Szczupak rusza na żer
W opinii wielu wędkarzy specjalizujących się w łowieniu drapieżników wrzesień uchodzi za miesiąc przełomu. Żerowanie ryb nie jest już ograniczone do krótkich okresów doby. Zmiany termiki wody i mniejsze nasłonecznienie sprawiają, że podwodni łowcy stają się aktywniejsi, co – rzecz jasna – wędkarz może i powinien wykorzystać.
Nie ulega wątpliwości, że najpopularniejszą w Polsce rybą drapieżną pozostaje od lat szczupak, i to na nim koncentruje się zainteresowanie zarówno miłośników żywcówki, jak i spinningu. Żywcówkę pozostawię w spokoju – właściwie nic się w tej metodzie nie zmienia poza nieustannymi dyskusjami regulaminowymi (zakazać – nie zakazać). Za to klan spinningistów ma coraz cięższy orzech do zgryzienia – ryb z roku na rok wydaje się mniej. Zastanawiamy się, jak przechytrzyć coraz liczniejszą konkurencję i regularnie łowić „zębate”. Czy tajemnica leży w superprzynętach? A może ważniejsza jest umiejętność czytania wody i błyskawicznego dostosowania się do aktualnych warunków? Wydaje się, że prawda – jak to zwykle bywa – leży pośrodku. Sukcesy odniosą ci, którzy na określonym łowisku będą potrafili dobrać odpowiedni wabik. Dwa warunki – muszą go mieć w pudełku i wiedzieć, jak poprowadzić. Wiele razy widywałem spinningistów, którzy świetnymi przynętami łowili – delikatnie mówiąc – jak nowicjusze, po prostu monotonnie je ściągając. Gdyby ich zapytać o głębokość łowiska czy jego pokrycie roślinnością, odpowiedzieliby: „Panie, zaczepy są raz na dziesięć rzutów”. Ot, niezbędna wiedza.
Poruszając temat szczupakowych przynęt, nie sposób pominąć kontrowersyjnej kwestii tzw. przebłyszczenia. Pisałem już o tym wielokrotnie, więc tylko krótkie przypomnienie. Szczupaki nie są w stanie nauczyć się, że jakiś wabik jest dla nich groźny. Są za to zmiennie wyposażone genetycznie pod względem reakcji na różne przynęty. Jeśli wędkarze namiętnie łowią na jakiś jej typ, holują przede wszystkim osobniki świetnie na niego reagujące, niszczą ich pulę genową i sprawiają, że wabik staje się nieskuteczny – ale pozostałe w wodzie sztuki i tak słabo by na niego reagowały.
We wrześniu szczupaki żerują we wszystkich strefach jeziora, niekiedy w trudnych do przewidzenia godzinach, niemniej pewne schematy stają się już powtarzalne i możliwe do wykorzystania. W klasycznym jeziorze szczupakowym występuje dość obszerna strefa roślinności zanurzonej, zwana litoralem. Może być zwarta bądź poprzecinana pasami czystego dna, natomiast zawsze jest płytka (przyjmijmy, że ma do 2 metrów głębokości). Kiedy możemy się tam spodziewać szczupaków? Generalnie przez cały dzień, ale podpływają najbliżej brzegu i są najaktywniejsze w porze świtu i zmierzchu, co wynika z cyklu dobowego ich ofiar – drobnicy.
Brania takich okazów możemy się spodziewać przez cały dzień,
ale najaktywniejsze są o świcie i zmierzchu
Przy spinningowaniu w płytkiej, często dość „zaczepowej” wodzie sprawdzą się przynęty płytko schodzące, podpowierzchniowe, a nawet powierzchniowe. Będą to różnego rodzaju woblery o wydłużonym kształcie i niemal poziomo ustawionym sterze (lub modele bezsterowe), poppery, lekkie wirówki (maksymalnie 5–7 gramów).
wobler z kolekcji SALMO
Jeśli gumy, to z antyzaczepem – nie żebyśmy mieli urwać pół pudełka, ale po co płoszyć ryby szarpaniem o jakieś grążele… Warto eksperymentować z modelami i kolorami – wydawać by się to mogło bez znaczenia, kiedy w wodzie jest niemal ciemno, ale z doświadczenia wiem, że drapieżniki mają szósty zmysł, którym odbierają barwy. Niektórzy wiążą to z określoną ciepłotą odcieni.
Kiedy wędkujemy w różnych porach dnia na pograniczu strefy występowania roślin zanurzonych i czystego dna (naukowo nazywa się to pograniczem infralitoralu i sublitoralu), możemy używać głębiej schodzących woblerów, różnego rodzaju gum i obrotówek o masie do 8–10 gramów. Znów eksperymentujemy z kolorami wabików, nawet jeśli mają zbliżone gabaryty. Dotyczy to zwłaszcza woblerów i przynęt miękkich. W tym drugim przypadku mamy dodatkowo do przetestowania różne ich rodzaje – rippery, żaby oraz twistery z pojedynczym lub podwójnym ogonkiem itd.
Stosunkowo najprostsze – co nie znaczy, że proste – wydaje się spinningowanie w strefie pelagialu, zwłaszcza w tzw. toniach sielawowych. Ciężkie wahadłówki, duże obrotówki o przeciążonych korpusach, gumy z główkami o masie od kilkunastu do kilkudziesięciu gramów. Ważniejsza w tym przypadku wydaje się systematyczność w obławianiu różnych partii wody i staranność w prowadzeniu wabików, a nie kombinowanie z przynętami – choć oczywiście nie zaszkodzi od czasu do czasu je zmienić.
Na uboczu tych rozważań pozostały przynęty najrzadziej używane przez spinningistów – takie jak cykady czy muchy tubowe. Przyznaję, że mam z nimi zdecydowanie za mało doświadczeń, by się wypowiadać, ale jeśli ktoś, zdesperowany brakiem brań „na wszystko”, zdecyduje się założyć coś takiego i złowi szczupaka w trzecim rzucie, nie będę zdziwiony. Wędkarstwo jest fascynujące między innymi dlatego, że jest w nim miejsce nie tylko na utarte reguły, ale jakże przyjemne niespodzianki. Których wszystkim życzę jak najwięcej!
zdięcia:
SALMO
J. Wróblewski
Tekst:
Paweł Oglęcki