Był słoneczny i ciepły weekend, pewnie ostatni w tym roku, więc zdobyłem najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego.
Byłem na Mogielicy raz w życiu w 1982 roku. Byłem wtedy na wczasach w Mszanie Dolnej z żoną i dziećmi. Z gór interesowały mnie wyłącznie Tatry, ale za namową dwóch poznanych tam pań, obytych z górami niższymi, zdobyłem Mogielicę i Ćwilin za jednym razem, bo 35 lat temu to ja śmigałem po górach jak kozica, nie przymierzając.
Pamiętam, że jechaliśmy z samego rana jakimś strasznie zatłoczonym autobusem, weszliśmy na wcisk. Wtedy nie miałem pojęcia dokąd ten autobus jedzie, bo o wszystko dbały owe panie. Teraz widzę, że musiał to być autobus do Jurkowa.
Muszę przerwać, bo muszę iść po wnuczkę do przedszkola.