PDA

Zobacz pełną wersję : Jak nam Czarnohorski Szczeznyk mieszał szyki



zdzicho alboom II
05-02-2011, 12:12
Od 2005 r. jeździliśmy z córką do naszej ukochanej Bułgarii, ale w zeszłym tzn. 2010 r. tak się złożyło, że Małgosia zrobiła doktorat, wyjechała do Stanów i zaczęła szukać pracy. W rezultacie nie mieliśmy potrzebnych na Bułgarię 2 tygodni, a tylko jeden. Wybraliśmy więc góry zastępcze, bliższe i niższe.
Przez cały rok miałem nadzieję, że uda nam się jednak pojechać w Riłę i Pirin i miałem już zaplanowaną wspaniałą wyprawę.
A wyprawę w Czarnohorę zaplanowałem na chybcika, nie znając w ogóle tych gór, nie mając dobrej mapy, a mając tylko podręcznik „Góry Ukrainy z plecakiem Czarnohora” autorstwa Karoliny Kwiecień wydawnictwa Bezdroża, doskonały zresztą, ale byłem nieprzyzwyczajony do takiego stylu pisania.
Szczeznyk miał pole do popisu.

zdzicho alboom II
05-02-2011, 18:08
O Szczeznyku opowiedziała nam Karolina – autorka podręcznika, gdy ją przypadkowo spotkaliśmy.
Szczeznyk to diabeł huculski, który nie tylko kusi, dokucza, ale też pomaga. Trzyma się go w domu, albo jak ktoś akurat nie ma domu, to w plecaku, karmi kuleszą z mlekiem. Zazwyczaj staje się czyjąś własnością z wyboru właściciela, ale można go też dostać w spadku albo niechcący kupić na bazarze. Do nas Szczeznyk przyczepił się chyba jeszcze w Warszawie, wiedząc, że jedziemy w Czarnohorę, tylko my jeszcze nie wiedzieliśmy, że to On. A na miejscu przekazała nam go nam osobiście mała diablica, na oko 8-letnia, za to że poprosiłem ją o pozwolenie na pogłaskanie jej psa. Zlał nas silnymi deszczami i postraszył piorunami i grzmotami jakich nie słyszeliśmy w Bułgarii przez 5 lat. Może dla zabawy, ale może też z troski, żebyśmy nie pchali się tam, gdzie nie trzeba i zawracali do domu póki na to czas.
Rezultatem działań Szczeznyka było, że nie weszliśmy na żadną z wielu zaplanowanych gór.
Ale i tak było pięknie. Poznaliśmy mentalność Ukraińców i ich gościnność. Wiemy już, jak poruszać się w Czarnohorze.
Ale zacznijmy od początku.

zdzicho alboom II
06-02-2011, 10:18
Czekamy w Warszawie na autobus, liczymy na to, że będzie wypasiony.
A Szczeznyk już nas obserwuje, bo widzi ,że mamy górskie buty i kijki, domyśla się, że jedziemy w jego strony.
Autobus przyjeżdża w ostatniej chwili. Rozczarowanie nasze jest wielkie, bo autobus jest najgorszy z przejeżdżających wokół.
Tak wygląda w środku.

http://ouh.home.pl/img/P1070545.JPG

http://ouh.home.pl/img/P1070543.JPG

Autobus jakoś tak jedzie, jakby dziury były w jezdni. Po 30 min. dojeżdżamy do PKS Stadion. Przy zjeździe z krawężnika dzieje się coś dziwnego. W pierwszej chwili myślę, że na drodze jest jakaś przeszkoda, którą trzeba ominąć, bo autobus jedzie raz do tyłu raz do przodu. Ale okazuje się, że sprawa jest poważniejsza. Nawaliła poduszka powietrzna wzmacniająca resor starego typu. Jeden z kierowców dzwoni do firmy o zalecenia co zrobić z tym fantem. Odpowiedź jest, że drugiego autobusu nie będzie, i że albo naprawią ten, albo zwracają pieniądze i jazda jutro. W autobusie jest prawie komplet. Kierowcy, którzy już wiele lat jeździli na Jelczach, decydują, że naprawią. Odkręcają koło drągiem metalowym mozolnie, bo dawno nie było odkręcane. Jeden wchodzi pod autobus i nakłada poduszkę, która po prostu spadła.

http://ouh.home.pl/img/P1070549.JPG

Przykręcają ponownie kolo. Naprawa trwa 1,5 godz.
Obserwujemy w tym czasie działalność największego bazaru Europy w jego ostatnich dniach przed likwidacją.

http://ouh.home.pl/img/P1070548.JPG

Próba generalna. Początkowo konsternacja, chyba poduszka znowu spadła. Ale nie, napompowuje się pomału, nie będzie duża, bo nie jest oryginalna. Autobus jest zatem gotowy do drogi. Ale nie jedziemy jeszcze, bo jedna z pasażerek odkryła właśnie, że na PKS Stadion sprzedano jej bilet na jutro. Biegnie to odkręcić. Odkręcenie biletu jest znacznie prostsze niż odkręcenie kół i zajmuje tylko 15 min. Nam te wszystkie opóźnienia są na rękę, bo mamy nadzieję, że zamiast być w Iwanofrankowsku w nocy, będziemy nad ranem.

zdzicho alboom II
06-02-2011, 10:25
Autobus wreszcie rusza i jedzie szybko prosto do Lublina bez zatrzymywania się. W Lublinie jest tylko 45 min. spóźnienia. Ludzie dobijają, jest full. Około 22-giej jesteśmy na granicy w Hrebenne.

http://ouh.home.pl/img/P1070551.JPG

Mamy szczęście, nie trzepią bagaży, ale mimo to przejazd przez granicę trwa 2 godziny. Polakom dają deklaracje do wypełnienia. Trzeba wpisać dokąd jedziemy i po co. Pograniczniczka nie rozumie, gdzie właściwie będziemy mieszkać, bo wyjaśnienie że w Karpatach jej nie przekonuje, wpisujemy zatem Bystrec.
Szczeznyk wpakował się do naszego autobusu.

zdzicho alboom II
06-02-2011, 12:23
O 4-tej, po przesunięciu zegarków o godzinę do przodu, jesteśmy w Stanisławowie, po ukraińsku w Iwanofrankiwsku. Szczeznyk nie próżnował, nadrobiliśmy i jest już tylko pół godziny spóźnienia. Lądujemy przy dworcu kolejowym.

http://ouh.home.pl/img/P1070559.JPG

Jest już jasno. Wybieramy opcję zwiedzania Stanisławowa o świcie, po trzech godzinach snu.

Dworzec autobusowy jest obok - nowy i wypasiony. Robimy zdjęcie rozpiski do Werchowiny, bo w tamtym kierunku chcemy się udać.

http://ouh.home.pl/img/P1070561.JPG

Dowiadujemy się, że od 8-mej będzie czynna kasa z biletami do Warszawy i ruszamy w miasto. Od pierwszego wejrzenia czujemy się w nim bardzo dobrze (nie tak jak w Sofii). Niedaleko fontanny mówimy dzień dobry w całodobowym barze, budząc obsługę i zamawiamy dwie kawy rozpuszczalne, bo innych nie ma, trochę stawiają nas na nogi.

http://ouh.home.pl/img/P1070574.JPG

http://ouh.home.pl/img/P1070575.JPG

Zaglądamy tu i tam, między innymi do przedwojennego hotelu Dnister, pozwalają nam tu skorzystać z łazienki i Małgosi udaje się trochę odespać na ławie w holu.
Około 9-tej jesteśmy z powrotem na dworcu autobusowym. Kupujemy bilety do Warszawy na poniedziałek wieczorem za tydzień.

zdzicho alboom II
06-02-2011, 12:30
To naprawdę urokliwe miasto, warte odwiedzenia. Jest tu wiele skwerów, zakątków, parków, miejsc, gdzie można usiąść i odpocząć, poobserwować toczące się życie. Przepiękna architektura, rzeźby, gzymsy, balustrady.

http://img214.imageshack.us/img214/5870/p1080030f.jpg

http://img804.imageshack.us/img804/1901/p1080038.jpg

http://img41.imageshack.us/img41/8297/p1080046m.jpg

http://img99.imageshack.us/img99/653/p1080048.jpg

zdzicho alboom II
06-02-2011, 12:35
Warszawa została zniszczona w czasie Powstania Warszawskiego i takich domów jest bardzo mało, a tutaj prawie wszystkie.

http://img29.imageshack.us/img29/9092/p1080050.jpg

http://img295.imageshack.us/img295/259/p1080051.jpg

http://img8.imageshack.us/img8/9762/p1080054j.jpg

http://img21.imageshack.us/img21/4042/p1080055x.jpg

zdzicho alboom II
06-02-2011, 12:39
Choć gastronomia nie jest tu jeszcze tak nastawiona na zagranicznych turystów, to w ostatnich latach otwarto tu kilka pirożkarni, które mają być symbolem ukraińskiej kuchni. Pierogi są oczywiście pyszne. Do tego kwas chlebowy i mamy smak lokalny w pełnej wersji.

http://img233.imageshack.us/img233/1640/p1080089.jpg

http://img801.imageshack.us/img801/8453/p1080079.jpg

http://img233.imageshack.us/img233/9485/p1080029c.jpg

zdzicho alboom II
06-02-2011, 12:51
Do Stanisławowa dotarliśmy też w drodze powrotnej, bo Szczeznyk sprowadził nam powódź w górach.
To bardzo urokliwe miejsce, spokojne, gdzie ukraiński nacjonalizm ma dużo bardziej pogodne oblicze, otwarte na inność, gościnne, wielkomiejskie. Meldujemy się w poznanym już trochę hotelu „Dnister”, pokój 2 osobowy z łazienką w korytarzu kosztuje 140 hrywien. Zjadamy obiad w kawiarni na dole – „czamachy”, czyli gęstą pożywną zupę z kartoflami, cielęciną, fasolą i startym czosnkiem podgrzewaną w glinianych garnuszkach.
Reklama tego dania jest na oknie hotelu na zdjęciu w poprzednim poście. Przechadzamy się po mieście. Na placu, przy którym stoi pomnik Mickiewicza mężczyźni tradycyjnie spędzają czas na grze w szachy. Obserwujemy jedną z rozgrywek. Jako obcy wzbudzamy zainteresowanie, więc miejscowi zagadują skąd jesteśmy. Z Polszy. „Kiedy chcieli stawiać pomnik Stepanowi Banderze nie było miejsca dla niego. Ja mówię zdjąć Mickiewicza, po co on tam tutaj, niech go Poliaki sobie zabiorą, a tu niech stanie Bandera. No powiedzcie czy to nie absurd?” - „Taka historia” - odpowiadamy najbardziej neutralnie i nic nieznacząco, jak potrafimy. - „Historia historią, ale prawda jest ważniejsza od historii!” - zauważa nasz rozmówca.

http://img812.imageshack.us/img812/7500/p1080040p.jpg

http://img842.imageshack.us/img842/9454/p1080041d.jpg

http://img151.imageshack.us/img151/3880/p1080042.jpg

http://img697.imageshack.us/img697/5017/p1080044j.jpg

zdzicho alboom II
06-02-2011, 16:45
Kupujemy też w kasie na dworu autobusowym bilety do Jaremcza na 10:00 za 12 hr./os, bo chcemy zobaczyć ten sławny kurort. Jesteśmy w nim o 11:30. Tu mamy dwie godziny na zwiedzanie i poświęcamy je na Muzeum Czynu Wyzwoleńczego,

http://ouh.home.pl/img/P1070597.JPG

przemianowane dla niepoznaki na Muzeum Etnografii i Ekologii Kraju Karpackiego,
bo to miejsce z historycznych względów kojarzy nam się jak tylko można najgorzej.

http://ouh.home.pl/img/P1070602.JPG

http://ouh.home.pl/img/P1070604.JPG

zdzicho alboom II
06-02-2011, 16:47
Szybko przesiadamy się do busu jadącego do Werchowiny i za 12 hr./os. po 1,5 godz. jesteśmy w Ilci – pierwszym celu naszej podróży.
Kierowca wysadza nas 1 km za Ilci na skrzyżowaniu.

http://ouh.home.pl/img/P1070610.JPG

Tu razem z nami wysiada Sławek z Gdańska z dwoma kolegami z Podlasia – stali bywalcy tych stron. Mieliśmy zamiar iść dalej pieszo i łapać okazję, ale odwodzą nas od tego pomysłu, mówiąc, że na okazję to lepiej nie liczyć, bo asfaltu jest tylko kawałek, a dalej droga bita i kamienista, a ponadto za 20 minut ma być bus z Werchowiny prosto do Dzembroni. A na skrzyżowaniu jest sklep z piwem. Lwowskie nie bardzo zimne, ale bardzo nam smakuje, bo jest pierwsze na ukraińskiej ziemi i pijemy je w przyjemnych okolicznościach. Siadamy na schodkach, otwieramy kolejne butelki.
Mija 20 minut, mija i pół godziny, godzina i dwie. Busik się nie pojawia, ale czas w miłym towarzystwie upływa bardzo szybko. Czekamy, słuchając opowieści Sławka o sławnym Andrzeju, z którym 1 czerwca uczestniczyli w poświęceniu w Bystrecu pamiątkowej tablicy i huculskiego dębowego krzyża ustawionych staraniem Towarzystwa Karpackiego w miejscu, gdzie w latach 1926-1940 stał dom Stanisława Vincenza (1888-1971) autora tetralogii „Na wysokiej połoninie”. Sławek mówi, że jestem niemalże identyczny z Andrzejem i nawet w podobnych okolicznościach zacytowałem ten sam fragment z „Hebanu” R. Kapuścińskiego – musi nas poznać.
Podjeżdża jakiś busik prywatny i jego kierowca powiada, że bus się zepsuł i nie przyjedzie dzisiaj. Prawdopodobnie jest to naganiacz pani Paraski, bo mówi, że może nas zawieźć prosto do niej za 20 hr./os. Drogo bo drogo, ale się godzimy i jedziemy wzdłuż pięknego i wartkiego Czarnego Czeremoszu, który szumi bardziej niż piwo w naszych głowach.
Sławek z kolegami wysiadają za krzyżówką na Bystrec.

zdzicho alboom II
06-02-2011, 16:51
My jedziemy dalej i wysiadamy przed domem Pani Paraski.

http://ouh.home.pl/img/P1070637.JPG

Witamy się, jesteśmy już zapowiedziani. Bierzemy 2 noclegi po 50 hr./osobodobę.

http://ouh.home.pl/img/P1070623.JPG

Rozpadało się, bo Szczeznyk już jest w swoim żywiole.
Gotujemy na prymusie wodę na zupki.

http://ouh.home.pl/img/P1070641.JPG

Próbuję się zaprzyjaźnić z psem Budułajem, ale Budułaj jest raczej obojętny na moje uczucia.

http://ouh.home.pl/img/P1070644.JPG

O 20-tej padamy ze zmęczenia. Przesypiamy 10 godzin. W nocy Małgosia budzi się na krótko co parę godzin, rozkoszując się powietrzem.

zdzicho alboom II
06-02-2011, 16:58
Ze wspomnień Małgosi.
Otwieram oczy o 6:40. Boże jak cudownie. Tata był już na zewnątrz, wita mnie słowami, że ma dwie wiadomości - dobrą i złą, którą chcę najpierw. Dobra – mój mąż wysłał doktorat, zła - jest kiepska pogoda. Nasz plan na dzisiaj: ponad 7 godzin i w dużej mierze po grani, bierze w łeb. Wyczołguję się powoli ze śpiwora. Nie spieszymy się z gotowaniem wody na prymusie, śniadaniem i kawą.

http://ouh.home.pl/img/P1070642.JPG

http://ouh.home.pl/img/P1070625.JPG

Po śniadaniu wracam do pokoju przepakować rzeczy. Tata mówi, że ma wiadomość, ale nie wie jak ją zakwalifikować. Mówię, że może jako neutralną. Mówi że nie, właśnie nie neutralną, bo chodzi o pogodę – w górach pojawiły się przejaśnienia. No tak, jest już za późno, bo jest 10-ta, żeby ruszać tam, gdzie planowaliśmy tzn. na Popa Iwana. Na szczycie/grani powinniśmy być nie później niż o 14-tej, bo potem zaczynają się burze, taka uroda tych gór, a tymczasem jest dobra pogoda.
Zbieramy się, idziemy w górę z zamiarem iść tyle ile się da i wrócić tą samą drogą. Idziemy wg opisu w przewodniku w prawo, ale jako że z autorką mamy do czynienia po raz pierwszy, mamy trudności z odgadnięciem jej intencji i zrozumieniem opisu szlaku. Wspinamy się pół godziny, ale opis przestaje pasować do drogi, nie widzimy rozwidlenia, na którym trzeba skręcić w prawo. Wracamy z napotkaną grupą Polaków do wsi. Tam razem czytamy opis, wygląda na to, że jednak szliśmy dobrze – czy aby? Znowu decydujemy się wracać. Ponownie wczytujemy się w słowa, wracamy jeszcze raz, pytamy Pani Paraski którędy na Pip Iwan – upewnia nas, że w przeciwną stronę. Rzeczywiście, odnajdujemy szlak na garażu.

http://img715.imageshack.us/img715/9072/p1070668.jpg

Autorka posługuje się ładną, bogatą polszczyzną, precyzyjnie dobiera słowa i konstruuje zdania. Teraz dopiero widzę, że opis jest jasny. To dla nas zupełnie nowe góry, nie wiemy jeszcze jak traktować odległości i nie potrafimy wyłowić z tego ogromu wiadomości informacji najistotniejszej: „...zaś nasz szlak wchodzi na podwórko gospodarstwa (na garażu czerwony znak...”, wydaje nam się bowiem, że to jest gdzieś daleko, a to jest tam gdzie stoimy, przy sklepie. Wyrusza z nami jeszcze trójka Ukraińców. Jest tabliczka, że jesteśmy na dobrej drodze.

http://img822.imageshack.us/img822/3350/p1070670.jpg

zdzicho alboom II
06-02-2011, 17:00
Jest straszny upał, ale dobrze nam się idzie.

http://img251.imageshack.us/img251/2311/p1070671.jpg

http://img5.imageshack.us/img5/8558/p1070673m.jpg

http://img830.imageshack.us/img830/5003/p1070675.jpg

http://img148.imageshack.us/img148/761/p1070683p.jpg

zdzicho alboom II
06-02-2011, 17:03
.

http://img299.imageshack.us/img299/7559/p1070693.jpg


http://img32.imageshack.us/img32/5926/p1070722v.jpg

Dochodzimy do wodospadu i ok. 15-tej zaczyna padać i grzmieć.

http://img205.imageshack.us/img205/8375/p1070701s.jpg

A droga dalej pod górę.

http://img227.imageshack.us/img227/796/p1070695.jpg

Cóż robić – odwrót. Szczeznyk działa, chociaż my jeszcze nie wiemy że to on.

zdzicho alboom II
06-02-2011, 17:08
W Dzembroni znowu trafiamy na sklep.

http://img138.imageshack.us/img138/8586/p1070733i.jpg

http://img31.imageshack.us/img31/6753/p1070734n.jpg

http://img191.imageshack.us/img191/1421/p1070735b.jpg

Przed sklepem siedzi przy piwie grupa Polaków z dwoma psami, wyglądająca na starych bywalców, więc tata pyta, które piwo jest najlepsze. Przy drugim tata mówi, że my chodzimy wg podręcznika p. Kwiecień, i że tam są ceny wprowadzające w błąd - kwatery są nie po 3 $ tylko po 50 hr. A na to słyszymy – To jest właśnie p. Kwiecień. Z radości spotkania wypijamy jeszcze po piwie.
Największym ekspertem od piwa okazała się ta pani, która się tak ślicznie śmieje. Widać Ją zresztą za mną w sklepie, jak mi doradza.
Według niej najlepsze jest Czernigiwskie Biła Nicz (Biała Noc) niefiltrowane ciemne piwo 4,8%.
Rzeczywiście wyśmienite!

http://img193.imageshack.us/img193/5541/p1070736p.jpg

Karolina mówi, że tak, że ten podręcznik pisany był kilka lat temu i to się zmieniło. Autorka raczy nas opowieściami o Vincenzie i o Szczeznyku. Zaprasza do swojej chaty na nocleg.

zdzicho alboom II
06-02-2011, 17:11
Kiedy wieczorem p. Paraska – sympatyczna, wyluzowana kobiecina, niczym 40-latka pozorująca staruszkę, przyrządza nam na kolację pierogi z białym serem, pietruszką i szczypiorkiem polane obficie śmietaną (jej kuchnia słynie w okolicy) – danie powala nas z nóg.

http://img827.imageshack.us/img827/1839/p1070737a.jpg

http://img20.imageshack.us/img20/727/p1070738j.jpg

http://img405.imageshack.us/img405/7784/p1070741l.jpg

http://img811.imageshack.us/img811/3756/p1070742v.jpg

Nagle na kubeczkach smakowych czuję Czarnohorę: ciemnozielone trawy porastające wzgórza, lasy bukowe i iglaste, wilgotne, ciepłe, a jednocześnie rześkie powietrze, słońce i pył szorujące policzki, błękitne niebo, mgłę, błoto pod nogami, zapach mokrego siana, gotowanej na tlącym się ogniu serwatki, chabrów, krzaków jagodowych ….

zdzicho alboom II
06-02-2011, 17:18
Dziś podobno 37 stopni, pot się z nas leje od razu z rana. Wychodzimy rano, okazało się że zapleśniały nam trochę bidony na wodę nieużywane przez rok, postanowiliśmy na razie z nich nie korzystać, dopóki się nie namoczą i kupić wodę. Ale dwa sklepy dostępne w okolicy są zamknięte. Na tym nam się trochę rano zeszło, więc na drodze stajemy dopiero przed 11-tą. Ale droga dzisiejsza nie jest taka długa, więc powinniśmy spokojnie zdążyć przez wieczorem. Ruszamy.

http://img689.imageshack.us/img689/3778/p1070756c.jpg

http://img691.imageshack.us/img691/1346/p1070757v.jpg

http://img409.imageshack.us/img409/5665/p1070761.jpg

http://img821.imageshack.us/img821/2800/p1070762u.jpg

zdzicho alboom II
06-02-2011, 17:21
Wspinamy się z pełnymi plecakami, bo dziś zmieniamy miejsce noclegu na nocleg „U Edika”.

http://img835.imageshack.us/img835/2231/p1070763u.jpg

http://img824.imageshack.us/img824/1488/p1070766.jpg

http://img411.imageshack.us/img411/5949/p1070767x.jpg

http://img338.imageshack.us/img338/3489/p1070775mq.jpg

zdzicho alboom II
06-02-2011, 17:25
Idziemy po łąkach i polanach.

http://img547.imageshack.us/img547/8436/p1070781.jpg

http://img651.imageshack.us/img651/8363/p1070783.jpg

http://img844.imageshack.us/img844/3999/p1070784e.jpg


Dochodzimy do zagrody, z mapy wynika że to schronisko „U Kuby”, spotykają się tu szlaki czarny i żółty. Nie ma nikogo, jest bardzo gorąco, potrzebujemy odpoczynku, leje się z nas pot strumieniami. Rozkładamy się w wysokiej trawie w cieniu jednej z chatek w zagrodzie. Jemy drugie śniadanie, pijemy wodę.

http://img101.imageshack.us/img101/1792/p1070789.jpg

zdzicho alboom II
06-02-2011, 17:29
Ruszamy dalej, nie zauważamy (czy to z powodu upału czy niewyraźnego oznakowania, a najpewniej jest to robota Szczeznyka) jak żółty szlak, którym powinniśmy iść odbiega na lewo i idziemy najbardziej wyraźną trasą, oznakowaną na czarno.

http://img195.imageshack.us/img195/8970/p1070790.jpg

http://img833.imageshack.us/img833/5764/p1070795.jpg

http://img215.imageshack.us/img215/1538/p1070798.jpg

http://img831.imageshack.us/img831/2471/p1070803.jpg

zdzicho alboom II
06-02-2011, 17:32
Długo nie pojawia się żółty, więc się zastanawiamy czy idziemy dobrze. Powinniśmy wówczas spojrzeć na mapkę z której teraz, po czasie, widzimy że jednak powinniśmy dążyć do odnalezienia szlaku żółtego, a nie brnąć czarnym. Spotkani na drodze dwaj sympatyczni panowie ze Lwowa i Stanisławowa mówią nam, że zaraz w lewo będzie odbijać droga w kierunku Bystreca. Obchodzimy wzgórze, wbijamy się w bukowo-świerkowy las, stromo trawersujemy w dół.

http://img411.imageshack.us/img411/6091/p1070804.jpg

http://img801.imageshack.us/img801/5590/p1070805.jpg

zdzicho alboom II
06-02-2011, 17:34
I dochodzimy, tylko że w inne miejsce, tam gdzie Bystrec wpada do Czarnego Czeremoszu, czyli na krzyżówkę na Bystrec, ok. 45 minut drogi od miejsca, do którego planowaliśmy dojść.

http://img153.imageshack.us/img153/8030/p1080012j.jpg

http://img3.imageshack.us/img3/1492/p1070808k.jpg

http://img138.imageshack.us/img138/2992/p1070807.jpg

zdzicho alboom II
07-02-2011, 12:18
Idziemy zatem szeroką drogą wzdłuż Bystreca i dochodzimy do wsi.

http://img829.imageshack.us/img829/3060/p1070809.jpg

http://img835.imageshack.us/img835/6342/p1070811.jpg

zdzicho alboom II
07-02-2011, 12:19
http://img191.imageshack.us/img191/2291/p1070812.jpg

http://img101.imageshack.us/img101/4425/p1070814d.jpg

http://img42.imageshack.us/img42/4558/p1070815x.jpg

zdzicho alboom II
07-02-2011, 12:25
Zaczepiamy jednorękiego mężczyznę i pytamy gdzie jest centrum i sklep. Mówi, że dalej w górę i idzie z nami w tym kierunku. Za wzgórzami już coraz mocniej grzmi, chmury przesuwają się w naszym kierunku. Kiedy po kilku minutach zaczynają nas dopadać pierwsze krople pytam, czy sklep jeszcze daleko, a on odpowiada po stoicku: „do sklepu”. Idziemy. Za rzeką po lewej grają w piłkę, jednoręki kieruje swą uwagę ku grającym i jak gdyby nigdy nic opuszcza nas i idzie obserwować mecz. Idziemy w coraz silniejszym deszczu przed siebie, na podwórku jednego z domów zagadujemy chłopaka czy do sklepu daleko, a także czy mają wolne pokoje – przy takiej pogodzie już dalej dziś nie pójdziemy, choć planowaliśmy jeszcze 1.45 g w górę do schroniska „U Edika”.
Mają pokoje, tylko proszą, żeby poczekać na zewnątrz w altance, żeby mogli wszystko przygotować. Inne poczucie czasu.

http://img191.imageshack.us/img191/84/p1070825v.jpg

zdzicho alboom II
07-02-2011, 12:27
W tym domu kultywuje się huculskie tradycje.

http://img80.imageshack.us/img80/3295/p1070832.jpg
Tego kożucha mąż gospodyni używa, gdy chodzi po kolędzie i chyba jest domowej roboty, odziedziczony w spadku po dziadku.

Gospodyni - pani Ania uraczyła nas ciekawymi opowieściami i pokazem zdjęć o Hucułach i Vincenzie.

http://img27.imageshack.us/img27/6309/p1070833h.jpg

http://img6.imageshack.us/img6/5391/p1070834.jpg

http://img838.imageshack.us/img838/2818/p1070835i.jpg

zdzicho alboom II
07-02-2011, 12:31
Mieszkańcy Bystreca chcieli upamiętnić Vincenza, który mieszkał niedaleko stąd na wzgórzach, ale władzom lokalnym nie podobało się, że upamiętniają Polaka - polskiego pana.

http://img194.imageshack.us/img194/8365/p1070836z.jpg

http://img819.imageshack.us/img819/7641/p1070837l.jpg

http://img692.imageshack.us/img692/9813/p1070838.jpg

http://img94.imageshack.us/img94/1301/p1070839q.jpg

zdzicho alboom II
07-02-2011, 13:12
Wychowywany przez huculską niańkę Vincenz mówił o sobie, że co prawda z pochodzenia jest Polakiem, ale duchem jest Hucułem.

http://img15.imageshack.us/img15/3715/p1070840.jpg

http://img29.imageshack.us/img29/4636/p1070841.jpg

http://img19.imageshack.us/img19/3159/p1070845p.jpg

http://img838.imageshack.us/img838/8642/p1070846.jpg

zdzicho alboom II
07-02-2011, 13:15
Z rana wyruszamy w drogę. Wpierw przez wieś, z czasem odbijamy szlakiem żółtym w lewo, kierując się dość stromo na wzgórze.

http://img810.imageshack.us/img810/2734/p1070848.jpg
To jest magazyn czyli sklep nieopodal pani Ani.

http://img59.imageshack.us/img59/4248/p1070849b.jpg

http://img192.imageshack.us/img192/5387/p1070850.jpg

http://img835.imageshack.us/img835/3065/p1070851v.jpg

zdzicho alboom II
07-02-2011, 13:23
http://img818.imageshack.us/img818/9956/p1070852.jpg

http://img59.imageshack.us/img59/3292/p1070855b.jpg

http://img138.imageshack.us/img138/4633/p1070862d.jpg

Po intensywnej wspinaczce czujemy, że zapasy energii ze śniadania już się wyczerpały, mimo że upłynęło dopiero około 2 godz. Robimy przerwę na drugie śniadanie. Na leśnej drodze na pieńku kroimy chleb i robimy kanapki z pasztetem. Uzupełniamy płyny. W jednej butli mamy pastylkę z witaminą C, w drugiej taurynę.

http://img440.imageshack.us/img440/526/p1070858r.jpg

zdzicho alboom II
07-02-2011, 13:25
Ruszamy w dalszą drogę, przez las, idziemy wciąż w chmurach, jest jeszcze dosyć wcześnie.
Wynurzamy się z lasu, idziemy skrajem zbocza.

http://img818.imageshack.us/img818/3386/p1070865.jpg

http://img815.imageshack.us/img815/8176/p1070868.jpg

http://img839.imageshack.us/img839/2756/p1070866.jpg

http://img440.imageshack.us/img440/917/p1070870.jpg

zdzicho alboom II
07-02-2011, 13:31
Nagle z mgły wynurza się jakieś dziecko i wita nas "Dobryj deń", donośnym, pewnym siebie głosem. Podchodzi bliżej - dziewczynka. To właśnie Szczeznyk, który wcielił się w otwartą i sympatyczną postać. Ale my poznaliśmy go od razu. Mówi, że jest na grzybach i wskazuje na dwie pękate torby plastikowe i szybko pyta: Pokazać? Jasne, że tak, jak można odmówić Szczeznykowi! Pytamy ją też o drogę, w zasadzie tylko, aby się upewnić. Ale ona mówi, że idziemy w kierunku Kuby, a do Edika jest w przeciwną stronę. Trudno jest z pełnym zaufaniem traktować słowa Szczeznyka, bo nigdy nie wiadomo, czy sobie z nas nie żartuje (choć zawsze należy zakładać dobre intencje!) Idziemy dalej przed siebie, zwłaszcza że przed nami stopniowo odsłaniają się przepiękne widoki i nie potrafimy z nich zrezygnować. Chwilę później Szczeznyk znowu nas dopada, znowu zjawiając się znikąd jakby z lasu. Przyszedł, żeby podzielić się grzybami.

http://img547.imageshack.us/img547/4756/p1070878.jpg

Przwdziwek od Szzeznyka jest przyczepiony do plecaka.

zdzicho alboom II
07-02-2011, 13:33
Wspinamy się tak daleko jak prowadzi nas droga, aż w końcu dochodzimy na trawiastą wielką polanę na wzgórzu, gdzie droga się urywa. Zrzucamy plecaki, odpoczywamy. Dotarliśmy w przepiękne miejsce, choć najwidoczniej obraliśmy złą drogę.
Rozkoszujemy się widokiem podnoszącej się mgły, odsłaniającej porośnięte trawami i lasem wzgórza, poprzecinane huculskimi płotami, gdzieniegdzie kolorowe huculskie chatki.

http://img41.imageshack.us/img41/7708/p1070872n.jpg

http://img838.imageshack.us/img838/5969/p1070874.jpg

http://img190.imageshack.us/img190/9569/p1070875.jpg

http://img413.imageshack.us/img413/2766/p1070876c.jpg

zdzicho alboom II
07-02-2011, 13:38
Wczytujemy się w przewodnik.
Okazało się, że niepotrzebnie od wsi skręciliśmy na żółty szlak mostkiem przez rzekę.
W przewodniku jest napisane wyraźnie "Za górką żółty szlak odbija na lewo i biegnie do wsi Dzembronia, a my podążamy wciąż prosto". Po raz drugi popełniłem te same dwa błędy: przeoczyłem ważne zdanie w natłoku informacji i myślałem, że ten żółty szlak będzie gdzieś daleko, a on był zaraz za wyjściem z domu.


http://img684.imageshack.us/img684/8571/p1070879k.jpg

http://img23.imageshack.us/img23/5638/p1070888.jpg

http://img63.imageshack.us/img63/6003/p1070896l.jpg

http://img101.imageshack.us/img101/1600/p1070897v.jpg

zdzicho alboom II
07-02-2011, 13:52
Wracamy, po 1.5 g. jesteśmy na głównej drodze.


http://img59.imageshack.us/img59/7729/p1070901g.jpg

http://img9.imageshack.us/img9/8596/p1070906m.jpg

http://img46.imageshack.us/img46/9852/p1070909e.jpg

http://img28.imageshack.us/img28/4613/p1070913w.jpg

zdzicho alboom II
07-02-2011, 13:55
Idziemy prosto aż do polany, od której odbija droga do schroniska "U Edika". Nie oznakowana i bez drogowskazu!
Akurat spotykamy w samochodzie człowieka, który mówi, że właśnie dzwonił do Edika i ten na 100% przyjedzie pod wieczór. Mówi jak dojść - mostkiem przez strumień, drogą pnącą się w górę, i po prawej.

http://img202.imageshack.us/img202/3627/p1070925a.jpg

Idziemy około pół godziny aż drogę zagradza nam płot, a po lewej nieco dalej widzimy chatki. Kierujemy się do nich, około 5 min. ostro w dół, strumyk, ostro w górę. Schronisko jest nieoznaczone, ale zaglądamy przez okna i domyślamy się, że to tu.

http://img199.imageshack.us/img199/185/p1070928m.jpg

zdzicho alboom II
07-02-2011, 13:56
Rozsiadamy się na ławach w altance. Jest 16-ta. Robimy zupy na prymusie, czytamy, gramy. Decydujemy się iść na dół do wsi po piwo około 4 km. Ale w połowie drogi od strony gór zaczyna grzmieć, boimy się że w drodze powrotnej dopadnie nas burza, wracamy. Szykujemy się do spędzenia burzy pod altanką. Sprawdzam dokładnie, czy nie ma dojścia żadnych kabli, prętów, metalowych przedmiotów. Pakuję metalowe rzeczy do plecaka, odkładamy je razem z kijkami nieco dalej. Przed burzą postanawiam zbiec jeszcze do strumyka, uzupełnić zapasy wody. Burza kołysze się między górami, nas na szczęście w rezultacie omija. Koło 19-tej dopadają nas jednak pesymistyczne nastroje: jesteśmy sami w górach, nie wiemy, czy Edik rzeczywiście przyjedzie. Robi się ciemniej, chłodniej, plan że ewentualnie przenocujemy w śpiworach na werandzie coraz mniej nam się zaczyna podobać.

zdzicho alboom II
07-02-2011, 14:00
Decydujemy się zejść do wsi do pani Anny (ok. 2 godz.). Ale wcześniej trafiamy na chatę, w której pytamy o nocleg; dzwonią i wysyłają nas 100 m na wzgórze. Wnosimy jeszcze gospodarzom zamówione piwo, dzięki czemu udaje się nam stargować cenę za nocleg z 70 do 60 hr. Gospodyni opieszała, leniwa, córka krzyczy, siedzi, nawet się do nas nie podnosi; w ogródku krasnal szwarcwaldzki - akurat pasuje do gospodarzy. Nie chcielibyśmy tej rodziny spotkać w gorszych czasach, ale dziś chodzi nam tylko o nocleg.

http://img834.imageshack.us/img834/447/p1070929.jpg

http://img197.imageshack.us/img197/6864/p1070931z.jpg

http://img801.imageshack.us/img801/4324/p1070932.jpg

http://img32.imageshack.us/img32/4620/p1070933c.jpg

zdzicho alboom II
07-02-2011, 14:05
Wychodzimy 8.15, czyli bardzo wcześnie (pobudka była o 6.00).
Rezygnujemy z wycieczki od Edika na Szpyci.
Zmierzamy w przeciwnym kierunku do Zaroślaka, ok. 5 godzin drogi wg planu, ale droga jest nie znakowana, więc musimy polegać na opisie Karoliny – który, choć jest dosyć szczegółowy, to jednak sprzed 5 lat, tak że co mogło zarosnąć, to zarosło. Dochodzimy do leśniczówki, przechodzimy obok miejsca w którym stał dom Vincenza. Górską drogą wspinamy się coraz stromiej i stromiej.

http://img832.imageshack.us/img832/2540/p1070934.jpg

http://img34.imageshack.us/img34/6127/p1070936r.jpg
Wokół tego mostku z obu stron było straszne błocko i trzeba było uważać, aby się nie poślizgnąć.

http://img375.imageshack.us/img375/9113/p1070937o.jpg

http://img145.imageshack.us/img145/339/p1070938.jpg

zdzicho alboom II
08-02-2011, 10:58
http://img535.imageshack.us/img535/494/p1070941p.jpg

http://img827.imageshack.us/img827/5800/p1070943e.jpg

Ale po około 2 godz. intensywnej wspinaczki nasza droga przestaje się już zgadzać z detalicznym opisem. Pilnowaliśmy, żeby zawsze na rozgałęzieniach wybierać drogę idącą na prawo, tak jak Karolina kazała, ale może coś przeoczyliśmy? Jesteśmy na gołym zboczu wzgórza, idziemy jeszcze przed siebie jakiś czas, ale z czasem nabieramy pewności, że właściwy szlak pozostawiliśmy gdzieś w tyle.
Szczeznyk znowu pokazał, że jest przy nas.

zdzicho alboom II
08-02-2011, 11:07
Może gdybyśmy mapę ze współrzędnymi GPS, to byśmy nie zabłądzili.
Ale Ukraina to jest dziki kraj, tam nie ma współrzędnych, nie ma map ze współrzędnymi. Jest za to Szczeznyk, który we wszystkim mąci.

Wracamy, żeby odszukać szlak. Pamiętam, że ok. 40 minut w dół powalone drzewo zasłaniało coś, co mogłoby być odbiciem na prawo. Rzeczywiście, najwyraźniej powinniśmy przejść przez drzewo i iść tędy. Ale gdy po krótkim odpoczynku zbieramy siły do dalszej wędrówki, nagle z jasnego słonecznego nieba rozlegają się grzmoty. Gdzieś tam zza gór wynurzają się granatowe chmury. Jak na burzę to dosyć wcześnie, jest dopiero po 13-tej. Ale dziś rano mgły podniosły się dużo wcześniej, więc może to dlatego. Burzy się, owszem, spodziewaliśmy – ale dopiero za dwie- trzy godziny, i tak właśnie zaplanowaliśmy dzisiejszą wyprawę. No niestety, zmiana planu. Schodzimy do Bystreca.

http://img842.imageshack.us/img842/5373/p1070948.jpg

zdzicho alboom II
08-02-2011, 11:10
Planujemy zawitać ponownie u pani Ani. We wsi wstępujemy do „magazinu”, bierzemy dwa szklane „stakancziki” i z Lvivskim dosiadamy się do drewnianego stolika przed sklepem. Okazuje się, że nasi towarzysze to akurat goście pani Ani. Popijamy wspólnie piwo, oni częstują krakersami i orzeszkami, my wyciągamy zapasy suchej kiełbasy.
Pani Ania przyjmuje nas na dwie noce po znajomości, chociaż ma gości.
W ogródku w altanie spędzamy resztę popołudnia i poznajemy resztę jej rodziny oraz koty.
Matka pani Ani, pani Julia ma 84 lata. W 47 r. została zesłana na Sybir na 10 lat za działalność nacjonalistyczną. Pochodzi z Tarnopola, dlatego mówi trochę po polsku, wojnę spędziła tam, była młodą dziewczyną, chodziła do szkoły. Na głowie chusta, podniesiony kołnierzyk szczelnie przysłania szyję, długie rękawy – pani Julia tylko na moment odsłania chude ręce staruszki, po czym szybko wstydliwie je chowa.
Reszta towarzystwa to siostry i szwagrowie pani Ani; z Tarnopola przyjechali na wakacje. Kiedy tata wspomina o czasach komuny, to... syczą, demonstrując swoją dezaprobatę dla Sowietów.
Z czasem poznajemy też pana domu, męża pani Ani – Iwana. Chłop jak dąb. Wielki, silne nogi i ręce, konkretny wąs. Dwuletniego synka Bohdana chowa też na silnego chłopa – kiedy ten spada z drewnianej ławy, wybijając sobie prawie zęby, Iwan nie lituje się nad losem malucha.
Rozmowa przechodzi na nasz kraj, tata zaprasza Iwana w gościnę do nas. Iwan deklaruje, że nie ma paszportu, ani też chęci podróżowania, tu jest mu dobrze. Pani Ania widziałaby pewnie możliwości dla Iwana w Polszczy – ale – mówi głaszcząc troskliwie męża po wielkich silnych łapach – czy znalazłaby się tam dla niego jakaś delikatna *****? Bo mój mąż to poeta, kompozytor. Okazuje się, że wylądowaliśmy w domu lokalnego huculskiego barda – autora piosenek i śpiewaka. O czym śpiewa? O Ukrainie, Karpatach, Czeremoszu, Hucułach.
Wieczorem przy wielkim stole, przy pierogach na ostro z białym serem polanych skwarkami i kilku butelkach wódki toczą się rozmowy, potem seria toastów – długich, wymyślnych, rymowanych, przerywanych anegdotami, następnie dowcipy.

http://img156.imageshack.us/img156/3539/p1070952e.jpg

http://img822.imageshack.us/img822/5870/p1070959d.jpg

zdzicho alboom II
08-02-2011, 11:15
Wreszcie Iwan chwyta w ręce gitarę i zaczyna się koncert.

http://img339.imageshack.us/img339/7987/p1070954.jpg

http://img214.imageshack.us/img214/5484/p1070956a.jpg

http://img197.imageshack.us/img197/8091/p1070958g.jpg

Jedną z piosenek dedykuje Stepanowi Banderze. Dopytujemy czy na pewno chodzi o postać historyczną, o której myślimy, ale Michaił szybko wyjaśnia, że inaczej piszą historię „Poliaki”, inaczej Ukraińcy. Z naszym rozumieniem historii wolimy się tu nie wychylać. Szybko się zgadzamy, że prawdy zapewne należy szukać pośrodku, tak żeby miło przeszedł wieczór i żeby nie doszło do bijatyki. Przy kolejnym utworze tata nawet włącza dyktafon w komórce i nagrywa wielkiego lokalnego artystę oświadczając, żartobliwie, że to pójdzie w eter na całą Europę. Na to Iwan klepiąc się po siedzeniu: „Europa? Dopóki nie przyznają, że St. Bandera był wielkim bohaterem, mogą mnie w dupę pocałować!” W czasie koncertu panuje podniosła atmosfera, publiczność z nabożnością wsłuchuje się w każde słowo artysty. On tu im głosi patriotyczne słowo o nowej, rodzącej się Ukrainie. Jego wena udziela się słuchaczom. Na pożegnanie wspólnie odśpiewujemy ukraińską pieśń (my z tatą tylko mruczymy, bo nie znamy słów). Wyobrażam sobie, że tak samo rodził się duch patriotyczny Młodej Polski, gdzieś w górach, w drewnianej chacie, przy szklankach wódki w małej 10 - osobowej gromadzie. Może byliśmy właśnie świadkami tworzącej się nowej historii?
Huculi to odrębna grupa etniczna zajmująca kiedyś tereny Ukrainy i Rumunii, jednak silnie obecnie wprzężona w rodzący się ukraiński nacjonalizm.

zdzicho alboom II
08-02-2011, 11:19
Dziś planujemy jedynie okoliczne wycieczki, bo pogoda ma się już wyraźnie psuć. Gdy już udaje nam się odnaleźć właściwą drogę do Karoliny, której chata jest położona gdzieś ok. godziny drogi nad doliną, z nieba zaczynają spadać pierwsze krople deszczu, potem pioruny i rozpętuje się regularna burza.
Szczeznyk nie daje nam spokoju.

http://img409.imageshack.us/img409/7350/p1070964.jpg

http://img143.imageshack.us/img143/2000/p1070965.jpg

http://img146.imageshack.us/img146/2032/p1070973p.jpg


http://img638.imageshack.us/img638/8625/p1070976g.jpg
To są ślady niedźwiedzia.
A może nie, może Szczeznyk nam znowu namieszał?

zdzicho alboom II
08-02-2011, 11:23
Wracamy. Pani Ania przyrządza nam wspaniały barszcz, a na drugie pyszne racuchy z powidłami i śmietaną. I czego my tam szukaliśmy w górach? Tymczasem deszcz i burza jeszcze się wzmogły. Wiejska droga zamienia się w potok, a woda wielkim strumieniem zaczyna wlewać się na nasze podwórko.

http://img145.imageshack.us/img145/8097/p1070996s.jpg

http://img814.imageshack.us/img814/4214/p1070997.jpg

http://img822.imageshack.us/img822/685/p1070999h.jpg

http://img149.imageshack.us/img149/4157/p1080001x.jpg

Gospodyni dostaje SMS-a, że Iwan utknął z samochodem w Dzembroni i będzie wracać przez góry pieszo, bo drogę jezdną zmyło. Czujemy się trochę chorzy, wskakujemy wczesnym wieczorem pod wełniane ciepłe kołdry i tak zasypiamy aż do rana.

zdzicho alboom II
08-02-2011, 11:28
Wstajemy o 6 rano, wyglądamy przez okno czy droga jeszcze istnieje, czy uda nam się stąd wydostać! Deszcz wciąż siąpi, a w najbliższych dniach mają być w dalszym ciągu burze i ulewny deszcz przez całe dni, więc postanawiamy zjechać dziś do Stanisławowa. Żegnamy się serdecznie z panią Anią, gościna była u niej znakomita, obiecujemy, że będziemy ją polecać w necie, co niniejszym czynimy. Idąc od krzyżówki, dom pani Ani to ostatni dom mieszkalny przed sklepem, jest na nim napisane – „Witamy turystów”.
Idziemy przez wieś, po drodze idący z naprzeciwka mieszkańcy wypytują nas z niepokojem, czy dalej jest jeszcze droga. Uspokajamy ich, że do sklepu na pewno jest.

http://img98.imageshack.us/img98/8699/p1080004g.jpg

http://img196.imageshack.us/img196/8638/p1080006o.jpg

Dochodzimy do miejsca, gdzie Bystrec wpada do Czarnego Czeremoszu. Rzeki wezbrały i porywistym strumieniem płyną w dół gór, wskazując nam jednocześnie drogę. Kajakiem spływa grupa zapaleńców, machają do nas radośnie.

http://img693.imageshack.us/img693/57/p1080009n.jpg

Deszcz znowu się wzmaga, gdy spodnie nasiąkają nam już wodą, decydujemy się zatrzymać przejeżdżającego busa, którego kierowca zwozi sprzęt kajakarzy. Wszyscy oni należą do ukraińskiego klubu turystycznego z Tarnopola, czas nam miło upływa podczas oglądania zdjęć z ich wypraw po świecie. Dojeżdżamy do Ilci. Stąd niebawem jest już autobus.

zdzicho alboom II
08-02-2011, 11:31
Wpadamy po drodze do Jaremcza. Zaglądamy na targ, kupujemy dwie pyszne, choć dziwnie drogie, gruszki. Poza tym próbują nam wcisnąć mnóstwo badziewia - niby to „huculskie” a naprawdę nie wiadomo co. Zwykła cepelia, czy, jak wolą niektórzy, „etnograficzne symulakrum”. Deszcz leje, zwijamy się na dworzec autobusowy. Tu roi się od turystów i tutejszych – dziś niedziela więc też wzmożona turystyka religijna – do kasy tłoczy się kolejka, zaparowane szyby, wilgotne cieknące kurtki, parasole, plecaki. Nie jest tak łatwo zdobyć bilet, trzeba trochę „pouczestniczyć” w postsowieckim rytuale przepychania i wykłócania się, a potem bycia zdanym na łaskę kierowcy spóźniającego się i już przepełnionego autobusu. Ale bynajmniej nas to nie odstrasza. Wręcz przeciwnie, wszystko to stanowi uroki podróżowania.

http://img214.imageshack.us/img214/5863/p1080021.jpg

http://img263.imageshack.us/img263/3060/p1080018m.jpg

zdzicho alboom II
08-02-2011, 11:40
W Stanisławowie, przesuwając się nieco na płn. zachód w kierunku kolegiaty, przechodzimy koło straganów z kwiatami. Tu znowu Szczeznyk próbuje nas podrywać i zwodzić. Tym razem w przebraniu kwiaciarki woła za nami, czy jesteśmy turysty, czy z Polszczy, i że od razu nas rozpoznał. Podchodzimy, że z Polszczy, że w góry przyjechali. Szczeznyk każe wziąć jedną czerwoną różę. Najpierw odmawiam, jakże będę się nosić z różą, ale szybko sobie przypominam z kim mamy do czynienia. Szczeznyk ma kartę Polaka po babce z Polski. Mówi dość dobrze po polsku, często odwiedzał Polskę, przez wiele lat jeździł do Warszawy na targ kwiatowy niedaleko nas, kupować róże, którymi potem tu handlował. Szczeznyk ma drugą grupę inwalidzką, chore serce, jak długo jeszcze będzie handlował kwiatami?- pyta. Ma dwóch synów. którzy wciąż nie mogą się porządnie dorobić w Londynie. Jak będziemy przejeżdżać przez granicę – radzi - to między ukraińską a polską odprawą są tanie papierosy i alkohol. Papierosów możemy wieźć tyle a tyle, alkoholu tyle a tyle – wymienia Szczeznyk z grupą inwalidzką. Obdarowuje nas jeszcze telefonami i adresami do siebie, do polskiego księdza, do polskiego towarzystwa w Stanisławowie. Za to chce też wydębić nasz adres i telefon, ale tu jesteśmy dość ostrożni. Na koniec sympatycznie się żegnamy i Szczeznyk wraca do swoich róż. Wpadamy jeszcze na piwo niedaleko hotelu, potem kolacja z naszych zapasów i spać.
Jutro w autobus i do Warszawy.

KONIEC

Marko
08-02-2011, 15:32
I wszystko piękne Alboom

jacky
16-02-2011, 21:59
znalazłem pewne zaproszenie dla Twoich fotografii...
cytuję z sieci:
Stowarzyszenie WSCHODNIA PERSPEKTYWA, w ramach organizowanego
przez Centralny Ośrodek Turystyki Górskiej PTTK Międzynarodowego Festiwalu Huculskiego „Słowiańska Atlantyda” w 40. rocznicę śmierci Stanisława Vincenza
ogłasza konkurs fotograficzny „HUCULSZCZYZNA W SUBIEKTYWIE”
Czekamy na Państwa prace do 15 marca 2011 r. (decyduje data stempla pocztowego). Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi 1 kwietnia 2011 r.
Na zwycięzców czekają 3 noclegi dla 2 osób u stóp Czarnohory w „Chacie u Kuby” oraz unikatowe 4-ro tomowe dzieło Stanisława Vincenza Na wysokiej połoninie. Wybrane prace zostaną także zaprezentowane podczas wystawy w Krakowie. Zapraszamy!

Regulamin konkursu na: http://www.karpatywschodnie.pttk
życzymy pomyślnego startu...

zdzicho alboom II
16-02-2011, 22:12
Ja dostałem takie zaproszenie osobiście tzn. mejlowo od Karoliny Kwiecień wspominanej mile wielokrotnie w tych postach.
Nie bardzo wiem, jak się do tego przymierzyć.
Nie mam czasu na takie rzeczy.
A i fotografia nie jest moją specjalnością.
Nie wiem nawet, które z tych zdjęć są dobre.

jacky
16-02-2011, 22:15
Nie bardzo wiem, jak się do tego przymierzyć.
Nie mam czasu na takie rzeczy.
A i fotografia nie jest moją specjalnością.
Nie wiem nawet, które z tych zdjęć są dobre.
wybór należy do Ciebie ...
a my trzymamy kciuki...
za Ciebie i Twoje fotki...
do odważnych zdzichów i alboomów świat wojażerów należy....