Podróżując spotykamy się z różnymi sytuacjami;
-czy to lot odwołany
-spóźnienie pociągu
-wpadka na radar
-zagubienie się na drodze
-zgubienie bagaży
-dojechanie do innego miejsca
- itp
Opisujmy je tu,teraz po fakcie inaczej na to patrzymy
Podróżując spotykamy się z różnymi sytuacjami;
-czy to lot odwołany
-spóźnienie pociągu
-wpadka na radar
-zagubienie się na drodze
-zgubienie bagaży
-dojechanie do innego miejsca
- itp
Opisujmy je tu,teraz po fakcie inaczej na to patrzymy
życie jest zbyt krótkie by je przespać
Jak przystało, na początek ja opisze swoją(naszą) pomyłkę jadąc do Delf (Grecja)
Podróż rozpoczęta w Atenach ,prowadziła przez Delfy
Tam zamierzaliśmy odpocząć i pozwiedzać
Wszystko układało się poprawnie-do czasu, gdy nie spojrzawszy dokładnie na znaki skierowaliśmy się do Delf
Wiedząc czego mamy się tam spodziewać-co najmniej sporej ilości turystów,co innego ujrzeliśmy
Stanęliśmy opodal rynku i pieszą udaliśmy się dalej
Było naprawdę dość dziwnie-spokój panował niesamowity
Przy kawiarnianych stolikach siedzieli miejscowi i bacznie nas obserwowali
Coś było nie tak,ale jeszcze o tym nie wiedzieliśmy
Trudno,znajdziemy sobie jakiś nocleg i odpoczniemy
Ale z tym było gorzej
Okazuje się że nie ma tam żadnych miejsc noclegowych.Oczy nam się szeroko otworzyły ,bo nasza wiedza była o tej miejscowości odmienne
Co jest grane? Ale niebawem dowiedzieliśmy się jaki popełniliśmy błąd
Okazuje się że jesteśmy nie w Delfach lecz w Delfinie
Teraz wiem że na znaki trzeba patrzyć dokładnie ,by uniknąć podobnych zdarzeń
Tak jak wtedy,tak i teraz człek się z pomyłki śmieje
Jedno doświadczenie więcej
życie jest zbyt krótkie by je przespać
Lata temu, na wycieczce zorganizowanej na trasie: Lvów-Odessa-Kijów, z nieistniejącym juz biurem Kalinka.
Trafiamy najpierw do lwowskiego hotelu. Żaden Hilton, ale da się przeżyć. Z kolacji nici bo co chwilę, w celach handlowych wali drzwiami i oknami obsługa hotelu. Wreszcie, po dobiciu targu, schodzimy na kolację. Po kolacji włączają nam Kaszpirowskiego, nie wiedząc czemu.
Ale nasza grupa o spaniu nie myśli, chcemy się bawić. W sąsiedniej sali jest ukraińskie wesele. Ktoś podzedł na zwiady i za chwilę całą naszą grupę zaprosili sami nowożeńcy. Był bal, do rana. A rano, ledwo żywi jedziemy dalej...
Ta sama wycieczka, tym razem po zwiedzeniu Oddessy, jedziemy nocnym pociągiem do Kijowa. Dostaliśmy cały wagon, pamiętam kuszetki i na początku obsługę pociągu, która serwowała nam gorący caj. Miała też dokładać do pieca abyśmy po drodze nie zamarzli.
Spać nie idziemy, z tych samych powodów, co we Lwowie. A tu coraz zimniej, po obsłudze ani śladu. Piec, na końcu wagonu prawie przygasa. Ustaliliśmy dyżury "palacza", tak o to każda kuszetka, o określonej godzinie dokładała do pieca.
Na tej trasie poznałam wspaniałego policjanta ze Lwowa, który znacznie później przesyłał mi towar zarekwirowany przez celników, przy powrocie do Polski. Chwała mu za to.
Podczas tej wycieczki, poznaję na kijowskim bazarze przemiłą Ukrainkę Walę, spod Kijowa.
Pół roku później, na jej zaproszenie wracamy już do niej, pod Kijów. Czeka na nas cała wieś /wcześniej zaopatrzyliśmy się w wyroby jeansowe i elektronikę prosto z Wiednia/.
Goszczeniu nie ma końca, a ponieważ ojciec Wali jest dość trunkowy, do naszego pokoju wkładają samogon. Przez te parę dni miałam wrażenie, ze kładę się i wstaję pijana.
Pokój zamykaliśmy na klucz, właśnie ze względu na ten samogon. Ale dieduszka obmyślił przewrotny plan, że wychodziliśmy na spacer po okolicy, a tam dziwnym trafem, co kawałek zbierał się kolejny znajomy. Pierwszy raz w życiu piłam na cmentarzu, na przystanku i na lotnisku pod Kijowem! I do tego z gwinta!
