zatem na tym etapie Pani Wodnikowa była co najmniej WAGADIRWZIĘTA
.......... ...
zatem na tym etapie Pani Wodnikowa była co najmniej WAGADIRWZIĘTA
.......... ...
to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...
Ano Jacky robiłem co mogłem...
Pierwszą wycieczkę urządziliśmy sobie do pobliskiej Rajskiej Doliny. To mniej więcej półdniowy wyjazd wąskimi krętymi dróżkami w średnio wysokich górach z finałem przy wodospadzie o sporej wysokości. Niestety - latem praktycznie bezwodnym.
Droga przez spory fragment droga biegnie wzdłuż strumienia, nad którym rosną gaje palmowe.
A oto i sam wodospad:
W drodze powrotnej:
W dalszej kolejności nogi (czy raczej - koła) zaprowadziły nas do parku Massa - na safari samochodowe. Park ten rozciąga się wzdłuż wybrzeża na południe od Agadiru. Nie jest to jednak teren dziewiczy. Na jego terenie są położone wioski, których mieszkańcy w jakiejś części żyją z morza. Na jego terenie znajdziemy półpustynię, wadi i całoroczne rzeki. Podobno jest nawet jakaś fauna (nam jakoś nie rzucił się w oczy)
A więc - off road:
We mgle docieramy nad ocean:
W oddali wioska rybacka:
Nasz wielbłąd:
Odwiedziny w wiosce rybaków:
Poranny połów:
W drodze na połów:
a wykupiłeś polisę ubezpieczeniową ?
i nie straszno Ci było w takiej mgle lądować ?
to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...
Wodniku, a jadles taka osmiornice ? Az mi slinka leci.
Dalej w drogę!
Rzeka Massa - jedyna w okolicy niosąca wodę okrągły rok:
Na drugim brzegu:
Niestety nie złożyło się. Ale była z tym przygoda. Nasz kierowca kupił od wracającego z połowu rybaka dwie ośmiornice, a następnie wrzucił je do bagażnika samochodu. Opowiadał, jak to morskie stworzenia wszelkiej maści są zalecane na czas ramadanu, że to takie czyste stworzenia i lubiane przez proroka...
Opowiadał i opowiadał, a moja zajmująca tylne siedzenie żona przez prawie godzinę co chwilę oglądała się przez ramię, czy cholerstwo nie wypełza jej na ramię
Problemy z fotografowaniem Marokanek.
Spędzając czas nad rzeką zauważyłem dwie damulki zasuwające na zdyszanym osiołku. Zaczajony za samochodem cyknąłem im kilka fotek:
Okazało się, że wzrok miały jednak lepszy ode mnie, bo z miejsca rozpętała się awantura. W te pędy schowałem aparat i złapałem się kurczowo wersji, że jedynie oglądałem okolicę przez obiektyw. Niewiasty były bardzo zapalczywe... Spór zakończył dopiero nasz pospieszny odjazd z miejsca "zdarzenia"
Na szczęście osiołek miał mniej koni mechanicznych!
Następnym etapem wycieczki było miasto Tiznit. Słynie ono z otaczających medynę okazałych murów miejskich z gliny pise i meczetu w stylu subsaharyjskim, gdzie w ścianach tkwią wystające na zewnątrz żerdzie. Podobno stanowią one rodzaj drabiny do nieba przeznaczonej dla świętobliwych muzułmanów. Życie biegnie tam swoim, naturalnym (w przeciwieństwie do Agadiru) i tradycyjnym rytmem.