+ Odpowiedz na ten temat
Strona 2 z 6 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 16 do 30 z 78

Temat: Wędkarstwo, rekreacja , przygoda, natura

  1. #16
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    Wiosenne lorbasy

    Pstrągi potokowe łowiłem już na początku lat pięćdziesiątych. Miałem szczęście, bo w tych czasach licznie zasiedlały nasze bystre rzeki, a presja wędkarska była niewielka. Najlepsze łowiska znajdowały się na Pomorzu, Kaszubach, w Borach Tucholskich i na Mazurach. Często je odwiedzałem i stosunkowo szybko zdobywałem doświadczenie i sukcesy w połowach okazów. Później łowiłem pstrągi zarówno w wodach polskich, jak i w wielu rzekach europejskich. Największe potokowce holowałem jednak z Brdy. Pamiętam, że wędkarze kaszubscy nazywali te wyrośnięte sztuki lorbasami.

    Sezon nad Brdą rozpoczynałem zgodnie z ówczesnymi przepisami, 1 kwietnia. Dawniej przez długie lata obowiązywał okres ochronny pstrągów potokowych od 1 września do 31 marca. Był to, moim zdaniem, bardzo dobry przepis. Zresztą podobne okresy ochronne na pstrągi obowiązują do dziś w kilku krajach europejskich. Łowiłem je głównie na spinning. Sprzęt, jak na owe czasy, miałem dobry. Składał się z tonkinowej klejonki długości 2,5 m, z przelotkami wyłożonymi agatem, małego kołowrotka o stałej szpuli z nawiniętą żyłką 0,25 mm – wszystko produkcji czechosłowackiej. Natomiast na przynętę stosowałem krajowe błystki wahadłowe i obrotowe.
    Meppsów w Polsce wówczas nie było, woblery były też rzadkością. Najskuteczniejsze na Brdzie były wahadłówki „Tramp” – warszawskiej firmy SUM, oraz rewelacyjne małe, ale dość ciężkie błystki wahadłowe produkowane przez kolegę Dyląga z Krakowa. Długość błystek wynosiła 3,5–4 cm, szerokość 1,5–2 cm. Wykonane były z mosiężnej blachy grubości 2–2,5 mm. Niektóre były z jednej strony srebrzone, a z drugiej złocone. Kształtem przypominały małego „Gnoma”, z niewielkim wygięciem, trochę mniejszym od klasycznych „Karlinek”.
    Na przedwiośniu moja taktyka połowu w tej szerokiej rzece była niezmienna – w dół rzeki. Przemieszczałem się głównie lewym brzegiem. Rzucałem moje dość ciężkie błystki w poprzek Brdy, aż pod przeciwległy brzeg, a następnie szerokim łukiem ściągałem je wolno do siebie. Pracowały dobrze w nurcie, nawet w czasie wolnego prowadzenia. Często na środku rzeki, zwłaszcza przy żwirowato-kamienistym dnie, przestawałem na chwilę zwijać żyłkę, aby błystka mogła lekko balansować w prądzie tuż nad dnem. A później znów ruchem szczytówki podciągałem ją krótkimi skokami nieco wyżej. Manewr ten nie był gwałtowny. Zdawałem sobie sprawę, że pstrągi w tym czasie polują na nieruchawe głowacze, bytujące przy dnie. Po zacięciu pstrąg często wyskakiwał wysoko nad powierzchnię wody, potrząsając energicznie głową. Niekiedy udawało mu się w ten sposób pozbyć zdradliwej kotwiczki.
    Wielkie pstrągi Brdy brały przeważnie na środku rzeki. Czasem płynęły za przynętą do brzegu, oglądając ją ze wszystkich stron i albo atakowały ją w ostatniej chwili, albo poznawszy jej sztuczność, czmychały w głębinę.

    Mój największy potokowiec miał długość 72 cm i masę ponad 4 kg. Złowiłem go na początku lat 60. w wielkim dole poniżej Mylofu. Przez następne dwie dekady między

    Mylofem a Rudzkim Mostem udało mi się złowić ponad 200 potokowców powyżej 60 cm długości i wiele mniejszych. W tym okresie spotkałem się z jeszcze większymi okazami, szacując ich długość na co najmniej 80 cm. Kilka takich ryb straciłem w czasie holowania… Później przez wiele lat jeździłem nad Brdę w gronie najbliższych przyjaciół, między innymi z nieodżałowanym druhem, wybitnym ichtiologiem i znakomitym wędkarzem, dr. Wojciechem Brudzińskim. Zawiozłem Wojtka na moje łowiska na Brdzie, a on pokazał mi swoją tajną wówczas „rzekę dwóch serc” – Pasłękę. Jedna z nowel Hemingwaya o połowie ogromnych pstrągów nosi nazwę „Rzeka dwóch serc”. Mój serdeczny przyjaciel Wojciech Brudziński, nawiązując do tej sławnej literatury, w nr. 6/1961 „WW” opublikował piękny artykuł o połowie wielkich pstrągów w Pasłęce pt. „Nasza rzeka dwóch serc”. Aż do przedwczesnej śmierci Wojciecha bobrowaliśmy wspólnie na najlepszych pstrągowych rzekach Polski, łowiąc kapitalne potokowce. Tych cudownych chwil spędzonych z Wojtkiem nad rybnymi rzekami nie zapomnę do końca życia.
    Marian Paruzel
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  2. #17
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    Jezioro Wapieńskie (Okonte)

    Północna Wielkopolska wraz z przyległą Puszczą Drawską i Pojezierzem Drawskim pod względem liczby rzek i jezior oraz ich zasobności stanowi jeden z najciekawszych regionów w Polsce. Oczywiście pytanie, czy północna Wielkopolska może konkurować z Mazurami w zakresie wędkarskiej atrakcyjności, pozostaje otwarte. Z pewnością jednak przegrywa z kretesem w zakresie infrastruktury turystycznej, bazy dla wędkarzy, a także tego, co chyba obecnie jest w tym biznesie najcenniejsze – pod względem rozpoznawalności marki.

    Pas poniżej i powyżej Noteci, od Gołańczy, Wyrzyska i Złotowa na wschodzie, aż po Mirosławiec, Tuczno i Człopę na zachodzie, wprost usłany jest ciekawymi pod względem wędkarskim wodami.
    Jednym z takich akwenów jest położone w dorzeczu Głomii (niewielkiego dopływu Gwdy) Jezioro Wapieńskie, znane także jako Wapińskie lub Okonte. Położone na pograniczu dwóch gmin – Kaczory i Krajenka jezioro jest prawdziwą perłą ziemi złotowskiej.



    Ukryte jest w malowniczej dolinie, której strome brzegi niemal w całości porośnięte są lasem mieszanym. Przy południowym brzegu jeziora, ulokowanym na terenie leśnictwa Zelgniewo, znajduje się kolonia gniazd rzadkiej czapli siwej. Ptaki znalazły tu niezwykle korzystne warunki bytowania. Oprócz nich spotkać w tej okolicy możemy także kruki, sójki, kanię czarną, jastrzębia gołębiarza. Nic dziwnego, że przyjeżdżają tutaj nie tylko wędkarze, ale także turyści spragnieni kontaktu z nieskażoną przyrodą. Woda w jeziorze jest krystaliczna i zaliczana jest do pierwszej klasy czystości.
    Nad tym atrakcyjnym zbiornikiem w ostatnich latach zbudowano kilkanaście domków letniskowych, usytuowane jest tu również pole biwakowe, jednak w bezpośrednim otoczeniu jeziora nie ma pól uprawnych, zabudowań gospodarczych ani mieszkalnych. To dzięki temu do tej pory zbiornik zachował wodę czystą i nieskażoną. Wapieńskie to także ulubione miejsce spędzania wolnego czasu okolicznych mieszkańców. Obecnie powstaje nowoczesne kąpielisko w Maryńcu, które zastąpi starą, niezbyt nowoczesną plażę.
    Wapieńskie jest typowym przykładem polodowcowego jeziora rynnowego. Rozciągnięte wzdłuż osi południe – północny wschód z lotu ptaka przypomina rozciągniętą dżdżownicę, długą na 4,5 km (średnia szerokość to nieco ponad 200 metrów). Według oficjalnych danych powierzchnia jeziora to 128 ha. Średnia głębokość – 5 metrów, maksymalna – 12 metrów.
    Jezioro można zaliczyć do akwenów bardzo atrakcyjnych pod względem wędkarskim. Czysta woda co prawda nie ułatwia wędkarzom zadania, ale Wapieńskie słynie zarówno z przyzwoitych drapieżników, jak i godnych uwagi ryb spokojnego żeru.



