+ Odpowiedz na ten temat
Strona 5 z 6 PierwszyPierwszy ... 3 4 5 6 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 61 do 75 z 78

Temat: Wędkarstwo, rekreacja , przygoda, natura

  1. #61
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    2011-11-13
    Nagroda miesiąca 12/2011 - sum 56 kg!

    W lipcowych „WW” przedstawiliśmy kilka metod kuszenia dorodnych sumów. Jedna z nich, mianowicie sposób „na Hiszpana”, polegała na prezentowaniu wąsatej rybie rozsądnej wielkości żywca. Wiemy, że niewielu wędkarzy próbowało takiego łowienia. Okazuje się jednak, że warto...

    Marian Sumera:

    W poniedziałek 26 września 2011 r.wybrałem się wraz z kolegą Grzegorzem nad Wisłę w okolicy Sandomierza. Na poszukiwanie odpowiedniego łowiska wypłynęliśmy łodzią wędkarską. Ku naszemu zaskoczeniu szybko je odnaleźliśmy. Przykosa miała 80 m szerokości, 200 m długości i 3,5 m głębokości przy nurcie. To było miejsce, które mogliśmy sobie wymarzyć. Dobiliśmy do wyspy, aby urządzić nocne obozowisko. Kolejnym wyzwaniem było złowienie przynęty. Na haczyk zaczepiła się najpierw 41-centymetrowa brzana, a później leszcz. Obydwie ryby nadawały się na żywca. Brzanę założyłem na spławikowy zestaw paternoster i umieściłem przy nurcie, leszcza na spokojnej wodzie. Czas mijał, a my wśród przepięknych okoliczności przyrody miło spędzaliśmy kolejne godziny.

    Kulminacyjny moment nastąpił o 22.30, kiedy kolega zauważył, że jedna z wędek mocno się wygina, a żyłka wysuwa z kołowrotka. Podbiegłem do kija i mocno zaciąłem. To mógł być tylko sum. Holowanie nie było łatwe. Na mocnym sprzęcie podciągałem go na około 40 m, a on wciąż miał siłę na kolejne „odjazdy”... Po mniej więcej 20 minutach przy brzegu zamajaczyło potężne cielsko. Sum mierzył 210 cm i ważył 56 kg!



    Emocji nie sposób opisać, to ogromne przeżycie i niezapomniane chwile, które pozostaną w pamięci na całe życie i z pewnością będą wspominane przy każdej nocnej zasiadce.

    Łowiłem wędką z pełnego włókna szklanego długości 420 cm, z kołowrotkiem Zebco, na którym miałem żyłkę główną 0,60 mm. Do tego hak 12/0 i przypon z kupionej w Hamburgu plecionki Surfcat o wytrzymałości 60 kg.
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  2. #62
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    Dwa oblicza żywcówki

    Kiedy zbliżą się jesienne słoty i znad wody znikną prawie zupełnie wędkarze spławikowi, ja – pomimo „skrzypiących” już stawów – na opustoszałych jeziorach zaczynam polowanie z łódki na duże okonie.

    Łódka pozwala mi spenetrować wiele ciekawych miejscówek, do których dotarcie z brzegu jest w wielu wypadkach niemożliwe. Poza tym na jeziorach okazałe „garbusy”, gdy woda się sklaruje po wczesnojesiennym mieszaniu przez chłodniejsze wiatry, odchodzą za drobnicą od brzegów na przegłębienia jeziorne typu górka podwodna, rynna, okolice wysp ze stromymi spadami itp. Krótki dzień pozwala obłowić skutecznie chociaż kilka miejscówek, gdy dobrze znamy łowisko i jesteśmy obowiązkowo zaopatrzeni w GPS lub echosondę, aby niezwykle precyzyjnie ustawić łódkę
    w miejscówce. Cóż, takie czasy!


    Piękny okoń, na pilkerek

    Gdy piszę ten materiał, mam nadzieję, że jednak przepowiednia naszego redakcyjnego górala, Andrzeja Murańskiego, choć w części w tym roku się nie sprawdzi i na początku grudnia nie będzie na jeziorach lodu, abym mógł z przyjaciółmi jeszcze trochę połowić na otwartej wodzie. Na początek istotne wskazówki.

    W końcu listopada i w grudniu zawsze zabierajmy na ryby: sprawdzonego towarzysza, kamizelki ratunkowe, telefon komórkowy w wodoszczelnym etui (np. torebka strunowa), podbierak, nieprzemakalny płaszcz lub sztormiak, wieloczynnościowy ostry nóż, czerpak do wybierania wody, czapkę z nausznikami i dużym daszkiem, termos z gorącą herbatą, dwie kotwice na mocnych linkach, ręcznik i dmuchaną, nienasiąkającą poduszkę pod pupę. O wygodne i suche siedzisko naprawdę warto zadbać podczas wielogodzinnego wędkowania. Zawsze zabieram tak długie linki, abym mógł kotwiczyć na sztywno, to znaczy tak, żeby łódka na wodzie nie dryfowała na boki. Dla przypomnienia jak to się robi: opuszczamy na dno kotwicę dziobową, odpływamy wzdłuż miejscówki, wypuszczając jej sznur, kładziemy na dno kotwicę rufową i ją blokujemy (zostawiając kilka metrów luźnego sznura), a następnie wybieramy sznur kotwicy dziobowej do jej maksymalnego napięcia i blokujemy na zaczepie lub knadze. I już. W moich metodach łowienia jest to niezwykle ważne. Dlaczego? O tym za chwilę.

