-
Moderator
Maxitravelek
W niedzielę poranek jest mglisty, wilgotny. W Creully dzonią na sumę gdy wjeżdżamy do miasteczka… ale my kierujemy się zgodnie z wymogami logistyki do markietu, piekarni po chleb i ciastka i do rzeźnika po perliczkę.
Do kościoła też się wybieramy ale nie do tego najbliższego. Rowerowa trasa prowadzi nas pomiędzy polami łubinu, buraków i lnu do Thaon. Mijamy kilka wiosek, wszędzie widać masywne, murowane z piaskowca zabudowania wiejskie ale wygladające jak miejskie kamienice. Czasem mignie jakis zameczek. Poszukiwany obiekt znajduje się w lesie za wsią dostępny kamienistą drogą w wąskim wąwozie, niby korytarzem przykrytym zwieszonymi gałęziami rozrośniętych drzew jak zielonym sklepieniem.
Romański kościół Św. Piotra z XI-XII w. stoi na polanie nad rzeką, brak mu naw bocznych, dawno rozebranych ale pozostałe arkady zamurowano tak aby nie zasłaniać drobiazgowo rzeźbionych kapiteli filarów. Najstarsza jest wieża pochodząca z poprzedniej, mniejszej światyni. Ściany zewnętrzne dekorują arkady, szachownice, gzyms podtrzymują rzeźbione w ludzkie głowy wsporniki. To wspaniały egzemplarz romańskiej sztuki kamieniarskiej.
Zza chmur nieśmiało wychyla się słońce, światłocienie zaczynają grać na arkadach i gzymsach budowli, czekam cierpliwie aż zaświeci w pełni aby zrobić zdjęcia. Kościół nie służy kultowi od prawie 200 lat, opuszczony pozostał cennym zabytkiem.
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
Zgodnie z planem dziennym dziś zdobywamy plażę Gold Beach w Ver-sur-Mer tyle że… od południa, z lądu. Z campingu pedałujemy starą, ledwo pamiętajacą asfalt wąska szosą przez pola kwitnącego niebieściutko lnu, przekwitłego, strączkującego rzepaku, mówimy « dzień dobry » białobrązowym normandzkim krowom napełniającym leniwie swoje wymiona na łące. Wjeżdżamy na nadmorską wydmę w miejscu gdzie w 1944 oddział brytyjskiego kapitana bohatersko zdobywał posterunek niemiecki.
Wzdłuż morza na wschód niegnie nadbrzeżna promenada. Jest odpływ, piaszczysta plaża zrobiła się bardzo szeroka, odsłonięte dno morskie pokrywają soczyście zielone glony « sałata morska », dalej na łachach piasku widać przechadzające się gromadami wypasione mewy. Pogoda wcale nie jest plażowa, szaro i wiatrowo, spacerowiczów niewielu.
Po paru kilometrach jesteśmy w Courselles-sur-Mer, w 1944 był to sektor Juno Beach, który zdobywali Kanadyjczycy. Tutejszy port był pierwszym z wyzwolonych portów francuskich. Tamtym wydarzeniom poświęcone jest muzeum w dziwacznym, nowoczesnym budynku, na miejskim placu czołg Sherman eksponowany jako pomnik i kilka tablic pamiątkowych rozsianych wśród ulic.
Courselles-sur-Mer jest znanym ośrodkiem letniego plażowania choć miasto nie jest zbyt ciekawe; przecina je kanał portowy, strasza część o niskiej zabudowie położona jest w głębi lądu, wybrzeże zabudowane wysokimi, surowymi budynkami z końca XX w. Kryte czapami dachów z czarnego łupka robią ponure wrażenie, zawierają apartamenty przeznaczone dla wczasowiczów. Nastrój ratuje szeroka piaszczysta plaża i długie, drewniane molo, oraz wielka, kolorowo malowana karuzela i przepychające się przez chmury promienie słońca.
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
-
Moderator
Maxitravelek
Po południu wypogadza się, słońce praży i zachęca na wycieczkę rowerową, znowu przez pola czerwieniejące się makami w zbożu, niebieszczące przekwitającym lnem lub ciemnozielone od wysokiego lubinu zawiązującego już strączki. Podjazdy i zjazdy krętymi szosami.
Wioska Rucqueville, mimo szumnej nazwy bo « ville » znaczy miasto ale w Normandii większość miejscowości ma koncówkę – ville, też posiada romański kościół. Skromny zewnętrzenie odznacza się w środku bogato rzeźbinymi kapitelami, przedstawiającymi różne skomplikowane sceny pełne postaci.
Wieczorem nad okolicznymi, wilgotnymi łąkami unoszą się białe opary, jakby ktoś porozciągał pasma białej, gęstej waty. Wznoszą się coraz wyżej w niebo zasłaniając pomału gwiazdy. Prawie pusty camping robi niesamowite, fantomatyczne, nierealne wrażenie.
Po takiej nocy poranek wstał mglisty i nijaki a planowaliśmy dzień na plaży… Pedałujemy mimo wszystko tę pare kilometrów. W południe morze nie doczekało się słońca i… uciekło bo właśnie jest odpływ. Plaża piaszczysta, pusta, z odsłoniętego dna wystają ciemne, omszałe rzędy słupków falochronów. Zimno i wilgotno, nadbrzeżne wille, domki, karawany do wynajęcia są puste, bezrobotny sprzedawca lodów nudzi się, z tarasu kawiarni nie dochodzi żaden gwar ; lato to czy jesień ?
Zamiast smażyć się na plaży jedziemy do rezerwatu roślinności bagnisto-wydmowej, zaczyna kropić deszcz. Szeroka, kamienista droga szybko przechodzi w wąską, piaszczystą, wijącą się ścieżkę, zarósniętą trawami. Niełatwo ją przejechać rowerem. Wszystkie specyficzne roślinki wydają się jednakowo szare, nie widać żadnych ptaków, nawet ważki pochowały się.
Wyjeżdżając z drugiej strony rezerwatu trafiamy na wielką fermę producenta ostryg – robimy zakupy na kolację.
-
Moderator
Maxitravelek
Nazajutrz zwijamy obóz, ruszamy najpierw nad morze do Courseulles, nad kanałem portowym na granitowych straganach co dzień sprzedają ryby i wszelkie stwory morskie łowione w okolicy. Wokół krązą krzykliwe mewy zagłuszając swoimi piskami nawoływania sprzedawców zachwalających świeży towar.
Kupujemy ryby – płaskie sole, małego rekinka o chropowatej skórze, szarej w białe kropki, wielkiego kraba, szare krewetki. Potem koło Caen, na fermie z produkcją regionalną zaopatrujemy się w lokalne, jabłkowe napoje; lekko alkoholizowany, musujący cidre, bardziej procentowy pommeau (dobry na aperitif) i mocny calvados. I właśnie gdy pogoda poprawia się musimy opuścić Normandię.
-
Moderator
Maxitravelek
D-Day, to było 6 czerwca 1944, dziś jest 72 rocznica desantu Aliantów na wybrzeżu w Normandii. Plaża w Aromanches jeszcze go pamięta, pontony improwizowanego portu stale są widoczne w wodzie. Gdyby wtedy nie zwyciężyli... Europa wyglądałaby pewnie inaczej...
Uprawnienia
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
Zasady na forum