    Główną zdobyczą spinningistów są szczupaki (nad jeziorem organizowane są od czasu do czasu zawody spinningowe), jednak od wczesnego lata do jesieni bez łódki trudno myśleć o skutecznym wędkowaniu. Wiosną i późną jesienią, zanim nie rozwinie się w jeziorze roślinność utrudniająca dojście do łowisk i wędkowanie, można próbować szczęścia z brzegu. W tym czasie wielu wędkarzy spinninguje, brodząc w wodzie. Latem pozostaje wędkowanie z łodzi. Drapieżników należy szukać głównie na krawędzi przybrzeżnej roślinności, bez względu na porę roku bardzo dobre są podwodne górki (wędkarze obławiają głównie trzy największe
    z nich, chociaż podwodnych wzniesień jest tutaj dużo więcej i precyzyjna echosonda będzie bardzo pomocna). Warto także rzucić kotwicę w miejscach, gdzie Wapieńskie bardzo się zwęża. Wzdłuż wchodzących w jezioro brzegów znajdują się ostro schodzące w głąb skarpy, które są ostoją dużych szczupaków. Jesienią Wapieńskie szczupaki żerują na większych głębokościach i tam należy ich głównie szukać. Na jak duże ryby można liczyć? Wapieńskie to ulubione łowisko pilskich wędkarzy, wielu z nich może się poszczycić okazami w granicach 10 kilogramów. Trzeba jednak zaznaczyć, że takie ryby nie są codzienną zdobyczą. Złowić tu można także sandacza, choć jest go zdecydowanie mniej niż szczupaka. Są tutaj także piękne okonie oraz sumy, które wpuszczono do jeziora wiele lat temu i obecnie osiągnęły przyzwoitą masę.
    Szczupaki łowione są zarówno na żywca, jak i na przynęty sztuczne. Trudno wskazać, które przynęty są najbardziej skuteczne. Część wędkarzy stosuje mocno pracujące woblery, błystki wahadłowe
    i obrotowe w klasycznych barwach, jednak większe grono zwolenników mają duże przynęty gumowe, głównie kopyta.
    Zwolennicy wędkarstwa spławikowego i gruntowego mogą liczyć przede wszystkim na ładnego lina. Jest go tutaj sporo, jednak jak to z linem bywa, trudno go zlokalizować i zachęcić do brania. Dlatego dobrze jest wejść w komitywę z miejscowymi wędkarzami i podpatrzeć, jak oni radzą sobie na łowisku. Jednak wszystkich, którzy ostrzą sobie zęby na ryby, przestrzec należy, że wędkowanie w jeziorze do łatwych nie należy. Blisko jedna trzecia brzegów to tereny podmokłe i bagniste. Brzegi porastają zwarte łany trzcin i pałki, głównie w części południowo-zachodniej. W sumie trzciny i pałki zajmują trzy czwarte linii brzegowej. Spotkać można także roślinność zanurzoną, tworzącą w północno-wschodniej części jeziora podwodne łąki (rdestnica, rogatek, wywłócznik oraz moczarka kanadyjska). Do wędkowania z brzegu nadaje się niewielki fragment, generalnie wędkarstwo gruntowe i spławikowe uprawiać można z pomostów. Na szczęście, jest ich tutaj wiele.
    Poza wymienionymi gatunkami w Wapieńskim występują także: karasie i węgorze oraz płocie, krąpie i leszcze. Zwłaszcza ten ostatni gatunek dorasta w Wapieńskim do rekordowych rozmiarów.
    Mimo że jezioro zagubione jest pośród lasów, trafić tam nie jest specjalnie trudno – nad Wapieńskie wiedzie leśna droga (około 1 kilometra), w którą wjeżdżamy od szosy Piła – Krajenka.
    Gospodarzem jeziora jest Okręg Nadnotecki PZW. Wolno zatem wędkować tu według ogólnych zasad, obowiązujących na wodach związkowych. Trzeba tylko pamiętać, że zgodnie z uchwałą Okręgu Nadnoteckiego PZW wymiar ochronny okonia to 18 cm, a ponadto jezioro objęte jest strefą ciszy (dozwolone są jedynie silniki elektryczne).
    Józef Wróblewski
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  3. #18
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    Wędkowanie z duchami

    W Krobielowicach, niewielkiej wsi leżącej na równinie wrocławskiej, nad brzegami Czarnej Wody (dopływu Bystrzycy), jest stary pałac, a kilkaset metrów dalej łowisko z prawdziwego zdarzenia. Łowisko, które może śnić się po nocach. Łowisko marzeń.



    W cudownym otoczeniu lasu, który stał się dzięki swym naturalnym walorom Parkiem Krajobrazowym Doliny Bystrzycy, znajdują się stawy (łącznie kilkanaście hektarów), w których obfitość ichtiofauny może przyprawić o zawrót głowy: karpie, sumy, liny, szczupaki, karasie, okonie, a nawet pstrąg tęczowy!
    Łowisko powstało z rodzinnej inicjatywy państwa Świderskich w 1988 roku. Oprócz nadzorowania akwenu przeznaczonego dla wędkarzy, gospodarz zajmuje się hodowlą i chowem ryb konsumpcyjnych oraz sprzedażą materiału zarybieniowego. W dbałości o rybostan, zabronił spinningowania, ze względu na częste kaleczenie ryb przynętami spinningowymi. Pozostałe metody wędkowania są dozwolone. Koła wędkarskie mają możliwość organizowania zawodów na tym akwenie. Warunki są wymarzone.
    Metodą najczęściej stosowaną jest metoda włosowa. Większość karpi i amurów została właśnie w ten sposób przechytrzona. Kilogramowe karasie także nieźle radzą sobie z kulkami. Jednak czasem ryby są tak obojętne na kulki, że rozwiązaniem pozostają tylko naturalne przynęty podane na zestawach gruntowych.



    Miłośnicy spławika i gruntu też mają szansę na sukces. Z doświadczenia wiem, że niekiedy w takich łowiskach warto do zanęty dodać nieco kruszonych kulek proteinowych. W końcu ryby znają ten smak. Polecam wszelkie ziarna zbóż, kukurydzę oraz przynęty zwierzęce. Warto spróbować.
    Jeżeli chodzi o sprzęt, to wędki karpiowe wiodą prym. Jednak nie każdy jest karpiarzem i nie musi biernie czekać na złowienie tego wyjątkowego okazu. Można w tym czasie zapolować na lina lub ładnego karasia. Wtedy wędka spławikowa o dość czułym spławiku i z gnojaczkiem na haku potrafi dać równie dużo przyjemności. Wybór pozostawiam Państwu.
    W tym miejscu należy się Wam pewne wytłumaczenie. W tytule napisałem o wędkowaniu z duchami… Tak faktycznie może być. Jak wiadomo, każdy zamek lub pałac ma swe mroczne, tajemnicze historie. Tak jest i w tym przypadku. Pałac w 1814 r. został darowany Gebhardowi Leberechtowi von Blücherowi. Kim był ów szczęśliwiec? Ogólnie był wybitnym wojskowym. W 1813 r. został mianowany naczelnym dowódcą wojsk pruskich. Blücher wniósł istotny wkład w zwycięstwo aliantów w bitwie narodów pod Lipskiem, uratował też ich pod Waterloo (18.06.1815), gdy w schyłkowym okresie bitwy oddziały Napoleona zaczęły brać górę. Za te czyny Fryderyk Wilhelm III mianował Blüchera księciem i darował mu liczne dobra w okolicach Wrocławia, w tym także włości w Krobielowicach.
    Podobno w czasie wieczornego wędkowania można usłyszeć galopującego konia, który w pewnym momencie zaczyna głośno rżeć, zagłuszany przez okrzyk bólu spadającego z konia jeźdźca. Taki bowiem los spotkał Blüchera. Spadł z konia, wracając z towarzyskiego spotkania w sąsiedniej wsi. Zmarł w pałacu 12 września 1819 r.
    Dla odważniejszych wędkarzy, po całodniowym wędkowaniu, udostępniony został jeden z apartamentów, w którym właśnie życie swe zakończył Blücher. Mimo pięknego wnętrza czuje się to coś…
    Dzisiaj pałac w Krobielowicach jest hotelem i centrum konferencyjnym z pięknymi salami balowymi i wykwintną kuchnią, pełną oryginalnych smaków. Ewenementem jest stworzona w lochach pałacu piwnica win z miejscem do degustacji. Piękne sklepienia i wyjątkowy nastrój nie pozwalają
    o sobie zapomnieć. Praktycznie w każdym z większych pomieszczeń są ozdobne kominki, które tworzą wyjątkowy klimat.
    Właściciel pałacu jest pasjonatem mebli antycznych, które przenoszą nas do innej epoki. Do dyspozycji gości jest potężne pole golfowe, strzelnica, obfitujące w grzyby lasy, wyjątkowa cisza
    i spokój.
    Pokoje są ogólnodostępne, w cenie około 200 zł. Kuchnia poleca wyborne dania, m.in. łososia, doskonały żurek na wędzonym boczku i szeroki wachlarz kaw, win i deserów.