    Żywcówka bez spławika

    Metodę tę poznałem dzięki kilku moim przyjaciołom z Mazur. Dodam, że od razu mi się spodobała. „Pomykała”, „dryganka”, „pikerówka” – to tylko niektóre jej nazwy. Do tego typu łowienia stosujemy wędki długości od 2,7 do 3,3 m z bardzo miękką szczytówką długości minimum 50 centymetrów. Świetnie nadają się do tego celu ultraczułe pickery i różnego typu wklejanki stosowane do metody bocznego troka. Długa, delikatna szczytówka to sygnalizator brań okonia, który w pierwszej fazie brania nie powinien poczuć żadnego oporu. Dlatego im szczytówka jest dłuższa, tym lepsza! Ja używam z powodzeniem wędki „Tango” Kongera. Na kołowrotku mam nawiniętą żyłkę 0,14–0,18 mm o dużej elastyczności. Dobrze jest zastosować kołowrotek z wolnym biegiem, który pozwala biorącej rybie skutecznie połknąć żywca, co jest szczególnie ważne, gdy okonie żerują słabo. Szeroka szpula kołowrotka też bardzo się przydaje, gdyż zmniejsza opory wysnuwanej podczas brania żyłki.

    Sam zestaw jest bajecznie prosty w swojej konstrukcji. Na końcu żyłki głównej wiążemy pętlę (wytrzymały i najłatwiejszy w wykonaniu jest węzeł „ósemkowy”) takiej długości, aby po rozcięciu powstały dwa przypony długości 80 i 100 centymetrów. Do krótszego końca dowiązujemy brązowy lub czarny haczyk z dłuższym trzonkiem, w rozmiarze od 6 do 2, w zależności od tego, jakiej wielkości żywcami dysponujemy. Do dłuższego końca przytwierdzamy niewielki krętlik z agrafką. Pozwoli on na szybką zmianę obciążenia zestawu, gdy zaistnieje taka potrzeba. Najczęściej stosuje się ciężarki w kształcie stożka lub kuli o masie od 6 do 10 g. Zestaw gotowy.

    Kiedy znajdę za pomocą echosondy zgrupowanie drobnicy, zatrzymuję się w jej pobliżu, kotwiczę. Na haczyk przez wargę zakładam rybkę (najczęściej są to nieduże ukleje), zarzucam wędkę blisko łódki, opieram ją o jej burtę, lekko napinam żyłkę zestawu, aby szczytówka na samym końcu była minimalnie przygięta w kierunku wody, włączam wolny bieg kołowrotka i czekam na branie okonia. Dodatkowo stosuję pewną sztuczkę. W pojemniku mam sporą ilość mocno przemoczonej zanęty uklejowo-płociowej, którą za pomocą łyżki (aby nie brudzić rąk) donęcam okolice zarzuconego zestawu.
    W ten sposób przytrzymuję w miejscówce drobnicę (i oczywiście kręcące się wokół niej okonie).

    Brania okonia są niezwykle wyraziste. Widać je po krótkich uderzeniach w szczytówkę, gdy okoń zasmakował w uklei. Często też szczytówka potrafi gwałtownie się wyprostować, aż wędka podskoczy na burcie, gdy agresywny okoń mocno uderzy od dołu w przynętę, podnosząc do góry całe obciążenie zestawu. Potem szczytówka zaczyna zginać się w kierunku wody. Wtedy należy mocno zaciąć.

    Zapewniam Was, że zarówno branie, jak i wyholowanie nawet ćwierćkilogramowego okonia na delikatnym sprzęcie są bardzo ekscytujące. Łowienie tą metodą polega zarówno na precyzyjnym ustawieniu łódki, jak i na prawie punktowym umieszczaniu przynęty i zanęty. Stąd tak ważne jest odpowiednie zakotwiczenie łodzi, aby stabilnie stała w jednym miejscu. Ręczę Wam, że przy spełnieniu powyższych warunków jest to bardzo skuteczna metoda!


    Antoni Świetlikowski, mistrz żywcówki bez spławika

    Lekka żywcówka spławikowa

    Alternatywą wyżej opisanej metody jest lekka żywcówka spławikowa. Zawsze stosuję te dwie metody jednocześnie. Z prostej przyczyny: późną jesienią nawet dobrze żerujące okonie mają swoje kaprysy. Nigdy nie wiadomo, która metoda danego dnia będzie skuteczniejsza i nie ma na to żadnego racjonalnego wytłumaczenia. Dlatego mam w pokrowcu duplikaty używanych wędek, aby w razie potrzeby szybko przestawić się na metodę skuteczniejszą.

