Zachęcony opowieściami greckimi postanowiliśmy i my tam się udać.Zaplanowaliśmy objazd Grecji.Pierwszy etap prowadził do Belgradu.Tam miała być pierwsza nocka w hotelu.Wyjechaliśmy w piątek ok 21 z Wa-wy.Choć nie preferuje już jazd nocą,niestety tak musiało być.Po drodze przed Bratysławą,krótka drzemka ok 2 godzinna i jazda w dalszym kierunku.Okazało się że hotelik jest na przedmieściach miasta i znalezienie jego graniczy z cudem.Błądziliśmy tam ok godz.,nikt nie potrafił wskazać nam adresu i numeru.Numeracja budynków,domów jak popadnie.Obok nr.15 znajdował się 97.Ale dzięki wytrwałości udało to się nam.Najdłuższy etap mieliśmy już za sobą około 1250 km..Było popołudnie korzystając z okazji poszliśmy trochę pooglądać okolicę.Tutaj było zdziwienie.Sporo domów wyglądających w opłakanym stanie.Są zamieszkałe -brak szyb w oknach,zapadające się dachy.Prysznic na podwórku zrobiony z postawionej na podwyższeniu beczki z woda.Tuż obok wypasione budynki.Bieda połączona z bogactwem.Wracamy jednak do kwatery,jesteśmy trochę zmęczeni,następnego dnia jedziemy do Salonik.Zdjęć tych widoków nie mamy, ale za to z okna hoteliku tutaj dopiero wzieliśmy aparat do ręki.