W wakacje 2014 roku przejechaliśmy w poprzek Albanię, kawałek Macedonii, szukaliśmy traktu Egnatiusa w Grecji i prawie zapmnieliśmy, że naszym celem była Bułgaria. Zaplanowaliśmy przejechać jej południową część dwa razy ukośnie wzdłuż; najpierw od Kułaty przez wysokie góry Riła, potem przez Plovdiv podskoczyć pod Varnę na dłuższy pobyt a wracać przez Rodopy wchodnie aż do Zlatogradu.
Od Saloników łatwo dojechać autostradą do przejścia granicznego Promachonas – Kułata. I tu zaczyna się " Bułgaria ze starej pocztówki "; autostrada jest jeszcze w budowie i jedzie się wąskim, kurzliwym objazdem czyli starą drogą przez Petricz. Na stacji paliw Lukoil zakupujemy winietkę, tanie paliwo, nową mapę i drobiazgi - zapachowe areony z olejkami kwiatowymi do auta. Tu można płacić kartą kredytową. Ruszamy za drogowskazem w stronę głównej drogi do Sofi.
Szukamy miejsca na piknik, z szosy jest niewielka droga w bok, na wschód i tablica " Chramat na Vanga " zapuszczamy się, dalej ręcznie wymazana strzałka " Mineralna Bania, baseny do Izvora " ? A co to ? Sprawdzam mapę – to droga na Rupite, dojeżdżamy do białego, małego monastyru. Przed bramą przy drodze są stragany z ziołami, miodami, konfiturami, rakiją i winami domowej produkcji. Oczywiście następuje nieodzowna degustacja i konwersacja, sprzedawca do nas po bułgarsku, my odpowiadamy raczej po rosyjsku….
Jest też tu mały kamping, raczej taki nieformalny, ze starymi karawanami i domkami.
Pogoda jak na Bułgarię zrobiła się raczej średnia, słońce uciekło, nad górami Pirynu wiszą sine chmury a my właśnie planujemy górskie wycieczki… coprawda w paśmie górskim obok, w Rile.
Ale przedtem nie możemy sobie odmówić wizyty w Rilskim Monastyrze, do którego mam sentyment od czasów studenckich. Podjeżdżamy pod kamping za klasztorem w lesie, przez mostek, błotnistą drogą pod górkę, już prześwitują zielone domki – budki pomiędzy drzewami to kamping " Bor ". My wolimy te domki z werandami nieco wyżej na polanie z widokiem na góry. Teraz nazywają się Kamping " Chlebna ".
Recepcja zamknięta i nie ma żywej duszy, po zastanowieniu rozstawiamy namiot na polanie i wtedy nadjeżdża pani Walentyna. Płacimy po 5 leva za glavata czyli od osoby. Domek kosztuje tylko 2 razy więcej ale skoro namiot już stoi…. Rozpalamy ognisko, pieczemy mięsiwo na kolację, potem trochę kropi deszcz i błyska się nad Maljovicą.