    Do lekkiej spławikówki używam kijów długości 3,6–4,2 m, o akcji szczytowej i ciężarze wyrzutowym do 30–40 g. Z zasady są to wędki teleskopowe o średnicy wewnętrznej przelotek trochę większej niż w wędkach typu match. Zestaw montuję w następujący sposób: na kołowrotek ze szpulą do dalekich wyrzutów mam nawiniętą żyłkę główną grubości 0,18 mm. Najpierw zakładam na nią nitkowy stoper z koralikiem, a następnie spławik o wyporności 3–4 g z dość długą, kolorową antenką. Taka antenka ułatwia obserwację podczas słoty oraz spowalnia spływanie spławika z wybranego miejsca.

    Nie stosuję większych spławików z dwóch powodów. Po pierwsze – delikatniejszy spławik pozwala na penetrowanie przez żywca różnych warstw wody. Po drugie – rybka przynętowa długo żyje, co przy kłopotach z pozyskaniem żywca jesienią jest nie bez znaczenia.

    Spławik łączę z żyłką główną krętlikiem z agrafką. Następnie na żyłkę naciągam mały stoper z tworzywa lub kauczuku. Zapobiegnie on opadaniu spławika na obciążenie, co skraca wyrzuty zestawu i często prowadzi do jego splątania. Kolej na obciążenie. Stanowi je jedna ołowiana łezka z rurką silikonową wewnątrz i ewentualnie mała śrucina korekcyjna. Potem zakładam drugi stoper z miękkiej gumy. Teraz dowiązuję krętlik i naciągam na powstały węzeł wcześniej założony stoper. Następny element to minimum 40-centymetrowy przypon zakończony haczykiem o wielkości 4–6, w stonowanych kolorach. Łowiąc, ustawiam zawsze grunt o pół metra mniejszy niż faktyczna głębokość łowiska. Ponieważ najczęściej spływ zarzuconego zestawu (pod wpływem wiatru i prądów podwodnych) jest powtarzalny, to trasę tę zanęcam niewielką ilością zanęty o składzie i konsystencji, które opisałem wcześniej. Rybki zakładam jak i w poprzedniej metodzie, za pyszczek.





    Piotr Berger
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  3. #63
    Administrator Maxitravelek Natasza ma wyłączoną reputację Avatar Natasza
    Zarejestrowany
    Jan 2011
    Postów
    30,476
    Amerykański rybak złowił tuńczyka w sieć, a nie na wędkę. Tym samym złamał prawo.
    Właściciel dużej łodzi rybackiej z Massachusetts Carlos Rafael nie mógł uwierzyć, gdy zobaczył, jak załoga wyciąga z oceanu sieć z gigantycznym tuńczykiem błękitnopłetwym. Zgodnie z przepisami, Carlos powiadomił o swojej zdobyczy nadzór rybacki i skierował się do portu, gdzie miał już czekać samochód chłodnia.

    Rybak dysponował pozwoleniem na połów tuńczyków, więc nie przewidywał problemów. Gdy jednak łódź dopłynęła do portu, byli tam już obecni funkcjonariusze federalnych służb rybackich, którzy skonfiskowali 400-kilogramowego tuńczyka. Poinformowali oni Rafaela, że złowił go niezgodnie z prawem i że w związku z tym ryba podlega konfiskacie.

    Tuńczyk zostanie sprzedany na giełdzie rybnej, gdzie jego wartość może sięgnąć nawet pół miliona dolarów. Niedawno w Tokio ważącego 340 kilogramów tuńczyka bękitnopłetwego sprzedano za prawie 400 tysięcy dolarów.

    IAR

  4. #64
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    2011-12-07
    Nagroda miesiąca 01/2012 - szczupak 11,70 kg!

    Złowienie 120-centymetrowego zębacza to wielkie wydarzenie. Ile takich ryb wygrało walkę z wędkarzami, dokładnie nie wiadomo. Ostre zęby przecinają żyłkę i plecionkę. Pękają kije, stalowe i wolframowe przypony...

    O dużym szczęściu może mówić pan Dariusz Gorski, wędkarz z Brwinowa, który wybrał się na sandacze i przez kilkadziesiąt minut zmagał się z cętkowanym monstrum.

    Dariusz Gorski:

    – W niedzielę 6 listopada 2011 r. wybrałem się wraz z kolegą nad Zalew Zegrzyński na jesienne sandacze. W porcie wita nas mgła i zimny wschodni wiatr. Wypływamy o 7.30. Mgła opada, coś już widać, ale wciąż mocno wieje. Przez trzy godziny nie mamy nawet jednego brania. Nic się nie dzieje. Wielokrotnie przemieszczamy się łodzią w poszukiwaniu dobrego miejsca. W końcu echosonda pokazuje ciekawie ukształtowane twarde dno. Pod nami jest 6 m głębokości, a obok grzbiet wychodzący na 3,5 m. Po 15 minutach jigowania mam zdecydowane branie z opadu. Ryba pływa przy dnie i mocno szarpie. Stawiam na sporego suma, który zapomniał, że ma okres ochronny, ale ku mojemu zdziwieniu po 10 minutach ryba daje się oderwać od dna. Co to może być? Na powierzchnię wypływa ogromny szczupak!

    Jest zacięty za nożyczki, w kąciku pyska. To dobrze, bo mój zestaw nie ma przyponu. Obaj w osłupieniu patrzymy na olbrzyma, gdy ten zawija potężnym ogonem i rusza w kierunku dna. Walka się przeciąga, a ja z każdą minutą tracę nadzieję, że jeszcze go zobaczę. Pół godziny później wprowadzam rybę do podbieraka. To naprawdę piękny okaz, waży 11,70 kg i mierzy równe 120 cm!

    Szczupaka wyholowałem za pomocą kija Robinson Diaflex 240 cm (10–46 g) i kołowrotka Shimano Stradic 3000 FG z białą plecionką Power Pro o średnicy 0,22 mm. Szczęśliwą przynętą było seledynowe kopytko Mann’s 7 cm z czerwonym ogonkiem i czarnym grzbietem, uzbrojone w 20-gramową główkę jigową. Miałem dużo szczęścia, łowiąc takiego szczupaka na zestaw sandaczowy.

    Wiadomości Wędkarskie
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  5. #65
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    PSTRĄG SPOD LODU '2012

    Toruńskie Towarzystwo Wędkarskie zaprasza na XIV
    Ogólnopolskie Zawody „Pstrąg spod lodu”.

    Zawody odbędą się 21 i 22 stycznia 2012 roku, na 7 ha jeziora Rybnik,
    które od 8 stycznia, do czasu zawodów będzie wyłączone z wędkowania.
    70 zawodników rywalizować będzie w 3 konkurencjach:
    - największa łączna waga złowionych pstrągów (konkurs główny),
    - największy pstrąg zawodów,
    - największa ryba innego gatunku.
    Przynęty i metody połowu dowolne.

    Wpisowe - 150 zł. Gwarantujemy ubezpieczenie, atrakcyjne nagrody
    i sympatyczną atmosferę. Służymy pomocą w znalezieniu noclegów.
    Zawody zaliczane są do rozgrywek o Puchar Krajowej Federacji Towarzystw Wędkarskich, zapraszamy jednak wszystkich, bez względu na przynależność organizacyjną.
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  6. #66
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    Rekord Polski: miętus 3,86 kg! - Miętus zamiast sandacza



    Duże miętusy trafiają się bardzo rzadko, ale ubiegły sezon na pewno przejdzie do historii jako wyjątkowy.

    Jest to zasługa pana Jerzego Zająca, wędkarza z 40-letnim stażem, mieszkańca Głogówka, który mimo długiego stażu wędkarskiego swojego pierwszego miętusa złowił dopiero w listopadzie ubiegłego roku. Pierwszego, ale jakiego – od razu na rekord Polski!

    Poprzedni rekord – 3,84 kg (72 cm) – należał do Tadeusza Krężołka (1993).



    Jerzy Zając:

    – Nad Jezioro Nyskie wybrałem się w niedzielę 6 listopada po południu. Spieszyłem się, żeby zarzucić przynęty jeszcze za dnia. Łowisko nazywamy „Błękitną Zatoką”, jest tu łagodny, piaszczysty brzeg, 10 m płycizny, a za nią gwałtowny uskok.

    Przed godziną siedemnastą zaczęło się ściemniać. Zwinąłem „szczupakówkę” i zastawiłem dwie gruntówki na sandacza. Na przynętę miałem martwe płocie długości około 15 cm, które zahaczyłem tuż pod płetwą grzbietową.

    Kwadrans po osiemnastej zaświeciła się lampka sygnalizatora. Skierowałem latarkę na kołowrotek, ze szpuli zaczęła uciekać żyłka. Typowe branie sandacza. Sąsiad namawiał mnie, żebym za wcześnie nie zacinał, bo sandacz jeszcze nie połknął przynęty. – Musi stanąć, skonsumować i ponownie ruszyć do ucieczki...

    No i czekałem, aż się zatrzyma. Czekałem, a ryba „odjeżdżała” coraz szybciej i szybciej. Na kołowrotku pozostało już niewiele żyłki, a przecież na szpuli było 200 m!

    Nieważne, czy wziął duży sandacz czy inna ryba. Zaciąłem. Ale na wędce nie wyczułem żadnego ruchu. Zaczep? Sandacz pewnie gdzieś zaplątał żyłkę. Zastanawiałem się, co dalej, a kij rytmicznie zaczął się przyginać. Oho! Puściłem hamulec, a ten aż zapiszczał. Ryba wysnuła kolejne metry żyłki. Po chwili rozpocząłem pompowanie. Wolno mi to szło, bo ryba wciąż stawiała duży opór. Wreszcie na płytszej wodzie coś zamajaczyło. Co to za ryba? Ciało marmurkowe, podobne do suma. Sąsiad wskoczył do wody w gumowcach i ją podebrał.
    – Ale miętus! – ryknął. Ryba wiła się jak węgorz. Jednak udało się ją zmierzyć. Całe 75 cm! Zaczęli się schodzić wędkarze.
    – O Boże, jaki piękny miętus... Ktoś przyniósł wagę elektroniczną. Pokazała 3,86 kg!

    Wszyscy namawiali mnie, abym zgłosił rybę do „WW”. Wprawdzie łowiłem już medalowe okazy, ale do tej pory ich nie zgłaszałem. – Panie zgłoś ją pan, bo to może być rekord... I w końcu mnie przekonali.

    Wędkuję 40 lat, ale nigdy nie miałem z miętusem do czynienia. Nie widziałem nawet, żeby ktoś wyholował tutaj miętusa. Mój gruntowy zestaw składał się z wędki 360 cm, linki głównej 0,30 mm, a na przyponie, o który bałem się najbardziej, była żyłka 0,22 mm. Przypon miał długość około 40 cm i był zakończony haczykiem nr 2. Zestaw zarzuciłem 30 m od brzegu na głębokość około 4 m. Po zmroku nie było wiatru, więc otworzyłem kabłąk i wcisnąłem żyłkę w uchwyt sygnalizatora. Holowanie ryby, od momentu zacięcia, trwało około 30 minut.



    Serdecznie gratulujemy panu Jerzemu rekordu krajowego i życzymy kolejnych sukcesów!

    Wiadomości Wędkarskie
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  7. #67
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    Targi w Zabrzu 2012

    W dniach 9–11 marca w hali MOSiR w Zabrzu odbędzie się kilka imprez targowych. Już po raz XI odbędą się Międzynarodowe Targi Wędkarstwa, Myślistwa, Militariów i Survivalu „POŁOWY I ŁOWY 2012”.

    Równolegle odbywać się będzie VIII Festiwal Karpiowy ,,KARP FESTIWAL 2012” oraz ,,I SZKOŁA WĘDKARSTWA MUCHOWEGO I SPINNINGU 2012”. W ramach szkoły odbędzie się II Festiwal Filmów o Tematyce Muszkarskiej ,,RISE FLY FISHING FILM FESTIVAL”.



    W trakcie trwania tych imprez odbędzie się wiele atrakcyjnych pokazów i paneli dyskusyjnych. Między innymi po raz pierwszy odbędzie się pokaz rzutowy Adama Sikory. Dla łowców karpi specjalny program przygotował Przemek Mroczek
    z ,,Karp Max”, Wojciech Warmuz, Wielkopolski Klub Karpiowy, Polska Federacja Wędkarstwa Karpiowego oraz znani karpiarze z zagranicy. Podczas trwania targów będzie można zakupić sprzęt wielu renomowanych firm w bardzo atrakcyjnej cenie. Więcej informacji szczegółów na stronie www.markoz.pl.



    Zapraszamy do zwiedzenia targów w godz. od 10.00 do 18.00.



    Wiadomości Wędkarskie
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  8. #68
    Maxitravelek Maxitravelek jacky is on a distinguished road Avatar jacky
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Redenovo
    Postów
    4,437
    bywa i tak na rybach...



    ...

    kto pod kim dołki kopie ....
    to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

  9. #69
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    Nagroda miesiąca 04/2012 - płoć 1,20 kg!

    Ciekawe, jak wyglądałoby dzisiaj wędkowanie i jego rezultaty bez stosowania elektroniki, np. ledowego sygnalizatora, echosondy czy odbiornika GPS. Czy bez niej mielibyśmy jakieś szanse?

    Okazuje się, że inwestowanie w technologie ułatwiające wędkowanie ma sens. Przekonał się o tym Ryszard Chmielewski z Wrocławia, wytrawny łowca dorodnych karpi, amurów i… płoci na złoty medal.

    Ryszard Chmielewski:



    - Wraz z kolegą mamy ulubione odrzańskie łowisko na peryferiach Wrocławia, w którym wędkujemy od 7 lat. Położone jest na środku rzeki, mniej więcej 65 m od brzegu. Głębokość sięga 3,5–4 m, a dno jest pofałdowane. Nęcimy punktowo zanętą podawaną ze zdalnie sterowanej małej łodzi. Zestawy też wywozimy tą łodzią. Kolega jest inżynierem. Sam skonstruował łódkę. Model waży 1,5 kg i jednorazowo może zabrać 1,6 kg zanęty. Jest bardzo zwrotny, pływa do przodu i tyłu, a po włączeniu nocnego oświetlenia wygląda na wodzie jak choineczka. Z łatwością pokonuje odrzański nurt.

    Zanętę sporządzamy z mieszanek dostępnych w sklepie, ale wzbogacamy je kulkami proteinowymi i różnymi specyfikami zapachowymi. Ryby łowimy bez koszyczka zanętowego, a feederowe zestawy obciążamy ciężarkami od 160 g do 200 g. Zamiast żyłki stosujemy plecionkę o wytrzymałości 20 kg i bardzo cienkie plecionkowe przypony. Nastawiamy się głównie na amury i karpie. Staramy się je przechytrzyć na 20-milimetrowe kulki proteinowe. Dodam, że już zgłosiłem do „WW” kilka ponaddwudziestokilogramowych sztuk. Jesienią, kiedy duże karpiowate żerują coraz słabiej, odchudzamy zestawy i polujemy na leszcze i płocie. Do lekkiego feedera stosuję wtedy cienką plecionkę z haczykiem nr 10, na który zakładam małe kulki – 14, 12 mm, kukurydzę albo czerwone robaki.

    Tę medalową płoć złowiłem właśnie na czerwonego robaka. Była to jedna z czterech płoci na złoty medal, które jesienią ubiegłego roku wyholowałem z Odry. Mniejszych, głównie sztuk na brązowy medal, nawet nie liczyłem. Wszystkie płocie, podobnie jak większość odrzańskich trofeów, wypuszczam z powrotem do rzeki.
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  10. #70
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    Na letnie szczupaki

    Przed nami czerwcowe letnie przesilenie, koniec wiosny i wyczekiwany przez wszystkich okres wakacyjno-urlopowy. Majowe przyspieszenie i wiążące się z nim wędkarskie wyprawy mamy już za sobą. Niestety, dla wielu spinningistów, miłośników cętkowanych rozbójników, dopiero w czerwcu nadchodzi pierwszy moment, kiedy wpada trochę wolnego i mogą pomyśleć o wyciągnięciu wędek z szaf i piwnic.

    O tej porze roku temperatury często przekraczają pułap, w którym czujemy się komfortowo. Fale upałów wpływają również na spadek aktywności i żerowania niektórych drapieżników, w tym szczupaków. Sprawy nie ułatwia coraz szybsze zarastanie stawów, jezior i rzek.

    Przez nagły rozrost podwodnej zieleni niedostępna jest już większość miejsc, które moglibyśmy bez większego wysiłku obławiać jeszcze w maju. Podwodne chaszcze utrudniają manewrowanie przynętami i dobranie się do interesującej nas zdobyczy.

    Nie ukrywam, że w czerwcu nie jest łatwo, ale sytuacja nie jest aż tak beznadziejna, jak mogłoby się wydawać.

    Wakacyjna loteria
    Tego, aby wymarzone polowanie na szczupaki stało się jeszcze bardziej zagmatwane i utrudnione, dopilnują prawdopodobnie Wasze połowice. Co prawda z chęcią przystaną na spędzanie wolnego czasu nad wodą, ale już same wybiorą miejsce wspólnego pobytu. W ostatniej chwili dowiecie się, czy szczupakowym poligonem będzie wielkie jezioro, niewielka rzeka, czy obfitujące w żaby zarośnięte bajoro. Mając na uwadze wakacyjną loterię, warto zawczasu zdać sobie sprawę, że konieczna będzie chociaż minimalna wiedza o łowieniu szczupaków w najróżniejszych zbiornikach i ciekach wodnych. Ułatwi nam to ekspresowe rozpoznanie terenu i namierzenie stanowisk ryb.

    Na żelastwo i silikon
    Zacznijmy jednak od przynęt. Oferta rynku wędkarskiego ciągle zaskakuje nas nowościami. Szczupaki łowi się na slidery, drop shot, a nawet na muchę. Z roku na rok oferta ciekawostek i nowych rozwiązań poszerza się, a kolorowe czasopisma zasypują nas wiadomościami o niebywałej skuteczności przynęt i podsuwają ofertę dodatkowych akcesoriów, w postaci wędek i kołowrotków, niezbędnych do skutecznego łowienia poszczególnymi, nowymi metodami. Nie śmiem twierdzić, że innowacyjne rozwiązania są nieskuteczne. Sam z nich z powodzeniem korzystam. Nie będę jednak ukrywał, że wymagają one solidnego przygotowania teoretycznego oraz często niemałych nakładów finansowych. Nie każdy ma na to czas i środki. Koniec końców lądujemy nad jakąś nieznaną wodą, z przemyconym spinningiem i pudełkiem przynęt, pełnym błystek wahadłowych, wirówek oraz gum zakupionych parę sezonów temu. Nic straconego, nawet bez sprzętowych nowości możemy cieszyć się skutecznym łowieniem czerwcowych szczupaków.



    W zarośniętym bajorze
    Na widok obficie zarośniętego, niewielkiego jeziorka, stawu lub starorzecza zawsze szybciej bije mi serce.

    Atrakcyjność niewielkich zbiorników tkwi w niedocenianiu ich potencjału przez wędkarzy. Nie wszystkim chce się łowić w skromnie wyglądających bajorach lub zniechęcają ich niełatwe warunki. Jest to błąd. Nie dość, że niewielkie akweny często są świetnymi łowiskami linów i karasi, to w plątaninie grążeli, rdestnic, moczarki i innego zielska potrafią kryć się prawdziwe, zębate bestie. Szkopuł w tym, jak się do nich dobrać.

    O tej porze roku łowienie z brzegu może być poważnie utrudnione. Pas bujnej roślinności zazwyczaj uniemożliwia podanie nam przynęty na otwartą wodę. Jeśli nie uda nam się wypożyczyć od miejscowych łódki i nie posiadamy pontonu, naszym sprzymierzeńcem będzie inny gumowy atrybut. Mam na myśli spodniobuty. Jeśli dno jest wystarczająco twarde, możemy przebić się przez zielony gąszcz i spenetrować wolne od zieleniny oczka oraz spadek dna, na którym kończy się pas roślinności wodnej. Do penetracji wolnej toni między grążelami świetnie nadają się duże wahadłówki i gumy. Czerwcowe łowiska pełne są drobnicy. Spory kąsek może szybciej zachęcić cętkowanego drapieżnika do ataku niż gubiąca się w ławicy rybek mała przynęta.

