+ Odpowiedz na ten temat
Poka¿ wyniki od 1 do 15 z 15

Temat: Podbój himalajskich o¶miotysiêcznikow

  1. #1
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803

    Podbój himalajskich o¶miotysiêcznikow

    1. Annapurna 8047 m. 3.06.1950 r. na szczyt weszli Maurice Herzog (Francja) i Louis Lachenal (Francja).
    Patrz: Lionel Terray – „Niepotrzebne zwyciêstwa”, ksi±¿ka napisana w czerwcu 1961 r.
    Pod koniec sezonu 1949 roku do¶æ czêsto mówi³o siê w ¶rodowisku alpinistycznym o tym, ¿e mo¿liwe jest zorganizowanie francuskiej wyprawy w Himalaje. Mogli¶my poszczyciæ siê tylko jedn± ekspedycj± francusk± na Hidden Peak (angielska nazwa Gasherbrum 8068 m.) Francuska wyprawa pod kierownictwem Henri de Segogne dotar³a w 1936 r. na wysoko¶æ 6800 m. Tymczasem Anglia mia³a ich oko³o trzydziestu, tyle samo Niemcy, cztery lub piêæ W³ochy i nawet trzy Stany Zjednoczone, kraj który najpó¼niej w³±czy³ siê do alpinizmu. Podbój pierwszego szczytu powy¿ej 8000 m zrekompensowa³by ten brak i usytuowa³ nas na w³a¶ciwej pozycji.
    Teraz mo¿na by³o stworzyæ ekipê nadzwyczaj siln±, zdoln± pokonaæ taki szczyt. Próbowa³y ju¿ tego wielokrotnie, bo ponad 30 razy, ekspedycje ró¿nych narodowo¶ci, ale ¿adnej dot±d to siê nie uda³o. Najwy¿szym zdobytym szczytem pozostawa³a Nanda Devi, licz±ca 7816 m.
    Trzy najwy¿sze szczyty ¶wiata nale¿a³y do trzech krajów azjatyckich; Tybetu, Pakistanu i Nepalu. Tybet pozostawa³ teraz hermetycznie zamkniêty dla wszelkiej penetracji zachodniej, Pakistanem wstrz±sa³y liczne zamieszki religijne i polityczne i utrudnia³y ogromnie pobyt Europejczyków w odleg³ych dolinach. W przeciwieñstwie do tych dwóch narodów, ma³e niezale¿ne królestwo Nepalu, które dot±d pozostawa³o uparcie zamkniête, zdawa³o siê teraz sk³aniaæ ku nowej polityce, sprzyjaj±cej wizytom z Zachodu.
    Francuska Federacja Górska wszczê³a zabiegi w rz±dzie Nepalu, aby uzyskaæ zezwolenie o wys³anie na jego terytorium narodowej ekspedycji francuskiej. W Nepalu znajdowa³a siê wiêkszo¶æ o¶miotysiêczników i gdyby uda³o siê zdobyæ zezwolenie, pozosta³oby ju¿ tylko wybraæ szczyt, który dawa³by jakie¶ szanse na zwyciêstwo.
    Zezwolenie z Nepalu przysz³o z du¿ym opó¼nieniem. Trzeba by³o fantastycznego wprost wysi³ku i po¶piechu, by w ci±gu dwóch miesiêcy postawiæ na nogi ca³± ekspedycjê.
    Wszyscy producenci zainteresowani sportami górskimi i campingiem chcieli braæ udzia³ w tym wielkim narodowym przedsiêwziêciu.
    Na czele komitetu powo³anego przez Francusk± Federacjê Górsk± dla zorganizowania ekspedycji 1950 r. sta³ Lucien Devies.
    Kierownikiem ekspedycji zosta³ pierwszy sekretarz GHM (Groupe de Haute Montagne), Maurice Herzog. Ten wybór by³ bardzo wówczas dyskutowany, a pó¼niej te dyskusje mia³y siê jeszcze wzmóc. W moim mniemaniu by³ on ca³kowicie uzasadniony. Herzog nie nale¿a³ do najlepszych alpinistów swego pokolenia, poniewa¿ nie zrobi³ ¿adnej nadzwyczajnej trasy. Z punktu widzenia technicznego by³ to wybór s³uszny. A w p³aszczy¼nie intelektualnej i ogólnoludzkiej okazywa³ siê jeszcze bardziej uzasadniony. I niezale¿nie od wszystkich swoich cnót i wad, Herzog mia³ jeszcze jedna kapitaln± zaletê, która predysponowa³a go do roli kierowniczej - wierzy³ w te ekspedycjê. Zabiera³ siê do tego dzie³a, którego by³ jednym z inicjatorów, z entuzjazmem i dynamizmem zdolnym przesuwaæ góry.
    Komitet stara³ siê dobieraæ zespo³y ju¿ istniej±ce z³o¿one z dwóch kolegów, z³±czonych silnymi wiêzami, wspinaj±cych siê razem od lat. W ten sposób od razu eliminowano pewn± ilo¶æ mo¿liwych zadra¿nieñ. W du¿ej mierze dla tego w³a¶nie powodu wybrano parê Couzy – Schatz.
    Drugi zespó³ wskazany przez komitet to Louis Lachenal i ja. Nasze ogólne do¶wiadczenie górskie i sukcesy na najwiêkszych ¶cianach Alp Zachodnich przyczyni³y siê na pewno do tego wyboru.
    Szóstym cz³onkiem zespo³ów szturmowych by³ Gaston Rebuffat, wspinacz skalny posiadaj±cy te¿ znaczne do¶wiadczenie wysokogórskie.
    W sk³ad wyprawy wchodzi³y jeszcze dwie osoby. Mój przyjaciel doktor Oudot ¶wietny chirurg i doskona³y alpinista i Marcel Ichac - specjalista w dziedzinie filmu i fotografii górskiej, mia³ zrealizowaæ film o ekspedycji i dostarczaæ reporta¿e do gazet.
    Do tych o¶miu wymienionych alpinistów powinien by³ do³±czyæ w Delhi m³ody dyplomata, attache ambasady francuskiej, Francis de Noyelle. Mia³ on kierowaæ transportem na terenie Nepalu.
    Ostatnio edytowane przez zdzicho alboom II ; 04-03-2015 o 18:02
    Jak bez kolców nie ma ró¿y
    Tak bez VF nie ma podró¿y

  2. #2
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Oddajê g³os zdobywcy szczytu, wybieraj±c tylko niektóre fragmenty z tej cudnej ksi±¿ki.
    Patrz: Maurice Herzog - „Annapurna”, ksi±¿ka wydana w Pary¿u w 1951 r.
    Jeste¶my w Azji. w sercu Himalajów, otoczeni najwy¿szymi górami ¶wiata. Tego ranka, 22 kwietnia 1950 roku, ³agodne ciep³o panuje w dolinie Kali Gandaki.
    W Nepalu kolo jest rzecz± nie znan±. Nie ma tu ani wózków, ani taczek, ani ¿adnego ¶rodka lokomocji poza nogami. Wszystko transportuje siê na plecach ludzi. Dlatego tez w ca³ym kraju nie ma ani jednej drogi. Po co budowaæ drogi skoro nie ma pojazdów i po co budowaæ pojazdy, gdy nie ma dróg.
    Na szczytach mieszkaj± bóstwa. „Annapurna” znaczy w jêzyku nepalskim bogini urodzaju. Nie mo¿na nachodziæ bóstwa w jego siedzibie. Niezadowolony bóg zem¶ci³by siê prze¶laduj±c intruzów najró¿niejszymi nieszczê¶ciami. Mieszkañcy dolin nie bez lêku spogl±daj± na nasz wymarsz w góry.
    26 kwietnia. O ¶wicie nastêpuje wymarsz dwóch karawan. Towarzysz± nam Szerpowie z jednostkami wysoko¶ciowymi i nartami. Zaczynamy podej¶cie pierwszymi stokami ¶nie¿nymi. Godzina pi±ta. Szerpowie ustawiaj± namioty i z wyj±tkiem Anga Tharkiego schodz± z powrotem do Tukucha. Namioty s± bardzo ma³e. Nazywamy je „namiotami-trumnami”. Wchodzi siê do nich pe³zaj±c. Za to wa¿± tylko dwa kilogramy, gdy¿ s± wykonane z nylonu i duraluminium i mieszcz± siê na dnie plecaka!
    Po¿yczyli¶my buty kulisom tybetañskim, aby mogli i¶æ szybciej, ale przez oszczêdno¶æ nios± je przytroczone u pasa, wk³adaj± je dopiero, gdy pojawia siê ¶nieg.
    Nazajutrz z nastaniem ¶witu pod±¿amy szybko ku wielkiemu lodospadowi. Z bliska przy s³abym ¶wietle robi on potê¿ne wra¿enie. Nasz zespól sk³ada siê oprócz mnie z dwóch towarzyszy, Lachenala i Rebuffata oraz Szerpów: Anga Tharkego, Phu Tharkego i Sarkego, którzy po raz pierwszy bêd± musieli siê zmierzyæ z wielkimi trudno¶ciami technicznymi.
    Przez ca³y dzieñ kluczymy pomiêdzy olbrzymimi barierami lodowymi lub wzd³u¿ ziej±cych szczelin. Szlak staje siê coraz bardziej stromy. R±biemy mnóstwo stopni. Szerpowie mêcz± siê pod ciê¿arem 20-kilogramowych plecaków.
    Pogoda, niepewna ju¿ od godziny 11-tej, psuje siê teraz gwa³townie. Musimy za³o¿yæ obóz na platformie nie zagro¿onej upadkiem seraków. Jest druga po po³udniu, a my osi±gnêli¶my zaledwie ¶rodek lodowca! Pada ¶nieg. Noc jest niespokojna; moi towarzysze nie mog± zasn±æ.
    O ¶wicie 8 maja nasza karawana, pe³na nadziei, wyrusza kieruj±c siê ku prze³êczy Tilicho. Nastêpnego dnia rano, po nocnej burzy, któr± przetrwali¶my w naszych namiotach, osi±gamy wreszcie prze³êcz Tilicho. Niespodzianka! Os³upiali, mamy przed oczyma gigantyczn± sceneriê skrz±ca siê lodem i ¶niegiem. U naszych stóp rozci±ga siê zamarzniête jezioro d³ugo¶ci siedmiu kilometrów. Po prawej, w miejscu, gdzie oczekiwali¶my Annapurny, wznosi siê olbrzymi mur, w którym jeden za drugim stercz± szczyty, a ka¿dy z nich liczy ponad 7000 metrów. Natychmiast nadajemy mu nazwê „Wielkiej Bariery”.
    Zdjêcia z ksi±¿ki „Niepotrzebne zwyciêstwa”


    Jak bez kolców nie ma ró¿y
    Tak bez VF nie ma podró¿y

  3. #3
    Miditravelek Fila is on a distinguished road Avatar Fila
    Zarejestrowany
    May 2011
    Sk±d
    Usi³uje to ca³y czas ogarn±æ...
    Postów
    638
    Pierwsze skojarzenie po zobaczeniu tytu³u tematu: po koronie Polski waszmo¶æ Zdzichu Himalaja jakiego¶ atakuje...

  4. #4
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    W dalszym ci±gu Maurice Herzog - „Annapurna”.
    Nie ma w±tpliwo¶ci. Kluczem do Annapurny jest po³udniowe przej¶cie nad Miristi. Nie mamy tu ju¿ nic do roboty, wracamy do Tukucha.
    14 maja. Zamiast atakowaæ od razu Annapurnê postanawiam, ¿e zorganizujemy najpierw ciê¿ki rekonesans, którego celem bêdzie znalezienie drogi ataku. Gdy tylko czo³ówka dojrzy rozwi±zanie, rekonesans przekszta³ci siê na moje wyra¼ne polecenie w ostateczny atak.
    Lachenal i Rebuffat, jeden z zespo³ów szturmowych na filarze, zawiadamiaj±, ¿e dotarli na plateau lodowca. Wielki obryw seraków pó³nocnego lodowca Annapurny zosta³ wiêc pokonany. Trzeba teraz wspi±æ siê na ¶cianê obrze¿aj±ca z prawej strony lodowiec. Jest ju¿ noc, gdy przybywamy nareszcie do stóp wielkiej ¶ciany lodowej, gdzie nasi towarzysze za³o¿yli obóz, pó¼niejszy obóz I (bazê), na wysoko¶ci oko³o 5100 m. Nie ma w±tpliwo¶ci ! Annapurna musi byæ zwyciê¿ona! Nazajutrz, gdy siê budzê, Lachenal i Rebuffat siedz± na zewn±trz namiotu, na suchym g³azie, z oczyma utkwionymi w Annapurnê. Nag³y okrzyk zachêca mnie do wyj¶cia z namiotu: - Znalaz³em drogê! - wo³a Lachenal. Zbli¿am siê do nich. O¶lepiaj±cy odblask zmusza mnie do zmru¿enia oczu. Oto wreszcie bajkowy kocio³ wewnêtrzny, którego nie ogl±da³ dot±d ¿aden cz³owiek. Po raz pierwszy Annapurna ods³ania swoje tajemnice. Jej olbrzymia ¶ciana pó³nocna i lodowe rzeki b³yszcz± w ¶wietle. Nigdy nie widzia³em góry tak wielkiej we wszystkich jej wymiarach.

    Zdjêcie z ksi±¿ki „Niepotrzebne zwyciêstwa”


    Dzisiejszy dzieñ 23 maja jest najpiêkniejszym dniem wyprawy. Pogoda jest wspania³a. Nigdy jeszcze góry nie by³y tak piêkne. Nasz wielki optymizm jest mo¿e przesadzony, gigantyczne bowiem rozmiary ¶ciany stawiaj± przed nami problemy, jakich nigdy nie rozwi±zywali¶my w Alpach. Przede wszystkim mamy ma³o czasu. Chc±c osi±gn±æ sukces nie mamy chwili do stracenia. Nadej¶cie monsunu spodziewane jest oko³o 5 czerwca. Pozostaje nam wiêc 12 dni.

    Zdjêcie z ksi±¿ki „Niepotrzebne zwyciêstwa” Zwróæcie uwagê, ¿e wysoko¶æ Annapurny jest tu podana 8091 m.


    Obozy: I/5100, II/5900, III/ 6400, IV/ 6900, V/7400.
    Jak bez kolców nie ma ró¿y
    Tak bez VF nie ma podró¿y

  5. #5
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Nie bêdê tu pisa³ o zak³adaniu kolejnych obozów. Przejdê od razu do ataku szczytowego.
    Znowu g³os ma Maurice Herzog - „Annapurna”. Zrobi³em tu du¿y skrót.
    3 czerwca. Pierwszy brzask poranka zastaje nas trzymaj±cych kurczowo maszty namiotu w obozie V. Có¿ za niego¶cinne miejsce. Godzina 5:30, nie sposób pozostawaæ d³u¿ej w tym piekle. O 6-tej wyruszmy w drogê, pocz±tkowo stromo, pó¼niej stok staje siê mniej stromy i jednostajnie nachylony. Temperatura jest bardzo niska. Przenika nas zimno, pomimo puchowych ubrañ wydaje nam siê, ze jeste¶my nadzy. Podczas przystanków tupiemy mocno nogami. Lachenal zdejmuje nawet but, który go trochê gniecie; przera¿a go mo¿liwo¶æ odmro¿eñ. Zbli¿a siê grañ. Dochodzimy do stóp podszczytowej ¶ciany. Nachylenie jest bardzo strome, ska³y przecinaj± ¶nieg. Podnosz±c od czasu do czasu g³owê, widzimy ¿leb prowadz±cy nie wiadomo dok±d, prawdopodobnie na grañ. Ale gdzie jest szczyt? Na lewo, czy na prawo? Ma³y skrêt w lewo, jeszcze kilka kroków...Grañ szczytowa przybli¿a siê niepostrze¿enie. Kilka ska³ek, które musimy omin±æ...Podci±gamy siê jak najwy¿ej. Czy to mo¿liwe? Ale¿ tak! Wiatr uderza nas brutalnie. Jeste¶my... na szczycie Annapurny. Osiem tysiêcy siedemdziesi±t piêæ metrów. Serca przepe³nia ogromna rado¶æ. Szczyt ma kszta³t lodowego grzebienia pociêtego pó³kami. Po drugiej stronie straszne, niezg³êbione przepa¶cie opadaj± pionowo spod naszych nóg. Grzebiê gor±czkowo w plecaku, wyci±gam aparat fotograficzny, wyjmujê z dna plecaka ma³y sztandar francuski, flagi. Gesty niew±tpliwie zbêdne, lecz bêd±ce czym¶ wiêcej ni¿ symbolem – ¶wiadcz± one o bardzo serdecznych my¶lach. Kawa³ki p³ótna, zabrudzone w plecaku potem i ¿ywno¶ci±, przywi±zuje do styliska czekana, jedynego drzewca, jakie mam do dyspozycji.
    Ta ksi±¿ka jest tak piêkna, ¿e a¿ szkoda mi j± skracaæ. Przeczytajcie sami.
    W dziele Richard Sale, John Cleare - „Korona Himalajów”, napisanym w 2000 r., wydanym w Polsce w 2001r. - (tê ksi±¿kê tez warto mieæ, o ile oczywi¶cie tematyka górska jest komu¶ bliska), jest napisane, ¿e relacja z wyprawy, napisana przez Murice'a Herzoga, to jedna z najwspanialszych lektur górskich – pere³ka w ¶wiecie ksi±¿ki.
    Dlatego te¿ dramatyczne zej¶cie i powrót dwóch zdobywców oraz Terraya i Rebuffata podajê wg Korony Himalajów. W telegraficznym skrócie.
    Lachenal obawiaj±c siê odmro¿eñ schodzi³ w szybkim tempie. Herzog ¶cigaj±c go utraci³ rêkawice. Upadek Lachenala zdarzy³ siê w stosunkowo ³atwym terenie. Terray zabra³ go do obozu, by Oudot zaj±³ siê jego odmro¿onymi stopami. Odmro¿one d³onie Herzoga prawdopodobnie ju¿ wtedy by³y nie do uratowania. Zastosowano wówczas metodê bicia cia³a lin±, czego obecnie siê nie poleca. Trwa³e uszkodzenie stóp u obu zdobywców nast±pi³o prawdopodobnie w czasie nocy spêdzonej w szczelinie, do której wpad³ Lachenal. Terray i Rebuffat zapadli na ¶lepotê ¶nie¿n±, po tym jak wiêkszo¶æ poprzedniego dnia spêdzili bez okularów s³onecznych.
    Jak bez kolców nie ma ró¿y
    Tak bez VF nie ma podró¿y

  6. #6
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Louis Lachenal ¿y³ 34 lata (1921 – 1955).
    Tak pisze Lionel Terray w „Niepotrzebne zwyciêstwa”
    A jednak los nie pozwoli³, by ten, który po¶wiêci³ swe ¿ycie górom, skoñczy³ marnie na ziemi ludzi. Pewnego jesiennego poranka, kiedy ¶wieci³o s³oñce, a powietrze tchnê³o ¶wie¿o¶ci± Lachenal poczu³, ¿e wiatr ze szczytów przywo³uje go ku sobie nieodparcie. Jak za czasów wielkich dni, nie licz±c siê ze swoimi obowi±zkami wobec ludzi i rzeczy, przemoc± wyrwa³ przyjaciela z ciep³ego ³ó¿ka i poszed³ w góry. Na lodowcu, przez który ka¿dego roku przeje¿d¿a³y tysi±ce narciarzy, da³ siê porwaæ upojeniu i tañczy³ na ¶niegu w iskrz±cych woalach ¶nie¿nych wirów. Az nagle rozwar³y siê pod nim wargi ukrytej szczeliny i ten, który wydawa³ nam siê niezniszczalny, który tyle razy bezkarnie wyzywa³ ¶mieræ, w jednej chwili sta³ siê bezw³adn±, poszarpan± mas± cia³a i ko¶ci.

    Maurice Herzog ¿y³ 93 lata (1919 – 2012).
    Tak pisze Janusz Kurczab na francuskiej stronie Wikipedii.
    Nawet k³ad±c na szali kontrowersyjne strony jego charakteru i publikacji, Maurice Herzog jawi siê jako pierwszoplanowa postaæ ¶wiatowego alpinizmu. By³ jednocze¶nie wodzem i walczy³ w pierwszym szeregu. Mo¿na domniemywaæ, ¿e gdyby nie kalectwo bêd±ce skutkiem odmro¿eñ na Annapurnie, jeszcze wiele by osi±gn±³ dla chwa³y francuskiego himalaizmu.

    Zdjêcie z kalendarza National Geographic Polska na rok 2015.
    Podpis pod zdjêciem: Sanktuarium Annapurny to owalny p³askowy¿ otoczony pier¶cieniem siedmio- i o¶miotysiêczników. Znajduje siê tam Baza pod Annapurn± – cel jednej z popularniejszych tras trekkingowych w Nepalu. Annapurna jest dziesi±tym o do wysoko¶ci szczytem Ziemi, a zarazem pierwszym zdobytym przez cz³owieka o¶miotysiêcznikiem.

    Jak bez kolców nie ma ró¿y
    Tak bez VF nie ma podró¿y

  7. #7
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Mount Everest 8848 m. 29.05.1953 r. na szczyt weszli: Tenzing Norgay (Nepal), Edmund Hillary (Nowa Zelandia).
    Bêdê pos³ugiwa³ siê ksi±¿k±: John Hunt – „Zdobycie Mount Everestu”
    i przytacza³ z niej co ciekawsze, moim zdaniem, fragmenty.
    Jeste¶my s³usznie dumni z tego, ¿e dziewiêæ z jedenastu wypraw na Everest by³o wyprawami brytyjskimi. Nie nale¿y jednak zapominaæ i o tym, ¿e korzystali¶my z uprzywilejowanej sytuacji w Indiach, która u³atwia³a nam w okresie miêdzywojennym uzyskiwanie pozwoleñ na rejon Mount Everestu.
    11-tego wrze¶nia 1952 r. otrzyma³em telegram proponuj±cy mi objêcie kierownictwa nad brytyjsk± na Mount Everest na wiosnê 1953 r.
    Jedn± z najwa¿niejszych prac sta³o siê wybranie zespo³u.
    Mo¿liwo¶ci wyboru by³y k³opotliwie rozleg³e. Pragn±³em mieæ zespó³, w którym ka¿dy by³by potencjalnym zdobywc±. W wypadkach, gdy nie zna³em kandydatów uprzednio, k³ad³em szczególny nacisk na osobiste zetkniecie siê z nimi. Jedynym odstêpstwem od tej regu³y by³o przyjêcie dwóch wspinaczy nowozelandzkich.
    1-go listopada sk³ad zosta³ ustalony i przedstawiono listê nazwisk Komitetowi Himalajskiemu. Spis obejmowa³ 10-ciu wspinaczy i lekarza wyprawy. A oto ostateczny wybór.
    Charles Evans, lat 33. W 1950 r. by³ w pasmie Annapurny, w 1951 r. w górach Kulu, a w1952 r. w wyprawie na Czo Oju.
    Tom Bourdillon, lat 26. Bra³ udzia³ zarówno w rekonesansie, jak w wyprawie na Czo Oju., w czasie której przeprowadza³ do¶wiadczenia w zakresie u¿ywania tlenu.
    Alfred Gregory, lat 39. Równie¿ bra³ udzia³ w wyprawie na Czo Oju, gdzie wykaza³ du¿± zdolno¶æ do aklimatyzacji.
    Edmund Hilary, lat 33. Tak samo jak Bourdillon by cz³onkiem obu „wstêpnych” wypraw, przy³±czywszy siê do pierwszej z nich po wziêciu udzia³u w bardzo udanej ekspedycji nowozelandzkiej w Himalaje Centralne.
    George Lowe, lat 28. Krajan Hillary'ego by³ jeszcze jednym z mocnych ogniw wyprawy na Czo Oju. Jego do¶wiadczenie wysokogórskie z Alp Nowozelandzkich jest starszej daty ani¿eli Hillary'ego.
    Charles Wylie, lat 32.Mia³ dobre przygotowanie alpejskie i krajowe, a tak¿e wspina³ siê w Himalajach Garhwalu.
    Michael Westmacott, lat 27. Nie posiada³ niestety do¶wiadczenia himalajskiego. Nale¿y do najwybitniejszych wspinaczy i ostatnio zrobi³ w Alpach szereg szczególnie piêknych dróg.
    George Band, lat 23. Dorobek jego alpejskich osi±gniêæ by³ wyj±tkowo dobry.
    Wilfrid Noyce, lat 34. By³ jednym z naszych najwybitniejszych m³odych wspinaczy z wieloma piêknymi alpejskimi i krajowymi drogami skalnymi na swoim koncie. Wspina³ siê w Garhwalu i ma za sob± wej¶cie na jeden z wielkich szczytów Sikkimu, mianowicie Pauhunri ok. 7000 m.
    No i wreszcie by³em ja, lat 42. Uprawia³em wspinaczkê od 1925 r., kiedy to zrobi³em moje pierwsze alpejskie wej¶cie. Mam za sob± 10 alpejskich sezonów letnich, jak równie¿ sporo pobytów narciarskich. Dziêki przydzia³owi wojskowemu do Indii w okresie miêdzywojennym, bra³em udzia³ w trzech wyprawach himalajskich.
    Michael Ward, lat 27. By³ naszym lekarzem. Jest on tak¿e bardzo dobrym wspinaczem. To w³a¶nie on rzuci³ dwa lata temu my¶l przedsiêwziêcia rekonesansu po³udniowej strony Everestu i w rekonesansie tym sam wzi±³ udzia³.
    Sk³ad ekipy zosta³ jeszcze powiêkszony przez przyjêcie dwóch dalszych uczestników poleconych nam przez Instytut Badañ Medycznych i towarzystwo filmowe „Countryman”
    Griffith Pugg, fizjolog z oddzia³u fizjologii ludzkiej wspomnianego Instytutu. Niedawno dokona³ tez wielu cennych badañ podczas wyprawy na Czo Oju.
    Tom Stobart zosta³ nam przydzielony w celu nakrêcenia filmu z wyprawy. By³ ju¿ uprzednio w Himalajach, a tak¿e towarzyszy³ innym ekspedycjom na Antarktydê, do Afryki i Pó³nocnego Queenslandu.
    W sumie by³o nas wiêc trzynastu. Starannie unikali¶my wzmiankowania tej nieszczê¶liwej liczby, a ja odetchn±³em z ulg±, gdy w parê miesiêcy potem mog³em zaprosiæ Tenzinga do udzia³u w grupie wspinaczkowej. Przyniós³ on nam szczê¶cie jako wspinacz i w ogóle.
    Jak bez kolców nie ma ró¿y
    Tak bez VF nie ma podró¿y

  8. #8
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803


    Po dok³adnym obliczeniu wagi baga¿u, który powinien byæ dostarczony do Kot³a Zachodniego, i tego, który nastêpnie mia³ byæ wniesiony przez ¶cianê Lhotse na Prze³êcz Po³udniow±, doszli¶my do wniosku, ¿e potrzeba nam 34. Szerpów. Z tego 14. pracowa³oby na lodospadzie, nosz±c ³adunki do progu kot³a; dalszych 14. przerzuca³oby je w górê kot³a a¿ do obozu, który nazwali¶my wysuniêt± baz±.
    W dokumencie naszego planowania by³a równie¿ ocena liczby obozów, które trzeba bêdzie za³o¿yæ, wyliczenie zmiennych ilo¶ci ich mieszkañców podczas okresu zajmowania pozycji i ataku, a w konsekwencji wyszczególnienie ilo¶ci i typów namiotów potrzebnych dla ka¿dego obozu podczas ca³ej wyprawy.
    Perspektywa niebezpiecznych ¶niegów, zw³aszcza na ¶cianie Lhotse, sk³oni³a nas do zabrania – w charakterze dzia³a przeciwlawinowego – dwucalowego mo¼dzierza, który wypo¿yczyli¶my od armii. Dodali¶my jeszcze do tego dwie strzelby kalibru 0,22, aby móc zaopatrywaæ siê w ¶wie¿e miêso.
    Maj±c ¶wie¿o w pamiêci wymown± historiê Annapurny, uzna³em, ¿e powinni¶my byæ zaopatrzeni w dwa rodzaje obuwia. Pierwszy typ buta mia³ wierzch z podwójnej skóry i futrzan± wk³adkê pomiêdzy warstwami. Obuwie do wspinaczki na wielkich wysoko¶ciach mia³o wierzchy izolowane calow± niemal warstw± „tropalu” (tkanina z w³ókien kapoku).
    Zdecydowali¶my siê ponadto wzi±æ dwa du¿e namioty kopu³owe, z których ka¿dy móg³ pomie¶ciæ 12. ludzi, jeden wa¿y³ 49,5 kg, a drugi 38,5 kg – pragnêli¶my rozbiæ taki namiot w naszej wysuniêtej bazie.
    Kusz±ce horyzonty ods³ania³ projekt, aby za³o¿yæ ruroci±g poprzez ca³± ¶cianê Lhotse i wy¿ej wzd³u¿ grani p³d. wsch., którym prowadzi³oby siê tlen z naszych sk³adów w kotle. Rury by³yby zaopatrzone w kurki, u których zmêczeni wspinacze mogliby siê zatrzymywaæ i „poci±gaæ ³yczek” w czasie drogi. Doszli¶my jednak o wniosku, ze lepiej bêdzie d¼wigaæ butle mimo ich nieporêczno¶ci i ciê¿aru.
    Pojedyncze skrzynki zestawiono w ³adunki dla tragarzy – wa¿±ce 27 kg ka¿dy – i oznaczono w ten sposób, aby by³o wiadomo, w którym punkcie naszej drogi powinno siê je otworzyæ.
    Brytyjskie lotnictwo wojskowe zgodzi³o siê przewie¼æ ³adunek sprzêtu tlenowego do Indii, a lotnictwo indyjskie dalej z Delhi do Katmandu. Waga pierwszej przesy³ki wynosi³a 950 kg, a drugiej 1350 kg.
    Postanowiono, ¿e wyprawa ruszy do Indii dnia 12 lutego na pok³adzie ss „Stratheden”.
    W spiekocie i kurzu musieli¶my dogl±daæ prze³adunków 473 skrzyñ wa¿±cych ³±cznie siedem i pó³ tony – ze statku na poci±g, z du¿ego poci±gu na mniejsze kolejki, z maleñkich wagoników nepalskich kolei na ciê¿arówki, a w koñcu, u kresu szosy w p³d. Nepalu, z ciê¿arówek na kosze wyci±gu linowego, pokrywaj±cego ostatni odcinek drogi, przez góry do Kathmandu.
    Pomimo wszystkich wysi³ków, aby przy¶pieszyæ ten transport, nasze baga¿e dotar³y do koñcowej stacji wyci±gu dopiero 8 marca, a wiec na dzieñ przed terminem, jaki wyznaczyli¶my sobie na wymarsz.
    Do Klubu Himalajskiego zwrócili¶my siê z pro¶b±, aby wybra³ dla nas 20. najlepszych Szerpów do pracy na wielkich wysoko¶ciach i aby zorganizowa³ ich przyjazd do Kathmandu w pierwszych dniach marca. Szerpowie s± góralami, których ojczyzn± jest okrêg Sola Khumbu we wschodnim Nepalu.
    Zgodnie z umow± Szerpowie przybyli w dniu 4 marca, a wraz z nimi nasz sirdar (przodownik Szerpów), s³ynny ju¿ Tenzing. Jego wysokogórskie do¶wiadczenie himalajskie, a zw³aszcza znajomo¶æ Everestu, s± zupe³nie wyj±tkowe. Pierwszy raz bra³ on udzia³ w wyprawie rekonesansowej na Everest w 1935 r. jako tragarz, po czym uczestniczy³ we wszystkich niemal ekspedycjach everestowskich. W chwili przy³±czenia siê do nas liczy³ sobie 39 lat, a by³a to jego szósta wyprawa na na najwy¿szy szczyt ¶wiata. Poza tym mia³ on za sob± jeszcze szereg innych wiêkszych przedsiêwziêæ himalajskich – w¶ród nich francusk± wyprawê na Nanda Devi w 1951 r. , w czasie której osi±gn±³ wsch. wierzcho³ek tej wielkiej góry.
    Na 10 marca wyznaczyli¶my wymiar pierwszej karawany. By³a to pamiêtna chwila, a nastrój podniecenia towarzyszy³ krz±taninie setek ludzi rozprawiaj±cych, nawo³uj±cych siê, przymierzaj±cych i wi±¿±cych swoje ³adunki.
    Niektórzy tragarze nie¶li ³adunki, których widok budzi³ grozê, chocia¿ waga ich nie przekracza³a przepisowych 29. kg. Jednym z takich ³adunków by³a nasza metalowa drabina, której ka¿dy cz³on mia³ 1,80 m d³ugo¶ci.
    Jak bez kolców nie ma ró¿y
    Tak bez VF nie ma podró¿y

  9. #9
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803


    Teraz maj±c 17.dni drogi przed sob±, zapomnia³em o po¶piechu w obliczu piêkna krajobrazu i wobec chwilowej wolno¶ci od trosk i k³opotów papierowej roboty. By³ to okres najwiêkszego wypoczynku, jakiego zazna³em od wielu miesiêcy. Czas naszego marszu by³ starannie wyliczony i wiedzieli¶my, ¿e nic nie zyskamy przy¶pieszaj±c kroku, nawet gdyby to by³o mo¿liwe z tak d³ug± karawan± tragarzy.
    25 marca kroczyli¶my szerok± ¶cie¿k±, prowadz±c± do Namcze Bazar. Panowa³ na niej o¿ywiony ruch. Mijali¶my weso³ych barwnie ubranych ludzi, z których czê¶æ nios³a du¿e zwoje cienkiego pergaminu, wyrabianego z drewna miejscowych krzaków. Nagle ujrzeli¶my to, na co¶my wszyscy czekali – Everest nareszcie prawdziwy w swej blisko¶ci, wznosz±cy siê potê¿n± piramid± ponad d³ug± o¶nie¿on± grani± ³±cz±c± Lhotse i Nuptse.
    Ostatni dzieñ marszu by³ jednocze¶nie ukoronowaniem wszystkich przyjemno¶ci i wzruszeñ, jakich doznawali¶my we wci±¿ wzrastaj±cym stopniu od chwili opuszczenia doliny Nepalu.



    Thjangbocze jest chyba jednym z najpiêkniejszych miejsc na ziemi. Wysoko¶æ jego po³o¿enia znacznie przekracza 3600m. Budynki klasztorne stoj± na wzniesieniu u koñca wielkiej ostrogi, wrzynaj±cej siê poprzecznie w dolinê rzeki Imd¿a; otoczone zabudowaniami gospodarskimi, dziwnie ¶redniowieczne w wygl±dzie i strukturze, stanowi± nieporównany punkt widokowy najwspanialszej górskiej panoramy, jak± zdarzy³o mi siê ogl±daæ czy to w Himalajach, czy gdzie indziej.
    Jak bez kolców nie ma ró¿y
    Tak bez VF nie ma podró¿y

  10. #10
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    W ci±gu trzech dni po naszym przybyciu obóz-baza w Thjangbocze sta³ siê barwnym i ruchliwym miejscem.
    28 marca, dzisiejszy dzieñ, dziel±cy wczorajsze przybycie drugiej karawany od jutrzejszego wymarszu pierwszej z naszych grup æwiczebnych, jest szczególnie pracowity. Kulisi otrzymali wyp³atê i znajduj± siê w tej chwili w drodze powrotnej do swoich wiosek. Ich ³adunki ustawione s± porz±dnie, niektóre wed³ug zawarto¶ci, inne wed³ug kolorowych pasków, które oznaczaj±, na jakim etapie nale¿y je otworzyæ. U³o¿one w dwa wyró¿niaj±ce siê pod³u¿ne stosy le¿± skrzynie z ¿ywno¶ci± i skrzynie z zapasami tlenu, które obtoczono lin±, tworz±c osobn± zagrodê. Po raz pierwszy rozbili¶my wszystkie nasze namioty – oko³o 20. sztuk najrozmaitszego rozmiaru, kszta³tu i barwy. W innym miejscu piêtrz± siê sterty ekwipunku górskiego.



    Pozostawa³o nam blisko trzy tygodnie, które mieli¶my zu¿yæ na trening i inne przygotowania do ataku. Nale¿y pamiêtaæ, ¿e g³ównym celem tego okresu by³o stopniowe przyzwyczajenie siê do wysoko¶ci – aklimatyzacja. Zamierzali¶my go tez wykorzystaæ na æwiczenia z obu typami aparatów tlenowych i pozosta³ym sprzêtem. Program ten mia³ byæ realizowany w dwóch etapach, okolu 8. dni ka¿dy, z przerw± w Thjangbocze i reorganizacji przed nowym wymarszem. Podzielili¶my siê na trzy grupy dowodzone przez Eda Hillary'ego, Charlesa Evansa i przeze mnie. Dopiero po dwóch tygodniach od drugiego pobytu w Thjangbocze ca³a wyprawa mia³a siê spotkaæ ponownie w nowej bazie po³o¿onej jak siê da najdalej w górze lodowca Khumbu.
    Charles White zanotowa³ przy okazji parê ciekawych uwag na temat pojemno¶ci namiotów – 60. Szerpów pomie¶ci³o siê w 12-osobowym namiocie kopu³owym, o¶miu w 2-osobowym.
    W Londynie obliczali¶my, ze potrzeba nam bêdzie oko³o trzech tygodni na przeniesienie baga¿u do Kot³a Zachodniego przed podjêciem próby pobytu na szczyt. Pamiêtaj±c o tym wszystkim, wyja¶ni³em teraz ka¿demu, kto mia³ do czynienia z poszczególnymi dzia³aniami ekwipunku i zapasów, g³ówne zasady gromadzenia w g³êbi Kot³a zachodniego materia³u, który powinien wystarczyæ nam a¿ do koñca maja. 22 kwietnia mog³em ju¿ przedstawiæ cz³onkom wyprawy plan zajmowania pozycji.
    Jak bez kolców nie ma ró¿y
    Tak bez VF nie ma podró¿y

  11. #11
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Nie bêdê tu pisa³ jak ta dobrze zaprojektowana, skonstruowana i naoliwiona maszyna, prowadzona przez pu³kownika realizowa³a program - zdobywa³a kolejne metry i zak³ada³a kolejne obozy.

    Poka¿ê zdjêcie

    i przejdê do ataku szczytowego.

    Zacytujê Edmunda Hillary'ego te¿ w „Zdobyciu Mount Everestu.”
    By³a 2:30 p.m., postanowili¶my obozowaæ tutaj. Oceniali¶my nasz± wysoko¶æ na 8500 m. Lowe, Gregory i Ang Nyima z westchnieniem ulgi opu¶cili na ziemiê swe ³adunki. Nie trac±c czasu ruszyli zaraz z powrotem na Prze³êcz Po³udniow±. Z uczuciem osamotnienia ¶ledzili¶my naszych towarzyszy schodz±cych grani±. Ska³a by³a skuta lodem, jednak po up³ywie kilku godzin wytê¿onej pracy uda³o nam siê obluzowaæ dostateczn± ilo¶æ kamieni, by u³o¿yæ z nich dwa poziome stopnie o wymiarach 1 m x 2 m na dwóch poziomach ró¿nicy ok. 30 cm. Nad tymi dwiema pó³eczkami rozbili¶my namiot i umocowali¶my go jak siê da³o najlepiej.
    Gdy zasz³o s³oñce, wpe³¼li¶my wreszcie do naszego namiotu, w³o¿yli¶my na siebie wszystkie ciep³e rzeczy i wle¼li¶my w ¶piwory. Wypili¶my du¿± ilo¶æ p³ynów i zjedli¶my sut± kolacjê z naszego zapasu smako³yków. W nocy termometr wskazywa³ 27 stopni, lecz na szczê¶cie wiatr usta³ niemal zupe³nie.
    O 4 a.m. panowa³ ca³kowity spokój. Zapalili¶my kocher. Buty, które zdj±³em na noc, zamarz³y na kamieñ, zacz±³em je przypiekaæ prymusem. Na puchowe ubrania naci±gnêli¶my szturmowe skafandry, a na rêce po trzy pary rêkawic – jedwabne, we³niane i brezentowe.
    O 6:30 a.m. wyszli¶my z namiotu, pod³±czyli¶my maski i przekrêcili¶my kurki. Zaniepokojony trochê o stan moich zziêbniêtych nóg, poprosi³em Tenzinga, by szed³ pierwszy.
    Posuwali¶my siê powoli, ale równo, nie potrzebuj±c zatrzymywaæ siê dla z³apania oddechu.
    Pó¼niej posuwali¶my siê pojedynczo. Wyr±bywa³em 40. stopni, podczas gdy Tenzing ubezpiecza³ mnie w pracy. Potem wbija³em czekan i okrêciwszy parokrotnie linê wokó³ niego ubezpiecza³em Tenzinga, gdy podchodzi³ do mnie i znowu to samo.
    Jak na Everest pogoda by³a idealna. Id±c w pe³nym s³oñcu nie odczuwali¶my ani zimna ani wiatru. Kiedy jednak na moment zdj±³em okulary, zosta³em natychmiast o¶lepiony ¶nie¿nym py³em i musia³em po¶piesznie je nasun±æ z powrotem.
    Dotarli¶my do najgro¼niej wygl±daj±cego problemu grani – skalnego stopnia o wysoko¶ci oko³o 12. metrów. Pozostawiwszy Tenzinga, aby asekurowa³ minie jak potrafi najlepiej, wcisn±³em siê w szczelinê, po czym wbijaj±c zêby raków w zmarzniêty ¶nieg, zacz±³em podci±gaæ siê wzwy¿. Wyd¼wign±³em siê na szerok± platformê i poczu³em, ¿e nic ju¿ nie zdo³a przeszkodziæ nam w osi±gniêciu szczytu. Zaj±³em wygodne stanowisko na p³ycie i da³em Tenzingowi znak, ze mo¿e i¶æ.
    W dalszym ci±gu r±ba³em stopnie wzd³u¿ w±skiego pasa ¶niegu. Potem grañ skrêci³a w prawo i stracili¶my orientacjê, gdzie znajduje siê szczyt. Gdy wychodzi³em na grzbiet jednego garbu, natychmiast ukazywa³ siê przede mn± nastêpny, wy¿szy. Czas mija³, a grañ wydawa³a siê nie mieæ koñca. Zaczyna³em ju¿ odczuwaæ zmêczenie, prowadzi³em od dwóch godzin bez przerwy. Tenzing te¿ porusza³ siê bardzo wolno. Nasz pocz±tkowy zapa³ znikn±³ i marsz zamienia³ siê w ponur± walkê.
    Nagle zauwa¿y³em, ¿e grañ przede mn± zamiast wznosiæ siê jak poprzednio, opada ostro. Spojrza³em w górê: w±ska bia³a grañ spiêtrzy³a siê w ¶nie¿ny wierzcho³ek. Jeszcze kilka uderzeñ czekana w twardy ¶nieg i oto stali¶my na szczycie.
    Moim pierwszym uczuciem by³a ulga – ulga, ¿e nie trzeba ju¿ r±baæ ¿adnych stopni, pokonywaæ ¿adnych grani, wspinaæ siê na ¿adne garby. Spojrza³em na Tenzinga. Mimo ¿e kaptur, gogle i maska tlenowa, ca³a zaro¶niêta d³ugimi soplami lodu, ukrywa³y jego twarz, nie do ukrycia by³ jego zara¼liwy u¶miech szczerej rado¶ci, z jakim rozgl±da³ siê woko³o. U¶cisnêli¶my sobie rêce, po czym Tenzing obj±³ mnie i zaczêli¶my klepaæ siê po plecach niemal do utraty tchu. By³a 11.30 a.m. Zamkn±³em tlen i zdj±³em maskê. Mia³em ze sob± aparat fotograficzny, za³adowany barwnym filmem, który dla ciep³a ukry³em pod koszul±. Teraz wydoby³em go i poprosi³em Tenzinga, aby pozowa³ mi na szczycie ze wzniesionym czekanem, do którego przymocowane by³y flagi Narodów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Nepalu i Indii. Nastêpnie zacz±³em fotografowaæ kolejno rozleg³e widoki, rozci±gaj±ce siê na wszystkie strony u naszych stóp.
    Tenzing wygrzeba³ w ¶niegu ma³y do³ek i umie¶ci³ w nim tabliczkê czekolady, paczkê biszkoptów oraz garstkê cukierków skromne, lecz przynajmniej na w³a¶ciwym miejscu z³o¿one dary dla bogów. Hunt da³ mi ma³y krzy¿yk z pro¶b±, abym go zaniós³ na wierzcho³ek. Wobec tego i ja wygrzeba³em do³ek w ¶niegu i po³o¿y³em ten krzy¿yk obok ofiar Tenzinga.
    Po 15. min. pobytu na szczycie zaczêli¶my odwrót.
    Dobrnêli¶my do dwóch rezerwowych butli pozostawionych na grani. Poniewa¿ byli¶my ju¿ blisko obozu i mieli¶my jeszcze po parê litrów tlenu we w³asnych butlach zabrali¶my tamte i wreszcie o 2 p.m. osi±gnêli¶my nasz namiot na zwariowanej pó³eczce. Pozostawa³o jeszcze zej¶cie na Prze³êcz Po³udniow±. Podczas gdy Tenzing zapala³ parafinow± kuchenkê i przygotowa³ limoniadê z cukrem, wymieni³em butle z naszych aparatów zmniejszy³em dop³yw tlenu do dwóch litrów na minutê.
    Dotarli¶my do szcz±tków szwajcarskiego obozu i skrêcili¶my w wielki ¿leb, stanowi±cy ostatni etap naszej drogi. Tu zaskoczy³a nas przykra niespodzianka: silny wiatr, który wia³ ostatnio ca³kowicie zmiót³ nasze lady. Nie by³o innej rady, jak znów r±baæ stopnie. Brnêli¶my d³ugim zboczem nad Prze³êcz± Po³udniow±. Jaka¶ postaæ zbli¿a³a siê ku nam. Spotkali¶my siê kilkadziesi±t metrów przed obozem. By³ to Georg Lowe, ob³adowany gor±c± zup± i zapasowymi butlami tlenu.
    Wczo³gali¶my siê do namiotu i z westchnieniem ulgi zagrzebali¶my siê w ¶piwory.
    Ostatnio edytowane przez zdzicho alboom II ; 18-04-2015 o 12:42
    Jak bez kolców nie ma ró¿y
    Tak bez VF nie ma podró¿y

  12. #12
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    I znowu John Hunt.
    Wtem id±cy na cele grupy wspinacz -by³ to George Lowe- podniós³ swój czekan, wskazuj±c najwyra¼niej w stronê wierzcho³ka Everestu i potrz±sn±³ nim parê razy energicznie. Inni poza nim wykonywali teraz równie jednoznaczne gesty A wiêc nie pora¿ka , lecz zwyciêstwo. Dokonali tego! Wszyscy wybiegli z namiotów, rozleg³y siê okrzyki entuzjazmu i rado¶ci. Za chwilê by³em przy nich. ¦ciska³em ich d³onie, a nawet uca³owa³em dwójkê zdobywców. Szczególne gor±co u¶ciska³em Tenzinga, tak bardzo bowiem nale¿a³o siê to zwyciêstwo zarówno jemu osobi¶cie, jak i jego narodowi.
    Wszyscy ¿egnali¶my Everest bez ¿alu. Teraz, kiedy zadanie zosta³o wykonane, Kocio³ Zachodni i Lodospad Khumbu nie mia³y ju¿ dla nas ¿adnego uroku. Obóz III wydawa³ nam siê ¶mietniskiem, pe³nym porzuconych skrzynek, puszek od konserw i innych odpadków. Na opuszczonym miejscu obozu II platformy pod namioty porysowane by³y ma³ymi krewasami, a wokó³ panowa³ taki sam brud jak powy¿ej.
    W Lobud¿e odebrali¶my przez radio przyjazne nowiny. Otrzymali¶my pozdrowienia od wielu osób, a co szczególnie cenne dla mnie, od mojej ¿ony. W tym radosnym nastroju przypomnieli¶my sobie o naszym dwucalowym mo¼dzierzu. Nie u¿ywali¶my go do oczyszczania z lawin drogi ku górze, lecz teraz móg³ on spe³niæ nie mniej odpowiedni± funkcjê. Postanowili¶my oddaæ salut. Mieli¶my 12. pocisków, dar armii indyjskiej. Ka¿dy z nas odda³ kolejno strza³ ku wielkiej rado¶ci zarówno naszej, jak i naszego licznego orszaku. Potem nast±pi³a strzelanina z naszych równie zaniedbanych sztucerów kalibru 0,22, przy czym za cel s³u¿y³y zapasowe sp³onki do pocisków mo¼dzierzowych.
    Ekspedycja powróci³a do swej bazy wyj¶ciowej w Thjangbocze 4 czerwca. Ponownie z³o¿yli¶my wizytê mnichom. Tym razem mia³em przyjemno¶æ wrêczyæ im wreszcie dotacjê na naprawê dachu klasztoru. Tego samego wieczoru urz±dzono przyobiecane tañce. Podczas pobytu w klasztorze powiedzia³em staremu zastêpcy opata, ze zdobyli¶my Everest. Widaæ by³o, ¿e mi ni wierzy i ¿e nic nie jest w stanie zachwiaæ tej jego niewiary. Jednak¿e wrodzona uprzejmo¶æ nie pozwoli³a mu wyraziæ tego s³owami i tylko, kiedy¶my siê zegnali, pogratulowa³ nam uprzejmie „doj¶cia prawie do szczytu Czomolungmy”.
    3 lipca wyl±dowali¶my na lotnisku londyñskim, gdzie czeka³o nas najbardziej upragnione powitanie naszych rodaków.
    Przygoda dobieg³a koñca.
    Jak bez kolców nie ma ró¿y
    Tak bez VF nie ma podró¿y

  13. #13
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Tenzing Norgay ¿y³ 72 lata (1914- 1986).
    Po zdobyciu Everestu osiad³ w Dard¿ylingu (Indie), gdzie by³ kierownikiem Instytutu Górskiego i Prezesem Stowarzyszenia Szerpów.
    Edmund Hillary ¿y³ 89 lat (1919 -2008).
    Za swój wyczyn zosta³ uhonorowany przez królow± angielsk± El¿bietê II tytu³em szlacheckim, natomiast Nowa Zelandia umie¶ci³a podobiznê Hillary'ego na piêciodolarowym banknocie, czyni±c go pierwsz± osob±, która znalaz³a siê na banknocie za ¿ycia.

    Górê zdobyto ponad 6000 razy, Najm³odszym zdobywc± jest 13-letni Amerykanin, najstarszym 80-letni Japoñczyk. Za 60 tys. dolarów plus koszty sprzêtu i dotarcia do Nepalu mo¿na zostaæ wniesionym na szczyt.
    W ka¿dym roku oko³o 700 osób wchodzi na szczyt. Na szlaku spêdzaj± od dwóch tygodni do dwóch miesiêcy i wszyscy zostawiaj± po sobie ¶mieci. Po zboczach góry walaj± siê tony pustych opakowañ po jedzeniu, butli po gazie i tlenie. Dok³adnej ilo¶ci nikt nie jest w stanie oszacowaæ. Ulatniaj±ce siê z nich substancje zanieczyszczaj± powietrze i dewastuj± ro¶linno¶æ. Jednak najwiêkszym problemem najwy¿szego szczytu ¶wiata s± ludzkie ekskrementy. Niektóre szacunki podaj±, ¿e tury¶ci zostawiaj± na zboczach Mount Everestu nawet 12 tys. ton fekaliów rocznie! Namioty z toaletami s± tylko w najni¿szej z czterech baz zorganizowanych na sta³e dla wspinaczy. Wy¿ej ludzie za³atwiaj± siê do wykopanych w ¶niegu do³ków. Mount Everest staje siê olbrzymi± fekaliow± bomb±: w mrozie odchody siê nie rozk³adaj±, natomiast w czasie roztopów ¶mierdz± i zatruwaj± wody gruntowe. Mieszkañcy podnó¿a Himalajów obawiaj± siê epidemii zwi±zanych z piciem ska¿onej wody.
    Jak bez kolców nie ma ró¿y
    Tak bez VF nie ma podró¿y

  14. #14
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    3. Nanga Parbat 8125 m. 30.07.1953 r. na szczyt wszed³ Hermann Buhl (Austria).
    W tym samym czasie gdy trwa³a wielka narodowa wyprawa Brytyjczyków, w zupe³nie innym miejscu w Himalajach na najbardziej na zachód wysuniêtej ich górze rozgrywa³ siê samotny heroiczny dramat Hermanna Buhla.
    Kurt Diemberger tak pisze w swojej ksi±¿ce „Góry i partnerzy”.
    „By³ to cz³owiek który sprawia³ wra¿enie drobnego i w±t³ego; jego wygl±d zupe³nie odbiega³ od potocznych wyobra¿eñ na temat alpinisty. Na pierwszy rzut oka nie mo¿na by³o poznaæ, ¿e ma tak nies³ychan± si³ê woli. Nigdy nie rezygnowa³, dopóki tli³a siê w nim jeszcze iskra ¿ycia.”.
    Wyprawê zorganizowali Niemcy. Pojecha³a mieszanka Niemców i Austriaków. Herman Bull by³ najbardziej do¶wiadczonym ze wszystkich swych rywali. Mo¿na go porównaæ do wielkich wspinaczy francuskich z tego okresu: Lachenala, Rebuffata, Terraya.
    Hermann Buhl te¿ napisa³ ksi±¿kê – wspomnienie swoich wypraw, bestseller literatury górskiej, pierwsze polskie wydanie w 1994 r. „Poni¿ej i powy¿ej 8000 metrów”.
    Jak¿e ró¿na by³a ta wyprawa od brytyjskiej na Mount Everest.
    Hermann Buhl nie mia³ do pomocy Szerpów tylko Hunzów w liczbie dwóch, którzy zachowywali siê tak jakby robili ³askê, ¿e id±, Hermann sam musia³ im robiæ herbatê, w przeciwnym razie udawali chorych.
    Kierownik wyprawy niejaki Peter Aschenbrenner te¿ lekcewa¿y³ swój zespól i jakby mu nie zale¿a³o na zdobyciu szczytu o¶wiadczy³ w pewnym momencie, ¿e on wyje¿d¿a do kraju i ca³y zespól musi zej¶æ z góry, aby go po¿egnaæ. Dwóch ze wspinaczy Hermann i Hans Ertl postanowili zignorowaæ ten rozkaz, poniewa¿ byli ju¿ wysoko w górze, by³a dobra pogoda i uwa¿ali ¿e jest to jedyna i niepowtarzalna szansa na zdobycie szczytu. Mimo ponownego sprzeciwu kierownika do³±czy³ jeszcze do nich Otto Kemter i byli w siódemkê: trzech sahibów i czterech tragarzy. Po nied³ugim czasie jednak Hans musia³ zej¶æ z tragarzami, którzy zaczêli „niedomagaæ”. Zostali we dwójkê Hermann i Otto. Do zdobycia mieli 1300 metrów wysoko¶ci i 6 km odleg³o¶ci.
    Pewnego ranka Otto powiedzia³, ¿e nigdzie nie idzie, Gdy Hermann ju¿ mia³ opuszczaæ namiot zobaczy³, ¿e Otto siê rusza. Poszed³ sam, powiedziawszy by partner go dogoni³. Sze¶æ godzin pó¼niej podczas odpoczynku widzia³ z góry daleko w dole samotny punkcik – to by³ Otto. Nie móg³ d³u¿ej czekaæ, za³o¿y³ plecak i poszed³ sam. Jeszcze dalej dostrzeg³ ma³y punkcik tym razem ni¿ej. A wiêc zosta³ sam.
    Po niewiarygodnym wysi³ku woli i niezwykle trudnej technicznie wspinaczce trwaj±cej 17. godzin, stan±³ na szczycie Nanga Parbat; spe³ni³y siê jego marzenia. Wykona³ kilka zdjêæ do dokumentacji i jako dowód zdobycia szczytu i jako symbol zostawi³ czekan z przywi±zan± do niego flag± Pakistanu i na najwy¿szym punkcie zbudowa³ kopczyk z lu¼nych kamieni. Zdjêcie to sta³o siê pó¼niej s³awne na ca³y ¶wiat.
    Gdy podczas zej¶cia zapad³a ciemno¶æ, musia³ spêdziæ noc na stoj±co, oparty o ska³ê z jedn± rêk± na chwycie, drug± trzymaj±c kijki narciarskie, a gdy za¶wita³o powróci³ do ¿ycia. Podczas zej¶cia trapi³y go halucynacje – rozmawia³ z nieobecnym partnerem, którego obecno¶æ wyczuwa³ w trudnych momentach. Drêczy³a go my¶l o piciu, usta mia³ jak kawa³ki drewna. Zgubi³ plecak, wróci³ po niego i odnalaz³. Ca³± nastêpn± noc szed³, bo ba³ siê ¿e na stoj±co nie przetrzyma. Odpad³ mu jeden rak, a mimo to szed³ eksponowan± grani±.
    Po 41. godzinach od chwili wyj¶cia dotar³ do namiotu, gdzie na spotkanie wyszed³ mu Hans.
    Góra kaza³a sobie zap³aciæ za jej zdobycie - dwa pierwsze palce prawej stopy by³y bia³e i bez czucia. Pó¼niej zosta³y amputowane.
    Po dotarciu do bazy nie by³o ¿adnych radosnych wiwatów, jak u Brytyjczyków. Najpierw musia³ podaæ szczegó³y zdobycia szczytu a dopiero potem zapytano go o zdrowie. Kierownik po dostaniu informacji o zdobyciu szczytu wyruszy³ w drogê powrotn± do domu.
    Ostatnio edytowane przez zdzicho alboom II ; 09-05-2015 o 11:47
    Jak bez kolców nie ma ró¿y
    Tak bez VF nie ma podró¿y

  15. #15
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Hermann Buhl ¿y³ 33 lata (1924-1957).
    9 czerwca 1957 r. wraz z Kurtem Diembergerem, Marcusem Scmuckiem i Fritzem Winterstellerem zdobyli Broad Peak (8047 m) i by³ to drugi o¶miotysiêcznik na którym stan±³ jako pierwszy cz³owiek.
    Ogromne szczê¶cie, które towarzyszy³o mu do tej pory opu¶ci³o go 27 czerwca 1957 r. podczas wspinaczki na szczyt Chogolisa (7654 m) po wej¶ciu na Broad Peak .
    Na wysoko¶ci 7300 m, czyli 300 m przed turni± szczytow±, po pokonaniu skrajnych trudno¶ci przy stale odrywaj±cych siê ma³ych deskach ¶nie¿nych, Hermanna i Kurta dopad³a nagle z³a pogoda. Tak pisze Kurt Diemberger w „Góry i partnerzy”.
    „Ma³a chmurka przeci±ga po zboczu w górê, ro¶nie. Otula nas, spowija szczyt. Nagle rozpêtuje siê piek³o. Szare strzêpy otaczaj± grañ. Zapada niesamowita ciemno¶æ. Wiatr uderza nas z pe³n± si³±, szarpie ubrania, próbuje zwaliæ z nóg. Jest zimno i twarz boli od igie³ lodu. Widzimy na parê metrów przed nami. Ledwie posuwamy siê naprzód.”
    Zawracaj± jak naj¶pieszniej. Kurt idzie pierwszy, za nim w odleg³o¶ci 10 -15 m Hermann.
    „Bum! Co¶ przeszywa mnie jak cios, wszystko dr¿y, przez moment wydaje siê, ¿e p³aszczyzna ¶nie¿na siê zapada. W tym samym momencie uskakujê z przera¿eniem w prawo – dwa, trzy ogromne skoki. Jestem wstrz±¶niêty tym, co zobaczy³em tu¿ przed sob± – od³amuj±cy siê brzeg nawisu. A wiêc by³em na czê¶ci nawisu wisz±cej ponad pró¿ni±! Ale¿ mia³em szczê¶cie! Co na to Hermann? Stajê, odwracam siê, ale nade mn± zbocze siê wypiêtrza i zas³ania mi widok. Widoczno¶æ jest teraz nieco lepsza. Zaraz w górze wy³oni siê Hermann. Hermann nie nadchodzi. - Hermann! Na mi³o¶æ bosk±, co siê sta³o? Ten wstrz±s? Idê, dysz±c w górê sk³onu. Oto grzbiet góry, p³aszczyzna. Jest pusta. To ju¿ koniec! Z trudem wlokê siê trochê wy¿ej. Tam? … Jego ostatnie kroki na ¶niegu. Tam zieje postrzêpiony grzbiet od³amanego nawisu, za nim - ciemna przepa¶æ. Hermann spad³ na ¶cianê pó³nocn±.
    Jak to siê mog³o staæ! Tu¿ za mn±! Z najwiêkszym trudem pokonujê odleg³o¶æ dziel±c± mnie od grani. Na rozleg³ym polu ¶niegowym widzê wyra¼ne ¶lady, znacz±ce nasze zej¶cie, widzê ogromne urwisko zwrócone na pó³noc. Brzeg urwiska zbli¿a siê coraz bardziej do ¶ladów, biegn±cych prosto z góry. A tam – i teraz wszystko staje siê dla mnie straszliwie jasne – tam Hermann lekko skrêci³, zszed³ z moich ¶ladów, poszed³ dalej prosto, tylko trzy, cztery metry, wszed³ na dojrza³y do oberwania brzeg nawisu, w pustkê.
    Gdyby¶my mieli linê … Nie, nie zdo³a³bym go utrzymaæ. W tym momencie sam sta³em za daleko na zewn±trz, na krawêdzi nawisu.”
    „W 27 godzin po upadku Hermanna przychodzê, chwiej±c siê na nogach, do bazy. Nasze poszukiwania nie przynios³y rezultatu. Nie znale¼li¶my po nim najmniejszego ¶ladu.”
    Jak bez kolców nie ma ró¿y
    Tak bez VF nie ma podró¿y

+ Odpowiedz na ten temat

Uprawnienia

  • Nie mo¿esz zak³adaæ nowych tematów
  • Nie mo¿esz pisaæ wiadomo¶ci
  • Nie mo¿esz dodawaæ za³±czników
  • Nie mo¿esz edytowaæ swoich postów