Idziemy w kierunku pałacu królewskiego, drogę do niego blokuje pchana taczka, a na niej...
odcięte łby baranie (upieczone w pewnych kręgach uchodzą za smakołyk...)
Z perspektywy tej samej bramy ujawnia się pałac
tutaj w całej okazałości
Pora pożegnać się z Tetuanem. Książkowe przewodniki ostrzegały przed potencjalnymi trudnościami w zwiedzaniu
tego miasta, rzeczywistość okazała się inna.
Tetuan był pierwszym zwiedzanym przez nas marokańskim miastem i dostarczył tak wielu pozytywnych wrażeń.
Pewnie ta także zasługa Nuriego, za którego usługę należało uiścić 30E...Ale co tam...żyje się dalej!
Ostatnie spojrzenie na ulicę Tetuanu.
Ostatnio edytowane przez grześku ; 26-11-2014 o 11:54
Kilkadziesiąt kilometrów na południe do Tetuanu znajduje się inna marokańska perła-
miasteczko Chefchaouene.
Żmudne pokonywanie kilometrów wąską, dość zatłoczoną i wijącą się zakrętami drogą.
Ciężarówki, autobusy, które z trudnością można wyprzedzić. W końcu dojeżdżamy.
Miasto położone jest na wysokości 600m, jego domy przytulone są do stoków,
w tle widoczne są góry Rif (znane z uprawy marihuany).
Chefchaouene nazywane jest „błękitnym miastem”: ten kolor spotyka się tu wszędzie,
od jasnego błękitu po ciemniejszy niebieski, we wszystkich odcieniach -podobno ten kolor odstrasza owady.
Niektórzy mieszkańcy malują nawet bruk na uliczkach.
Brak w tym mieście zabytków, ale zapuszczenie się bez planu w pełne tajemniczego uroku uliczki,
zaułki rekompensuje ten brak z nawiązką. Poddajmy się magii Chefchaouene…
Już na samym początku zaczepia nas sympatyczny człowiek, który okazuje się przewodnikiem (nieoficjalnym).
W miłej atmosferze oprowadza nas po zakątkach i opowiada
Czym prędzej wchodzimy w magiczny świat błękitnej medyny.
Pięknie, po prostu pięknie
Ostatnio edytowane przez grześku ; 28-11-2014 o 18:00
"Crazy, crazy" rzecze przewodnik,ukazując nam kolejne zakamarki.
Rzeczywiście, to istne "błękitne szaleństwo", ale jakże fascynujące.
Dochodzimy do epicentrum tego szaleństwa.
Gostek widoczny w tle, nie był zadowolony z faktu zrobienia przeze mnie zdjęcia w tym miejscu.
Prawa autorskie?
W każdym razie krótka wymiana ugodowa zdań między nim a naszym przewodnikiem zapobiegła problemowi.
Przewodnicy jednak się przydają...
Koty, w przeciwieństwie do psów są popularnymi zwierzętami w Maroku.
Jednak ich stan "zabiedzenia" najczęściej jest znaczny.
Carnivalce zapewne serce by się krajało na taki widok...
Ostatnio edytowane przez grześku ; 28-11-2014 o 19:42
Niestety, nie wszystkie przygody na wyjeździe są zaliczane do tych dobrych.
Czasami zdarzają się i te mniej pożądane
Pełni pozytywnych wrażeń wracamy po zwiedzaniu Tetuanu i Chefchaouene do apartamentu w Ksar Sghir.
Paweł "zaciąga" Ewę do kąpieli w morzu po wyczerpującym dniu.
Pozostaję sam i rozrzucone w błogiej nieuważności cenne rzeczy na stoliku w salonie: aparat, portfel, 2 komórki.
Drzwi od salonu otwarte, a jego tarasem czasami przechadzają się obce osoby
Na chwilkę wychodzę do kuchni, wracam do salonu i nic nowego nie zauważam.
Dosłownie za minutę wchodzi Paweł i pyta : gdzie moja komórka?
No tak- komórka Pawła wpadła w złodziejskie ręce
W całym tym wydarzeniu i tak mamy szczęście.
W sumie mogliśmy stracić część kasy (portfel), drugą komórkę ( z nawigacją na Maroko- bardzo przydatną!), aparat fotograficzny...
Złodziej chwycił najmniej kosztowną (choć nie dla Pawła!) rzecz.
Nauczka na przyszłość, co do ostrożności.
Zrozumieliśmy teraz, dlaczego tak często w Maroku instalowane są w oknach kraty
Tak Carnivalko, Pawełek bardzo długo przeżywał stratę...
Czas na kolejne etapy zwiedzania pólnocnego Maroka. Asilah położone na północno-zachodnim wybrzeżu Maroka- to tętniące życiem małe miasteczko,
którego czar zawdzięcza inwencji artystów.
Nazywane jest „białym miastem”, dzięki śnieżnobiałym domom wyrastających wprost z murów nad oceanem.
Po zaparkowaniu auta, idziemy długą, rozległą promenadą w kierunku centrum.
Mocno wieje- w końcu to Ocean Atlantycki !
Stare miasto, czyli medyna, położone nad oceanem, otoczone jest murami obronnymi, wzniesionymi przez Portugalczyków w XVw.
Ostatnio edytowane przez grześku ; 28-11-2014 o 18:12
Tuż po wkroczeniu na teren starego miasta, napotykamy stanowisko "soczkowe".
Pyszny sok z pomarańczy, wyciskany na oczach klienta.
Smak tego soku jeszcze niejednokrotnie będziemy przypominać w czasie marokańskiej podróży.
Medyna w Asilah, w odróżnieniu od większości innych, zwraca uwagę panującym spokojem i zadbanymi, czystymi uliczkami.
O czystość dbają m.in. takie panie, przyozdobione tradycyjnymi słomianymi kapeluszami z wełnianymi pomponami.
Białe budynki medyny zdobione są abstrakcyjnymi malowidłami, dzięki czemu niektóre miejsca wyglądają jak galeria sztuki nowoczesnej.
Ostatnio edytowane przez grześku ; 28-11-2014 o 18:14