PIknik
i
PIlica
Korzystając z ładnej pogody... ruszyłem z rodzicami nad wodę. Przy okazji trzeba było sprawdzić mamy nową pseudoterenówkę...
Do egzaminu mama podeszła ostrożnie, ale dzięki temu został zdany na "piątkę".
Ogólnie... to w Polsce jak zauważyłem jest płacz, że "becikowe" małe, że Państwo zamiast naprawdę pomagać podstawowej komórce społeczeństwa (czyli rodzinie) wspiera homosiów czy import obcokrajowców.
Nie wiem ile w tym racji,
ale u mnie mama za urodzenie mnie dostała nowy samochód.
Ale wracajmy nad Pilicę... bo płyną akurat kajakarze.
Nie jest to spływ Drawą...ale też miło.
Na naszym brzegu jeszcze ze trzy samochody...i około 10 osób korzystających z "natury"
Wracajmy do naszego lasu..i ogniska, bo rodzice kiełb nakupili... i mieli konsumować.
Tak... ognisko...a tu nawet gazety (najlepiej wybiórczej) na podpałkę...
Hm...
Ogniska nie ma i... dobrze...bo Straż Leśna przyjechała.
Trzeba było przestawić samochód o metrów 10 (bo to niby poza las) i... pouczenie rodzice dostali... co można a co nie można robić w lesie... Na ulotkach było wyraźnie... napisane... że ognisk palić nie wolno.
Super te ulotki... idealne do rozpalenia ogniska
Za ognisko wziął się tata.
Spalił ulotki i po 10 minutach stwierdził, że suche patyki są zbyt wilgotne i sugeruje smażyć "giętą" na słońcu...