Kolejny postój całej ekipy:
I dalej w górę...
Pogoda... była nieprzewidywalna...tak samo jak skałki na trasie:
Na szczęście wiatr przewiał chmury
Kolejny postój całej ekipy:
I dalej w górę...
Pogoda... była nieprzewidywalna...tak samo jak skałki na trasie:
Na szczęście wiatr przewiał chmury
Pod kolejnym szczytem przerwa - to już 17.225 kroków wg Jury!
I coś...może do widzewskiego kalendarza?
18300 kroków i kolejny szczyt:
Szli dorośli dalej, aż doszli do prawdziwie widzewskiej wysokości!
- hm... Jura, to na pewno to 19100 kroków? Na pewno nie 20 mniej?
- nie nie - to dokładnie 19100 kroków!
/1908 to rok być może założenia niekoniecznie bardzo lubianego klubu ŁKS Łódź/
Ostatnio edytowane przez Fila ; 24-07-2013 o 20:00
Szli dalej... wśród naprawdę niesamowitych widoków.
Po prawej pasmo na Howerlę
po lewej... w oddali słynny Pop Iwan z widocznym z daleka Białym Słoniem - ruinami polskiego Obserwatorium sprzed II wojny światowej.
Tak tak... i tam była granica polsko-czechosłowacka.
I tak szli...kolejne 899 kroków... i nareszcie dotarli na 1999 metrów!
Była chwila zawahania... race... góry...jak rozpalą...może ktoś przyleci na pomoc myśląc, że to turyści wzywają pomocy?
Nie nie- bez obaw - było wesoło, a w ukraińskich Karpatach nikt nie przyleci na pomoc, nawet jakby ktoś odpalił i stówkę rac ;)
Parę minut odpoczynku, jakieś kanapki, piwo... i pożegnalna uhahana fota
- ci z zakazami za race na wszelki wypadek zawinęli się do domu,
pozostali spragnieni piorunów ruszyli w stronę Popa Iwana!
Godzina niemal biegu.... i Pop jest nasz!
Tak tak - na szczęście można było się w nim schować przed piorunami...
i dopiero po przelotnej burzy okazało się iż jest tabliczka z informacją, że z uwagi na metalowe elementy zabrania się przebywania w Bialym Słoniu podczas piorunady
Droga powrotna.... skomplikowane odejmowanie Jury... i znowu... znowu 1999 metrów!
Kierunek chata babci Paraski!
Powrót nie był prosty... niejeden i niejedna zjeżdżała na tyłku po czarnohorskich szlakach....
ale w końcu po 10-11 godzinach od wyjścia obie grupy wróciły do Dżembroni.
Pani w sklepiku przygotowała solankę i pieliemienie - ponoć mega smakowały po takim dniu!
Aż zaczęliśmy wspierać ukraiński ruch ultras!
Wieczorem padnięci dorośli wrócili... do swego apartamentu... niektórzy padli ze zmęczenia,
niektórzy dalej analizowali ukraińskie ultrasy...
Niedzielny poranek... zaczął się z babcią Paraską windykującą dorosłych za nocleg.
Cysiek zaczął szukać transportu:
a reszta wzięła się za sprzątanie... bo było co nieco do porządkowania.
Autobusy za bardzo nie kursują do i z Dżembroni... ale dla 10 płacących Polaków (tym razem po 35 pln)... prywatna marszrutka na wyłączność zawsze się znajdzie.
Mosty po drodze... budziły emocje.
W końcu dotarli do Ivano-Frankowska - naprawdę bardzo ładne miasto ten nasz dawny Stanisławów.
Zaczęły się standardowe zakupy pamiątek oraz zaatakowali sklep restauracyjny z wypasionym tarasem, na którym upolowano kilka kurczaków.
Ostatnio edytowane przez Fila ; 28-07-2013 o 11:05
Tam po posiłku czekał na nich już miejscowy bus,
którego kierowca najpierw oprowadził towarzystwo nieco po mieście
a potem zawiózł przez granicę niemal prosto do domu.
Po drodze my nie żałowano trunków,
a kierowca zrobił ze swego pojazdu disco-bus: były na maksa migające światełka i muza na full
I tak się powinno podróżować !
Oby tacy kierowcy wozili Widzewiaków na wyjazdy!
I to by było na tyle fotorelacji.
Oczywiście to tylko zdjęcia które nawet w drobnej części nie oddadzą niesamowitego klimatu tej wyprawy.
Takich wyjazdów ponoć się nie zapomina!
ATF zawsze na szczycie!
Ostatnio edytowane przez Fila ; 28-07-2013 o 11:10
Fila, brawo dla taty, stanal na wysokosci ....
Czy jest jakich zwiazek miedzy rocznica Widzewa a iloscia oproznionych piwskich buteleczek ? 191 ? 1910 ? Byl by ladny rekord.
Wybuchowa relacja
SAAB fan
to już na Ukrainie nie pędzą samogonu ?
to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...