-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
Po południu wjeżdżamy na półwysep Quiberon, wąski pasek lądu wcinający się w morze na długość 15 km, w najwęższym miejscu ma tylko 22 m, akurat na szerokość szosy i torów lini kolejowej. Tego miejsca broni z góry XVIII-wieczna forteca. Wschodni brzeg półwyspu posiada szerokie piaszczyste plaże, a więc idziemy na plażę. Niestety, wschodni, lodowaty wiatr szybko nagania chmury i musimy się wycofać z ręcznikami na plecach jako jedyną ochroną przed jego gwałtownymi podmuchami. Sądząc po sylwetkach drzew mocno pochylonych w jedną stronę, silne wiatry hulają tutaj często.
Objeżdżamy półwysep zaczynajac wzdłuż zachodniego wybrzeża zwanego « Dzikim Brzegiem ». Jest bardzo strome, wysokie, z wcinającymi się w ląd wąskimi zatokami. Poszarpane skały omiata gwałtowny wiatr posuwając fale morskie rozbijające się o skały w wysokich fontannach. Roślinności brak, puste łąki porasta jedynie skąpa trawa, domostw też nie ma bo kto chciałby mieszkać na takim wydmuchu. W bardziej zacisznej zatoczce usadowiło się miasteczko Portivy z portem rybackim i kilkoma hotelami.
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
Po wyspie wypada poruszać się pieszo lub wynajętym rowerem, wybieramy wędrowkę „per pedes” niebieskim szlakiem na południe wyspy z racji licznych, interesujących nas obiektów z epoki neolitu powstałych 6 tys lat temu, gdy poziom morza był o kilka centymetrów niższy a wyspa ... nie była jeszcze wyspą.
Początkowo przechodzimy ulicami pośrod masywnych domów, tynkowanych na biało, z oknami i drzwiami malowanymi na niebiesko w granitowych, ozdobnych obramowaniach, a spadziste dachy kryte łupkowymi, szarymi płytkami nadają im surowy, stateczny wygląd. Otaczają je ogrody z bujną roślinnością ; gęste pinie, niżej kolorowo kwitnące malwy, mimozy.
Pierwszą osobliwością jest kromlech, szeroki krąg pionowo ustawionych kamieni na łące, pomiędzy domami wsi Kergonan. Niepełny bo na planie podkowy, ma 70 m szerokości, na wschodnim krańcu podkowę zamyka wysoki menir zwany Mnichem, podobny był pewnie także na zachodnim, do dziś przetrwało z ich tylko 26. To być może, pozostałość sanktuarium kultu uprawianego przez mieszkanców wyspy w IV w. przed naszą erą.
-
Moderator
Maxitravelek
Dalej domy stają się rzadsze, droga prowadzi przez piniowy las, żółto kwitnące żarnowce, czasem wzdłuż łąki. Na niej na wzgórku widzimy niewielki dolmen, zaledwie 3 pionowe, nieregularne, granitowe podpory utrzymują masywny, nieobrabiany głaz. To zapewne tylko fragment pierwotnej budowli.
Większy dolmen z korytarzem o długości 3 m i komorą na planie trapezu 2 m na 2,5 m, znajduje się znacznie dalej, na południu wyspy, na wzgórzu, ponad miejscowością Penhap. Wewnątrz, na niektórych kamiennych filarach wyryte są prymitywne rysunki, jego komorę nakrywa olbrzymi płaski monolit. Nie wszystkie kamienne elementy przetrwały, te brakujące pewnie wykorzystano jako materiał budowlany do konstrukcji nowożytnych domów.
Do dalszych dolmenów na przylądku Nioul już nie pójdziemy, szare, ciężkie chmury wyraźnie zapowiadają zmianę pogody a i głód nas popędza do powrotu do cywilizacji XXI wieku.
Po 4 km marszu, zatrzymujemy się w centrum portowego miasteczka w restauracji. Pałaszujemy tradycyjne, bretońskie naleśniki z ciemnej mąki z kaszy gryczanej, popijany je musującym sidrem z bretońskich jabłek i wyruszamy do portu. Rejs powrotny odbywa się już w strugach deszczu.
To był nasz ostatni dzień pobytu w Bretanii. Powrót do domu też odbywa się w deszczu ... może to Bretania nas opłakuje ?
Tagi dla tego tematu
Uprawnienia
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
Zasady na forum