+ Odpowiedz na ten temat
Strona 3 z 4 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 31 do 45 z 48

Temat: Wyprawa do świata kolorów

  1. #31
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Przed kościołem szukuje się procesja, wysokie fenetrony z postaciami i obrazami świętych ozdobione girlandami i aureolami z lusterek już czekają. Wokół na ziemi siedzą rodzinami tubylcy. Zerkam do wnętrza kościoła przez na wpół otwarte drzwi, jasno tam od palących się świeczek ofiarnych.








  2. #32
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491



  3. #33
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Z drugiej strony rynku są improwizowane stragany na położonych wprost na ziemi kolorowych płachtach ; gliniane dzbanki, wielkie banie połyskują w słońcu.
    Po południu niebo jest już dobrze zachmurzone, ta strefa geograficzna ma już taki przywilej, że codziennie niedługo potem jak słońce opuszcza zenit, niebo się zachmurza i spuszcza gwałtowną ulewę około 18-ej.








  4. #34
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491





  5. #35
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Następnego dnia, jeszcze z oczami pełnymi kolorów, dyskutując o wrażeniach z minionego święta czekamy na autobus, który ma nas zawieźć z powrotem do stolicy. Czekamy tak już od 8 –ej rano, wreszcie jeden z autobusów decyduje się nas zabrać – nie zbadane są prawa trafiku …
    Po 3 godzinach wysypujemy się w Ciudad Guatemala taszcząc dodatkowe torby wypełnione głównie kolorowymi makatami. Z mojego plecaka sterczy triumfalnie prawdziwa maczeta z rekojeścią z bawolego rogu w formie papugi, w ozdobnym skórzanym futerale, całość istne rękowdzieło. Ostrze ma tak zużyte, że już nie nadawała się do codziennego użytku i właściciel wolał ją sprzedać a za zarobione dutki kupić sobie nową, zwyczajną, prosto z fabryki.

    Znowu nocujemy w tym samym hotelu, rano znowu przepakowujemy plecaki szykując się do krótkiego wypadu małym samolotem do Tikal, skrywającego się w dżungli, wśród wybujałej roślinności na północy kraju. Do małego plecaka pakuję tylko folię termoizolacyjną, prześcieradełko-worek, sprzęt fotgraficzny, bluzę, solidną latarkę i medyczno-toaletowe drobiazgi.

    Wyruszamy na lotnisko, czekamy na autobus nr 5, jadą same 7-mki, wreszcie jest i piątka, wsiadamy ale mówią nam, że ona nie jedzie na lotnisko, wysiadamy. Mówią nam, że trzeba nam 6-kę. Wysiadamy na pierwszym przystanku, mija nas 6-tka, doganiamy 100 m dalej, staje ale mówią nam, że ona nie jedzie na lotnisko – tam trzeba jechać tylko 5-tką czarną !
    Pędzimy spowrotem 100 m do przystanku, ku wielkiej uciesze guatemalczyków. Jest czarna 5-tka, wsiadamy, żegnają nas okrzyki i gwizdy, nie wiemy czy przyjazne czy złowrogie.

    Lotnisko jest duże, nowoczesne, obliczone na wyrost (przynajmniej było w 1985 roku). Wszystkie boczne ściany są przeszklone, widoczność wokół doskonała ale w promieniach słońca w budynku robi się gorąco jak w szklarni. Prześwietlają nam bagaże. Samolot jest opóźniony ze względu na burzę na trasie, dobrze widoczną z przeszklonego tarasu. Czekamy długo. Wreszcie jest ; niewielki, na około 100 osób, 6 stewardes nudzi się wyraźnie. Lecimy dość nisko, szybko znikają ostatnie kwatery miasta, pojawia się równa, zielona płaszczyzna z głęboko powżynanymi dolinami o stromych, nierównych zboczach – pewnie wyniki silnej erozji rzecznej. Potem teren staje się lekko pagórkowaty, pokryty grubym dywanem bujnej zieloności. Gdzie niegdzie jaśnieją plamy, to wytrzebiona dżungla ustąpiła miejsca poletkom. Czasem błyszczy powierzchnia wody małego jeziorka w błotnistym kolorze. Widać rzekę wijącą się dużymi zakolami.

    Po 25 minutach lotu lądujemy we Flores. Powietrze jest dusze, gorące, prawie lepkie aż zatyka. Dokładnie sprawdzają nam bagaże, nie wolno tu przywozić owoców ze względu na niebezpieczeństwo przywleczenia insektów. Szefowa załatwia autobus do Tikal. Zaczyna się zmierzchać, mamy przed sobą 60 km. Każą nam koniecznie i natychmiast zapłacić za całą podróż ? Zaraz podjeżdżamy pod stację paliw, już wiemy, w baku było suchutko.

    Nad mijanym jeziorem słońce zachodzi monumentalnie, tropikalnie, zatrzymujemy się na fotki.


  6. #36
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Masz fenomenalną pamięć. Ja rozumiem, że robiłaś notatki. Ale ten bardzo szczegółowy fragment z przesiadkami autobusowymi to chyba widzisz do tej pory, bez notatek.
    Jak bez kolców nie ma róży
    Tak bez VF nie ma podróży

  7. #37
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Tak, te autobusowa bieganine pamietam dobrze bo balismy sie spoznic na samolot. A swoja droga to notatki zawsze robie bardzo dokladne, zwlaszcza z takich niecodzinnych przygodowych momentow.

  8. #38
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Dojeżdżamy po ciemku, w hoteliku brak miejsc, te droższe nie odpowiadają zawartości naszych kieszeni, wiedzieliśmy, ale po wspólnej naradzie zdecydowaliśmy jednak zaryzykować tę wycieczkę. Na drodze wielkie kałuże po dzisiejszym deszczu a gęsta dżungla jest tuż obok, za ścianą budynku, przy brzegu drogi.
    Jedyna restauracja należy do właściciela hotelu i busa, który nas przywiózł.
    Starszy, postawny typ z haczykowatym nosem i spojrzeniem, które mówi, że jego oczy widzą tylko ewentualny interes, udzieli nam noclegu w sali-werandzie przy restauracji, na materacach z gąbki, da nawet prześcieradła, oczywiście za opłatą, dość wysoką, dorzuca jeszcze kolację. Szefowa pertraktuje ; no cóż, z braku konkurencji….

    Budynek jest murowano-drewniany, kryty wysoką strzechą z liści palmowych, wiązanych do belek lianami, w oknach moskitiery, wygodne, głębokie, drewniane fotele. W drugiej części jest bar, obszerna sala jadalna i mała kuchnia w kącie. Sceneria jak z filmu o tropikach. Pełna egzotyka. Na posiłek dostajemy rybę, pewnie z pobliskiego jeziora, z jarzynami, gorącą zupę i banana na deser. Szybko zasypiamy.

    O 6-ej rano jest jeszcze ciemno ale dżungla już gada. Za pół godziny, gdy tylko otwierają drzwi zamknięte od zewnątrz, wychodzę bez śniadania na spacer do Parku Narodowego Tikal okazując zakupiony wczoraj bilet (a jednak cywilizacja wkracza do dżungli). Jest ciemnawo i bardzo wilgotno i ciepło. Coś ćwierka, coś krzyczy, pohukuje i postukuje. Potykam się o rozcapierzone korzenie drzewa odrastające wysoko od pnia.



    To puchowiec 5-pręcikowy (Ceiba pentandra) święte drzewo Majów, ich pnie przypominają kurze nogi. Czuję się trochę nieswojo... W mroku wpadam w pajęczynę, olbrzymi pająk nie reaguje, może źle pachnę ?
    Dalej po drzewach skaczą małpy głośno wrzeszcząc, są nieduże, płowego koloru, w koronach drzew popiskują ptaki.
    Po lewej mijam świątynie I zwaną Wielkiego Jaguara, jej szczyt spowity jest w chmury. Słońce jeszcze nie może się przebić.
    Widzę dwa wielkie dostojnie kroczące ptaki o ciemnych, bardzo pstrokatych piórach, wyglądem przypominają duże indyki.



    Idę powoli za nimi, nie uciekają, majestatycznie odchodzą w boczną dróżkę. Górą rój ptaków, strącają wodę z drzew, pewnie piją, dołem maszerują czerwone stonogi. A gdzie się kryje ten tukan ? Zobaczę go wreszcie ?




  9. #39
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Dochodzę do głównego zespołu świątyń wokół " trawnika " zwanego Plaza Mayor, przysiadam na schodach pałacu, przede mną ruiny akropolu, po lewej Świątynia I, po prawej Świątynia II, wszystkie owite mgłami.
    Tikal to zagubiony w dżungli, zatopiony wśrod bujnej roślinności kamienny, monumentalny świadek wielkiej, tysiącletniej cywilizacji Maya, wygasłej w niewytłumaczalny sposób. Pierwsze budowle wzniesiono 700 lat przd naszą erą, potem na ich ruinach powstawały następne. Nagromadzenie najważniejszych budowli, piramidalnych świątyń zajmuje teren 3 km2; nie licząc dalszych ruin, tych chowających się pomiędzy drzewami i tych jeszcze nieodkrytych.





    Wdrapanie się na górę światyni to małpia wspinaczka po powykręcanych korzeniach a potem jeszcze pokonać trzeba niebotyczne schody. Piramida ma 45 m wysokości. Z góry widok na razie będzie pewnie dość mglisty ; szare szczyty pozostałych świątyń, zielony dywan dżungli, ale za to słychać ryki dzikich bestii. Nie… to nie jaguar, to krzyczy czarna małpa zapowiadając deszcz.
    Odchodzę w stronę Świątyni IV, doganiają mnie turyści. Wracam do Świątyni Nietoperzy, są nietoperze, malutkie w pomieszczeniach o charakterystycznym sklepieniu, ściany zapleśniałe na błotnisto ze względu na dużą wilgoć.

    Świątynia II



    Świątynia Nietoperzy

    Ostatnio edytowane przez pixi ; 28-04-2015 o 18:10

  10. #40
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Jeszcze Świątynia Nietoperzy



    Wspinam się na świątynię I zwaną Wielkiego Jaguara na wprost świątyni II zwanej Świątynią Masek, strome schody, każdy stopień ma co najmniej 40 cm wysokości. Z góry jest dobry widok na cały zespół i Plaza Mayor pełną teraz turystów.

    Świątynia I



    Na nastepną już nie wchodzę, schody są mocno uszkodzone, wyglądają jak powyłamywane zęby a wiodok ze szczytu taki sam. Wchodzę na platformę pałacu ; kilka bardzo mocno zniszczonych, kmiennych masek, przedstawiających kogo ? żądnego krwi boga Chac Moola, Quetzalcoatla, boga – węża pierzastego ?

    Fragment Pałacu



    Uwagę moją przyciąga drzewo rosnące na dziedzińcu w idealnej symbiozie z palmą, którą oplotło swymi korzeniami, gałęziami i mackami z kory.


  11. #41
    Maxitravelek Maxitravelek grześku is on a distinguished road Avatar grześku
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Radom
    Postów
    1,101
    Fascynująca, egzotyczna opowieść
    SAAB fan

  12. #42
    Maxitravelek Maxitravelek jacky is on a distinguished road Avatar jacky
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Redenovo
    Postów
    4,437
    Cytat Napisał grześku Zobacz post
    Fascynująca, egzotyczna opowieść

    tak samo oceniam i czekam na kolejny odcinek ...
    to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

  13. #43
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Przed pałacem rząd stelli i ołtarzy ofiarnych, niektóre zachowały reliefy, widać glify cyfr daty postawienia.








  14. #44
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Potem ze schodów Akropolu kontempluję całość.





    Obchodzę Akropol, dżungla piszczy, dzwoni, brzęczy, jaszczurki wygrzewają się na słońcu. Bujna roslinność pochłania ruiny w zastraszającym tempie....





    Wracam…

    Po obiedzie siedzimy na ganku przed hotelem, nagle szybkim truchtem wybiega zza rogu jakiś zwierz w rodzaju świnki z długim ryjkiem i w szarej, dość gęstej szczecinie – to dziki pekari. Szybko znika pomiędzy zabudowaniami, nikt nie zdążył chwycić za aparat.

    Autobus, ten sam co wczoraj odwozi nas do Flores. Spacerujemy po miasteczku, jest dość brzydkie, bez charakteru, świeci tandetą, kilka sklepików, restauracji, hoteli. Widać, że rozwija się dzięki turystom i dla turystów. Jak wygląda dzisiaj ?
    Miała być przejażdżka łódką po jeziorze ale zanosi się wyraźnie na popołudniowy deszcz i nie mamy ochoty brać przysznica z deszczówki. Nie możemy również zwiedzić grot Maya gdyż poziom wody jest zbyt wysoki, nawet niektóre domy mają piwnice w wodzie.
    Na lotnisku znowu poddają nas dokładnej kontroli, szukają owoców, których wywóz jest zabroniony ale interesuje ich wszystko co mamy, oglądają każdy drobiazg z dziecinną ciekawością.

  15. #45
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Znowu długo czekamy na wpuszczenie nas do samolotu. O godzinie wyznaczonej na odlot zaczynają zaledwie ładować bagaże. A może tu czas płynie wolniej ?
    Wreszcie lecimy do Ciudad Guatemala. Ostatnia noc w poprzednim hotelu. Następnego dnia jeszcze kręcimy się po mieście, potem próbujemy poupychać wszystkie zakupione rzeczy po plecakach, teraz przydają się te kolorowo wyszywane torby zakupione na jarmarku.

    Wypada powracać do Meksyku zgodnie z planem wyprawy. Znowu wsiadamy do gwatemalskiego « super pullmana ». Po drodze zaglądamy jeszcze do miasteczka Chichicastenango, słynnego miejsca gdzie mieszkańcy uprawiają bardzo gorliwie praktyki religijne mieszając dawny ryt pogański z narzuconym christianizmem.

    Religia idzie tu w parze z handlem, kościół św.Tomasza z 1540 roku stoi tuż przy rynku. W niedzielę plac targowy jest pełny i kościoł też. W kościele nieprzerwanie palone są świece i kadzidła z kopalu, nawet już na schodkach przy wejściu. Białawy dym miesza się z zapachem kwiatów obficie ofiarowywanych poszczególnym świętym.





    Rytualni muzykanci



    Cmentarz jest mniej egzotyczny


+ Odpowiedz na ten temat
Strona 3 z 4 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 OstatniOstatni

Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów