzą w "The Guardian" analizujący skład kolekcji historycy.

"W kolekcji tej znajdują się nagrania najlepszych orkiestr niemieckich i europejskich. Jestem naprawdę zdziwiony, że znajduje się w niej tyle nagrań rosyjskich muzyków" - pisał sam Bezymenski.

Dlaczego akurat teraz się o tym dowiadujemy? W zeszłym miesiącu zmarł właściciel domu, w którym dokonano odkrycia - były radziecki agent Lew Bezymenski. Po jego śmierci dostęp do znajdujących się w nim dokumentów uzyskali dziennikarze tygodnika "Der Spiegel".

Sam Lew Besymenski kolekcję płyt znalazł w kancelarii Hitlera w 1945 roku. Były spakowane w skrzynie i oznakowane pieczątkami biura Hitlera, najprawdopodobniej na wypadek jego ewakuacji.

Historycy mają twardy orzech do zgryzienia. Przypomnijmy, że w Mein Kampf Hitler pisze: "Nigdy nie było żydowskiej sztuki, nie ma jej też dzisiaj". Tak samo wyraża się o Rosjanach i innych "podrasach".

- Jestem zniesmaczona hipokryzją Hitlera, jeśli chodzi o muzykę - komentuje córka Lwa Bezymenskiego.

źródło:TVN 24

Natasza
13-04-2011, 16:12
Minęła 50. rocznica lotu w kosmos pierwszego psa - Łajki. Została ona wystrzelona na orbitę okołoziemską w radzieckim statku kosmicznym Sputnik 2. Łajka zdechła 5-7 godzin po starcie z powodu przegrzania i stresu. Informację tę ujawniono dopiero w 2002 r. - wcześniej utrzymywano, że przeżyła kilka dni.


Jako trzyletnia kundelka Łajka została wybrana do udziału w misji kosmicznej ze schroniska dla zwierząt. Była szkolona do lotu Sputnikiem 2 wraz z dwoma innymi psami, ale ostatecznie to ją wybrano.


W ramach szkolenia psy przechodziły treningi w wirówkach, co miało symulować przyśpieszenie podczas startu, oraz w urządzeniach wydających dźwięki podobne do statku kosmicznego podczas lotu.

Po dotarciu na orbitę Łajka przeżyła jeszcze kilka godzin, ale potem doszło do awarii systemu kontroli termicznej i zwierzę zdechło. Naukowcy od początku nie planowali sprowadzenia jej na ziemię. Zamierzano w pewnym momencie podać jej porcję zatrutego pożywienia.

Sputnik 2 uległ zniszczeniu podczas wchodzenia w atmosferę ziemską wraz ze szczątkami Łajki 14 kwietnia 1958 r. (zel)

Natasza
13-04-2011, 16:16
Tajne spotkania Jana Pawła II z Gorbaczowem
Na dwa lata przed upadkiem muru berlińskiego przywódca ZSRR Michaił Gorbaczow spotykał się potajemnie z Janem Pawłem II -ujawnił wydawany w Rzymie amerykański miesięcznik "Inside the Vatican".
Odkrycia tego - jak informuje pismo - dokonał były ambasador USA przy Stolicy Apostolskiej Thomas Melady. Według jego wiedzy spotkania te miały charakter całkowicie poufnych negocjacji.
Oficjalnie Gorbaczow jako sekretarz generalny KC KPZR został przyjęty przez polskiego papieża na audiencji w Watykanie 1 grudnia 1989 roku.
Nawiązując do trwającej w światowych mediach dyskusji o tym, czy Gorbaczow jest ateistą, jak deklaruje, czy - jak twierdzą niektórzy - "ukrytym chrześcijaninem", autor artykułu w "Inside the Vatican" zastanawia się czemu Gorbaczow potajemnie konsultował się z Janem Pawłem II.
Źródło : PAP

Natasza
13-04-2011, 16:16
Wyjaśniona zagadka śmierci autora "Małego księcia"

RELACJA PILOTA LUFTWAFFE
Po 64 latach od śmierci francuskiego lotnika i pisarza, Antoine'a de Saint-Exupery'ego, niespodziewanie wyjaśniły się tajemnicze okoliczności, w jakich zginął. Do zestrzelenia samolotu pilotowanego przez autora "Małego Księcia" przyznał się 88-letni dziś były pilot Luftwaffe.
Historię opisał regionalny francuski dziennik "La Provence". Jak wspomina w swojej książce niemiecki lotnik, Horst Rippert, do zdarzenia doszło 31 lipca 1944 roku. Gdy dostrzegł nieprzyjacielski samolot, wyruszył za nim w pościg i po chwili nacisnął na spust karabinu maszynowego. Trafiony samolot obserwacyjny Lightning P-38 runął do morza.

Niemiec, jak pisze, dopiero znacznie później dowiedział się, kto był za sterami zestrzelonej maszyny. Przyznaje też, ze zarówno on sam, jak i jego koledzy, uwielbiali czytać w młodości de Saint-Exupery'ego. Wspomnienia Horsta Ripperta już wkrótce mają zostać wydane.

Legenda de Saint-Exupery'ego

Przez lata śmierć autora jednej z najbardziej znanych książek na świecie obrosła legendą. W 1998 roku przy brzegach Marsylii rybak wyłowił pamiątkę sygnowaną nazwiskiem pisarza. Dwa lata później znaleziono szczątki samolotu P-38.

W 2003 wydobyto je z dna morza i zidentyfikowano jako maszynę, którą w ostatni lot wyruszył Antoine de Saint-Exupery. Szczątki maszyny obecnie znajdują się w muzeum lotnictwa na lotnisku Le Burget pod Paryżem.

Natasza
13-04-2011, 16:17
ZAGADKA ŚMIERCI NAPOLEONA
Napoleon Bonaparte zmarł 5 maja 1821 roku na wygnaniu na Wyspie Św. Heleny. Choć wedle źródeł oficjalnych zgon nastąpił z przyczyn naturalnych, od lat podejrzewano, że to Brytyjczycy otruli 51-letniego byłego cesarza Francuzów. Najnowsze badania włoskich naukowców zdają się wyjaśniać zagadkę śmierci Napoleona.

Hipoteza o otruciu cesarza miała duże powodzenie wśród badaczy, gdyż stężenie arszeniku we włosach Bonapartego wielokrotnie przekraczało ilość tej trucizny, jaką stwierdza się u zmarłych ludzi. Włosi jeszcze raz przebadali cesarskie włosy i uzyskali te same wyniki. Nie poprzestali jednak na tym i poddali analizie również włosy żony i syna cesarza. Okazało się, że stężenie zabójczego arszeniku było w nich równie wysokie. Co więcej, próbki włosów innych majętnych ludzi z epoki również zawierały nienaturalnie duże stężenie arszeniku, nierzadko aż stukrotnie przekraczające dzisiejsze normy.

Dzięki temu naukowcy szybko ustalili, kim byli tajemniczy „truciciele”. To producenci klejów i farb. Masowo stosowali oni arszenik i inne groźne substancje do produkcji swych wyrobów. Badania Włochów są poważnym dowodem na to, że Brytyjczycy nie otruli francuskiego „boga wojny”, a przyczyną jego śmierci był – co stwierdził już dziewiętnastowieczny lekarz – rak żołądka.
źródło:"Mówią Wieki"

Natasza
13-04-2011, 16:18
Tajemnica Mony Lisy rozwiązana

Pracownicy biblioteki niemieckiego uniwersytetu w Heidelbergu rozwiązali - jak się wydaje, definitywnie - zagadkę tożsamości Giocondy - znanej na cały świat kobiety sportretowanej przez Leonarda da Vinci - donosi agencja Reutera.
Od dawna zastanawiano się, kim była sportretowana kobieta. Jej zagadkowy uśmiech dodawał całej sprawie tajemniczości.
Najbardziej popularną teorią było ta, która mówiła, że jest to Lisa Gherardini, żona florenckiego kupca Francesca del Giocondo, jednak wiele osób uważało takie rozwiązanie za zbyt banalne, oczywiste i nieprzystające do wymowy uśmiechu Giocondy, która - jak uważali - musiała coś ukrywać.
Uważano więc, że obraz może przedstawiać matkę artysty, jego kochankę, samego artystę, który w ten zawoalowany sposób chciał zademonstrować swoje transseksualne skłonności, czy nawet cierpiącą kobietę, której uśmiech jest po prostu grymasem spowodowanym bólem zębów.
Teorii pojawiało się mnóstwo, a każda zyskiwała zaciętych wrogów i oddanych zwolenników. Amatorzy historycznych zagadek spierali się na forach dyskusyjnych, w artykułach, a nierzadko i w poważnych, naukowych publikacjach.
Okazało się jednak - jak twierdzą pracownicy heidelberskiego uniwersytetu - że Mona Lisa jest po prostu... Moną Lisą. Czyli tą oczywistą, banalną i nudną Lisą Gherardini.
Posiadają - jak twierdzą - niezbity dowód potwierdzający tożsamość pani Lisy. Są to notatki wykonane na marginesie zbioru listów Cycerona, wykonane w 1503 roku przez właściciela tomu, przyjaciela da Vinciego - Agostina Vesspucciego, florenckiego urzędnika.
W notatkach tych Vespucci porównywał da Vinci'ego do starożytnego greckiego malarza - Apellesa. W dalszej jej części pisał, że mistrz pracuje obecnie nad trzema obrazami. Do jednego z nich pozowała - jak pisze Vespucci - Lisa del Giocondo, pochodząca z rodu Gherardinich.
Jak powiedziała rzeczniczka uniwersytetu, notatki odkryte zostały dwa lata temu przez dr Armina Schlechtera, specjalisty od starych manuskryptów.
Wydaje się więc, że odkrycie to kończy dyskusję na temat tożsamości modelki, która pozowała do najsłynniejszego obrazu na świecie.
INTERIA.PL

Natasza
13-04-2011, 18:18
Naukowcy odkryli prawdziwą przyczynę śmierci Chopina?
Fryderyk Chopin nie zmarł na gruźlicę. Wątpliwości na ten temat pojawiły się już po sekcji zwłok kompozytora. Ostatecznie mogą to potwierdzić badania genetyczne serca artysty - donosi "Wprost"

Zapiski z sekcji na temat choroby Fryderyka Chopina wskazują, że na powierzchni jego serca znajdowały się guzki. Nie świadczy to jednak o gruźlicy. Najnowsze analizy prof. Wojciecha Cichego z Uniwerystetu Medycznego w Poznaniu sugerują, że mogły to być objawy mukowiscydozy.

- Świadczyć ma o tym tzw. beczkowata klatka piersiowa, pałeczkowate palce oraz to, że Chopin nie pozostawił po sobie potomstwa - pisze "Wprost"

Niektórzy biografowie Chopina sugerują, że przyczyną jego śmierci mogła być rzadka postać astmy. Za mukowiscydozą przemawia jednak fakt, że na chorobę płuc zmarły dwie z trzech sióstr kompozytora, a najmłodsza, Emilka, wyjątkowo chorowita i słaba, żyła zaledwie 15 lat.

Mukowiscydoza jest jedną z najczęstszych chorób genetycznych. Materiał porównawczy do badań genetycznych Chopina uczeni uzyskają ze zwłok jego siostry. Została ona pochowana na warszawskich Powązkach.

Natasza
13-04-2011, 18:20
Brytyjski dyplomata chciał dogadać się z Hitlerem
Brytyjski dyplomata starał się zapobiec eskalacji II wojny światowej oferując Hitlerowi kontrowersyjny kompromis. Według odtajnionych w Londynie dokumentów Brytyjczyk pojechał do Rzymu, żeby poprzez niemieckiego ambasadora we Włoszech, zaproponować nowy podział świata. Plan Jamesa Lonsdale-Bryansa polegał na podzieleniu świata na dwie części – okupowaną przez Niemcy
Europę i pozostawione przez Hitlera w spokoju Imperium Brytyjskie. Mimo że misja dyplomaty była nieoficjalna, ministerstwo spraw zagranicznych w Londynie wiedziało o jego podróży do Rzymu. Inne odtajnione dokumenty mówią o zażenowaniu, jakie w kręgach rządowych wywołały działania samozwańczego negocjatora. Bryans działał bowiem na własną rękę.

Brytyjski rząd przestał tolerować jego wyczyny, gdy kontrowersyjny dyplomata postanowił poinformować o swym planie władze amerykańskie. Trudno jednak na podstawie udostępnionych dokumentów ustalić, jakim faktycznie poparciem na szczeblu ministerialnym dysponował James Lonsdale-Bryans.

Natasza
13-04-2011, 18:22
III Rzesza chciała współpracować z twórcą skautingu

Twórca ruchu skautów lord Baden-Powell był gościem Joachima von Ribbentropa, otrzymał od niego zaproszenie na spotkanie z Adolfem Hitlerem i był pod wrażeniem lektury "Mein Kampf" - wynika z odtajnionych przez brytyjski kontrwywiad MI5 dokumentów z lat 30-tych XX wieku.


Baden-Powell spotkał się z Ribbentropem w Londynie w 1937-ym roku. Był on wtedy ambasadorem III Rzeszy w Wielkiej Brytanii. W swojej notatce Baden-Powell napisał, że Niemcom bardzo zależy na tym, by skauting nawiązał bliższą współpracę z Hitlerjugend. W tym celu Ribbentrop zaproponował, byśmy wysłali dwóch przedstawicieli naszego skautingu na spotkanie z liderami Hitlerjugend w Niemczech dla omówienia spraw.
Jeden z czołowych aktywistów Hitlerjugend Hartmann Lauterbacher w czasie wizyty w Wielkiej Brytanii także spotkał się z Badenem-Powellem, odwiedził prywatną szkołę dla przyszłej elity - Eton College oraz wojskową szkołę gimnastyczną w Aldershot.
Z odtajnionych dokumentów wynika, że Baden-Powell był pod wrażeniem książki Adolfa Hitlera "Mein Kampf", którą czytał w 1939 r., na krótko przed wybuchem II wojny światowej. W swoim dzienniku napisał: Cały dzień w łóżku. Czytam "Mein Kampf". Cudowna książka, z cennymi ideami w zakresie wychowania, zdrowia, propagandy i organizacji itp.


W 1937 r. W. Brytanię odwiedzili rowerzyści zW 1937 r. W. Brytanię odwiedzili rowerzyści z Hitlerjugend, którzy dokonali rowerowego objazdu wysp, odwiedzając m.in. zakłady przemysłowe w Sheffield. MI5 traktowała wizytę jako możliwy rekonesans szpiegowski.W 1937 r.

źródło: RMF FM

Natasza
18-04-2011, 21:58
Ostatnia wieczerza 24 godziny wcześniej

Ostatnia wieczerza nie odbyła się w Wielki Czwartek, a 24 godziny wcześniej. Taka teza pojawiła się w najnowszej książce profesora Colina Humphreys'a z uniwersytetu w Cambridge. Brytyjski uczony doszedł do takiego wniosku studiując Biblię, historię oraz astronomiczne zjawiska.
Jego zdaniem, ostatnią wieczerzę spożyto w środę przed Wielkanocą, a nie - jak dotychczas uważano - w czwartek. Profesor Humphreys zauważa, że ewangelia według świętego Jana to właśnie sugeruje.
Podkreśla, że trzy pozostałe, mówią o wieczerzy zbiegającej się w czasie z rozpoczęciem żydowskiego święta Paschy.
Według Brytyjczyka, powodem tej rozbieżności jest możliwość, że apostołowie Mateusz, Marek i Łukasz posługiwali się innym kalendarzem.
Uczony uważa, że jego teorię potwierdza również fakt, iż tak wiele dzieje się w ewangeliach między ostatnią wieczerzą, a ukrzyżowaniem. Zbyt wiele, by wypełnić jedną dobę. Książka profesora Humphreys'a zatytułowana: "Tajemnica ostatniej wieczerzy" zapewne zainteresuje nie tylko chrześcijan.
Bogdan Frymorgen
RMF FM

Natasza
20-04-2011, 18:19
Turecka organizacja Szare Wilki była zleceniodawcą i wykonawcą zamachu na Jana Pawła II w 1981 roku - to teza opublikowanej we Włoszech książki "Zabijcie papieża". Dziennikarz "La Repubblica" Marco Ansaldo i turecka korespondentka Yasemin Taskin twierdzą, że dokumenty, do których dotarli, oraz zeznania całkowicie obalają inne hipotezy o tym, kto stał za wydarzeniami 13 maja 1981.

Według autorów Szare Wilki, do których należał niedoszły zabójca papieża Mehmet Ali Agca, dokonały zamachu z nienawiści do Zachodu i by rzucić wyzwanie tureckim wojskowym.
To CIA wykreowała pod koniec 1982 roku tzw. bułgarski ślad zamachu, czyli udział agentów komunistycznych służb z Bułgarii w jego przygotowaniu. Autorzy sugerują, że te nieprawdziwe informacje, zostały przygotowana "w gabinetach".
Marco Ansaldo i Yasemin Taskin wskazują nawet osobę, która - utrzymują - bezpośrednio odpowiedzialna jest za sfabrykowanie tzw. bułgarskiego śladu. To Michael Ledeen wraz z grupą, jaka powstała w waszyngtońskim ośrodku studiów międzynarodowych i strategicznych.

Zdaniem włoskiego dziennikarza i tureckiej korespondentki pod naciskiem ówczesnego sekretarza stanu Alexandra Haiga rozpoczął kampanię oskarżeń pod adresem Sofii, by "uderzyć" tak naprawdę w ZSRR. Jedną z hipotez, na jakiej oparto tę tezę, był pobyt Agcy w Sofii. Tymczasem, wyjaśniają autorzy książki, Szare Wilki faktycznie były obecne w Bułgarii, ale nie z powodów politycznych, lecz handlu bronią i narkotykami, czym parała się ta organizacja.

Na łamach dziennika "La Repubblica" Ansaldo ujawnił, że w ostatnim czasie przebywający na wolności w Turcji Mehmet Ali Agca dał mu wyraźnie do zrozumienia, że sprawa zamachu nie jest skomplikowana. Należy ten zamach przypisywać wyłącznie Szarym Wilkom - konstatuje dziennikarz włoskiej gazety, podkreślając, że Agca nigdy nie zdradził tej organizacji, która do tej pory go wspiera i finansuje. Dodaje, że "awersja" do przedstawicieli Kościoła pozostała działaczom tej organizacji, choć już podzielonej, do dzisiaj.
PAP

Natasza
03-05-2011, 16:45
Niemiecki dramaturg Rolf Hochhuth od lat twierdzi, że gen. Władysław Sikorski został zamordowany za wiedzą, a nawet z polecenia ówczesnego brytyjskiego premiera Winstona Churchilla. W najnowszej książce po raz pierwszy ujawnił źródło, na którym oparł tę tezę.
Główne źródło, na którym oparł tę tezę, 80-letni Hochhuth ujawnił dopiero teraz, po 44 latach od wydania dramatu. W najnowszym zbiorze esejów i wierszy, który na początku maja trafił do niemieckich księgarń, opisał swoje rozmowy z Jane Ledig-Rowohlt, żoną swego wydawcy. W czasie II wojny światowej pracowała ona dla brytyjskich służb specjalnych.

- Tak pan idealizuje swojego Churchilla. Proszę nie zapominać jednak o jego wrodzonej skłonności do walki, bo zepsuje pan sztukę - w końcu zniszczył on Francuzom flotę pod Oranem i zamordował Sikorskiego. A zbombardowanie Drezna też nie było już potrzebne - miała powiedzieć Hochhuthowi Jane Ledig-Rowohlt podczas ich spotkania na Korfu w 1963 r.

Dopytywana później przez pisarza Ledig-Rowohlt miała kontynuować: - Sikorski był w końcu naszym gościem i towarzyszem broni. A Churchill pozwolił zamordować go praktycznie we śnie.

Dodała, że od kiedy Sikorski przebywał na Gibraltarze, wiedziano, że jest martwy. - Ale dopiero następnego wieczoru wpadł w pułapkę - cytuje Hochhuth rozmowę.

- To stuprocentowo pewne. Znam osobiście kogoś, kto z tego powodu został wezwany do Churchilla. Churchill był bardzo przybity, ale nie miał wyboru... - miała powiedzieć Ledig-Rowohlt. Oceniła również, że "bez zgody Churchilla służby specjalne nie mogły przedsięwziąć nic, oprócz rutynowych działań".

więcej:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Sensacyjne-wyznanie-gen-Sikorski-zostal-zamordowany,wid,13372065,wiadomosc.html

Natasza
31-08-2011, 18:51
W 1888 roku Kuba Rozpruwacz popełnił swoje pierwsze morderstwo. Fanów zagadek kryminalnych od lat nurtuje pytanie, kto ukrywał się pod tym pseudonimem, bowiem o dokonanie brutalnych zabójstw podejrzewano aż 200 osób. Najnowsze odkrycia wskazują, że mógł to być niemiecki kupiec - twierdzi Trevor Mariott, ekspert zajmujący się znanym mordercą.

Kuba Rozpruwacz to jeden z najsłynniejszych na świecie seryjnych morderców, był on posądzany o zabicie pięciu prostytutek we wschodnim Londynie. Według Trevora Mariotta, który przeanalizował dokumenty amerykańskiej policji oraz setki listów wysyłanych do władz oraz gazet, wiele dowodów wskazuje na to, że zbrodni dokonał Carl Feigenbaum.
Feigenbaum został skazany na karę śmierci za zabicie właścicielki swojego mieszkania na nowojorskim Manhattanie w latach 90. XIX wieku. William Lawton, adwokat Carla, uważał, że to właśnie Feigenbaum był Rozpruwaczem. Miał on wyznać prawnikowi, że cierpiał na psychiczną przypadłość, która raz na jakiś czas "zmuszała go" do morderstwa. Dzisiaj psychiatrzy nazwaliby tę chorobę psychozą.
Długo zakładano, że Rozpruwacz musiał posiadać doskonałą wiedzę z anatomii, ponieważ jego ofiary zawsze były pozbawione najważniejszych organów. Jednak możliwe jest, że części ciała były wycinane dopiero w kostnicach i przekazywane studentom oraz naukowcom do badań. Na działania takie zezwalał akt prawny ustanowiony już ponad 50 lat wcześniej, bo w 1832 roku.
Tę teorię potwierdza przypadek czwartej ofiary - Catherine Eddowes. Od momentu jej śmierci do znalezienia ciała minęło tylko 14 minut. Pozbawiono jej też macicy, ale w zasadzie na pewno wycięcie organu nastąpiło już w kostnicy; nikomu, niezależnie od jego wiedzy na temat anatomii człowieka, nie udałoby się przeprowadzić tej operacji nocą w mniej niż 15 minut.
Również analiza dwóch pozostałych zabójstw poddaje w wątpliwość, że dokonał ich słynny Kuba. Morderstwo pierwszej z kobiet, Elizabeth Stride, było zupełnie inne od pozostałych. Śmiertelna rana na szyi i nóż użyty podczas tej zbrodni były dużo mniejsze niż w innych przypadkach. Również miejsce tej zbrodni nie pasuje do pozostałych morderstw.
Także zabójstwo Mary Kelly zostało najprawdopodobniej popełnione przez inną osobę. Niedawno odnaleziono dowody na to, że ktoś konkretny mógł mieć motyw, żeby ją zamordować.
W międzyczasie pojawił się jednak kolejny dowód przeciwko Feigenbaumowi. Londyńskie doki portowe znajdują się niedaleko dzielnicy prostytutek. Ta bliskość ułatwiałaby mordowanie ofiar i szybki powrót na statek.
Trevor Mariott odkrył również, że Reiher, niemiecki okręt kupiecki, stacjonował w Londynie w tym samym czasie, w jakim dokonano morderstw. W dodatku okazało się, że jednym z członków załogi był… Carl Feigenbaum.
Przedstawione powyżej dowody mogą wskazywać, że nie wszystkie morderstwa zostały popełnione przez tę samą osobę. Ciągle jednak nie możemy z całkowitą pewnością powiedzieć, kim był Kuba Rozpruwacz. Czy nazywał się Carl Feigenbaum? A jeśli nawet niemiecki kupiec nie był słynnym mordercą, to czy dokonał choć jednej z pięciu zbrodni?

BBC

Natasza
27-09-2011, 09:05
W dalszym ciągu polska 1. Samodzielna Dywizja Spadochronowa czeka na rehabilitację ze strony brytyjskiej. W lutym, szef MSZ Radosław Sikorski i ówczesny szef MON Bogdan Klich, wystąpili do swych brytyjskich odpowiedników w sprawie "możliwości symbolicznego zadośćuczynienia i uznania zasług przez stronę brytyjską gen. Sosabowskiego i żołnierzy 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej w operacji "Market Garden"". Do dziś nie ma decyzji w tej sprawie.

Jak dotąd, rehabilitacji polskich żołnierzy dokonały władze holenderskie, przyznając w 2006 roku polskim żołnierzom Order Wilhelma - najstarsze i najważniejsze odznaczenie wojskowe Holandii. Dodatkowo, generała Sosabowskiego odznaczono pośmiertnie Medalem Brązowego Lwa.