Chorwacja - Trogir
Robimy wypad do Dubrownika
Wyprawa całodniowa,przygotowani wszyscy
W połowie drogi tak z humorem pytam się wszystkich czy mają paszporty ze sobą,trzeba przekroczyć granicę-będą potrzebne
Taki cieniutki głos dobiegający z tyłu donosi - nie mam
I po wycieczce tego dnia - w miejsce tego coś innego zobaczyliśmy
życie jest zbyt krótkie by je przespać
Pierwszy raz poleciałam do Tunezji z czeskim biurem podróży. Dobrze, że była część polska bo pepiczki nas nie zagadały na śmierć. W przedostatnim dniu pobytu, postanowiliśmy pojechać sami na zwiedzanie Tunisu i Kartaginy. Podróż lepsza niż naszym PKP.
Zwiedziliśmy już Kartaginę i Muzeum Bardo w Tunisie, a ostatnia godzinę poświęciliśmy na Medinę.
I nic się nie działo do momentu, gdy w oczekiwaniu na pociąg powrotny, przed dworcem kolejowym w
Tunisie zaczęłam na "do widzenia" kręcić ulicę. Tak, wiedziałam, że nie kręci się obiektów państwowych, obronnych etc i nie kręciłam. Nagle, za mną, zrobił się jakiś ruch na dworcu. Najpierw przyszedł policjant "dworcowy" i zainteresował się kamerą. Kamera była pożyczona, z podglądem, co jak poźniej się okazało, nas uratowało. Kamery za nic nie chciałam odddać, toteż za chwilę przyjechał po nas samochód policyjny i zawieźli nas do głównego posterunku.
Ale nie było komendanta, trzeba było czekać. W międzyczasie zrobili nam ksero paszportów i zamknęli w ...celi z prostytutkami. Pań było dwie plus nasza dwójka. Gdzieś po godzinie przyjechał komendant i zaczęło się przesłuchanie: co kręciłam, po co i dalczego na dworcu?
Ja po angielsku, on po francusku i nie mogliśmy się dogadać za cholerę, przeszło na gestykulacje. Komendant nie był głupi, co miał podejrzeć-podejrzał i ustalił, że to moje kręcenie było przypadkowe, niezamierzone politycznie. Najbardziej bałam się nie tego, że wrócimy do celi, tylko że mi wykasuje ujęcia z Kartaginy. Nawet nie przerażał mnie brak powrotu do Sousse. Wreszcie magiczne słowa "souvenir" i kamera wraca do moich rąk. Podpisujemy zeznania i wracamy ostatnim pociągiem na południe.
Moje bagaże chyba mnie nie lubią bo często, zbyt często, podróżują same. Zadarza mi się to nawet w locie „Lotem” Paryż –Warszawa.
Lecieliśmy kiedyś do Afryki z przesiadką w Amsterdamie. Oprócz plecaków mieliśmy wielką torbę ze sprzętem biwakowym: namiot, materace, śpiowory, kuchenka, naczynia itp, około 20 kg. W Cape Town okazało się że tej torby brak. Trzeba było poczekać, poszukać, wypełnić reklamacyjne papiery. A znajomi czekający na nas z niecierpliwością bo to była pora obiadowa, myśleli że zatrzymano nas z jakichś innych powodów.... i zaczęli się poważnie niepokoić. Po wszystkim, tylko z plecakami pojechaliśmy na obiad do zatoki Houtbay i długo dyskutowaliśmy co to będzie jak go nie będzie...
Następnego dnia, gdy już zostaliśmy sami w ich domu, przed południem przywieziono nam bagaż z wielkimi przeprosinami, przenocwał sobie w Amsterdamie.
Wracając z Afryki, znowu mieliśmy kłopot z tą torbą, przyznam że przybyło jej parę kilko z powodu zakupionych drewnianych pamiątek. Była za ciężka i trzeba było ją wysłać osobno jako cargo.
Ale w tak cywilizowanej Europie nie przywieziono nam jej do domu. Tak się złożyło że w tym czasie runęły dwie wieże w USA na skutek samolotowego ataku...
Nasz bagaż przyjechał do stolicy po miesięcznej podróży, przez Turcję, przeżył wyraźnie kilka niezbyt delikatnych kontroli i trzeba było udać się po niego do magazynów lotniskowych płacąc jeszcze słono za każdy dzień zwłoki w odbiorze.
Z przygodą też spotkałem się w Rzymie
Nam było już dość zwiedzania jak na pierwszy dzień i postanowiliśmy go spędzić w pokojach.
Niestety jednej osobie było mało i wybrała się do miasta
Czas mijał,a po niej ani śladu
Zgubiła się pomyśleliśmy-trzeba zadzwonić do niej
Ale jak to czasami bywa,telefon jej padł(bateria)
Czekaliśmy do przyjazdu ostatniego metra-bo gdzie szukać i w jaki sposób się skontaktować
Przyjechała ostatnim metrem,trochę przestraszona acz szczęśliwa
Dopiero następnego dnia przyznała nam że się w mieście zgubiła
Od tamtego dnia miałem na nią baczenie,by ponownego numeru nam nie wycięła
życie jest zbyt krótkie by je przespać
Przygodę ze zgubieniem miałam w zeszłym roku w Liepaji, na Łotwie. Po szybkim zakwaterowaniu, poszłam na gastronomiczne łowy. Co, prawda wydawało mi się, że zapamietałam szczegóły skrętu w prawo i charakterystyczne budynki. Nie wzięłam ani telefonu ani adresu.
Zakupy zrobiłam i zaczęłam krążyć. Za każdym razem wydawało mi się, że za zakrętem zobaczę nasz apartament. Rodzina głodna czekała tam, a ja chodziłam w koło macieju. Gdzieś po 40 minutach, zdesperowana weszłam do pierwszego napotkanego hotelu i poprosiłam o pomoc. Miejsce naszego zakwaterowania było znane, pokazano mi go jeszcze na mapie. Wróciłam w 10 minut. Co, ciekawe cały czas
byłam w pobliżu, krążyłam bo wejść na ten mini rynek było kilka i wszystkie domy były do siebie podobne. Taki urok Łotwy.
To co się nam przydarzyło można by porównać do filmu - jakiego ? .To na końcu
Zimowy wyjazd w góry
Szybki powrót z pracy ,walizy do samochodu i w drogę
Wszystko się fantastycznie układało,niewielki mróz - droga dość dobra
Jedyne na co należało zwracać uwagę - to tankowanie samochodu (były kartki i na c.p.n. kolejki - w kanistry niestety brać nie można było)
Po przejechaniu znacznej ilości km. dostrzegam stacje benzynową
Mimo posiadania jeszcze paliwa,podjeżdżam-doleje jeszcze
I się zaczyna . Pieniądze do płacenia
Są ale w domu na stole - razem doszliśmy do wniosku , że żadna osoba z nas ich nie wzięła
Miny nie są radosne ,ale nie jest tragicznie
Mam w portfelu jakiś zasób gotówki- który powinien wystarczyć na skromniejszy wypoczynek
Kolejny raz nowe doświadczenie - przed wyjazdem sprawdź czy wszystko masz
Od razu mi się przypomniał film; Podróż za jeden uśmiech.
Oni też zostawili pieniądze na stle
życie jest zbyt krótkie by je przespać
To już nie nasz przygoda,ale kto wie czy by nie była gdyby i nam się spożyć tego chciało
Włochy-Wenecja
Rodzina,dwoje dzieci i rodzice,zasiedli do stolika na posiłek
Po wyborze z karty,poprosili kelnera o dania
I tu niespodzianka - kelner im mówi że zabrakło makaronu
Z tego to już my się uśmieliśmy,bo gdzie jak gdzie,ale we włoskiej restauracji żeby czegoś takiego zabrakło?
życie jest zbyt krótkie by je przespać
Kolejna przygoda w podróży
W jakimś kraju jadąc do Grecji,jechaliśmy drogą która była w budowie
Nie powiem żeby trzeba było dużo zwalniać,ale trzeba było uważać na ciężarówki które tam jeździły
W pewnym momencie spod koła takiej ciężarówki jadącej w naszym kierunku wyskoczył kamień
Jego tor wskazywał,że spotka się z przednią szybą
Jak to jest w takich sytuacjach,odruchowo nacisnąłem na hamulec,wyobrażałem sobie że mam już po przedniej szybie i trzeba będzie coś z tym zrobić
Hamowanie powiodło się,kamień ślizgiem uderzył w maskę-a podbity w ramię wycieraczki
Szyba była uratowana i moje emocje opadły
życie jest zbyt krótkie by je przespać
Tym razem z powrotu wakacyjnego
Jechaliśmy z Grecji do późnych godzin nocnych
Tak ok 1 w nocy-czas się przespać.Nockę a raczej kilka godzin mieliśmy spać w samochodzie
Po przespaniu się do 3 godz. ruszyliśmy ze stacji benzynowej
Długo ta podróż nie trwała - ogarnęło mnie niesamowite spanie i na pierwszej stacji ponownie na parking
Obudziły mnie promienie słoneczne i ciepło panujące w samochodzie
Zegarek pokazywał 8
Wniosek z tego jeden - nie przeceniaj swych możliwości
Senność potrafi być zabójcza
życie jest zbyt krótkie by je przespać
Przygoda-spotkanie
Widzę znak informujący o fotoradarze - zwalniam
Jeden zakręt,drugi i suszara miśków
Lizaczek i mnie do boku
Pytanko czy wiem za co?
Odpowiedź tak
Policjant pokazuje i mówi 78km/h
Ja do niego na 70 to i tak niedużo
Na to on - tu jest 50
Ups to ładnie,ale już pomyślałem
Jak się zakończyło-nie napiszę - ale nie było źle
życie jest zbyt krótkie by je przespać