-
Moderator
Maxitravelek
Na europejsko-azjatyckiej wędrówce-epilog
Po 10 dniach w Grecji, prawie miesiącu spędzonym w Bułgarii i ponad tygodniowym pobycie w Turcji, powracamy na początku września drogą morską do Grecji.
Zaczyna zapadać zmrok, gdy dopływamy niewielkim promem z tureckiego Ayvaliku do Mytilini, stolicy wyspy Lesbos. Na wybrzeżu zapalają się światła, ich odbicia malują wodę na kolorowo. Szybka kontrola paszportowa i symboliczna celna.
Zaraz wpadamy w wir miasta i jednokierunkowych, zatłoczonych ulic, szukamy mapy w księgarni, mowię po grecku:
- kalispera, ta itela ena chartis tu Leswos - a sprzedwca odruchowo, jako że turysta może chcieć tylko pocztówki, pokazuje mi cały stojak, wreszcie rozumie że turysta może też mówić po grecku i zdobywam mapę i plan miasta.
Szybko znajdujemy się wśród oliwnych gajów i choć po ciemku mylimy drogę, trafiamy na samotny kościółek, pod jego opieką spędzimy noc.
Wokół rozstawianego stołu pojawia się zielona para oczu, potem druga i trzecia. W ciemnościach nocy widok jest zaskakujący..., podświadoma reakcja: - co u diabła ? mam przywidzenia ?... Światełka przemieszczają się regularnie, to trzy koty, rudy, czarny i szary. Kot białoszary też dodaje swoją parę żółtych oczu.
Gdy kończymy rybę i rozdajemy resztki, śledzi nas już pięć par oczu, krążących wokół jak świetliki.
Lesbos to trzecia do do wielkości wyspa grecka, górzysta z dwoma „oczkami” – głęboko wciętymi zatokami. Najpierw zwiedzamy Mytilini.
Katedra wysoka, uliczki ciasne i "nic mi się nie mieści" w obiektywie
Ostatnio edytowane przez pixi ; 18-02-2011 o 21:17
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
Oglądamy też miasteczka wzdłuż zatoki Kalloni i południowo-zachodnią część wyspy, dość bezludną z górami zwieńczonymi dziwacznymi, skalistymi, poszarpanymi grzywami lub spiczastymi piramidami. Jedziemy na nocleg do pobliskiej, szerokiej doliny rzecznej nieopodal starego klasztoru. Nad nami gwiezdna kopuła, nagle coś przeleciało i rozpadło się; ani samolot, ani gwiazda, a wiec co ? UFO !
Rano wspinamy się do klasztoru, w starej cerkwi odremontowano stare freski, dziedziniec, dalej druga cerkiew, wysoki mnich zaprasza do środka mimo że grzeszymy nieprzepisowym strojem, częstuje lokumem i wodą zgodnie z tradycyjną gościnnością.
-
Moderator
Maxitravelek
Eressos, spokojne miasteczko na wyżynie, gdzie w tawernach pod platanami zasiadają przez cały dzień starsi, wąsaci Grecy bardzo różni się nastrojem od nadbrzeżnego Skala Eressu, wybrańca lesbijek.
Właśnie jest doroczny, dwutygodniowy festiwal, rocznicowy bo 10-ty i wszędzie wiszą okazjonalne dekoracje, kwiaty, girlandy, jest wystawa obrazów. Ulice, nadbrzeżne restauracje na palach, a nawet sklepiki z pamiątkami i biżuterią pełne są pań w różnym wieku i o różnym wyglądzie. Zachodnia plaża zamieniła się w wielkie pole namiotowe, uciekamy na nocleg w góry.
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
Tak słoneczko grzeje nam wodę na prysznic.
Rano całe niebo zasnute jest chmurami, malownicze miasteczko Molivos, na północnym wybrzeżu, wygląda szaro i smutno a mimo to pełne jest spacerujących turystów, głównie Anglików.
W mniejszym Petra, zasiadamy w kafejce do internetu gdy spadają pierwsze krople deszczu, gwałtowna ulewa trwa ponad godzinę, to już po raz siódmy przeżywamy wakacyjną burzę. W środku Petry sterczy wysoka skała, na niej wybudowano w XVIII w. kościół dostępny przez 114 schodków w niej wykutych.
...na górze jest bardzo ciasno,
ale jaki widok z góry na Petrę
Zatrzymujemy się w Skala Sykaminias, w „pansion Niki”, niebo ciągle straszy deszczem a i tak nie ma tu miejsca na namiot. Pokój z łazienką, balkonem, klimą i wspólną kuchnią utargowaliśmy na 30 € za noc (w sezonie kosztuje 55 €).
Ostatnio edytowane przez pixi ; 11-02-2011 o 16:41
-
Moderator
Maxitravelek
Skala Sykaminias to lilipucia miejscowość, malutki port, kościółek na wulkanicznej skale, plac centralny, nie z platanami ale rozrośniętymi tamaryszkami, dochodzi do nadbrzeża, właściwie stanowią całość. Kilka kutrów rybackich i łódek kołysze się na lekkiej fali.
Jemy w psarotawernie „Gniazdo kukułcze”. Stoliki stoją zaledwie 3 metry od kutra, nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się wcinać rybę tak blisko od jej prześladowcy. Wokół stołu, obsiadły nas portowe zwierzaki, wymieniam z siąsiadem 1 psa na 2 rude koty, po chwili sprawiedliwie rozdzielając resztki ryby-miecza, mam ich już 9 wokół siebie.
Nazajutrz, budzi nas słońce, najpierw plaża nieopodal, potem trasa, pozostała nam jeszcze północno-wschodnia część wyspy. Robimy zakupy w Mantamades; tu jest chyba najmniejszy bank na świecie: malutki, niski budynek z tutejszego kamienia, jedno oszklone okienko i tuż obok, dystrybutor pieniążków.
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Tagi dla tego tematu
Uprawnienia
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
Zasady na forum