-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
Potem szybko przejeżdżamy przez stolicę Evii, Chalkidę; to duże miasto, wysokie domy, wąskie ulice, gęsty ruch uliczny i ogólny harmider miejski tworzą całkiem nie wakacyjną atmosferę. Uciekamy na południe nadbrzeżną drogą aż do Aliveri, krajobrazy są różne; piaszczyste plaże i tawerny szeregiem wzdłuż nich, hoteliki i pensjonaty ale jakoś „duszy” im brak, często równina, na niej łąki i pola uprawne a góry dopiero na horyzoncie. Nawet nie mamy ochoty zwiedzać kilku zabytków w Alivieri bo to jest przede wszystkim miasto przemysłowe.
Gdy główna szosa oddala się od brzegu aby podążać środkiem najwęższej partii wyspy skręcamy w boczną drogę trzymając się brzegu. Ledwo mijamy wzgórze z częściowo zrujnownym, weneckim zamkiem Rizokastro a zaskakuje nas widok olbrzymich obiektów przemysłowych szpecących obrzydliwie krajobraz, tego nie spodziewaliśmy się zobaczyć.
Dwa bardzo wysokie kominy i betonowy prostopadłościan między nimi to elektrownia wybudowana w latach 60-tych XX w. - wtedy wielka chluba mieszkańców. Trochę dalej straszą wielkie, betonowe cylindry cementowni i potężny, wchodzący w morze taśmociąg do załadunku statków i jeszcze jakieś zbiorniki i wieża z plataniną rur a wokół nich na ziemi mnóstwo pękatych, białych worów z czymś... i pryzmy koksu.
Dawniej wydobywano w okolicy węgiel brunatny ale złoże wyczerpano już, teraz wydobywa się czarny i szary marmur.
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
Uparcie podążamy na południe Evii, droga prowadzi środkiem wyspy poprzez góry, z wysoka, bo to prawie 500 m npm spoglądamy na morze. Widać interesujacą, głęboką zatokę z wysepkami pomiędzy dwoma górzystymi językami lądu. Zjeżdżamy do Panagia, mała mieścina, duży kościół, parę domów, bary i tawerny. Zaskakuje aleja tamaryszkowo – eukaliptusowa wzdłuż długiej i szerokiej plaży.
Między drzewami stoi wiele przyczep kampingowych, kamperów mimo tablic zakazujących takich instalacji. Pytamy czy to kamping ? Niezupełnie ale tu się biwakuje, Grecy przodują ...
Podobno czasem są tu naloty policji, która nie lubi długoterminowych instalacji plażowych, mandat kosztuje 300 € ale policjant musi ci go wręczyć osobiście a ty musisz go przyjąć ... osobiście. W efekcie w razie nalotu wszyscy biwakujący pędzą w krzaki.
Wybieramy sobie miejsce i idziemy na kolację do tawerny na kalamary.
Znowu wracamy na główną szosę prowadzącą grzbietem gór gdzie największym miasteczkiem jest maleńka Styra, aby po około 20 km zjechać na wybrzeże w Paralia Figia. Plaże tu wąsiutkie, z kamyczków a często nawet ich brak, szosa biegnie po niewysokiej skarpie tuż nad wodą. Szukamy noclegu a zmrok zapada szybko i widoczność zmiejsza się coraz bardziej. Wreszcie udało nam się przytulić do skał wysokiego zbocza na końcu plaży i zabudowań, auto stoi już na piasku i dłuższe fale podmywają koła ale zanosi się na odpływ. Kolację jemy już romantycznie, w świetle księżyca i świeczki.
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
Popołudnie spędzamy na plaży w Buros, niestety niebo zachodzi chmurami.
Mimo późnej pory postanawiamy powtórzyć naszą trasę sprzed kilku lat wzdłuż najbardziej południowego wybrzeża wyspy. Wtedy musieliśmy szybko z niej zrezygnować bo nasze auto się zbuntowało ze względu na trudności terenu i tylko dzięki sygnałom świetlnym sympatycznej pary młodych Greków biwakujących na dzikiej plaży udało nam się uniknąć katastrofy... i spędzić z nimi uroczy wieczór i poranek. Tym razem mając auto 4x4 nie obawiamy się bezdroży. A jednak wyszło inaczej !
Szybko minęliśmy dwie wioski ze zbytnio zorganizowanymi plażami ( słomiane parasole, ławeczki), które uznaliśmy za zbyt mało „dzikie” i pojechaliśmy dalej. Droga odbiegła od brzegu, zmrok zapadł, wszędzie skałki i niskie zarośla, nawet nie ma gdzie się zatrzymać na biwak.
Do Kastri docieramy już nocą a to oznacza, że przegapiliśmy tę piaszczystą, dziką plażę, która tak nam się marzyła. I jak tu wyjechać z Kastri ? Jest tu kilka domostw porozrzucanych w terenie i skąpo oświetlonych, sieć dróg gruntowych ledwo widocznych po nocy i strome zbocza wokół. Wybieramy jedną w stronę morza, okazuje się niebezpiecznie nieprzejezdna, wybieramy inną, mocno kręci, jedziemy w dół, potem w górę, wjeżdżamy bardzo wysoko, momentami morze lśni w dole bo wzszedł księżyc ale najczęściej zasłaniają go chmury. Podjeżdżamy aż pod linię wysokich, nowoczesnych wiatraków mielących z szumem powietrze i jesteśmy zupełnie zagubieni. Między wiatrakami droga jest szersza i bardziej płaska, wyraźnie buldożer tu pracował.
Znajdujemy jakąś drogę i zjeżdżamy w stronę morza, w kierunku kilku lamp, ulicznych jak się okazuje w maleńkim osiedlu. Jest tu kilka domków; chyba puste dacze i jeden oświetlony na zboczu nad plażą. Wieje silny wiatr, od gór nadchodzą chmury. Rozstawiamy namiot na łące a stolik niżej na plaży marząc o romantycznej kolacji w blasku księżyca. Sine chmury i pierwsze krople deszczu wpędzają nas ze stolikiem i kuchenką do namiotu, jak to dobrze, że mamy wysoki namiot z przedsionkiem (taki dla kanadyjskich myśliwych...).
W nocy pada, wieje, targa namiotem. Od rana świeci słońce, rozglądamy się gdzie jesteśmy. Idzie w ruch mapa, busola, GPS i już wiemy, że zamiast na południowej plaży koło Kastri jesteśmy na wschodnim wybrzeżu koło Potami.
Znowu musimy wjechać na górę pod te olbrzymie wiatraki, zjechać na zbocze po przeciwnej stronie grzbietu i tu wreszcie trafiamy na asfaltową szosę z drogowskazami. Gdzie błądziliśmy nocą ? nawet nie wiemy. Dopiero teraz, obserwując panoramę widzimy jak wiele jest tu dróg gruntowych prowadzących do... ? Zjeżdżamy z góry do dobrze widocznego w dole nad morzem Karistos.
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
W pewnym miejscu, na południe od Kapsali jest tablica „ Drakospita” = domy smoków. Wiemy o co chodzi dzięki informacji z muzeum w Karistos. To bardzo stare domy (?), schrony (?), obserwatoria (?), sanktuaria (?) układane z płaskich kamieni bez zaprawy przez naszych megalitycznych przodków parę tysięcy lat przed naszą erą nożytną (V – III w. pne) i używane podczas wielu setek lat, jak o tym świadczy znaleziona w nich przez archeologów ceramika.
Wobec braku jakichkolwiek wzmianek w opisach historycznych nic właściwie o tych budowlach nie wiadomo. Jedynie legenda głosi, że były to siedziby złośliwych dragonów...
Trzy z takich budowli znajdują się kilkanaście metrów od szosy. Ten najlepiej zachowany wygląda jak dom z kamiennych płytek z zabudowaniami gospodarczymi wokół niewielkiego dziedzińca i otoczony jest murem. Wchodzimy przez trapezowany portal, sklepienia są w znacznym stopniu zachowane, w jednym z pomieszczeń, kuchni czy magazynie (?) w rogu są kamienne półki z dużych płaskich płyt, umyślnie w tym celu układanych w murze w trakcie konstrukcji oraz malutkie okienka w ścianach. Obok są jeszcze dwa podobne domostwa ale w stanie bardziej zrujnowanym.
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
Tagi dla tego tematu
Uprawnienia
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
Zasady na forum