Porwałam dziecko wcześniej ze szkoły i zrobiliśmy sobie 9-o dniowy weekend majowy, tym razem w Czechach. Kolejny raz własnym autkiem, bo po zeszłorocznym wypadzie samochodowym na Węgry, doszłam do wniosku że warto.
Trasę zaplanowałam dużo wcześniej i tak aby poznać rejony, w których do tej pory nie byliśmy. Znałam jedynie Pragę i Czechy Zachodnie z uzdrowiskami oraz półdniowy Harrachov ze Szklarskiej Poręby. Toteż wybór padł na kraj południowoczeski i Wysoczyznę.
Pobyt podzieliłam między Hluboká nad Vltavou i Hlinsko. Stąd dwa razy "H" w tytule postu. A ponieważ reszta była głownie na "T", jak Telč, Třeboň, Tabor czy Třebíč-stąd reszta nazwy w nagłówku. Po drodze lubimy zwiedzać, toteż zaplanowałam jeden nocleg tranzytowy w Trebicu właśnie. W pierwszym dniu testowaliśmy nową autostradę A1 przez Katowice-Gliwice aż do Bohumina i dalej na Ostravę. Szło pięknie aż do Świerklan, gdzie nieco pogubiliśmy się przy objazdach. Potem objeżdżaliśmy sławny most w Mszanej aby ponownie "wskoczyć" na autostradę. Zaraz po przekroczeniu granicy, której nie ma-ok. 2 km za Bohuminem wykupiliśmy winietkę na czeskie autostrady, które od czasu do czasu nawiedzaliśmy /dużo ich nie ma/. Pierwszy przystanek zaplanowałam w Nový Jičín, potem w Starym i na koniec zjazd do Slavkov u Brna. Po południu mieliśmy dotrzeć na nocleg do Trebica.
Zabytkowe Masarykovo Namesti w Nový Jičín poniżej