W El Fahs, targ jest jeszcze większy choć miasto mniejsze, tłum, staragny i samochody blokują ruch uliczny, posuwamy się pomalutku. Zaraz za miastem przejeżdżamy przez most na rzece Oued Kebir (Wielka Rzeka), pierwsza z korytem wypełnionym wodą, poprzednie były suche. Odtąd towarzyszy nam jednotorowa linia kolejowa, szyny jeszcze błyszczą ale pociągu nie widać. Krajobraz przedstawia dość płaską równinę, pokrytą zielonymi uprawnymi polami.
Niestety nie jest tu zbyt czysto, jak wszędzie zresztą, wzdłuż drogi walają się resztki różnych opakowań, na krzakach powiewają plastikowe torebki, które wiatr roznosi na pola, ten uboczny efekt modernizacji widać szczególnie koło miast.
Za El Aroussa już góry znaczą horyzont, droga skręca na południe. Jest to dobra szosa z szerokimi poboczami, właśnie odnowiona, brak tylko wyraźnego oznakowania białymi pasami. Brak drogowskazów a jeśli już są to nigdy nie podają odległości, za to wszędzie są ronda na francuską modę.
Mijamy Gaafour, jakieś skrzyżowania, wreszczcie jest drogowskaz na Teboursouk, bo to jest droga do Tunisu i zajeżdżamy do ruin Douggi od południa. Poranne mgły ustapiły miejsca słońcu, mamy niebieskie niebo, robi się bardzo ciepło, wręcz gorąco.