+ Odpowiedz na ten temat
Strona 1 z 2 1 2 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 15 z 25

Temat: D-Day i romańskie mury

  1. #1
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491

    D-Day i romańskie mury

    Nasz dzień W został zaplanowany na ostatnią dekadę czerwca. Odkładany był 3-krotnie z powodu niepomyślnych prognoz meteorologicznych. Ostateczna decyzja zapadła – bedzie to czwartek 27 czerwca rano. Sprzęt sprawdzony, popakowany według listy czeka na załadunek, jeszcze tylko wieczorny montaż galerii na rowery i jesteśmy gotowi.



    Rano budzi nas pluskanie deszczu na liściach w ogrodzie, bez odsłaniania zasłon widomo że wyjazd bedzie opóźniony. Wreszcie Wyjazd, wyruszamy dopiero o 11-ej, kierunek : normandzkie plaże desantu z 6.06.1944. Kawałek bezpłatną autostradą, dalej już drogami krajowymi byle w kierunku morza.
    Po południu meldujemy się na campingu w Creully. Pani zerka w komputer i mowi : byliście tu 3 razy, w roku …, w… i ostatnio… Nawet dokładnie nie pamiętamy . No cóż, nie tylko google nas śledzi…
    Rozkładamy bazę ; tu namiot w cieniu potężnej lipy, tam jadalnia bliżej rzeki, grill pod rachitycznymi agawami a auto z boku.


  2. #2
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Wow!
    Dopiero początek a już taka wciągająca akcja.
    Jak bez kolców nie ma róży
    Tak bez VF nie ma podróży

  3. #3
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Po nocnych opadach niebo uspokaja się. Ledwo zjedliśmy śniadanie a już czeka nas zadanie – zebrać z namiotu niestrawione resztki ptasiej uczty. Te poranne trele tak nas cieszące, nie były za darmo.
    Mamy dylemat będzie świecić czy padać ?, jechać autem czy na rowerach ? Wybieramy rowery.
    Pobliskie niewielkie miasteczko Saint Gabriel posiada stare solidne domy z bloków szarożółtego piaskowca wzdłuż kilku uliczek, romańsko-gotycki kościół z XII w. a najciekawszym zabytkiem jest rozległy zespół klasztorny benedyktynów ufundowany w XI w. i rozbudowywany kilkrotnie, obecnie o charakterze romańsko-gotycko-renesansowym. Otoczony jest murem z wieżą z bramą wjazdową, nieco dalej druga kwadratowa wieża służąca za więzienie, częściowo nadkruszona czasem przypomina dawną świetność, pomiędzy nimi do murów przylega długi budynek dla mnichów, po przeciwnej stronie terenu zgrabny renesansowy budynek z wieżą i z podcieniem służył za mieszkanie przełożonego klasztoru i mieścił salę sądów.



    Z 12-wiecznego wielkiego kościoła pozostało tylko wysokie prezbiterium.



    Obecnie bydynki mieszczą szkołę ogrodnictwa i pejzażu.

    Tak rosną karczochy.



    Miasteczkowy kościół z XII w.

    Ostatnio edytowane przez pixi ; 12-07-2013 o 17:06

  4. #4
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Parę kilometrów dalej jest Villiers le Sec (dosłownie : suche miasteczko). Nieopodal kościoła zachował się dawny budynek piekarni sprzed kilku wieków z tradycyjnym piecem chlebowym opalanym drewnem, niegdyś zaspokajającym potrzeby chlebowe całego regionu odciążając gospodynie domowe. Dziś odnowiony, używany jest od czasu do czasu. Trafiamy na wielki wypiek chleba « po dawnemu » na sobotnie zgromadzenie, piekarz zgrabnie i szybko wyciąga długą, płaską łopatą 50 okrągłych chlebków, które stygnąc smakowicie pykają, « śpiewają » jak objaśnia piekarski pomocnik.
    Okrężną drogą wracamy na camping, Normandia na mapie wygląda płasko ale te częste pofalowania terenu wyrastające nagle i wznoszące się pod ostrym kątem nie dają się łatwo pokonać, przerzutka zgrzyta a myśli biegną do zakazanego a pożądanego EPO.

    Wieczorem lodowaty, porywisty wiatr zapędza nas do namiotu a w nocy pada deszcz. Rano wobec nisko wiszących, sinych chmur decydujemy się jechać autem.

    Arromanches, nadmorskie miasteczko letniskowe z początku XX w. gdy wyjazdy nad morze weszły w modę stało się słynne z powodu wydarzeń z końca II wojny światowej. Lądowanie Aliantów na wybrzeżu w Normandii miało miejsce 6 czerwca 1944, w D-Day jak mówią Anglicy, na plaży podzielonej na 5 odcinków : Utah, Omaha, Gold, Juno, Sword (od zach do wsch). Arromanches zostało wyzwolone tego samego dnia wieczorem i wkrótce « wybudowano » w nim sztuczny, pływajacy port z pomostami wznoszącymi się i opadajacymi w rytm przypływów i odpływów morza. Żelbetowe kesony zbudowane w Anglii, przyholowane zostały i zatopione na miejscu stanowiąc falochrony, razem z nimi « złomowano » kilka starych okretów.
    Port zaczął działać już od 14 czerwca 1944, pozwalał na stały wyładunek oddziałów armi, ciężkiego sprzętu i calego zaopatrzenia przez długi okres aż do wyparcia Niemców z prawdziwych portów.
    To była unikalna, jedyna tego typu konstrukcja na świecie. Pozostałości portu w postaci olbrzymich konstrukcji pontonowych stale znaczą horyzont wokół, daleko jak oko sięga. Część z nich spoczywa na brzegu plaży odsłanianej w czasie odpływu. Teraz stanowią atrakcję turystyczną.








  5. #5
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Tuż obok jest muzem desantu z pamiątkami żołnierskimi, ruchomą makietą portu, licznymi zdjęciami i filmami z tamego okresu. Wokół muzeum eksponowane są różne działka przeciwlotnicze, auta militarne.
    W mieście liczne tablice pamiątkowe, sklepy z militariami i wielu zwiedzających, wśrod nich spotykamy kilku weteranów w mundurach z tamych czasow.







    To takimi barkami żołnierze przypłyneli wyzwalać Normandie, tylko wtedy nie mialy one takiego szklanego dachu.


  6. #6
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Gdy schodzimy na szeroką plażę jest odpływ, morze uciekło daleko a w kałużach i strumykach pozostałych na żółtym piasku przegląda się słońce. Gigantyczne, ponad 20-metrowej wysokości betonowe kesony porozrzucane przez fale, poszczerbione, omszałe, zczerniałe, porośnięte małżami ciągle trwają na miejscu przypominając tragiczne i heroiczne momenty tamtej wojny.








  7. #7
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Tutejszy kościół z wysoką wieżą, niby latarnią dla rybaków widoczną z daleka wsród morskich fal i wyznaczającą kierunek powrotu z połowu stanowi przykład architektury normandzkiej, pochodzi z XIX w., posiada nowoczesne barwne witraże.





    Kolorowy domek.


  8. #8
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Posuwamy się dalej na zachód, w Longues sur Mer między Omaha Beach i Gold Beach, ze wzgórza cztery kopulastę żelbetowe kazamaty niemieckie ostrzeliwały alianckie statki z dział 150 mm. Mimo intensywnego bombardowania z morza przez statki alianckie utrzymały się ponad dobę, potem załogi poddały się. Dziś jedna jest poważnie zrujnowana, w dwóch pozostały działa. Obchodzimy je wokół, zaglądamy ciekawsko do środka.





    Tak zapewne wygladaly w 1944




  9. #9
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Poprzedza nas wycieczka żołnierzy niemieckich z francuskim oficerem i panią tłumaczką też w mundurze. Lekcja poglądowa ? Nostaliczny wypad ? Fotografują się gromadnie na czaszy bunkra. A łąka od bunkrów do morza usiana jest czerwonymi makami, jakby symbolizowała tamte krwawe wydarzenia.








  10. #10
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Jeszcze niemiecko-francuska fotografia na bunkrze



    Spod bunkrów można zjechać wąska szosą na kamienisty brzeg morza o który tłuką już ostro fale przypływu.






  11. #11
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Portowe miasteczko Port en Bessin (czyli port w regionie Bessin) na wsch końcu Gold Beach położony u stóp wysokiego zbocza osiągamy już w pełnym, upalnie grzejącym słońcu.



    Kilka statków rybackich przy brzegu z widocznymi na rufach wielkimi bębnami do zwijania sieci, inny właśnie wpływa do portu co wymaga obrócenia niskiego mostu nad kanałem.



    To nie balony na kijach, to tyczki od sieci na ryby.



    Obrotowy most


  12. #12
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    To nie piłki w siatkach, to sieci z pływakami.







    Tu też są pamiątki walk sprzed blisko 70 lat.


  13. #13
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Mimo sobotniego popołudnia i początku wakacji wczasowiczów jest tu bardzo mało, tarasy świecą pustkami, po lody nie ma kolejki. Nawet lokalny rajd starych samochodów Citroen 2CV (do wynajęcia) nie przyciągnął turystów. Akurat ruszają na dalszą trasę z nadbrzeża spod grubaśnej baszty konstrukcji slynnego inżyniera Vauban z XVII w ; miała służyć do obserwacji przed napadami piratów i Anglików.






  14. #14
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Przy porcie w hali targowej można kupić ryby i inne przysmaki morskie prawie prosto ze statku i tanio.

    Kilka portowych osobliwości :

    Metalowa "ryba" do zacumowania statku



    Kamienny "wieloryb" do siedzenia


  15. #15
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Wracając zatrzymujemy się w wsi Crepon przy dużej symbolicznej reprezentacji specyfiki Normandii : krowa łaciata, białobrązowa (rasy normandzkiej – daje duzo mleka) pod wielkim parasolem, gdyż region znany jest z częstych deszczy.



    Całość stanowi pomysłową reklamę małej fabryczki pod nazwa « H2O Parapluies » produkującej świetne, solidne, kopulaste parasole nie bojące się ani wichury ani ulewy. Przyjezdzaja po nie i kupują masowo Anglicy, oni znają się na takim sprzęcie codziennego u nich użytku. Zwiedzamy zakład, właściwie manufakturę, bo parasole produkuje się ręcznie, na zamówienie w dowolnym kolorze i wzorze.







    Wieczorem, o zmroku wita nas Wielki Wóz na szarzejącym nieboskłonie a w nocy nareszcie widać wszystkie gwiazdy na bezchmurnym niebie.

+ Odpowiedz na ten temat
Strona 1 z 2 1 2 OstatniOstatni

Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów