+ Odpowiedz na ten temat
Strona 3 z 4 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 31 do 45 z 48

Temat: Bałkańska włóczęga cz.4

  1. #31
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Odpływamy z portu Poros do Kilini na Peloponezie za 68,30 € ( 2 osoby x 10,8 + 46,70 auto). Jeszcze przed wieczorem zdążamy dojechać na półwysep Katakolo. Miasteczko wydaje nam się trochę ospałe bez turystów. Długa, płaska plaża też jest pusta, a może dlatego że tym razem znowu napłynęły meduzy, co prawda małe i prawie nieparzące. Twardy piasek pozwala wjechać na nią autem. Rozkładamy się na noc pod palmowym parasolem. Rano budzi nas wschód słońca w morzu choć jesteśmy na zachodzie Peloponezu, tak dziwnie usytuowany jest półwysep Katakolo.





    W ramach kryzysu, Grecy zamienili swoje torowiska na parkingi i przesiedli się do takich pociągów



    Ostatnio edytowane przez pixi ; 04-01-2012 o 17:03

  2. #32
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Restauracja ekologiczna, tabliczka głosi że ta zieloność rodzi się sama z siebie, naturalnie.





    Do Katakolo przypływaja statki rejsowe, potem grupy turystów zawożone są autokarami do Olimpii.




  3. #33
    Travelek carnivalka is on a distinguished road Avatar carnivalka
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    411
    Bardzo ładna Grecja.
    Relacja także.

  4. #34
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Mamy jeszcze kilka dni wakacji i chcemy wykorzystać piękną letnią pogodę mimo że zbliża się połowa września. W Pyrgos trafiamy na targ owocowo-jarzynowy. Kolory, wybór i ceny takie że w głowie się kręci, najczęściej po 1 € za kilo, jak drożej to już znaczy że towar wyjątkowej klasy.
    Kąpiemy się na długiej, piaszczystej plaży koło Neochori, kiedyś mieli tu „niebieską flagę”, restaurację, placyk z egzotycznymi roślinami, ładnie zagospodarowaną promenadę na wydmie z lampami i chodnikami. Dziś miejsce popadło w zapomnienie, przyjeżdżają tylko zagraniczni turyści szukający odludzia.
    Ostatnim, najbardziej południowym punktem naszej podróży jest Kyparissia.



    Najpierw zwiedzamy starą dzielnicę na górce, jej ulice to płaskie schody o niskich i szerokich stopniach aby zwierzęta juczne mogły je łatwo pokonać, teraz uniemożliwiają wjazd samochodom. Na szczycie pozostały ruiny zamku frankońskiego z pocz.XIII w. ze śladami tureckiej przebudowy. Trzeba przyznać że stanowił doskonały punkt obserwacyjny na okolicę.





    Ostatnio edytowane przez pixi ; 06-01-2012 o 15:26

  5. #35
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491






    Teraz miasto przybliżyło się do morza, zagospodarowało plażę z drobnym żwirkiem i skałkami, z wodą ciepłą jak w wannie. Trwają przygotowania do dorocznego, kilkudniowego jarmarku. Już działa wiele straganów i restauracji ulicznych, korzystamy i zajadamy się doskonałymi „suflakami” popijajac lokalnym „Amstelem”.
    Opuszczamy Morze Jońskie, jedziemy na wschód do Megalopolis. Jest tu nawet kawałek autostrady Korynt – Messini ale całość jeszcze nie gotowa. Prawie o zmroku mijamy Karitenę, malowniczo położoną na stromym wzgórzu z cytadelą na szczycie i zbaczamy w las do małego kościółka w cyprysach. Jego orientalna część jest niewątpliwie znaczne starsza niż możnaby sądzić po pobielonych murach, nowym dachu i dobudowanym tarasie.


  6. #36
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Rano jedziemy przez góry drogą łączącą bardzo urocze miasteczka z solidnymi, obszernymi, murowanymi domostwami uczepionymi na stromych zboczach; Karitena, Stemnitsa, Dimitsana, a w bok, Langada. W Dimitsana jest nowe muzeum ”siły napędu wodnego” stworzone w przełomie strumienia Lusios wykorzystując dawne warsztaty w oryginalnych budynkach. Jest tu mały folusz, młyn do ziaren kukurydzy (działający), zakład garbarski (już nie działa), fabryczka czarnego prochu, zachowały się koła młyńskie, dawne koło wodne, odrestaurowano kanały i koryta prowadzące wodę. Poniżej w dolinie pozostały inne młyny i mostki lecz mocno zrujnowane, zarośnięte figowcami. Wejście po 3 €.



    Młyn do ziaren kukurydzy



    Pojemniki do garbowania skór



    Dawne koło wodne


  7. #37
    Maxitravelek Maxitravelek jacky is on a distinguished road Avatar jacky
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Redenovo
    Postów
    4,437
    Cytat Napisał pixi Zobacz post

    ta fotka jest zdublowana, pewnie miałaś przygotowaną inną, a ta wypełniła pulę...
    jest nadal szansa na dokonanie wymiany i wstawienie tej przygotowanej ...
    to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

  8. #38
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Blad juz poprawiony.

  9. #39
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Z gór zjeżdżamy w rozległe doliny, już nie królestwo kóz i baranów ale pól uprawnych i winnic. Z szosy spoglądamy zadzierając głowy na monastyr Kandila przyklejony do wysokiej skały, przypomina czarnogórski Ostrog i grecki Megaspileo.









    Do Nemea wpadamy tylko po wino, tutejsze ruiny stadionu i sanktuarium Zeusa zwiedzaliśmy już dawniej. Z pewnymi kłopotami trafiamy do znanej nam od lat winiarni „Anastasiou” w Archea Nemea, kupujemy wielolitrowe kubiki wina, które ledwo mieszczą się w aucie pełnym już różnych butelek, puszek z olejem z oliwek i innych różności. W okolicy trwa winobranie, wieczorem ulice Nemei pełne są „Albanosów”, to ich ręce zbierają pękate kiście na greckie wino lub rodzynki.
    Śpimy przy kościele na wzgórzu za wsią pod rozłożystym dębem, pomiędzy białymi donicami z południowymi roślinami. Gdy kręcimy się wokół stołu dobiega nas skądś przyjemna „słodka” muzyka, nie możemy ustalić źrodła, ucicha dopiero gdy kładziemy się w śpiworach. Rano, gdy wstajemy i przygotowujemy śniadanie włącza się znowu. Podejrzewamy, że to być może muzyczny automat, który „gra” gdy ktoś znajdzie się w zasięgu jego czujnika.

  10. #40
    Maxitravelek Maxitravelek jacky is on a distinguished road Avatar jacky
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Redenovo
    Postów
    4,437
    taka jedna moja refleksja "na teraz", podczas lektury Twojego pasjonującego reportażu...

    tak, tak - to malowane obrazy...

    więc jednak Wasze obecne trasy pokrywają się z tymi sprzed lat, więc jednak powracacie do miejsc już kiedyś poznanych...
    jak je znajdujecie ?
    czy zmieniły się razem z Wami ( nami ) ?
    rozczarowanie czy wzmocniony pozytywnie odbiór ?
    to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

  11. #41
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Cytat Napisał jacky Zobacz post
    taka jedna moja refleksja "na teraz", podczas lektury Twojego pasjonującego reportażu...

    tak, tak - to malowane obrazy...

    więc jednak Wasze obecne trasy pokrywają się z tymi sprzed lat, więc jednak powracacie do miejsc już kiedyś poznanych...
    jak je znajdujecie ?
    czy zmieniły się razem z Wami ( nami ) ?
    rozczarowanie czy wzmocniony pozytywnie odbiór ?
    Grecję odwiedzam od wielu lat i zauważam zmiany, najpierw powolne i mało uchwytne, przypominam że Grecja przystąpiła do Wspólnoty Europejskiej w 1981 r., ale znacznie szybsze w XXI wieku, tu igrzyska olimpijskie w 2004 r. odergrały wielką rolę.
    Owszem, zdarza się że wracamy w miejsca już odwiedzane ponieważ :
    lubimy je,
    poprzednie zwiedzanie było szybkie i pobieżne i chcemy ponownie i spokojnie obejrzeć zabytek,
    nie można ich ominąć ze względu na zaplanowaną trasę,
    albo mamy tam coś do załatwienia czy kupienia.

    Zmiany się zdarzają, ogólnie przybywa domów, kościołów, konstrukcje są większe i obowiązkowo antysejsmiczne, jest więcej dróg wyasfaltowanych, przybywa sklepów (teraz w każdej wsi, osiedlu jest sklepik z najpotrzebniejszymi artykułami szumnie zwany „supermarket”, 10 lat temu można było jechać pół dnia i nie znaleźć żadnego), taverny są ładniejsze i ogólnie widać większą dbałość o porządek.

    Zdarzają się też niemiłe niespodzianki: górska wieś prawie opuszczona, zabudowana hotelami urocza zatoczka, zamknięta sympatyczna dawniej restauracja bo turyści opuścili teren. Niestety Grecy mają ten niemiły zwyczaj południowców (i nie tylko) – wybudować łatwo ale potem to już brak sił na odnawianie i utrzymanie w ładzie. Nie dotyczy to tylko regionów „plażowych” uczęszczanych przez wakacjuszy a przede wszystkim obiektów religijnych, wypucowanych co do ostatniej cegiełki.

    Zauważamy też, że prace archeologiczne są stale prowadzone w obiektach już „odkopanych” jak i tych, które dawniej zaledwie były tknięte łopatą. Warto powracać na stare ruiny bo często jest coś nowego do zobaczenia. Większość muzeum też „odkurzono” i unowocześniono oraz poszerzono ekspozycje. Na przykład Olimpia całkowicie zmieniła otoczenie zabytkowych obiektów, system zwiedzania, parkingi (jeszcze na poczatku lat 90-tych zeszłego stulecia była to podmokła łąka).
    Teraz wielokrotnie więcej Greków wyjeżdża na wakacje niż 10 lat temu, a zagraniczni turyści zostali bardziej zgrupowani w określonych miejscach (widać działalność biur podróży), jest znacznie więcej „pobytowców” i dużo mniej inwidualnych „wędrowców”.

    Zmiany i galopujące budownictwo zachodzą przede wszystkim na północy (region Saloniki – Thassos) niż na Peloponezie i wyspach nie posiadających lotnisk.
    A przy domach po staremu kręcą się starsze kobiety ubrane na czarno, w kafejkach po dawnemu starsi panowie całymi dniami sączą kawę, po górach pasterze pasą stada kóz lub baranów, pozdrawiają odwiecznym „kalimera” i wcale się nie dziwią spotykając nas na swojej drodze.

  12. #42
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Spokojne wody Zatoki Korynckiej osiągamy w Vrachati, dalej drogą wzdłuż brzegu podążamy w stronę Patrasu. Zatrzymujemy się na plaży o drobnych kamyczkach i bardzo przejżystej wodzie w Egira i trochę dalej na posiłek z mezze i piwem w restauracji z tarasem nad wodą.
    Przez zatłoczone i bezładne Egio przejeżdżamy najszybszą choć niezbyt ciekawą drogą czyli przez strefę portową i dalej ciągle trzymając się brzegu trafiamy do portu w Rio. Stąd mamy wspaniały widok na słynny most o antysejsmicznej konstrukcji i promy na drugi brzeg do Antirio odpływające co 15 min. Cena promu 6,50 € za auto pasażerskie, przejazdu mostem – 15 €.








  13. #43
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491


    Na drugim brzegu



    Dalej trasa przebiega zgodnie z planem; szybka jazda przez Agrinio do Amfilochii, w niej zakupy już o zmroku na rzęsiście oświetlonym wybrzeżu Golfu Amvrakikos, markiet „Astra” sprzedaje nawet worki kostek lodu. Trudniej znaleźć nocleg, po ciemku kościółki są prawie niewidoczne, „przytulamy” się do opuszczonej restauracji niedaleko małego portu kilka kilometrów przed Vonitsą. Ciasno ale łąki wokół zryte są kopytani baranów i za...paskudzone.



    Ostatnie zakupy robimy w ślicznie położonym miasteczku Parga, malownicze skałki na wprost portu i nadmorskiej promenady pozwalają zapomnieć że jest to bardzo turystyczne miejsce nawet we wrześniu. Ostatni postój robimy w Platarii, 12 km od portu w Igumenicy. Przepakowujemy samochód na statek, bierzemy ostatnią morską kąpiel i prysznic z naszego bush-shower nagrzanego na słońcu, jemy ostanią kolację w tawernie „Olga”.

    Ostatnia przydrozna kapliczka



    O północy odpływamy na „Cruise Europa” w stronę Ancony. Pasazerów jest bardzo mało, pogoda dopisuje, niebawem oglądamy obficie i kolorowo oświetloną albańską Sarandę popijając greckie piwo „Mithos” z puszek. Potem spaceruję po sąsiednim pokładzie a tu – awaria rury, fontanna wody sika na kilka metrów, kałuża rośnie w oczach. W drodze do recepcji łapię jakiegoś oficera, mówię że jest problem na pokładzie, a on na to pyta jaki ja mam problem ?
    Prowadzę, pokazuję i mówię - teraz to ty masz problem !
    On mi na to - woda na statku to nie problem, problemem jest pożar... ???
    Nie mam odwagi zapytać czy wybieramy się w ślady „Titanica” ?!
    Do rana rurę naprawiono.

  14. #44
    Miditravelek Fila is on a distinguished road Avatar Fila
    Zarejestrowany
    May 2011
    Skąd
    Usiłuje to cały czas ogarnąć...
    Postów
    638
    Przez te widoki to sobie nawet dzisiaj zażyczyłem by rodzice kupili mi Jogurt Grecki (tzn jogurt naturalny typu greckiego).
    Słonawy, ale całkiem ok

    To w ramach docenienia relacyji

  15. #45
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Wczesnym popołudniem przybiliśmy do nadbrzeża w Anconie.
    Droga do Jeziora Trasimeno przebiega prawie cały czas autostradami. O tej porze roku większość campingów włoskich jest już zamknięta, jeszcze działa „Polvese” w San Arcangelo. Noc jest bardzo ciepła i bezchmurna, od rana znowu 30 °C w cieniu. Jedziemy bocznymi drogami do darmowej Fi-Pi-Li i nie możemy sobie odmówić zatrzymania w Pisie. „Dziedziniec Cudów” jak zwykle zachwyca białością marmurów i koronkowymi dekoracjami. Zjadamy pizze i dalej w drogę przez La Spezia, Genova, do Ovady na camping „Colma” ukryty w górach.

    Po ciepłej nocy poranek zapowiada zmianę pogody, chmury są wszechobecne. Przez Asti „na skróty” kierujemy się do Suzy. Piknik wypada nam przy źródle i drewnianych stołach pod twierdzą Exilles, jeszcze po włoskiej stronie, ledwo zjedliśmy zaczyna kropić.
    Niewidoczną granicę przekraczamy w deszczu, zimnie i wilgoci. Mijamy Briançon, głęboka dolina rzeki Romanche wydaje się jeszcze bardziej ponura, przejeżdżamy przez Vizille, koło Uriage mamy dosyć jazdy. Wiejski camping nosi adekwatną nazwę „L’imprévu” – nieprzewidziany. Ma piekną, soczystą, gęstą trawę ale mokrą. Nie pada, na wszelki wypadek stawiamy namiot pod drzewem, niebawem musimy zawiesić daszek na stołem. W nocy pada, rano też, zwijamy mokry namiot. Omijamy Lyon przez Givors. Piknikujemy już w słońcu i suszymy co się da.

    Nie spieszymy się bo dziś jest niedziela a to bardzo niedobry dzień na powrót do stolicy, wszędzie będą wielokilometrowe korki. Robimy duże zakupy w hali targowej sprzedającej różne produkty pochodzące z okolicznych ferm. Wieczorem zatrzymujemy się na campingu nad rzeczką w niewielkim miasteczku, jesteśmy sami na polu namiotowym. Ledwo spożyliśmy kolację zaczyna padać i tak z przerwami przez całą noc. Rano czekamy aż przestanie i w końcu śniadanie jemy w namiocie prawie w południe. Zwijamy mokry namiot, trochę go potem suszymy w czasie pikniku pod Avallon, gdy słońce próbuje przeświecać pomiędzy deszczowymi chmurzyskami.

    Jest późno, do wieczora już blisko a droga do domu daleka, a planowaliśmy dojechać w południe... Przyjeżdżamy dopiero o 22-ej, na szczęście jest miejsce do zaparkowania tuż pod drzwiami domu i zaczynamy wyładunek...

+ Odpowiedz na ten temat
Strona 3 z 4 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 OstatniOstatni

Tagi dla tego tematu

Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów