To moje Faak am See to było takie urocze za...pie, z jednym sklepem samoobsługowym czynnym parę godzin dziennie, jednym sklepem z ciuchami, bankiem i IT. Była jeszcze policja, ale wyjątkowo nie miałam z nią do czynienia. I apteka, która się przydała bo dotarłam tu z chorym dzieckiem. Zwyczaj jest tam taki, że wszyscy wszystkim się kłaniają i wszyscy są uśmiechnięci. W gasthofie też było wesoło bo oprócz nas byli sami Węgrzy. Ci z koleji cisi nie byli, a i zjeść i wypić lubili. Rymowanka na koniec.