Wjeżdżamy coraz wyżej i co rusz wynurzają się przed nami coraz to nowe budowle.
Jest coraz ciekawiej.
Wjeżdżamy coraz wyżej i co rusz wynurzają się przed nami coraz to nowe budowle.
Jest coraz ciekawiej.
Ostatnio edytowane przez carnivalka ; 19-02-2011 o 07:00
Widok z najwyższego klasztoru robi wrażenie .
Postanawiamy odwiedzić klasztor znajdujący się najwyżej.Metamorfosis to najstarszy chyba najwspanialszy monastyr Meteorów.Żeby dostać się do środka trzeba przemierzyć ponad 100 stopni wykutych w skale.Płacimy po 2 euro i rozpoczynamy wędrówkę.Napotykamy się na kaplicę czaszek gdzie można zajrzeć tylko przez niewielki otwór.
Obejrzeć można też kilka prawosławnych kaplic,historyczną jadalnię,kuchnię oraz eksponaty militarne.Mnisi walecznie bronili się np. przed najazdem Turków.
Zaciekawił nas też wagonik na linie przemieszczający się nad przepaścią.
Wszystko ładnie,tylko turystów jest naprawdę dużo w sezonie.Całe szczęście,że to była sobota.Wtedy nie ma przerwy,klasztor jest otwarty przez cały dzień.
Pora zjeżdżać na dół.
Około godziny 14 postanawiamy ruszać dalej.Kierujemy się do niewielkiego miasteczka-Kelembaki.Mamy nadzieję,że znajdziemy tam sklep fotograficzny z kartami pamięci.W Kastraki mieli tylko filmy.
Kelembaka to bardzo ładna miejscowość.Pytamy kilku przechodniów o sklep,ale dopiero po kilku próbach natrafiamy na dziewczynę,która wskazuje nam drogę.Kupujemy kartę i teraz pora jechać dalej .Kierujemy się na Trikalę,Larissę i póżniej Volos.
Magiczne miejsce ,ale tak to jest jak raz na jakiś czas można się wyrwać w świat.
I trochę Kalampaki.
Szczęśliwi,że mamy kartę o porządnej wielkości mkniemy dalej ,tym razem przyzwoita drogą bez zbędnych stressów..Dla jadących tą trasą mogę tylko polecić wg przewodnika głębsze odwiedzenie miasta Trikala.My je mijamy podziwiając tylko krajobrazy i bardzo szybciutko mijamy port Volos.
Z daleka uderza nas kolor wody,tu chyba będzie pięknie-tak sobie myślimy.
Dziwi nas to,że ludzie kąpią się prawie na ulicy,a może nie mają czasu?
Zbliżamy się do campingu Sikia położonego w miejscowości Kato Gatzea.Jeszcze tylko około 15 kilometrów i widzimy reklamę campingu.
Zjeżdżamy i "wizytujemy"
Są tez takie.
Okazuje się,że Kato Gatzea to malutka miejscowość ale nam wcale to nie przeszkadza.Wjeżdżamy na camping brama otwiera się samoczynnie,potem okaże się,że to pani w recepcji steruje pilotem.Załatwiamy formalności związane z pobytem i kierujemy się do naszego pokoju.Tym razem mamy wykupione miejsce w hoteliku.Będziemy tutaj tydzień,czyli do następnej soboty.Już wejście robi dobre wrażenie ,jest czyściutko .Pokój też całkiem fajny.Jest przede wszystkim lodówka i klimatyzacja.TV też ale to cieszy Darka,bo trochę poogląda zmagania olimpijskie.Są też sztućce,szlkanki kubki,literatki i kieliszki do wina.Balkon mamy nad knajpką i do morza raptem 20 metrów.Widok też na morze ale cienko je widać gdyż otaczają nas zewsząd drzewa.
A to nasz tygodniowy nocleg,jak się potem okaże -jeden z najlepszych.
Rozpakowujemy swoje bagaże i skuszeni szumem morza idziemy na zwiady.
Plaża jest niezbyt szeroka ale dość długa także można się rozlokować.Dużo jest też cienia,także praktycznie parasol tutaj jest zbędny.Przeważają rodziny z dziećmi toteż jest niezły harmider.
Zauważamy,że tutaj też jest zwyczaj zostawiania prawie wszystkiego na plaży.Wyszukujemy odpowiadające nam miejsce i je sobie rezerwujemy,to znaczy stawiamy krzesełka i łóżko .Niech sobie stoją,po co tachać chociaż do plaży bliziutko.
Po długich harcach na plaży idziemy zwiedzać warunki campigowe.
Pole jest bardzo ładne i zadbane.Wszystko po po prostu na medal.Bardzo dobre warunki .Do dyspozycji pralki i miejsce do prasowania.Dalej stoi duży grill.Najbardziej podobają się nam rosnące winogrona z czarnymi owocami.Podskubujemy troszkę i idziemy obejrzeć apartamenty.Są one przeznaczone dla większych rodzin.
Ostatnio edytowane przez carnivalka ; 16-02-2011 o 19:40
Wspaniale Carnivalko
życie jest zbyt krótkie by je przespać
Jesteście już na Pilio Carnivalko.
Od razu robi się ciepło,zielono,błękitnie
Jestem fanem Pilio
SAAB fan
Jak zwykle Grześku zgadzamy się co do uroku plaż .
A co do wspomnień to niestety jest sobota,więc chyba dlatego tak tłocznie na campingu ,w sklepie i knajpce.Wiadomo mnóstwo Greków weekendowych.Zwijamy się do swojego całkiem ładnego pokoiku i urządzamy sobie kolację we własnym zakresie.Kupując pewne rzeczy w sklepie campingowym przekonujemy się,że Grecja to drogi kraj.Ale to nieprawda.To ten sklep jest drogi.Nazajutrz przekonamy się,że wystarczy półkilometrowy spacerek do tutejszego sklepu i ceny są o połowę niższe.Chodzi oczywiście o artykuły z tej samej półki.
Podjadamy sobie na balkonie i mamy możliwość podglądania gości w restauracji.Podoba nam się to że Grecy potrafią tak,długo jeść.
Robią z tego wręcz ceremonię.
Trochę zmęczeni wojażami szybciutko uderzamy w kimkę.Jutro niedziela więc spodziewamy się tłumów na plaży.
Całe szczęście,że zostawiliśmy swoje "zabawki" wczoraj na plaży.Tłok niesamowity.Camping ten nie ma wyłączności na plażę.Przychodzą turyści,którzy mieszkają w Kato Gatzea ,a ponieważ w miasteczku plaża jest nieszczególna,to wielu przyjezdnych korzysta z naszej plaży.Nie jest żle,ale mogłoby być lepiej.
Po południu wybieramy się na spacer do pobliskiego Kala Nera.Miasteczko większe, więcej ofert i turystów.,ale nieciekawe.Plaża szersza ale niezbyt czysta,tak samo jak woda.Znajdują się tu też wypożyczalnie samochodów.Koszt wynajmu za 3 dni to np 170 euro a za tydzień-270 euro.Myślę ,że to drogo,ale na szczęście nie musimy tego robić.Spoglądamy jeszcze na ceny jedzonka w knajpkach
Kebab-2-3 euro
Musaka- 6-8 euro
Souvlaki-podobnie
Piwo-3-4 euro.
Reszty nie pamiętam ,ale przyzwoicie.
Wracamy na nasz camp a tam już wszyscy bawią się na całego.
Schodzimy do sklepu celem zakupu jakiegoś np.ouzo.Małe zdziwienie.Najtańsze kosztuje 8 euro za 0,75 .My kupiliśmy identyczne za niecałe 3 euro w markecie po drodze.Za tę samą markę i procenty oraz litraż to chyba jest różnica?
Nie jestem sknerą ale za identyczny towar przepłacać prawie 300 procent to chyba przesada.
Zresztą co tam ouzo .Mleko na tym campingu jest droższe prawie o 100 procent niż w sklepie niedaleko stąd.
A warzywka także drogie.
Ale ceny to jedyna wada tego campingu.Da się z tym pogodzić.Generalnie jest tu OK.
Następnego dnia decydujemy się na wschodnie wybrzeże,chociaż wszyscy nam to odradzają.Bardzo szybko żałuję tego kroku.Jestem tylko pilotem.Darek wyzywa na czym świat stoi.Dowiaduję się ,że np. mam dziwne pomysły i w ogóle zachciewa mi się eksperymentów zamiast "byczyć" się na plaży na swoim campingu .Droga na plażę jest faktycznie przekichana.Trzeba przejechać raptem 30 kilometrów a zajmuje to ponad godzinkę.Włosy nam stają dęba.Zjazd na plażę jest naprawdę niesamowity.Ostatni,ostry zakręt,piski w samochodzie i jakimś cudem lądujemy na Potistice..Mąż wściekły conajmniej jak pies a ja już rozkoszuję się widokiem przepięknej,a przede wszystkim może nie pustej ale wcale nie zatłoczonej Potistiki.
Mężulkowi nagle mijają wszystkie stresy .
-Warto było-burczy coś pod nosem.
Powstrzymuję się z wielkim trudem,żeby nie gderać "a nie mówiłam".
Darek coś bardzo jednak badawczo przygląda się morzu.Do tej pory nie dowiedziałam się co przykuło Jego uwagę.
Korzystamy z uroków plaży aż do 19 i wcale nie chce się nam wracać.
Mimo trudów podrózy postanawiamy,że przyjedziemy tu jeszcze przynajmniej raz.
Przy końcu plaży były rozbite namioty.Biwakowali tam młodzi ludzie.
Podróż powrotna już trochę mniej stresująca.Zna się już trochę te drogi -żartujemy.Ale czasami jak spoglądamy w dół to trochę kręci się w głowie ,zarówno ze strachu jak i z powodu pięknych widoków.
Po dwóch dniach wybieramy się ponownie do Potistiki.Oczywiście na luzie,znamy trasę.Tylko niespodzianka ,morze faluje jak wściekłe.Potrafimy dość dobrze pływać,ale woda sprowadza nas do parteru.Dostałam takiego kopniaka od Eagana,że przez 4 tygodnie miałam ogromnego siniaka.
A tu widoczek po wdrapaniu się na jedną z bardziej dostępnych skałek.
Z bliska widać,że skałki są "słusznych" rozmiarów.
I jeszcze jedna skałka .Niektórzy próbowali tam się wdrapać ,a jeden chłopak wykonywał piękne,akrobatyczne skoki.
Trzeba było z nim poskakać Carnivalko
życie jest zbyt krótkie by je przespać
Marko skoczyć to nic gorzej z tym wdrapywaniem.
W oddali widać zarys wyspy Skhiatos.Po dalszym wypłynięciu jest lepiej widoczna.
Nadchodzi dzień 9 sierpnia /sobota/.Pakujemy się wcześnie rano, ponieważ dzisiaj chcemy dojechać na Peloponez.A ponieważ po drodze chcemy zobaczyć Termopile,Delfy i dotrzec do Olimpii to jest to duże wyzwanie.
Przyjemne pożegnanie na recepcji i ruszamy dalej na południe.
Już wiemy,że rezygnujemy z Aten ponieważ za gorąco i przyjmujemy całkiem inną trasę.
Po minięciu Volos wpadamy znów na autostradę i mkniemy sobie za małą kasę po dobrych drogach.
Pierwszym naszym dłuższym przystankiem będą Termopile.
Rozegrała się tu najsłynniejsza bitwa
między Grekami a Persami (480 p.n.e.), kiedy król Sparty Leonidas wraz z 300 Spartanami bronił przejścia do Grecji wielotysięcznej armii perskiej króla Kserksesa. Na skutek zdrady Efialtesa bohaterscy obrońcy zginęli w starciu z przeważającymi siłami wroga. Dziś w miejscu bitwy stoi pomnik Leonidasa i poległych Spartan, a ponad współczesną drogą znajduje się tablica ze słynnym napisem autorstwa Simonidesa (z ok. 480 p.n.e.):
"Przechodniu, powiedz Sparcie, że spoczywamy tu, posłuszni jej prawom"
Wąwóz Termopile był idealnym miejscem do obrony. Z jednej strony znajdowało się niedostępne urwisko, zaś z drugiej morze.
Po przybyciu ze Sparty do Termopil wraz z 300 Spartiatami, król spartański Leonidas dowiedział się, że istnieje tajne przejście między górami, które pozwalalo ominąć Termopile i wyjść na tyły Greków.
Oj była tu porządna rzeż.
I oto Leonidas.
I jeszcze król w pełnej okazałości;
Termopile za nami ,zjeżdżamy z autobany i jak zwykle to w Grecji bywa natrafiamy na kolejne górki .Coby złagodzić stresy ludzi z nizin/nie tylko społecznych/,czytam mężulkowi fakty historyczne zawarte w naszym przewodniku.To,że Delfy leżą u stóp Parnasu to już wiemy,ale przeraża nas jego wysokość.Wprawdzie 2500 metrów to żadna zawrotna wysokość/rzekomo/,ale nas przeraża.Spoglądając w dół na wijące się cieniutkie dróżki włączamy głośno greckie radio i trochę nam przechodzi.
Z drugiej strony uwielbiamy sztukę pod różnymi ,postaciami,muzyka,malarstwo,taniec, literatura.Nic więc trudnego w takim wypadku zdobyć przybytek Apollina.Wszak to niby pierwszy prekursor sztuki.
Ale co tam duch duchem a ciało słabe .Boję się jak diabli,chociaż Darek jeżdzi naprawdę ostrożnie.
Jest coraz wyżej,uszy już mamy zatkane.
Trochę surowe te pagórki.
I pięknie Carnivalko
życie jest zbyt krótkie by je przespać
Ooo, widze znajomego na twoich zdjeciach - to Leonidas.
Kiedys zwiedzajac Grecje autostopem wypadlo mi spedzic noc za jego pomnikiem.
Carnivalko, a co bylo dalej ? Co Pytia wywrozyla ?
Ostatnio edytowane przez pixi ; 30-03-2011 o 16:39
A tak Pixi jakoś Pytia dwuznacznie nam wywróżyła przyszłość.Jesteśmy cały czas na etapie interpretacji.
Wracając do Delf,czyli jak to chciał Zeus "pępek świata".
Dojeżdżamy i próbujemy gdzieś zaparkować.Na szczęście nie ma z tym zbytniego problemu.I co nam się podoba znowu parking bezpłatny.
Wjeżdżamy i mamy interesujący widok na wzgórze ,gdzie pomiędzy drzewami czają się kawałki starożytnej historii
Po zaparkowaniu idziemy do wejścia i w pewnym momencie oglądamy się w drugą stronę,i oboje myślimy ,że trzeba będzie znowu stąd zjechać
Kupujemy bilety,mimo weekendu/sobota/ to ludzi niezbyt wielu,w każdym razie nie tłumy.Całe szczęście zresztą.Koszt wstępu na bilet łączony do ruin i muzeum to 9 euro.
Tutaj biję się w piersi ponieważ ruiny Delf zwiedziliśmy bardzo pobieżnie,bardziej nam się podobało w muzeum .Może za gorąco ,a przeszkodą okazały się dla nas też w tym dniu mocne górki.Kręgosłupy zaczęły odmawiać posłuszeństwa.
Wejście do wykopalisk.
Szybko uciekamy przed upałem do muzeum ,tutaj znacznie więcej turystów.
Przyglądamy się wielu ciekawym eksponatom.