+ Odpowiedz na ten temat
Pokaż wyniki od 1 do 14 z 14

Temat: Macedońska trasa z dala od M-1= E75

  1. #1
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491

    Macedońska trasa z dala od M-1= E75

    Wakacje 2008 roku zdecydowaliśmy się spędzić nietypowo czyli eksplorując mniej znane kraje Europy; najpierw Albanię a potem sąsiednią Macedonię.
    W południe opuszczamy albański Podgradec i kierujemy się na wschód aby dotrzec do zachodniego brzegu Jeziora Ohrydzkiego.

    Drogę do granicy znajdujemy „psim węchem” bo jakichkolwiek oznakowań brak. Punkt graniczny: malutki budynek i szlaban, wypuszczają nas z Albanii bez problemów, po stronie macedońskiej są większe budynki, tablice z napisami, cieszymy się bo nareszcie coś rozumiemy – z pierwszego plakatu wynika, że nie należy podróżować z bronią a posiadaną najlepiej oddać władzom! To zaczyna się ciekawie...
    Chcemy od razu zjechać nad jezioro i zwiedzić Svety Naum ale widać kolejkę samochodów na wąskiej szosie a trawiasty parking obok jest płatny i przepełniony. Z sąsiedniego Yugo proszą o pomoc bo akumulator im siadł, mamy stosowne kable i za chwilę już cała kolejka wie, że Francuzi ratują brata Macedończyka w potrzebie. A my odczuwamy wyraźną radość, w tym kraju rozumiemy co wokół nas mowią, możemy się porozumieć, macedoński to przecież słowiański język.
    Rezygnujemy z jeziora i zadawalamy się widokiem pierwszego macedońskiego kościółka pięknie odremontowanego.



    Potem podjeżdżamy trochę stromo pod górę, mijamy kilka domów, jakąś wieś, tu też brak drogowskazów, nie znajdujemy drogi na wybrany kamping nad wodą. Dalej szosa zjeżdża bliżej jeziora a po naszej prawej stronie górują bezleśne szczyty, z nich roztacza się szeroki widok na jezioro.







    W Peštani trafiamy w niekończący się korek na szosie, po jednej stronie bary, sklepy, restauracje i hotele a najczęściej kwatery prywatne, po drugiej plaża na szerokość materaca, tłum plażowiczów i parkujących samochodów. Nie, już nie mercedesy jak w Albanii, najczęściej Yugo, jakieś Żiguli, Zaporożce i inne małe, wiekowe modele.
    W Peštani trafiamy w niekończący się korek na szosie, po jednej stronie bary, sklepy, restauracje i hotele a najczęściej kwatery prywatne, po drugiej plaża na szerokość materaca, tłum plażowiczów i parkujących samochodów. Nie, już nie mercedesy jak w Albanii, najczęściej Yugo, jakieś Żiguli, Zaporożce i inne małe, wiekowe modele.
    Ponieważ Macedonia nie posiada ani skrawka morskiego wybrzeża, latem wszyscy szanujący się wczasowicze zjeżdżają nad to modne jezioro.
    Zatrzymujemy się w barze na kiftete (małe podłużne kotleciki) i piwo, stwierdzamy z przyjemnością że w Macedonii jedzenie jest bardzo tanie. Potem dojeżdżamy do Ohridu na pierwsze zapoznanie się z miastem – mamy już plan miasta i jego przewodnikowy opis. Krótki spacer i czas pomyśleć o noclegu.
    Ostatnio edytowane przez pixi ; 04-02-2011 o 23:04

  2. #2
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Szukamy kampingu, dzięki wracającym tłumnie plażowiczom, trafiamy na ten najbliższy miasta, już sam widok stłoczonych domków i namiotów odstrasza nas, zajeżdzamy na następny; olbrzymi, ponury budynek recepcji, podobny ścisk widać już przez siatkę płotu, pytamy o cenę i ...pozostaje nam tylko uciekać.

    Wreszcie trafiamy na trzeci, na południu jeziora koło Ljubaništa, tablica informacyjna jest zasłonięta rozłożystym dębem i czytelna jedynie przy podjeździe od północy. Szczególnie jak się wie ! Jest to wyraźnie pokomunistyczny relikt, obliczony na 1500 miejsc i 800 „bungalowów”, szeroka płaska dolina, duża piaszczysta plaża, ale: chodniki oddzielające stanowiska porosły gęstymi chwastami, wielki budynek restauracji z trzema tarasami, mogącej w szczycie obsługiwać setki biesiadników stoi zamknięty od wielu lat i w stanie postępujacej dewastacji, domki – przyczepy, prawdopodobnie do wynajęcia bo wszystkie jednakowe, datujące na początek lat sześdziesiątych rozsypują się, choć część jest połatana dyktą i pałatkami i jeszcze wykorzystywana.
    Były jakieś daszki, wspólne stoły i ławy, teraz podzieliły podobny los, oczywiście tylko niektóre latarnie dają mdłe swiatlo. Jest malutki bar - sklepik z artykułami naprawdę pierwszej potrzeby.

    Sanitariaty to osobny rozdział – uderza dziwna plątanina rur na ścianach, brak części umywalek a w pozostałych - części kranów, kafle są okropnie popękane, drzwi do WC nie mają zamków i jest zwyczaj pukania przed szturmem.
    Ciepła woda jest tylko wieczorem, przez 2 godziny, według ogłoszenia, a naprawdę wystarcza jej na pół godziny. Rury odpływowe są pozatykane więc woda z kabin prysznicowych przelewa się na korytarz, ściany budynków przy posadzce wyglądają jak podgryzione.
    Nic dziwnego, że każdy zbiera tu wszelkie plastikowe butelki i grzeje w nich wodę na słońcu. Zastanawiamy się jak to możliwe aby taki stan postępującego zaniedbania dotrwał do 2008 roku bez wołania na alarm przez regionalne władze sanitarne?
    A obok łazienek jest śmietnik, kilka pogiętych pojemników nie jest w stanie pomieścić setek plastikowych worków, wyrzucanych przez turystów i zwożonych na śmietnisko na 2 taczkach. Przez trzy dni naszego pobytu góra śmieci dobrze podrosła a nadjeżdżającą śmieciarkę widzieliśmy w dniu odjazdu, ale na usunięcie tylu śmieci potrzeba ze trzy takie wozy.
    Mimo to, jest tu dużo turystów, niektórzy z nowymi przyczepami i w nowszych samochodach, zdarzają się nawet zagraniczni goście; ten kamping jest ładnie położony, ma szeroką plażę, drzewa, dużo miejsca ale wymaga remontu a właściwie zrównania z ziemią i budowy od nowa ale w takim wypadku powstaną tu raczej drogie hotele i dyskoteki.

    Wieczorem widzimy wkraczającą grupę turystów z dużymi plecakami i w butach do marszu, postanawiam zapytać jak wygląda tutejszy park narodowy Galičica i okolice drugiego, wyżej położonego jeziora Prespa. Okazuje się, że to Czesi, chłopcy po maturze wybrali się na objazd środkowego kawałka Europy, wymieniliśmy jedynie doświadczenia.

    Następny dzień zaczynamy od zwiedzania zabytkowej części Ohridu, twierdzy i bizantyjskich kosciołów.




  3. #3
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Ohrid znajduje się w rejestrze zabytkowych ośrodków kultury światowej UNESCO. Był wzmiankowany w dokumentach greckich z IV w.p.n.e., ale zachowane zabytki pochodzą z okresu poźniejszego, gdy był tu ważny ośrodek kultury słowiańskiej, działała uczelnia założona przez św. Klimenta i św. Nauma, uczni Cyryla i Metodego.
    Nad miastem góruje twierdza Samuela z X-XI w., pozostałe obiekty usytuowane są między brzegiem jeziora a dawnymi murami obronnymi, łączącymi się z twierdzą.
    „Wleźnice” czyli bilety wstępu do zabytków kosztują 2 razy więcej dla turystów zagranicznych, przy wejściu do twierdzy mówimy po polsku i jako „bracia słowianie” dostajemy te tańsze bilety, potem wszędzie stosujemy tę metodę.



    Mimo upalnego lata, wszędzie trwają prace wykopaliskowe, nie ma płotów i co odważniejsi turyści mieszają się z robotnikami, wolno wszędzie wejść i wszystko fotografować. W ruinach bazyliki z IV – VI w. poniżej twierdzy, młode dziewczyny właśnie głaszczą miotełkami bizantyjskie mozaiki na posadzce wokół basenu chrzcielnicy.
    Podziwiamy nową starą cerkiew Plaošnik, zwaną św.Klimenta i pod wezwaniem św.Pantelejmona, zbudowaną niedawno na starych fundamentach, w stylu bizantyjskim, bez zbytniej dbałości o ścisłość historyczną.





    Cerkiew Św. Zofii z XI w. , rozbudowana w XIV w. z zachowanymi częściowo freskami jest zamknięta na przerwę południową i my też robimy przerwę w pobliskiej restauracji na placyku. W ogródku przy cerkwi żyją sobie żółwie, cała rodzina i chyba bez obawy, że uciekną, z jednej strony schody, z drugiej pod górkę a zreszta kto by uciekał gdy wikt i opie-k-unek zapewniony ?

    Ostatnio edytowane przez pixi ; 16-11-2012 o 19:43

  4. #4
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Najbardziej malowniczo położona i najbardziej znana z licznych fotografii jest cerkiew Svety Jovan Kaneo, niedaleko do niej ze starego centrum miasta, to tylko krok na planie, ale trzeba najpierw wspiąć się dobrze pod górkę na skalisty brzeg, (co za panorama ! ), a potem zejść prawie na poziom morza. Turyści tłoczą się na pomoście dla zrobienia fotografii oczywiście też fotografuję, tradycja paparazzi obowiązuje.



    Pozostałe kościoły są mniej reprezentacyjne zewnętrznie ale za to w środku panuje orgia fresków. Oglądamy jeszcze cerkiew św. Bogurodzicy Previlepty z XIII w. z cennymi freskami i o ciekawej dekoracji zewnętrznej i wracamy na parking koło Górnej Bramy.





    Pomiędzy cerkwiami zdarzają się stare zabytkowe domy z XIX w., piętrowe z wyszkami, w dwóch z nich mieści się muzeum.



    Ohrid jest miastem bardzo ożywionymnym, co roku odbywają się tu znane festiwale muzyczne. Pełno tu restauracji z tarasami, uroczych kafejek, wąsiutka plaża miejska wypycha plażowiczów na sąsiednie uliczki i placyk. W nowszej dzielnicy są liczne sklepy z pocztówkami i ciekawymi pamiątkami oraz stragany na ulicach, jakaż różnica w porównaniu z Albanią !

  5. #5
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Dziś z rana zwiedzamy Svety Naum, ufundowany w X w. ale obecny kościół pochodzi z XVI w. Brama, ogród poklasztorny, uroku dodają liczne pawie, przechadzające się po trawie, po dachu. Kościół stoi na dziedzińcu klasztoru przerobionego w poprzednim wieku na hotel ale z zachowaniem pewnej estetyki miejsca.
    Mała kolejka do wejścia, piękne freski z XVI i XVII w., wszędzie (!), grób świętego, należy przyklęknać i przyłożyć ucho do kamiennej płyty aby posłuchać bicia jego serca – naukowcy twierdzą, że to podziemna rzeka przepływając dołem obija się o kamienie, jednak wyraźnie słyszę miarowe, choć ciche bum, bum, bum. Pozwólmy każdemu wierzyć według jego woli.



    Niżej na wyspie na rzece, która wpada z wielkim szumem do jeziora jest pod starymi drzewami wytworna restauracja na trawie, można też poływać łódką po rzece, która wpływa do jeziora. Dawniej było to miejsce wypoczynku dostępnie jedynie dla uprzywilejowanych.
    Wzdłuż drogi prowadzącej od parkingu do jeziora, ciągnie się długi szpaler straganów uginających się pod pamiątkami, prawie każdy proponuje to samo : obrazki ze świętym, krzyżyki, małe dewocjonalia oraz bardziej świeckie naszyjniki, zabawki, są też smażalnie wszelakiego mięsiwa ze stolikami do konsumpcji na brzegu; wszędzie napisy „skara na kila czyli pieczone mięso na wagę.
    Kupuję naszyjnik z „pereł Ohridu” – to małe koraliki wykonane z masy perłowej z tutejszych (?) muszelek. Zapachy ze smażalni tak smakowite, skusiły i nas, porcje są ogromne a cena wydaje nam się ciut wygórowana, delikatnie zwijamy resztę jadła i chleba do plecaka.
    Plaża jest szeroka i piaszczysta ale obok już widać szuwary, to przecież jezioro. Mały port proponuje dłuższe i krótsze wycieczki na różnych statkach.

    Następny punkt naszego programu to Bitola - dawna stolica regionu. Zdaje nam się, że wjechaliśmy na autostradę i nagle znaleźliśmy się na jakiejś, zagubionej wśrod pustych pól i łąk szosie z zeszłego wieku, ale jedziemy w dobrym kierunku. Znowu zawinił brak drogowskazów, przynajmniej nic nie płacimy.

    Na południe od miasta jest teren wykopalisk, to antyczne miasto Heraclea Lyncestis, założone w IV w. p.n.e. zachowały się ruiny łaźni rzymskich, portyku, fontanny, teatr, a z okresu wczesnochrześcijańskiego (IV-VI w.): dwie bazyliki i pałac biskupi.



    Ostatnio edytowane przez pixi ; 04-02-2011 o 23:29

  6. #6
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Wejście i kasa są w przebudowie, żywego ducha nie widać, mimo to po kilku minutach dopada nas strażnik, trzeba płacić za wejście i za fotografowanie też ! Rezygnujemy ze zdjęć, strażnik radzi zastanowić się i ewentualnie możemy zapłacić przy wyjściu. Rzeczywiście warto płacić !
    Z daleka widać tylko ruiny, kilka kolumn, z bliska wspaniałe, kolorowe mozaikowe posadzki w każdym obiekcie a szczególnie w dużej bazylice, wykonane z kamyczków w 27 kolorach. Wolno chodzić po umocnionych murach, są nawet położone specjalne pomosty aby lepiej widzieć. Na górze przy teatrze zrobiono malutkie muzeum z kilkoma eksponatami.








  7. #7
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Szukamy niedrogiego hotelu w mieście ale nie widać żadnych szyldów, trafiamy na wysoki budynek, wyraźnie dawny hotel o wyglądzie z minionej epoki, szeroki podjazd, parking, flagi nad wejściem, w środku ******, marmurowa wysoka lada sięga mi pod brodę. Cena - nie na nasze kieszenie, prosimy o informacje o innych hotelach, facet po pewnym zastanowieniu się, mówi : „nie wiem”, akurat ! Mentalność pokomunistyczna !
    Trafiamy do hotelu - pensjonatu Tokin, blisko centrum i bardzo blisko poprzedniego. Cena przystępna, szczególnie po utargowaniu, 36€, pokój mały ale klimatyzowany, dostęp wi-fi do internetu w pokoju.

    Główna ulica Bitoli, Szeroki Sokak, z budynkami z XVIII i XIX w. z imponującą Wieżą Zegarową, zamknięta dla ruchu to raj dla pieszych, tu gromadzą się sklepy, kafejki, bary i restauracje, wieczorem stanowi obowiązkowy deptak, tu trzeba się pokazać !



    to dzielnica konsularna



    Na jednym jej końcu jest budynek dawnej szkoły wojskowej, gdzie studiował też Ataturk, drugi prowadzi do zabytków z okresu tureckiego. Meczet Yeni z XVI w. na skwerku jest w trakcie prac archeologicznych, można wejść, zostały tylko główne mury ozdobione ładnymi, roślinnymi freskami i malowidłami pejzażowymi, wewnątrz głęboki doł, na dnie widać jakieś murki i dwa szkielety. Uprzejmy młody archeolog tłumaczy nam cała historię: nareszcie uwierzono starej legendzie, że meczet stoi na ruinach kościoła chrześcijańskiego i oto mamy potwierdzenie. Szkielety pochodzą z dawnych pochówków.





    Przechodzimy na drugą stronę rzeki do meczetu Isak Celebi z pocz. XVI w. z wysokim na 45 m minaretem, stale jest używany przez wyznawców islamu. Gdy oglądamy fasadę, podchodzi para, wysoki barczysty facet z małą babką, orientując się że jesteśmy turystami „załatwia” nam wejście do środka a nawet na balkon dla kobiet z ażurowymi drewnianymi ściankami, musimy tylko zdjąć buty. W podziękowaniu zostawiamy drobny datek w skarbonce.
    Ostatnio edytowane przez pixi ; 08-02-2011 o 11:03

  8. #8
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Facet przedstawia się jako syn znanego dziennikarza macedońskiego i zabiera nas taksówką na zwiedzanie muzeum. Niestety część historyczna jest zamknięta, oglądamy tylko pamiątki po Ataturku, bardzo tu cenionym.





    Potem idziemy na bazar; najperw jest kryta przysadzista hala zadaszonego bazaru - bezistanu, dziś zajęta przez sklepy tekstylne - m.in. duży wybór tanich skarpetek, oczywiście robimy zakupyy, choć to dosyć niecodzienna pamiątka z podróży.
    Po drugiej stronie ulicy, nad rzeką jest ten typowo wschodni bazar z małymi domkami - warsztatami przy krętych uliczkach, podzielony na sektory według artykułów. Kupić można wszystko: szczotki, buty, nowiutką kuchnię węglową, błyszczące wiadra, metalową kapliczkę, obserwujemy kowala przy pracy, są też wszelkie artykuły spożywcze, owoce, ciastka.
    Kupujemy łokum orzechowy, wydaje się że 1 kg to za duże pudełko, po spróbowaniu okazuje się, że to najlepszy łokum jaki jedliśmy w życiu, delikatny w smaku nie za słodki, pycha.



    Ostatnio edytowane przez pixi ; 08-02-2011 o 11:22

  9. #9
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    na bazarze...







    Ostatnio edytowane przez pixi ; 08-02-2011 o 11:09

  10. #10
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491




    Pozostaje nam jeszcze do obejrzenia cerkiew św. Dymitra, trzynawowa bazylika z pocz. XIX w., trudna do znalezienia bo wtedy Turcy nie pozwalali chrześcijanom budować ani wysoko ani ozdobnie. Surowe mury zewnętrzne kryją bogato rzeźbiony, wielki ikonostas, liczne boazerie i ikony.

    Opuszczamy Bitolę kierując się do Prilepu w regionie Pelagonia. Najpierw szukamy małego miasteczka Varoš. W XI w. władca regionu Samuel zmarł tutaj na atak serca gdy dowiedział się, że jego armia, 14 tysięcy wojowników została pobita przez bizantyjskiego władcę Vasiliego.

    W średniowieczu Varoš był miastem a Prilep podmiejskim osiedlem, teraz jest akurat odwrotnie. Na górze, pośród skał o dziwacznych kształtach sterczą ruiny zamku Markova Kula z X – XIV w., obok, nieco niżej, przyczepił się do skały kościół i żeński klasztor Michała Archanioła z XIV w. Siostrzyczek nie widać, po dziedzińcu baraszkują trzy kotki. Cerkiew pokryta jest wewnątrz freskami ale tabliczka przy wejściu uprasza o niefotografowanie. Wokół trwa przebudowa schodów i monumentalnej bramy wejściowej.



