-
Moderator
Maxitravelek
Majówka w Ardenach, czyli krótki pobyt w kraju piwoszów i frytek
Jako stworzenia ciepłolube rzadko wybieramy na wyjazdy kierunki do krajów północnych, tym razem jednak, pomimo chłodnej wiosny 2015 wybraliśmy Ardeny aby odnowić wspomnienia pobytu sprzed kilkunastu lat.
Granicę francusko-belgijską przekraczamy w lesie na północ od Sedanu. O byłej granicy świadczy jedynie tablica " europejska " (wianuszek żółtych gwiazdek na niebieskim tle) informująca, że to już Belgia i nieco dalej opuszczony budynek dawnej komory celnej. Szosa prwadzi przez Ardeny, góry to niewysokie ale przełęcze i rzeki mają głęboko wcięte i porasta je gęsty las. Tędy od wieków wiodła droga z północy Europy na jej południowe tereny. Od wieków strzegł jej potężny, groźny, ponury zamek na wysokiej skale w zakolu rzeki Semois.
Gdy podjeżdżamy do miasteczka Bouillon przed nami widzimy ujarzmione koryto rzeki Semois, po jej brzegach niewysokie, biało tynkowane domki z szarymi dachami z łupka kryjące liczne piwiarnie a ponad nimi wznosi się zamek. Drogowskaz kieruje nas w lewo przez tunel do podjazdu na parking.
Szara sylwetka zamku na wysokiej, stromej skale o prawie pionowych ścianach wydaje się urągać ewentualnym śmiałkom zamierzającym planować jego zdobycie ; historia poświadcza – zamku nigdy nie zdobyto drogą walki, ale próbowano oblegać, próżny trud ! Budowlę rozbudowywano stopniowo od XI w., jego aktualny wygląd pochodzi z pocz. XVI w. Z założenia warownia składa się z trzech części, mogących bronić się niezależnie.
W 17-ym stuleciu, znany francuski architekt budowli militarnych, Vauban dodał mu kilka " szczgółów ", przystosował do ówczesnych metod walki i udogodnił komunikację wewnetrzną.
Wkraczamy między mury, przechodząc przez zwodzony niegdyś most wysoko nad głęboką szczerbą w skałach, wnosząc " myto " w wysokości 7 euro od osoby. Przechodzimy przez ponury korytarz na pomost nad głęboką fosą jeszcze z wodą na dnie.
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
Cały zamek ma 340 m długości i wznosi się na 75 m ponad koryto rzeki. W jego murach są liczne strzelnice o potrójnych otworach wyjściowych, pozwalające jednemu strzelcowi ostrzeliwać 3 różne kierunki, przez to mury nie mają żadnych " martwych kątów". Garnizon zamkowych obrońców liczył około 300 osób.
Zamek obfituje w różne podziemne przejścia, sale, wykute w skale schodki, tunel długości 80 m i oczywiście studnię siegającą aż do poziomu wody rzeki.
W średniowieczu Bouillon i okoliczne tereny należały do Lotaryngii, dokładniej do miejscowego rodu książąt. W XI w. książe Godefroy de Bouillon sprzedał swoje dobra księciu-biskupowi z Liege, w tym zamek (ale z zastrzeżeniem możliwości odkupu !) i postanowił wyruszyć ze swoją uzbrojonej świtą na pierwszą wyprawę krzyżową w celu oswobodzenia Jerozolimy z rąk muzułmanów.
Krzyżowcy mimo różnych perypetii dotarli do Jeruzalem, zdobyli go i wybrali Godefroy na zarządcę zdobytego terytorium. Niestety zmarł on w 1100 roku. O zamek w Bouillon toczyły się wiekowe kłótnie między biskupstwem z Liege a zarządcą zamku z jego ramienia, rodziną La Marck, uzurpatorem tytułu książęcego do tych posiadłości. W XVII w. zamek i okoliczne tereny stanowiły samodzielne księstwo aż do zaaneksowania w 1795 przez Francję ale już w 1815 roku znalazły się włączone do Holandii i dopiero w 1830 powróciły do królestwa Belgii na zawsze… i w nim pozostają do dziś.
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
Miejski camping " Haliru " znajduje się 2 km od miasta nad rzeką Semois i zajmuje całe zbocze doliny. Jest tani ale komfort posiada minimalny, ciepły prysznic jest tylko na żetony, zimnego nie ma wcale ale woda do zmywania naczyń jest gorąca gratis. Zajmujemy kwaterę parę metrów od wody, między dwoma drzewami.
Zaraz mamy dwie niemiłe niespodzianki ; przezroczyste okienka w namiocie źle zniosły kolejną zimę i świecą dziurami w zetlałym plastiku – jak będzie ulewa to woda wleje się do namiotu, a w kuchence gazowej pokrętło tak się zatarło, że ani ruszyć, na szczęście mamy zapasową, mniejszą. Potem już szaszłyki i cukinie na grillu pieką się bez dąsów.
Słońce zachodzi późno i powoli ustępuje nieba gwiazdom a nad nasze głowy nadjeżdża Wielki Wóz. Wraz z zapadnięciem nocy wilgoć w dolinie obejmuje nas lodowatymi mackami i musimy przenieść się do namiotu na dalsze dyskusje.
Rano budzi nas śpiew ptaków i promienie słoneczne nagrzewające namiot, woda w rzece popluskuje jak wczoraj na kamiennym progu w małej kaskadzie, obok kąpie się zielonogłowy kaczor. Wyruszamy na objazd wschodniej części doliny Semois.
Posuwamy się kretą szosą pomiędzy wsiami pełnymi niewielkich domków w ogródkach, ich dachy a nawet szczytowe, ślepe ściany pokryte są płytkami z szarego łupka – to dla zabezpieczenia przed śnieżycą i silnym wiatrem.
Z góry Mont Zatrou jest przyjemny widok na rzekę, opływającą półwysep Hultai i zalesione brzegi jej koryta. Kilkanaście kilometrów dalej oglądamy następne zakole rzeki płynącej bokiem szerokiej równiny porośniętej soczyście zieloną trawą. Jeszcze dalej jest następny punkt widokowy z wysokiego skalistego brzegu lasu.
-
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
Opactwo Orval poprzedza wielki parking a liczne auta parkujące po bokach szosy zapowiadają ważny obiekt. Trafiamy na wolne miejsce blisko wejścia, deszcz kropi, ciężkie, sine chmury wiszą nisko. Dla gawiedźi żądnej tylko zwiedzania czeka kasa i kołowrotek, wstęp kosztuje 6 €, podwoje otwarte w godz 9.30 – 18.00, dla wiernych udających się na modlitwy i medytacje jest inne wejście.
Pierwsi benedyktyni zamieszkali w tym miejscu w XI w. i ochoczo przystąpili do budowy, w XII w. kósciół był już gotowy. Potem przejęli go cystersi reguły św. Barnarda ale opactwo miało wielkie trudności aby się utrzymać ponieważ okoliczne ziemie nie nadawały się do intensywnej uprawy. Z czasem sytuację mnichów poprawiły otrzymywane od możnych donatorów inne, lepsze tereny i lasy. Dodatkowo częste konflikty zbrojne rujnowały mury i dorobek, dopiero w XVII w. opactwo nabrało znaczenia i renomy. Nowy opat zastosował ścisłe reguły klasztornego życia : prace fizyczne dla wszystkich, częste, długie posty i modlitwy, żadnych dań mięsnych w jadłospisie… i liczba nowych adeptów zaczęła się powiększać.
W XVIII w. w czasie rewolucji francuskiej opactwo zostało spalone i splądrowane przez oddziały wojaków i odtąd już pozostało w ruinie.
Odbudowę i wzniesienie nowych budowli opactwa przedsięwzięto dopiero w 1926, obecnie należy ono do cystersów trapistów. Mnisi zajmują się głównie warzeniem piwa o specyficznym, unikalnym smaku na wodzie z miejscowego źródła i produkcją sera, kilkanaście lat temu wypiekali jeszcze doskonały chleb. Dochody ze sprzedaży przeznaczane są, zgodnie z cysterską zasadą, na pomoc biednym.
Teren nowego opactwa jest olbrzymi i jego budowle potężne, stare, zrujnowane budynki zajmują tylko jego cząstkę.
Obiekty przeznaczone dla kultu możemy, jako turyści tylko oglądać « zza płotu », po ruinach można spacerować do woli a odbudowane pomieszczenia służą za sale wystawowe.
-
Moderator
Maxitravelek
Tagi dla tego tematu
Uprawnienia
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
Zasady na forum