    Pod względem kolorystycznym, świetnie sprawdzają się gumy zielone, żółte lub białe z czarnym lub czerwonym grzbietem. Gdy będziemy łowić w bardzo prześwietlonej wodzie, warto spróbować fioletów, brązów, motoroil i innych stonowanych odcieni. W słonecznym świetle refleksy dawane przez srebrne wahadłówki mogą bardziej zniechęcać, niż wabić ryby. Kiedyś sposobem na ten problem było okopcanie blach dymem ze świecy. Teraz możemy bez problemu kupić w każdym sklepie matowe wahadła w szerokiej gamie kolorystycznej.

    Choć używam całkiem pokaźnych przynęt, staram się, aby były jak najlżejsze. Imitująca chorą rybkę wolno opadająca guma lub leniwie kolebiąca się na boki wahadłówka da czas na podjęcie decyzji chimerycznie żerującemu szczupakowi. Obrotówki zostawiam do obławiania miejsc, gdzie roślinność nagle się urywa i nie trzeba wykonywać przynętą błyskawicznych zwrotów i innych akrobacji w celu ominięcia zielonych przeszkód. Wirówka z czarnym listkiem w żółte lub czerwone kropki może spowodować istny pogrom, nawet w słoneczny, gorący dzień. Poeksperymentujcie z kolorami fluo, niezawodną coca-colą oraz odcieniami srebra i miedzi. I pamiętajcie o dokładnym obłowieniu wolnej od roślinności toni. Podczas upałów grube szczupaki lubią przebywać w głębszych partiach zbiorników, gdzie nad dnem woda ma niższą temperaturę.
    Co jednak zrobić, gdy zostaje tylko łowienie z brzegu? Z pomocą przyjdzie nam kopyto, ripper lub twister, uzbrojony w hak z małą, dwu- lub trzygramową główką. Lekką przynętę, przy odrobinie wprawy, możemy poprowadzić nawet na kilkucentymetrowej wodzie, nad dżunglą roślinności wodnej.
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  11. #71
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768


    Na podwodnych łąkach
    W bardziej komfortowej sytuacji będą wędkarze spędzający urlop nad dużym jeziorem. Większość ośrodków wypoczynkowych oferuje również możliwość wypożyczenia łodzi, w której eksploracja zbiornika jest o wiele przyjemniejsza i wydajniejsza. Jednostka pływająca umożliwi nam dostanie się od strony wody nad zarośnięte zatoki, podwodne łąki i ostre spady. Obławianie zatoczek nie będzie się wiele różnić od metod skutecznych w zarośniętych bajorach. Warto jeszcze wspomnieć o wyższości plecionki nad żyłką podczas łowienia w zarośniętej wodzie. Duża rozciągliwość żyłki może maskować delikatne brania ryb. Rozleniwione szczupaki potrafią brać „półgębkiem”, a brak natychmiastowej reakcji z naszej strony nie pozwoli na skuteczne zacięcie. Zdarza się również, że holowana na żyłce ryba przypomina kępę zaczepionego zielska. O naszej pomyłce dowiadujemy się w ostatniej chwili, gdy niezacięta ryba wyczepia się pod łódką. Plecionka, choć nie wybacza błędów, pozwoli nam skutecznie zaciąć więcej ryb.

    Następnym rewelacyjnym miejscem, gdzie znajdziemy szczupaki, są płytkie, płaskie blaty z podwodnymi łąkami. Łowienie w takich miejscach jest proste i niezwykle przyjemne. Jeśli przejrzystość wody na to pozwoli, możemy dodatkowo śledzić przez okulary polaryzacyjne tor naszej przynęty oraz ataki szczupaków, niespodziewanie wyskakujących z roślinnego materaca. Poczynione obserwacje pomogą dostrzec, w jakich momentach ryby reagują na blachy lub gumy, a wyciągnięte wnioski pomogą udoskonalić technikę skuteczniejszego prowadzenia wabików.

    Czas i uwagę należy poświęcić również wszelkim spadom i uskokom dna. Jeśli nie posiadamy akurat echosondy, najłatwiej zlokalizować zbocza na cyplach, wrzynających się w toń jeziora. Szczupaki uwielbiają cyple i mogę śmiało stwierdzić, że jeśli uda się Wam zlokalizować okalające je spady, będą prawdopodobnie bankowymi miejscami. Na głęboko schodzących zboczach jest zazwyczaj już mniej roślinności. Dzięki temu możemy bez problemu obławiać te miejsca gumą, w pełnym opadzie. Opukiwanie spadów i twardego dna może, oprócz szczupaków, dać nam pięknego okonia lub sandacza.

    Nad niewielką rzeką
    Nic nie pobudza tak wyobraźni, jak malowniczo wijąca się przez pola i lasy niewielka rzeka. Przeurocze łowisko w swoich nurtach, oprócz jazi, kleni i innego białorybu, może kryć niezwykle silne i fantastycznie walczące szczupaki. Cętkowany bandyta, przebywający w rzece, zawsze sprawi na wędce więcej radości niż jego obżarty i zgnuśniały brat ze stojącej wody. Stanowiska interesujących nas drapieżników można bardzo łatwo zlokalizować. Ryby kryją się pod zwalniającymi nurt nawisami drzew, w sąsiedztwie zatopionych pni i innych przeszkód, tworzących spowolnienie rzecznego nurtu. Szczupaki czatują spokojnie w rzecznych dołkach, niewielkich zastoiskach i w ujściach rowów melioracyjnych. Gumę lub wahadłówkę warto wpuścić pod każdy zatopiony konar i krzak lub przytrzymać w nurcie, między pozostałościami po starym młynie lub moście. Przed nami sporo dłubaniny i urwanych przynęt. Przed wyprawą nad niewielkie rzeki zaopatruję się w zapas żelastwa pod postacią alg, wydr i gnomów. Ich niewielka cena pozwala, bez strachu przed stratą, penetrować miejsca, gdzie za żadne skarby nie wpuścilibyśmy swojej ulubionej obrotówki lub woblera. Gum używam z powodzeniem, obławiając proste, zarośnięte odcinki rzeki. Odpowiednio dociążoną przynętę możemy precyzyjnie wpuścić między falujące łany podwodnej roślinności. Trochę czasu warto też poświęcić skrajom trzcinowisk, z których szczupaki startują do potencjalnej zdobyczy.


    Sebastian Kowalczyk

    Wiadomości Wędkarskie
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  12. #72
    Administrator Maxitravelek Natasza ma wyłączoną reputację Avatar Natasza
    Zarejestrowany
    Jan 2011
    Postów
    30,476

  13. #73
    Moderator Maxitravelek Marko is on a distinguished road Avatar Marko
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Warszawa
    Postów
    2,768
    2012-07-06
    Nagroda miesiąca 08/2012 - węgorz 3,60 kg!

    Podobno w wędkarstwie znajomość łowiska to połowa sukcesu. Tym razem można się z tym nie zgodzić. Pan Stanisław Surdel z Olsztyna zna swoje jezioro jak mało kto i łowi w nim medalowe węgorze na 100%. W ostatnich latach wyholował okazy: 2,65 kg (108 cm); 2,35 kg (101 cm) i 1,80 kg (86 cm), ale tegoroczny węgorz zaskoczył go swoją wielkością.

    Stanisław Surdel:

    Łowię tylko ryby drapieżne – głównie węgorze, szczupaki i okonie, czasem uda mi się przechytrzyć sandacza. Od kilkunastu lat wędkuję w Jeziorze Kortowskim. Występują w nim duże węgorze, ale jest ich mało i nie trafiają się często. Dawniej łowiłem te ryby również w innych jeziorach, nie holowałem jednak tak dużych okazów.

    Na węgorza mam swoje sprawdzone miejsca. Wędkuję z łodzi. Zestaw umieszczam na głębokości 6 m, nad dnem płaskim, mocno zamulonym i bez roślinności. Na przynętę używam żywca – płoć lub ukleję. Brania notuję przeważnie w godzinach 10.00–12.00. Łowię dwie lub trzy godziny. Jeśli nie ma brania, rezygnuję.



    Mój największy okaz – 3,60 kg (116 cm), który złowiłem 13 maja 2012 r., wziął na 12-centymetrową płoć. Była godzina 11.10. Węgorz walczył zaciekle, a holowanie było męczące – wprowadzanie ryby do podbieraka trwało ponad pół godziny. Gdyby nie długoletnie doświadczenie, nie wiem, jak by się to skończyło, bo zaskoczył mnie swoją siłą i wielkością.

    Na węgorze stosuję teleskopową wędkę Mikado długości 240 cm z kołowrotkiem Shimano Catana i żyłką Mikado Dino 0,26 mm, przelotowy spławik o wyporności 8 g i przypon z żyłki głównej z haczykiem Mustad nr 3, który zaopatrzony jest w łopatkę. Nie używam typowych haczyków na węgorze. Zestaw jest przegruntowany. Umieszczam go w łowisku w ten sposób, aby półmetrowy odcinek żyłki z przynętą leżał na dnie, a spławik wykładał się na wodzie.

    Wiadomości Wedkarskie
    życie jest zbyt krótkie by je przespać

  14. #74
    Maxitravelek Maxitravelek jacky is on a distinguished road Avatar jacky
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Redenovo
    Postów
    4,437
    Cytat Napisał Marko Zobacz post
    Jeśli nie ma brania, rezygnuję.
    zaiste zaimponował :-)
    a Wy co sądzicie ?
    to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

  15. #75
    Maxitravelek Maxitravelek jacky is on a distinguished road Avatar jacky
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Redenovo
    Postów
    4,437
    kiedyż to wreszcie "zabłądzi" tutaj "ojciec - założyciel" ?
    ze swoimi okazami rzecz jasna ...
    to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

+ Odpowiedz na ten temat
Strona 5 z 6 PierwszyPierwszy ... 3 4 5 6 OstatniOstatni

Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów