A najwieksza, najładniejsza, wielka jak hala targowa znajduje się za wsią w miejscu gdzie rzeka rozlewa się w rybne jeziorka. Po środku pralni pod dwuspadowym dachem znajduje się wielki basen przez który przepływa kryształowa woda, ściany budynku pomalowano w zabawne rysnunki. Obok jest miejsce na piknik, boisko, pomost dla rybaków i plac zabaw dla dzieci.
Nie wiem czemu miejsce zwane jest « Pyski Wilków », może to wspomnienie z czasów gdy stada tych dzikich czworonogów siały postrach wśród okolicznej ludności.
Mimo braku rzecznych pralek pojechaliśmy jeszcze dalej do miasteczka Chailley (nie czytaj « szalej » tylko « szaje ». Wysoko, na wzgórzu z daleka widać kaplicę NPMarii z końca XIX w. popularnie zwaną « kaplicą wysokiego guzika » lub « kaplicą dobrej śmierci ». Tak dziwaczna nazwa wywodzi się od epidemii cholery szalejącej w okolicy a sprowokowanej przez praczki piorące bluzy żołnierzy w rzecznej pralni. Próbujemy wspinać się do niej na rowerach ale droga jest tak stroma że rower staje dęba i częściej go popychamy niz na nim wjeżdżamy. Z góry za to panorama jest tak piękna i rozlegla a zjazd tak szybki …