czyli to co nas raduje nas w danym dniu, przysparza smutku i zmartwień...
nieraz są to drobiazgi...
a czasami problemy przerastające naszą wyobraźnię, nasze możliwości zwalczania przeszkody...
jako pierwszy zaczynam od siebie - radość sprawiły mi dzisiaj zawodniczki pewnego klubu sportowego, którym od pewnego czasu ( prawie 3 lata ) kibicuję - wygrywając na wyjeździe z wyżej notowanymi rywalkami...
zgryzoty zaś przysporzyło wezwanie "sąsiada" do pozornie ugodowego uregulowania problemu płachetka ziemi w granicy...
ale trzeba jednak przejść nad problemami do porządku dziennego...
czyli jak to przypisują ojcowi założycielowi pewnej radiostacji - alleluja i do przodu...
a jak ktoś jest z innego wyznania, innej gminy to zawsze pozostaje stare chłopskie porzekadło - raz pod wozem - raz na wozie...