Już dziś wiadomo, że to błędy taktyczno-organizacyjne brytyjskiego dowództwa były przyczyną klęski Market Garden. Brytyjski historyk wojskowości Andrew Roberts napisał, iż błąd ten dotyczył zlekceważenia dwóch niemieckich dywizji pancernych, zlokalizowanych pod Arnhem, o czym - tuż przed bitwą - przestrzegał generał Sosabowski.
więcej na:
http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,title,Walczyli-dzielnie-nie-zalujac-krwi-Obwiniono-ich-za-kleske,wid,13810803,wiadomosc.html

Natasza
05-01-2012, 22:47
Koronacyjny portret brytyjskiego sukcesora został retuszowany po tym jak zrzekł się tronu. W miejsce jego twarzy pojawiło się... oblicze następcy - Jerzego VI.
Edward VIII pozował dla popularnego czasopisma "The Illustrated London News" tuż przed planowaną koronacją, w 1936 roku. Portret autorstwa Alberta H. Collingsa był już gotowy, kiedy nieoczekiwanie Edward zrezygnował z sukcesji na rzecz swojego brata - Jerzego VI. Decyzja wstrząsnęła opinią publiczną a także samą redakcją. Honorarium autorskie za namalowanie portretu wynosiło około tysiąca funtów i gazeta nie mogła sobie pozwolić na zmarnowanie tej kwoty.
Redaktorzy "The Illustrated London News" postanowili więc wykorzystać stworzone wcześniej dzieło. Portret Edwarda retuszowano tak, że w jej miejsce pojawiło się... oblicze Jerzego VI.
Szefowa gazety Lisa Barnard przypuszcza, że redakcja miała nadzieję, iż oryginalna wersja portretu nigdy nie ujrzy światła dziennego. - Redaktorzy zawsze musieli być zaradni. Wiadomości się zmieniają, więc oni musieli nadążać - żartuje.
Zmiana wyszła jednak na jaw, kiedy znaleziono kopię koronacyjnego wydania magazynu, w którym widnieje jeszcze pierwsza wersja portretu. Później okazało się, że portret to nie jedyna część magazynu, którą wykorzystano powtórnie - edytowano również obszerne fragmenty tekstów i inne portrety.
Edward VIII został królem Wielkiej Brytanii po śmierci swojego ojca - Grzegorza V w styczniu 1936 roku. Panował jednak mniej niż rok - zrzekł się tronu, aby poślubić amerykańską rozwódkę Wallis Simpson. Na tron wstąpił jego młodszy brat, Jerzy VI, który nigdy nie spodziewał się objęcia tej funkcji. Wydarzenia są tłem dla filmu "Jak zostać Królem".
CNN

Natasza
09-01-2012, 13:17
Statek pasażerski z Jerzym Różyckim na pokładzie zatonął w nieznanych okolicznościach 9 stycznia 1942 roku na Morzu Śródziemnym. Jerzy Różycki, pracownik Uniwersytetu Poznańskiego i członek Biura Szyfrów Oddziału II Sztabu Głównego Wojska Polskiego, wracał statkiem pasażerskim z Algierii do ośrodka polskich kryptologów we francuskiej miejscowości Cadix, zlokalizowanej w południowej, nieokupowanej części Państwa Vichy. Statek zatonął w pobliżu Balearów w niewyjaśnionych okolicznościach.

Różycki w 1932 roku jako jeden z trzech młodych matematyków pracujących dla polskiego wywiadu wraz z Marianem Rejewskim i Henrykiem Zygalskim zbudowali replikę niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma, umożliwiło to deszyfrowanie tajnych depesz niemieckich.

W lipcu 1939 roku roku pracownicy Biura Szyfrów przekazali przedstawicielom angielskiego i francuskiego wywiadu informacje na temat matematycznego systemu rozszyfrowywania niemieckich wiadomości kodowanych przez Enigmę.

Złamanie szyfru i przechwytywanie informacji pomogło aliantom między innymi w Bitwie o Anglię, o Atlantyk, a także w zwycięstwie pod Falaise. Uważa się, że złamanie kodu Enigmy przyspieszyło zwycięstwo aliantów w II wojnie światowej o 2-3 lata i uratowało życie prawdopodobnie 20-30 milionom ludzi w Europie i na świecie.

Legendarna maszyna szyfrująca była używana przez wojsko niemieckie od 1928 roku. Urządzenie, które mogło wygenerować w sumie czterysta sekstylionów kombinacji, czyli czwórkę i dwadzieścia sześć zer, uważane było za najdoskonalszą maszynę szyfrującą na świecie.

Marian Rejewski w swoich wspomnieniach podkreślał, że Biuro Szyfrów Polskiego Sztabu Generalnego zaczęło się interesować Enigmą przez przypadek. Według niego, pod koniec 1927 lub na początku 1928 r. do Urzędu Celnego w Warszawie trafiła paczka z Niemiec, która zgodnie z załączoną deklaracją powinna była zawierać urządzenia radiowe.

Jej nadawca - przedstawiciel niemieckiej firmy - domagał się, aby przesyłka natychmiast została zwrócona do Niemiec, bowiem została wysłana do Polski przez pomyłkę. Zaalarmowani jego uporczywymi naleganiami funkcjonariusze celni zwrócili się do polskiego wywiadu. Przedstawiciele służb wywiadowczych otworzyli paczkę, w której znajdowała się legendarna maszyna szyfrująca.

Po bezowocnych próbach odczytania pierwszych informacji szyfrowanych za pomocą Enigmy, które niemieckie wojskowe stacje radiowe zaczęły nadawać w 1928 r., nowy szef Biura Szyfrów ppłk Gwido Karol Langer postanowił zakupić uproszczony egzemplarz Enigmy w wersji przeznaczonej na rynek cywilny i zorganizować kurs kryptologii dla grupy studentów Uniwersytetu Poznańskiego. Potem trzem najwybitniejszym, Różyckiemu, Rejewskiemu i Zygalskiemu, zaproponował pracę nad rozszyfrowywaniem Enigmy.

IAR,PAP

Natasza
17-01-2012, 12:36
Wielka tajemnica Watykanu została ujawniona! Teraz każdy może się z nią zapoznać

Watykan zdecydował się na odtajnienie ok. stu arcyważnych historycznych dokumentów, które przez wieki przechowywane były w Tajnych Archiwach Watykanu. Najstarsze z nich zostały sporządzone jeszcze w VIII w.

Wśród pism, z którym będzie mógł się teraz zapoznać niemal każdy są m.in. listy napisane przez Marię I Stuart na kilka tygodni przed jej egzekucją, która była następstwem jej rzekomego zaangażowania w spisek przeciwko Elżbiecie I. Królowa Szkocji skarżyła się w nich, że oskarżenia przeciwko niej powstały na bazie fałszywych oskarżeń pochodzących od jej wrogów w Anglii. Nadmieniła też, że trybunał, który orzekał o jej winie, dopuszczał się nielegalnych i heretyckich praktyk.

Innymi interesującymi dokumentami, które trafiły na wystawę są akta pochodzące z procesu Galileusza. Włoski astronom został oskarżony przez Kościół katolicki o herezje, kiedy wysunął teorię, zgodnie z którą Ziemia krąży wokół Słońca.

Wśród najbardziej egzotycznych dokumentów, które ujrzały światło dzienne, znajduje się list od chińskiej cesarzowej. Pochodząca z 1650 r. korespondencja, której treść zawarta została na kawałkach jedwabiu zawiera oświadczenie monarchini dotyczące przyjęcia przez nią wiary katolickiej. Władczyni przyznała w nim, że jej nawrócenie nastąpiło pod wpływem ewangelizacji prowadzonej przez księży jezuickich. Tuż po konwersji cesarzowa Wang przyjęła chrześcijańskie imię Helena.

Nie zabrakło też dokumentów dotyczących czasów papieża Piusa XII, któremu - często bezpodstawnie - zarzucano bierną postawę wobec holokaustu oraz piekła II wojny światowej. Wcześniej Watykan konsekwentnie odmawiał historykom, którzy chcieli poznać akta z okresu 1939 - 1958.

Wystawa została zorganizowana w ramach obchodów czterechsetnej rocznicy założenia Tajnych Archiwów Watykanu w ich obecnej postaci. Na co dzień dokumenty przechowywane są w klimatyzowanych pomieszczeniach Pałacu Apostolskiego. Łączna długość półek, które zajmują zgromadzone tam zasoby to ok. 80 kilometrów.

źródło:niewiarygodne.pl

Natasza
21-01-2012, 14:02
O tym, że „kapitan schodzi ze statku ostatni”, wie chyba każdy. Na pokładzie Titanica nawet orkiestra grała do końca, by zapobiec panice i wspomóc w miarę sprawną ewakuację.

W 1816 roku u wybrzeży Afryki zatonęła fregata o nazwie Meduza. Dowodził nią kapitan Hugues de Chaumareys, który zignorował wygląd wody, wskazujący na to, iż okręt zbliża się do mielizny. Statek ugrzązł około 50 km od brzegu i zaczął nabierać wody. Szalup ratunkowych było zbyt mało, lecz na szczęście załoga i pasażerowie zdołali wybudować z części statku ogromną tratwę. Zgodnie z relacjami miała ona 20 metrów długości i 7 metrów szerokości.
Niestety powierzchnia ta była niewystarczająca i na tratwie działy się dantejskie sceny. Kapitan wraz z częścią oficerów opuścił statek na jednej z szalup i pozostawił ludzi na pastwę losu. Pierwszej nocy w wyniku bójek i ogromnej presji zginęło 20 ludzi, część zamordowano, kilku popełniło samobójstwo. W kolejnych dniach umierali następni, a rozbitkowie prawdopodobnie dopuścili się kanibalizmu. Trzynastego dnia nieliczni ocaleni zostali odnalezieni przez załogę okrętu wojennego Argus. Kapitanowi, który po dotarciu do brzegu opowiadał jakoby pasażerowie oszaleli i musiał przed nimi uciekać, postawiono pięć zarzutów, m.in. za pozostawienie rozbitków na pewną śmierć. O dziwo na pokładzie podtopionego statku pozostało 17 oficerów, którzy przeżyli na nim do chwili odnalezienia, 54 dni po wypadku.

Swojego odbicia w kulturze doczekała się także katastrofa statku Jeddah, który w 1880 roku płynął z Singapuru, mając na pokładzie około 1000 muzułmanów pielgrzymujących do Mekki i Medyny. Podczas potężnego sztormu na środku Zatoki Bengalskiej statek zaczął nabierać wody i tonąć. Załoga, w większości złożona z brytyjskich oficerów, opuściła naprędce pokład. Po dotarciu do brzegu, kapitan przedstawił podobną bajeczkę, co kapitan Meduzy - że pasażerowie wzniecili bunt i załoga musiała się przed nimi ratować. Był pewien, że nikt nie przeżył zatonięcia statku i że prawdziwa wersja wydarzeń nigdy nie wyjdzie na jaw. Jednak ku jego zdumieniu, wiele osób cudem przeżyło katastrofę i nie omieszkało poinformować o całym zajściu władz. Przypuszcza się, że historia ta posłużyła Josephowi Conradowi do napisania dzieła „Lord Jim”.

W 1991 roku doszło bowiem do podobnej bulwersującej sytuacji – grecki kapitan Yanis Avranas opuścił dowodzony przez siebie statek pasażerski Oceanos na pokładzie helikoptera(sic!), pozostawiając na tonącym wycieczkowcu przerażonych pasażerów.
Do tragedii doszło, gdy porwany przez sztorm statek przechylił się i nabrał wody. W zalanej maszynowni przestały działać silniki, a załoga spanikowała i nie podjęła podstawowych działań, wynikających z procedur, takich jak rozkaz zamknięcia wszelkich bulajów, a także nie zaalarmowała pasażerów. Ci ostatni zorientowali się dopiero, gdy woda zaczęła zalewać niższe pokłady. Dzięki bardzo sprawnej akcji ratunkowej, przy użyciu 16 helikopterów Sił Zbrojnych Republiki Południowej Afryki, uratowano wszystkich 550 pasażerów oraz 250 członków załogi. Ocalonych pasażerów zbulwersowała jednak postawa kapitana, który opuścił pokład tonącego statku w jednym z pierwszych śmigłowców. Twierdził potem, zadziwiająco podobnie jak kapitan Schettino, że koordynował w ten sposób akcję ratunkową.

Kapitan Titanica poświęcił swoje życie podczas najsłynniejszej katastrofy morskiej. Do końca pozostał na mostku i na nim został pogrzebany. Podobnie swoją służbę zakończył kapitan Robert Salmond, dowodzący statkiem Birkenhead podczas feralnego rejsu w 1852 roku. To właśnie on ustanowił do dziś panującą zasadę „kobiety i dzieci przodem”. Dzięki temu, zarówno podczas tego rejsu, jak i podczas ewakuacji Titanica uratowano ponad połowę pasażerów, którzy mieli najmniejsze szanse na przeżycie.

Choć tak bohaterska postawa kapitana zasługuje na najwyższe uznanie, nie oznacza to, że każdy kapitan ma złożyć swoje życie w ofierze i zatonąć wraz ze statkiem. Do jego podstawowego obowiązku należy jednak zagwarantowanie wszystkim pasażerom oraz członkom załogi bezpiecznego opuszczenia statku. Kapitan w żadnym razie nie może ewakuować się pierwszy, pozostawiając rozbitków bez pomocy. Tym bardziej nie może też wykonywać bezmyślnych manewrów, zagrażających ich życiu i zdrowiu.

źródło: odkrywcy.pl

Natasza
21-01-2012, 14:06
Chopin był Niemcem - Hans Frank

Otwierając w Krakowie wystawę poświęconą Fryderykowi Chopinowi Generalny Gubernator po raz kolejny "błysnął" skrajnym szowinizmem:

Friedrich Schopping był geniuszem, dlatego nie mógł być Polakiem. To najwspanialszy kompozytor, jakiego zrodziła niemiecka ziemia.

Natasza
21-01-2012, 14:08
Polacy to najzdolniejszy naród w Europie (!) - Adolf Hitler w 1944 r.

Polacy są najbardziej inteligentnym narodem ze wszystkich, z którymi spotkali się Niemcy podczas tej wojny w Europie... Polacy, według mojej opinii oraz na podstawie obserwacji i meldunków z Generalnej Guberni, są jedynym narodem w Europie, który łączy w sobie wysoką inteligencję z niesłychanym sprytem. Jest to najzdolniejszy naród w Europie, ponieważ żyją ciągle w niesłychanie trudnych warunkach politycznych, wyrobił w sobie wielki rozsądek życiowy, nigdzie niespotykany.

Natasza
21-01-2012, 14:08
Niemiecka systematyczność i polski polot - nowa, wspaniała rasa - Adolf Hitler w 1944 r.

Na podstawie ostatnich badań, prowadzonych przez Reichsrassenamt (Rasse-und Siedlungshauptamt - Główny Urząd Rasy i Osadnictwa SS - przyp.red.) uczeni niemieccy doszli do przekonania, że Polacy powinni być asymilowani do społeczności niemieckiej jako element wartościowy rasowo. Uczeni nasi doszli do wniosku, że połączenie niemieckiej systematyczności z polotem Polaków dałoby doskonałe wyniki.

Natasza
22-01-2012, 22:50
Szokująca tajemnica "Wampira z Zagłębia"
http://natropie.onet.pl/najnowsze/szokujaca-tajemnica-wampira-z-zaglebia,1,5003645,artykul.html

Natasza
24-01-2012, 13:26
Były brytyjski premier Tony Blair chciał zrzec się się Gibraltaru.
Sensacyjne doniesienia na temat tej brytyjskiej kolonii pojawiły się w książce wydanej przez współpracownika Blaira.

Peter Hain zasiadał w gabinecie byłego premiera. Jak napisał w swej książce, Tony Blair gotowy był zrezygnować z Gibraltaru na rzecz Hiszpanii, by zyskać sojusznika w unijnych bataliach, jakie Wielka Brytanii toczyła z Francja i Niemcami.
Ówczesny szef brytyjskiego rządu zdawał się nie przejmować faktem, że 98 procent mieszkańców kolonii opowiedziało się w referendum za przynależnością do brytyjskiej Korony. Zdaniem autora książki, Blair odczuwał wyraźną pogardę dla mieszkańców Gibraltaru i nie liczył się z ich uczuciami.
Obecny rząd Wielkiej Brytanii pod przewodnictwem premier Davida Camerona uważa, że ta ważna strategicznie kolonia nad Morzem Sródziemnym powinna znajdować się pod wyłączną kontrola Londynu.
RMF FM

Natasza
24-02-2012, 23:11
Meksykańscy i brytyjscy naukowcy wspólnie ustalili, że do załamania się cywilizacji Majów doprowadziło przedłużające się zmniejszenie opadów deszczu - wystarczyło zaledwie 25-40%. Do tej pory historycy uważali, że jeśli przyczyną upadku Majów była susza, to musiała ona być bardzo poważna.


Naukowcy z Yukatan Centre for Scientific Research i University of Southampton zastosowali zaawansowane techniki modelowania do oszacowania opadów i stopnia parowania od roku 800 do 950 naszej ery.

Badacze odkryli, że nawet stosunkowo niewielkie zmniejszenie opadów mogło zakłócić zaopatrzenie w wodę na nizinnych terenach Jukatanu, zupełnie pozbawionych rzek. Według modelu parowanie było tak szybkie, że deszcze nie były w stanie uzupełnić niedoborów wody. Model wykazał, że susza na Jukatanie trwała wiele lat, co z kolei musiało doprowadzić do niepokojów społecznych i porzucania miast.

Zrekonstruowany model bardzo przypomina prognozy dla Jukatanu na niedaleką przyszłość. Według nich, półwyspowi grozi susza, spowodowana przez zmiany klimatyczne. Badacze przestrzegają, że nawet niewielkie zmniejszenie zasobów wody na terenach, na których występuje silne parowanie, może prowadzić do poważnych, długotrwałych problemów.

Upadek sześćsetletniej cywilizacji Majów nastąpił w latach 800-900 naszej ery. Istnieje wiele wykluczających się teorii na temat jego przyczyn, żadna nie została jeszcze bezspornie dowiedziona. Wśród różnych przyczyn naukowcy wymieniają epidemię, bunt społeczny, czy właśnie suszę.

Źródło: bbc.co.uk

Natasza
24-02-2012, 23:44
Rząd brytyjski odtajnił w czwartek listę ponad 250 osobistości ze świata sztuki, które odmówiły przyjęcia wyróżnienia za zasługi z rąk samej królowej Elżbiety II. Wśród osób niechętnych podobnym zaszczytom znaleźli się Alfred Hitchcock i pisarz C.S. Lewis.