    Warto wiedzieć
    Pierwsza informacja o Krobielowicach pochodzi z 1321 roku. Po wielu historycznych zawieruchach pałac i latyfundia w 1814 roku trafiły w ręce Gebharda Leberechta von Blüchera. Od tego czasu, z przerwami i krytycznymi momentami (wojna, czas powojenny), pałac przeżywa ponownie lata świetności.
    Łowisko w Krobielowicach znajduje się w pobliżu autostrady A4, przy Kątach Wrocławskich. GPS N 51 godzin 0 minut
    34 sekundy; E 16 godzin 47 minut 35 sekund. Wędkowanie dozwolone jest w godzinach 6.00–22.00, ale tylko
    z brzegu. Opłata za wędkowanie wynosi 5 zł, ryby złowione można zabrać – opłata wg cennika.
    Gospodarz zezwala na przyjazd z czworonogami, jednak zawsze w kagańcach. Istnieje możliwość grillowania i wędzenia ryb. Można także rozpalić ognisko za opłatą, ale mamy zapewnione drewno. Łowisko ma przejrzystą stronę internetową ze wszystkimi informacjami i aktualnościami. W zbiorze zdjęć widzimy okazałe karpie, tołpygi, szczupaki, karasie… Widzimy zadowolone twarze osób, których zestawy raczyły przetestować krobielowickie monstra.
    W sezonie gospodarz prowadzi bar o wdzięcznej nazwie „Sum”. Nie dane mi było spróbować sztandarowych dań. Nasłuchałem się jednak o szczupaku w szafranie i białym winie, o zupie rybnej, o rybach wędzonych, o marynatach
    i przetworach rybnych, o sumie z borowikami prosto z lasu! „Sum” podobno kuchnią stoi! W sezonie zobaczymy…

    Piotr Kondratowicz
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  4. #19
    Travelek carnivalka is on a distinguished road Avatar carnivalka
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    411
    To ci sum jeden.

    Czy one są tak wielkie,czy to rekordowy osobnik?

  5. #20
    Administrator Maxitravelek Natasza ma wyłączoną reputację Avatar Natasza
    Zarejestrowany
    Jan 2011
    Postów
    30,476

    Co: II Festival węgierskich rybaków na jeziorze Bereg
    Termin: 2 - 3 kwietnia 2011
    Miejsce: Zakarpackie Berehowe, w pobliżu wsi B. Shores

    W pierwszym dniu odbywa się konkurs w gotowaniu potraw z ryb, a w drugim konkurs dla wędkarzy w następujących kategoriach:
    największa ryba, najwięcej złowionych ryb, największa waga połowów.

  6. #21
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    Cytat Napisał carnivalka Zobacz post
    To ci sum jeden.

    Czy one są tak wielkie,czy to rekordowy osobnik?
    Są dużo większe jeszcze Carnivalko
    Rekord. Sum-gigant złowiony w Wiśle
    Na Wiśle pod Płockiem złowiono suma mierzącego 232 centymetry.
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  7. #22
    Maxitravelek Maxitravelek jacky is on a distinguished road Avatar jacky
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Redenovo
    Postów
    4,437
    Cytat Napisał Marko Zobacz post
    Na Wiśle pod Płockiem złowiono suma mierzącego 232 centymetry.
    z wąsami czy bez ?
    to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

  8. #23
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    Cytat Napisał jacky Zobacz post
    z wąsami czy bez ?
    sumy nie golą się pewnie miał
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  9. #24
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    Moje irlandzkie wędrówki

    Każdego roku z utęsknieniem czekam na pierwsze, letnie deszcze... Po wezbraniach - już od przełomu maja i czerwca - salmonidy z Lough Corrib (lough - po gaelicku „jezioro”) masowo wchodzą do okolicznych rzek.

    Jezioro jest dla nich przystankiem na trasie wędrówki (łososie) albo miejscem, gdzie żerują i budują gonady (pstrągi). Rzeka to krótki epizod ich życia. Wpływają do niej tylko w jednym celu – rozrodu. W niektórych, bogatych w pokarm, ciekach duże pstrągi występują stacjonarnie i przez cały rok. Jednak dla większości rzeka jest jedynie tarliskiem i miejscem inkubacji ikry, a całe dorosłe życie spędzają w jeziorze. Narybek spływa natychmiast do Corrib, gdzie znajduje bogatą bazę pokarmową.

    Łososie wpływają do rzek systemu Corrib już od lutego. Im większe osobniki, tym wcześniej, bo ich celem jest dopłynąć jak najwyżej. Każda duża woda to szansa na pokonanie kolejnej kaskady, a im szybciej zabiorą się za wędrówkę, tym większe prawdopodobieństwo, że dotrą na czas do najlepszych tarlisk.

    Raz, dwa, trzy – branie!

    Pierwsze pstrągi meldują się w rzekach zwykle w lipcu, a im bliżej jesieni, tym ryb więcej. Od sierpnia, a w szczególności we wrześniu, po każdej większej wodzie w zlewni Lough Corrib rozpoczyna się wędkarska orgia. Znajomość rewirów, w których zatrzymują się migrujące ryby, gwarantuje fantastyczne połowy. Są dni, że z każdej dobrze wyglądającej miejscówki, gdzie spodziewam się brania – mam branie. To niebywałe i czasem wręcz zabawne, kiedy w myślach odliczam sobie: „raz, dwa, trzy i bierz teraz”! Po czym następuje uderzenie dorodnego pstrąga lub łososia...



    Wielka ilość ryb i brań daje możliwość robienia różnorakich testów i wyciągania wniosków. Kiedy ryba jest w rzece i warunki połowu są optymalne (podwyższona i lekko zmącona woda), to bardzo szybko daje się ustalić, co naprawdę jest dobrą przynętą, a co niekoniecznie. Nie jest prawdą, że pstrąg czy łosoś „na braniu” zaatakuje wszystko, co się rusza.

    Przynęta oczywiście sama ryb nie łowi – trzeba ją ożywić. Zdecydowanie najlepsze rezultaty – i to zarówno w przypadku łososi, jak i pstrągów – mam, prowadząc woblera z prądem wody i po łuku, delikatnie go podciągając, tak aby nie kiwał się monotonnie. Przynęta musi rybę zaskoczyć, nie dać jej zbyt wiele czasu „na myślenie i oglądanie”. Wtedy instynktowny atak następuje błyskawicznie. Przytrzymywania w nurcie, podciąganki pod prąd etc. to średnio skuteczna nuda. Lepiej aktywnie poprawić kilka razy dokładnie ten sam dryf w obiecującym miejscu, bo czasem ryba musi zobaczyć woblera kilka razy, zanim ją „krew zaleje” i postanowi go uszczypnąć. Łososie w rzece nie żerują wcale, a jeziorowe pstrągi sporadycznie. Zatem wyzwolenie u nich agresji jest gwarancją sukcesu.

    Łowienie na sztuczną muchę tych samych ryb to już zupełnie inna historia. Najważniejsze jest dobranie odpowiedniej miejscówki do stanu wody. Prezentacja muchy to podstawa sukcesu. Można łowić w miejscach, gdzie stoją setki ryb i nie mieć brania, bo trudno jest tam zaprezentować muchę w taki sposób, aby zainteresować nią rybę. Generalnie mucha daje lepsze rezultaty, gdy kończą się brania na spinning – woda opadnie, oczyści się, a ryby zaczną się bać własnych cieni. Wtedy mała, nieruchawa przynęta potrafi podnieść przyklejonego do dna pstrąga czy łososia.

    Trafić na okaz

    Wiele systemów wodnych w Irlandii funkcjonuje jak Corrib. Ryby wędrowne wpływają krótkimi odcinkami rzek łączących jeziora z morzem i czekają w słodkiej, stojącej wodzie na letnie deszcze, aby rozpłynąć się po dziesiątkach rzek wpadających do jeziora albo płynąć dalej główną rzeką, jeśli tylko przez jezioro przepływa. Nie jest wcale prawdą, że w Irlandii ciągle pada deszcz. Czasem ryby muszą czekać długie tygodnie, zanim woda w rzekach przybierze i zagwarantuje bezpieczną i skuteczną wędrówkę w górę dorzecza. Do pokonania na niektórych ciekach są liczne, naturalne kaskady, wodospady etc. Takie przeszkody mogą przepłynąć tylko przy odpowiednich warunkach.

    Rozmiary łowionych ryb są często imponujące. Średnia wielkość pstrągów migrujących z Corrib to 50 cm. Często trafiają się ryby w granicach 60 cm i od czasu do czasu większe okazy – włącznie z ogromnymi feroksami w niektórych rzekach. Mowa o rybach dorastających do metra długości!

    Wielkość łososi zależy do rzeki. W niektórych są one mniejsze, a w innych wyraźnie większe. Tam można się spodziewać okazów o masie nawet 10 kg. Szereg czynników wpływa na takie zróżnicowanie. Wszystkie ryby żyjące i wpływające do Corrib są dzikie, z wyjątkiem jednej linii łososi, pochodzących z wylęgarni znajdującej się nad jednym z dopływów.

    Zapraszam do Irlandii

    Irlandia, a w szczególności system Lough Corrib daje wyjątkową na skalę europejską szansę połowu dzikich, wielkich salmonidów. Złowienie 5–10 dużych ryb w sprzyjający dzień nie jest wyczynem. Mowa tu o pstrągach 1,5–2,5 kg i łososiach o masie zwykle ok. 2–4 kg. Ryby o takich parametrach od czasu do czasu przeplata prawdziwy okaz.



    Jezioro i jego rzeki żyją swoim rytmem i nic nie dzieje się tutaj przypadkowo. Wszystko jest przewidywalne i odpowiedni dobór łowiska do pory roku oraz warunków na wodzie gwarantuje fantastyczne połowy. Nie trzeba lecieć do Patagonii czy Nowej Zelandii, aby przeżyć chwile, o jakich marzy większość z nas. Wystarczają 3 godziny lotu z Polski i można dotknąć wędkarskiego raju na ziemi. Mieszkam nad Corrib od 10 lat i ma ono dla mnie coraz mniej tajemnic. Zapraszam na ryby do Irlandii!

    Więcej informacji na temat połowu salmonidów w jeziorze Corrib i jego dopływach na stronie http://www.salmo-adventures.com

    Marcin Sułkowski
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  10. #25
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    DARŁOWO 2011 - 29.04 do 01.05. 2011 ZAPRASZAMY

    Zarząd Okręgu w Koszalinie informuje, że w dniach od 29. 04 – 01.05. 2011 na plaży w Darłówku Zachodnim odbędą się:
    II Mistrzostwa Polski brzegowo - plażowe (SURFCASTING)
    DARŁOWO 2011
    Organizator - Okręg PZW Koszalin adres; 75-838 Koszalin ul. Łużycka 55 tel./ fax. 94 342 50 66. www.koszalin@pzw.pl
    Honorowy Patronat nad zawodami objęli:
    Stanisław Gawłowski - Sekretarz Stanu w Ministerstwie Środowiska i Gospodarki Wodnej;
    Wojciech Wiśniowski - Starosta Powiatu Sławieńskiego;
    Arkadiusz Klimowicz - Burmistrz miasta Darłowa;
    Tomasz Bobin - Dyrektor Urzędu Morskiego w Słupsku
    Patronat medialny:
    Wiadomości Wędkarskie Telewizja „Taaaka Ryba”, „Obserwator Lokalny”.
    Sponsorzy:
    GRAUVELL; DEGA-JENZI
    Sędzia Główny - Tadeusz Przybyś ( sędzia klasy krajowej )



    Zgłoszenia zawodników posiadających licencje na sportowy połów ryb oraz aktualne składki PZW prosimy kierować na adres Okręgu do dnia 2004 2011 . Wpłatę startowego prosimy przekazać na konto Okręgu do dnia 20 04 2011 . Konto PEKAO SA II O/Koszalin 76 1240 3653 1111 0000 4188 3325

    Wpisowe za zawody wynosi 280 zł. Na kwotę składają się: 2 noclegi , posiłki , obsługa sędziowska, nagrody, inne organizacyjne. Organizator dopuszcza możliwość rezygnacji z noclegów i posiłków, co obniży opłatę startową do kwoty 160 zł.

    Osoba odpowiedzialna - kol. PIOTR EBEL tel. 603 118 422

    Teren zawodów: brzeg Morza Bałtyckiego, w miejscowości Darłówko Zachodnie:

    Sektor A - obejmuje obszar brzegu morskiego długości 1000m;

    Sektor B - obejmuje obszar brzegu morskiego długości 1000m;
    Stanowiska wędkarskie będą miały długość 50m brzegu w linii prostej.
    Przykładowe gatunki ryb najczęściej występujące w łowisku: - leszcz, płoć, okoń, węgorz, płastugi, troć, belona, pstrąg, dorsz, sandacz.



    Biuro zawodów: Ośrodek Wczasowy „Górnik” 76-150 Darłówko - Zachodnie ul. Sosnowa 2 tel. 943143621 www.gornik2.darlowo.

    Ps. Wyciąg z Regulaminu

    1. ŁOWIENIE BRZEGOWE Z PLAŻY (SURF CASTING).

    1.1. Teren zawodów podzielony jest na sektory a w nich na stanowiska o długości minimum 25 metrów.

    1.2. Zawody są rozgrywane przy użyciu dwóch wędek o długości maksymalnie do 5m.

    1.3. Jedyna dozwolona metoda połowu to łowienie gruntowe, zakazane są wszelkie spławiki, kule wodne i inne rozwiązania umożliwiające dryfowanie całego zestawu.

    1.4. Dopuszczone są wyłącznie przynęty naturalne (zabrania się połowu na ikrę)

    1.5. Przynęty mogą być dodatkowo zabezpieczone przed spadnięciem z haczyka (Np. gumką).

    1.6. Wędka może być uzbrojona maksymalnie w dwa przypony o z pojedynczymi haczykami o rozwarciu nie większym niż 20 mm.

    1.7. Przypony mogą być wyposażone w optyczne, sztuczne elementy wabiące o maksymalnej wielkości 15 mm.

    1.8. Łowienie i holowanie ryby musi się odbywać w obrębie stanowiska i bez wchodzenia do wody. Podczas wykonywania rzutu i lądowania ryby można na moment wejść do wody do wysokości kolan.

    1.9. W czasie wykonywania rzutu należy szczególna uwagę zwrócić na bezpieczeństwo. Rzut może być wykonany tylko wtedy, gdy rzucający jest pewny (obciążenie , przynęta musi być cały czas w zasięgu wzroku rzucającego), że nie spowoduje zagrożenia dla innych osób, znajdujących się na plaży.

    1.10. Wędka musi być ustawiona w sposób stabilny na suchym lądzie w obrębie stanowiska.

    1.11. Dopuszcza się używanie świetlnych lub dźwiękowych sygnalizatorów brań a także małych źródeł światła ale w taki sposób aby nie przeszkadzać innym uczestnikom zawodów i nie zakłócać żeglugi.

    1.12. Wielkość i kształt obciążenia muszą być tak dobrane by zestaw nie był znoszony na stanowisko połowu sąsiadów. Zakazane jest używanie koszyków zanętowych.

    1.13. Zawody rozgrywane są w turach, czas wędkowania podczas jednej tury minimum 4 godziny.

    1.14. Sygnały obowiązujące w czasie tury zawodów:

    a. pierwszy - czas na przygotowanie (60 minut przed rozpoczęciem wędkowania),

    b. drugi - rozpoczęcie wędkowania,

    c. trzeci - 5 minut do zakończenia wędkowania , nakaz wyjęcia jednego zestawu z wody,

    d. czwarty - zakończenie tury zawodów.


    Opracowanie i zdjęcia Karol Zacharczyk
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  11. #26
    Administrator Maxitravelek Natasza ma wyłączoną reputację Avatar Natasza
    Zarejestrowany
    Jan 2011
    Postów
    30,476
    Na Słowację...
    Na terenie Słowacji jest do dyspozycji 900 zbiorników rybnych. Wwodach tych znajdziemy pstrągi, lipnie, karpie i łososie. Najczęściej spotykanymi rybami na Słowacji są: karp, głowacica, szczupak, lipień i wiele innych.W wodach karpiowych najbardziej poszukiwanymi i łowionymi rybami są karp, szczupak, sum, candat, lin, karaś, węgorz, leszcz.
    Ryby takie jak pstrąg rzeczny, pstrąg tęczowy lub lipień można znaleźć w wodach łososiowych, które na Słowacji są dość częste i dostępne. Największą łososiową rybą jest głowacica wielka. Szukać jej należy w zimnych górskich i podgórskich potokach, ponieważ ryby łososiowe potrzebują dużo tlenu.
    Do najbardziej popularnych terenów zarówno wśród początkujących jak i zaawansowanych wędkarzy należą: Dunaj, Váh, Laborec, Poprad, Ipeľ, Hron, Turiec, Orava, Ondava i Nitra. Do ulubionych należą również zapory wodne, których Słowacja ma bardzo dużo. Do najbardziej znanych należą Oravská priehrada, Liptovská Mara i Zemplínska Šírava. Slňava, Duchonka, Ružín, Teplý vrch, Veľká Domaša i Dedinky to te, które są również często odwiedzane przez wędkarzy.
    Do najbardziej znanych rewirów wędkarskich na Słowacji należą:
    Rewir Materiálová jama Michalovce – Powierzchnia wodna, która jest wynikiem powstania jamy po wydobyciu materiału ziemnego w części miejskiej miasta Michalovce – Stráňany. Można tutaj łowić karpia oraz inne gatunki ryb, z wyjątkiem okresu ochronnego, który rozpoczyna się z początkiem maja. Województwo Michalovce. Ma charakter wód karpiowych.
    RewirŠtrkovisko Ivanka nad Dunajem – Powierzchnia wodna po żwirowni za miejscowością Ivanka nad Dunajem. Województwo Senec. Ma charakter wód karpiowych.
    Rewir VN Ružín – Powierzchnia wodna zbiornika położonego od zapory wodnej, aż po wiadukt kolejowy Margecany, w kierunku wsi Kľuknava oraz potoka Bystrá od ujścia do źródła. Wojewódzwo Košice. Ma charakter wód karpiowych.
    RewirVN Orava – Powierzchnia wodna zbiornika (3400 ha) położonego od zapory wodnej do mostu na drodzeNámestovo – Tvrdošín i po granicę państwową z Polską. W odległości 100 m od tamy wodnej obowiązuje całoroczny zakaz łowienia ryb. Województwo Námestovo. Ma charakter wód karpiowych.
    Podczas wędkowania obowiązują określone zasady i przepisy. Wędkarz musi posiadać kartę wędkarską, bez której na terenie Słowacji nie można łowić ryb. Kartę wędkarską można uzyskać w urzędzie miejskim lub wojewódzkim, do którego region należy, albo w miejscu gdzie chcą Państwo łowić.
    Wędkarz jest zobowiązany – przed pójściem na ryby wpisać do karty datę, a następnie uzupełnić informacje po zakończeniu łowienia. Podczas jednego łowienia wędkarz ma prawo wyłowić 2 sztuki ryb takich jak na przykład: karp, lin, okoń, sum, boleń lub do 5 kg ryb, na które nie obowiązuje indywidualna ochrona.
    Następną zaletą wędkowania jest to, że można je połączyć z urlopem nad wodą. Jeżeli więc mają Państwo ochotę, niezbędne wyposażenie wędkarskie oraz wielką cierpliwość, to nic nie stoi na przeszkodzie aby słowacka „złota rybka“ spełniła również Państwa życzenia.

    Źródło: AdAstra Net

  12. #27
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    Przechytrzyć drapieżcę

    Szczupak to drapieżnik stosunkowo łatwy do złowienia. Jeśli żeruje, to potrafi zaatakować dosłownie wszystko, co się rusza. Są jednak dni, w których woda jest jak wymarła, a drapieżniki stają się nieprawdopodobnie wybredne. W większości przypadków nie mamy możliwości obserwowania zachowania szczupaków. Nasze wody są po prostu zbyt mało przejrzyste. Ja miałem jednak taką możliwość w krystalicznych wodach irlandzkiego jeziora i muszę przyznać, że tego rodzaju doświadczenia przydają się każdemu, kto pragnie podnosić swoje kwalifikacje wędkarskie. Ryby bezlitośnie zweryfikowały wtedy moje wszelkie teorie o „niezawodnych” przynętach i ich skutecznej prezentacji. Dla mnie, jako konstruktora przynęt, była to jednak najlepsza z możliwych motywacja do dalszych poszukiwań.

    Generalnie przynęty szczupakowe dzielimy na naturalne i sztuczne. Do naturalnych zaliczamy oczywiście żywe i martwe ryby. Mogą być one prezentowane na rozmaitych systemikach statycznie bądź w ruchu (spinning lub trolling). Trzeba powiedzieć, że w większości cywilizowanych krajów klasyczny „żywiec” odszedł w zasadzie do lamusa. Szczupaki łowi się głównie na martwe ryby. Chociaż i u nas napisano o tym sporo, to jest to metoda bardzo mało popularna. Większość naszych łowców drapieżników wciąż nie może uwierzyć, że szczupaki nie dość, że biorą martwą rybę, nawet położoną na dnie, to na dodatek można je w tym miejscu skutecznie nęcić! Najskuteczniejszymi przynętami (i zanętą) są ryby morskie (śledź, makrela, sardynka), które cechuje bardzo silny aromat wabiący drapieżniki. Bertus Rozemeijer, jeden z najlepszych europejskich łowców szczupaków, wielokrotnie opisywał mi swoje udane połowy tą metodą. Nęci się 2–3 razy, kilka dni przed połowem, kawałkami ryb, których potem używamy jako przynęty. Z jednego miejsca można wyjąć kilka ryb w granicach metra. Oczywiście mówię tu o łowiskach w Holandii...

    Zmieniły się też bardzo zestawy do łowienia na naturalne przynęty. Uległy one zdecydowanemu „odchudzeniu”. W miejsce stosowanej jeszcze u nas jednej, wielkiej kotwicy, używa się kilku małych – rozmiaru 6–4. Zacięcie może wówczas nastąpić od razu po braniu, a i z odczepieniem ryby nie ma najmniejszego problemu, gdyż haki tkwią na brzegu paszczy. Do tego cienka plecionka, niewielkie spławiki i klasyczne karpiowe wędziska o parabolicznej akcji.

    Za najbardziej sportowe uważane jest jednak łowienie szczupaków na przynęty sztuczne. Najpopularniejszy bez wątpienia nie tylko w Europie jest klasyczny spinning. Na drugim miejscu plasuje się trolling. W obu przypadkach do dyspozycji wędkarzy producenci oddają niezliczoną wprost ilość typów i rodzajów przynęt. Oprócz najstarszych wahadłówek i obrotówek mamy więc do dyspozycji przynęty miękkie i woblery oraz hybrydy powstałe przez połączenie kilku wyżej wymienionych typów. Nawiasem mówiąc to, co u nas często wrzuca się do wspólnego worka z napisem „woblery”, na świecie dzielone jest na wiele podtypów.



    Do najważniejszych z nich zaliczymy crankbaity, twitchbaity, swimmbaity, pullbaity, jerkbaity, przynęty powierzchniowe i do łowienia w pionie. Ciężko nawet wymyślić polskie nazwy tych rodzin przynęt. Intencją tak skomplikowanego na pozór podziału jest sugestia optymalnych technik połowu nimi. Ostatnio na rynku pojawiły się też tzw. muchy spinningowe. W dni zerowej aktywności szczupaków metoda muchowa okazuje się często po prostu zabójczo skuteczna. Połów szczupaków przy użyciu wędki muchowej przez wielu uznawany jest za najbardziej sportowy, a niektóre streamery szczupakowe to po prostu dzieła sztuki.

    Nie ma metod lepszych i gorszych. Każda z nich ma i będzie miała swoich zagorzałych zwolenników i przeciwników. Każdą z nich można też łowić ładnie i skutecznie, czerpiąc z tego wiele radości. Najważniejsze jednak, żeby łowiąc nasze ulubione drapieżniki, oprócz własnej przyjemności mieć również na względzie przyszłość tej ryby w naszych wodach. Jeśli już musimy, zabierajmy jedną sztukę w rozmiarach „konsumpcyjnych” – 1–3 kg,
    a większe wypuszczajmy. Natura odwdzięczy się na pewno!



    Piotr Piskorski
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  13. #28
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    Jestem oszustem

    Wydaje mi się, że jestem nawet bardzo dobrym oszustem! I nie dość, że się tego nie wstydzę, ale napawa mnie to dumą. Oczywiście oszukuję ryby, żeby sprowokować je do połknięcia mojej przynęty. Od pewnego czasu eksperymentuję z kolorami i pewnymi wnioskami chciałbym się podzielić.
    Nie od dziś wiadomo, że magia koloru w świecie ryb jest ogromna. Jego oddziaływanie na zachowanie ryb nie jest do końca poznane i pewnie nigdy nie będzie, ale w wielu przypadkach potrafimy już z niego korzystać. Moim zdaniem, sam smak przynęty ma często drugorzędne znaczenie. Spójrzmy na spinningistów. Ile dbałości poświęcają wyborowi odpowiedniego koloru sztucznego wabika oraz jego zapachowi. Gdy trafią nimi w gusta ryb, to zdarza się, że drapieżniki atakują nawet nieruchome przynęty! Podobna sytuacja jest z wytrawnymi łowcami karpi. Kolorystyka i zapach ich przynęt oraz zanęt może spowodować „kolorowo-zapachowy zawrót głowy” nie tylko u ryb. Jest wielką sztuką wybranie tych właściwych w danym czasie, w określonym łowisku.

    Pory roku
    Przez lata zauważyłem pewną powtarzalną skuteczność kolorów zanęty w zależności od pór roku. Wczesną wiosną najbardziej skuteczna jest zanęta w kolorze czerwonym. Są już w sprzedaży takie mieszanki, ale można do podbarwienia zanęty użyć drobno zmielonego chleba tzw. belgijskiego gotowego lub też zwykłego pieczywa zmielonego domowym sposobem, zabarwionego czerwonym barwnikiem spożywczym. Można także dodać barwnik spożywczy rozpuszczony w wodzie bezpośrednio do nawilżania ulubionej zanęty.

    Gdy wiosna rozkwitnie w pełni, tracą na atrakcyjności czerwone zanęty na korzyść tych w ciemnym brązie. Czynnikiem nęcącym jest niewielki dodatek białych elementów w zanęcie. Spostrzegłem, że bardzo przyciągają one uwagę ryb. Jednak nie powinno być ich zbyt wiele. Ten element wabiący uzyskuję przez drobne potłuczenie skorupki z jednego jajka kurzego na kilogram zanęty. Skorupka musi być dokładnie wymyta. Pozbawia się ją w ten sposób śladowego, przykrego zapachu siarkowodoru. Gdy będziecie z żoną nad morzem, warto też nazbierać wyprażonych przez słońce muszelek. Są idealne do tego celu.

    Latem, aż do wczesnej jesieni, ryby preferują głównie żółte kolory zanęty. Można ten efekt uzyskać, dodając żółtego chleba belgijskiego, miksowanej kukurydzy czy zabarwionych na złocień białych robaków. Na tak przygotowaną zanętę reagują prawie wszystkie karpiowate, chociaż zdarza się, że liny, karasie
    i płocie świetnie reagują na znajdujące się w niej zielone drobiny. Kiedyś na jeziorze Rosnowo, przy kiepskich braniach, jakiś diabełek za uchem podpowiedział mi, żebym zmieszał zanętę żółtą z kruszonym zielonym chlebem. Powiem, że był to świetny pomysł i od tej pory dość często go stosuję.

    Jesienią ryby znów zdecydowanie preferują czerwone dodatki, choć stosowanie jednolicie czerwonej zanęty jest gorszym rozwiązaniem niż ciemnobrązowej zanęty z czerwonymi dodatkami opisanymi wcześniej. Od przedzimia (pierwsze przymrozki) przez całą zimę dominuje czerń z białymi i czerwonymi „wstawkami”. Można już kupić czarne mieszanki. Lubię dodać jeszcze ziemi okrzemkowej, w której jest sporo drobnych muszelek (przydadzą się również te zebrane nad Bałtykiem). Spotkałem się też z wędkarzami, którzy jako dodatek do zimowej zanęty dodają drobniutko potłuczoną srebrną bombkę choinkową. Moim zdaniem ściąga ona jednak przede wszystkim ciekawską drobnicę. Sprawdzonym, skutecznym sposobem jest dodanie „czerwonego barwnika” w postaci ochotki zanętowej.


    Rybie preferencje
    Praktycznie każdemu gatunkowi ryb można przypisać co najmniej jeden przez niego preferowany kolor. Przyjrzyjmy się najpopularniejszym gatunkom. Szczupak – czerwony. Okoń
    – fiolet, czerwony, seledyn. Sandacz
    – seledyn, biała i różowa perła. Boleń
    – srebro, biel. Karaś, lin – żółty, zielony. Płoć – czerwony, biały. Wzdręga – żółty. Leszcz – czerwony, biały. Jaź – biały, brązowy (dlatego tak często skuteczną przynętą na jazie jest gotowany groch). Karp – generalnie żółty, ale w świecie kulek proteinowych duże karpie zaczęły preferować także między innymi brązy i czerwienie. Taki podział jest uogólniony, bo wiadomo, że barwy mają różne odcienie, ale generalnie mogę powiedzieć, że 80% złowionych przeze mnie ryb trzymało się opisanego kolorami schematu. Dobry „oszust” potrafi tę informację odpowiednio wykorzystać.



    Wytrychy oszusta
    Nie klucze, ale właśnie wytrychy są często drogą do wędkarskiego sukcesu. Wytrychami nazywam „nieuczciwe” chwyty wędkarzy, służące sprowokowaniu ryby do brania. Jest nimi na przykład wykorzystanie do tego celu materiałów sztucznych. Szczególnie kilka z nich zyskało znaczną popularność: styropian, nici, gumy, szklane koraliki, tkaniny i plastik.
    Styropian – stosowany jest do utrzymania przynęty na odpowiedniej głębokości (np. łowienie powierzchniowe) oraz odpowiedniego jej pozycjonowania w wodzie (np. martwa rybka). Może służyć do spowolnienia opadania przynęty jako nośnik atraktora, dodatek przynęty złożonej lub sygnalizator brań.
    Nici – służą do maskowania elementów zestawu (np. trzonka haczyka czy spławika, gdy podajemy przynętę w płytkich łowiskach ostrożnym rybom), nośnik atraktora jako samodzielna przynęta lub składnik tzw. kanapek.
    Gumy – najczęściej stosuję kolorowe kawałeczki zużytych ogonków od twisterów. Są świetne jako przynęta na wzdręgi, gdy zakładam je na haczyk razem z białym lub czerwonym robakiem. Jeśli łowimy na robaki, zapobiegają zsuwaniu się ich na żyłkę. W płynącej wodzie uatrakcyjnia mało ruchliwe przynęty. Szklane koraliki – moje ulubione to czerwone i zielone. Zakładam je jako wabik na żyłce lub haczyku z innymi przynętami. Świetne są w połączeniu z zimowymi pastami typu Mystic. Służą mi jako stopery do koszyków zanętowych, ciężarków, spławików przelotowych, ochraniają węzły.
    Tkaniny – świetne nośniki zapachów. Spróbujcie nad wodą takiego mojego pomysłu: gdy łowię z koszykiem zanętowym, aby nie przenęcić łowiska, jako wkład do niego stosuję kawałek tkaniny nasączony odpowiednim atraktorem.
    Plastik – różnokolorowe paseczki zakładane na antenki spławików bardzo ułatwiają mi ich obserwowanie podczas zmieniających się warunków pogodowych. Natomiast czerwone kawałki pomagają utrzymać na haczyku martwą rybkę lub żywca, a swoim kolorem dodatkowo nęcą drapieżniki.
    Niewątpliwie największe zastosowanie haczykowe mają nici i styropian. Łatwe w użyciu, można je dowolnie kształtować, aromatyzować i barwić według potrzeb bezpośrednio na łowisku. Aromat w dowolnej formie nanosimy po całkowitym wyschnięciu barwnika. Kulka styropianu, użyta z przynętami typu biały robak lub kukurydza, powinna mieć średnicę nie większą niż 3–4 milimetry. Gdy natomiast potrzebna jest jako wypełnienie przynęty (np. miękiszu pieczywa czy owoców), może być odpowiednio większa. Największy kaliber mają kulki styropianowe używane przez karpiarzy łowiących na kulki proteinowe.
    Co do nici, to najlepiej stosować te wykonane z bawełny. Świetnie chłoną wszystkie aromaty i prowokacyjnie dla ryb falują w wodzie. Można je wiązać zarówno na kolanku, łopatce haczyka, jak i na żyłce. Gdy zależy mi na mocniejszym przytrzymaniu miękkiej przynęty na haczyku, to owijam nitkę kilkakrotnie na jego kolanku, a gdy nie chcę, żeby ryby zsuwały mi robaki na żyłkę, wiążę ją przy łopatce. Uniwersalna długość końcówek nitek, które zostawiam przy węźle, to jeden centymetr. W przeciwieństwie do styropianu nie polecam atraktora w paście, gdyż usztywnia on nitkę, przez co w znacznym stopniu ogranicza jej pracę w wodzie. Ciekawe jest połączenie cienkich nitek w różnych kolorach z przynętą. Zacząłem eksperymenty z tym pomysłem pod koniec zeszłego roku i rezultaty były zachęcające. Karp złowiony przeze mnie w połowie listopada (patrz zdjęcie) jest tego dowodem.
    Dobry oszust sprawnie posługujący się podczas wędkowania kolorami potrafi osiągnąć sukces nawet w wyjątkowo kiepskich warunkach żerowania ryb. Warto o tym pamiętać!

    Piotr Berger
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  14. #29
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    Majówka na Mazurach

    Pierwszy maja to dla wielu początek sezonu wędkarskiego. Rozpoczyna się okres doskonałych brań większości gatunków ryb naszej bogatej ichtiofauny. Na przynętę wędkową biorą dobrze zarówno ryby spokojnego żeru, jak i drapieżne. Chociaż niektóre gatunki ryb odbywają w tym czasie swoje gody i z tego powodu nie powinno się ich łowić, to jednak wiele jest już po bądź przed tarłem, więc jest w czym wybierać.
    Początek sezonu proponuję rozpocząć na: jeziorkach, starorzeczach, stawach i małych rzekach. Doskonałymi łowiskami w tym okresie będą niewielkie jeziora typu linowo-szczupakowego. Są to zbiorniki zwykle kilkumetrowej głębokości, o dnie mulistym, rzadziej piaszczystym, silnie zarośnięte roślinnością zanurzoną i wynurzoną. W wodach tego typu szczupaki z reguły biorą dobrze już od początku maja. Szczególnie interesującymi i rybnymi jeziorami są te, przez które przepływają rzeki lub tylko niewielkie cieki, co umożliwia migrację ryb między poszczególnymi akwenami na dogodne tarliska i odpowiednie żerowiska.
    Od kilku lat, w małym gronie przyjaciół, rozpoczynam sezon szczupakowy na jeziorach mazurskich. Najlepsze wyniki uzyskujemy na płytkich jeziorkach, które często ciekiem lub przesmykiem łączą się z większymi, dość głębokimi jeziorami. Wędkujemy przeważnie z łodzi, którą na łowisko holujemy na przyczepie za samochodem. Na wypożyczenie łodzi na małych akwenach nie ma co liczyć. Każda nasza pierwszomajowa eskapada kończy się złowieniem kilku średniej wielkości szczupaków, czasem o masie kilku kilogramów.
    Gdy zdecydujecie się w majowy długi weekend łowić na podobnych łowiskach, sukces będzie murowany. Łowisk takich na Mazurach Południowych jest sporo, choćby w Zakładzie Rybackim Szczytno (Janowo) – PZW Okręg Mazowiecki, czy Kampanii Mazurskiej Pasym Sp. z o.o. lub Gospodarstwie Rybackim Szwaderki. W samym tylko Gospodarstwie Janowo znajdziecie co najmniej kilkanaście jezior tego typu. Są to: Frączek, staw Kobylocha, Głęboczek, Jasne, Konik, Lemańskie, Łaźnica Machnacz, Małszewko, Natać, Skoneczne, Średnie i Janówek. Na ww. akwenach oraz na pozostałych większych jeziorach gospodarstwa, takich jak Sasek Wielki i Mały, Wałpusz, Grom i Małszewskie, członkowie Okręgu Mazowieckiego PZW mogą wędkować na podstawie składki okręgowej. Opisy wszystkich tych jezior zamieszczaliśmy w ostatnich latach w „WW”.

    Jezioro Krzywek
    Tym razem przedstawię opis znakomitego i niezwykle rybnego jeziora Krzywek koło miejscowości Jęcznik.
    Powierzchnia lustra wody wynosi 12 ha, maksymalna głębokość – 9 m, średnia – 2,7 m. Rybacki typ jeziora – linowo-szczupakowy. Zbiornik znajduje się (tak jak większość wymienionych
    w artykule jezior) w powiecie szczycieńskim. Leży po lewej stronie drogi nr 53, wiodącej ze Szczytna do Olsztyna, i oddalony jest od Szczytna około 8 km. Jezioro jest hydrologicznie zamknięte. Kształt akwenu jest mocno wydłużony z dużą zatoką w części południowej, wybiegającą w kierunku zachodnim. Usytuowanie jeziora w stosunku do stron świata: oś podłużna z północy na południe. Obrzeża jeziora od strony wschodniej są wysokie i miejscami strome, niższe są tylko w części północnej. Pozostałe obrzeża są również dość wysokie, obniżając się łagodnie ku brzegom. Otoczenie akwenu stanowią pola uprawne i łąki.
    Ławica przybrzeżna jeziora jest dość stroma, piaszczysto-mulista. Jedynie przy wschodnim i południowym brzegu jest przeważnie piaszczysta o łagodnym stoku. W tej części jeziora, przy wschodnim brzegu, rozciąga się niewielka plaża. Dno zbiornika jest mulisto-piaszczyste, płytsze partie dna porośnięte są roślinnością zanurzoną. Brzegi porasta pasmo oczeretów złożone przeważnie z trzciny, rzadziej z innej roślinności wynurzonej. Płytsze partie porośnięte są roślinnością o liściach pływających – grążelami. Woda w zbiorniku jest średnio przezroczysta, w upalne lata mogą okresowo występować zakwity roślinności. Najgłębsze miejsca w jeziorze znajdują się w środkowej części południowej zatoki.
    Wędkować można tu z brzegu i łodzi. Z brzegu – z kilku prowizorycznych kładek i plaży. Nieliczne łodzie można tylko wypożyczyć od obecnego dzierżawcy.
    Ichtiofauna zbiornika jest bardzo bogata. Łowi się tu na wędki spławikowe i gruntowe z koszyczkiem zanętowym dorodne leszcze, płocie, liny, karpie, karasie i inne gatunki ryb białych.
    Drapieżniki w zbiorniku są reprezentowane przez szczupaka, okonia i sandacza. Dominującym gatunkiem wśród drapieżników jest jednak szczupak, który bierze dobrze na początku sezonu i jesienią. Trafiają się niekiedy szczupaki „dwucyfrowe” oraz rekordowe garbusy.



    Zdziwicie się pewnie, jak na tak niewielkim akwenie mogą trafiać się takie olbrzymie ryby. Sprawa jest prosta. Przez ostatnie dekady dzierżawcą jeziora był rolnik z Gromu. Odławiał on ryby głównie na własne potrzeby sprzętem stawnym. Niewodu nie używał, nie chcąc rujnować dna i roślinności dennej. Wędkować prawie nikomu nie pozwalał. Mnie wyjątkowo zezwolił kilka razy spinningować i to tylko z brzegu. Udało mi się wówczas złowić kilka grubych szczupaków i 2 rekordowe okonie. Stosowałem na przynętę średnie woblery imitujące płoć i gumy – żaby na główkach jigowych. Kilka lat temu dawny gospodarz zrezygnował z dzierżawy. Nowy przetarg w roku 2010 wygrali wędkarze ze Szczytna, Jarosław i Piotr Perzanowscy, właściciele dużego sklepu zoologiczno-wędkarskiego w Szczytnie. Dzierżawa jeziora nie mogła trafić w lepsze ręce. Bracia Perzanowscy przeznaczyli jezioro tylko na cele rekreacyjno-wędkarskie. Jest ono systematycznie zarybiane narybkiem szczupaka, lina i sandacza, co ujęte jest nawet w umowie dzierżawnej. Zezwolenia na wędkowanie są limitowane. Można nabyć je w sklepie „Ochotka Szczytno” (ul. Odrodzenia 18, 12-100 Szczytno, filia: ul. Polska 45, tel. (89) 624-09-87, kom. 606-210--536). Wędkowanie odbywa się zgodnie z zasadami RAPR. Ograniczenia: nie wolno zabierać z łowiska wyrośniętych karpi i amurów. Nie należy stosować nadmiernej ilości zanęt, aby nie zanieczyszczać wody.

    Marian Paruzel
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  15. #30
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    Muchowy przewodnik po Dunajcu

    Kiedy będziecie mieli ten numer „WW” w rękach, właśnie podgórskimi rzekami Podhala będą spływać ostatki wód pośniegowych. Nadszedł więc czas, by wziąć do ręki muchówkę i wybrać się na wędrówkę po Podhalu. Na pierwszy ogień zapraszam nad Biały Dunajec, który powstaje na wysokości ok. 730 m n.p.m. w Poroninie z połączenia Zakopianki z Porońcem. Następnie Biały Dunajec spływa przez miejscowość Biały Dunajec, Szaflary i Nowy Targ, gdzie na wysokości około 577 m n.p.m. łączy się z Czarnym Dunajcem, dając początek rzece Dunajec. Przed ujściem opływa powstały jeszcze w 1926 roku rezerwat przyrody „Bór na Czerwonem” z reliktowymi sosnami bagiennymi i kosodrzewiną. W górnej części biegu, do Szaflar, rzeka ma charakter typowego górskiego potoku. Występują w jej łożysku wielkie głazy, głębokie baniory i bystrza, a szerokość waha się od kilku do kilkudziesięciu metrów. Wolno tutaj łowić tylko na sztuczną muchę i tylko od 15 marca do 15 grudnia. Dopuszczalne jest łowienie na całej długości rzeki, od miejsca połączenia się Porońca z Zakopianką, aż do ujścia do Dunajca. W górnej części jest dużo pstrągów potokowych i tęczowych oraz nieliczne lipienie. W dolnej, poniżej Szaflar, oprócz pstrągów zdarzają się głowacice i licznie występują lipienie. Rzeka szybko czyści się nawet po dość ulewnych deszczach. Muszę się jednak zastrzec, że znawcą Białego Dunajca jestem nijakim. Zawsze drażniły mnie bowiem śmieci nad jego brzegami. W każdym razie rzeka (pominąwszy śmieci i miejscami kamienne murki) jest dzika. Pewne niedoskonałości krajobrazu na pewno wynagrodzą Wam wspaniale walczące, piękne pstrągi, których – dzięki działalności zakopiańskich wędkarzy – jest tu naprawdę dużo. Ciekawe łowisko znajdziemy przy połączeniu Czarnego i Białego Dunajca, poniżej targowiska w Nowym Targu. Tam, pod prawym brzegiem, znajduje się bardzo głęboka rynna. Tak jak na baniach Białego Dunajca trzeba tu łowić linką szybko tonącą. Dawniej często wędkowałem na płani poniżej jazu w Ostrowsku. Ryb było tam wtedy naprawdę mnóstwo. Dziś polecam Wam odcinek od mostu w Knurowie do cofki Zbiornika Czorsztyńskiego. Tam znów rzeka jest piękna. Szerokie, spokojne płanie przenikają się z potężnymi dunajcowymi bystrzami. W korycie znajdziemy najróżniejszej grubości kamienie. A jak jest z rybami? Moim zdaniem zupełnie przyzwoicie, tylko pstrągi są w kondycji o wiele gorszej niż ich bracia z Białego Dunajca. Jedźmy niżej na wielokrotnie opisywany przeze mnie graniczny odcinek rzeki: od tamy w Sromowcach Wyżnych do granicy Pienińskiego Parku Narodowego w Sromowcach Niżnych. Tam rzeka ma kilkadziesiąt metrów szerokości. Wszędzie, poza Sromowcami Wyżnymi, jest pięknie. Pstrągi, zarówno potokowe jak i tęczowe, są niemal wszędzie.



    Te ostatnie są wpuszczane przez słowackich wędkarzy – im wolno. Najbardziej lubię łowić tam w cieniu Trzech Koron – najwyższego szczytu Pienin. Odcinek od kładki do ujścia Marcelowego Potoku jest jedną z najgrubszych wód na całym Dunajcu. To potężnie płynąca płań z głęboką, kamienistą rynną pod polskim brzegiem. W nurcie niemal wszędzie znajdziemy głazy i grube kamienie poprzeplatane głębokimi rafami. Dlatego wchodzę tam w bardzo niewielu miejscach do wody. O tej porze roku zawsze łowię linką o najwyższym stopniu tonięcia. Niżej rzeka wpływa do Pienińskiego Parku Narodowego, przez który płynie słynnym przełomem. Opuszcza Pieniny powyżej ujścia Grajcarka, niedaleko Szczawnicy. Od tego miejsca, przez kilkaset metrów do stojącej w nurcie skały Kotuńki, rozciąga się kolejne dobre majowe łowisko pstrągów. Na tym odcinku zdarzają się naprawdę bardzo grube pstrągi pochodzące prawdopodobnie z Parku Narodowego bądź z położonego kilka kilometrów niżej Odcinka Specjalnego. Na ten odcinek naprawdę warto poświęcić co najmniej jeden dzień wędkowania. Że kosztuje to dodatkowych kilkadziesiąt złotych? Trudno. Wędkowanie streamerem na Księdzowym Polu, w Kłodnem i w górnej części Tylmanowej warte jest każdych pieniędzy!
    Karol Zacharczyk
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

+ Odpowiedz na ten temat
Strona 2 z 6 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 ... OstatniOstatni

Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów