-
Moderator
Maxitravelek
Między Sarandą a Gjirokaster
Nasze bałkańskie wakacje w 2018 zaczynamy w porządku alfabetycznym, od « a », a więc Albania na początek.
Granicę grecko – albańską przekraczamy na przejściu Mavromati – Cafe Boté (Konicpol), w niedzielne popołudnie, bez czekania. Dobra, szeroka szosa prowadzi na północ, po dawnych bunkrach nie ma już śladu ; po około 10 kilometrach skręcamyw lewo, w kierunku Sarandy a następnie w Xarre znowu w lewo, w stronę Butrintu i Ksamil, zamiast jechać prosto do Sarandy.
Osobliwością tej trasy jest przeprawa małym, właściwie już zabytkowym promem przez kanał Vivari. Niewielki, drewniany pomost na metalowych skrzynkach napędzany ropnym silnikiem z pobliskiego budyneczku może zabrać 4 auta lub dwa autobusy.
Kursuje gdy zbiorą się klienci. Cena kursu 1,50 € od osoby. Przeprawy strzeże dawna twierdza z basztami i kurtynowymi murami wybudowana w XIX w. przez Ali Paszę, zarządcę regionu z ramienia panujących wtedy na tym terenie Turków.
-
-
Moderator
Maxitravelek
Jedziemy prosto do Ksamil na Caravan Camping u Aleksandra i Lindy. Chyba najlepszy z albańskich; czyściutki, ocieniony, cały w kwiatach, gospodarze witają każdego kawą i butelką zimnej wody mineralnej. Jedyny mankament to, że kamping nie jest zbyt obszerny a chętnych wielu. Udaje nam się ustawić mały namiot wzdłuż tarasu hoteliku. Dopiero następnego dnia po odjeździe dużej, zorganizowanej grupy możemy powiększyć naszą posesję.
Od razu idziemy do centrum na zakupy ; pomimo niedzieli wszyskie sklepy, bary, restauracje są czynne, punkty wymiany walut także.
Od poniedziałku zaczynamy krążyć po okolicy.
Sarandę od Ksamila dzieli tylko 12 km.
Oba miasta rozbudowują się coraz bardziej, w Sarandzie wysokie hotele wchodzą już na sąsiednie wzgórze, sztucznie usypane « półwyspy » z barami, ciasno ustawionymi leżakami próbują zastąpić brak naturalnej, piaszczystej plaży. Na głównej ulicy co krok ktoś macha kartonową tabliczką « pokoje to wynajęcia ». Jedziemy do restauracji niedaleko portu, z góry jego tarasu doskonale widać panoramę miasta. Potem spacerujemy nadmorskim deptakiem.
-
Moderator
Maxitravelek
-
Moderator
Maxitravelek
-
-
Moderator
Maxitravelek
Znacznie dalej, u podnóża pasma górskiego Bureto leży wieś Labove.
Jej skarb to bizantyjski kościół Shen Meria z X w. o bardzo specyficznej architekturze i dekoracjach. Uważany jest za typowy przykład kościołów budowanych na terenach obecnej Albanii w okresie od IX do XI wieku.
Labove znajduje się na północny wschód od szosy Girokaster – Kakavia, niestety drogowskazu brak. Korzystając z mapy skręcamy w Sofratike w boczną drogę. Jedziemy przez łąki, pola, jakiś lasek, nagle asfalt ustępuje na krótko miejsca żwirówce.
Kościół widać z daleka, potem znika w drzewach wsi. Od razu zwraca uwagę bęben jego kopuły pokryty pasami bardzo skomplikowanych, geometrycznych, finezyjnych wzorków układanych z czerwonych cegiełek i białych kamieni.
Wjeżdżamy brukowanym podjazdem na plac, parkujemy pod barem - sklepem. Kościół jest zamknięty ale zaraz ktoś kogoś woła i nadbiega pani z kluczem od furty, wpuszcza nas na dziedziniec, potem nadchodzi druga pani z kluczami od świątyni.
Kościół ma ciekawą konstrukcję ; na planie równoramiennego krzyża, z dużą absydą i dwoma miejszymi od wschodu, nakryty jest kopułą na wysokim bębnie. Długi przedsionek otwarty arkadami na zachód, dobudowano później.
Tagi dla tego tematu
Uprawnienia
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
Zasady na forum