W wakacje 2014 znowu ciągnie nas na Bałkany. Na punkt startowy wybieramy grecką Igumenitsę, z niej blisko do Albanii. Planujemy przejechać ją od południowego krańca wybrzeżem do Fier i dalej prościutko na wschód aż do jeziora Ohrid.



Przybywamy drogą morską rankiem z Ancony, po spędzeniu nocy w śpiworkach pod gwiazdami na górnym pokładzie wielkiego statku linii « Minoan ». Z portu od razu jedziemy do Platarii, idziemy na tiropytę i café frappé, u dziadka na rondzie kupujemy kilogram świeżych rybek. Pierwszy dzień, niedzielę, spędzamy na plaży, nockę również rozkładając się pod eukaliptusami i między młodymi palmami na końcu plaży w zatoce na przeciw miasteczka.
Poniedziałek przeznaczamy na zakupy artykułów typowo greckich i samochodowych : wymiana opon i klocków bo to taniej niż u « naszego » Citroena.
Albańczycy zobaczą nas dopiero jutro, ostatnią grecką nockę spędzamy na « Free camping », 3 km na północ od Sagiada ; szutrowa droga prowadzi na kamienisty brzeg tuż przed stożkową górą. Kilka przyczep, krany z wodą, plażowy prysznic i dalej opuszczony budynek, oto co pozostało z dawnego campingu. Karawany są okresowo zamieszkiwane przez odwiecznych właścicieli, którzy pozwalają rozbić namiot lub postawić kampera za zerową opłatą. Dalej na północ są jeszcze greckie piaszczyste plaże ale my tu przycupniemy tylko na jedną nockę.

Ruszamy rano, z szosy w prawo drogowskaz « Mavromati », znaczy tam jest przjście graniczne grecko-albańskie Konispol. Kolejki nie ma, po stronie AL nowe budynki, szeroka asfaltowa droga, tablica z mapą, barek, bunkry stały się niewidoczne. Asfaltowy raj kończy się po kilku kilometrach, ręcznie malowana tablica oznajmia, że do Butrintu trzeba skręcić na polną drogę prowadzącą u podnóża stożkowej góry. Kurz, stareńki most ze smutnie sterczącymi metalowymi żebrami niegdyś betonowej barierki, kałuże na drodze, dopiero od Xarre droga jest lepsza. A wokół wszędzie widać nowe konstrukcje, nowe domy, bary, nowe plantacje gajów oliwnych, pomarańczowych, cała żyzna, irygowana kanałami dolina zieleni się drzewkami owocowymi w otoczeniu nagich zrudziałych gór. Przejeżdzamy nad jeziorem, potem jeszcze kawałek po dobrym asfalcie i już widać kwadratową, wenecką basztę Butrintu na drugim brzegu kanału Vivari.



Najpierw zwiedzamy małą trójkatną fortecę obok przeprawy uznawaną za dzieło Ali Paszy, albańskiego gubernatora regionu w okresie tureckim, ale archeolodzy grzebiący aktualnie w ziemi wewnątrz twierdzy znaleźli starsze mury…. Z trzech narożnych baszt tylko jedna zachowała pięterko i prowizoryczny daszek, długie kurtunowe mury, w nich niewielka bramka, wewnątrz osobna okrągła budowla, jak donżon i zrujnowany zarys jakiegoś budynku. Na dziedzińcu trwają archeologiczne wykopki.