+ Odpowiedz na ten temat
Strona 1 z 5 1 2 3 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 15 z 64

Temat: Korona gór Bułgarii

  1. #1
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803

    Korona gór Bułgarii

    W Google w ogóle nie widzę podjęcia takiego tematu.
    Moim zdaniem taka korona powinna wyglądać tak:
    Riła, Musała, 2925 m n.p.m.
    Pirin, Wichren, 2914 m n.p.m.
    Stara Płanina, Botew Wrych, 2376 m n.p.m.
    Witosza, Czerni wrych 2290 m n.p.m.
    Rodopy, Goliam Perelik 2191 m n.p.m.

    Mógłbym tu taki temat podjąć, byłby chyba pionierski.
    Dzieliłby się na dwie części - relacje z dotychczasowych moich zdobyć (może w nieco innym ujęciu), plany (szczegółowe) na dalsze zdobycia.
    Co Wy na to? Będziecie czytać, pomożecie?
    Jak bez kolców nie ma róży
    Tak bez VF nie ma podróży

  2. #2
    Maxitravelek Maxitravelek jacky is on a distinguished road Avatar jacky
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Redenovo
    Postów
    4,437


    czytelnicy i nie tylko - zawsze się znajdą...

    do dzieła Waszmość ...

    to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

  3. #3
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Pomozemy, pomozemy...
    Musala tez mi chodzi po glowie, warto by ja powtorzyc.

  4. #4
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    A zatem.

    Relacja ze zdobycia Musały cz. I
    Musałę zdobyłem w czasie mojej pierwszej wyprawy w góry bułgarskie i jako pierwszy szczyt.
    Wyruszyliśmy z moją córką Alboomosią w lecie 2005 roku z Warszawy autokarem bezpośrednio do Sofii.
    Gdzieś w drodze dosiadła znajoma z forum Bulgaricus jadąca nad morze, w Częstochowie dwie dziewczyny w górskich butach. W miłym towarzystwie podróż minęła szybko. Wieczorem przejechaliśmy granicę Chyżne - Trstena. Noc była ciężka ze względu na ciągłe kontrole graniczne. Przebudziliśmy się ostatecznie na postoju w Serbii. Zagadałem do dziewczyn z Częstochowy. Rzeczywiście jechały w góry Riła i Pirin, a ich pierwszym celem była Musała. To się pokrywało z naszymi planami. Udało mi się przekonać je a zwłaszcza tę mniejszą, która, jak słusznie myślałem, była kierowniczką wyprawy, aby z Sofii nie jechały autobusem do Samokowa, tylko pociągiem do Kostenca, tak jak my to zaplanowaliśmy, za sugestią Nataszy zresztą. Zabawne jest, że wszystkie dziewczyny miały na imię Agnieszka.
    Do Sofii przyjechaliśmy około 16:00. Agnieszki górskie miały zamiar wymienić dolary na lewa, więc Agnieszka morska szybko obiegła wszystkie okoliczne budki, ale kantoru nigdzie nie było. Zdecydowałem się pożyczyć im na bilety, bo przezornie wzięliśmy 80 lewa gotówką. Resztę lewa wypłacimy z bankomatu w Kostencu.
    W 2005 roku czytałem wszędzie, żeby broń Boże nie kupować lewa w Polsce, bo to się kompletnie nie opłaca. W kantorze i w banku uważać, bo ceny są złodziejskie i oszukańcze. Wziąłem więc te 80 lewa gotówką i kartę bankomatową.
    W roku 2005 sofijski dworzec kolejowy był zorganizowany w sposób całkowicie kuriozalny. Bilety w kierunku północnym sprzedawali na pierwszym piętrze, a w południowym w podziemiach. Polecieliśmy więc do podziemi. Zdecydowaliśmy się na pociąg do Kostenca o 16.55, cena biletu 3 lewa. Była 16.30. Pobiegliśmy szukać peronu 11G, znaleźliśmy go gdzieś daleko na peryferiach dworca. Na jednym torze stały dwa pociągi i każdy miał jechać w przeciwną stronę, a między nimi była tylko mała przerwa, na wagonach zaś nie było żadnych tabliczek z informacją o kierunku jazdy.
    Podobne sytuacje pamiętałem z pobytu w Sofii w latach 80-tych. Ten horror jeszcze teraz mi się czasami śni. Dopytaliśmy o właściwy pociąg i wsiedliśmy w ostatniej chwili.
    Jak bez kolców nie ma róży
    Tak bez VF nie ma podróży

  5. #5
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Relacja ze zdobycia Musały cz. II
    W trakcie podróży po wagonie cały czas przechadzali się Cyganie i usiłowali nam coś sprzedać – owoce, patelnie, garnki. Wysiedli całą grupą na stacji Ichtiman, miejscowości zamieszkiwanej głównie przez ludność romską.
    Dojechaliśmy do celu po około dwóch godzinach.
    Przy stacji kolejowej w Kostencu stała budka z piwem, a niedaleko małego rynku bankomat. Spróbowałem pierwszego piwa w Bułgarii – Szumensko, niestety nie było bardzo zimne. Wypłaciłem lewa z bankomatu, dowiedziałem się, o której będzie jutro rano autobus do Borowca i zacząłem załatwiać nocleg najpierw w kiosku z piwem, potem u taksówkarzy. Jeden z nich powiedział, że może nas zawieźć za 6 lewa do Kostenca - Wsi odległego o kilka kilometrów, znaleźć tam dla nas miejsce i jeszcze rano po nas przyjechać. Zdecydowaliśmy się. Nocleg wypadł w hotelu „Romantika”- przyzwoitym, dwupiętrowym pensjonacie. Zapłaciliśmy po 10 lewa od osoby. Agnieszkom przez cały czas pożyczałem pieniądze – oddadzą mi w Borowcu po wizycie w kantorze. Kolację zrobiliśmy z zapasów z Polski, my z Alboomosią mieliśmy jeszcze kanapki z autokaru, Agnieszki miały pasztet.
    Rano taksówkarz rzeczywiście po nas przyjechał o umówionej godzinie i zabrał nas do Kostenca - Miasta, skąd zaraz mieliśmy autobus do Borowca. Komunikacja autobusowa była tu, jak dla nas, tania. Bilet z Kostenca do Borowca kosztował na przykład 2,50 lewa, a jest to 30-kilometrowy przejazd.
    Jak bez kolców nie ma róży
    Tak bez VF nie ma podróży

  6. #6
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Relacja ze zdobycia Musały cz. III
    Borowiec jest podobno wielkim ośrodkiem wypoczynkowym raczej zimowym, ale go nie zwiedzaliśmy, bo spieszyliśmy się w góry.
    Udało nam się ominąć centrum, zaopatrzyliśmy się tylko w jakimś malutkim sklepiku na peryferiach w kiełbasę oraz ser i ruszyliśmy szybko w kierunku Musały, bo droga była daleka. Kolejka na Jastrebec miała wolne, bo był to akurat wtorek, więc trzeba było iść pieszo. Utkwiło mi w pamięci, że w momencie gdy przekraczaliśmy górski potok, duża Agnieszka straciła równowagę i wpadła do wody, na co mała śmiejąc się powiedziała, że duża chodzi tak, jakby jej błędnik wlókł się kilka metrów za nią. Łatwo jej było mówić, sama w poprzednim roku pracowała w Morskim Oku i wchodziła codziennie na Rysy.
    Zdjęcia z drogi, bodajże jedyne jakie mi się zachowały.





    Schronisko Musała jest mniej więcej w środku za tym zielonym.
    Dotarliśmy do niego po około pięciu godzinach od wyjścia z Borowca.
    Poszliśmy z Alboomosią załatwiać nocleg, bo Agnieszki targały namiot. Budynek schroniska byl już zajęty przez wycieczkę, toteż dostaliśmy nocleg w domku dwuosobowym (po 9 lewa za łóżko). Kupiłem piwo Ariana – zimne, smaczne, trochę gazowane, w litrowej plastikowej butelce. Agnieszki tymczasem zdążyły już poznać się z Arturem – Polakiem samotnie wędrującym po górach już od dwóch tygodni. Miło spędzaliśmy czas opalając się na kamieniach i słuchając opowieści Artura.



    Po kolacji, gdy już zrobiło się ciemno i zimno, weszliśmy do lokalu. Tu siedzieli bułgarscy turyści (w liczbie kilkunastu) z kimś, kogo należałoby chyba nazwać „kaowcem” (tak się w Polsce Ludowej mówiło na speców od „kultury i oświaty”). Siedzieli przy jednym wielkim stole, przed każdym talerz i na każdym talerzu to samo. Pod dyktando „kaowca” wyśpiewywali bułgarskie piosenki, chyba ludowe lub partyzanckie i raczej smutne.
    Zakupiliśmy na początek u barmana 3 rakijki (setki) w plastikowych buteleczkach i dosyć często wznosiliśmy toasty za Musałę, potem krążyły kolejne buteleczki. Z czasem wycieczka wyniosła się . Wtedy barman z ulga przysiadł się do nas i ugościł dużą butlą rakii i na zakąskę przyrządził sałatkę szopską. Okazało się, że był właścicielem tego lokalu, na imię miał Mario i był uroczy. Wznosiliśmy toasty tym razem razem. Mario zwrócił nam uwagę, że w słowie „Musała” akcent pada na ostatnie „a”. Ucztowanie skończyliśmy o trzeciej nad ranem. Artur ułożył się do snu w płachcie namiotowej obok naszego domku. Ja położyłem się w ubraniu i w butach na łóżko, Alboomosia bez butów za to pod kocami, Agnieszki „rozbiły" namioty na płasko koło naszych łóżek, bo noc była zimna i nie chciało im się wychodzić z naszego domku.
    Ostatnio edytowane przez zdzicho alboom II ; 11-01-2013 o 12:54
    Jak bez kolców nie ma róży
    Tak bez VF nie ma podróży

  7. #7
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Relacja ze zdobycia Musały cz. IV
    Zbudziliśmy się dopiero przed dziesiątą. Mario nie dał nam wyjść bez pożegnania, całując się ze wszystkimi dziewczynami.
    Kierunek - szczyt Musała. W drodze minęliśmy, zajrzawszy tylko do środka, schronisko Ledenoto Ezero z pięknym dormitorium w kształcie półokręgu. Zamarznięte przy brzegach jezioro Ledenoto leży w okolicy na wysokości 2730 metrów i jest najwyżej położonym jeziorem Riły. Przez większą część roku pokrywa je lód, często jeszcze w czerwcu można zobaczyć je całe zalodzone.



    Droga na Musałę jest łatwa, w końcowej fazie podejście ułatwia dodatkowo stalowa lina, której można się przytrzymać. Pod samym szczytem drogę wyznaczają wysokie, czarno-żółte słupki. Ścigaliśmy się, kto wejdzie pierwszy. Pierwsza była Alboomosia, potem mała Agnieszka, duża Agnieszka, ja i wreszcie Artur ze swoim bardzo ciężkim plecakiem. Wszyscy radowaliśmy się bardzo z odniesionego sukcesu. Na szczycie znajdują się dwa budynki stacji meteorologicznej. Można tu napić się herbaty, a nawet przenocować. Tablica umieszczona na murowanym obelisku informuje, że jesteśmy na szczycie Musała, na wysokości 2925 metrów nad poziomem morza, w najwyższym punkcie całego Półwyspu Bałkańskiego.



    Widoki ze szczytu robią wielkie wrażenie. Przy dobrej pogodzie (a nam szczęśliwie dopisała) widać stąd całe pasmo Riły, na dalszym planie widoczne są szczyty Riły Wschodniej, a także masyw Rodopów i góry Witosza, zaś jeszcze dalej widać Starą Płaninę.
    Chyba właśnie w tym momencie, podziwiając widoki z Musały, zakochałem się w bułgarskich górach i postanowiłem, że będę tu wracał. Niebo było czyste jak łza i ze wszystkich stron otoczeni byliśmy pasmami górskimi wychylającymi się zza siebie jedno po drugim, od planu bliższego po coraz dalsze, jakby cała kula ziemska pokryta była górami.
    Z okazji zdobycia Musały ułożyłem ten wiersz.
    Z dwiema Agnieszkami
    Wędrowaliśmy górskimi ścieżkami.
    Poznaliśmy je w autokarze,
    Wybrały się w góry w parze.
    Weszliśmy na Musałę we czwórkę,
    Wyprzedziły moją córkę,
    A było ostro pod górkę.
    Jest tu jak widać pewna nieścisłość merytoryczna.... ale licentia poetica
    Jak bez kolców nie ma róży
    Tak bez VF nie ma podróży

  8. #8
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Relacja ze zdobycia Musały cz. V
    Droga w dół też była łatwa, schodziliśmy pagórkami przypominającymi nasze Tatry Zachodnie. Artur gnał do przodu, duża Agnieszka została w tyle. Rozległa polana z drogowskazem, to przełęcz Dżanka, na niej zaczekaliśmy na dużą Agnieszkę, która dobiła do nas po pewnym czasie, zmęczona, z całymi nogami brudnymi i chyba trochę niedomagająca. Skręciliśmy w lewo i po paru krokach ujrzeliśmy Artura myjącego się nago w jeziorze. Pewnie wiedział, że będzie jezioro i poleciał, by być w odosobnieniu - nie spodziewał się, że go podejrzymy. Niebawem razem ruszyliśmy do schroniska Grynczar.
    Jak bez kolców nie ma róży
    Tak bez VF nie ma podróży

  9. #9
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    To moze ja wrzuce moje zdobycie Musaly sprzed wielu, wielu lat ? Na to trzeba poszperac w pamieci i w archiwum.

  10. #10
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Bardzo proszę o wrzucenie.
    A póki co, nie zwlekając

    Relacja ze zwycięskiej wyprawy na Wichren cz. I
    Pomysł zakończonego tym razem sukcesem zdobycia Wichrena narodził się na kempingu Bor koło Rilskiego monastyru w Rile w pewien pochmurny ranek 2009 roku, po deszczowej i pełnej alkoholu nocy.
    A było to tak.
    Z Dupnicy dotarliśmy taksówką do Bora w strugach deszczu i dostaliśmy domki tak jak w poprzednim roku.
    Wieczorem poznaliśmy Pawła i Mariolkę - chemików z Łodzi podróżujących samochodem z namiotem przez Rumunię nad morze bułgarskie. Półlitrowa butelka Słonecznego Brzegu kosztowała tyle samo co dziesięć 50-tek. Nie opłacało się kupować dwóch butelek. Zaprzyjaźniliśmy się 50-tkami.
    Rano pogoda nadal była bardzo kiepska. Miałem do wyboru trzy możliwości i przedstawiłem je Alboomosi i Piotrusiowi. Pierwsza - iść do Ribno Ezero w Rile. Druga - zostać jeszcze jedną noc w Borze i czekać na lepszą pogodę. Trzecia - jechać do Banska i zaskoczyć Wichren znienacka. Uznaliśmy, że pierwsza to nam się nie uśmiecha iść w deszczu, druga to strata czasu, natomiast trzecia czemu nie, bardzo pociągała nas swoją radykalnością, zwłaszcza, że prognozy pogodowe na następny dzień były dobre i z Banska mieliśmy bardzo dobry dojazd do Goce Dełczew i dalej w Rodopy. Decyzja zapadła - w myśl wymyślonego przeze mnie wcześniej powiedzenia - jak trwoga to do B ...anska.
    Ale zapytani o dojazd gospodarze Boru powiedzieli, że autobusu do Riły już nie ma, dopiero po południu. Zatem skończyliśmy śniadanie i zajrzałem do samochodu Pawła i Mariolki, którzy właśnie się pakowali. Spytałem czy byśmy się zmieścili u nich z bagażami i czy Bansko jest im po drodze. Na Bansko nie dali się namówić, bo im się nie podobała pogoda w górach i spieszno im było nad morze, ale ustaliliśmy, że mogą nas podwieźć do Riły i że chyba uda im się tak spakować, żebyśmy trzymali na kolanach swoje plecaki. Poszliśmy pieszo w kierunku Monastyru, a po kilku minutach Paweł z Mariolką zatrzymali się i zabrali nas do Riły.
    W Rile pożegnaliśmy się pięknie i za 20 minut mieliśmy autobus do Błagoewgradu.
    Ostatnio edytowane przez zdzicho alboom II ; 12-01-2013 o 12:21
    Jak bez kolców nie ma róży
    Tak bez VF nie ma podróży

  11. #11
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Relacja ze zwycięskiej wyprawy na Wichren cz. II


    Dworzec autobusowy w Błogewgradzie.

    Z rozkładu jazdy wynikało, że mamy godzinę, więc poszliśmy do miasta, które jak większość bułgarskich miast i wsi było ruiną i śmietnikiem z jednej strony, a z drugiej są ludzie i miejsca, które potrafią nadać wyprawie przytulny, ciepły i ciekawy klimat. Znaleźliśmy przyjemną uliczkę, taką prawie paryską a na niej knajpkę zadymioną papierosami, narożną, z pyszną kawą w prawdziwie parysko – lumpowskim stylu. I do tego banica. A wszystko za 3–4 lewa.



    W czasie przejazdu z Błagoewgradu do Banska zmieniał się krajobraz, zagęszczała się i różnicowała rzeźba terenu, wjeżdżaliśmy w Pirin.
    Ostatnio edytowane przez zdzicho alboom II ; 12-01-2013 o 12:41
    Jak bez kolców nie ma róży
    Tak bez VF nie ma podróży

  12. #12
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Relacja ze zwycięskiej wyprawy na Wichren cz. III
    W Bansku nie poszliśmy do znanej nam z poprzednich pobytów Hadżipopowej Kaszty, ale próbowaliśmy znaleźć tę tańszą obok, w której byliśmy w zeszłym roku. Nie trafiliśmy do niej, ale spytaliśmy jakiegoś mężczyzny, czy nie wie gdzie jest nocleg, a on odrzekł, że u niego na górze za 10 lewa/os. czyli jeszcze taniej niż w zeszłym roku. Załapaliśmy się w dodatku jak zwykle na koncert ramach Międzynarodowego Festiwalu Jazzowego.
    Do schroniska Wichren od 2007 roku nie szliśmy już pieszo, bo skapowaliśmy się, że istnieje busik, należący do firmy Korso, prowadzącej też przejazdy na innych trasach.
    Ale w 2009 roku cały dworzec autobusowy w Bansku zmówił się, żeby nas przekonać, że nie ma autobusów do hiży Wichren i że trzeba wziąć taxi. Ale nie daliśmy się. Na domku obok dworca jest wywieszona informacja z godzinami odjazdu - żółta niepozorna kartka A4.


    A zatem wniosek - nie do końca polegać na tubylcach, dobrze czasem wiedzieć więcej i drążyć, pytać kilka razy o to samo i w różnych źródłach, a nawet na własną rękę wbrew wszystkiemu zgłębiać.
    Zatem o 8.30 z lekkimi plecakami ruszyliśmy do hiży Wichren z naszym znajomym jednookim kierowcą.
    Bo gwoli wyjaśnienia kierowca busika na Wichren, po wnikliwszym przyjrzeniu się, okazuje się nie mieć jednego oka. Biorąc pod uwagę, że droga po której nas wiezie, chyli się to w jedną to w drugą stronę nad przepaściami, jest to ciekawy fakt do odnotowania.


    Parking przy schronisku.


    Z lewej kierowca busika.


    Zaopatrujemy się w wodę.

    Posmarowawszy się kremem z filtrami ruszamy biegiem. Pogoda ideał.
    Jak bez kolców nie ma róży
    Tak bez VF nie ma podróży

  13. #13
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Relacja ze zwycięskiej wyprawy na Wichren cz. IV
    To teraz będzie dużo fotek mało tekstu z drogi na szczyt.







    Jak bez kolców nie ma róży
    Tak bez VF nie ma podróży

  14. #14
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Relacja ze zwycięskiej wyprawy na Wichren cz. V




    Z dala wysoko na stoku widać krowę.




    Przed przełęczą były chmury podczas wszystkich naszych wypraw.
    Ostatnio edytowane przez zdzicho alboom II ; 12-01-2013 o 17:05
    Jak bez kolców nie ma róży
    Tak bez VF nie ma podróży

  15. #15
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Relacja ze zwycięskiej wyprawy na Wichren cz. VI







    Ostatnio edytowane przez zdzicho alboom II ; 12-01-2013 o 20:51
    Jak bez kolców nie ma róży
    Tak bez VF nie ma podróży

+ Odpowiedz na ten temat
Strona 1 z 5 1 2 3 ... OstatniOstatni

Tagi dla tego tematu

Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów