+ Odpowiedz na ten temat
Strona 4 z 4 PierwszyPierwszy ... 2 3 4
Pokaż wyniki od 46 do 57 z 57

Temat: Wspomnienie egzotycznej wyprawy sprzed lat

  1. #46
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Wokół widać było rozrzucone małe, murowane domki letniskowe, a teren porastały jakieś agawopodobne rośliny. Miejsce zachwyciło nas swoją egzotyką, ciszą i spokojem a zapadający zmierzch skrył ubytki minionego splendoru i zrozumieliśmy co mogli odczuwać Anglicy, byli kolonisatorzy regionu siedząc na tym tarasie i widząc taki krajobraz u ich stóp. Po kolacji rozpaliliśmy ognisko z zeschłych liści tych agaw czy aloesów, okropnie twardych i włóknistych.








  2. #47
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491







  3. #48
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491



  4. #49
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Nadszedł czas odwiedzić morze Czerwone; pierwszy kontakt zawarliśmy w Suakinie. To dawne, bogate niegdyś nadbrzeżne miasto handlowe, które zostało opuszczone i popadło w ruinę z powodu rozrastającej się rafy koralowej spłycającej port. Jego malownicze, romantyczne ruiny, puste i łatwo dostępne posłużyły nam za wspaniałe schronisko na jedną noc.








  5. #50
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Rozłożyliśmy się w podcieniach jakiegoś, dawnej reprezentacyjnego, kilkupiętrowego budynku, mając morze pluskające leciutko falami u stóp i szeroki widok na spokojną zatokę. W kryształowo przejrzystej wodzie pływały małe rybki, lekko falowały szaro-fioletowe łodyżki młodych, naturalnych (!) gąbek i jakieś malutkie ukwiały. Aż nam się nie chciało ruszać z takiego „hotelu” i poranne śnadanie trwało prawie do południa.








  6. #51
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491







  7. #52
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Ruiny Suakinu :






  8. #53
    Maxitravelek Maxitravelek jacky is on a distinguished road Avatar jacky
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Redenovo
    Postów
    4,437
    Cytat Napisał pixi Zobacz post





    jesteś bosko rozpoznawalna :-)
    to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

  9. #54
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Następny etap to był Port Sudan. Jakoś załatwiliśmy sobie noclegi na pustym, betonowym tarasie budującego się dopiero budynku w centrum Port Sudanu z ładnym widokiem na miasto.
    Już wiedzieliśmy z wcześniejszej retrospekcji, że w porcie czeka na załadunek melasy nasz polski drobnicowiec „M/S Oleśnica”, po długich dyskusjach, wprost molestowaniu pana kapitana mieliśmy obiecane, że statek zabierze nas auto-?, statko-stopem do Egiptu. Pozostało tylko pozałatwiać formalności paszportowo-wizowe do opuszczenia Sudanu.
    Nastąpił powrót do 20-wiecznej i bardzo afrykańskiej, codziennej biurokracji. Nie obyło się bez kilku zwariowanych przejazdów na otwartej pace Toyoty pick-upa między portem a biurem paszportowym, czy celnym aby zgromadzić wszelkie potrzebne lub nie ale wymagane pieczątki, podpisy, zezwolenia ... i pozostało czekać na sygnał końca załadunku i wypłynięcia z portu.

    Ostatnie zakupy na suku w Port Sudanie



    Umówionego dnia, koło południa zaokrętowaliśmy się na „Oleśnicy”, dostaliśmy do dyspozycji świetlicę dla marynarzy i łóżka w pokładowym szpitaliku. Mnie przypadł nocleg w szpitaliku, który miał tę wadę, że był dokładnie nad maszynownią i wibracje uniemożliwiały wszelkie spanie.
    Odtąd obowiązywał nas styl życia marynarzy; godziny posiłków, spotkania w messie, jednak bez obowiązkowych co 4-ro godzinnych wacht, mieliśmy też prawo włóczyć się po statku gdzie chcieliśmy. Wymagano od nas jedynie pomocy w postaci nakrycia stołów, zbierania talerzy, obierania kartofli, sprzątnięcia messy.

    Nie od razu odpłynęliśmy, załadunek trwał jeszcze, dźwig znosił do luku jutowe worki z granulkami melasy, pracujący na dole robotnicy rozpruwali worki wysypując towar w obłokach szarego pyłu i niemiłego zapachu, pracując w okropnym upałe. Nawet dmuchawy powietrza i dostęp do pitnej wody niewiele im łagodziły trudne warunki pracy.






  10. #55
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Pewnego ranka jeden z marynarzy, zapalony badacz flory i fauny tropikalnej zabrał nas, kilku chętnych, nad morze, pożyczył maskę i można było obserwować wyrastające z dna różne w formach i kolorach koralowce, pełzające, niebezpieczne skorki i inne stwory morskie.

    Moim ulubionym miejscem w dzień był „fotel” ze zwoju grubych lin na dziobie, gdzie można było wygodnie czytać książki pożyczane przez marynarzy i obserwować latające ryby, skaczące delfiny. Poza tym ten rejs był dla mnie okazją do odwiedzania mostku kapitańskiego, wsadzania nosa w mapy nawigacyjne, zapoznania się ze wkazaniami na ekranie radaru, zejścia do maszynowni i wysłuchania w obłędnym hałasie tłumaczeń jak działa system napędowy, zajrzenia do kabin marynarzy i wypróbowania komfortu koi (już nie był to legendarny, wiszący hamak).







    Posiłki zjadaliśmy w messie dla marynarzy (mesa oficerska była na wyższym pokładzie) i jedliśmy to co oni przy stolikach mających możliwość podniesienia brzegów zabezpieczających talerze od spadania w razie wysokiej fali.
    Wieczorami oprócz oglądania znanych już filmów, toczyły się najróżniejsze rozmowy i często ktoś schodził do sali radiostacji na zamówioną wcześniej rozmowę z rodziną w kraju bo w sierpniu 1980 wobec panujących strajków i „gorących wydarzeń” tematów i obaw nie brakowało.
    W czasie postoju w porcie załoga nie otrzymywała codziennej, przysługującej jej dawki wina, którą wydano nadychmiast w „całości” w wymiarze chyba półora butelki na osobę po podniesieniu kowticy... ten wieczór był dość wesoły...


  11. #56
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Po kilku dniach spędzonych na statku przypłynęliśmy do Port Suezu, natychmiast, jeszcze o świcie małą łódką przybyło zaopatrzenia; sałaty i warzywa, owoce i inne zamówione produkty, które wypadło mi pomóc odebrać. Na statek też wtargnęli fryzjerzy, sprzedawcy koszul, spodni, pamiątek lokalnych i wielu niepotrzebnych rzeczy. Potem, około południa wysadzono nas na brzeg Kanału Suezkiego...i tak skończyła się sudańska przygoda. Przez Ismailę pojechaliśmy na półwysep Synajski nad morze do El Arisz.





    Pozostałości po dwóch wojnach arabsko-izraelskich; 1967 i 1973.





    Takiej podróży nie zapomina się nigdy, jedynie szczegóły zapadają się w zakamarkach pamięci i trzeba je stamtąd przywoływać. I do tego służą stare zdjęcia... Niestety, część z nich uległa zniszczeniu przy pęknięciu rury miejskiego ogrzewania w warszawskiej piwnicy.

  12. #57
    Moderator Maxitravelek zdzicho alboom II is on a distinguished road Avatar zdzicho alboom II
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    6,803
    Czyli to już koniec? To wielka szkoda.
    Jak bez kolców nie ma róży
    Tak bez VF nie ma podróży

+ Odpowiedz na ten temat
Strona 4 z 4 PierwszyPierwszy ... 2 3 4

Tagi dla tego tematu

Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów