Tak się kiedyś złożyło,że zostałem namówiony na wypoczynek w Chorwacji.
Skorzystaliśmy z usług biura podróży i rodziną wyruszyliśmy na podbój tej południowej krainy.
Miejscem docelowym był Biograd na Moru.
Zastanawiałem się tylko nad jednym,czy samochód poniesie ten trud i nas dowiezie w obie strony.A było czego ,tak delikatnie mówiąc obawiać się.
Kłopoty wizualne zaczęły się jeszcze przed wyjazdem.Był to akurat czas,gdy przez nasz kraj przechodziły powodzie.Oczywiście im dalej na południe powodzie również doskwierały
Zapakowani z wielkim entuzjazmem podjęliśmy trud podróży wyznaczając drogę przez Słowację, Węgry wzdłuż Balatonu,kawałek Słowenii i Chorwację.
Początek był dość udany,wszystko sprawnie szło.Kłopot zaczął się na Węgrzech,gdy nas zawrócono z drogi,bo akurat tędy przechodziła woda.
Chcąc nadrobić stracony czas,jak to zawsze bywa -zapędy zostały zatrzymane przez mundurowych panów
Dyskusja-ciężko było się z nimi porozumieć w konsekwencji mandat.Co było pocieszające,że kredytowy.
Ostudziło to moje zapędy i po dojechaniu już do samej Chorwacji zatrzymaliśmy się na parkingu.Tu spędziliśmy kilka godzin na regeneracji sił-spanko
cdn nastąpi