-
Voskopoja
http://pixiland.info/w12/w12al59.jpg
Okolice - Voskopoja leży na wys. 1160 m a okoliczne szczyty przekraczają 1500 m npm. Zaglądają tu turyści ale głównie albańscy, zagraniczni tylko latem z częstotliwością około 1 auto dziennie a okolica jest bardzo interesująca.
http://pixiland.info/w12/w12al58.jpg
-
Zaczynamy od cerkwii św.Mikołaja, wewnątrz całej pokrytej freskami autorstwa braci Zograf ( jak w Beracie). Są mocno sczerniałe i trudno rozróżnić sceny a fotografować nie bardzo można, pop czuwa.
http://pixiland.info/w12/w12al23.jpg
http://pixiland.info/w12/w12al24.jpg
http://pixiland.info/w12/w12al25.jpg
http://pixiland.info/w12/w12al26.jpg
-
Idziemy dalej obok budynków chyba dawnego tutejszego PGR-u do cerkwii św.Michała Gabriela, zamknięta nietety.
http://pixiland.info/w12/w12al27.jpg
Potem udajemy się w drugą stronę do cerkwii św.Marii, też zamknięta ale wchodząc na otaczający murek można rzucić okiem na strukturę budowli i freski w podcieniach.
http://pixiland.info/w12/w12al28.jpg
http://pixiland.info/w12/w12al29.jpg
http://pixiland.info/w12/w12al30.jpg
-
Później podjeżdżamy do następnej - też zamknięta. Wszystkie cerkwie mają podobny plan trójnawowej bazyliki z absydą, kopułą i podcieniami zdobionymi freskami wzdłuż południowej nawy a często również narteksem pd zachodu.
http://pixiland.info/w12/w12al31.jpg
Wreszcie wdrapujemy się do cerkwii św.Anastazego górującej nad cmentarzem, tu można zobaczyc freski. Niektóre przedstawiają „sąd ostateczny” jakby wzorowany na osobistych wrażeniach z przeżytego trzęsienia ziemi.
http://pixiland.info/w12/w12al32.jpg
http://pixiland.info/w12/w12al33.jpg
http://pixiland.info/w12/w12al38.jpg
-
-
Polecono nam absolutnie pojechać do pobliskiej Shipckë, choć droga to marna żwirówka wijąca się zygzakami przez las po górach. Na zboczu, pod szarym, łupkowym, wysokim dachem stoi niska cerkiew św.Jerzego z arkadami i dużym narteksem na filarach. Mamy szczęście, jest tu już grupa Greków, po dyskusji sądzac profesorów lub specjalistów w temacie czekająca na uprzedzonego klucznika, wchodzimy z nimi do środka. Cerkiew jest wewnątrz całkowicie pokryta freskami o wysokiej wartości artystycznej, niedawno odrestaurowanymi, podobnie jak wielki, złocony krzyż oparty na stylizowanych krokodylach. Ze ścian trzech naw, z kopuły, ze sklepień patrzy na nas tłum świętych postaci, proroków, aniołów w złoconych aureolach, twarze innych spoglądają na nas z okragłych medalionów. Robi nam się trochę nieswojo – czujemy się obserwowani...
http://pixiland.info/w12/w12al47.jpg
http://pixiland.info/w12/w12al46.jpg
http://pixiland.info/w12/w12al45.jpg
http://pixiland.info/w12/w12al44.jpg
-
-
http://pixiland.info/w12/w12al40.jpg
Niewątpliwie te wszystkie remonty, tablice informacyjne są opłacone z funduszow Unii Europejskiej, to na to idzie część, jaka ? moich podatków, czemu nie .... .
W okolicy jest jeszcze niejeden taki stary most.
http://pixiland.info/w12/w12al48.jpg
Wracamy tą samą żwirówką, mozolnie pokonując zakręty, przydałaby się tu porządna, asfaltowa szosa aby przybliżyć ten unikalny obiekt do zwiedzających ale chyba nieprędko to nastapi ponieważ w tym samym lesie chowa się albańska baza wojskowa.
Wracamy do Korcë i trafiamy w centrum na taki znak drogowy.
http://pixiland.info/w12/w12al12.jpg
Potem podążamy wąską szosą, mocno reperowaną na południe, pokonującą w niezliczonych zakrętach przełęcz. Nad górami kłębią się chmury, zaczyna padać deszcz. Wjeżdżamy do Ersekë, małe, senne miasteczko, posiada kilka piętrowych, ceglanych kamienic wybudowanych według szablonowego wzoru, podobnie jak w innych miastach. Szosa robi się coraz gorsza ale przejezdna, w pewnym miejscu jest błotnisty objazd bo asfalt zjechał z wiosennymi ulewami, okolica jest górzysta, pokryta lasem i bezludna. Mijamy kilka bunkrów w formacji po trzy, spoglądających w stronę Grecji.
-
Wreszcie dojeżdżamy do fermy „Sotira” usytuowanej 15 km na północ od Leskovika. Jest to hodowla pstrągów z restauracją, kilkoma drewnianymi domkami do wynajęcia dla letników i polem namiotowym „free camping”. Ładnie zagospodarowany teren nad bystrą rzeczką, drewniane kioski, ławeczki, mostki, kwiatowe dekoracje. Jemy w restauracji, w jadłospisie są pstrągi i pieczona baranina, pysznie przygotowane, ładnie podane ale i cena wygórowana jak okolica. Znowu - „Peshku”, wszędzie spotykamy te „peshku”, hodowla pstrągów w Albanii stała się dosyć popularna i wyraźnie rentowna. Trzeba przyznać że mają na to górskie, dogodne warunki.
http://pixiland.info/w12/w12al51.jpg
http://pixiland.info/w12/w12al50.jpg
Rankiem budzi nas rzeźkie górskie powietrze, słońce przyświeca na błękitnym niebie, wysuszając łąkę po wczorajszych opadach.
Nasza droga im bliżej do kresu Albanii tym staje się gorsza i bardziej kręta i dziurawa. Na horyzoncie ukazuje się wysoki skalisty wał gór, sprawdzam z mapą to z pewnością Dhëmbēl Nemërçkë sięgajacy prawie 2500 m npm.
http://pixiland.info/w12/w12al52.jpg
http://pixiland.info/w12/w12al53.jpg
-
Ostatnie miasto przed granicą to Leskovik, przy wjeździe widać duże bunkry pokryte zielonymi czapami trawy, pewnie dla niepoznaki z lotu samolotu. Niewątpliwie było to miasto garnizonowe, wokól kilku uliczek stoją piętrowe budynki takie same jak wszędzie, jedyna różnica – tutaj są otyknowane, na górce stary kościół, wyraźnie w trakcie remontu, jest też młodszy meczet, kilka starych domów i nowe wille. Miasto ma duży, stosunkowo markiet, kilka mniejszych sklepów ale nie ma ani jednej stacji benzynowej ??? Relikt z przeszłości ? Aby nikomu nie przyszło do głowy uciekać z raju Hodży do Grecji autem?
http://pixiland.info/w12/w12al54.jpg
http://pixiland.info/w12/w12al55.jpg
Szosa wyjazdowa w stronę Grecji nie jest oznakowana, ma tylko drogowskaz na Përmet, jest jeszcze bardziej kręta i dziurawa ale przejezdna. Wspina się na zbocze i prowadzi nim dalej wzdłuż rzeki do Çarshove, tu dołącza szosa z Përmetu.
http://pixiland.info/w12/w12al56.jpg
http://pixiland.info/w12/w12al57.jpg
Wydajemy ostatnie Leki; pijemy kawę na piętrze na tarasie sklepo-kawiarni podczas gdy nasze auto przechodzi na parterze generalne mycie. Naszym tłumaczem jest 8-letni syn właściciela mówiący po angielsku, grecku i odrobinę po francusku.
Przejście graniczne osiągamy po 8 km, żadnej kolejki, czekamy, zniecierpliwieni zaczynamy poszukiwania funkcjonariusza, wreszcie otrzymujemy pieczątki w paszportach, po stronie greckiej podobnie, okienka zamknięte i nie możemy nikogo wypukać, nic dziwnego to pora sjesty. Wreszcie szlaban podnosi się, jesteśmy na ziemi greckiej, 50 km dzieli nas od Ioaniny.