Otrzymanie wyróżnienia od Elżbiety II to dla wielu twórców jedna z najchlubniejszych chwil w karierze, okazuje się jednak, że byli i tacy, którzy z różnych powodów nie kwapili się do jego przyjęcia.
Wśród tzw. refuseniks, czyli "odmawiaczy" (od ang. to refuse - odmawiać), znalazło się pokaźne grono pisarzy. Byli to m.in.: Aldous Huxley, znany z powieści "Nowy wspaniały świat", autor książek dla dzieci Roald Dahl czy twórca sagi fantasy o krainie Narnia, C.S. Lewis. Inne znane osobistości na liście to malarze Francis Bacon i Lucian Freud czy reżyser filmowy Alfred Hitchcock. W przypadku Hitchcocka można jednak mówić o pewnej niekonsekwencji - w 1980 roku, na krótko przed śmiercią, zgodził się przyjąć tytuł szlachecki.
W dokumencie nie podano powodów, dla których wymienione osobistości nie chciały przyjąć wyróżnienia. Agencja Reuters przypomina jednak, że historia zna ich wiele - od niechęci wobec instytucji monarchii czy kolonialnej przeszłości Wielkiej Brytanii po ogólny brak zainteresowania nagrodami czy niechęć do ceremonii postrzeganej jako snobistyczna.

Natasza
31-12-2012, 13:31
Pod koniec grudnia 1932 roku Marian Rejewski odczytał pierwsze informacje przesyłane za pośrednictwem niemieckiej maszyny szyfrującej "Enigma". Współautorami złamania kodu "Enigmy" byli Jerzy Różycki i Henryk Zygalski.
Matematycy Rejewski, Różycki i Zygalski, studenci Uniwersytetu Poznańskiego, uczestniczyli w kursie dla kryptologów zorganizowanym na tej uczelni przy współudziale wojska. Po ukończeniu kursu zostali zatrudnieni w 1930 roku w Biurze Szyfrów Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Rozpracowywali tajemnicę działania niemieckiej elektromechanicznej maszyny szyfrującej "Enigma". Skonstruowana w latach 20. XX wieku miała służyć utajnianiu korespondencji handlowej. Szybko jednak wykorzystano ją w niemieckich siłach zbrojnych.
Według Marka Grajka, autora książki "Enigma. Bliżej prawdy", złamanie szyfru "Enigmy" uważano za niemożliwe. Polacy osiągnęli sukces dzięki zastosowaniu metody matematycznej zamiast lingwistycznej. Na ten pomysł wpadł ppłk Maksymilian Ciężki z Biura Szyfrów.
Trzej matematycy zaprojektowali kopię maszyny szyfrującej. Egzemplarze tego urządzenia powstawały w warszawskiej Wytwórni Radiotechnicznej AVA. Kilka połączonych ze sobą maszyn tworzyło tzw. bombę kryptologiczną, przeznaczoną do automatycznego łamania niemieckiego szyfru.
Latem 1939 roku polskie władze wojskowe przekazały do Francji i Wielkiej Brytanii egzemplarze kopii maszyny "Enigma" wraz z informacjami dotyczącymi złamanego szyfru.
We wrześniu 1939 roku Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski ewakuowali się przez Rumunię do Francji. Jerzy Różycki zginął w styczniu 1942 r. na statku, który zatonął w tajemniczych okolicznościach na Morzu Śródziemnym. Dwaj pozostali matematycy nadal zajmowali się niemeickimi szyframi, pracując w jednostce Wojska Polskiego w Wielkiej Brytanii.
Prace nad łamaniem kolejnych wersji i udoskonaleń szyfru "Enigmy" kontynuowano w brytyjskim ośrodku kryptologicznym w Bletchley Park. Zdaniem historyków dzięki temu, że alianci znali informacje przesyłane przez "Enigmę", II wojna światowa trwała krócej o 2-3 lata.
W 2000 roku Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski zostali pośmiertnie odznaczeni Krzyżami Wielkimi Orderu Odrodzenia Polski.
PAP

Natasza
11-01-2013, 14:47
4 miliardy zł - tyle wyniosły zniszczenia spowodowane przez wojska szwedzkie w Polsce w latach potopu 1655-1660
Zniszczono całkowicie: 188 miast, 186 wsi, 81 zamków, 136 kościołów, 30 młynów, 10 browarów, 89 pałaców. Wywieziono lub zniszczono wiele dóbr kultury oraz duże ilości dokumentacji. Liczba ludności zmniejszyła się o 40 proc. (źródło: opracowanie Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego).

Fundacja Odbudowy Zniszczeń Dokonanych w Czasie Potopu Szwedzkiego oczekuje, że Szwecja odbuduje przynajmniej jeden ze zniszczonych zamków, który może być przeznaczony na Centrum Współpracy między Polską i Szwecją. Dotychczasowe starania Fundacji, aby Szwecja rozważyła naszą propozycję, pozostaje bez odpowiedzi. Potop szwedzki - najazd na Polskę w 1655 r. w czasie II wojny północnej (1655-1660). Formalnie zakończył go pokój w Oliwie zawarty w 1660 r. Wojna ta prowadzona była nie tylko przez Szwecję, w czasie wojny zmieniały się zarówno sojusze, jak i siły obu stron. Była ona kontynuacją wcześniejszych wojen prowadzonych przez Rzeczpospolitą, miała także swoje korzenie w sporze o tron Szwecji zapoczątkowanym jeszcze przez króla Zygmunta III Wazę. Potop szwedzki pokazał słabość Rzeczpospolitej, gdyż szwedzkie sukcesy możliwe były m.in. dzięki kolaboracji samych Polaków, którymi kierowały różne motywy. Choć ostatecznie najeźdźcy zostali wyparci z kraju, to koszt zawartych układów był wysoki, a zniszczenia materialne i kulturowe są widoczne do dziś.

Natasza
12-01-2013, 17:01
W Grecji odbyły się obchody 70. rocznicy śmierci J. Iwanowa-Szajnowicza
Grecy uczcili pamięć zastrzelonego w Atenach przed 70 laty przez Niemców agenta brytyjskiego wywiadu Jerzego Iwanowa-Szajnowicza. Polak, słynący z wielu aktów dywersji przeciw Niemcom,
jest uznawany przez Greków za bohatera narodowego.

Jerzy Iwanow-Szajnowicz (1911-1943) jest przez Greków uznawany za bohatera narodowego; jego pomnik stoi w Salonikach.

Urodzony w Warszawie syn Rosjanina i Polki jako nastolatek wyemigrował do Grecji. W czasie studiów w Belgii rozwinął swój talent pływacki, zdobywając tytuł Akademickiego Mistrza tego kraju. Był także doskonałym piłkarzem wodnym, reprezentantem Polski w tej dyscyplinie.

Po wybuchu wojny w 1939 r. podjął współpracę z polską misją wojskową w Salonikach. W 1941 r., po zajęciu Grecji przez wojska niemieckie i włoskie, Iwanow-Szajnowicz przez krótki okres służył w Polskich Siłach Zbrojnych, po czym został zwerbowany przez brytyjskie służby specjalne.

Jako agent 033B Iwanow-Szajnowicz likwidował źródła zaopatrzenia aprowizacyjnego i wojskowego dla Afrika Korps. Przekazywał także Brytyjczykom informacje o położeniu sił niemieckich i włoskich.

Zasłynął z wielu spektakularnych akcji sabotażowych i dywersyjnych wymierzonych w okupantów. W akcjach często uczestniczył osobiście. Jako doskonały pływak pod osłoną nocy przepływał bardzo długie dystanse i umieszczał na niemieckim sprzęcie wojskowym miny magnetyczne, które powodowały ogromne zniszczenia. W rezultacie jego działalności zniszczeniu ulegały m.in. niemieckie samoloty i okręty.

Skuteczność akcji dywersyjnych przeprowadzanych przez polskiego agenta sprawiła, że Niemcy (http://konflikty.wp.pl/query,niemcy,szukaj.html) rozesłali za nim listy gończe. Za informacje pomocne w jego schwytaniu wyznaczono nagrodę w wysokości 500 tys. drachm.

Iwanow-Szajnowicz został ujęty przez Niemców 8 września 1942 r. w Atenach. Niemcy oskarżyli go o posiadanie broni, stacji nadawczej, próbę zabójstwa, szpiegostwo oraz sabotaż (http://konflikty.wp.pl/query,sabota%BF,szukaj.html). 2 grudnia 1942 r. skazano go na potrójną karę śmierci. Wyrok wykonano 4 stycznia 1943 r. w Kesariani.

Natasza
02-02-2013, 13:05
W sobotę 26 stycznia zmarł Stefan Kudelski, laureat dwóch honorowych Oscarów i wynalazca pierwszego przenośnego magnetofonu profesjonalnego Nagra. Miał 84 lata.

O śmierci polskiego wynalazcy poinformował jego syn na oficjalnej stronie firmy Nagra Kudelski Group.
Kudelski urodził się w 1929 roku w Warszawie, w polskiej rodzinie inteligenckiej związanej z przedwojennym Stanisławowem. Z powodu wybuchu II wojny światowej wyemigrował z rodzicami za granicę. Kudelski wraz z rodzicami przedostał się przez Węgry do południowej Francji. Po inwazji niemieckiej na ten kraj rodzina znalazła się na terenach administrowanych przez rząd Vichy.

Ojciec Kudelskiego, jako oficer polski w służbie czynnej, brał udział we francuskim ruchu oporu, ale po wykryciu przez Niemców miejscowej siatki, po raz kolejny musiał uciekać wraz z rodziną, tym razem do Szwajcarii.

Za swoje zasługi oboje rodzice Kudelskiego uhonorowani zostali francuskim Krzyżem Wojennym. W Szwajcarii młody Stefan Kudelski podjął naukę w szkole średniej Ecole Florimont w Genewie i jeszcze przed jej ukończeniem poważnie zainteresował się techniką i elektroniką.

W 1951 roku zbudował magnetofon Nagrę, który był później wykorzystywany w branży filmowej, radiowej i telewizyjnej. Produkowany przez Kudelskiego sprzęt nagraniowy stosowały rozgłośnie radiowe i stacje telewizyjne oraz studia filmowe na całym świecie.

Był laureatem dwóch Oscarów (Nagrodę za Zasługi - Award of Merit w 1978 roku i honorową nagrodę Gordona E. Sawyera w 1990 roku) i dwóch innych nagród naukowo-technicznych amerykańskiej Akademii Filmowej.

W sumie Kudelski otrzymał cztery nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej. Za swoje dokonania uhonorowano go także dwiema nagrodami Emmy. Stefan Kudelski do 1991 roku stał na czele Kudelski Group z siedzibą w Cheseaux. Wówczas oddał kierowanie firmą synowi, Andrzejowi Kudelskiemu.

Stworzona przez niego firma do dziś produkuje profesjonalne rejestratory dźwięku, dekodery telewizji cyfrowej, wzmacniacze elektroakustyczne oraz parkometry.

Natasza
13-03-2013, 21:09
Dziadek kanclerz Angeli Merkel nazywał się Ludwig Kazmierczak i pochodził z Poznania. Dopiero w 1930 roku rodzina zdecydowała się zmienić nazwisko na Kasner i tak brzmi panieńskie nazwisko szefowej niemieckiego rządu - wynika z najnowszej biografii Merkel.

Nieznane dotychczas szczegóły dotyczące pochodzenia niemieckiej kanclerz zamieszczone są w książce "Angela Merkel - die Kanzlerin und ihre Welt" (Angela Merkel - kanclerz i jej świat), która ma się ukazać w czwartek nakładem wydawnictwa Hofmann und Campe. Autorem biografii jest szef działu zagranicznego dziennika "Sueddeutsche Zeitung" Stefan Kornelius. PAP otrzymała od wydawnictwa w środę egzemplarz książki w wersji elektronicznej.
Czytaj dalej:
http://fakty.interia.pl/news-dziadek-angeli-merkel-nazywal-sie-kazmierczak,nId,942534

Natasza
18-03-2013, 14:54
Polski kardynał zaskoczył cały Kościół swoim czynem podczas konklawe. Nikt nie spodziewał się decyzji, która wpłynęła na losy papieża. Duchowni z całego świata bali się jednak to podważyć. Jego decyzje wiele razy oburzyły także rodaków.
Kardynał Jan Maurycy Puzyna to jeden z najbardziej kontrowersyjnych duchownych w polskiej historii. W 1903 roku "zawetował" kandydaturę papieską kard. Mariano Rompolii, co wprawiło w zdumienie uczestników konklawe. Ten czyn spotkał się ze zdecydowaną reakcją nowo wybranego papieża, który ustalił nowe reguły elekcji na Piotrowy Tron. Polskiemu duchownemu przyszło się z kolei zmierzyć z ogromną falą krytyki ze strony rodaków.
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/polak-ktory-zablokowal-papieza,1,5436942,wiadomosc.html

Natasza
11-04-2013, 10:56
"To mały krok dla człowieka, ale wielki krok ludzkości" - miał powiedzieć Neil Armstrong, stawiając pierwsze kroki na Księżycu. Czy tak było rzeczywiście? Nie! Lądowanie na Księżycu nakręcił w hollywoodzkim studiu Stanley Kubrick. Zmarły w 1999 roku reżyser zostawił na to dowody w jednym ze swoich najsłynniejszych filmów - "Lśnieniu". Trzeba go tylko uważnie obejrzeć. Taką teorię przedstawia wyświetlany w kinach w Stanach Zjednoczonych dokument "Pokój 237".

"Pokój 237" to wyreżyserowany przez Rodneya Aschera dokument poświęcony "Lśnieniu" Stanleya Kubricka. Mimo że od światowej premiery horroru minęło już grubo ponad 30 lat, film wciąż elektryzuje widzów i pasjonatów, którzy po dziś dzień prześcigają się w jego przeróżnych interpretacjach. Jedna z analiz "Lśnienia" mówi, że Stanley Kubrick zawarł w dziele kilka wskazówek, mających sugerować, że… lądowanie na Księżycu statku Apollo 11 nie miało miejsca. W rzeczywistości miał je nakręcić sam reżyser w filmowym studiu - między innymi o tym opowiada dokument "Pokój 237" Rodneya Aschera.

Dowodów na to, że lądowanie na Księżycu zostało sfingowane jest całe mnóstwo: w jednej ze scen "Lśnienia" Danny, syn głównego bohatera Jacka Torrance'a, pojawia się w swetrze, na którym widnieje statek Apollo 11; wzór na jednym z hotelowych dywanów przywodzi na myśl satelitarne zdjęcie kosmodromu, z którego wystartował Apollo 11; 237 to nie tylko numer hotelowego pokoju, ale również odległość dzieląca Ziemię od Księżyca. Wreszcie: Księżyc w sfingowanym filmie lądowania miało udawać hollywoodzkie studio 237.

Natasza
05-06-2013, 12:12
Przez niemal pół wieku nie było tego miasta na żadnych mapach cywilnych ani wojskowych i choć leżało w głębi zachodniej Polski, to polskie władze nie miały tam nic do powiedzenia – w tym czasie Borne Sulinowo znajdowało się całkowicie we władaniu Armii Czerwonej. Jest to jedno z najmłodszych miast w Polsce, ale jego przeszłość pełna jest wojskowych tajemnic. Co najmniej dwukrotnie był tutaj Adolf Hitler, tutaj też miało istnieć podziemne miasto z ukrytą bronią nuklearną, to stąd w końcu w razie wojny z Zachodem miały wyruszyć armie radzieckie, by podbijać stolice zachodniej Europy.
Czytaj dalej:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,120074,title,Marta-Tychmanowicz-Radziecka-enklawa-w-glebi-Polski,wid,15705873,wiadomosc.html

Natasza
12-06-2013, 21:48
Niezwykła historia ucieczki ORP "Orzeł" z Tallina:
http://konflikty.wp.pl/kat,1020231,page,2,title,Niezwykla-historia-ucieczki-ORP-Orzel-z-Tallina,wid,15708195,wiadomosc.html

Natasza
16-07-2013, 23:34
Dobiega końca śledztwo pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej w sprawie katastrofy lotniczej w Gibraltarze, w której w lipcu 1943 r. zginął gen. Władysław Sikorski, premier rządu RP i Naczelny Wódz.

W 2008 r. prokuratorzy uznali, że są przesłanki do postawienia hipotezy, iż Sikorski zginął w wyniku spisku. Formalnie postępowanie toczy się w sprawie "zbrodni komunistycznej, polegającej na sprowadzeniu niebezpieczeństwa katastrofy w komunikacji powietrznej w dniu 4 lipca 1943 r. w Gibraltarze w celu pozbawienia życia premiera i naczelnego wodza Sił Zbrojnych RP gen. Władysława Sikorskiego, przez co doszło do katastrofy samolotu Liberator (...) należącego do 511. dywizjonu brytyjskich Królewskich Sił Powietrznych".

W listopadzie 2008 r., w ramach śledztwa ekshumowano szczątki gen. Sikorskiego z trumny w katedrze na Wawelu. Badania ustaliły, że generał zginął w wyniku obrażeń wielu narządów, typowych dla ofiar katastrof komunikacyjnych. Wnioski sekcji pozwoliły na kategoryczne odrzucenie innych możliwości mechanizmu śmierci, takich jak: uduszenie; postrzał, rany kłute, cięte itp.
W grudniu 2010 r. ekshumowano także szczątki trzech oficerów, którzy zginęli wraz z gen. Sikorskim. Ustalenia sekcji były podobne.

Prokuratorzy IPN dokonali też kwerendy w archiwach brytyjskich. "Te materiały, które są dostępne, a które mogą mieć znaczenie dla ustalenia stanu faktycznego w sprawie, pozyskaliśmy" - informowała w 2009 r. szefowa pionu śledczego w katowickim IPN Ewa Koj.
W marcu br. IPN ogłosił, że w Wlk. Brytanii i Hiszpanii przesłuchano dwóch świadków. Pierwszy był radiotelegrafistą na okręcie ratunkowym brytyjskiej marynarki wojennej, który uczestniczył w akcji ratunkowej bezpośrednio po katastrofie; drugi jako płetwonurek brał udział w wydobywaniu szczątków samolotu - informował prok. Piotr Dąbrowski, naczelnik pionu śledczego oddziału IPN w Warszawie.
Prokurator zapewnił, że zebrany bardzo bogaty materiał dowodowy, pogłębiony o źródła archiwalne z zagranicy, po uzupełnieniu o zeznania naocznych świadków pozwoli na możliwie najbardziej wszechstronne wyjaśnienie okoliczności katastrofy. "W najbliższych miesiącach powstaną podstawy do wyciagnięcia wniosków końcowych" - oświadczył wtedy Dąbrowski.

Gen. Sikorski zginął w katastrofie brytyjskiego samolotu 4 lipca 1943 r. (ocalał tylko czeski pilot). Przyczyn katastrofy nie wyjaśniono do dziś. Według oficjalnej wersji, przedstawionej w raporcie brytyjskiej komisji badającej wypadek w 1943 r., przyczyną katastrofy było zablokowanie steru wysokości. Niektórzy uważają, że był to zamach. Jako możliwych autorów wskazywano m.in. sowiecki wywiad, Anglików oraz polską opozycję wobec Sikorskiego.

Natasza
20-07-2013, 13:33
A tu wojenna historia niedźwiedzicy Baśki:
http://konflikty.wp.pl/kat,1020231,page,2,title,Biala-niedzwiedzica-Baska-niezwykla-historia-corki-polskiego-regimentu,wid,15827221,wiadomosc.html

Natasza
03-10-2013, 09:44
Kim był tajemniczy ogrodnik generała Franco?
czytaj dalej:
http://niewiarygodne.pl/kat,1031987,title,Wilk-w-owczej-skorze-Kim-byl-tajemniczy-ogrodnik-generala-Franco,wid,16033657,wiadomosc.html?smgajticaid=611 6a9

Natasza
12-12-2013, 17:18
Tylicz i jego mofeta - bulgot kosmicznej wody
http://poznajpolske.onet.pl/malopolskie/tylicz-i-jego-mofeta-bulgot-kosmicznej-wody/7tlly

Natasza
15-02-2014, 13:40
W XVII wieku polskie imperium obejmowało nie tylko Koronę i Litwę, ale także ogromne państwo na Syberii. Założył je awanturnik, szlachcic i uciekinier z carskiej niewoli – Nicefor Jaxa-Czernichowski.
http://facet.interia.pl/obyczaje/historia/news-polskie-imperium-na-dalekim-wschodzie,nId,1090112

Natasza
27-02-2014, 12:16
Zemsta Watergate. O reporterach, którzy obalili prezydenta
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,136729,15486327,Panowie_Woodstein.html#Cuk

Natasza
12-03-2014, 19:19
"Komsomolskaja Prawda" neguje rozstrzelanie przez NKWD polskich jeńców w Kalininie

https://www.facebook.com/historiawppl

Natasza
20-03-2014, 21:44
Operacja "Unthinkable": Jak Churchill chciał walczyć za Polskę
http://facet.interia.pl/obyczaje/historia/news-operacja-unthinkable-jak-churchill-chcial-walczyc-za-polske,nId,1358916?parametr=facet_gora

Natasza
31-03-2014, 13:27
Dziś mija 60 lat od złożenia przez Związek Radziecki sensacyjnej oferty Sojuszowi Północnoatlantyckiemu. 31 marca 1954 roku władze w Moskwie przedstawiły państwom zachodnim wniosek dotyczący ustanowienia nowego systemu bezpieczeństwa w Europie i przyjęcia ZSRR do NATO. Propozycja, która nominalnie dotyczyła umocnienia pokoju, w istocie groziła rozbiciem spójności Sojuszu, który od czasu utworzenia w 1949 roku był jedyną realną przeciwwagą dla obozu państw komunistycznych.

Moskwa w piśmie tym uzależniała swoje przystąpienie do NATO od wyrzeczenia się przez Sojusz jego "agresywnego charakteru". W dokumencie napisano m. in., że NATO powinno być otwarte także dla innych państw europejskich, a system "kolektywnego bezpieczeństwa", także z udziałem Stanów Zjednoczonych, miałby służyć "umacnianiu pokoju" na Starym Kontynencie. Przystąpienie ZSRR do NATO, de facto, oznaczałoby jednak osłabienie systemu bezpieczeństwa państw Zachodu, a silna pozycja Sowietów w państwach satelickich w Europie Środkowo-Wschodniej, stwarzałaby wielkie zagrożenie dla przyszłości państw członkowskich Sojuszu.

Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja, oficjalnie, odrzuciły ofertę Moskwy 7 maja 1954 roku, podkreślając, że obecność ZSRR w Sojuszu byłaby "niekompatybilna" z jego demokratycznym i obronnym charakterem. Państwa zachodnie w oficjalnym komunikacie przypomniały, że podejmują wysiłki na rzecz międzynarodowego rozbrojenia, oceniając jednocześnie, że sowiecka propozycja przyczyni się jedynie do pogłębienia podziału w Europie w obliczu trwającego "poczucia niepewności". Propozycję Mołotowa, dotycząca powiązania nowego systemu bezpieczeństwa z systemem ONZ, oceniono nie tylko jako "bezużyteczną", ale także jako "niebezpieczną", ponieważ mogłaby ona "doprowadzić do zniszczenia autorytetu Narodów Zjednoczonych".

Natasza
24-06-2014, 20:05
Windsor – król Polski


Był seksoholikiem, narkomanem i zwolennikiem ugody z Hitlerem. Chciał zostać królem Polski, ale zginął w 1942 r. w tajemniczej katastrofie lotniczej.
http://historia.newsweek.pl/windsor-krol-polski-newsweek-pl,artykuly,285369,1.html

Natasza
24-05-2015, 13:36
Rosja – Japonia: 70 lat wojny

Tokio liczy, że jeszcze w tym roku podpisze traktat pokojowy z Moskwą, zakończy stan wojny i odzyska Wyspy Kurylskie.
http://www4.rp.pl/artykul/1202742-Rosja---Japonia---70-lat-wojny.html

Natasza
02-06-2015, 11:41
Podróż morska Prezydenta Rzplitej do Estonji

Relacje polsko-estońskie w okresie międzywojennym układały się znakomicie. Przedstawiciele obu krajów regularnie wizytowali się wzajemnie. Jedna z ważniejszych wizyt, bo Prezydenta Mościckiego, opisana została 23 sierpnia 1930 roku w nr. 34 Tygodnika Ilustrowanego.


http://www.eesti.pl/podroz-morska-prezydenta-rzplitej-do-estonji-12885.html

Natasza
31-07-2015, 23:18
Czy skarb Inków mógł być ukryty w rejonie zamku w Niedzicy? Dokumenty i relacje wskazują na to, że w XVIII wieku przywieźli go do Małopolski potomkowie ostatniego przywódcy inkaskiego powstania - Tupaca Amaru. "W 1946 roku spod progu zamku wykopano tubę z pismem węzełkowym, na który były trzy blaszki z nazwami: Titicaca, Vigo i Dunajec" - przypomina Irena Szydlak-Sobala, przewodnik z Niedzicy.

Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/raport-wakacje-2015-fakty/tajemnica/news-skarb-inkow-jest-w-polsce-tajemnicza-historia-z-niedzicy,nId,1852799#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

Natasza
04-02-2016, 17:01
Jedno z najsłynniejszych porwań w historii Stanów Zjednoczonych
http://kobieta.wp.pl/kat,65524,title,Patricia-Hearst-terrorystka-czy-ofiara-syndromu-sztokholmskiego,wid,18143112,wiadomosc.html

Natasza
13-08-2016, 11:45
Constance Markiewicz - irlandzka Emilia Plater

• Constance Markiewicz była malarką, która zaangażowała się w walkę na rzecz niepodległości Irlandii
• Wzięła udział w krwawo stłumionym powstaniu wielkanocnym
• Po uzyskaniu przez Irlandię suwerenności w 1921 r. została ministrem pracy i polityki socjalnej
http://historia.wp.pl/title,Constance-Markiewicz-irlandzka-Emilia-Plater,wid,18464556,wiadomosc.html