W październiku 1978 roku kardynałowie wybrali na papieża człowieka niepospolitego - o wielkiej inteligencji i wspaniałym poczuciu nieco złośliwego humoru, człowieka pełnego energii i uwielbiającego sport. Ktoś taki nie mógł pomieścić się w sztywnej, watykańskiej etykiecie.
Watykan musiał przyzwyczaić się do harcerskich śpiewów na pl. św. Piotra, do papieża, który nie da się nosić w lektyce, chętniej wkłada górskie traperki niż eleganckie trzewiki, i który stroi sobie żarty z siebie i swoich współpracowników.
se.pl