-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
Z góry przy stadionie rozciąga się piękny widok na dolinę z piaszczystymi zakolami Vijose. W obrębie murów są jeszcze inne bazyliki, razem jest ich, odkopanych - 5, wyjeżdżajac mijamy jedną po prawej między nowszymi a antycznymi fortyfikacjami.
Wracamy tą samą drogą do Fier i śledząc rzymski trakt docieramy do Lushnje. Niby jest to szeroka droga tzw szybkiego ruchu ale zdarza się spotkać wózek ciągnięty przez osiołka lub rowerzystę jadących pod prąd.
Decydujemy się ominąć Peqin bo miasto zachowało tylko kilka budowli potureckich, zapominając swoją rzymską przeszłość. Wybieramy przejazd na skróty z Lushnje do Elbasan przez Belsh i Cerrik. Drogowskazów brak, przyzwyczailiśmy się, jedziemy śledząc mapę szukając wylotu drogi, nie ma, pytamy ale informacje ludności są sprzeczne, wreszcie młody kierowca wyjaśnia po angielsku, że stara droga już nie jest używana ze względu na jest stan i trzeba jechać 15 km dalej na południe i dopiero skręcić na wschód w Qerreti i Ri, znowu bez drogowskazu. Szosa kręci przez wzgórza ale jest w dość dobrym stanie, przecinamy kilka wiosek, pojawiają się jeziorka.
Belsh pięknie leży w zieleni nad błękitnym jeziorem ale tam gdzie, jak się wydaje powinien być teren spacerowy, molo, barek, raj dla rybaków, kilka kajaków to pasie się stado indyków na wyleniałej łące. W miasteczku parę sklepików, nawet o restaurację trudno nie wspominając o hoteliku. Sama droga między domami to pełen kurzu, rozjechany asfalt. W Cerrik jest podobnie, tyle ze miasto składa się z dwóch części; tej przez którą przejeżdżamy o zwartej zabudowie niewielkich domków i pozostałościach fabrycznej przeszłości i drugiej od wschodu z meczetem i całkiem inną zabudową. Kierujemy się w stronę bliskiej autostrady, przebiegającej być może po brukach via Egnatia.
-
Moderator
Maxitravelek
Bradashesh, na mapie wygląda na dość duże miasto, w efekcie jest to skupisko dawnych fabryk, wielki kombinat przemysłowy z epoki Envera Hodży, obecnie w ruinie, rdzy i dymie, działa tylko jedna fabryka chemiczna. W promieniach zniżającego się słońca barwiacych wszystko na rdzawy kolor te zardzewiałe instalacje robią bardzo przygnębiające wrażenie, nawet wysokie zbocze ponad ośrodkiem barwi się na szaro-rdzawo. Wszystko jest tu szare, zakurzone, straszą puste otwory z dawno powyrywanymi drzwiami i framugami okien (na opał) i powybijane dziury w murach.
Skrzyżowanie z drogą do Tirany, rondo, niewielki hotel ale odmawia posługi, przecież nie postawimy namiotu na środku ronda, do Elbasanu zaledwie 5 km ale nie mamy ochoty nocować w mieście. Podjeżdżamy pod stację paliw Alpet, też anonsuje hotel. I nagle widzimy na wprost, po drugiej stronie ulicy przy restauracji tablicę : camping, pędzimy !
Jest miejsce na kilka namiotów na trawie, na betonie można postawić ze trzy kampery, skromna łazienka z prysznicem, stolik, krzesełka. Cena : 5 € od osoby. Jest już namiot pary rowerzystów niemieckich, stawiamy się i my, zamawiamy kolację, wjeżdża stół z białym obrusem i kolejne talerze z różnościami lokalnymi, pałaszujemy w towarzystwie bardzo sympatycznego właściciela (Landi) miejscowego działacza a więc jest o czym rozmawiać.
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
Przed południem już jesteśmy w Elbasan, tłum pieszych i aut na ulicach, środek miasta rozkopany, objazdy nieoznaczone, nie ma gdzie zaparkować, wreszcie udaje się w handlowej uliczce.
W centrum miasta króluje jak za czasów rzymskich forteca o potężnych murach na planie prostokąta o imponujących wymiarach 348 na 308 metrów, niegdyś zamykająca miasto wewnątrz. Zachował się najlepiej południowy, wysoki mur. Początkowo, była tu tylko „stacja” na via Egnatia zwana Scampa, dopiero w 4 stuleciu Rzymianie wznieśli ten obronny fort wzmocniony basztami i poprzedzony fosą głęboką na 4 m.
Aktualną nazwę nadali miastu Turcy, elbasan znaczy forteca, zadbali też o uporządkowanie murów po najazdach Słowian ale następnie, kilkaset lat później zburzyli ich część aby utrudnić walki wyzwoleńcze albańczyków. Ponad murami odmierza czas wysmukła, turecka wieża zegarowa.
Na obszernym placu przed fortecą w rogu skweru pod platanami widać niedawno odkopane pozostałości wczesnochrześcijańskiej bazyliki z V w., kilka kolumn leży w poprzek, a gdzie te wspaniałe mozaiki ?, w muzeum czy zasypane żwirkiem dla konserwacji ?
Na placu stoi tablica z planem miasta, podchodzimy aby zaplanować trasę zwiedzania, patrzymy... i coś nam nie pasuje. W miejscu w którym stoi prawidłowo pokazuje kierunki; w lewo do Korczy w prawo do Durres, tyle że Nord na niej jest na dole a nie jak zwykle na górze. Zaznaczone obiekty trzeba zlokalizować całkiem na odwrót, jak w lustrzanym odbiciu !
Wchodzimy na teren starówki przez główną, południową bramę z plującymi lwami, zaraz widać meczet, jego minaret ginie w gęstej sieci napowietrznych przewodów elektrycznych.
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
Poszukujemy muzeum etnograficznego, a wiec powrót do planu, zaznaczone jest na wprost wieży zegarowej ale w efekcie trudno je wysupłać z niskiej zabudowy między barami i straganami pośród drzew. Niewysoki biały dom z XVIII w. otoczony ogrodem, ostaniec z typowej niegdyś zabudowy masta. Wstępy po 100 Leków pod osoby, w zasadzie muzeum czynne jest od godz 9 do godz 14.30 ale skoro przyszliśmy akceptuja nas, może jesteśmy jedynymi klientami dzisiaj...?
Parter w takich domach służył za magazyn wszystkiego, teraz eksponuje przedmioty domowego i rolnego użytku: sprzęty, narzędzia, naczynia metalowe, ceramikę, tkaniny. Trzeba przyznać że styl ekspozycji trąci myszką...
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
Tagi dla tego tematu
Uprawnienia
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
Zasady na forum