    Varoš jest starszy od Prilepu i to tutaj znajdują się zabytkowe cerkwie. Szukamy tej z XIII w. św. Mikołaja, oczywiście brak strzałek, trzeba pytać, klucze trzymają w domostwie obok, wchodzimy, dość skromne obejście, dwóch chłopaków wybiega z kluczami. Cerkiew jest jednonawowa, wysoka jakby piętrowa, kryta dachem bez kopuły, wszędzie freski, prawie niezniszczone. Zostawiamy chłopakom dobry banknot, niby za „wleźnice”, uśmiechają się od ucha do ucha ! Potem jeszcze wizyta w drugiej cerkwi, św. Dymitra, dość przysadzistej, (z błędem konstrukcyjnym, co widać na kopule) ładnie odremontowanej, otoczonej skwerkiem wokół.

    Ostatnio edytowane przez pixi ; 08-02-2011 o 11:20

  11. #11
    Maxitravelek Maxitravelek jacky is on a distinguished road Avatar jacky
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Skąd
    Redenovo
    Postów
    4,437
    i pomyśleć - w lipcu 2007 byłem na przedmieściu Ohridu...
    nieprzygotowany - tak jak Ty...
    bez aparatu fotograficznego jeszcze wtedy...
    zrezygnowałem - bo natknątem się na wjeździe do miasta na jakieś wielkie targowisko...
    czyli - tam trzeba będzie powrócić...
    to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

  12. #12
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Napewno warto odwiedzic Ohrid, nawet wypada, jako "perle Balkanow" - malowniczo polozone, urokliwa atmosfera starego miasta i te bizantyjskie freski...

  13. #13
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Okolica słynie z uprawy tytoniu, wszędzie stoją wiaty z drewnianych żerdzi lub z prętów metalowych z daszkiem z przezroczystego plastiku, w nich suszą się liście tytoniowe nanizane na sznury.
    Prilep to niezbyt ciekawe miasto, niskie stare domki, kilka nowszych bloków, w centrum ruiny starego meczetu z XV w, spalonego podczas niedawnych zamieszek etnicznych, wokół bazar – targowisko pod ładną wieżą zegarową z XIX w. Tu handluje się wszystkim: słoneczne okulary, skarpetki, buty, odzież i owoce. Więcej sprzedających niż kupujacych.
    Fundujemy sobie w kafejce kawę i lody. Pogoda się zmienia, z gór nadciąga burza, już widać błyskawice, silny wiatr porywa kartony i przewraca skrzynki handlarzy.
    Uciekamy, już pada, jak lepiej lunie to może umyje nam samochód !
    Ale gdzie jest droga wyjazdowa ? ani jednego poważnego drogowskazu. Na skrzyżowaniu w mieście, widząc nasze zabłąkanie, nagle ktoś krzyknął: za Skopje ? – „po semaforot wdesno” ! (na światłach na prawo). I tak po kilku pomyłkach jesteśmy na dobrej drodze, prowadzącej przez góry, wznoszącej się prawie na wysokość 1000 m i opadającej serpentynami w dolinę przełomem rzeki Svinjarnica-Raec, wokół las i piękne widoki.

    Uciekając przed burzą z Prilepu liczymy właściwie na jakiś „cud” aby znaleźć nocleg, okolica górzysta i lesista, nie ma wiosek, o zmroku jesteśmy w Rosoman, na oko mała osada parę kilometrów przed autostradą E 75. Zasięgając języka w barze już wiemy, że opodal jest motel „Kaj Жika”, bez jakiejkolwiek tablicy informacyjnej chyba nie może liczyć na wielu klientów. I rzeczywiście, jesteśmy jedynymi klientami.
    Wiele pokoi, klimatyzacja (ale tylko na korytarzach i w restauracji !), zbyt duszno aby spać w zamknietym pomieszczeniu na piętrze, a więc poprostu demontuję nieotwierające się okno. Na dole widać wielką pływalnię, obok leżaki pod parasolami, ogród z ciekawymi drzewami. Ceny są dość wysokie, dla kogo to wszystko, dla dawnej „władzy” odwiedzającej pobliskie wykopaliska w Stobi (?). Kolacja ładnie podana, z klasą. Rano, blak klasy wykazał recepcjonista; przez pół godziny spisywał moje dane z paszportu, i to z błędem !
    W Rosoman, wzdłuż drogi jest wiele straganów z owocami, jarzynami i domowymi konserwami w słojach ( ajwar, pindżur), jakość owoców wspaniała, robimy zakupy, targując się dla zasady. Tędy Skopijczycy wracają z wakacji robiąc zimowe zapasy !

    Po kilku km autostradą na południe, zjeżdżamy za strzałkami do Stobi, tak, tu na międzynarodowej drodze są drogowskazy !
    Stobi to dawne miasto z IV w. p.n.e. polożone w strategicznym miejscu, gdzie Crna Reka spotyka Vardar.
    Mamy tu część antycznych ruin z teatrem z II w. z fontannami, termami, ruiny budynków bogaczy z kolorowymi mozaikami, usytuowane wzdłuż brukowanych ulic miejskich.




  14. #14
    Moderator Maxitravelek pixi is on a distinguished road Avatar pixi
    Zarejestrowany
    Feb 2011
    Postów
    7,491
    Z poźniejszego okresu są bazyliki; ta północna z V w. trzynawowa, z chrzcielnicą i nagrobkami słowianskimi, inna z IV-VI w. na murach synagogi z II-IV w. i nowsza, episkopalna z V w. z dobrze zachowanym basenem chrzcielnicy (do chrztu przez zanurzenie) i mozaikami wokół, pałac imperatora Teodozjusza z IV w. a nawet ****** (znaleziono kostki do ***).
    Miasto zostało zniszczone przez trzęsienie ziemi i najazdy m. in. Słowian.





    chrzcielnica do chrztu przez zanurzenie



    Duży teren jak na spacer pod słońcem w zenicie, na koniec odpoczywamy w barku pod parasolami. Obok pod tym samym dachem jest sklep z pamiątkami a w nim również lokalne wina.

    Ciągnie nas jeszcze do winnic w Demir Kapija, dawnej domenie królewskiej. Trudno trafić do nowej winiarni zwanej Popova Kula, pytamy o drogę policjantów. Rzeczywiście to te, widoczne z dala budynki z wieżą na górce. Budowa trwa, produkcja wina także, młody zarządca oprowadza nas po francusku (miał praktyki koło Bordeaux). Tu widać wizję przyszłości, Popova Kula to będzie oprócz winiarni, hotel z ładnymi, stylowymi pokojami, każdy z balkonem - tarasem z widokiem na góry, restauracja, barek, zaciszny salon w wieży, sala konferencyjna. Produkowane wina będą dojrzewać w metalowych kadziach lub dębowych beczkach w piwnicach, widać dbałość o jakość.
    Z tym obiektem Macedonia może śmiało postulować do Unii Europejskiej. W miasteczku jest nawet automatyczny dystrybutor pieniążków, dla tych którym zabrakło na wino ?
    Winiarnia hotel otworzyla juz swoje gościnne podwoje.

    Stąd już prosta droga na południe w stronę granicy z Grecją, kraj który dobrze znamy a jednak przyszykował nam kilka, nie zawsze miłych niespodzianek.

    więcej o Macedonii jest tu: http://voyageforum.pl/showthread.php...sałatka”
    Ostatnio edytowane przez pixi ; 12-02-2011 o 00:03

+ Odpowiedz na ten temat

Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów